Rytuał, tom 2 – recenzja książki

rytual2Mało spotkałem w swoim życiu książek, na których kontynuacje wyczekiwałem nerwowo obgryzając paznokcie. Rytuał do tego grona nie dołączył, tym niemniej chciałem zobaczyć, jak to wszystko się skończy. Przede wszystkim miałem nadzieję, że będę mógł zweryfikować poglądy na temat pierwszego tomu i postawić całości trochę wyższą ocenę. Co z tego wyszło? Niecierpliwi już pewnie zajrzeli do stopki. Pozostałych proszę o jeszcze chwilkę cierpliwości.

Fabuły streszczać już chyba nie trzeba. Dawid w dalszym ciągu szuka czegoś, co wyleczy jego klątwę i tym samym zapobiegnie śmierci. Odnajduje się Tamara, przywożąc ze sobą informacje o czarnoksiężniku Kazhegeldinie, planującym wielką aferę. I… W zasadzie to wszystko. Mały rodzinny oddziałek wyrusza na łowy.

Tak to się zaczyna. A potem jadą, jadą, jadą, jadą… Pierwsza połowa książki to jeżdżenie po różnych miejscach i masa gadania. Jest nudno. Teoretycznie te dialogi powinny budować nastrój i pogłębiać portrety psychologiczne postaci. W praktyce kumulacja tego wszystkiego w jednym miejscu denerwuje i zraża do książki. Szczególnie, jeśli pierwszy tom ma się już dawno za sobą. Mam wrażenie, że znacznie lepiej byłoby, gdyby wydawca nie dzielił całości na dwa tomy.

W każdym razie, dopiero po przebrnięciu przez tę połowę zaczyna się robić ciekawiej. Wybuchy, strzelaniny, pościgi. Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś zakwalifikował tę pozycję do kategorii horroru, skoro nie ma tu czego się bać. Już nawet pierwszy tom wypadał lepiej pod tym względem, bo było tam parę momentów nerwowego rozglądania się na boki. Tutaj to gdzieś zaginęło. Do tego w horrorze powinni ginąć też ci dobrzy, a tutaj dzieje się tak tylko ze statystami, niemal niezwiązanymi z fabułą. Umierają tylko źli, czasem we wręcz idiotycznych sytuacjach. Podczas pojedynku z Kazhegeldinem zdrowo się uśmiałem. Jeden z najpotężniejszych magów pokonany w tak banalny sposób. Za to ocena poleciała w dół. To nie jest nielogiczne. To jest po prostu głupie.

Pojawił się za to zapowiadany humor, którego w poprzedniku jakoś nie dostrzegłem. Cyniczne teksty Dawida w paru miejscach potrafiły mnie naprawdę porządnie rozbawić. Od razu jednak radzę, aby podejść do tej książki bardziej jak do powieści akcji. Znacznie lepiej się na tym wychodzi. Z drugiej strony, jak na powieść akcji, to na początku zbyt mało się dzieje. Przynajmniej w tym tomie.

Ogólnie czyta się przyjemnie. Jako niezobowiązująca lektura sprawdzi się na medal. Gorzej, gdy ktoś zacznie się nad nią zastanawiać, gdyż może wtedy dostrzec kilka nieprzyjemnych wpadek. Z lekkim zażenowaniem czytałem, jak Palko najpierw zarzucił sobie MG-42 na grzbiet, a potem schował Kałasznikowa. Rozumiem: żołnierz, potężnie zbudowany, silny, ale… Gdzie on schował ten karabin? W spodnie? Do kabury? Polecam też osobom, które skuszą się na przeczytanie tej książki, zwrócić uwagę, jaką pozycję zajęła w samochodzie staruszka pilnująca Dawida. Mam wrażenie, że musiało być jej bardzo niewygodnie tak się wykręcać.

Wydanie, jak poprzednio, bez zarzutu. Okładka zatraciła jaskrawość na rzecz bardziej ponurych odcieni szarości, ale poza kolorem wygląda identycznie. Błędów nie znalazłem. W oczy rzucił mi się tylko czasownik serfować (w sensie przeglądania zasobów Internetu), zamiast surfować. Eksperci z poradni językowej PWN twierdzą jednak, że nie jest to błąd (choć ta druga wersja byłaby lepsza), więc się nie będę czepiał.

Podsumowując, mamy do czynienia z lekturą pociągową. Czysta zabawa bez żadnych zobowiązań. Pierwszy tom był lepszy. Tu brakuje mi intrygi, brakuje emocji, brakuje satysfakcji. Książkę uratowała tylko lekkość narracji i walory rozrywkowe (słynne Yes, yes, yes w wykonaniu Dawida zwaliło mnie z krzesła; ciekawe, czy to świadome nawiązanie?). Ogólnie dobra zabawa, ale raczej tylko na jeden raz. Trója dla autora. Za zmarnowanie potencjału, słabe zbalansowanie powieści i to nieszczęsne starcie z głównym złym. Do tego mały prztyczek (niemający już wpływu na ocenę) dla wydawnictwa za zapowiadanie horroru. Poczułem się, jakbym wybrał z karty naleśniki, a dostał pierogi. Owszem, lubię i to, i to, ale akurat miałem ochotę na naleśniki, a ich nie dostałem. Przypuszczam, że nie tylko ja.

Tytuł: Rytuał, tom 2 [V čarodejnej pavučine]
Autor: Dušan Fabián
Wydawca: Red Horse
Rok wydania: 2007
Stron: 256
Ocena: 3

Kufel dobrej fantastyki!

Książka ukazała się pod patronatem Tawerny RPG. Dziękujemy Wydawnictwu Red Horse za egzemplarz do recenzji.

Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.