Krąg doskonały – recenzja

krag-doskonalyCzytając amerykańskie powieści, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że są one tworzone pod scenariusze filmowe: wartka akcja, sceny zmieniające się jak w kalejdoskopie, bardzo filmowe sceny. Nie inaczej było z książką Seana Stewarta zatytułowaną Krąg doskonały.

Jej głównym bohaterem jest William Kennedy zwany Truposzem, mężczyzna w sile wieku, który z ram typowych dla swoich rówieśników wyłamuje się tylko zdolnością postrzegania duchów. Z pozoru niewielka rzecz istotnie wpłynęła na jego życie – jest uważany za dziwaka, traci prawo jazdy, gdyż na ulicy zwykł wymijać także eteralnych przechodniów, a na koniec jeszcze zostaje porzucony przez żonę. Żeby tego było mało, niepokorny charakter Truposza przysparza mu wielu problemów z pracą, z którą także musi się wreszcie pożegnać.

W tym momencie pojawia się daleki kuzyn bohatera, Tom, który pragnie wykorzystać jego zdolności postrzegania duchów, aby pozbyć się nawiedzającej go zjawy. Niechętnie, ale skuszony olbrzymim honorarium, William odwiedza krewniaka, gdzie przekonuje się, że nieumarły nie jest bynajmniej wymysłem chorej wyobraźni, ale powody dla których się pojawia nie są tak prozaiczne jak przedstawiał je kuzyn.

Dalej akcja przyśpiesza – mamy strzelaninę, wybuchy, bójki i rodzinne sprzeczki – a wszystko to komentowane cynicznymi uwagami głównego bohatera sprawia, że książkę czyta się lekko i miejscami trudno się od niej oderwać. Bohaterowie są wiarygodni, świat, mimo obecności duchów, bardzo realny i tak naprawdę niewiele można zarzucić tej książce. Niewiele, ale zawsze coś.

Przede wszystkim, w zamyśle, Krąg doskonały miał być horrorem. Być może, gdyby nakręcić na jego podstawie film, niektóre sceny, zwłaszcza te retrospektywne, zbudowałyby napięcie i poczucie grozy. Jednak na kartach powieści nie udaje się autorowi straszyć czytelnika, przeciwnie – niektóre sceny są całkiem zabawne. Nie umniejsza to jednak książce, tylko sprawia, że mamy do czynienia z czymś innym niż horror, więc jeśli ktoś szuka lektury, która go przestraszy, to radziłbym skierować się ku czemu innemu.

Lekkość narracji autora również niesie ze sobą nienajlepsze konsekwencje. Choć książka jest zamkniętą kompozycją, w jej treści pojawiły się wątki, które nie zostały wyjaśnione do końca. A jest ich dość dużo – sprawa ducha mieszkającego w lalce, wypadku w fabryce, czy choćby zjawy dziewczyny w garażu. Widać, że autor nie spędził nad powieścią zbyt długiego czasu, co powoduje skojarzenia z tzw. amerykańską szkołą pisania, czyli ofertą terminu wydania składaną pisarzowi na nie napisaną jeszcze książkę.

Polskie wydanie jest bardzo dobre. Co więcej pierwszy raz spotykam się ze zwyczajem umieszczania tła pod pierwszą stroną każdego rozdziału. Bardzo ciekawy zabieg i z pewnością wyróżnia książkę na tle innych. Mam jednak uwagi co do pracy tłumacza. Owszem, wykonał swoje zadanie poprawnie, jednak w pewnych specyficznych momentach okazał się za mało kreatywny. O czym mówię? Kilkakrotnie w tekście pojawiają się dialogi zakrawające na grę słów, która została przełożona dosłownie. – Hej! – Ty sama hej… – nie wiem jak wyglądało to w oryginale (Hey yourself?), ale z pewnością język polski nie jest uboższy od angielskiego: – Witam! – Więc witaj… czy – Witaj! – Sama witaj…, wydaje mi się, że to brzmiałoby naturalniej. Inną dziwną kwestią jest dwukrotne przetłumaczenie w przypisach wyrażenia Que pasa? i za każdym razem inaczej. To jednak razi już mniej, zważywszy na faktyczną mnogość znaczeń tych słów.

Okładka jest ciekawa i estetyczna, zastanawia jednak pomysł umieszczenia na niej Człowieka witruwiańskiego. Nijak odnosi się on do treści książki, zaś może sugerować chęć podpięcia się wydawcy pod sukces Kodu Leonarda da Vinci… Jeśli chodzi zaś o czwartą stronę okładki, to znajduje się tam krótki opis powieści, który po przeczytaniu sprawia wrażenie pisanego przez osobę, która nie czytała ksiązki a jedynie otworzyła ją na losowo wybranej stronie.

Na szczęście powieść broni się sama. Nie jest rewelacyjna, ale wciąga. Czytelnik bardzo szybko zżywa się z głównym bohaterem i pragnie poznać zakończenie snutej przez niego historii. A całość wystarcza najwyżej na dwa wieczory – wystarczająco niewiele, aby poświecić je lekturze.

Tytuł: Krąg doskonały [Perfekt Circle]
Seria: Po zmroku
Autor: Sean Stewart
Wydawca: Red Horse
Rok wydania: 2007
Stron: 332
Ocena: 5-
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.