Persona 3 Portable – recenzja gry

Persona_3

Witaj w Velvet Room, witaj w Godzinie Mroku, witaj w Tartarusie. Witaj w życiu pełnym zdrady, smutku, nienawiści. Witaj w szarej codzienności. Witaj ponownie, bohaterze.

Seria Persona jest bliska mojemu sercu ze względu na łączenie kilku z pozoru nie dających się połączyć kawałków. Z jednej strony mamy tu życie nastolatków, z drugiej – mroczną i ciekawą historię. Złożony system walki i prosty interfejs. Młodzieżową oprawę z diablo trudnym dungeon crawlingiem.

Trzecia część Persony, w wersji na PSP, to bardzo miła niespodzianka ze strony Atlusa. Chociaż firma przesadza trochę z promowaniem swojej serii w mediach, rozmieniając ją na drobne, to przenośne wersje ich hitów z dużych konsol zawsze witam z otwartymi ramionami. Bo są po prostu dobre.

Pokręcona historia grupy nastolatków walczącej z ogarniającą świat ciemnością stała się już klasykiem gatunku japońskich light cRPG. Fabuła gry, jedna z najlepszych w grach na 128-bitowej generacji konsol, nie straciła nic ze swej jakości po przeniesieniu na PSP, jednak nie uwzględniono dodatku FES, kontynuującego wydarzenia z podstawowej gry. Zamiast tego dorzucono nam możliwość zagrania również dziewczyną, która zastępuje w tej roli dotychczasowego męskiego protagonistę.

Persona Personie nierówna

Seria obraca się wokół miejskich legend i mitologii kilkunastu kultur świata, lecz zawsze mocno trzymała się współczesnych klimatów. Pierwsze Shin Megami mieszały w sobie cyberpunk oraz fascynację Internetem, kolejne części rzucały nas wręcz w klimaty kabalistyczno-cyfrowe (wiem jak to brzmi), podczas gdy podseria Persona uderzała w tony miejskiego, pełnego obowiązków życia.

Pomimo sporego oderwania formuły od poprzedników, już początek gry zdradza nam, że czeka nas długa i ciekawa wyprawa. Wielkie miasto, w którym mieszkamy w akademiku, ucząc się, walcząc, pracując i randkując, staje się świadkiem wydarzeń związanych z przenikaniem się światów. Każdej doby, nocą, pojawia się Dark Hour, w czasie której ludzie zamierają, a życie toczą za nich Cienie. Istnieje grupa obdarzonych mocą, którzy są przytomni podczas Dark Hours i wyruszają do wielkiego Tartarusa, labiryntu, w którym tkwi klucz do odpowiedzi na zagadkę Cieni.

Nasz bohater, tudzież bohaterka, okazuje się nie tylko odporny na Dark Hour, ale jest także nosicielem potężnej, drzemiącej w nim Persony, alter-ego, które robi wrażenie nawet na innych posiadaczach tej mocy. Co więcej, jako jedyny jest w stanie zdobywać i wykorzystywać również inne Persony. Fabuła, która początkowo wydaje się trochę naiwna, szybko pokazuje swoją lepszą stronę – mroczną, niepokojącą i chorą. Smutną, po prostu.

Randkowanie, pakowanie

p3p_screens_03--article_imageSkłamałbym jednak, mówiąc, że Persona 3 to gra bazująca przede wszystkim na swojej fabule. Sporą część uroku zawdzięcza fantastycznym postaciom, teoretycznie wpisującym się w anime’owe klisze. Na szczęście teoretycznie.

Seksowne dziewczyny, głupkowaty kumpel, perfekcjonista, zimna pani liderka. Drużyna ukrywa sporo tajemnic i zarówno z nią, jak i ze sporą ilością NPC-ów, można wchodzić w bliższe relacje, tzw. social linki.

Social linki to w zasadzie scenki obyczajowe, pochłaniające czas bohatera. Wzorowane na bardzo dobrych anime, pozwalają lepiej zrozumieć postacie, zaprzyjaźnić się z nimi, poznać dodatkowe fragmenty fabuły, a także rozwijać moce danego typu Person, do których przypisane są poszczególne osoby.

Social linki, podobne do gier randkowych, różnią się dla obojga bohaterów, a w przypadku uderzania do osoby o przeciwnej płci, kończą się związkiem. Można zabawiać się w Casanovę i być w kilku związkach naraz, ale z czasem niespecjalnie się to opłaci. Głupkowate, urocze, instygujące – social linki są po prostu fajne.

Nowość w postaci możliwości grania cną niewiastą pozwala na budowanie zupełnie odmiennych social linków, co oferuje całkiem nowe i zabawne scenki, a także kilka fabularnych smaczków. Persona 3 Portable odwołuje się także kilkakrotnie do Persony 4 i Catherine, ładnie wiążąc całą serię.

Pierwsze przechodzenie to duża zabawa z samego faktu poznawania postaci. Taka rozgrywka bardzo, ale to bardzo uzależnia. Niestety, nie zawsze mamy czas, żeby z kimś wyjść, ponieważ gonią nas terminy. Życie, prawda?

Nienawidzę poniedziałków

Kalendarz. Deadline. Czas. Wszystko nas goni. Persona korzysta z kalendarza i systemu dnia, każąc nam wybierać. Dzień nie jest z gumy i niestety możemy zrobić tylko część rzeczy – wybrać się do Tartarusa, pouczyć, celem rozwijania statystyk socjalnych, zrobić social linki lub odpocząć. Musimy wybierać, a jeżeli nie pokonamy danego piętra Tartarusa w ustalonym terminie, gra się skończy.

A przecież można jeszcze dostać pracę. Można, a nawet wypada rozwinąć swoje umiejętności przydatne w normalnym życiu – jak wiedza. Wypada wyjść z przyjaciółmi.

Dobry plan pozwala nam zagospodarować każdy dzień. Zły plan spowoduje, że nasze postacie będą przemęczone, niewyedukowane, bez życia towarzyskiego. Sztuka drobnych wyborów jest mocnym punktem gry – bo czasami najtrudniej wybrać spośród rzeczy pozornie najprostszych. A co dopiero kiedy czeka nas ratowanie świata!

Persona 3 toczy się około roku, i jest to rok pełen wrażeń. Poza szkolną rutyną i zwiedzaniem lochów, czekają na nas specjalne zdarzenia, święta, zmiany pogody i relacji. Czeka nas trudne życie nastolatka obdarzonego niezwykłą mocą.

Tartarus to zły loch

psp_persona3portable_shot1Eksploracja Tartarusa odbywa się w czasie rzeczywistym. Możemy zaatakować wroga z zaskoczenia lub zostać zaskoczeni – co przekłada się na pierwszy ruch w turowym i ciekawym systemie walki. Generalnie, żeby nie przynudzać, oprócz całego wachlarza ataków i umiejętności, każda Persona i każdy przeciwnik ma jakąś słabość. Trafienie w słabość dodaje turę, umożliwia powalenie wroga. Powalenie wroga umożliwia atak grupowy. Dochodzą do tego specjalne reguły, ataki łączone, czary, przedmioty, różne rodzaje broni. To dobrze poprowadzony i, jak na grę w turach, dynamiczny system, a możliwość kontroli całej drużyny, czego nie było w oryginale, liczę za ogromny plus. Szczególnie, że Persona wcale łatwa nie jest, co się chwali.

Rozgrywka w Tartarusie to również skrzynie pełne nagród, wykonywanie dodatkowych questów, pozyskiwanie Person i miksowanie ich. Sam wątek łączenia Person, chociaż może kojarzyć się z Pokemonami, jest niezwykle rozbudowany i zasiany sekretami. A także umożliwia sporą swobodę i możliwość popisania się zdolnościami w kombinowaniu kilku bytów w jeden potężniejszy.

Wersja kieszonkowa uprościła eksplorację w mieście – teraz mamy tutaj dużo ikon i dialogów, a mało łażenia na nogach po lokacjach, co pasuje do idei gry przenośnej. Port wzbogacono również o dodatkowe poziomy trudności, a generalnie Persona 3 jest wymagająca i bez tego. Z drugiej strony dorzucono też niższe poziomy, dla nowych graczy. Gra oferuje też New Game +, gdzie przenosimy swoje Persony, pieniądze, statystyki socjalne (niedotyczące walki), i możemy zmierzyć się z dodatkowymi przeciwnikami. Uwierzcie, jest z kim.

SMT: P3P

Oprawa jest w porządku. Stylistyka mrocznego anime, świetne urban music, odważne projekty Person to miks, który nadał grze charakteru i wyróżnił ją nawet wobec sporej konkurencji. Sprawdza się na ekranie PSP, pasuje do tego gatunku gier i technicznie wygląda nieźle. Ciężko wypowiadać mi się o jakości tłumaczenia – uważam, że skrypt w wersji angielskiej stoi na wysokim poziomie, nawet wobec kilku zmian w stosunku do oryginału. Przeniesienie stworów i Person z kilkunastu mitologii wymagało także sporej kreatywności w warstwie jakości tłumaczenia do poziomu merytorycznego, co jak najbardziej się udało.

Persona to odważna, a także udana mieszanka, która nie zadowoli każdego, ale ten, kto nie jest uprzedzony do podobnych klimatów, pokocha ją. Oczywiście część purystów ma za złe Atlusowi zmianę kierunku serii, inni fakt wydania kieszonkowego, ale gracja, z jaką twórcy pchnęli serię na nowe tory i jakość samego portu jest niepodważalna.

P3P bardzo pasuje do przenośnej konsoli. Równie dobrze, co Ys: Oath in Felghana czy seria DJ Max, z którą kojarzy mi się stylistycznie. To bardzo dobra cRPG do podróży, kolejki, ale również grania w domu, w łóżku, przed snem.

Ta mroczna, wciągająca, dobra historia ze świetnym systemem walki, klimatem ogromnego miasta (w którym czujemy się jednak bardzo samotni) i doskonałą oprawą graficzną, ponownie mnie kupiła. Kiedyś, zgodnie ze zdaniem innych, nie wierzyłem że w PSP warto zainwestować. Uważałem, że to konsola bez gier, bez pomysłu i pełna słabych portów. Z tego zdania wyleczyły mnie świetne gry. Takie jak ta.

Tytuł: Persona 3 Portable
Producent: Atlus
Wydawca: Ghostlight
Rok: 2009
Platforma: PSP
Ocena: 5-
Pita Opublikowane przez:

Kocha gry wideo, książki, komiksy i inne przejawy eskapizmu. Chciałby znać Hokuto Shinkena. Najmądrzejszy kolega BAZYLa.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.