Jak wytresować smoka – recenzja filmu

smok

Są dni, kiedy nic nie idzie wam tak, jak byście sobie tego życzyli. Budzik się zepsuł, więc wstajecie z dwugodzinnym poślizgiem. Chcecie jak najszybciej zjeść śniadanie i wyjść z domu, ale zapomnieliście wczoraj zrobić zakupy! Odgrzewacie więc wczorajsze resztki z obiadu ale – wciąż zaspani – prawie podpalacie przy tym dom. Przyjaciółka, na spotkanie z którą czekaliście licząc, że rozmowa z nią odmieni choć odrobinę ten dzień, z nieznanych powodów nie odzywa się do was.

Znacie to, prawda? Każdy ma takie dni. Ale, pocieszę was – chyba właśnie znalazłem na to lekarstwo…

Wyspa Berk, gdzieś na odległej Północy. Tak odległej, że nikt w zasadzie nie wie, gdzie owa wyspa się znajduje. Spokojna, wikińska wioska z wielowiekową tradycją, zmagająca się z plagą szkodników. Zwykle wioski mają problemy z np. szczurami, ale nie byłoby to odpowiednie wyzwanie dla Normanów, prawda? Nie, oni mają problem ze smokami, od kilkuset lat notorycznie niszczącymi ich osadę. Pewnie, normalni ludzie dawno daliby sobie spokój i się wynieśli, ale Wikingowie… no, cóż – Wikingowie nie są zbyt elastyczni. Zamiast więc łupić klasztory i pomagać biednym Słowianom w zakładaniu ich państw, jak na prawdziwych Normanów przystało, ci od ponad trzech wieków uznają za punkt honoru pozbyć się kłopotliwego sąsiedztwa.

Mały Czkawka, syn wodza, też bardzo chciałby stać się wielkim wojownikiem, miażdżącym gołymi rękoma smocze czaszki. Jednak problemem Czkawki jest… Cóż, sam Czkawka. Nasz bohater z trudem potrafi utrzymać w ręku ciężki miecz. Niezrażony jednak niedostatkami swej muskulatury, stara się wspomagać wynalazkami własnej roboty. Podczas jednego ze smoczych nalotów udaje mu się złapać w sieć samą Nocną Furię – smoka którego nikt jeszcze nigdy nie widział, a którego istnienia jedynie się domyślano. Jednakże, serce młodego Czkawki okazuje się znacznie większe od jego mięśni i nie pozwala zabić mu małego, wylęknionego i zagłodzonego smoka. Pomiędzy wrogami zaczyna rodzić się nieufna przyjaźń…

Mniej więcej od czasów pierwszej części Shreka przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że amerykańskie filmy animowane zawierają dialogi zupełnie dla dzieci niezrozumiałe, za to powodujące wybuch szczerego śmiechu u dorosłych. Takie były wszystkie dotychczasowe części Shreka, taki był Szeregowiec Dolot, Epoka Lodowcowa i kilka innych filmów zza wielkiej wody. Ale takim filmem nie jest Jak wytresować smoka. Zdziwieni? Bo ja, szczerze mówiąc, byłem. Idąc na ten film spodziewałem się tony dialogów nawiązujących do historii o Wikingach i smokach. Rzeczywistość była zgoła odmienna: kilka jedynie żartów słownych, młody Wiking recytujący pod nosem statystyki bojowe poszczególnych smoków… I to w zasadzie tyle – niewiele jak na prawie sto minut filmu. Więcej żartów było w ciągu pięciu minut pierwszego Shreka.

smok1Mimo to, film ten ma w sobie coś, co sprawia, że ogląda się go z niesamowitą przyjemnością. Uważam, że jego największą zaletą jest fakt, iż Dreamworks postawiło na stworzenie klasycznej bajki. Jak wytresować smoka jest opowieścią w starym stylu, mówiącą o przyjaźni, zaufaniu i poświęceniu dla bliskich, jakiej brakowało mi pośród ostatnio wydawanych produkcji. Współczesne kino, tworząc filmy dla młodych widzów (bo nie oszukujmy się, mimo wszystko jest to produkcja przeznaczona przede wszystkim dla dzieci), coraz częściej stawia na szybką akcję, zapominając o tym jak ważna jest dobrze opowiedziana historia. Jak wytresować smoka pokazuje jednak, że dobra fabuła z powodzeniem potrafi zastąpić wartką akcję. A choć i tej w filmie nie brak, to występuje w mocno zredukowanej formie, która po prostu idealnie do tej produkcji pasuje.

Oprawa wizualna filmu jest, jak zwykle w produkcjach Dreamworks, miła dla oka – z przyjemnością patrzy się zarówno na bohaterów, jak i na otoczenie. Tym bardziej zaskoczyły mnie pojawiające się w Internecie komentarze, jakoby smoki w tej produkcji zostały obdarte ze swojego dumnego wyglądu i szlachetnego zachowania. Pozwolę sobie nie komentować szerzej tego zarzutu, stwierdzając jedynie, że film nie jest adresowany do dorosłego fana literatury fantasy, ale do dzieci. I, sądząc po komentarzach w sali kinowej, zabawne, wcale-nie-tak-bardzo-straszne smoki bardzo im się podobały. Mnie zresztą też.

Dawno nie oglądałem filmu, który sprawiłby że po wyjściu z sali kinowej, zastanawiałbym się czy nie zostać na kolejnym seansie. Jak wytresować smoka jest produkcją, którą ogląda się z wielką przyjemnością i która idealnie potrafi poprawić nastrój. Jeśli macie zły dzień, wybierzcie się na ten film – gwarantuję że na wszystko spojrzycie w inny sposób. A jeśli macie dobry humor – no, cóż i tak się na niego wybierzcie. Bo to po prostu przykład dobrego kina dla wszystkich.

Tytuł: Jak wytresować smoka [How to train your dragon]
Reżyseria: Dean DeBlois, Chris Sanders
Scenariusz: Dean DeBlois, Chris Sanders (na podstawie książki Cressidy Cowell)
Rok: 2010
Czas: 98 minut
Ocena: 5
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

2 komentarze

  1. tchirek
    20 czerwca 2010
    Reply

    Kiedy

    Będzie następna część Jak Wytresować Smoka

  2. M@rt@
    9 lipca 2010
    Reply

    Re;Kiedy

    No ja mam nadzieje!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.