Gone – Zniknęli: Faza 5 – Ciemność – recenzja

gone

Seria Gone jest drugą, po Niecnych Dżentelmenach, na której każdy kolejny tom oczekuję z wielką niecierpliwością. I choć trudno porównywać tu oba cykle – są przecież skierowane do zupełnie innego odbiorcy i różnią się niemal wszystkim, poza przynależnością do szeroko rozumianej fantastyki – oba czytam z podobną przyjemnością. Jednak książki Michaela Granta mają jedną przewagę nad prozą Scotta Lyncha – w naszym kraju ukazują się szybciej, przez co niecierpliwość związana z oczekiwaniem na kolejne tomy jest nieporównywalnie mniejsza.

Całkiem niedawno na sklepowych półkach znalazł się kolejny tom przygód dzieciaków z Perdido Beach – Faza piąta: Ciemność. I jak zwykle cała sytuacja pod nieprzeniknioną kopułą ETAP-u znacznie się skomplikuje, a na koniec zmieni w sposób trudny do przewidzenia. Jak można domyślić się po tytule tomu, tym razem bohaterom przyjdzie się mierzyć z zapadającą ciemnością. Oczywiście to tylko jeden z wątków i wcale nie można powiedzieć, że najważniejszy, ale pozwala przynajmniej zasygnalizować kolejne zagrożenie zbliżające się do uwięzionych nastolatków.

Bariera oddzielająca miejsce akcji powieści ciemnieje, powodując że wszyscy stają w obliczu zagrożenia poruszania się po omacku. I nie oznacza to ciemności znanej nam z ulic czy bezdroży pogrążonych w ciemności, gdy w nikłym świetle gwiazd i księżyca zawsze można wyodrębnić jakieś kształty, ale o zupełny brak widoczności, gdzie moce młodych bohaterów stają się w większości bezużyteczne, lub – jak w przypadku Sama Temple’a – mocno ograniczone. Oczywiście, gdy zapadnie mrok, przerażone dzieciaki zaczną szukać światła w postaci ognia, a łatwo domyślić się, czym to może grozić. To jednak nie koniec problemów, bo ci, którzy sprawowali dotąd władzę i – na swój sposób – zapewniali pozostałym bezpieczeństwo oraz umożliwiali przetrwanie, teraz nie będą w stanie pomóc; z własnej woli odchodząc lub stając się ofiarą samozwańczego przywódcy, opętanego rządzą zemsty i zapewnienia sobie posłuchu. A to nie koniec, bowiem gaiaphage za wszelką cenę pragnie pozyskać ciało, Mały Pete próbuje skontaktować się ze swoją siostrą, zaś nad wszystkim wisi widmo śmiercionośnej broni, która dziwnym trafem zniknęła, zanim Sam i jego towarzysze zdążyli zabezpieczyć ją przed wpadnięciem w niepowołane ręce.

Jak widać, tempo akcji nie spada, zaś problemy bohaterów nie są wyssane z palca i znacznie przekraczają możliwości typowych nastolatków. Napięcie – choć nie tak duże jak w poprzednich tomach – nadal jest na zadowalającym poziomie i powoduje, że ani się obejrzymy, a docieramy do końca książki i… od razu chcemy kontynuacji. Jednocześnie coraz więcej wątków wskazuje na to, że zbliżamy się do nieuchronnego finału, którego szczegóły przewidzieć potrafi chyba tylko sam autor.

Ponownie słowa uznania nalezą się także za konstrukcję bohaterów, którzy są wielowymiarowi i miotają się między przypisaną im rolą w ETAP-ie, a naturą nastolatków, którymi przecież nadal są. Autorowi udaje się pokazać jak sytuacja, w której się znaleźli sprawiła, że dojrzeli, ale jednocześnie nieustająca presja otoczenia także odcisnęła na nich swój ślad. Tym razem na kartach powieści nie pojawia się zbyt wielu nowych bohaterów, co jest zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę zamknięty obszar, na którym toczy się większa część akcji, jednak ciężar fabularny częściowo przenosi się na postacie, które dotąd były drugoplanowe. To swoisty powiew świeżości dla cyklu, który nie tylko powoduje pewne przetasowania w Perdido Beach, ale także dodaje światu głębi i udowadnia, że żadna z pozostawionych bez rozwiązania spraw nie znika, gdy nie będziemy na nią zwracać uwagi.

Piąty tom serii Gone to godny następca poprzednich części i sięgnięcie po niego jest obowiązkiem każdego fana twórczości Michaela Granta. Fabularnie jest oczywiście silnie powiązana z poprzednimi tomami, ale nie mam wątpliwości, że to akurat zaleta tego tytułu, którą doceni każdy, kto z uwagą śledzi wydarzenia opisywane w tym cyklu. Już teraz wydawnictwo Jaguar zapowiada ostatni tom – Światło – na późną wiosnę 2013 roku, a ja zaczynam odliczanie do tego czasu. I wierzę, że nie jestem jedynym, który to robi.

Tytuł: Gone – Zniknęli: Faza 5 – Ciemność
Seria: Gone, tom 5
Autor: Michael Grant
Wydawca: Jaguar
Rok: 2012
Stron: 464
Ocena: 5
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.