Księżyc na wodzie – recenzja

Ksiezyc-na-wodzie-_bc27046

Jeśli miarą popularności pisarza jest poświęcony mu wpis na Wikipedii, to Mort Castle nie istnieje w naszym kraju. Wydawca jego książek musi zdawać sobie z tego sprawę, bowiem na IV stronie okładki zbiorku Księżyc na wodzie aż roi się od pochlebnych opinii pod adresem autora. To jednak niewiele w porównaniu do dwóch przedmów, jakie znajdziemy zaraz za stroną tytułową książki. Jak łatwo się domyślić, aż cieknie z nich słodycz i słowa pochwały – do tego stopnia, że zacząłem podejrzewać, iż wydawca chce przekonać nie potencjalnego kupca, ale samego siebie co do talentu pisarza. Z tego względu z pewną obawą sięgnąłem po tę książkę.

Teraz, gdy Księżyc na wodzie leży obok mnie, przeczytany, mogę oznajmić, że te przesłodzone opinie nie są pisane na wyrost. A przynajmniej nie aż tak, jak mogłoby się wydawać.

Opowiadania Morta Castle’a to zbiorek horrorów, ale zupełnie innych niż znamy z prozy Howarda Philipsa Lovecrafta, Edgara Allana Poe, czy choćby naszego rodzimego Łukasza Orbitowskiego czy Jarosława Grzędowicza. Mamy tutaj do czynienia z nowelkami stojącymi na skraju prozy poetyckiej, gdzie środki stylistyczne, czy dynamika narracji niosą ze sobą podobny ładunek emocjonalny co słowa i znaczenia, które za nimi stoją. W gęstwinie niesamowitych historii łatwo wyłapać łatwość, z jaką autorowi przychodzi bawienie się formą, a każde opowiadanie posiada indywidualny styl i pomysł, które znajdują drogę do percepcji czytelnika za każdym razem w inny sposób.

Mimo tej różnorodności, można wyróżnić elementy, które w pewien sposób łączą wszystkie opowiadania. Przede wszystkim wszędzie czuć małomiasteczkowy, amerykański klimat, typowy dla niskobudżetowych filmów grozy. Tutaj to się jednak sprawdza. Okopcony dymem marihuany, zasłuchany w brzmiących w tle jazzowych kawałkach, czy skąpany w butelkach szmuglowanego w czasach prohibicji alkoholu, stanowi doskonałe tło dla wydarzeń współczesnych, czy rozgrywających się w bliższej lub dalszej historii. Ma także wpływ na bohaterów, którzy często zarysowani jednostronnie i bardzo szczątkowo, są bardzo wyraziści i przekonujący. Szczególnie w momencie, gdy dochodzimy do puenty kolejnych opowiadań.

Jak w każdym zbiorze, tak i w Księżycu na wodzie znajdziemy opowiadania lepsze, i gorsze. Za słabsze zdecydowanie można uznać dwa zamykające tomik – Historię Dani oraz Starego człowieka i zmarłych oraz to opatrzone tytułem Jaś, Małgosia i Baba-Jaga: listy do artystki. Cała reszta trzyma dość równy, wysoki poziom, ze szczególnie wbijającymi się w pamięć Jeśli weźmiesz mnie za rękę, mój synu, Pistolet z drugiej wojny, Uzdrawiacze, Pewnego dnia zrobię film, Pora przyjęcia, Altenmoor, gdzie tańczą psy, oraz zdecydowanie moim numerem jeden – Tato jest naprawdę bystry. Jednak każda zamieszczona w tym zbiorku nowelka ma w sobie coś, co przekona do siebie jakiegoś czytelnika.

Jeśli chodzi o książkę Księżyc na wodzie, to trudno jest mówić o jakichś wadach. Pomijając te słabsze opowiadania (nieszczęśliwie skupione na końcu tomiku), nie wszystkim może spodobać się styl autora. Osoby przewrażliwione na punkcie estetyki prozy poetyckiej, na granicy której balansują niektóre fragmenty, mogą mieć problemy z przebrnięciem do puenty. Ale nawet one nie odmówią autorowi kunsztu i umiejętności wysnucia historii grozy z codziennych nawet zdarzeń. Nawet strona edytorska tej książki trzyma bardzo dobry poziom – od stonowanej, lecz sugestywnej okładki, przez przekład, aż do korekty – nie sposób się do niczego przyczepić.

Jak na zbiorek horrorów, Księżyc na wodzie jest książką wartą polecenia. Nie jest ciężka w odbiorze, lecz nie czyta się jej szybko – ze względu na refleksje, które ze sobą niesie. Nie jest przerażająca, ale jest szokująca – każde opowiadanie budzi podziw dla zmysłu obserwacji autora i umiejętności wyrażenia tego co ma do powiedzenia, w tak krótkiej formie. Być może nie jest to książka dla każdego, ale z pewnością każdy miłośnik powiastek grozy powinien się nią zainteresować.

Ja, mimo że nie uważam się za zadeklarowanego czytelnika horrorów, gorąco ją polecam.

Tytuł: Księżyc na wodzie [Moon on the Water]
Autor: Mort Castle
Wydawca: Replika
Rok wydania: 2008
Stron: 280
Ocena: 5-

Dziękujemy Wydawnictwu Replika za egzemplarz książki do recenzji.

BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.