[Storytelling] Dolina Ciszy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

[Storytelling] Dolina Ciszy

Post autor: Bobas »

A więc tak. Zaczynamy sesję.
Tak piszemy sprawy niezwiazane z sesja ( [ b ] )
Tak piszemy dialogi ( [ i ] )
Tak piszemy akcje
^Tak piszemy myśli^

Wypowiedzi mogą być albo w 1szej albo w 3ciej osobie.


Sześć osób niemal natychmiast poszło za nim, w wielkiej sali pozostały dwie osoby. Chudy, jasnowłosy elf z przewieszonym przez ciało łukiem. Oraz ciężko zbrojny pół-ork, którego odór nie należał do najprzyjemniejszych zapachów w waszym życiu.
Rudobrody wszedł w wielkie drzwi, chwilę później znaleźliście się w długim korytarzu, a drzwi za wami zamknęły się z hukiem. Kilka uderzeń serca po tym, zza drzwi wydobyły się przerażające jęki. Niektórzy z was z lekkim zdenerwowaniem obejrzało się za siebie.
- W tym świecie nie ma miejsca dla tchórzy - rzekł z jakby radością krasnolud, i oparł swój urgrosh o bark. Chwile później weszliście do kolejnego pomieszczenia - to było mniejwięcej takiego samego rozmiaru jak poprzednie, lecz było o wiele razy lepiej ozdobione i urządzone. W boku sali stał piękny, marmurowy kominek, w którym wesoło biegały płomyczki, które pomagały rozjaśnić pokój. Na środku pokoju stał wielki tron, nad nim było przywieszonych kilka czaszek, z racji tego, że były one nie duże i miały po dwa wystające kły, zorientowaliście się, że to czaszki goblinoidów.
Na tronie siedział, bogato odziany człowiek. Miał krótkie ciemne włosy zaczesane lekko na prawo, włosy zasłaniały większosć górnej cześci twarzy. W ręku trzymał długą sękatą laskę, na której końcu płonęła niewielka ognista kula, która zdawała się nigdy nie zgasnać.
- Grunar, dziękuję ci za przyprowadzenie ich tutaj, teraz udaj się do siebie - Rzekł mężczyzna. Jego głos brzmiał inaczej niż przeciętny głos człowieka, był gruby i donośny, odbijał się w głowie tworząc nieprzyjemny efekt.
- Ale... - rzekł krasnolud, jednak człowiek przerwał mu w połowie zdania. -Grunar... - rzekł jakby z wyższym tonem.
- Tak Mistrzu... - Odchrząknął i wyszełd przez drzwi, przez które weszliście. W sali zapanowała dziwna cisza, którą na nowo przerwał głos mężczyzny.
- Wybrałem was, bo okazaliście się najlepszymi osobami, którzy zgłosili się do mnie. Wasza główna misja polega na odnalezieniu Krim-Unga ,starego krasnoludzkiego artefaktu. Wygląda on mniejwięcej ,jak bryła węgla. Lecz krasnolud powinien ją bez niczego zidentyfikować - rzekł i rozglądnął się po was wszystkich - Czuje dwóch w tym pomieszczeniu, więc nie powinno być z tym problemu. Oczywiście za dostarczenie mi Krim-Ungi dostaniecie tyle złota, ile tylko uniesiecie.... - Człowiek zamyslił się na chwilę.
- Wiem, że niektórym bardzo na tym zależy, czyż nie? Ale to już nie ważne... - rzekł i uniósł laskę w górę. Nagle zimny i przeszywający wiatr pojawił się w pokoju. Włosy maga uniosły się w górę. Dopiero teraz zauważyliście, że człowiek jest kompletnie ślepy.
Zapach magii rozbiegł się po całym pokoju, wiatr nagle przestał wiać a jasne światlo rojaśniło całe pomieszczenie, rażąc was delikatnie w oczy. Niebieski portal powstał niedaleko ściany. W nim zauważyliście niewielki las i duża polane, na której znajowały się jakieś postacie. Lecz byliście zadaleko żeby ocenić kto to był.
- Moja magie nie potrafi dokładnie wykryć, gdzie znajduje się Krim-Unga, ale jedno jest pewne, portal został otworzony niedaleko miejsca ,w którym się aktualnie znajdziecie. Więc od teraz życzę wam powodzenia. Idzcie już - rzekł i wskazał wam laską kierunek.
Każdy z was powoli przeszedł przez portal, przez kilka sekund czuliście przyjemne mrowienie na całym ciele. Po chwili znajdowaliście się na wielkiej polanie, w jej dole stało trzech goblinów, odzianych w jakieś pospolite szmaty. W rękach miały krótkie włócznie. Bardzo prawdopodobne, że był to jakiś patrol zwiadowczy, a gdzieś wokoło może ich być więcej, dużo więcej. Każdy z was obejrzał się w około. Nad lasem była widoczna zrujnowana wieża, o wysokości kilkunastu metrów. Wyglądała na taką, na którą wystarczyło dmuchnąć, a cała by się zawaliła. Na południu była długa scieżka a przednim jakiś drogowzkaz, prawdopodobnie tam była jakaś wieś, lub miasto.
Na polanie stało sześc osób. Pierwsza z boku była piękna kobieta.Była wysoka jak na przedstawicielkę swojej płci. Piękne duże oczy mieniły się w blasku słońca. Była odziana w skórzaną zbroję utwardzaną żelazymi elementami, przez siebie miała zawieszony krótki łuk a kołczan strzał wisiał na ramieniu. W słońcu również mieniły się dwa sztylety. Drugą osoba, był wysoki i średnio zbudowany ciemnowłosy mężczyzna. Na twarzy mieniła się blizna w kształcie litery "X". Odziany był w długą kolczugę kryjącą prawie całe ciało. Na plecach zawieszony miał półtoraręczny miecz. Koło wysokiego mężczyzny znajdowała się kolejna kobieta - tym razem Elfka. Była nieco niższa od pierwszej kobiety i była o wiele chudsza od niej. Była szatynką, miała długie włosy zaplecione w warkocz. Odziana jest w szare złodziejskie szaty. A jej talia jest przepasana skórzanym pasem, za którym znajduje się sztylet oraz wytrychy. W uchu posiada piękny elficki kolczyk w kształcie półksiężyca. Niedaleko od niech stały dwa krasnoludy. Pierwszy był niemalże o pół głowy wyższy od drugiego. Miał dziwne niebiesko-rude włosy. Odziany jest tylko w niedługie nogawice, które odsłaniają niemalże jego całe muskularne ciało. Ma wiele tatuaży i kolczyków, za pasem lśnią dwa topory,a na plecach znajduje się plecak. Drugi z krasnoludów jest niższy od piewszego. Ma długie czarne włosy i zielone oczy, jest odziany w kolczugę, a na jego plecach wisi dwuręczny młot bojowy. Niedaleko was stoi jeszcze jedna postać. Jest to Githzerai, jedna z żadszych klas w tym świecie. Na rękach lśnią mu kastety. Napisalem tyle o wygladzie ile sami napisaliście, Githzerai jest przyjęty :P więc czekam tylko na kartę.
Zbliżał się wieczór, słońce znajdowało się nad lasem. Gobliny na wasze nieszczęscie was zauważyły. Jeden z nich pisknął coś a z lasu wyszło około trzech tuzinów goblinów, ubranych i uzbrojonych tak samo jak tamta trójka.Tylko jeden z nich wyglądał na lepiej odzianego i uzbrojonego - prawdopodobnie był to przywódca. Szybko zebrały się w kupę i ruszyły w wasza stronę. Czujecie, że nie macie z nimi szans. Czy to już śmierć po was przyszła?. Co robicie?

Gobiliny znajdują się około trzysta metrów od was. Dowódca zeilonoskórych biegnie w środku grupy. <~ Pomyliły mi się wcześniej tagi
Ostatnio zmieniony piątek, 18 sierpnia 2006, 22:45 przez Bobas, łącznie zmieniany 4 razy.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
M_M
Kok
Kok
Posty: 951
Rejestracja: piątek, 11 listopada 2005, 10:00
Numer GG: 0
Lokalizacja: Sosaria... Kraina rozpusty :]

Post autor: M_M »

Pisz w czasie przeszłym bo tak jest wygodniej i lepiej brzmi.
"Była szatynką, miała długie włosy zaplecione w warkocz. Odziana jest w szare złodziejskie szaty. A jej talia jest przepasana skórzanym pasem".
To tylko taka moja rada


Snorii:

Hmm... będzie mięso... Chwytam za młot i czekam
Jeśli chceta tego co ja mówie do towarzyszy a ja chce walki, to chwyćcie za broń, a strzelający niech wypuszczą strzały i bełty! mówie po czym czekam na reakcję innych.

W jakiej odległości od nas są gobliny?
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe:

Elfka wyciągnęła sztylet zza pasa i zaczęła nawoływać:
-Uciekajmy! W las! W otwartej walce nie mamy szans z tym plugastwem, jest ich za dużo!
Widząc Snorii'ego zaczęła krzyczeć głośniej:
-Na nic tu głupia odwaga! Wiejmy, a w lesie ich wytłuczemy!
Czeka na reakcje towarzyszy.

Czy ten wódz/oficer goblinów idzie w pierwszym szeregu, czy raczej jest gdzieś z tyłu?



[/b]
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Vijas
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
Numer GG: 763272
Lokalizacja: Breslau
Kontakt:

Post autor: Vijas »

Vrrak

Na widok goblinów na twarzy krasnoluda pojawił się lekki uśmieszek. Wyciągnął powoli dwa potężny topory. Stanął gotowy na atak goblinów.
No chodźcie tu plugawi zielonoskórzy! krzyknął do nich Mimo, że macie przewagę liczebną i tak nie macie szans! Jesteście zbyt głupi i słabi!
Czekał tak bez ruchu z uśmiechem na twarzy, aż gobliny zaatakują. Wiedział, że może im się nieźle oberwać, ale myśl o tym że te zielonoskóre pokraki porwały jego ukochaną dodawała mu sił.
M_M
Kok
Kok
Posty: 951
Rejestracja: piątek, 11 listopada 2005, 10:00
Numer GG: 0
Lokalizacja: Sosaria... Kraina rozpusty :]

Post autor: M_M »

Snorii:

Żaden elfiak mi nie będzie rozkazywał! Żadna ilość goblinów nie sprawi że bede uciekał do lasu i tam jak ostatni tchórz zaatakuje z zaskoczenia! Ci którzy chcą chować się w cieniu drzew przed kilkoma goblinami w ogóle nie powinni przechodzić przez tamte drzwi, ale komu sława i honor bohatra miłe, ci niech za mną i moim młotem staną do boju!

Po tych słowach staje obok drugiego krasnoluda z młotem za plecami czekając aż zmiarzdżę łby zielonoskórym.
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe:

Rozwścieczona krzyknęła:
- Ahh wy durne krasnale! Idźcie wy w cholere!
Lecz stanęła w szeregu obok Snorii'ego, gotowa by oddać życie w walce.
Nagle ją olśniło. Zaczęła intensywniej wypatrywać przywódcy goblinoidów.
Może w wirze walki da radę go porwać, a póżniej użyć jako zakładnika.


Jak zachowuje się wódz zielonych?[/i]
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Dak

^Zertimon powiedział: waleczni uderzają na wroga frontalnie, mądrzy - z zasadzki^ pomyślałem i znikając w krzakach za nami zacząłem się skradać między liśmi tak, by zajść grupę goblinów od tyłu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
dante_tha_don
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
Lokalizacja: 8540463

Post autor: dante_tha_don »

Dante
Rozejrzał się po sojusznikach w misji. Ich niezgoda mogła doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji.
-Albo wszyscy walczymy ramię w ramię albo udajemy ucieczke i załatwiamy wroga taktycznie. Decyzje trzeba podjąć szybko
^To nie ma sensu.Oni i tak nie podejmą wspólnej decyzji^

Krzyczę z całej siły
-Po co walczyć gobliny, gdy mozna pohandlować!!!!!!
Jeśli to nie zatrzyma ich nawet na chwilę wyjmóje swój miecz i odmawiam krótką modlitwę szykujac się do cięzkiej walki.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Gobliny wciąż biegły w grupie, nie robiły sobie nic z waszych okrzyków i gróźb. Pędziły wciąż jednym i tym samym tępem. Dzwięk biegu rozprzestrzeniał się po polanie. Szybko znalazły się około stu metrów obok was. Wtedy ich wódz coś zapiszczał, prawdopodobnie po goblińsku. Zielonoskórzy zmienili szyk bojowy, biegli teraz w niewielkim półkolu. Tak ,że jego zewnętrzne skrzydła mogły was bez niczego obiąć. Wódz wysunął się na prowadzenie. Zielonkawa włóćznia zalśniła w świetle zachodzącego słońca. Gobliny zaczeły wykrzykiwać jakieś słowa w nieznanym wam języku. Zbliżyły się jeszcze bliżej, nagle w powietrzu zaświstało coś, a kilkanaście zielonoskórych padło trupem, niektóre z nich miały powbijane bełty i strzały, a reszta miała porozywane ciała - prawdopodobnie od broni palnej. Zielona posoka pokryła piękną trawe.. Roglądeliście się dookoła, niedaleko was na małym wzniesieniu stał oddział może kilkunastu osób. Z oddali było widać, że to mieszany oddział krasnoludów i ludzi. Krasnoludzccy strzelcy trzymali w rękach strzelby, a reszta ludzi obsługiwala się kuszą.
Gobliny na chwilę zwątpiły i zwoniły kroku nie wiedząć co się dzieje. Ich wódz znów coś wrzasnął w ich piskliwym języku i pokazał włócznią na was. Zielonoskórzy się ruszyli, ale nie daleko. Druga salwa dopadła większość z nich. Przy życiu pozostało tylko trzech goblinów i dowódca, który nieco pobladł na twarzy. Znów coś ryknął, a gobliny zaczeły się wycofywać szybciej niż biegły w waszą stronę. Znów coś świstło. Pocisk trafił w głowę dowódcy rozsadząjąć ją, martwe ciało czempiona poległo na zielonej trawie. Resztę jego pobratymców wykończyły świszczące bełty. Zauważyliście jak oddział zaczął się poruszać w waszą stronę.
Po chwili stało przy was czterech krasnoludów i ośmiu ludzi. Każdy z nich miał na na swej zbroi specyficzny symbol przekreślonej połowy twarzy gobina i orka - bez wątpienia był to oddział Niszczycieli, osób którzy zajmują się ekstreminacją zielonoskórych.
-Witajcie towarzysze! - rzekł wysoki człowiek, prawdopodobnie dowódca grupy. Był on wysokim mężczyzną z krótkimi, czarnymi włosami. Na sobie miał przyodzianą lekką kolczugę, a w ręku trzymał ciężka dwuręczną kuszę. Zza barku były widoczne lotki bełtów. -Jestem Ismael Rengan, dowódca tejże grupy, która tu widzicie. Tropiliśmy tego sku****** od ponad tygodnia - Dodał i pokazał palcem na zwłoki martwego zielonoskórego dowódcy. -Wraz z tą przeklętą bandą spalił żywcem wiele osób w wioskach, lecz teraz już jest zimny, i drugi raz tego nie zrobi. - Zaśmiał się.
-To Glebur go zabić - rzekł niski jasnobrody krasnolud odziany w lekką kolczugę, gładząc swoją strzelbę dłonią - Pocisk Glebura mu rozwalić łeb, aye aye! - rzekł uśmiechając się.
-To Brom go zabił - burknął nieco wyższy krasnolud, o długiej rudej brodzie, posiadający taką samą strzelbę.
-Uspokójcie się obydwoje - ryknął Ismael. Widocznie budził duży respekt w całej drużynie, bo krasnoludy umilkły niemal odrazu. -A więc... skąd się tutaj wzieliście? - Dodał nieco spokojniej dowódca.

Dem się coś nie odzywa. Dak nie wiem jakim cudem schowałeś się w krzakach na środku polany.....
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 19:43 przez Bobas, łącznie zmieniany 2 razy.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
dante_tha_don
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
Lokalizacja: 8540463

Post autor: dante_tha_don »

-Witaj jestem Dante. Dzieki za wytępienie potencjalnego zagrożenia. A znależliśmy się tu przez przypadek.
Teraz na spokojnie próbuje rozejrzeć się po okolicy.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

- Przez przypadek? Nigdy nie zdażył się taki przypadek, że ktoś znajduje się w miejscu w, którym jest jedno z najwiekszych skupisk goblinów w okolicy od wielu stuleci - Darł się kapitan gładząc dłonią swą kuszę.
- A teraz lepiej mówicie dlaczego tu jesteście, jeśli nie dużo z was nie zostanie - rzekł.

Okolica dookoła wydawała się spokojna, trawa była pokryta szlamowatą posoką, a gdzieniegdzie leżały oderwane kończyny, lub głowy goblinów. Wokół było pełno porozżucanego oręża.

Przez chwilę było cicho, aż za cicho. Każdy z was siedział cicho, obmyślając wymówkę na temat jak się tu znaleźliście. W niektórych dzielnicach Duskwind magia jest uważana jako pogaństwo i praktyki czarnoksięskie. Nagle coś zapiskało, wszyscy jak jedna zgrana ekipa odwróciliście się za siebie. Nie wiecie skąd wzieło się tu tyle goblinów. Stało tam około czterech tuzinów lekkozbrojnych zielonoskórych. Każdy był podobnie odziany jak poprzednia grupa. Mniejwięcej w środku stał nieco wiekszy i szerszy goblin. Miał czarną skórę w żółte, runiczne tatułaże. Odziany był w dziwną, ciemną zbroję w obu rękach trzymał dwa krótkie miecze.

-Znów to samo - rzekł Glebur przeładowując strzelbę - Strzeleby w ruch! - w jego głosie było słyszać ogromną zawiętość i maniakalnośc, trzech innych strzelców szybko przeładowało stzelby i wycelowali w zielonoskórych. Przyjemy dźwięk wystrzału rozbrzmiał się po polanie. Kilka chwil później dopełnił go jęk goblinów. Jeden pocisk tak nietrafnie rozwalił pierś goblina, że zielona posoka rozlała się bo reszcie jego pobratymców. Dziwna cisza zawładneła polaną. Przez pewien okres czasu był słyszalny nawet odgłos ptaka beztrosko przelatującego nad wami.

-Nhaaa nichrrr - ryknał czarnoskóry goblin i wkazał mieczem cel. Gobiliny ruszyły jak tabun koni, który za cel miały zniszczyć każdego wroga na swej drodze.

-Krasnoludy - westchnał Ismael i przeładował kuszę, bełt z delikatnym świstem przebił czaszkę goblina. Zielonoskóry padł jak podcięty. - Atakować! - ryknał. Kilka uderzeń serca później wystrzeliły kusze, a chwilę później kolejne pociski krasnoludów. Kolejni zielonoskórzy padli trupem. Oddział strzelców szybko rozbiegł się na boki zostawiając was w środku.
-Macie walczyć! - ryknał jakiś gruby głos, prawdopodobnie należacy do jakiegoś krasnoluda.

Gobliny znajdują się niedaleko was, są około stu metrów przed wami. Czujecie, że teraz z pomocą strzelców dacie sobie z nimi radę.

Co robicie?
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Dak

Polana zwykle jest w lesie, a myślałem że jest trochę mniejsza, więc myślałem o krzakach otaczających polanę.

Przyjmuję pozycję mniej więcej w środku naszego szyku, stając tak by mieć miejsce na uniki i wygodne wyprowadzanie ciosów. Czekam na gobliny, aż nadbiegną, a potem staram się je atakować tak, by nie odnieść obrażeń - przede wszystkim unikam ich ciosów, dopiero potem przejmuję się wyprowadzaniem własnych. Z tego też powodu staram się trzymać miejsce w szyku, jeśli szyk się łamię, nawołuję towarzyszy do walki w bardziej zwartej grupie, tak żeby nie mogły okrążać nas pojedyńczych i po kolei eleminować.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
M_M
Kok
Kok
Posty: 951
Rejestracja: piątek, 11 listopada 2005, 10:00
Numer GG: 0
Lokalizacja: Sosaria... Kraina rozpusty :]

Post autor: M_M »

Snorii

Staję obok reszty żeby im nie przeszkadzać i czekam...
dante_tha_don
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
Lokalizacja: 8540463

Post autor: dante_tha_don »

Czekam aż gobliny będą około 20-30 metrów odemnie i wtedy ruszam do ataku robiąc wszystko aby mnie nie otoczyły.
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe


Staję obok towarzyszy. Czekam na gobliny. Kiedy dobiegną rzucam
się w wir walki, kłując sztyletem tak żeby nie trzebabyło poprawiać.
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Vijas
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
Numer GG: 763272
Lokalizacja: Breslau
Kontakt:

Post autor: Vijas »

Vrrak

Krasnolud od razu stanął na równe nogi. Patrzył się na gobliny z niedowierzaniem. Po chwili zaczął się śmiać w niebogłosy, po czym rzekł:
-Wreszcię będę mógł porachować kości tym zielonoskórym gnidom- po tych słowach stanął gotowy odparować każdy atak i rozwalić czaszkę każdemu goblinowi.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Normalny goblin wygląda mniejwięcej tak: http://www.battlefield-berlin.de/shop/M ... dr-441.jpg Tylko jest bez tarczy.
Goblin przywódca: http://www.battlefield-berlin.de/shop/M ... dr-442.jpg <- ten pierwszy z lewej.Tylko ten jest nie pomalowany :P
TERAZ JEST DOBRZE :P


Kolejny świst pocisków rozbrzmiał się po polanie, około dziesięciu goblinów padło trupem, jeden nie chybnie przewrócił się do tyłu a jego włócznia przeszła przez klatkę goblina jak przez masło. Dowódca coś warknał i wysunął sie na prowadzenie grupy gdy był przy was. Leciał nawprost Snorriego.

Snorri

Przygotowujesz się do ciosu, czujesz krople potu spływające po plecach. Dowódca wystrzerzył zęby i ułożył swe ostrza w bok, tak jakby jednym ciosem chciał Ci odrąbać głowę. Był już kilka metrów od Ciebie, czułeś podwyższone ciśnienie krwi i adrenalinę.

-Jest móóóój! - Ryknął Glebur, uderzenie serca później, pocisk wyleciał z jego strzelby i trafił idealnie w głowę zielonoskórego. Jego łeb eksplodował niczym pomidor rozdeptany przez but, kawałeczki mózgu poleciały na was wszystkich, a zielona krew spadła niczym wiosenny deszcz. Z zniewagą spojrzałeś na krasnoluda, jednak ten już przeladowywał swą broń.
-Krasnolud uważaj! - ryknął ktoś, bez wątpienia zauważyłeś że to do Ciebie, szybko odwróciłeś się w stronę z której nadbiegły gobiliny. Dwa metry przed tobą biegł mały zielony goblin, z wycelowaną włócznią prosto w twój brzuch. Nie zastanawiałeś się długo. Silny i twarde zakończenie młota rozbiło jego czaszke, a sam zielonoskóry padł trupem na ziemię. Czułeś smród zielonej krwi goblina. Szybko ruszyłeś na przód i atakowałeś w resztę. Wiekszośc goblinów padła po pierwszym, silnym ciosie. Tylko jeden nie umarł, widocznie cios był za słaby lub goblin miał żelazną głowę. Zielonoskóry co prawda padł na ziemię, ale szybko się podniósł i pchnął Cie włócznią w bok. Poczułeś wylewającą się krew z Twojej wątroby, a bół rozprzestrzenil się po całym ciele, ostatkiem sił dźwigłeś młot i chciałeś zadać mu ostatni - mając nadzieję śmiertelny cios. Jednak bełt jakiegoś człowieka był szybszy, przebił na wylot gardło goblina. Zielonskóry padł na ziemię trzymając się za gardło, po kilku chwilach utopił się we własnej krwi.

Dante

Twój wzrost i długie ostrze, pozwoliło Ci na trzymanie goblinów na dość duża odległość od siebie, tak że ich króciutkie włócznie nie mogły dosięgnąć Twojego ciała. Półtoraręczny miecz przecinał ich łby niczym nóż masło. Pierwszy zielonoskóry padł po pierwszym ciosie wymierzonym prost w jego łeb. Ostrze odcięło mu większośc twarzy, a surowy mózg wypłynął z czaszki. Uśmiechnęłeś się i obrócłeś się z ostrzem, dwie głowy spadły z ramion goblinom. Później twój miecz wbił się w ciało goblina przeszywając na wylot jego pierś, nie miałeś czasu go ściągnąć, więc uderzyłeś swym mieczem w kolejnego. Ostatni żywy goblin padł trupem z rozciętą głową, jednak ten wcześniejszy jeszcze nie spadł z miecza.

Dak

Pierwszy z goblinów próbował Cie trafić, niechybnie ostrze przeleciało daleko Twego ciało. Szybki i nieprzerwany cios osiadł na głowie goblina a ochydny trzask kości wydał się prosto z niej. Goblin padł jak podcięty na ziemię, prawdopodobnie martwy. Kolejny zielonoskóry leciał na Ciebie z dziwnie nisko uniesioną włóczną stał niedaleko Ciebie, postanowiłeś to wykorzystać i wyskoczyłeś w jego stronę uderzając kolanem w nos. Trzasneły kości a goblin padł na ziemię. Kolejny zielony padł od kolejnego ciosu ręką, kastet uderzył idealnie w skroń i powalił go. Rozglądnąłeś się, wprost na Ciebie biegło pięciu goblinów, poczułeś pot na głowie (Ta rasa się poci?:P). Uderzenie serca później usłyszałeś świst strzał. Pociski wbiły się w zielonoskórych jak w masło i powaliło ich na ziemię niemalże od razu. Tylko jeden z nich ciągle jęczał, widocznie był bardziej wytrzymalszy niż reszta.

Alinoe
Zauważasz jak biegnie na Ciebie dwóch goblinów, obydwoje uśmiechają się złowieszczo do Ciebie, ich krzywych i brudnych zębów kapie piana, a ostrze jednego z nich jest dziwnie ufarbowane na zielono - prawdopodobnie to trucizna. Pierwszy z nich na ślepo pchnął włócznia, cieńkie i nawet ostre, jak na gobliński fechtunek ostrze przecieło delikatnie Twoje udo, starałaś się tym nie przejmować w końcu groźniejszy był ten z zielonkawą włócznią. Wskoczyłaś między nich, drugi goblin chciał pchnąć Cię w nogę, jednak coś mu nie wyszło a ostrze wbiło się glęboko w brzuch pierwszego. Mały humanoid zaczł zapadać się do środka, zupełnie tak, jakby coś wyssało od środka jego krew i mięśnie. Nie tracąc czasu szybko pchnęłaś zielonoskórego. Goblin padł na ziemię z podciętym gardłem, jeszcze przez krótką chwilę się ruszał. Spojrzałaś (eś? wkońcu grasz kobietą) w prawo stał tam odwrócony do Ciebie plecami goblin, który coś majstrował przy głowie, postanowiłaś ukrucić mu cierpień. Sztylet wbił się w jego plecy, szybko przeciągnęłaś nim w góre, przecinając małe i drobne kostki goblina. Zielonoskóry padł na ziemię.

Sandra
Jesteś troche zdezorientowana cała sytuacją, wyciągasz łuk i strzelasz. Strzała idealnie wymierzona niestaty chybia celu. Grot ledro drasnął goblina w bok. Zielona posoka trysnęła na trawę. Goblin wrzasnął ze złości i zaczał szybciej biec. Wyciągasz kolejną strzałe i spuszczasz wzrok na dół, prostujesz się i strzelasz. Niestety goblin był szybszy, wypuścił oszczep z ręki. ostry zakończony wielkim grotem kij ruszył w Twoją stronę, instynkt kazał Ci uniknąć oręża, który prawdopodobnie zabił by Cie, szybko zginasz się w pół. Lecz jednak Twoje ciało jest za wolne, ostra broń wbija Ci się w bark przebijająć go. Z jękiem osuwasz się na ziemię. Nie czujesz w ogóle ramienia. Ostry bół przeszywa Twoje ciało. Przewracasz się na bok, wprost pod stopy goblinoida. Spoglądasz w górę. Zielonoskóry ryknął i przebił Twą krtań oszczepem. Przez chwilę czujesz napływającą krew do płuc, kilka uderzeń serca później nogi odmawiają Ci posłuszeństwa. Goblin jeszcze raz unosi włóćznie w góre i uderza, czujesz ostry w okolicy lewego braku, chwile później poczułaś ogromy bół serca. Z Twoich ust wypływa stróżka krwi a ciało odmawia posłuszeństwa. Umierasz.

Dem nie ma internetu, wiec trzebało to jakoś załatwic. Jest jedno miejsce wolne:P

Vrrak
Gobliny najwidoczniej usłyszały Twoje wołania, piana buchnęła im z pyska, a zeby zalśniły. Szybko ruszyłeś na nich. Pierwszy padł goblin z dziwną twarzą, nie miał niemalże połowy twarzy, jednak po twoim ciosie z jego twarzy nic nie zostało. Szybko zaatakowałeś drugą ręką. Ostrze błysnęło w powietrzu, a głowa zielonoskórego spadła mu z ramion. Zielona posoka pokryła oreż. Naprzeciw Ciebie zebrała się grupa pięciu goblinów wszyscy staneli w jedym szeregu i wyciągli swe włócznie na wpost Ciebie. Czułeś, że nie masz raczej z nimi szans. Jak na ratunek wystrzeliły krasnoludzkie strzelby, pozostawiając tylko jednego przy życiu. Goblin dziwnie rozglądnął się wokół siebie. Dopiero teraz do niego doszło, że w pobliżu nie ma żadnego jego pobratymca. Zielonoskóry wyrzucił oręż i zaczał uciekać, chwilę później dopadły go strzały i przeszyły jego małe, chude ciało jak igła przez materiał.

Podsumowanie

Wszystkie gobliny zgineły.

Z waszej "drużyny" zginęła Sandra oraz dwóch kuszników. Snorri został średnio ranny, a Alinoe lekko ranna. Jeden krasnoludzki strzelec jest ciężko ranny.

Otrzymujecie po 500 PD każdy.

Wszyscy
Polana nigdy nie wyglądała na spokojniejszą, dookoła leżą martwe ciała, lub strzępy ciał goblinów, większość polany jest umazana zieloną posoką. Słońce schowało się zza las. A niebo rozchmurzyło się. Z zachodu zaczął wiać przyjemy ciepły wiatr o świeżym zapachu lasu.
-Wszyscy cali?-Rzekł Ismael i rozglądnął się dookoła.- NIech ktoś weźnie tych dwóch- rzucił w stronę swojej załogi. -Musimy się szybko udać do miasta. Nie możemy być tu jak noc nas zastanie, dalej żwawo!. Jeden z krasnoludów wziął martwego kusznika na plecy, drugim zaopiekował się jakiś człowiek. Sandre dzwignał jakiś rudawy i odrażająco szpetny człowiek, gdy ją brał na plecy, dziwnie się uśmiechnął. Wszystkich was przeszedł dreszcz po plecach.. Dowódca ruszył w kierunku ścieżki, za nim poszła cała reszta strzelców.
-Idziecie z nami, czy zostajecie tu?- rzucił z dziwnym spojrzeniem jasnowłosy strzelec -Miasto jest niedaleko.

Co robicie?


Wybaczcie za zwłokę, ale troche pisałem tego posta :P
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Zablokowany