[Świat Pasem] Cztery Wady

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

[Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Mr.Zeth »

dobra, kilka zasad:

1. Piszemy w 3ciej osobie w czasie przeszłym
2. Każde z was jest w pewnym stopniu MG, ale bez przesady, lepiej uzgodnić coś ze mną, wysłać PW z pytaniem, na które odpowiem, lub zagadać na gg. Jestem (jak podpis głosi) ZŁOŚLIWYM MG – więc powtórzę raz jeszcze – PYTAĆ jak czegoś nie jesteście pewni. Jak przesadzicie w poście to wam dam znać na PW, zamiast trzeciego ostrzeżenia będzie złośliwość MG.
3. Lepiej dać mi 20 pytań, niż napisać kilkuzdaniowego posta.
4. Za długie posty nagradzam, a za krótkie karzę poprzez odpowiednio podniesienie lub obniżenie modyfikatora jedynej kostki w tej grze – kostki zdarzeń (w skrócie KZ) od której rzutu zależy w jakim stopniu uda się to, co postać usiłuje zrobić. Im wyższy wynik tym lepszy efekt.
5. „poza sesja” piszemy pogrubionym, jak ja teraz
6.
tak piszemy co postać robi
7. *tak* co myśli
8. –tak- co mówi

9. Jesteście Wadami ale pamiętajcie o czymś takim jak limit (to się tyczy szczególnie Olympii). Wątpię, że przy takich psotach, nie jakie mam nadzieję ktoś będzie chciał to czytać, ale jest szansa. Otrzeć się o sugestywna erotykę można, ale z daleko posuniętą ostrożnością.
10. Informacje o postępach w zdobywaniu zdolności czy „wyznawców” będę przesyłał na PW
11. Na odpisanie macie 4 dni, jak odpiszecie wcześneij to dobrze dla Was ;)
12. Jak mi się cos przypomni to podam to na PW

Cóż... grzeszenie pora zacząć...



Dekadencja:

Jenniffer otworzyła oczy po raz kolejny. Świat się zmieniał. Zmieniał się coraz bardziej. Do umysłu kobiety zaczęły lać się jak fala pomysły... Wykraczające poza normalne rozumowanie, naciskające na umysł uwodzonej osoby, dające jej dostęp do ukrytych zapasów energii, niszczące od środka....
Kobieta nagle zapragnęła wbić cały ten cholerny świat w zepsucie tak głębokie że sięgające samego rdzenia. Spojrzała na swe dłonie. Palce były smuklejsze i dłuższe, skóra była jeszcze gładsza, błyszczała w świetle lampki nocnej. Biust stał się kształtniejszy i pełniejszy, sutki – większe, ciało nabrało dziwnych proporcji, a kobieta emanowała energią. Gdy wydała z siebie pomruk zdziwienia stwierdziła, ze jej głos stał się słodszy. O wiele słodszy. Nie do odparcia wręcz.
Skupiła się na dłoniach. Poczuła większą władzę nad swym ciałem. Była zwinniejsza. Ile mogły by teraz zdziałać te palce...
Potrząsnęła głową i poczuła, ze jej wygląda wraca do normy... była zmęczona. Ta.. przemiana kosztowała ja sporo energii... zasnęła natychmiast.
W sennych majakach widziała siebie. Siebie na czele całego kontynentu.. całego świata.... potężną, posiadającą każdy wymiar rozkoszy jakiego sobie zażyczy, mogąca korzystać do woli z wszelkich używek. Ludzie oddawali jej hołd, czcili ją, ale nader wszystko... pożądali jej.
Wtedy szarociemna atmosfera została rozbita przez strumień światła, a z wyrw wypadli ludzie... różni ludzie, którzy zaczęli burzyć jej imperium i niweczyć zamiary... odbierać przyjemność. Usłyszała głos.. swój własny „Muszę być potężniejsza, muszę ich zabić, muszę stworzyć i zatrzymać przy sobie swe królestwo...”
Rozpoczął się kolejny dzień... Pierwszy dzień antykrucjaty...


Nienawiść:

Mężczyzna parł naprzód i skręcił w zaułek raz, potem drugi i trzeci... Zrobiło się ciemno i zagrzmiało. Mężczyzna szedł coraz szybciej i nie zauważył nawet jak świat wokół niego zaczyna powoli płonąć... Zatrzymał się i zobaczył dwóch rzezimieszków, którzy najwyraźniej wybrali sobie go jako cel, ale chyba zaczynali się wahać pod wpływem jego spojrzenia. Zagrzmiało, a z nieba lunął deszcz. Charles poczuł Siłę. Chwycił obu mężczyzn za głowy i zmiażdżył ich czaszki w dłoniach. Był... inny... miał potężne dłonie i ramiona, jego twarz kryła się w cieniu kaptura. Deszcz spływał po materii płaszcza krótkich spodni oraz potężnych muskułach... szara skóra była twarda jak kamień... Cała postać miał ponad 2 metry wzrostu. W głowie pojawił się pomysł. Pogrążyć ten świat w tym, co go napędza – w nienawiści. Gdy ludzie będą już pobudzeni pokazać swą moc i nadać cel – zaatakować niebo! Sprowadzić je na ziemię, unicestwić Valhalle, nadać światu owy ład! Własny ład, na którego czele stanie Nienawiść...
Oczywiście przebudzenie nie może przejść niezauważone. Siły niebiańskie zapewne wyślą kogoś, by powstrzymać rządy nienawiści... trzeba będzie ich unicestwić...
Wraz z powrotem do ludzkiej postaci świat wrócił do normy. Czerwona barwa zniknęła. Wszystko ucichło.. ale dwa trupy z rozgniecionymi głowami potwierdzały, że to wszystko było jak najbardziej prawdziwe...


Podstęp:

Dziewczyna oprzytomniała. To, co ją chwyciło to nie był zwykły atak.. nie po tak małej dawce...
Znów nią wstrząsnęło. Coś było nie tak. Podciągnęła się na rękach do lustra i zobaczyła... zobaczyła swoją twarz.. jak się zmienia.. jak zmienia się wedle jej fantazji i pomysłu. Cale ciało się zmieniało. Niezła faza? Nie... dziewczyna zwymiotowała do umywalki. Pastylki były jeszcze całe. To nie była faza. To siedziało naprawdę. Mogła wyglądać jak stary menel, lub jak młoda modelka.. albo jak dziecko. Wedle pomysłu i zdania... ale było to męczące.
Powróciła więc do normalnej postaci... i doznała wizji. Realistycznej, namacalnej, to nie był jakiś sen...
Zobaczyła sieć kłamstw i oszust, stosy fałszu i siebie. Stała na tym wszystkim, opierała się o to. Miała wpływy i pieniądze, była szara eminencją, ale miała sławę... I pojawili się ludzie w białych płaszczach... Zaczęli ciąć wszystko, co z takim trudem ułożyła. Jej zadaniem będzie powstrzymanie ich... ale wpierw.. wpierw musi stać się potężniejsza. Musi stworzyć tą sieć kłamstw po swojemu – od początku...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Midoriko

Ranek był tak samo nieprzyjemny i paskudny jak większość poranków. Z trudem zwlokła się z łóżka, nogą stanęła na butelce i niemal się nie wywaliła. Syknęła wściekle, butelka potoczyła się po dywanie zostawiając za sobą mokry ślad mocnego trunku. Oj, tak, pulsowanie w czaszce przypominało jej, jak mocny był to wieczór. Wzdrygnęła się przypominając sobie wizje i to, co się z nią działo. Ciekawym był fakt, iż nie bała się tego. Usiadła na podłodze krzyżując nogi i poczęła zastanawiać się nad sobą, przeczesała dłonią krótkie, splątane włosy i drugą dłonią zaczęła sobie dłubać w zębach. Przeciągnęła się ospale, ziewnęła pełną gębą i torując sobie drogę między różnego rodzaju 'śmieciami' dotarła do łazienki.
Odkręciła wodę spłukując resztkę wymiocin, przetarła ręką zabrudzone lustro. Napotkała czarne spojrzenie zmęczonych, lekko podkrążonych skośnych oczu. Przetarła nos i uśmiechnęła się do siebie. Krótko obcięte czarne włosy o różnokolorowych odcieniach różu i fioletu (z nie wielką domieszką białych pasemek) zaczęły się wydłużać, aż sięgnęły ramion dziewczyny. Wyjęła tonę kolczyków ze swej twarzy i uszu, od razu wszystkie 'dziurki' zasklepiły się ukazując idealnie gładką żółtą cerę młodej Azjatki. Spojrzała na swe ręce, blizny po cięciach i samookaleczeniach zaczęły zanikać. Był to bardzo męczący proces i już po kilku chwilach opadła na kolana wycieńczona z trudem łapiąc oddech. Ta mała zmiana kosztowała ją wiele wysiłku, ale zapewne się opłaci. Musiała zacząć wszystko od początku, by zdobyć to, o czym zawsze marzyła - władzę!
Szybko zmyła resztki ostrego makijażu z oczu i na jego miejsce zrobiła sobie nowy, bardzo delikatny. Przerzuciła całą szafę, by wybrać sobie coś skromnego i nie rzucającego się w oczy. Nieco wytarte jeansy, krótka bluzka i na to jeansowy żakiet pasowały do jej nowego, chwilowego, wyglądu. Ubrała się, uczesała w kucyk i wyszła z domu uprzednio rozwalając sobie zamek w drzwiach. Kupiła sobie nowy telefon i zadzwoniła do jednego ze swych przyjaciół, całkiem fajnego i przystojnego policjanta imieniem Shirin.
- Moshi mosh... - usłyszała znajomy głos.
- Shirin-san, Midoriko zniknęła - zaczęła szybko przerywając mężczyźnie.
- Midoriko? Ale zaraz, kto mówi? - zapytał.
- Yuka, jej siostra - odpowiedziała zmienionym lekko głosem.
- Nigdy nie wspominała o tobie... - zauważył podejrzliwie.
- Czy to teraz ważne?
Miała nadzieję, że policjant łyknie haczyk i fama o tym, że Midoriko zniknęła, szybko się rozejdzie. Wtedy będzie mogła wkroczyć do jej świata i zacząć wszystko od nowa. A nie musiała bardzo zmieniać swego wyglądu, jako siostra, mogła być bardzo podobna do dziewczyny. Uśmiechnęła się i rozłączyła. Wróciła do mieszkania i usiadła na kanapie czekając.
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Jennifer

Przeciągnęła się na łóżku, spojrzała na stojący na szafce budzik. Wskazywał godzinę 13:34... Już od bardzo dawna Jen nie wstawała tak późno w sobotę. I co dziwniejsze, nawet nie miała kaca. Powoli wracały do niej wydarzenia poprzedniego dnia. Kosz, złość, rozczarowanie sobą... Powróciły do niej także sny, dziwnie wyraźne, potworne i pociągające. Dziewczyna wsparła się na łokciu. Powinna juz wstać, posprzątać bałagan jaki wczoraj zrobiła. Ta wizja odebrała jej siły. Znów opadła na poduszki i już zasypiała, kiedy w korytarzu rozległ się głośny dzwonek jej komórki. Chcąc, nie chcąc, wstała i poszła na przedpokój odszukać swoją torebkę w stercie mokrych jeszcze ubrań. Prawie upusciła telefon, kiedy zauważyła, że na wyświetlaczu miga imię Heather, dziewczyny zajmującej sąsiednie biurko w pracy Jen. *Czego ona chce ode mnie w sobotę rano...* - pomyslała, ale mimo wszystko odebrała telefon i wymuszonym wesołym tonem zawołała:
- Hej Heather, miło cię słyszeć, co u ciebie?
Rozmawiając z koleżanką, co dziwne, humor troszkę się jej poprawiał. Chodziła nago po mieszkaniu, czasami w skupieniu sluchajac co ma do powiedzenia rozmówczyni, czasami chichocząc, a przez cały czas usiłując choć trochę zmniejszyć bałagan panujący w korytarzu i kuchni. Wczorajsze ubranie wylądowało w koszu na brudy, a wszystkie smieci z kuchennego blatu w koszu na smieci. Postanowiła tez jeszcze dziś zrobić pranie i pozmywać naczynia.
Skutek nieoczekiwanej rozmowy był taki, że dziewczyny były umówione na 15 w pobliskim centrum handlowym. Przecież zakupy, to właśnie to, co zawsze sprawia kobietom radość. Podobno... Jennifer wczesniej się nie zastanawiała nad tą czynnoscią. Ale też nigdy wczesniej nie miała koleżanki, z którą mogła razem biegać po sklepach i się powygłupiać.
Z domu wychodziła, gdy zegar wskazywał 14.30 Nie specjalnie wiedziała jak się ubrać, ale po głębokim zastanowieniu zdecydowała się na wygodne jeansy i zieloną koszulkę z wiele mówiącym napisem: "If you are rich, I'm free". Zarzuiła na to krótką kurtkę z ogromnym kapturem, tak na wypadek deszczu. W drodze zamierzała kupić czekoladowego rogala i kawę. Wracając koniecznie musi uzupełnić zapasy w lodówce.
W centrum była jeszcze pięć minut przed czasem, więc usiadła na ławeczce przy fontannie, zajmującej środek pasażu. Wpatrywała się w kapiącą z góry wodę, w dzieciaki, wrzucające do wody monety w nadziei ze spełnią się ich mrzenia, w słodko wtulone w siebie pary. Czekała na Heather popijając powoli wciąż gorącą kawę.
szturm
Mat
Mat
Posty: 426
Rejestracja: poniedziałek, 10 kwietnia 2006, 11:56
Numer GG: 8991900
Lokalizacja: sie wial szturmis? ^^
Kontakt:

Post autor: szturm »

Charles

Spojrzał na ciała. A raczej na to, co z nich zostało. Przypomniał sobie czerwoną mgłę, świat widziany przez nią. Świat słaby, lękliwy. Świat aż proszący się o to, aby nim zawładnąć. Żeby go zniszczyć i odbudować na nowo. Pamiętał też Siłę. To, co ze sobą niosła. Moc, którą potrafiła wyzwolić. Siła go wzywała. I Nienawiść. Dwie kochanki, trzymające się za ręce i niosące światu wszystko to, co takie piękne. Dwie kochanki ulokowane w nim. Czuł, jak go wypełnia obietnica mocy, jak napędza go niepohamowany gniew. Poczuł pragnienie Siły. I wiedział, co musi zrobić, żeby ją dostać. Wyzwolić gniew...

Spojrzał na ciała. Uśmiechnął się. Już czterech. Tylko czterech. Dzień zapowiada się tak pięknie. Zobaczył nadjeżdżającą taksówkę. Pomachał ręką, by kierowca się zatrzymał. Szybko wskoczył na tylne siedzenie.
- Bon jour. Do Rue de la Petio. Przy metrze Anvers - powiedział głosem opanowanym, ledwie powstrzymując drżenie strun. Był strasznie podniecony wizją mocy. Spojrzał na taksówkarza przez lusterko wsteczne i się uśmiechnął. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech.
- Oui, monsieur.
Droga minęła szybko i spokojnie. Po chwili Charles ujrzał dobrze znany zarys Bazyliki Świętego Serca. Przejeżdżali jakąś rzadziej uczęszczaną uliczką. Gdyby taksówkarz spojrzał teraz w lusterko, zobaczył by błysk w oczach pasażera.
- Gdyby zatrzymał się pan tutaj, ja już wysiądę. Stąd będę miał bliżej.
Taksówkarz zatrzymał się.
- Cela coûte... 10 Euro - dopiero teraz kierowca się obrócił. Lecz było już za późno...


Charles wchodził spokojnie po schodach bloku. Zakrwawioną szmatę wyrzucił do kosza naprzeciwko. Mógł mu złamać kark, byłoby mniej śladów. Ale taksówkarz akurat się obrócił, a chłopak nie mógł odmówić sobie prostego uderzenia prosto w twarz. Złamał mu nos i z satysfakcją patrzył, jak taksówkarz umiera. Zobaczył jeszcze coś. Strach w jego oczach. I wtedy zrozumiał. To go napędza i zbliża do Siły. Więc musiał otrzymywać go jak najwięcej.
- Mamo, to ja. Otwórz, nie wziąłem kluczy.
Po chwili usłyszał otwieranie zamka. Wszedł do środka i spojrzał na matkę.
- Ty suko. To twoja wina. Mogłaś go pilnować. - Pchnął ją mocno. Uderzyła plecami o pobliską ścianę.


Głos uwiązł jej w gardle. Co się działo z jej synem? Upił się, jak ojciec? Była przygotowana. Musiała tylko podciągnąć się do szafki i złapać stojący na niej paralizator. Już była blisko, już... Nagle wrzasnęła z bólu. Spojrzała na swoją rękę, którą wyciągnęła, by dobyć broni. Syn stanął na niej, miażdżąc dłoń i łamiąc kości.
- Zostaw to - odezwał się chłodno. - Wiesz, jak upilnowałaś swojego mężusia? Tak, że miział się z moją dziewczyną - w jego oczach płonął gniew. Złapał ją za gardło i podniósł wysoko, a potem uderzył otwartą dłonią w twarz. Poczuła na wargach ciepłą, słonawą strużkę.
- Zostań tu. Dobrze ci radzę - sam skierował się w stronę łazienki. Usłyszała plusk odkręcanej wody. To była jej jedyna szansa. Wstała i zataczając się doszła do telefonu. Wykręciła szybko numer policji.
- Przyjeżdżajcie szybko na Rue del la Petio. Pomóżcie... - zaczęła głośno szlochać.
- Proszę pani? Proszę podać nazwisko. Co się stało?
- Nazywam się Maria... Maria...
- nie mogła nic powiedzieć.
Usłyszała tupot butów. Nie, nie podda się.
- Mest...
- Ostrzegałem cię, szmato.


A potem wszystko spowiła ciemność.
szturm! a nie Szturm -.-

Tim, tirim tim.


I think you're the same as me...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Do czwartku wieczora nie a mnie na gg, pytania przez PW słać proszę

Podstęp:

Utrzymywanie takiej postaci było trudne, a wprowadzenie trwałych zmian było meczącym procesem. Dziewczynę obudził dźwięk wyważanych drzwi. Pukanie, czy nawet walenie do nich było zbyt ciche by ją obudzić. Widać zamek się zaklinował jak wróciła i...
Policjant wpadł do pokoju z dobytą bronią. Zobaczył dobudzającą się dziewczynę. Burknął do siebie coś w stylu „chyba aż tak długo nie czekała” Wyciągnął krótkofalówkę i odwołał kogoś z dołu. Westchnął ciężko, zabezpieczył i odłożył broń do kabury. -Yuko, tak?- zapytał. Odruchowo spojrzą w oczy dziewczyny, obserwując źrenice. -Głupie pytanie...- mruknął spoglądając na całą postać. -na pierwszy rzut oka widać, ze rodzina...- mruknął, a potem przeszedł po mieszkaniu w milczeniu. -Dobra, standardowo, kiedy ostatni raz miałaś kontakt z siostrą i kiedy zauważyłaś, że jej nie ma?- zapytał, obracając butem jedną z butelek. -W ogóle ile jesteś w stanie na jej temat powiedzieć?- dodał i znów westchnął. Wyglądało na to, że "wiedział, że to się tak skończy..."


Dekadencja:

Oczekiwanie się trochę dłużyło. Kobieta poczuła zniecierpliwienie i rodzaj... wewnętrznego nacisku. Jak... jak uzależnienie. Coś bezustannie nakazywało jej obrócić głowę w prawo... cz.. czemu?
Nie wytrzymała i oglądnęła się we wskazanym przez "wewnętrzną siłę" kierunku. Była tam knajpa. Siedziało tam kilku mężczyzn. Ich agresja byłą wyczuwalna, ale kobietę tam cos ciągnęło, coraz mocniej z każą chwilą.


Nienawiść:

Zdołała zrobić to, co chciała. Pod budynkiem rozległ się odgłos syren. Para policjantów wbiegła po schodach.. by zaraz wylecieć przez ścianę i wylądować z powrotem w radiowozie.
Charels przemienił się instynktownie. Cios pałką pozbawiłby go przytomności, ale w tej drugiej formie.. nawet nie łaskotał. Ktokolwiek będzie robił sekcję tym policjantom, dowie się, że zdołali nabrudzić w spodnie przed śmiercią. Nic nienaturalnego. Pierwszy z nich zaatakował jakiegoś faceta stojącego nad zwłokami kobiety, a trafił... trafił zwałę kamieni uformowanych na kształt mięśni. Kamienna skóra oparła się ciosom pałki, gdy chwycił go za szyję, uniósł w górę i cisnął w drugiego, sięgającego po pistolet. Potem kilka ciosów pięściami i obaj przebili ścianę... Nie mieli za wielu całych kości w ciele, ale żyli... i ich strach oraz ból dodawały sił mocy Nienawiści. Powrót do poprzedniej formy nastąpił również automatycznie, gdy Nienawiść uznała, że nie jest potrzebna. Na dziurę zaczął się gapić tłum na ulicy... Charles czuł ich niepokój... który łatwo przechodzi w strach.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Jennifer

Jen spojrzała na zegarek. Heather się spóźniała już prawie 15 minut. Co chwila zerkała w strone pubu. Jeszcze nigdy nie była w żadnym barze tak wczesnie. Ale z drugiej strony...*Chyba nic sie nie stanie, jesli poczekam na nią w pubie* – pomyslała i wyciągnęła telefon, aby napisac SMSa do koleżanki. Wahała się jeszcze kilka minut, ale w końcu przełamała wewnętrzny opór i weszła do baru. Pomieszczenie było słabo oswietlone, przytulne, pomalowane i urządzone w ciepłych barwach. Tłumu nie było, ale przecież kto spodziewał się tłumu wczesnym popołudniem. Może gdyby był mecz... Jennifer uważnie przyjrzała się ludziom siedzącym w knajpce. Jej wejscie dosc entuzjastycznie powitała trójka mężczyzn, aż nazbyt dobrze umięsnionych, w białych, markowych dresach. Jennifer posłała im perlisty usmiech, kiedy obrzucali ją typowymi dla nich, niezbyt wyszukanymi komplementami w stylu: „Niezła z Ciebie laska!”. Poza nimi było tam jeszcze dwóch zagadanych mężczyzn. Jeden w błękitnym garniturze, a drugi w kolorowych luźnych ciuchach, z usmiechem przyklejonym do twarzy. Jej wejscie na krótką chwile przerwało ich dyskusje, oboje zgodnie podniesli swoje szklanice, pociągneli zdrowy łyk i wrócili do konwersacji, tym razem jednak nieco przyciszonymi głosami. Podchodząc do baru, Jennifer dostrzegła ostatniego z gosci. Mężczyzna siedział na wysokim stołku, mocno przygarbiony. Przed nim stało pełno pustych kieliszków, a on nawet nie kiwał się na boki. Nie zdradzał żadnych objawów upojenia. Kiedy kobieta stanęła koło niego aby złożyć zamówienie, machnął na barmana niedbale. Ten podszedł do niego i podsunął pod nos kolejną szklankę, do połowy wypełnioną płynem, który charakterystycznym zapachem marnych perfum zdradzał, że była to szkocka. Nim barman podszedł do Jen, przed dziwnym gosciem stała jedna więcej pusta szklanka. Chwilę zajęło Jennifer zdecydowanie, czy o tej porze lepiej napic się poprostu Coli czy może wódki ze swieżym sokiem z pomarańczy. Wbrew sobie zamówiła to drugie. Odebrawszy drinka, odwróciła się i rozejrzała jeszcze raz po pubie. Jeszcze raz po kolei przyjrzała się wszystkim tu obecnym i postanowiła dalej czekać na spóźnialską w niedalekiej odległosci od tego kolorowo odzianego i jego ‘błękitnego’ towarzysza. Usiadła dwa stoliki dalej ale nawet tutaj czuła słodki zapach marihuany, który wokół siebie roztaczali prawdopodobnie obaj panowie. Wolno popijając sok z wódką Jen zastanawiała się dlaczego usiadła tutaj, a nie przy barze z tamtym opojem. Czuła że cos go gnębi, ale jednoczesnie bała się go. Może powinna mu pomóc? Lata pracy jako telefonistka, lata płaszczenia się przed klientami i w ogóle... Teraz instynkt brał górę, swojej pracy nie znosiła, ale przejsc obojętnie obok uosobienia smutku to się nie godzi... Dopiła drinka, wstałą i pewnym krokiem ruszyła do baru, muskając po drodze krzesło młodego ‘Rasty’. Usiadła obok mężczyzny i skinęła na barmana, który pospiesznie zebrał wszystkie puste szklanki..
- Jeszcze raz to samo...- poprosiła, a po chwili namysłu dodała - i dla niego tez wódka z sokiem. Ile można tej smierdzącej whisky pić?- mrugnęła do barmana porozumiewawczo.
Jeszcze raz obejrzała się w stronę wyjscia, żeby sprawdzic czy nie widac gdzies Heather, ale jeszcze jej nie było. Więc zwróciła się do zgarbionego mężczyzny:
- Jeden ładny dzień się zdarzył w tym przeklętym miescie, a ty i tak chodzisz z chmurą nad głową... Mogę Ci jakos pomóc?
Jen zadrżała ze strachu przed nim, ale opanowała się szybko i czekała na jego reakcję usmiechając sie, jej zdaniem, pocieszająco
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Mr.Zeth »

Ouz nie ma czasu, szturma (szturmu? :D) w ogóle nie ma, wiec odpiszę tylko Olympii ^^

Mężczyzna spojrzał na nią. W jego oczach było wiele. Gniew, frustracja, ból... ale nie nadzieja. Westchnął ciężko. -To nie whisky - to drink sporządzany z czystym alkoholem. 60% ma... Black Death się nazywa...- odparł mężczyzna. -Dzięki… może wreszcie się uda- syknął i wypił wódkę "na macha". Odczekał chwilę. Spojrzenie nawet nie zmętniało. -Cholera, zbyt odporny jestem- syknął. -Jak znasz jakąś skuteczną metodę na odstresowanie to możesz mi pomóc, zdradzając ją- mruknął.
Przy kolejnym wybuchu śmiechu ze stolika dresiarzy mało nie sięgnął po broń. Spotkał spojrzenie Jen. Machnął ręka i pokręcił głową. -Wybacz...- mruknął i wypił kolejną "Black Death".
-Życie mi się posypało i jeszcze nie wyszedłem na prostą... potrzeba mi chyba czasu...- kobieta czuła jak w myślach dodał. *Ale od tygodnia jest coraz gorzej*.
Jennifer poczuła impuls. Podobnego nie czuła nigdy... nie, czuła przed tą "przemianą" gdy obudziła się rano... ten impuls spowodował, ze myśli zaczynały iść innym torem. Coś jakby głos wewnętrzny... Jen słyszała słowa... Jaki jest najlepszy sposób by się odstresować? Och przecież znasz go tak dobrze... no powiedz mu, zaoferuj pomoc... nie odmówi. Wygląda całkiem nieźle.. pewnie umie co - nieco, a jeśli nie to go nauczymy... Daj znać Heathem, że się trochę spóźnisz… jej z resztą i tak na razie nie ma, pewnie dostała jeszcze jakieś śmieci do przepisania… no… jazda…
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: olympiaa »

Jennifer

Zamyśliła się na chwilę. Coś w jej głowie podpowiadało, co zrobić, kiedy tylko spróbowała odsunąć tą myśl, głos stawał się coraz bardziej natrętny. Jednocześnie taki... hipnotyczny, taki kuszący. *Heh, co może się stać? Przecież i tak tego właśnie chcę!* - pomyślała, po czym uważnie przyjrzała się mężczyżnie. Trochę śmierdział alkoholem, ale to był także sposób na szybsze spalanie alkoholu.
- Wiesz, jedni aby się odstresować rozwiązują krzyżówki, inni grają w szachy. Nie wiem jak Tobie, ale mi pomaga odrobina szaleństwa - uśmiechnęła się niedwuznacznie po czym zakładając nogę na nogę dodała - Jeśli rozumiesz co mam na myśli...
Skinęła na barmana i uregulowała rachunek.Wstała, przeczesała włosy palcami. Pochyliła się jeszcze nad mężczyzną i szeptem powiedziała:
- Jeśli chcesz dowiedzieć się co najlepsze jest na stres, to chodż ze mną.
Wyprostowała się i wyszła. Odwróciła się i zaczekała aż mężczyzna do niej dołączy. Wyciągnęła komórkę i wybrała numer Heather. Kiedy jednak po kilku sygnałach odezwał się martwy głos automatycznej sekretarki: ... i zostaw wiadomość po sygnale. Dzięki... piiiiip
- Musimy przełożyć zakupy, coś mi wypadło. Zadzwonie później, najwyżej wieczorem pójdziemy na drinka a jutro na kacu do pracy. Będzie zabawnie. Pozdrawiam - rozłączyła się i schowała telefon do lewe kieszeni jeansów.
Mężczyzna trochę się grzebał, więc przestępowała w zniecierpliwieniu z nogi na nogę.
-Czekamy na kogoś?- zapytał, stojąc tuż koło kobiety. Był tam juz od pewnego czasu, ale Jen to umknęło. Poruszał sie jak kot - pewnie i płynnie.
-Ha, tak w ogóle jestem Stan...- mruknął. -Mam się do ciebie zwracać per "ognistowłosa", czy powiesz mi, jak mam cię zwać?- zapytał, uśmeichajac się. W sumie kusiło go, by nazwać ją jakoś śmielej, ale powstrzymał się. Jennifer wystraszyła się kiedy usłyszała głos mężczyzny za sobą.
- Możesz mówić do mnie jak tylko zechcesz. Może być Jen, ale możemy zdać się również na Twoją kreatywność. - Jennifer zaśmiała się.
Złapała Stana za nadgarstek i ruszyła w stronę domu. Dziwne, że w tą stronę drog zajęła nawet nie 10 minut, a wcześniej prawie pół godziny. Doprowadziła gościa do drzwi i wygrzebała klucze z torebki. Odkluczyła drzwi z trudem powstrzymując drżenie rąk. Coś w niej buzowało i tylko czekało aby nad nią zapanować. Jen wiedziała, że nawet nie chce powstrzymywać tej siły. Kiedy tylko zamkną się drzwi, będzie mogła dać upust żądzy, która już trawi ją od wewnątrz. Mężczyzna wszedł za nią. Zwrócił uwagę na drżenei jej rąk tylko uniesieniem brwi. -Hmm, cos nie tak, płomiennowłosa?- zapytal, ujmując jaza dloń, gdy byl już wewnatrz. -Drżysz....- dodał, kładąc drugą dłoń na jej biodrze i przyciągając ją do siebie. Kobieta poczuła jakąś niezbyt drażniacą perfumę, która tuszowała w większym stopniu zapach alkoholu. Z resztą mężczyzna dobrze zdawał sobie z tego sprawę i mówił jakos.. na bok. Widac był delikatneijszy niż możnabyło przypuszczać na pierwszy rzut oka... Jennifer przyjrzała się mężczyźnie. Teraz wyglądał korzystniej, niż w półmroku dusznego pubu. Nie było powodu, aby dłużej się powstrzymywać. ramiona oplotła na szyi mężczyzny i przylgnęła do niego. Za jego głową obserwowała, jak nieznacznie wydłużyły się jej palce. Poczuła, że przestrzeń międzi nimi stała się jakby lepiej wypełniona, i to bynajmniej nie było spowodowane ciałami jamistymi. Kiedy przemiana się dokonała, Jen odsunęła się tak, aby móc spojrzeć Stanowi o oczy.
- hmm...- mruknęła - Będziemy tak stać, czy pokazać Ci sypialnię? A może poprostu wolisz korytarz? - zaśmiała się wesoło.
Nie musiała nawet na niego patrzeć, by stwierdzić, że jest zupełnie zauroczony. Czuła to przez skórę.
-No... oczywiście, Ty tu rządzisz- odparł, sprawnie maskując błysk w oku. Widać był do tego przywyczajony - do maskowania uczuć, nawet tak silnych jak teraz. Jennifer powoli rozebrała mężczyznę. Rozkoszowała się powoli wyłaniającym się obrazem nagiego faceta, który drżał za każdym razem gdy Jen musnęła go dłonią. Kilka pocałunków później i kilka ubrań mniej wolno kroczyli do sypialni. Nawet bałagan nie miał teraz znaczenia kiedy była tak blisko osiągnięcia celu. Stan nie był kolejnym mężczyzną, który po pijaku powlókł się z nią do domu na szybki numerek. Coś się zmieniło, choć skutek był ten sam. Tylko statystyki jakby wyzerowane.
Opadła miękko na pościel, przeciągnęła się po łóżku robiąc miejsce dla Stana. Kiedy położył się w końcu obok niej otuliła go ramionami i udami. Nagle wszystko straciło znaczenie. Alkohol, wypity przez mężczynę, perfumy. Liczyła się tylko dobra zabawa, a ona wiedziała jak mu ją zapewnić. I sobie też. Trwał to może ze trzy godziny. Za każdym razem, kiedy mężczyzna opadał zmęczony wymagającą partnerką, Jen wspinała się na niego i wyszukanymi pieszczotami sprawiała, aby dał jej jeszcze jeden, kolejny raz. Kiedy definitywnie możliwości Stana wyczerpały się, a on sam zasnął wtulony w biust Jen, ona odsunęła się nieco. Jej samej też lekko doskwierało zmęczenie. Czas było to przerwać, z niego i tak nic już nie wydobędzie. Osunęła się na poduszkę, okryła się kołdrą, wilgotną od potu i seksu. Ostatnie co czuła przed snem to to, że wraca do pierwotnego stanu i wyglądu. Zdrzemnie się, a potem może... Wszak jeszcze jedna pozycja czekała na zrealizowanie. Jej ulubiona...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Mr.Zeth »

Łowcy zaczynają lada dzień...

Gdy Jen się obudziła mężczyzna spał spokojnym snem. Widać, że od dawna nie zdarzyło mu się spać dobrze, a "terapia" kobiety podziałała na niego jak najlepsze panaceum. W ciszy pokoju słychać było tylko jego spokojny, miarowy oddech i mocno przytłumione hałasy zza okna. Miało być dźwiękoszczelne...
Był piątek - dziewiąta trzy nad ranem... za godzinę trzeba się stawić w pracy, autobus już za dwadzieścia minut... mało czasu na wszystko.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: olympiaa »

Jen

Kobieta przeciągnęła się mrucząc cicho. Leniwie otworzyła jedno oko, potem drugie. Najpierw jak zawsze spojrzała na okno. Szarość nieba i wielkie krople deszczu od zewnątrz nie zachęcały do wstawania. Potem zerknęła na zegarek i zmroziło ją.
-K**a, ja p**ę, spóźnię się i ten k**s się przyp**i - po czym zaklęła szpetnie.
Sama myśl o spóźnieniu i konfrontacji z szefem sprawiała, że Jen odechciewało się żyć. Przed oczyma przeleciał jej widok wszystkich plansz z hasłami: Klient nasz pan, Make them happy i takie tam. W połowie drogi do łazienki zatrzymała się. Głowa pulsowała jej od natłoku myśli. Jedna była naprawdę warta uwagi... Bez pośpiechu ruszyła pod prysznic. Odkręciła kurek i pozwoliła aby letnia woda spływała jej po ramionach. Darowała sobie mycie włosów, bo ich suszenie zajmuje całe wieki. Wytarła się i w stroju Ewy przeszła przez mieszkanie do szafy w rogu sypialni. Wyciągnęła spódnicę, krótszą niż zwykle, i białą koszulę. Ubrała się, starannie dobierając kontrastującą z bielą koszuli czerwoną bieliznę. Zamiast szpilek, na nogi wsunęła skórzane, eleganckie buciki o płaskiej podeszwie.
Przed wyjściem przyjrzała się śpiącemu mężczyźnie. Zostawić go samego w domu to nietakt. Obudzić go i kazać sobie iść to jeszcze gorsze faux pax. No nic, urwie się wcześniej z pracy. To nawet będzie pasowało do planu, jaki obmyśliła. Zerwała z lodówki jedną karteczkę i napisała:
  • Wrócę około 12. Czekaj ;-)
    Jennifer xxx
Kiedy wychodziła z domu była godzina 10. Powinna już siedzieć ze słuchawką w uchu, ale dopiero wsiadała do taksówki. Na szczęście o tej porze wszystkie poranne korki już się rozluźniały więc szybko dotarła na miejsce. Planowała udać się bezpośrednio na pierwsze piętro do gabinetu przełożonego. Nie musiała. Ken Robbins stał w recepcji z rękoma złożonymi na piersi. Oto przyłapał ją na gorącym uczynku najgorszego przestępstwa - spóźnienia.
-Dzień dobry szefie - powiedziała słodkim głosikiem. Oczywiście nie działało to na bossa. Teraz kiedy obserwowała łysiejącego grubaska zbierało się jej na śmiech. Imię Ken absolutnie do niego nie pasowało, ale zawsze otaczał się kobietami pokroju Barbie. W myślach Jennifer wzdrygnęła się. Nie to że nie lubiła rywalizacji. Wolała raczej, kiedy konkurentki prezentowały wyższy poziom inteligencji niż stos cegieł.
Szef przyglądał jej się groźnym wzrokiem. Teatralnie zdjęła kurtkę ochlapując się deszczówką. Biust falował jej pod koszulą w rytm przyspieszonego oddechu. Kiedy przełożony nic nie odpowiedział na jej powitanie postanowiła, że lepiej przejąć inicjatywę i wcale jej nie puścić.
- Wiem że jestem spóźniona, ale to tylko początek problemów ze mną związanych. W konkursie Radia BBC Waszyngton wygrałam kurs dla PR-owców. Niestety wyruszamy właśnie dziś wieczorem. Nie będzie mnie 10 dni. - źrenice Kena niebezpiecznie się zwęziły, pora na etap drugi. - Tylko proszę mnie nie zwalniać - jęknęła i podeszła do szefa ujmując jego dłoń -Ta praca to całe moje życie... proszę! Właśnie po to startowałam w konkursie, żeby dokształcić się, ku chwale firmy, no i pana oczywiście...
Uśmiechnęła się słodko. Miała najszczerszą nadzieję że boss łyknie to kłamstewko. Jeśli tak, to będzie miała 10 dni luzu. Trzeba będzie tylko zniknąć na ten czas, ale to nie problem.
Próbowała cokolwiek wyczytać z miny mężczyzny, jednocześnie planując co zrobi z resztą wolnego dnia. Na pewno wracając zrobi zakupy. Oby tylko Stan się nie obudził, bo w lodówce niewiele było poza światłem.
Ouzaru

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Ouzaru »

Midoriko

Dość często miała styczność z bronią, kilka razy miała ją w ręce, raz nawet strzelała do kogoś... Nie mówiąc o posiadaniu M-16 i Berrety 92F (a nawet dwóch) jako pamiątki po bardzo ciekawym byłym kochanku. Widok pistoletu nie zrobił na Midoriko większego wrażenia, jednak udało jej się wywołać wyraz przerażenia na twarzy Yuko i to, by dziewczyna zbladła. Policjant nieco się zmieszał i bąknął cicho jakieś przeprosiny. Zdawał się być zdenerwowany zniknięciem Midoriko i ciężko mu się było dziwić, wszak ten wspaniały obywatel, przykładny mąż i ojciec miał gorący romans właśnie z nią. Mimowolnie uśmiechnęła się w myślach, wszak gdyby teraz przez przypadek wszytko wyszło na jaw...
- Sumimasen, Shirin-san... Przysnęłam mocno, jednak tyle stresów teraz mam... - wyjaśniła przepraszająco i wstała poprawiając długie, zmierzwione włosy.
Ukłoniła się dość nisko mężczyźnie, na tyle, na ile wymagała tego jego ranga i status.
- Ohayou gozaimasu, Shirin-san. Watashi no namae wa Yuko desu. Douzo yoroshiku onegai shimasu... - wymówiła płynnie bardzo oficjalną formułkę przywitania, którą Japończycy stosowali widząc się po raz pierwszy.
Mężczyzna odpowiedział w podobnym tonie. Gdy już formalności grzecznościowe mieli za sobą, zapadło niezręczne milczenie. Zniknięcie 'siostry bliźniaczki' mogło przysporzyć policjantowi kłopotów, gdyby ktoś zaczął poważne dochodzenie. Te słowa, co on jej wyszeptał w łóżku, wykorzystywała później na ulicy i wystawiała tajniaków. Z kolei za informacje załatwiała mu taniej papierosy, alkohol... w końcu też narkotyki i raz nawet pigułkę gwałtu. Co z nią zrobił mogła się tylko domyślać, wszak pod maską spokojnego obywatela krył się niezaspokojony mężczyzna. Zresztą... nie interesowało to Midoriko w ogóle, miała swoje korzyści i przyjemność z kontaktów z nim.
Dziewczyna przeszła się po pokoju potykając się o butelki i udając, że jest w tym pomieszczeniu od niedawna. Wychodziło jej to całkiem nieźle. Zerknęła za drzwi prowadzące na korytarz, niepewnie rozejrzała się na boki.
- O, jest kuchnia! - zawołała uradowana. - Może zrobić panu kawy? - spytała zaglądając do pokoju.
Zastała go w pół drogi do półki, na której leżał notes dziewczyny. Złapała jego spojrzenie i ruch ręki, jakby już chciał po niego sięgnąć. Uśmiechnęła się do niego rozbrajająco udając, że nic nie zauważyła i pokazała mu kubek.
- Kawy, Shirin-san? - ponowiła pytanie.
Niepewne kiwnięcie głową wystarczyło za odpowiedź, ale nie chciała się zdradzić, że zna to mieszkanie. Po chwili znów się pojawiła w drzwiach z wyrazem zakłopotania na twarzy.
- Uch, sumimasen... Może wiesz, gdzie ona tutaj trzyma kawę? - zapytała i uchwyciła lekki, chwilowy uśmiech na ustach policjanta.
- Kawa będzie w szafce nad stołem po lewej stronie - westchnłą glina i opadł cieżko na jakieś krzesło.
Drewno zatrzeszczało. Nie wiadomo było, czy bardziej było to skrzypnięcie podłogi, czy krzesła.
- Dobra, zadam ci kilka pytań... - westchnął i zaczął myśleć.
Kawa mogła ten proces przyspieszyć, tym bardziej, że od rana zmagał się z migreną, na którą jemu akurat mała czarna pomagała. Widać było po nim zmęczenie i ból głowy, jednak zachowywał kamienną twarz, jakby mu zupełnie nic nie dolegało.
- Kilka pytań - zapytała zaciekawiona i zaczęła nasypywać czarnego złota do kubków.
Nalała wody do elektrycznego czajnika i nastawiła go.
- Przesłuchanie znaczy się? Dobrze więc, zaczynaj...
Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który łatwo było rozpoznać jako: 'nic nie zrobiłam, nie mam więc nic do ukrycia.'
- Hmm... kiedy ostatnio widziałaś sie z siostrą? - zaczął policjant próbując usiąść w miarę wygodnie na rozlatującym się krześle.
- Wczoraj - odpowiedziała spoglądając co chwila na czajnik i jednocześnie rozglądając się po kuchni za cukrem i śmietanką. - Wczoraj przyjechałam do Tokyo, jakoś pod wieczór - dopowiedziała. - Jakieś sześć lat temu się rozstałyśmy z siostrą i od tego momentu mieszkałam w Kyoto. Kiedy dostałam wiadomość o śmierci matki, przyjechałam tu, ale po Midoriko nie było ani śladu. To stało się jakieś cztery lata temu i przez ten cały czas nie miałam z nią kontaktu.
Policjant zamruczał, ale nic nie zapisał.
- Przez sześć lat siostra nie dawała ani znaku życia? - zapytał spokojnie.
- Nienawidziła mnie - odparła z kamienną twarzą, choć było widać, że ta myśl nie dawała jej spokoju i bardzo przez to nadal cierpi. - Ostatnio mój znajomy był tutaj, w Tokyo, na koncercie i mówił, że mnie widział, tylko że jakoś inaczej wyglądałam. Wzięłam to za dobry znak, spakowałam się i oto tu jestem. Tydzień jej szukałam, ale w końcu mi się udało.
- Podejmowałaś... ty albo ktoś z rodziny, próby odszukania siostry wcześniej? - zapytał.
Zanotował coś też w małym kieszonkowym dzienniku i po chwili znów uniósł swoje spojrzenie na nią. Nie wiedział, że Midoriko nie ma żadnej rodziny.
- Kiedy nasze stosunki się oziębiły, po prostu wyjechałam do Kyoto, by oszczędzić matce napiętej atmosfery w domu. Miałyśmy tylko nią, więc wraz z jej odejściem i wyprowadzką Midoriko... zupełnie straciłam kontakt z siostrą. Owszem, szukałam jej wtedy, ale zupełnie zniknęła. Jakby zapadła się pod ziemię - stwierdziła uśmiechając się krzywo.
Woda zagotowała się i Yuko zalała kawę wrzątkiem.
- Cukru? Śmietanki? Nie mam pojęcia, gdzie są, ale zaraz mogę poszukać - zaśmiała się nerwowo, widocznie cała ta sytuacja była dla niej trudna.
- Nie słodzę - mruknął policjant. - Ciężka sprawa... - westchnął. - Masz jakieś pomysły.. domysły? - spytał poirytowany tym wszystkim.
Ukrywał jednak sprawnie swoje uczucia. Pokręciła przecząco głową. "Teraz moja kolej na zadawanie pytań" - pomyślała.
- Szczerze, jak ją wczoraj zobaczyłam, to nie poznałam siostry. Stała się zupełnie inną osobą. Szukając jakiegoś kontaktu do jej znajomych natrafiłam na pański numer telefonu. Był na pierwszej stronie, choć Shirin bynajmniej nie zaczyna się na 'A' - stwierdziła uśmiechając się lekko. - Także na karteczce z telefonem 'awaryjnym' i osobą do powiadomienia w razie wypadku były pańskie dane...
Urwała, jakby chciała powiedzieć coś więcej, lub chociaż się zapytać. Nie zrobiła tego jednak, spuściła spojrzenie i przez chwilę patrzyła na swoje ręce zamyślona. Mężczyzna westchnął.
- No... powiedzmy, że byłem jej kołem ratunkowym - powiedział Shirin utrzymując kamienną twarz, chociaż krew przez chwilę usiłowała z niej zniknąć
- Och... - szepnęła. - Przez chwilę miałam nadzieję, że to może coś więcej, przystojny z pana glina - stwierdziła mrugając do niego okiem z rozbawieniem. - Czyli przyjaciel? Tak, to bardzo dobrze, ona nigdy nikomu nie ufała i ogólnie unikała ludzi jak ognia. Cieszę się, że ma w końcu kogoś, na kim może polegać.
Yuko uśmiechnęła się przyjaźnie i szczerze, z czystą sympatią. Podała mężczyźnie kubek i zerknęła na jego rękę przekrzywiając lekko głowę. Jej wzrok padł na obrączkę.
"Teraz w czuły punkt, zmuszę cię do kłamania..."
- Żonaty - bardziej stwierdziła niż spytała. - Szkoda, już chciałam życzyć siostrze jak najwięcej szczęścia w waszej znajomości. Mam nadzieję, że małżonka nie jest bardzo zazdrosna? - zaśmiała się cicho.
- Hmm? Nie. Nie sądzę, że nawet wie o niej. Nie mówię jej o kobietach w moim otoczeniu, bo robi sie strasznie nerwowa - uśmiechnął się... nerwowo.
Unikał kłamania, raczej nie mówił wszystkiego. Kiwnęła głową jakby doskonale go rozumiejąc.
- W takim razie proszę mi coś o niej opowiedzieć, bo dziewczyna... kobieta, którą tu wczoraj zastałam nie była już tą samą Midoriko co kiedyś. Jak się poznaliście, jaka ona teraz jest, czy ma jakieś kłopoty? Mówiłeś, że jesteś dla niej 'kołem ratunkowym', ale co z tego masz? Nie wyglądasz na osobę, która ma czas na bezinteresowną przyjaźń... bez urazy. Zawód policjanta musi być ciężki i czasochłonny, czyż nie?
Zasypywała go pytaniami...
- Spokojnie... spotkałaś ja wczoraj? - zapytał policjant gestykulując rękoma, by powstrzymać ją od tego potoku słów.
Kiwnęła głową twierdząco milknąc na chwilę zawstydzona.
- Nie była uradowana moim widokiem, zaskoczona prędzej. Był już wieczór, kazała mi u siebie zostać na noc i sama gdzieś wyszła. Nie wróciła do tej pory - wyjaśniła wzdychając.
"Buc, ale i tak cię złamię."
- Hm... zdradzała objawy podenerwowania ze źródła innego niż niespodziewane spotkanie? - spytał na nowo odzyskując nadzieję na jakieś poszlaki.
- Wyglądała raczej na zajętą i powiedziała, że idzie na ważne spotkanie. Gdyby ktoś pukał do drzwi, miałam nie otwierać ani nie ujawniać się, że jestem w domu. Czy ona ma jakieś kłopoty, Shirin-san?
- Ona ma zawsze kłopot - jęknął policjant i westchnął.
- To znaczy? - spytała wyraźnie zaniepokojona i odstawiła swój kubek na blat.
- Twoja siostra nie byłą zawsze na prostą z prawem. Rozumiesz o co mi chodzi? - zapytał patrząc na nią udręczonymi oczyma.
- Rozumiem... - kiwnęła głową i zasmuciła się mocno. - Co zatem policjant robi w jej domu i podaje się jeszcze za przyjaciela? Nie powinieneś aresztować Midoriko, skoro nie jest grzeczną dziewczynką? - zapytała z jakimś dziwnym błyskiem w oku, jakby słowa mężczyzny ją rozgniewały. Jakby dopatrzyła się luki i dwulicowości w nim i to ją odrzuciło.
- Ona też nam pomaga... powiedzmy, że jestem tym, który utrzymuje równowagę - stwierdził. - Wystawia nam czasem ludzi ze światka... rozumiesz?
Yuko wykrzywiła twarz w lekkim grymasie.
- Tak, ale... to obrzydliwe. Ona wystawia wam ludzi, a wy ją chronicie i nie zamykacie, choćby póki co?
- Jest to korzystniejsze dla nas, bo ona nie jest taka... trudna do kontroli - mruknął. - Nie... nie do końca tak to wygląda... powiedzmy, że nie jest tak niebezpieczna, jak ci, których nam podawała na talerzu.
Skrzywiła się jeszcze bardziej i skrzyżowała ręce oburzona tym wszystkim. Przez chwilę spoglądała się na policjanta z nieukrywaną złością i odrazą, w końcu machnęła ręką.
- Usłyszałam już chyba dość i mam także dość przesłuchania jak na pierwszy raz. Może dokończymy to innym razem? - spytała, a jej mina mówiła jasno, że ma się wynosić.
Była ciekawa, co zrobi po wyjściu. Czy rzeczywiście będzie 'jej' szukał, czy postara się zatuszować niektóre aspekty tej sprawy. Bawiła ją ta cała sytuacja i fakt, z jaką łatwością szło wcielanie się w zupełnie inną osobę. To dawało tyle możliwości! Ale teraz była zmęczona i musiała znów odpocząć...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Mr.Zeth »

Jen:

Mężczyzna odchrząknął i postarał się by kobieta nie zauważyła, że patrzy na jej biust. - Dobrze, niech będzie - odparł szybko. -Nie spóźnij się za dziesięć dni- pogroził palcem, by nie stracić twarzy.
Poszło tak łatwo...
Czemu?
Jen zamrugała oczyma. Widziała temperaturę ciała różnych osób!
Gościowi zrobiło się gorąco.. poważnie gorąco. „Wizja” znikła.
Jen stwierdziła, że wie też o paru innych rzeczach. Dziewczyny koło telefonów, które miała za plecami... też cos się z nimi działo. Puls im nieco podskoczył, a myśli zaczęły krążyć po nieco innych torach... gdyby postała tu jeszcze parę godzin może któraś z nich nie wytrzymałaby i zadzwoniła na partyline, albo... no nie, taka zdesperowana, żeby z szefem teraz to chyba by żadna tu nie była.
W każdym razie Jen miała wpływ na środowisko i znała powód tego stanu rzeczy.
Powód spal sobie spokojnie w jej łóżku jeszcze nawet nie świadom, że jest jej pierwszym wyznawcą...

Midoriko:

Dziewczyna obudziła się po dłuższym czasie. W snach widziała jak odgrywa różnego rodzaju ciekawe role... Dowolne modyfikacje głosu i ciała dawały wielkie możliwości... ale we śnie też przekształcała obiekty... jedne w drugie.
Myśl tak jasna i oczywista, że poraziła mózg przeszła przez jej głowę trafiając w sam środek jestestwa.
"POTRZEBUJEWYZNAWCÓW. OSZUSTÓW I FAŁSZRZY!
Pogrążyć ich w zakłamaniu, niech pogrążają innych. Kontrolować rt o wszystko z dystansu. Manipulacja może być prosta. Wszystko będzie moje..."
Obudziła się i uśmiech mimowolnie wpełzł na jej usta.
Ciało pozostało bez zmian. Dalej była "Siostrą"... kłopot polegał na braku dowodu osobistego. Ten by się przydał...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Ouzaru »

Midoriko

Jeszcze chwilę leżała w łóżku zastanawiając się nad swoim snem, ale był on nazbyt oczywisty. Uśmiechnęła się lekko, przeciągnęła i wstała niechętnie. Chwilę później stała przed lustrem ze szczoteczką do zębów w ustach, przyglądała się sobie i starała się jakoś ułożyć te dłuższe włosy.
"Wyznawcy?" - pomyślała i spojrzała na swój telefon. - "Ta... jakieś sto zepsutych do szpiku kości dusz, moi przyjaciele. Oszuści, złodzieje, handlarze zajmujący się narkotykami, bronią i ludźmi, dziwki, fałszerze, kryminaliści i całe zło Tokyo. Tak, wyznawcy."
Wzięła komórkę do ręki i wybrała numer jednego z największych oprychów, mającego pod sobą większość gangów i dilerów. Koleś miał samych przyjaciół, nikt nie był na tyle głupi, by zostać jego wrogiem. Czas wyświadczyć mu miłą przysługę.
- Yo? - usłyszała znajomy głos.
Niewiele osób miało do niego bezpośredni numer, rzadko ktoś dzwonił.
- Yo, Kaze! - zawołała wesoło.
- Yo, Midoriko! - wyraźnie wyczuła uśmiech na jego ustach. Cóż, nie tylko interesy ich kiedyś łączyły.
- Mam wieści o jednym z twoich klientów, sama ci go podesłałam. Misoko Shirin.
- Hai - przytaknął, choć wątpiła, by go kojarzył.
- Keikan.
- Nani?! Glina?! Skąd wiesz?
- Chciał mnie przesłuchać w związku z tobą, świecił odznaką przed oczami. Tajniak. Lepiej się nim zajmij, chce ci się do dupy dobrać, skurwysyn.
- Co mu powiedziałaś? - spytał wyraźnie rozzłoszczony całą tą sytuacją.
- A jak myślisz, skarbie? - mruknęła uroczo.
- Dobra dziewczynka... Pogadamy później, muszę się tym zająć. Dzięki.
Nie odpowiedziała mu już, rozłączyła się. Przejrzała szybko numery telefonów i zaczęła sobie układać w głowie plan. Teraz Kaze zajmie się gliną, od razu wyjdzie na jaw, że był tajniakiem. To, że miała z nim powiązania nie było niczym dziwnym, wszak sama go podesłała i dała możliwość zakupu prochów. Nie musiała wiedzieć, że jest pod przykrywką. Kaze będzie miał wobec niej dług, znów znajdzie się blisko niego. A będąc blisko, zacznie uplatać sieć, małą pajęczynkę... Tokyo - to nielegalne i podziemne - wkrótce będzie jej.
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: olympiaa »

Jennifer

Jeszcze raz przyjrzała się szefowi. Zarzuciła kurtkę i wyszła, na wypadek jakby zmienił zdanie. Myśl o czekających ją dziesięciu dniach wolnego rozgrzała ją do tego stopnia, że do domu postanowiła pójść pieszo, mimo drobnego deszczyku. Zahaczyła jeszcze o mały osiedlowy market. Ludzie dziwnie obserwowali ją, ale Jen tylko odpowiadała zniewalającym uśmiechem. Ostatnie metry do mieszkania przebyła szybko. Po części dlatego, że torba z zakupami uwierała ją w biodro, a po części z powodu Stana. Była niemal przekonana, że ten mężczyzna jeszcze może jej pomóc.
- Słodko, słodko... 10 dni - Jennifer mruczała cicho pod nosem, układając zakupy.
Próbowała sobie ułożyć jakiś plan na nieoczekiwany urlop. Ogromnym minusem tego miasta jest to, że przez 360 dni w roku pada. Przez pozostałe pięć po prostu leje.
Fajnie byłoby wyjechać, tylko dokąd? Las Vegas byłoby niezłe... Nocne życie, hazard... Albo Floryda? Ciepło, wszechobecna nagość... Mmm... Z rozmyślania wyrwał ją Stan.
- Głodny? - Jen zapytała wskazując świeżo zakupione produkty - Chyba że głodny na coś innego? - rozpięła góry guzik koszuli i odetchnęła głęboko.
W obawie przed zagłodzeniem mężczyzny odwróciła się i przygotowała szybkie, acz smaczne śniadanie. Wcisnęła mu talerz w ręce, sama złapała dwa kubki z kawą i poszła do salonu. Odruchowo włączyła telewizor, miała nadzieję że coś ją natchnie. Że znajdzie się coś, co wyrwie ją z przeklętego Miasta Deszczu.
- Dostałam urlop. Masz jakiś pomysł gdzie spędzić dziesięć dni? - zagaiła - Mam ogromną potrzebę przebywania wśród ludzi... Wielu, wielu ludzi...- Jen stanął przed oczami obraz ze snu: wszystkie rozkosze na wyciągnięcie ręki, wszystkie oczy przepełnione pożądaniem zwrócone ku niej. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, że aby zebrać plon, trzeba się nieźle napracować. Ziarenko jednak już zostało zasadzone. Dziewczyna z czułością spojrzała na Stana.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Mr.Zeth »

Midoriko:

Na zewnątrz mieszkania rozległ się łoskot. Coś, lub ktoś spadł po schodach, a z góry dobiegł stek przekleństw i złorzeczeń. Znów zapadła grobowa cisza.
Poza tym Zaczął lać gęsty deszcz... aż telefon Midoriko zawibrował, wysypując lawinę dźwięków... to Misoko dzwoni...
Spojrzała się leniwie na telefon, wzięła do ręki i wcisnęła zieloną słuchawkę. – Moshi moshi? - zapytała.
- Nasłałaś jednego kretyna na drugiego... - powiedział glos w słuchawce, a potem rozległ się opętańczy śmiech
- Baka desu ka? - spytała raz jeszcze i poczekała, aż się przestanie śmiać.
- Hai, niezły manewr. Ale to z podawaniem się za własna siostrę to zupełny hit - dodał głos, uspakajając się.
- Yo, chcesz o tym porozmawiać? - spytała łagodnie niczym prezenterka w telewizji, zauważył, że jej głos się zmienił. – A może wolisz zobaczyć? -
- Na! Zobaczyć! Wunderbar! Odłóż telefon na stół, ale się nie rozłączaj - polecił głos.
Midoriko wzruszyła ramionami. Zrobiła tak, jak chciał. Gdy tylko odsunęła się o metr telefon zachrobotał i zaczął kurzyć gęstym czarnym jak smoła dymem, który wił się jak rój węży. Po chwili dym opadł i w pokoju stał dość pokraczny mężczyzna w garniaku. Miał karykaturalną twarz. Wyglądał jak średniowieczny obraz diabła, ale bez rogów.
- Purgayak. Shinma. Do usług - przedstawił się

Jen:

Mężczyzna zamrugał oczyma, przyjmując śniadanie bez słowa. –Hm... dzięki - powiedział gdy kobieta skończyła. Czuł się dziwnie w jej obecności i chyba kontemplował to uczucie. Nie było to zauroczenie. Raczej... poddanie. Coś sprawiało, że uległość wobec Jennifer odczuwał jako cos najnormalniejszego.
-hm.. możemy. Ja też mam teraz wolne. Od polecenia do polecenia. Tymczasowo suchy sezon. Zrobiliśmy porządek w tym mieście – stwierdził, podjadając. – Możemy się ruszyć gdzie chcesz – uśmiechnął się lekko. Chyba chciał jeszcze coś powiedzieć, ale milczał, jedząc i myśląc. Chyba dalej kontemplował tą noc...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: olympiaa »

Jen

Taki obrót sprawy niesamowicie pasował Jennifer. Po pierwsze: wypocznie, może nawet się opali, po drugie: nie pojedzie sama. Był jeszcze trzeci punkt... Ledwo zdawała sobie z niego sprawę, jednak to właśnie to pchało ją do działania. Skończywszy śniadanie wstała i paplając trzy po trzy przeszła do szafy. Wyrzuciła kilka lekkich sukienek, a co jedna to bardziej przezroczysta.
- Floryda odpowiada? - zapytała z iście anielską miną, ładując się mężczyźnie na kolana.
- Noo... chyba - mężczyzna był cokolwiek zaskoczony wyborem kobiety, ale chyba pozytywnie. - Muszę zebrać swoje śmieci .. w jednej kurtce nie pojadę - stwierdził.
- Oczywiście że nie... - uśmiechnęła się radośnie.
Widocznie rozpierała ją energia, ledwo mogła usiedzieć w miejscu. I tak wierciła się niemiłosiernie.
-Poza tym jeszcze trzeba za bookować bilety, hotel, i takie tam... - zamyśliła się.
Z ociąganiem zeszła mężczyźnie z kolan i usiadła obok. Popijając kawę zabrała się za szukanie hotelu.
- Leć do domu i spakuj się, potem wróć tutaj, dobrze?
Mężczyzna skinął głową i opuścił mieszkania, całując kobietę w czoło na pożegnanie. - Nie ucieknij mi - uśmiechnął się i zniknął jej z oczu.
-Nie zmierzam, - mruknęła cicho kiedy Stan już wyszedł.
Potrzebowała chwilę na uspokojenie się... Tyle rzeczy do załatwienia a tak mało czasu. Jen była lekko skołowana, jak zawsze kiedy nie wiedziała od czego zacząć.
Stan wyszedł z budynku i złapał taksówkę. Kobieta słyszała jego krótkie "Hey, taxi!" i pisk opon. Była sama... Jedyny wniosek do jakiego doszła to to, że trzeba zacząć od hotelu, potem bilety, a pakowanie trzeba zostawić na koniec. Podążając za wyznaczonym sobie planem znalazła przytulny hotelik, w chwili uniesienia zadzwoniła i zamówiła przestronny apartament z kilkoma udogodnieniami. Zadowolona z siebie zaczęła szukać linii lotniczych, które zabiorą ją na Florydę jeszcze dziś.
Nim skończyła zamawiać bilet na samolot Stan był z powrotem. Jego bagaż stanowiła jedna niezbyt wielka walizka. Uśmiechnął się. - Gotów - powiedział, z trudem powstrzymując się od dodania "pani". Coś tu było nie tak...
Na widok mężczyzny Jennifer zaśmiała się wesoło. Zarzuciła mu ręce na szyję i mocno przycisnęła do siebie. Zdawało się że bawi ją to jak na jej zachowanie reaguje Stan.
-Jeszcze tylko ja się spakuję i lecimy - zagaiła - Mam nadzieję że nie możesz się doczekać równie mocno jak ja - posłała mu zawadiacki uśmiech i wróciła do komputera. Mężczyzna zabrał sobie krzesło i usiadł kolo niej. Przyglądał się monitorowi i gładził ją po ramieniu.
-I... Drukuj! - rozległa się głośne klik i rezerwacja biletów przelała się na papier.
W przeciwieństwie do Stana walizka Jen była przesadnie duża. Aż dziw bierze ile miejsca zajmują tak skąpe ubrania. Mężczyzna uśmiechnął się. - Dobra, za ile mamy lot? - zapytał. Na pytanie kobiety nie odpowiedział, ale chyba się cieszył.
Jen spojrzała na zegarek.
- Za cztery i pół godziny. - przewróciła oczami. W myśli obliczyła, że za dwie godziny muszą wyruszyć, aby zdążyć.
-To mamy jeszcze dwie godziny... - nie dokończyła.
Sparaliżowała ją jedna myśl. Co w tym czasie zrobić z kotem? Jakby na potwierdzenie jej obaw kicia podbiegła i zaczęła ocierać jej się o nogi.
Stan spojrzał na zwierzaka. - Koty źle znoszą podróże, nie? - zapytał.
-Bardzo źle- jęknęła.
Jen odepchnęła zwierzę i wstała. Jedyne co jej przychodziło do głowy to sąsiadka z góry i jej interesowny wnuk, który za dziesięć dolarów dałby sobie rękę obciąć.
-Masz go komu wcisnąć? - zapytał mężczyzna. - Mogę powiedzieć, żeby siostra go zgarnęła na jakiś czas.. - stwierdził.
-Niby mam kogoś takiego, ale nie ufam gówniarzowi. - kobieta spowrotem opadła na krzesło -Nie śmiem prosić, ale jeśli mógłbyś pogadać z siostrą... Byłoby cudownie- Jen uśmiechnęła się blado.
Mężczyzna wyciągnął komórkę. - Sara? - zagadnął. - Słuchaj... mogłabyś się zajać jednym takim uroczym kociakiem? - chwila milczenia. Stan się zaśmiał. - O zwierzątko mi chodzi - sprecyzował. -Świetnie...- uśmiechnął się. - Zaraz z nim wpadniemy - dodał i się rozłączył. - No - spojrzał zadowolony na kobietę.
Jen w odpowiedzi tylko go pocałowała. Wstała i do małego plecaka wrzuciła poduszkę, kilka kolorowych myszek i pudełko kocich witamin. Na widok klatki do przewożenia zwierząt kicia prychnęła gniewnie, ale Jen nie zamierzała się z nią patyczkować. Sprawnie ją złapała i pomogła wejść do klatki.
-Maleństwo spakowane i gotowe. - zawołała z ulgą.
Zaraz wsiedli do samochodu Stana. Czarne Audi. Pojazd ruszył z piskiem opon i wkrótce byli na osiedlu domków. Siostra Stana wyglądała jak gotka, ale strój sugerował coś innego. Miała długie czarne włosy i bladą cerę. Przywitała się z bratem uściskując go. - Jedziemy na Florydę, nie ma kto się kotkiem zająć - powiedział Stan. Sara skinęła głową i mrugnęła do Stana. - Nie ma sprawy, bawcie się dobrze - powiedziała, odbierając kotka i przyglądając się mu. -Jak na imię ma ta bestyjka? - zapytała o kota... a potem otrząsnęła się. -Ah, zapomniałabym... jestem Sara, jak ci na imię?- zapytała.
Jen uśmiechnęła się promiennie, wyciągnęła dłoń do Sary.
-Ja jestem Jennifer, a to maleństwo to Dzwoneczek.
- Miło poznać - powiedziała Sara, uściskując dłoń kobiety. Spojrzała na kotka - Nooo dogadamy się, prawda? - uśmiechnęła się i skinęła głową - Bon voyage - powiedziała. Stan pożegnał się z nią i wsiedli do samochodu. - O której ten lot? - zapytał Stan.
- O 17.20 - odpowiedziała, zastanawiając się ile zajmie sama podróż. -Na miejscu będziemy praktycznie w nocy, ale jutro od rana ruszymy na podbój plaż - zaśmiała się. Wprawdzie sama nie lubiła leżeć plackiem na słońcu, ale teraz miała nieodpartą ochotę na świecenie półnagim ciałem w tłumie.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Cztery Wady

Post autor: Mr.Zeth »

Sesja ta od tej pory bedzie update'owana sporadycznie i dla łowców. ędą to raporty z tego co Wyrocznia znalazła na temat Wad... żeby wam załatwo nie było :P
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zablokowany