[Świat Pasem] Pradawni Władcy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

part 1

Post autor: Mr.Zeth »

Merenwen i Alexander II:

Xazaax nawet nie zauważył linki - dobył dwóch zakrzywionych ostrzy i skoczył w kierunku kobiety. Gdyby nie uniknęła zapewne przygwoździł by ją do ziemi. Scarcer stanął wyprostowany kilka metrów od Merenwen i wykrzyknął coś chrobotliwym głosem. Sarkofagi zaczęły się poruszać. -Moje sssługi budzą ssssię... to moja armia...- wysyczał i uniósł miecze. -Nie obawiaj się - nie dołączyssssz do niej jako zwykła mumia... mam dla Ciebie sssszczególną funkcccję...- mówił już "po swojemu", przedtem zdawał się kryć jaszczurzą naturę... Kobieta nie wiedziała, czemu. Jeden rzut oka w stronę Carmen sprawił, że Władczyni uśmiechnęła się. Wampirzyca przeskakiwała po ostrzu i pancerzu Alexandra, śmiejąc się. Nie starała się zakończyć walki szybko - oplatała go w coraz to nowych miejscach tą dziwną linką... Szybki unik - trochę za słabo. Ból w nodze. Zardzewiałe ostrze rozerwało ubranie i skórę. Parszywa rana, ale szybka kontra po ciosie sprawiła, że Xazaax stracił rękę. Odepchnięcie cisnęło go na ołtarz. Mumie na próżno próbowały wyjść z okręconych czarną linką sarkofagów. Alexander był już niemal nieruchomy. Carmen chichotała i biegała po nim niczym pająk, owijający większą zdobycz w kokon. Kolejne telekinetyczne pchniecie cisnęło Xazaaxem dalej i wtedy... nastąpił łomot. Głośny. Towarzyszył mu krzyk Alexandra i Xazaaxa. Sarkofagi rozpadły się cięte na części. Linka przeszła przez kamień i stal. Poszatkowała mumie i Alexandra. Xazaax podniósł się i jęknął raz jeszcze, po czym z rozpaczą w oczach rzucił się na Merenwen. Ta podrzuciła miecz i użyła pchnięcia na nim. Ostrze przeszło na wylot przez głowę Xazaaxa, zaś Merenwen nauczyła się nowej zdolności - Pocisk (rozpędza niewielki obiekt znajdujący się na dłoni Władczyni do prędkości bełtu kuszy).
Zapanowała cisza. Camen podeszła bliżej i zauważyła ranę. Przytrzymała dwa palce przy jej początku i końcu, po czym powiedziała coś, a krew weszła z powrotem do pękniętych naczyń krwionośnych, rdza posypała się na posadzkę, a po ranie pozostała tylko lekka blizna. Carmen podniosła się z uśmiechem i powiedziała tylko słodkie ”No”. Nagle jednak jej wyraz twarzy zmienił się i wampirzyca zaklęła i przyklękła... następnie zwymiotowała. Z mumii unosił się złotawy pył, z którego formowały się powoli świetliste postaci. Carmen szybko wybiegła z sali, machając ręką na Merenwen, by zajęła się postaciami, ale chyba nie chodziło jej o walkę. Istoty te uformowały się w kształtu ludzkie - skrzydlate kształty. Nie było wątpliwości, ze to anioły. Było ich dwudziestu.
-Nie pytaj, Władczyni, czemu tu jesteśmy.- powiedział jeden. -Zły rytuał... bardzo zły...-
-Uwolniłaś nas i jesteśmy Ci winni posłuszeństwo.- powiedział inny.
-Za chwilę nasza przemiana dobiegnie końca...- powiedziała anielica. Po chwili faktycznie przed kobietą stało dwadzieścia skrzydlatych, nagich ludzi. Dziesięciu mężczyzn i dziesięć kobiet. Carmen powróciła z paskudnym wyrazem twarzy, prowadząc kogoś... dwie osoby. -Patrz co się pętało przed „świątynią”...- mówiła prowadząc jednego mężczyznę na lince owiązanej wokół jego szyi. Drugim mężczyzną idącym za nią był... uśmiechnięty Mentalita! Pokazał tylko Merenwen by była cicho, po czym zasłonił twarz Carmen ręką. Ona nie zareagowała - bóg widać ukrył się przed jej wzrokiem. -Twój nowy pomocnik przyszedł do Ciebie!- powiedział i zniknął lekko chichocząc.
-Twierdzi, że jest tu z woli Mentality...- mruknęła wampirzyca. -Wiesz coś o tym?- zapytała, patrząc podejrzliwie na Alexandra II.

Pavcioo i Nadir:

Wreszcie całą grupa dotarła do sporej sali, wyglądającej jak kopalnia. Rozległy się piski. –Smoczki...- burknął Sotor i zaśmiał się. Wszyscy „żołnierze” dobyli kusz. Caskullis Stworzyła z cienia kuszę, która wyglądała tak masywnie, że Pavciooo zdziwił się, ze jej wiotkie ramiona nie połamały się pod jej ciężarem. Z cienia powyżej posypał się grad małych smocząt, piszczących i ziejących ogniem – wyglądało to komicznie, jakby ktoś rzucił z góry kilkadziesiąt skrzydlatych pochodni. Obstrzał z kusz nieumarłych, kuszy Caskullis i kusz Pavciooo i Nadira położyły wszystkie zwierzęta, nim te dopadły celu. Zapadła cisza, aż z góry doleciał przeciągły ryk. Na środek szybu spadł olbrzymi smok. Skrzydła nie mogły się do końca rozłożyć w tak małym dla niego metrażu. –mamusia przyszła...- parsknął Sotor, a armia rozproszyła się, by uniknąć masowego usunięcia smoczym ogniem.

walka ma trwać trochę... Vei będzie osłaniać większość wodną barierą, ale polegnie kilku nieumarłych („polegnie” – jak to brzmi :D). Smok – jeśli ma paść – to od nadmiaru bełtów w szyi lub upadku wywołanego przez szczęśliwy ciosu w oczodół i powiązanych z upadkiem ciosów mieczy nieumarłych. Może opisać Pavciooo, może Nadir. Im dłużej i ciekawiej tym lepiej. Macie okazję dostać porządniejszą premie do KZ. Powodzenia!


Drizzt:
Cusammen –5 do KZ... gdyby mi dziś rano net działal jak należy to by było bye-bye, Lenin! Wyślę Ci na pw, jaki... Farta miałeś Kloner (co nie znaczy, że daruję Ci karę do KZ!) Twój upd8 wygląda tak:

Lisz posłał kilkanaście zjaw i spektrana by sprawdziły wroga. Tak przynajmniej powiedział, gdy stawił się ponownie przed drowem. -Mroczni Rycerze chcą porozmawiać z Kapłanem Gai.- powiedział. -oczekują negatywnej odpowiedzi lub Ciebie, Panie, w Salach Ciemności.

Pyron:
byłoby -1 do KZ, ale z tego samego powodu co w przypadku Klonera - nie bedzie. Jak miało wyglądać - wyś;lę Ci na PW... a wyglada tak rzut "trochę" gorzej poszedł:

-Nie wiem co zrobić...- powiedziała elfka i położyła palec na ustach Pyrona. -Ty wiesz...- dodała uśmiechając się. Pyron poczuł się trochę rozbity. Elfka podtrzymała go za ramię. -Coś nie tak?- zapytała. Rycerz faktycznie czuł się słaby. Coś powodowało, ze nie miał siły ani myśleć, ani działać. Elfka zawróciła go do jego pokoju i położyła do łóżka, przy którym czuwała do końca dnia, gdy Pyron obudził się.
Zachodzące słońce oświetlało dwie kobiece postaci. Pyron poznał elfkę, z którą odnalazł świątynię, ale nie mógł sobie przez dłuższy czas przypomnieć jej imienia. Gdy ona zobaczyła, że rycerz otwiera oczy jęknęła "Pyron!" i szybko przywarła do niego, obejmując za szyję. -Mieliśmy ten dzień spędzić razem... lekarze mówili, że to jakaś choroba i ze z tego wyjdziesz, ale potrzeba Ci odpoczynku... pozwól mi ze sobą zostać...- mówiła, próbując utrzymać w tajemnicy, jak bardzo zdenerwowała się tą chorobą. Kapłanka uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Pyron poczuł obecność sukkuba, jednak demon nie ujawniał się...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Arxel
Kok
Kok
Posty: 1007
Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
Numer GG: 8564458
Lokalizacja: Z TBM

Post autor: Arxel »

Alexander

- Witajcie drogie przyjaciółki. Nie poznajecie mnie? To ja Alexander! Ale zmieniłem się. Gdy wszedłem do tej komnaty wpadłem na środek dziwnego kręgu. Wyjąłem swój miecz i chciałem walczyć ze zmienionyum Xazaaxem ale moje ciało znieruchomiało. Po chwili ten podszedł do mnie i powiedział, że ktoś tak silny jak ja powinien się przydać jego armii. Wziął ze stołu jakąś maź wyglądającą jak mieszanina krwi i czegos ciemnego po czym zaczął na mnie malować dziwne znaki. Po chwili w miejscu tych znaków zaczeła sie pojawiać jakaś zbroja. Z każdym kawałkiem czułem, że tracę jakąś cześć siebie. Gdy pojawił się hełm urok trzymający mnie przestał działać. Natychmiast ruszyłem na Xazaaxa ale ten tylko machnąl ręką, a mnie odrzuciło do tyłu. Wtedy w głowie zobaczyłem obraz twarzy Mentality. Powiedział, że mimo iż byłem dobrym sługa nie ma już nademną władzy i musi przekazać mą moc tobie Mereweno. Zgodziłem się z nim po czym moje myśli utonęły w mroku. Potem jak przez mgłę pamiętam jak weszłyście. Pamiętam jak krzyczałem, żebyście uważały ale wy chyba usłyszałyscie to jako coś dziwnego. Po chwili ruszyła na mnie nasza towarzyszka wampirzyca. A potem załatwiłaś mnie i te mumie czymś dziwnym. I gdy już myślałem, że to koniec usłyszałem coś w mojej głowie. Powiedziało mi, że mimo zginąłem muszę powrócić i dokończyć zadania pomagając tobie. Potem obudziłem się przed świątynią i zobaczyłem Carmen. I tak trafiłem tutaj Powiedział do wampirzycy i Mereweny po czym szepnął władczyni do ucha - Albo mi się wydaje albo Carmen nie widzi Mentality
OŻESZ TY W PYTĘ WRÓCIŁEM NA FORUM :D!
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

jakbyś zauważył, to ja tego posta umieściłem 2 strony wcześniej, ale go niezauważyłeś...

Drizzt

-Dobrze, pójdę do nich-powiedział Elf, poczym udał się do rycerzy-Witajcie-powiedział wchodząc do pomieszczenia w którym się znajdowali-jaka jest ta ważna sprawa, którą chcecie ze mną przedyskutować Zapytał Drow spoglądając na rycerzy. W jego oczach pojawiły się dwa wielkie płomyki
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

to zes walnal wymagania odnosnie ubicia bestyji:P no ale zobaczymy co sie da zrobic...

Nadir
Gdy tylko padly wszystkie małe rzucił się w ich stronę by powyciagać bełty.l
Przydadzą się...mruknął w ramach wyjaśnienia. Zanim jednak dopadł pierwszego z nich uderzył go podmuch powietrza wywołany przez ryk "mamusi". Upadł niezbyt szczesliwie- plecami na spory ostry kamień, głową uderzając o skalną półkę. Oszołomiony podnosił się nizebyt sprawnie.
"Rooarrghhh!![/i]chyba jakos tak ten smok powinien sie odzywac nie?:P dobieglo do jego uszu. Natomiast od oczu Pavciaaa dobieglo coś znacznie waznieszego- w nozdrzach smoka zebral sie dym. Moglo to oznaczac tylko jedno- zaraz wszyscy stana sie swiadkiem poteznego smoczego plomienia. Smok spojrzal na ogluszonego Nadira i w jego strone poslal pierwsze jezyki ognia. Ale Pavcioo byl szybszy.Doskoczyl do Nadira złapał go w pół i rzucił się z nim za skalny załom. Plomien nie dosiegnal ich. Uderzyl w skale i rozprysnal sie na wszystkie strony. Vei sparowala rykoszety lecace w jej i Sotora stronę. Jednak czesc nieumarlych wojsk nie miala szczescia bycia w jej poblizu. Ogien szybko zajal resztki ich ubran a potem ich samych. Wojownicy nie czuli bólu- mieli tylko jedno zadanie- zabić wroga. Nieugiecie szli w stronę smoka mimo trawiacego ich ognia. Plomienie byly jednak zbyt gorące. Kolejni wojownicy zamieniali sie w proch. Sotor zawyl z wscieklosci. Rzucil sie w strone smoka. Vei przytomnie rzucila na niego wodna tarcze. Caskulis zaczela w biegu szyc ze swojej kuszy starajac dotrzec sie do Pavciaaa i Nadira. Pavciooo polozyl ogluszonego Nadira na ziemi wychylil sie zza skaly i cisnal w potwora bumerangiem. Zaraz za nim poslal rowniez obydwa miecze starajac sie oslaniac Sotora. Smok zaslonil sie skrzydlami i sparowal wieszkosc pociskow. Szkielety z zawzietoscia szyly z łuków, nie zwazajac na niebezpieczenstwo. Smok wykonal zadziwiajaco szybki obrot wokol wlasnej osi zmiatajac paru z nich ogonem i roztrzaskujac ich o pobliskie sciany. Sotor jak w bojowym szale doskakiwal i cial smoka swoimi poteznymi broniami. Zrogowaciala skora zdawala sie jednak nie podatna na ataki...
Twarda sztuka cholera! krzyczal podirytowany. Smok odwrocil glowe i zional ogniem w strone Vei. Pavcioo wykorzysal moment gdy smok nie mogl go widziec i wybiegl zza zalomu. Podniosl swoje oreze i przylaczyl sie do Caskuliss- smok mial teraz juz dwa "elektrony"krazace wokol niego i kąsające go to z jednej to z drugiej strony. Vei szybko zaslonila sie wodna tarcza, jednak podmuch zachwial nia i wyrwal z magicznej koncentracji. Wodna zaslona spadla z Sotora. Smok jakby z zamyslem wykonal ten atak bo gdy tylko magia przestala chronic nieumarlego poslal w niego ognisty podmuch. Zaskoczony brakiem tarczy Sotor nie zdazyl uchylic sie przed plomieniem... Plonaca kula ktora byla Sotorem potoczyla sie pare metrow w glab jaskini. Smok machnal ogonem probojac trafic Caskuliss a przednia lapa w tym samym czasie machnal o wlos chybiajac Pavciaaa. Sytuacja nie wygladala najlepiej. Nadir trzymajac sie za glowe ogladal cala sytuacje zza zalomu.
Cholera! Musze im pomoc.
Przezwyciezajac ból rzucil sie do swojego luku podniosl najblizsza strzale i poslal ja w nozdrze smoka. Smok zawyl.
Pod skora! Tam jest slaby! Musimy go jakos atakowac pod skore!rzucil Nadir i skoczyl do nastepnego trupa po strzale. Caskuliss bezwzglednie zaczela wykorzystywac rade Nadira szyjac to w otwarta paszcze to w nozdrza potwora. Szkielety Sotora nie byly az tak dobyrmi kusznikami ale chmara posylanych przez nich strzal ewidentnie draznil smoka. Pavciooo rzucil obydwoma mieczami w rozwierajaca sie w ryku zuchwe....Niezbyt szczesliwie- Sotorowi, ktory dopiero co ugasil siebie przyszedl do glowy podobny pomysl. Miecze Pavciaaa i ognisty topor ozywienca zderzyly sie w locie. Jeden miecz wbil sie w sufit, Vei jednak byla na posterunku- poslala wodny strumien w drugi miecz i topor nadajac im pierwotny tor. Smok jednak odwrocil glowe i zaslonil sie skrzydlem. Machnal glowa rewanzujac sie plomiennym strumieniem jednoczesnie znizajac sie prawie do ziemi unikajac kolejnej salwy nieumarlych strzelcow. Skoczyl do przodu klapiac paszcza i miazdzac kilkunastu wojownikow. Nadir czekal na taka okazje- poslal strzale w oczy smoka.Trafila prosto w zrenice. Smok zawyl wyrzucil glowe do gory... wprost na wystajacy powyzej wbity miecz Pavciaaa. Cos chrzestnelo, smok rzucil sie na bok zataczajac sie lekko w lewo. Potem runal na ziemie zgniatajac jeszcze paru ozywiencow i nabijajac sie na ich miecze... Nie podnosil sie...Sotor niepewnie podszedl do niego...
Ladnie sie urzadzil... powiedzial wskazujac na wbity w oko miecz Pavciaaa.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Zostań proszę, tak za Tobą tęskniłem... Usiądź proszę. Powiedział wskazując na łóżko. Gdy usiadła chwycił Ją za ręke. Przepraszam cię, jak tylko poczuję się lepiej calutki dzień spędze z Tobą i tylko z Tobą. Uśmiechnął się i przysunął jej rękę do swojego poika i lekko ścisnął. Co u Ciebie słychać? Nagle uniósł się kaszlem. Gdy atak minął, zaczął kontynuować. Mam do Ciebie wielką prośbę. Przyniosłabyś mi wody, tak strasznie mi zaschło w gardle, nie mogę mówić... Bardzo cię proszę... Gdy tylko zamknęła drzwi. Pyron podniósł głowę i powiedział głośnym szeptem. Jesteś tutaj? Jeśli masz coś pilnego to mów szybko, a jeśli nie to proszę cię o to być przybyła nocą. Narazie nie ujawniaj się tej elfce, bardzo cię proszę.
Fuck?
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Hmmm nieźle, tylko taka mała uwaga: napisałem Ci że moja postać 'rzuca dwiema szablami jak bumerangiem' a nie "rzuca bumerangiem i dwoma mieczami" :)

Pavciooo:
Podszedł do ubitej bestii wyciągając swoją szablę z oka bestii, po czym wytarł ją z krwi w szmatę którą miał za pazuchą. Schował swoje bronie poczym rzekł do Sotora: Hmmm, ty powinieneś się znać - da się przyrządzić jakieś jedzonko z tego dziada?- uśmiechnął się.
I tak nikt tego nie czyta...
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

ups male niedopatrzenie z mojej strony...:) pisalem w tym samym czasie program na zaliczenie laborek:P

Nadir
Podszedl do bestii i spojrzal w jej slepia.
Ja tego na pewno nie bede jadl. Przynajmniej dopoki sytuacja mnie nie zmusi. Takie paskudztwo nie moze byc smaczne... Blah.. powiedzial Nadir i wzdrygnał sie wyobrazajac sobie pieczen ze smoka.
Lepiej zastanowmy sie co teraz? Jak sie stad wydostaniemy skoro portal za nami sie zamknal? zapytal niespokojny.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Merenwen i Alexander:

zeruję premię do KZ


Drizzt:
Zmniejszam karę do KZ o 1. Zostaje -4


Wszyscy wstali i poprosili drowa o zajęcie miejsca przy stole. Gdy ten już usiadł Mroczni Rycerze również to zrobili. Odezwał się Xantus.
-Chcemy wiedzieć, jaką metodą planujesz zająć ten kontynent. Czy powinniśmy zbierać i przygotowywać armię, czy masz w zamyśle inne metody...- zakończył. Przez drzwi wpadł lisz. -Przepraszam, że przeszkadzam, ale w świątyni dzieje się coś dziwnego!- krzyknął. -Obawiam się, że wymaga to natychmiastowej uwagi Drizzta i Waszej, Rado!-


Nadir i Pavciooo:
+3 do KZ dal obu. Nadir - wystarczało powiedzieć, że smok zaryczał złowrogo :P

Sotor wgramolił się do pyska bestii i szarpnięciem wyrwał jej jęzor. -To jest smakołyk...- powiedział, po czym znów wlazł do środka. Ciałem trzęsło, aż wreszcie nieumarły wybił się przez brzuch smoka. Umorusany w krwi wygramolił się spomiędzy jelit. Pożarł resztkę jakiegoś mięśnia, po czym zarechotał. Był jakby większy, a jego oczy płonęły mocniej. -Serce, drodzy państwo - esencja mocy smoka... za chwilę skończę swą przemianę...- zasyczał i znów wlazł do ciała, by wydobyć resztę jadalnego mięsa. Caskullis dotknęła posadzki i stworzyła kamienny stół, na którym wylądowały zebra, mózg i wątroba. -to jest jadalne!- zapewnił Sotor. -I smakuje dobrze!- dodał, po czym poszedł w ciemny korytarz. -wracam za moment! Smacznego!- rzucił przez ramie i odszedł poza zasięg wzroku Pavciooo i Nadira. Caskullis podeszła do mięsa i urwała spory kawał mózgu, po czym ucięła elegancki fragment szponem wysuwającym się z rękawicy. -Panowie, to jest smakołyk w wielu miejscach.- powiedziała, gdy nabiwszy odkrojony kawałek na szpon włożyła sobie do ust, przeżuła i przełknęła. Wzruszyła ramionami i odkroiła kolejny kawałek. -Portalem bedziemy siemartwic, jak skończymy nasz interes tutaj!- dodała.


Pyron:

Levender wyszła z cienia. -Otruto Cię, Pyronku!- szepnęła ledwo dosłyszalnie, ale z troska w głowie. -Całą noc się z tobą męczyłam!- pokiwała głową. -A elfce się nie ujawnię. Bądź spokojny!- mrugnęła do rycerza. -Jestem gwarantem przymierza miedzy Tobą a moją Mistrzynią i Mistrzem, nie mogę psuć Ci krwi! Opuszczę pokój natychmiast...- powiedziała, gdy jej ciało przyoblekła zielona suknia. Demoniczne rysy wygładziły się, biust nieznacznie opadł, a spod włosów wyszły długawe uszy. -Pod postacią elfki będę szukać truciciela... będziesz mnie często widywał, lepiej, byś powiedział jej o mnie, że jestem sprzymierzeńcem, bo ona będzie zazdrosna, jak o tamtą kapłankę...- zachichotała cicho, po czym podeszła do drzwi i rzuciwszy jeszcze jedno uwodzicielskie spojrzenie Pyronowi opuściła salę. Po chwili wróciła elfka z naczyniem z wodą. Usiadła przy Pyronie, podtrzymała go za kark i nie pozwoliwszy czegokolwiek zrobić - napoiła go. Odstawiła miskę na bok i przysunęła się bliżej niego, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Wreszcie położyła się koło niego. -Musisz odpoczywać... przyda Ci się przerwa.. tyle się ostatnio zdarzyło.- westchnęła, przymykając lekko oczy. –Nie spałam tej nocy...- wyszeptała.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Co?!-zawołał drow podrywając się ze stołka-później dokończymy naszą rozmowe-powiedział elf do rycerzy, po czym udał się szybko w strone świątyni-Co się może dziać? Lisz nie alarmowałby mnie, gdyby nie było poważnego powodu-rzekł do siebie drow, kiedy wchodził do świątyni. Kiedy już znalazł się w środku zaczął się uważnie rozglądać co się dzieje. W jego oczach pojawiły się dwa płomienie
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:

Patrząc na "dania" wzdrygnął się. Nie o takie jedzenie mu chodziło, myślał raczej o mięsie, no ale skoro to smakołyki... Jednak nadal nie mógł się przemóc by to zjeść. Wkońcu zamknął oczy i wziął soczysty kawał smoczego mózgu.
I tak nikt tego nie czyta...
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

Nadir
Ekhm.... Yyyyy... Nie jestem głodny. Ale zycze smacznego. powiedzial Nadir, po czym odszedl parenascie metrów i solidnie sie wyrzygał. Gdy wrocil wygladal nieco blado ale usmiech na jego ustach pokazywał ze czuje sie znacznie lepiej.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Trocinka
Marynarz
Marynarz
Posty: 175
Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Post autor: Trocinka »

Merenwen

-Aleksandrze, to naprawdę Ty?-- dziewczyna odłożyła miecz i podeszła uściskać dawnego władcę- To...to, co tu przeżyłeś, musiało być naprawdę straszne. Obym nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji.
I powiedz... co my tu mamy jeszcze do zrobienia? A może już wszystko zrobiliśmy? Nie pamiętam, przez to wszystko wyleciało mi to z głowy...
Arxel
Kok
Kok
Posty: 1007
Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
Numer GG: 8564458
Lokalizacja: Z TBM

Post autor: Arxel »

Alexander II

- Sądzę, ze to już wszystko. Zyskliśmy już przecież sojuszników w postaci tych aniołopodobnych osób. Jak dla mnie to wszystko. Możnaby się ich jeszcze zapytać czy coś tu jest albo samemu się rozglądnąć. Może ominęlismy jakis ukryty korytarz. Ale przecież można tu chyba przyjść jutro. Bo jak dla mnie to najlepiej by było po tym wszystkim odpocząć. Powiedział do nwej Władczyni.
OŻESZ TY W PYTĘ WRÓCIŁEM NA FORUM :D!
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Post autor: Seto »

Finrod Tasartir

Teraz kiedy przypominał sobie jak to było zanim on Finrod Tasartir otrzymał moc Harmonii. Jak spokojnie żył razem z rodzicami i bratem w małym domu w Xenth. Miał kochających rodziców i brata który był jego przeciwieństwem. Thern bo tak się nazywał często wpadał w kłopoty. Kilka razy naraził się nawet lokalnym władzom. Findor nie rozumiał jak można tak postępować. Mimo że był młodszy zdawał się być dojrzalszym od brata. Pouczał go jak należy postępować. Thern tego nie znosił. Pewnego razu uciekł z domu i tyle go widzieli. Findor wierzył że w życiu ważna jest harmonia bo kiedy jej nie ma pojawia się chaos. Nigdy nie wiedział dlaczego ale jakoś zawsze obawiał się chaosu. W wieku 70lat(elfickich) Kiedy udał się od lasu poodpoczywać od codzienności został obdarzony mocą harmonii. Pamięta to jakby stało się wczoraj. Siedział na pniu drzewa korony drzew szumiały ale dla niego była to muzyka która była nie zrozumiała dla zwykłych osób. Kiedy tak siedział i rozmyślał nagle poczuł się dziwnie senny. Zdawało mu się że śni usłyszał głos, był dziwny przynajmnie tak wydawało się Findorowi. Głos mówił: Findor... podąrzasz ścieszką harmonii czyż nie? Drow chciał coś powiedzieć, powiedzieć tak ale nie mógł. Tak oczywiście że tak, zostałeś właśnie nią obdarzony, musisz pilnować porządku i podąrzać jej ścieżką. -Mówił dalej głos. Następnie zapanowała głucha cisza. Findor obudził się. Siedział dalej na pniu w lesie. Wszystko zdawało mu się wtedy być snem. Teraz wie że to nie był sen. Jest władcą harmoni, osoba podążającą jej ścieżka. Findor wyrwał się z zamyślenia. Przeszedł się po swoim domu aby usiąść na fotelu koło półki z książkami. Zaczął czytać elfickie wiersze. Ileż w nich spokoju, piękna no i harmonii -Myślał. Po przeczytaniu paru kartek wyjżał przez okno. Nawet jeśli kiedyś ząłował że opuścił swoje rodzinne miasto teraz wiedział że postąpił dobrze, na szczęście nie opuścił kontynentu i mógł odwiedzać rodziców. Mieszka teraz w Thoerze i bardziej mu się tu podobało. Ale mieszkał tu też po części dlatego że miał nadzieje kiedyś odnaleźć swojego brata a coś mu podpowiadało że brat nie opuścił kontynentu i tu należy go szukać.
Obrazek
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Drizzt:
kara do KZ zmniejsza się do -3

Środek świątyni został udekorowany krwią. na posadzce leżało kilka bestii. Koło pomnika Gai była wyrwa, z której najwyraźniej wyszły. -Wygląda na to , że ktoś nam zrobił "prezent!"- warknął Xantus, dobywając miecza. Zza kolumn wybiegła akolitka i schowała się za Drizztem. -Mistrzu, co się stało?- zapiszczała, trzęsąc się. Zza kolumn wybiegło jeszcze pięć osób. Dwie dziewczyny, trzech chłopców. Mroczni rycerze dobyli broni, gdy za nimi wypadła reszta bestii. Rzeź byłą krótka i sprawna. Dwanaście bestii leżało w kawałkach, a Drizzt z gniewu nawet nie zdołał się ruszyć. Dziura prowadził do gniazda, ale tylko głupiec dopatrywałby się drogi z podziemi. Drow spojrzał na posąg Gai - został zaatakowany tej nocy! Elf wspiął się na piedestał i wyciągnął z pomiędzy obojczyków czarny kamień. Wiedział co to znaczy - ma wroga. I to sprawnie działającego.
-Postawić elitarnych przy świątyni. Nie wchodzi nikt niepowołany. Podejrzanych - ściąć!- zakomenderował Xantus liszowi. Nieumarły skinął głową i pobiegł do portalu do Anskram. -Pousuwać krew...- burknął jeszcze i skinął na resztę Rady. Oddalili sie pozostawiając Drizzta i pozostałych sześciu akolitów bez "widowni".


Pavciooo i Nadir:

Caskullis wycięła kawał mięsa z wątroby smoka. -Masz! Smakuje trochę jak drób, ale jest bardziej wilgotne, smacznego!- powiedziała, podając kawałek miękkiego, giętkiego mięsa Nadirowi. Nagle rozległ się łoskot. Zza załomu wyszedł Sotor... inny. Czaszka teraz przypominała smoczą, a cała postać byłą większa i masywniejsza. Pancerz stał się toporny i ciężki. Nieumarły zatrzymał się przed Pavciooo. -Gotów!- ryknął. Jego głos zagrzmiał w całej sali. Caskullis dojadła kawałek mózgu i pokoiwała głową. -Nie krzycz, świetnei Cie słyszymy...- westchnęła. -Idziemy dalej?- zapytała, odkrawajac sobei jeszcze kawałek.


Merenwen i Alexander II:

Anioły słuchały w milczeniu rozmowy, a Carmen złożyła ręce na plecach. Skrzywiła się lekko, zakłopotana. -Wybacz...- powiedziała do Alexandra. -Ale ta kupa żelastwa też zwała się Alexander i odrzuciłam możliwość spotkania Cię żywego...- mruknęła, niechętnie patrząc na anioły. -Więc wracamy?- zapytała lekko zniecierpliwiona. Widać było, że obecność aniołów lekko ją stresuje...


Finrod Tasartir:
Start z kopa! +2 do KZ

Drow wyczuł obecność innej istoty. szybko poderwał się i zobaczył kilka wyładowań koło drzewa po prawej. -Zastanawiałem się, jak szybko mnie zauważysz...- rozległ się metaliczno - rezonujący głos. Zza drzewa wychyliła się dziwna istota. człekokształtna, ale... składała się w sporej części z czarnej energii, stali opatrzonej glifami i martwej materii przypominającej kamień. Postać skłoniła się lekko. -jestem Defergantes - Archont. Możesz mi po prostu mówić po rasie, bo wiem, że imię jest trudne.- powiedział i rzucił na zdziwionego drowa rozbawione spojrzenie. -Nie dziw się tak. szedłem za Tobą długo, nawet przed tym jak stałeś się władcą. Mój mistrz miał dobre przeczucie... przejdę do sedna sprawy!- powiedział i założył ręce na piersi. -Mam za zadanie wspomóc Cię w czymkolwiek, co będziesz chciał osiągnąć. Jako gwarant sprzymierzenia mocy Harmonii i Agonii.- powiedział spokojnie. -Powinieneś wkrótce docenić moje talenty...- zachichotał. -Proponuję podejść o miejsca, w którym życie stracił poprzedni Władca...-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

Nadir
Spojrzal na kawalek miesa trzymany w rece przez Caskuliss.Usmiechnal sie niemrawo i wzial je w reke.
Dzieki.... Ale jak mowilem nie jestem glodny. Moze pozniej,schowam na potem.. odpowiedzial. Dlon ewidentnie mu sie trzesla gdy trzymal ten "rarytas". Pobladl jeszcze troche, choc wczesniej wydawalo sie to juz niemozliwe. Z checia by zwymiotowal ale juz nie mial czym. Starajac sie ukryc obrzydzenie schowal mieso do torby zawijajac je wczesniej w kawalek skory.
To co teraz? Ktos ma pomysl jak sie stad wydostac?zapytał niepewnie. Spojrzal na Sotora A tobie co? Zmiana zewnetrzna widoczna golym okiem a co z reszta? Zasluga surowego smoczego serca? Moze ono ci podpowie jak nas zabrac z tej jaskini?
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:

Wstał od stołu i powiedział do Sotora przygotowywując się do wymarszu: Rozumiem, że jeszcze jest kilka tych bestii, czy tak? Zresztą, to chyba nie był władca Armady Piasków? Powiedz, gdzie teraz zmieżamy?
I tak nikt tego nie czyta...
Zablokowany