Życie Saurona – Rozdział 2

Rozdział 2

"Już po dziewiątej, a ten przebrzydły czarodziej nie dzwoni! Pewnie zabawia się gdzieś z tym swoim szarym pobratymcem! Że też ja, wielki Sauron, Czarny Lord, muszę się użerać z takimi amatorami! Ta cała sytuacja z biednym Farinellim źle wpływa na moje samopoczucie. Ja tęsknię! Ja go potrzebuję! Ale zamiast tego, moja wrażliwa osobowość jest narażona na kontakty z tępymi orkami i goblinami. Właśnie! Muszę wezwać Nazguli! Trochę, co prawda, posępni, ale przynajmniej ich IQ przewyższa iloraz inteligencji kalarepy. No i zawsze jakaś odmiana po tylu latach z zielonkawymi śmierdzielami… Och! A co to?!" – rozmyślania Saurona przerwała tandetna melodyjka dobiegająca z błyszczącego kryształu palantira.

– Czarny Lord, słucham? – mały osobnik przemówił udawanym basem.

– Tu Saruman Mądry! – odrzekł głęboki i poważny glos.

– No wreszcie, długo musiałem czekać na ten telefon, na Morgotha! – Sauron uderzył swoją mała piąstką w stół.

– Przepraszam, sprawy zawodowe…

– Zawodowe, tak? Znowu się zabawiałeś przy fajkowym zielu z tym niedoinformowanym iluzjonistą! – Czarny Lord zaczął krzyczeć już swoim naturalnym, piskliwym głosikiem.

– Cel uświęca środki, powiedzmy… W każdym bądź razie, Sauronie, wiele się dowiedziałem…

– Coś o Farinellim? – spytał z nadzieją.

– No, niezupełnie… Ale podejrzany jest fakt częstej obecności Gandalfa Szarego na północnym zachodzie. Co chwila udaje się na jakieś zadupie, Szajr, Szejer, Shiro… Shire! Żyją tam jakieś małe pokurcze.

– Czy to nie stamtąd mamy fajkowe ziele? – w głosie Lorda pobrzmiewało rozmarzenie.

– A tak, rzeczywiście…

– Więc może twój niewyżyty kolega w tych szarawych łachmanach bywa tam właśnie po towar…

– No może… Pewnie masz rację, co ci się zresztą rzadko zdarza.

– Co powiedziałeś, obleśny staruchu?! Jak tego nie odszczekasz, to ja pójdę do tej twojej wieży i… – zaczął sugestywnie Sauron.

– Nie, nie! Ja już przepraszam! Masz rację, bo w końcu co mają biedni, mali wytwórcy tego zielska do wielkiej polityki…

– Ano właśnie. Więc niczego się nie dowiedziałeś! Nie mam z ciebie żadnego pożytku, rozleniwiony burżuju!

– Że przepraszam bardzo jak?! A kto ci przesyła odżywki z kory drzew Fangornu?! Chyba ktoś tu nie docenia mego geniuszu… – odparł czarodziej z rozżaleniem.

– Jakiego geniuszu, skorumpowany pseudo-Majarze?! Prześlij mi w sobotę coś na porost włosów, to może ci przebaczę! A teraz załatwię sobie nowych pracowników.

– No chyba nie Dziewięciu?!

– A co do nich masz, padalcu?!

– No piszczą niemiłosiernie! A wzywaj ich sobie, ja idę do lasu!

– A idź! Niech spłynie na ciebie błogosławieństwo Farinelliego!

– Tak, tak… Wzajemnie…


Sauron schował połyskliwy palantir pod sosnowym łóżkiem i wygładził swe czarne, atłasowe szaty. Chrząknął parę razy i począł myśleć (z trudem, co prawda, ale jednak) jak by tu przywołać swoje sługi… Po dwóch godzinach, z konsternacją na twarzy, udał się do swojego tajnego laboratorium, ukrytego za garderobą. Był to mały pokoik urządzony w stylu "Obłąkanego Cowboya Nękanego Kompleksem Niższości" z rzeźbą przedstawiającą dwóch młodych elfów w dwuznacznej pozycji, w środku pomieszczenia. Sauron podszedł do szafki z magicznymi eliksirami i odżywkami do włosów. Po chwili wybrał fioletową fiolkę i wylał jej zawartość na kawałek podłogi pod zielonkawym kominkiem. Gdy parkiet zaczął świecić różowym blaskiem, Czarny Lord zdjął pelerynę i począł wykonywać dziwny taniec dookoła magicznego kręgu. Po trzech minutach wokół Saurona pojawił się jasny dym. Wyłoniło się z niego dziewięć fioletowych postaci.

– Ave Sauron! – powiedzieli chórem, posępnymi głosami.

– Nareszcie! – odparł, zakładając czarną pelerynkę. – Co tam, chłopcy? Jak zdrowie?

– Dobrze, panie, dziękujemy…

– A gdzie wasze czarne szaty? – spytał, przyglądając się z zainteresowaniem fiołkowej skórze Nazguli.

– Zdematerializowały się w drodze, Czarny Lordzie – odpowiedział ze spokojem Upiór Pierścienia stojący w środku i uważający się za przywódcę Dziewięciu.

– Aha… A jak tam wam było w innej sferze? – Sauron ponownie spróbował rozpocząć konwersację.

– Miło, dziękujemy…

– Może byście się bardziej postarali?! Wezwałem was, bo myślałem, że mogę z wami inteligentnie pogadać! – ze zdenerwowania niskiemu człowieczkowi włosy dęba na głowie stanęły.

– … – Nazgule spuściły swe posępne, fioletowe łby i czekały w milczeniu.

– Dobrze, mam inny pomysł… – zaczął Sauron z uśmiechem. – Kto jest najpotężniejszy w całym Śródziemiu?

– Ty, Czarny Lordzie… – odpowiedzieli chórem poważnymi głosami.

– A kto będzie niebawem władać całym Śródziemiem?

– Czarny Lord, Sauron…

– A kto szczyci się najładniejszym okiem w całym Śródziemiu?

– Jedyny władca Pierścienia, Czarny Lord, Sauron… – powiedzieli kłaniając się w pół.

– He, he – rozmarzył się kurdupel – wiedziałem, że nie zawiodę się na waszej inteligencji! Teraz możecie odejść. Zajmijcie komnaty na najwyższym piętrze Barad-dur, z tarasem widokowym. Od jutra zajmiecie się popędzaniem leniwych orków. A teraz: dobranoc, moje wierne sługi! Tylko nie piszczcie w nocy, mam bardzo lekki sen.

– Dobranoc Lordzie, oby najposępniejsze z posępnych wizji nawiedziły cię podczas mrocznego snu, który ześle na ciebie czarny demon nocy…

– Eeee… Taaa, dzięki… Idźcie już! – odpowiedział niepewnie Czarny Lord.

Dziewięć fioletowych pokrak opuściło tajne laboratorium, a zmęczony Sauron udał się do swojej luksusowej komnaty, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie na rzeźbę młodych elfów.


Następnego dnia Sauron obudził się z silnym postanowieniem zrobienia czegoś złego.

– Zrobimy NARADĘ! – krzyknął radośnie. – A potem potorturujemy paru złapanych ludzi i elfów! Tak, to będzie bardzo złe… – oblizał się obleśnie i założył czarne szatki.

Postrach całego Śródziemia ruszył w kierunku wielkiej sali konferencyjnej na przedostatnim piętrze wieży Barad-dur. Zajął miejsce u szczytu wielkiego, lśniącego stołu i rozkazał orkom wezwać Nazguli. Po paru minutach w pomieszczeniu znalazło się Dziewięciu, tym razem w czarnych, koronkowych togach.

– Piękne stroje, panowie… – zauważył Sauron z nieukrywanym podziwem i nutką zazdrości.

– Dziękujemy Lordzie Sauronie – odparli posępnie i zajęli miejsca po obu stronach swojego pracodawcy.

– Jeszcze tylko połączę się poprzez palantir z Sarumanem i możemy rozpocząć – powiedział, machając łapkami nad kulistym kryształem.

– Tu Największy Czarodziej Śródziemia, Saruman Biały zwany Mądrym… – odpowiedział napuszony głos.

– Niestety rzeczywistość mija się z pobożnymi życzeniami, arogancki iluzjonisto – rzucił Czarny Lord, dumny ze swojej błyskotliwej odpowiedzi.

– Ty wiesz o tym najlepiej… – mruknął cicho tamten i obawiając się gniewu Saurona, zmienił temat. – Czemu dzwonisz?

– Robimy NARADĘ! – odpowiedział, wypinając klatę i udając macho. – Przywitaj się z Nazgulami!

– Cześć Upiory Pierścienia! – silił się na entuzjazm Saruman.

– Witaj posępny czarodzieju znad zdradliwej i demonicznej rzeki – odparli chórem, posępnie, jak zawsze i zapiszczeli radośnie.

– O kur***! Mówiłem, że piszczą niemiłosiernie! Poza tym optymistyczni jak zawsze… – zauważył czarodziej, a palantir aż się zaświecił.

– Gdzie twoje maniery, kalarepo?! Pamiętaj, że obracasz się teraz w kręgu kulturalnych, wykształconych i wrażliwych na piękno osób… Nie tych obwiesiowatych czarodziejów w kolorowych adidasach

– Nie rozśmieszaj mnie! Poza tym, nosimy adidasy, bo często podróżujemy, a to bardzo wygodne trzewiki – zaczął się nerwowo tłumaczyć czarodziej.

– Taaa, jasne… W każdym bądź razie czas zacząć! Nazgule, prezentujcie plakaty i makiety! – zwrócił się do Upiorów trzymających jakieś papiery. – Po pierwsze: musimy znaleźć sojuszników!

– A na cholerę?! Czy ja ci nie wystarczam? – zapytał czarodziej z nadzieją w głosie.

– Nie – powiedział krótko. – A kto się najlepiej nadaje?

– Hmm, elfy? – spytał błyskotliwie jeden z Nazguli.

– Oczywiście! One na pewno z chęcią przyłączą się do nas! – Sauron podrapał się po nosie z wrażenia. – Czy ci rozum do reszty odjęło, nędzo mordorska?! Myślałem, że jesteście inteligentniejsi od tego orkowego bydła!

– Problemy z podwładnymi? – spytał Saruman szyderczo.

– Zamknij się, blada pokrako! Otóż sprzymierzymy się, tzn. przejmiemy kontrolę nad dzikimi ludami Haradu!

– A po co, Czarny Lordzie? – zapytał Nazgul skrzeczącym głosem.

– Bo to niedorozwinięci idioci! – powiedział wesoło tamten.

– No tak, coś dla ciebie… – burknął Saruman.

– Łatwo ich opanować! A walczą całkiem nieźle, no i mają te… no… jak oni na to wołają… olifanty! Darmowe mięso armatnie! – odparł Sauron, będący pod wrażeniem swego własnego geniuszu.

– Brawo, panie… – Nazgule wiwatowały… posępnie.

– Ach wiem! A teraz nasi wrogowie! Ustawcie odpowiednie planszę! Saruman, przestaw palantir na funkcję video-telefonu… Patrzcie! To jest ten przeklęty, pompatyczny, napuszony elf z Rivendell! – Nazgule wydały z siebie odgłosy obrzydzenia, patrząc na portret Elronda. – Dokładnie pamiętam tę jego okropną mordę podczas wielkiej bitwy końca drugiej ery! Niewiele brakowało, a za namową tego psubrata debil Isildur zniszczyłby Farinelliego! Podstępne bydle z tego Elronda! Pamiętajcie! I jeszcze przyjaźni się z tym twoim szarym przygłupem, Sarumanie! Trzeba na niego uważać!

– Nie martw się, uważa mnie za wielkiego mędrca służącego dobru Śródziemia – odparł dumnie czarodziej, wygładzając białe włosy.

– Naiwny kretyn! Buahahahahahahaha! – Sauron wybuchł szyderczym i przerażającym śmiechem. – Następni są: ta stara wiedźma i jej mąż-pantoflarz z LothLorien! To złośliwe babsko to twarda sztuka, włada sobie tym lasem i ma niezłe artefakty! Trzeba ją będzie ubić!

– Z kijami na Galadrielę! I jej męża-pantoflarza! – zakrzyknęły groźnie Upiory, rzucając orkami stojącymi w pobliżu w wizerunek potężnych elfów.

– Ech… to lubię! – Sauron zatarł ręce z radości. – Kolejną przeszkodą jest Theoden, który się bezczelnie rozpanoszył pod twoją wieżą, biała łazęgo! – tu zwrócił się do Sarumana.

– Jak możesz tak mówić?! Przecież w każdej chwili mogę osłabić ten Rohan!

– No i to zrobisz! Ale ma to być dyskretna robota! Wyślij tam zaufanego człowieka i sam opanuj umysł tego końskiego króla!

– Zobaczymy, co da się zrobić…

– Nie zobaczymy, tylko rób, co mówię! – rozkazał groźnie, ponownie wypinając napakowaną klatę, niczym Sylvester Stallone w Rambo.

– No dobrze, już dobrze… – odparł pokornie czarodziej.

– No i ostatni! I zarazem najbliżsi! Władcy tego wieśniackiego Gondoru! Denethor i jego dwaj młodociani synowie: Boromir i Faramir!

– Cóż za inwencja w doborze imion… – zauważył cicho Saruman.

– Z tym nie będziemy mieć problemu. Denethor to frajer. Poza tym faworyzuje starszego syna, który cierpi na kompleks niższości i ogólnie jest chciwym skurczybykiem. A Faramir to pokrzywdzony przez los, nieśmiały chłopiec. Zostawimy ich w spokoju, sami się wykończą!

– A co z prawdziwym władcą Gondoru? – spytał Saruman.

– No jak to? Przecież już powiedziałem! Czyżbyś miał problemy ze słuchem? – spytał Sauron drwiąco.

– Przygłupie! A co z wodzem Dunedainów?!

– Jakim wodzem? – spytał Czarny Lord z niewinnością nieskalanego myślą niemowlaka.

– Spadkobierca Isildura! Prawdziwy władca Gondoru! Nie wiesz, że Denethor to tylko namiestnik?! – Saruman zaczął krzyczeć.

– Naprawdę? Ojej, nie wiedziałem… – przyznał cichutko Czarny Władca.

– Czy potężny władca Mordoru nie słyszał nigdy o Aragornie, synu Arathorna?! – czarodziej tracił już cierpliwość.

– Skoro nie słyszałem, to znaczy, że to mało znacząca postać! Pewnie już nie żyje! Albo niebawem zginie w jakiejś pijackiej burdzie! – mały człowieczek zaczął krzyczeć, jak niezadowolone, rozkapryszone dziecko.

– Jak chcesz, ignorancie! To już wszyscy, tak?

– No jeszcze ten wkurzający Gandalf, ale nim sam się zajmiesz! Póki co jest niegroźny. A wy, orki, szukać Golluma! No a teraz możemy się zabawić!

– To ja spadam! – Saruman w popłochu zaczął się rozłączać.

– Durniu! Chcemy tylko potorturować parę elfów!

– A no chyba, że tak…

Po tak wyczerpującej naradzie, jej uczestnicy odreagowali stres rzucając goblinami w elfów i ludzi, polewając ich żrącym kwasem lub podpalając ich przy użyciu orodruińskiej lawy.

Nekko Opublikowane przez:

3 komentarze

  1. Ynteligent
    4 października 2007
    Reply

    Lol:-) Brak mi słów:P

  2. marti
    27 listopada 2007
    Reply

    władca pierścieni

    fajna

  3. GIRMI
    18 sierpnia 2008
    Reply

    ??

    fajne spojrzenie na sprawe

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.