Wiedźma z lasu – recenzja

Wiedzma-z-lasu-T-H-White-_bc17601Najpiękniejsza i najzabawniejsza – tymi określeniami na czwartej stronie okładki wydawca opisał książkę Wiedźma z lasu i cały cykl Był sobie raz na zawsze król. Po opublikowaniu mojej recenzji pierwszego tomu sagi przekonałem się, że wiele osób jest skłonnych zgodzić się z tymi przymiotnikami. Ja jednak wciąż mam spore zastrzeżenia.

Drugi tom losów Artura nie jest już książką taką jak Miecz dla króla. Na szczęście akcja jest tutaj spójna i nie składa się z wyrwanych z kontekstu przygód-lekcji, którymi Merlin raczy swojego ucznia. Tym razem mamy do czynienia z wątkiem opisującym – od początku do końca – konflikt młodego władcy z jedenastoma saskimi królami, którzy nie chcieli pogodzić się z faktem objęcia tronu przez Germana. Mamy też powracający wątek króla Pellinore i Bestii Dyżurnej, w których losy swoją osobą wplącze się kobieta, która posiądzie serce rycerza.

Chciałbym doszukać się czegoś wspaniałego w tej powiastce, lecz nie potrafię. Nie wiem co pięknego jest w opisach gotowanego żywcem kota, czy przekomarzających się rycerzy. Nie wiem co zabawnego jest w pościgu za Bestią Dyżurną, czy w przebieraniu się za owego stwora dwójki mężów. Choć w przeciwieństwie do poprzedniego tomu nie mogę Wiedźmie z lasu zarzucić infantylności, to bez wątpienia nadal jest to książka naiwna. Fabuła traktuje losy bohaterów bardzo szczątkowo, pomijając wszystkie szczegóły, motywy i konsekwencje, nie ma niczego, co przykuwa do niej uwagę (tym bardziej, że treść na ostatniej stronie okładki, która ma być zachętą do czytania książki, jest właściwie jej streszczeniem). Na domiar złego znów mamy rozwiązania typu deus ex machina, kiedy to tyrada Merlina zostaje przerwana wołaniem na obiad, w momencie gdy kończą mu się argumenty.

Mimo to książkę czyta się szybko – czy to przez niewielką objętość, czy też opisy jak z książeczki dla najmłodszych – stanowi lekturę na jeden wieczór. Raczej nie powinna ona sprawić nikomu kłopotu, choć konstrukcja bohaterów (brak głębi postaci, dorośli zachowujący się jak dzieci, dzieci pozbawione skrupułów i zdążające do celu drogą najmniejszego oporu) bardzo razi. Podobnie zresztą jak nauki Merlina, który nawet kiedy ma rację nie potrafi poradzić sobie ze znalezieniem argumentów i na wszystkie wątpliwości Artura i Kaya reaguje prychnięciami i fochami.

Po raz kolejny słowa uznania należą się wydawcy. Choć już na jednej z pierwszych stron kłuje w oczy paskudny błąd, to wpadek korektorskich nie ma zbyt wiele. Do tego znów mamy piękną baśniową okładkę (inna sprawa, że średnio pasującą do treści książki, podobnie zresztą jak i jej tytuł), wspaniałe ilustracje i bogato zdobione rysunkami marginesy. Tak wydana książka aż prosi się o miejsce na półce domowej biblioteczki, bez względu na ogólną wartość jej treści.

Jeśli więc miałbym oceniać tę powiastkę, muszę wystawić jej notę wyższą niż Mieczowi dla króla, wciąż jednak nie rozumiem zachwytów jakie krytyka wyraża nad serią. Owszem jest tutaj wiele nawiązań do historii Anglii, zapisków i kronik na jej temat, ale zupełnie nie przemawia do mnie prostota i dziecinność interpretacji T. H. White’a. Być może jestem zwyczajnie za stary na tego typu zabiegi. Albo – jeśli ktoś woli – wciąż jeszcze zbyt młody.

Tytuł: Wiedźma z lasu [The Witch in the Wood]
Seria: Był sobie raz na zawsze król, tom 2
Autor: T. H. White
Wydawca: Solaris
Stron: 196
Rok wydania: 2008
Ocena: 3+
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.