Chciałbym długich i opisowych postów, minimum na 5 zdań


Dobra, zaczynamy...
Pisanie w 3 osobie sprawia, że posty są bardziej rozbudowane. Tori i reszta, jeśli chcecie to piszcie w 1os., ale nadal wymagane jest 5 zdań!
----------------------------------------------------------------------------
Michael "Rudy Mike"
Wstawał nowy dzień... Piękny wschód słońca barwił metaliczne wody jeziora na pomarańczowy kolor... Odetchnąłeś pełną piersią, wstałeś spod śpiworów i właśnie widok słońca odbitego w jeziorze na chwilę Cię zatrzymał. Później spojrzałeś na odległe ruiny przed wami - masę wierzowców, w różnym stanie zniszczenia, które czarną plamą zasłaniały niebo. (Detroit!) - pomyślałeś. I w oczach wyobraźni ujrzałeś rozweselonych punków rozbijających się na ulicach w sportowych brykach... Masę pięknych dziewczyn, tylko czekających na przygody z nieznajomymi...
Rozmyślania przerwał Ci gwałtowny krzyk starszego, brodatego mężczyzny, ubranego w utwardzane skóry i śmieszny, cowboyski kapelusz z postrzępionymi rogami...
- Zbierać tyłki z ziemi! Słońce już wschodzi, nie ma czasu na postoje, różne gangi się tutaj kręcą! Za pięć minut ruszamy dalej!
Starzec udał się na tyły karawany, w której miałeś okazję się znaleźć. Ponad pół setki bydła pędzonych do miasta anarchii, dodatkowo pół setki ludzi pilnujących tego, jakże przydatnego, jedzonka... Ty także zapisałeś się do karawany, mając nadzieję poznać nowych ludzi i trochę świata... Jesteś z nimi już od dwóch tygodni, podczas których nic, prócz trzech burz piaskowych się nie wydarzyło.
Obok ciebie z ziemi, podniósł się następny teksańczyk, znasz go pod ksywą Jumbo. Wielki, łysy brodacz z dziwną bronią na plecach wstał i nie robiąc sobie twoim widokiem żadnego wstydu, przeciągnął się i potężnie ziewnął...
------------------------------------------------------------
Jim "Jumbo" Novak
Obudził cię bełkot głównego strażnika karawany. Dzień zdawał się być chłodny, byłeś trochę niewyspany, bo w nocy miałeś wartę... Tereny przed Detroit były chyba najniebezpieczniejszym punktem waszej wędrówki... Pełno tu było mniejszych gangów, które nie dorastały do pięt Shultzom, czy Huronom. Dlatego żyły z grabieży karawan... Wstałeś, ziewnąłeś spojrzałeś na gościa obok ciebie, gapiącego się niebieskimi oczętami. Rudy kolor jego włosów tworzył kontrast z oczami...
Wyglądał na mechanika, przy pasie nosił narzędzia. Jeszcze czapeczka "New York Knights" dopeniała obrazu dzieciaka.
------------------------------------------------------------
Stephen "Sting" Harris
94 była chyba najruchliwszą drogą do Detroit. Idąc wzdłóż rzędów ruin, widziałeś przejeżdżające co jakiś czas karawany handlarzy. Teraz, jeszcze z rana, pojawiała się jedna, dwie na godzinę, jednakże ta wartość mogła zwiększyć się nawet do pięciu! Zdawało się, że jeździły według ustalonego szyku, zauważyłeś na przykład, że takie z dużą ósemką wyrysowaną na cieżarówkach ZAWSZE miały pierwszeństwo.
Przy drodze pojawiało się coraz więcej szczurów, ale też drobnych handlarzy, prostytutek i wszelakich "przewodników" oferujących swoje usługi. Na ciebie znbytniej uwagi nie zwracali, ale karawany bez tej dziwnej "ósemki" obskakiwali i wrzeszczeli oferując swoje usługi...
Twoje uszy wyłapały dźwięk kolejnego samochodu. Odwróciłeś się i ujrzałeś opancerzonego vana! Musiał zwolnić, bo chociaż ludzi było jeszcze względnie mało już pchali mu się pod koła ofrując swoje usługi.
Wtem ktoś szturchnął cię w ramię. Spojrzałeś na gościa o nieprzyjemnej facjacie, penie gangera. Nie zwrócił na Ciebie uwagi, ale skierował się prosto do wozu, wyciągając zza pazuchy broń. Nikt tego chyba oprócz ciebie nie spostrzegł... Twoje przerażenie dodatkowo wzmocnił fakt, że jeszcze trójka innych gangerów, z trzech innych stron lazła w stronę wozu!
------------------------------------------------------------
Tomasz "Kaliber" Ivanowicz
Wjeżdżałeś w coraz bardziej zaludnione części Detroit. Całą noc gnałeś, by szybko się znaleźć w centrum i odwiedzić starego kumpla - Jima Novaka z Teksasu, który miał nadjechać właśnie tą drogą do centrum, jeśli oczywiście nie zostałeś okłamany... A tutaj przywitała cię banda obszarpańców dopchała się do twego wozu wrzeszcząc jeden przez drugiego i pchając ci się pod maskę:
- Może bojlery! Mam najlepsze bojlery w Stanach! - zaraz wtrącił się inny:
- Szczoteczki do zębów, szczoteczki do zę... - przerwała mu śmierdząca i brudna kobieta nachylona pod twoim oknem: - Kotku, może upojne chwile razem... - powiedziała charkliwym głosem...
Coś ostrzegało ciebie, że szykuje się niebezpieczeństwo... Kątem oka ujrzałeś młodego gangersa trochę oddalonego od tego motłochu, jednakże zbliżającego się powoli do wozu...
------------------------------------------------------------
Robert "Scully" Sculter
Obudziłeś się w mieszkaniu... Stwierdziłeś, że żyjesz i powoli podniosłeś się z zaimprowizowanego łóżka. Przyjrzałeś się na wpół wyremontowanym ścianom i zerknąłeś w stronę stołu... Ujrzałeś na nim kartkę, czyli znowu coś musiało się stać, podczas, gdy ty spałeś. Shultz starał się szybko informować swoich ludzi o problemach...
Zszedłeś z łóżka, podszedłeś do stołu, i podniosłeś kartkę.
Zgłoś się do Dentysty. Będzie czekał w Ambassadorze.
Wiadomość była krótka i treściwa, pisana chyba ręką samego Shultza... Powoli się ubrałeś i...
------------------------------------------------------------
Kurt Bahler
To była najgorsza noc w twoim życiu. Jeszcze nigdy nie widziałeś takiej ilości krwi i tyle oddanych strzałów. Zaatakowali was Gas Drinkers. Nagle. Pamiętasz jak przez mgłę, jednego z naukowców w laboratorium wrzeszczącego: - ALARM! UCIEKAJMY!
Kolejny obrazy w pamięci nakładały się na siebie... Najpierw pojawienie się dziwnych gangersów, poubieranych w całkowicie niedobrane stroje, maski hokejowe, sutanny, spodnie pocięte w wielu miejscach itp... Wyglądali bardziej na karnawałową kawalkadę... I zaczęło się. Zabijali strażników cegłami, łańcuchami, nożami, piłami, tasakami. Większość z nich nic nie robiła sobie z poniesionych ran... I rzeź trwała.
Starałeś się uciekać, naprawdę tego pragnąłeś.
Ale nie udało się. A właściwie nie wiesz, czy udało. Przed tobą kanały Detroit - miejsce osławione złą sławą. Słyszysz za sobą hałasujących Gas Drinkersów. Chyba też tutaj idą, czemu nie ma się co dziwić...
Przed tobą ciemne i niebezpieczne tunele, za tobą gang...