Kroki w nieznane 2007 – recenzja

Kroki-w-nieznane-Almanach-fantastyki-2007-_bn7480Do Kroków w nieznane pod­cho­dzi­łem z mieszanymi uczuciami. Już w przed­mowie powitał mnie potworek w postaci kompletnie niezrozumiałego, zaj­mują­cego pół strony zdania wie­lo­krot­nie złożonego. Pierwsza historia była niezła, ale po niej, przez pół książki się nudziłem. Po przebrnięciu przez tę połowę poczułem się jednak usa­tys­fak­cjo­no­wany. I nawet kiepska końcówka nie zmieniła tego nastawie­nia.

Kroki w nieznane, mające podtytuł Almanach fantastyki, to zbiór opowiadań pisarzy, o których mało się mówi w na­szym kraju. Niektóre nazwiska obiły mi się o uszy, ale większość słyszałem po raz pierwszy. Ich nieobecność na rynku nie wynika jednak z tworzenia gniotów, po które nikt o zdrowych zmysłach nie sięga. Jak chyba w każdym zbiorku, tak i tu trafiły się opowiadania lepsze i gorsze: kilka chętnie bym wyrzucił, kilka innych nie potrafiło mnie dostatecznie zain­tere­so­wać, większość jest jednak co najmniej godna uwagi. Wygląda na to, że fan­tas­ty­ka ma się znakomicie.

Zaczyna się z grubej rury. Opowiadanie Octavii E. Butler to doskonałe studium ludzkiej psychiki. Ziemia zostaje najechana przez inteligentne istoty. Część ludzi uprowadzono i poddawano eksperymentom, a my mamy okazję obserwować, jak świat może wyglądać dwadzieścia lat po tych wydarzeniach. Strach, nienawiść, pragnienie odwetu – cała gama uczuć podana w postaci szóstki kandydatów na tłumaczy obcej rasy. I głos rozsądku uosabiany przez Noah Cannon – kobietę, która od dawna pracuje w tym zawodzie. Pani Butler wykorzystuje znany temat, ale koncertowo gra na emocjach czytelników. Jako skazany na tę książkę, naprawdę byłem zadowolony, że zaczęło się od Amnestii. Jedna z dwóch perełek tego zbioru.

Carol Emshwiller uwypukla różnice między płciami. Chłopcy już w młodości zabierani są matkom i walczą na wojnie, której powodów nikt nie pamięta. Mieszkają w górach, a do kobiet schodzą tylko zdobywać nowych rekrutów i kopulować (dokładnie takim, technicznym słowem to określają). Pewnego dnia kobiety buntują się przeciwko istniejącemu porządkowi rzeczy. Całość opisana jest przyzwoicie, ale to w zasadzie historia o niczym. Zdecydowanie brakuje jakiegoś przesłania.

Surowe umysły są faktycznie bardzo surowe. Michael Swanwick pomysł na prze­sła­nie miał, ale zabrakło mu umiejętności, żeby go opisać. Pisarz starał się pokazać, że sztuczne modyfikacje nas odczłowieczają – wyszła z tego nudna, moralizatorska gadka zupełnie nieprawdopodobnych pod względem psychologicznym osób.

Dużo lepiej temat ten podjęła Kathleen Ann Goonan. Jej opowieść jest dużo bardziej kompleksowa i wcale nie tak oczywista, jak mogłoby się na początku wydawać. Bardzo spodobała mi się zastosowana przez pisarkę konwencja klasycznej historii de­tek­ty­wis­tyc­znej. Przed oczami stanęły mi natychmiast stare filmy: niechlujny jegomość za biurkiem, szklaneczka whisky, piękna nieznajoma z problemem. Szkoda tylko, że kiedy bohater przekracza Most, wszystko od razu staje się dla niego oczywiste. Takie rozwiązanie zagadki jest mało satysfakcjonujące, choć jak najbardziej zgodne ze światem wykreowanym przez pisarkę.

Rok w linearnym mieście nie był czasem straconym, choć to druga w tym tomie historia o niczym. To najdłuższy z tekstów zbioru, który i tak sprawia wrażenie fragmentu większej całości. Paul di Filippo przedstawia nam Diego Patchena, młodego pisarza żyjącego w dziwnym mieście pomiędzy Drugim Brzegiem a Niewłaściwą Stroną Torów (swoiste odpowiedniki naszego nieba i piekła). Wraz z Diegiem przeżywamy kilka wydarzeń z jego życia, mających miejsce na przestrzeni tytułowego roku. Nie są one specjalnie oryginalne: zwykłe rzeczy, które każdemu mogą się przytrafić. Brakuje jakiegoś motywu przewodniego, a większość pytań (głównie o naturę miasta) pozostaje nierozwiązana. Mimo to czytało mi się przyjemnie i bez znużenia.

10^16 do 1 to szanse przetrwania wojny nuklearnej, wyliczone przez przybysza z przyszłości, Crossa. Przypadkiem jednak to nie on, ale poznany przez niego dwunastolatek, Ray, będzie ratował świat. Opowiadanie jest ciekawe, oparte na dobrym pomyśle i świetnie go przedstawiające. Na ostatniej stronie następuje jednak poważny zgrzyt, przez który odnosi się wrażenie, że cała historia została przez James’a P. Kelly’ego napisana tylko po to, żeby zareklamować kilka organizacji przeciwnych zbrojeniom nuklearnym. Ogólne wrażenie pozostało jednak pozytywne.

Stacja Na końcu skali radia jest bardzo specyficzna. Tylko wybrane osoby i tylko w określonych warunkach są w stanie ją usłyszeć. Nic więcej nie zdradzę, bo byłoby to trochę nie na miejscu. Fabuła nie należy do zbytnio skomplikowanych: jest bardzo smutna, dołująca wręcz. Opowiada o poczuciu winy i pragnieniu odkupienia. Świetnie napisane. Paul Witcover wskoczył na wysokie miejsce mojej listy pisarzy do sprawdzenia. Zwłaszcza, że to opowiadanie jest wstępem do większego cyklu.

Jose Antonio Cotrina pokazuje, co może stać się z człowiekiem, który nauczy się czytać Między wierszami. Zwykły przypadek otwiera oczy zwyczajnego studenta. Zaczyna on dostrzegać w książkach rzeczy, które do tej pory były przed nim ukryte. Czy uzna to za dar, czy przekleństwo? Zdecydowanie warto przeczytać.

Podobną koncepcję rozważa Jeffrey Ford. Według niego Waga słów jest mierzalna i mając ją na uwadze, można modyfikować strukturę zdania, wplatając w nie słowa, których ludzie nie zauważą, ale które podświadomie będą odbierać. Możliwości wykorzystania tego odkrycia są oczywiste: kontrola umysłów. A właściwie nie tyle kontrola, co sugerowanie pewnych rzeczy. Ładne, przewrotne opowiadanie pokazujące, jak wielką siłę mają słowa. Nie muszą wcale być ukryte.

Druga osoba, czas teraźniejszy posłużyły Darylowi Gregory’emu do opowiedzenia historii o kryzysie tożsamości. Bohaterka opowiadania jest, a zarazem nie jest, kimś zupełnie innym. Co ważniejsze, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Pytanie brzmi: jak sobie poradzi? Gregory odpowiada na nie rozsądnie, potrafi zaintrygować i dobrze przedstawić swoją koncepcję.

Gdy sysadmini rządzili światem, tego już nie było. Skończył się. Tak po prostu. Nic nie zapowiadało tragedii. Pewnej nocy w firmie Feliksa padły routery. Na miejscu okazało się, że cała sieć jest obiektem zmasowanego ataku. Cały świat był obiektem ataku, ale zamknięci w budynku admini dowiedzieli się o tym później. Kiedy już było po wszystkim, postanowili jakoś ten świat odbudować, zaprowadzić choć pozory normalności. Cory Doctorow umieszcza czytelnika w hermetycznym środowisku (laik może się odbić od pierwszych, pełnych technicznego bełkotu stron) i pozwala obserwować podejmowane decyzje. Finał prowadzi do bardzo gorzkich wniosków i choć początkowo byłem do tej historii nastawiony sceptycznie, to ostatnie strony przekonały mnie, że pozorna głupota pomysłu wcale nie zabije tego opowiadanka.

Jaszczurka jest obiektem niszczącym małżeństwo Riuszy i nie wymienionej z imienia kobiety. Kunsztownej roboty cacko, najprawdopodobniej sporo warte. Żona chciałaby je spieniężyć, mąż odmawia, bo to pamiątka rodzinna. Konflikt między tą dwójką narasta coraz bardziej. Pomysł Maria Galina miała dobry i sprawnie się nim posłużyła, ale fatalnie całość opisała. Narracja jest strasznie chaotyczna, a dialogi miejscami bezsensowne – trochę to przeszkadza w czytaniu. Do tego w tekście z typowo rosyjskimi imionami i nazwami pojawiają się terminy jak low middle class albo idee fixe, co robi fatalne wrażenie.

Baby Doll… Laleczka… Dziwna to historia. Standardowa opowieść o sios­trza­nej nienawiści w bardzo niestandardowym świecie. Gdyby nie ten świat, praktycznie niczym by się nie wyróżniała, bo takich historii powstały już setki. Johanna Sinisalo zajęła dzięki niemu drugie miejsce w głosowaniu do nagrody Atorox w 2003 roku. Najwyraźniej konkurencja była słaba.

Just Do It! Heather Lindsley to druga perełka tego zbioru. Opowiadanie jest króciutkie, ale znakomicie ukazuje świat, w którym ludzie opanowali metody chemicznego wpływania na psychikę. Ulicami krążą strzelcy z pistoletami na strzałki. Każdy trafiony odczuwa potężną potrzebę nabycia jakiegoś produktu. Istnieje oczywiście ruch próbujący walczyć z takimi praktykami i to jego przedstawicielce, Alex, będziemy towarzyszyć. Historia znakomita pod każdym względem. Trochę przerażająca, jednak niezwykle wciągająca i sugestywna wizja przyszłości.

Teraz czas na apokalipsę. Proszę państwa, Oto epoka lodowcowa. A właściwie, kryształowa. Nikt nie wie, jak to się stało, ale pewnego dnia wszystko co było związane z elektrycznością, uległo krystalizacji, a ludzie muszą jakoś nauczyć się żyć w nowym świecie. Krótkie, proste, stereotypowe. Claude Lalumiere się nie popisał.

Matematyczna teologia stosowana po krzywej parabolicznej zbliża się do ekstremum. Najkrótszy tekst zbioru, którego żaden humanista nie zrozumie. Gregory Benford to pisarz hard sf i to widać. Nie wiem, co tu robi to opowiadanie. Jest ciężkie w czytaniu, nie ma żadnego przesłania, nawet żadnej fabuły. Pokazuje tylko, jak łatwo przemieszać naukę i religię.

Szesnaście tekstów – cztery słabe, pięć przeciętnych, pięć dobrych i dwa znakomite. Przekrój przez fantastykę tak szeroki, że na pewno każdy znajdzie tu coś dla siebie. Porządne wydanie: twarde okładki o eleganckim wyglądzie, znikoma ilość błędów, nie męczący wzroku papier. Kroki w nieznane 2007 to dziewiąty tom serii przybliżającej niezbadane obszary fantastyki, zapoczątkowanej w 1970 roku przez wydawnictwo Iskry i trzeci wydany przez Solaris. Znana marka, której ta pozycja na pewno nie zepsuje dobrego imienia. Warto przeczytać. Przynajmniej tę lepszą połowę.

Tytuł: Kroki w nieznane 2007
Autor: Antologia
Wydawca: Solaris
Rok: 2007
Stron: 524
Ocena: 4+
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.