Noc Blizn – druga recenzja

Noc_blizn1

Niektóre książki można ocenić już po pierwszych stronach. Czytamy wstęp i od razu wiemy, czego się można spodziewać i jak wszystko się skończy. Ta przypadłość dotyczy również Nocy Blizn. Przewracając ostatnią stronę prologu przeszło mi przez myśl, że ten tytuł jest czymś w rodzaju filmu. I to w zasadzie wyjaśnia wszystko. Jednak, ponieważ niektórzy mogą być bardziej zainteresowani, wypadałoby powyższą wypowiedź rozwinąć.

Filmowe jest tu wszystko: od bohaterów, którzy idealnie wpasowaliby się w hollywoodzkie stereotypy, po scenerię, krzyczącą wręcz o odpowiednie jej zwizualizowanie. Mocne uderzenie na początku, zawiązanie akcji, sposób prowadzenia narracji, pokazywanie poczynań zarówno tych dobrych, jak i tych złych… Noc Blizn aż się prosi, żeby któryś reżyser się nią zainteresował.

Fabuła jest całkiem niezła. W zawieszonym nad przepaścią mieście Deepgate najlepszy z chemików dostaje anonimową przesyłkę z książką zawierającą recepturę stworzenia anielskiego wina. Płyn jest niezwykle cenny ponieważ czyni osobę, która go wypije, niemal nieśmiertelną. Do przygotowania go potrzeba jednak krwi trzynastu ludzi, więc, jak nietrudno się domyśleć, nie wszystkim się taka sytuacja podoba. Cała historia okazuje się mieć jeszcze drugie dno, a motywacje różnych bohaterów nie są tak oczywiste, jak można by się spodziewać. Zwroty akcji są dobrze rozpisane, następują w odpowiednich momentach i potrafią wstrząsnąć czytelnikiem.

Postacie również łatwo zaskarbiają sobie sympatię. Nie ma w nich może nic, co by sprawiało, że pamięta się o nich po lekturze (może poza Carnival), ale do historii pasują. Mamy oto świątynnego anioła, dzieciaka bojącego się ciemności, który w tę ciemność będzie musiał w pewnym momencie wkroczyć. Mamy anielicę morderczynię, która każdego nowiu wysysa krew z jednego człowieka, żeby przedłużyć swoje istnienie. Mamy w końcu zawodową zabójczynię o niedokończonym szkoleniu. Ta trójka zarówno w wyniku cudzej manipulacji, jak i zwykłego zbiegu okoliczności, będzie zmuszona zjednoczyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi, szalonemu, acz niesamowicie inteligentnemu mistrzowi trucizn.

Tym co w całej książce robi największe wrażenie, jest jednak Deepgate. Zawieszone nad przepaścią miasto oszałamia i zaurocza. Oddziałuje na wyobraźnię tak mocno, że niemal słychać trzeszczenie napiętych lin i łańcuchów. Człowiek zaczyna się zastanawiać, jak by to było mieszkać w miejscu, w którym każde potknięcie może zakończyć się upadkiem w bezdenną otchłań. Doprawdy, żadne książkowe miasto nie zrobiło na mnie aż tak dużego wrażenia. Później, kiedy akcja przenosi się pod Deepgate i na otaczające je pustkowia, robi się mniej imponująco, ale i tak pierwsza część książki pozostawia niezatarte wrażenie…

…co jednak stanowi spory problem pod koniec. Bo o ile pierwsza część jest świetna, tak druga już tylko dobra, a trzecia przeciętna. Klimat słabnie i choć końcówka jest jak najbardziej gorąca (dosłownie), to mnie jakoś do siebie nie przekonała. Za dużo efekciarstwa, za dużo wyjaśniania tajemnic. Szczególnie to drugie przeszkadzało mi w zabawie. Książka jest pierwszym tomem większej części i nie widzę za bardzo możliwości, żeby autor nie powielał w kontynuacji schematu zastosowanego tutaj.

Problemem jest również to, że, jak w przypadku większości książek nastawionych na akcję, logiczna część mózgu może w pewnym momencie odmówić współpracy. Za dużo tu rozwiązań typu deus ex machina. Prym wiedzie pan Nettle, który wychodzi cało z każdej, nawet najgorszej opresji. Strzykawka spada na dno wielokilometrowej przepaści i się nie rozbija, pojazd sprzed trzech tysięcy lat daje się uruchomić po minimalnych zaledwie manipulacjach, maszyną wielkości portu lotniczego jest w stanie kierować jeden człowiek… Takich absurdów jest całe mnóstwo.

Okładka jest tym, co przyciągnęło mnie do tej pozycji. Pobliźniona, skrzydlata istota i opis, który wspominał coś o aniołach. Pobliźniony anioł działa na wyobraźnię. Za okładkę więc plusik. W tekście za to można znaleźć trochę błędów. Najbardziej kłuło mnie w oczy zamienne stosowanie terminów kusza i łuk, czy strzała i bełt. Sporo jest wpadek korektorskich i większość z nich, niestety, bardzo łatwo dostrzec.

Ogólnie jest dobrze. Jeśli lubisz pozycje pełne akcji i nie zastanawiasz się zbyt wiele czytając, to Noc Blizn na pewno przypadnie ci do gustu. Jest w niej wszystko, czego można oczekiwać od dobrego relaksatora. Zdecydowanie warto również po nią sięgnąć, jeśli interesują cię niekonwencjonalne miejsca, bo mało co jest w stanie przebić Deepgate. Niczego więcej jednak nie oczekuj.

Tytuł: Noc Blizn [Scar Night]
Seria: Kodeks Deepgate, tom 1
Autor: Alan Campbell
Wydawca: Mag
Stron: 428
Rok wydania: 2008
Ocena: 4
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.