[D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

[D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Force »

Tak piszemy w czasie gry.
Tak piszemy kiedy mówimy.
Tak piszemy poza grą.

Update:
Na pewno codziennie lub częściej jeżeli sesja będzie dynamiczna i będziecie szybko odpisywać.


Notka ma postać:
Imię Postaci.

Treść notki.

Uwagi poza grą.
Dziękuje i życzę miłej zabawy. : )










Mobile Fortress











Lato, rok 998, dwa lata po Ostatniej Wojnie.

Ostrze.

Obraz powoli powracał. Najpierw pojawiły się kontury potem cienie i kolory. Wszystko powoli zaczęło się kalibrować jednak nadal nie było jak trzeba. Drugie odczucie było silniejsze; nie był to ból bo ty ani twoi bracia nigdy nie doznawali fizycznego bólu. Każdy warforged ma zaimplementowany taki system informujący go o jego stanie i obrażeniach. Cierpienie w czystej postaci. Przed tobą siedziała ruda kobieta z okularem na oku i z magiczną lutownicą w dłoni. Nie mogłeś zobaczyć jej dokładnie, może dlatego że trzeba było otworzyć twój lewy oczodół żeby Cię zreperować, twoje oko zwisało z twojej pokancerowanej czaszki i obserwowało podłogę.
Nie byłeś człowiekiem dlatego od razu wróciła Ci pełna świadomość i wspomnienia; z twoich metalowych szczęk dobiegło pytanie:
-Gdzie jestem?
Odpowiedz była bardziej skomplikowana niż mógł przypuszczać. Warsztat. Warsztat na 150 piętrze. W ruchomej fortecy Argonth...
Reszta pytań pozostała bez odpowiedzi. Ręce i nogi miąłeś skute stalowymi kajdanami.
-To dla ostrożności - powiedziała kobieta odkładając narzędzia po skończonej robocie –Więcej nie naprawię dopóki kapitan was nie przyjmie.

Potem zostałeś odprowadzony do celi pod czujną eskortą sześciu Brelandzkich żołnierzy. Jeszcze raz przeanalizowałeś wspomnienia. Tego dnia pracowałeś w kuźni i praca całkowicie Cię pochłonęła. Nareszcie dostałeś potrzebne surowce i mogłeś tworzyć w spokoju. Potem drzwi kuźni otworzyły się i wszedł krasnolud z dwoma mężczyznami. Wszyscy wydawali się Ci bardzo znajomi... Skąd? Z wojny? Może. Dziwne.. Nieważne, czułeś że to twoi dobrzy przyjaciele. Przed kuźnią stał wehikuł... Zaproponowali Cię przejażdżkę... Zgodziłeś się.

Ekrog Dakran.

Ciemność nieistnienia zmieniła się w rozmazane plamy. Żyjesz i to Cię cieszy, nawet mimo ogromnego zmęczenia i bólu. Oczy kleją ci się od wydzieliny którą zaszły. Drugą rzeczą które popycha powieki ku sobie jest niewiarygodna wręcz namacalna senność. Byłeś w ciemnym pokoju i leżałeś na czymś miękkim. Próbowałeś ruszyć głową. Nie udało się. Potem zmęczenie wygrało i ciemność wróciła.
Rekonwalescencja była krótka a opiekunki z domu Jorasco miłe. Zdołałeś się dowiedzieć gdzie jesteś i trzeba przyznać zaskoczyło Cię to, jeszcze niedawno byłeś w domu a teraz? Powróciły także wspomnienia.

Pewnego dnia przed obiadem zawitali do Ciebie dwaj ludzie, twoi starzy przyjaciele. Zjedliście spokojnie posiłek a potem zgodziłeś się na krótką wycieczkę poza miasto... Ale dlaczego? Niestety zamiast odpowiedzi doczekałeś się tylko bólu głowy. Po dwóch dniach w Ambulatorium przeniesiono Cię do sektora więziennego; eskortowali Cię tylko trzej żołnierze. Zgodziłeś się bez wahania, wiedziałeś przecież gdzie jesteś. Dostałeś celę naprzeciwko warforga.

Tego samego dnia przyszła eskorta zabrać was przed oblicze kapitana...
-Jestem sierżant Lethiav - powiedział młody elf w napierśniku i płaszczu -kapitan życzy sobie rozmawiać z wami.

Argonth, duma Brelandu, jeden z cudów świata.

Jest to olbrzymia forteca unosząca się ponad powierzchnią ziemi. Jej kadłub zbudowany jest z granitu, drewna, żelaza, stali mithrilu, srebra i adamantium. Napęd tej potwornej konstrukcji stanowią żywiołaki zaklęte w Khyber Dragonshardach które są umieszczone w przodzie statku. Forteca mieści 1600 osób i zostaje bardzo dużo wolnego miejsca. 90% procent populacji jest w stałej gotowości do walki, 10% to obsługa techniczna. Na żołnierzy składają się zarówno odziały konne jaki i piechota; dużo jest także łuczników, magów i medyków polowych. Forteca ma także do dyspozycji kilka oddziałów skautów. W ich skład wchodzą klasy „leśne”. Przednia cześć fortecy unosi się 60 metrów nad ziemią, tylna 200 metrów. Porusza się w ślimaczym tempie ~5km/h ale jej prędkość nie jest stała, zleży nie od „silnika” ale od treningu mentalnego pilotów (komunikacja telepatyczna z żywiołakiem). Forteca jest w stanie mknąć ale jak pokazuje historia jest to zabójcze dla pilotów (3 ofiary śmiertelne). Fortecą zarządza paladyn Alain ir’Ranek. Cała ta budowla jest podzielona na trzy sekcje;
Dziób – schrony dla cywili, oraz zapasy na czas ataku.
Kadłub – element wojskowy, tutaj rozmieszczone są wszystkie siły militarne Argonth
Rufa - wodny ster przechylenia oraz wysokości oraz cała infrastruktura. (stołówki, magazyny, składy, ambulatoria, warsztaty, szpitale, stacja nadawcza dla cywilów, kuźnie, zakłady obróbki kamienia, zakłady magów-inżynierów, kuchnie, wszystkie możliwe rzemiosła ( w granicach rozsądku oczywiście) łodzie ratunkowe (niewiele), magiczna maszynownia steru wodnego, Wieża Cannith czyli dostęp do wynalazków magicznych itd. itp.

Wnętrze fortecy na wystrój typowo wojskowy, wszystkie przedmioty wykonane są z myślą o użyteczności i jakości; wewnątrz fortecy bardzo dba się o zabezpieczenia. Nadaje to wnętrzu specyficzny wygląd dość przestronnej łodzi podwodnej. Każde oświetlenie jest magiczne (everbright lanterns) windy i platformy także zasilane są magią itd. itp. Cześć cywilna (rufa) jest przeznaczona do celów nie wojskowych więc jest utrzymana w lżejszym stylu architektonicznym. Wygląda podobnie jak miasto. Cecha szczególną są wszechobecne oznaczenia sektorów rozmieszczane wszędzie, nawet w mieście cywilnym.

Historia. Każde dziecko w Brelandzie ją zna, na reszcie kontynentu jest średnio znana. Czyli to co wy wiecie to mało.
Breland wyprodukował pięć takich kolosów a Argonth była najpotężniejsza. ocalała jako jedyna z pięciu ruchomych fortec. Po wojnie została oddelegowana do pilnowania północnej granicy więc obsadzono ją tylko najpotrzebniejszymi siłami i środkami. Teraz jest dumą swojego narodu jako parol graniczny; oczywiście może być cały czas reaktywowana. Jakbyście coś chcieli wiedzieć to piszcie.

Obrazek
Obrazek

Ten drugi obrazek jest bardziej w pytę.

Ekrog Dakran.
Poza ubraniem brak ekwipunku, lekka rana (7/8 życia)

Ostrze.
Poza ubraniem brak ekwipunku, średnie uszkodzenie (6/8 życia)
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 10 września 2007, 22:08 przez Force, łącznie zmieniany 2 razy.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: BLACKs »

Ekrog Dakran
Prowadź - odburknął krasnolud, patrząc nieufnie na elfa. Ciekawe, dlaczego tu się znajduje? Przecież prowadził normalne życie, przeplatane awanturniczymi przygodami - nic szczególnego w tym świecie. Jeszcze nigdy nie trafił do więzienia, a raczej - nie pamięta, żeby kiedykolwiek znalazł się za kratkami. Kim był warforge naprzeciw niego? Czego chcą od krasnoluda?

Kapitan będzie długo odpowiadał...
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Plomiennoluski »

Ostrze

Jeśli sensory go nie kłamały, w jeszcze chyba nigdy to się nie zdarzyło, nawet kiedy musieli go niemalże zbierać z kawałeczków, to był w fatalnym stanie. Nawet mimo małej interwencji tej rudowłosej. Kiedy odprowadzali go do celi jego oczy biegały z kąta w kąt zapamiętując drogę i rozkład korytarzy. Tak samo jak zapamiętywał twarze przechodniów oraz ich stroje. Najwyraźniej musiał być w części przeznaczonej tylko dla wojskowych. Nie pocieszało go to zbytnio. Kraty wyglądały na mocne, a w tym stanie i ze skutymi rękoma raczej by nie dał rady sześciu strażnikom... raczej. Pod skorupą jego czaszki następowały tysiące kojarzeń na sekundę. Na szczęście kobieta wspominała o dalszej naprawie po rozmowie z porucznikiem, nie było sensu zaprzepaszczać takiej okazji. Gdy zostawili go w celi zlustrował pomieszczenie. Nie byłby to pewnie szczyt marzeń dla jakiegoś człowieka, ale dla niego było to pomieszczenie jak każde inne, tyle tylko że zakratowane. Usadowił się wygodnie i rozpoczął diagnozowanie. Tak jak się spodziewał, najwięcej uszkodzeń nastąpiło w okolicach czaszki. No cóż przynajmniej pazury jakoś działały. Ledwo bo ledwo ale jednak. W terenie to one były jego podstawowymi narzędziami. Chwilowo użył ich jako śrubokrętu. Było diablo ciężko operować nimi w ten sposób, ale udało mu się jakoś odkręcić tylną płytę czaszki. Brakowało mu choćby kawałka porządnego lustra, mógłby zobaczyć jak to wygląda. Musiał niestety powtórzyć manewr tutejszej artyficjerki. Wyjął to samo oko, które wcześniej zwisało smętnie gapiąc się w podłogę i ostrożnie skierował jego spojrzenie na tył otwartej głowy. Na całe szczęście był jednym z niewielu warforged, którzy znali dosyć dobrze swoją konstrukcję. Tyle że zazwyczaj jak się zbierał z proszku to miał przynajmniej jakieś narzędzia. Tym razem musiał zupełnie improwizować. Zostawił pracę swoim zręcznym palcom poprawiając nieco mętlik, który tam zastał. Po kilkunastu minutach i niewielkim sukcesie założył z powrotem płyte i umiejscowił oko utwierdzając je w miejscu bardziej niz to zrobiła kobieta. Chyba zostawiła je nieco luźne z myślą o dalszych naprawach, a może chciała go osłabić. Oni nie ufali jemu zakuwając go w kajdany, to czemu on miałby im ufać. Głowa ciągle nieco niesprawna była przynajmniej chwilowo załatwiona. Teraz została jeszcze kosmetyka, z którą mógł sobie poradzić. Chwilowo musiał przerwać, odgłosy kroków powiedziały mu że idą cztery osoby. Po chwili przed nim pojawili się trzej strażnicy i kolejny więzień. Gdy już go zostawili przeszedł do kosmetyki. Przyjrzał się swojemu zewnętrzu krytycznym okiem. Pełne rys i z kilkoma śladami spawów nie wyglądało już jak prosto z kuźni, ale cóż, ciężko było dostać ten akurat stop. Zdejmując po kolej blachy kładł je na podłodze i używając nasady dłoni jako młotka blacharskiego, starał się je nieco wyklepać. Nie można powiedzieć, żeby wyglądało to pięknie, ale było lepiej niż na początku. Teraz wyglądał tylko jakby się stoczył ze schodów, a nie jakby trafił go jeden z jugernautów Lorda Ostrzy lub pocisk z katapulty.

Gdy uporał się nieco ze swoją powierzchownością i zebrał się nieco do kupy, najzwyczajniej w świecie zastygł w bezruchu. Oczy skierowane w stronę krasnoluda, którego niedawno przyprowadzili, również były nieruchome. W sumie to jemu też by się pewnie przydała wizyta w warsztacie. Z bezruchu wyrwały go dopiero słowa sierżanta. Powolnym ruchem wstał i wyprostował się, był mniej więcej jego wzrostu. Zarzucił na siebie swój szary płaszcz, prawdopodobnie jedyny świadomy uczestnik wydarzeń, które go tu doprowadziły i odezwał się mocno chrapliwym głosem.
- Prowadź. -nigdy nie przywiązywał wagi do słów, sztuka komunikacji była dla niego czymś dziwnym, pewnie dlatego zawsze miał problemy z dogadaniem się z bardziej organicznymi istotami.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Force »

Ciężkie stalowe kraty zostały odsunięte i zostaliście wyprowadzeni ze swoich cel. Krasnolud został otoczony przez straż a warforged został pociągnięty za kajdany. Strażnicy byli bardo ostrożni wobec każdego obcego warforga, niestety każdemu z Brelandczyków kojarzyły się one ż Wojną i cierpieniami jakich wtedy doznali. Ci którzy byli pod dowództwem sierżanta Lethiava byli szczególnie ostrożni, większość z nich to weterani. Sam sierżant Lethiav wyglądał na elfa z jednego z korpusów piechoty i sądząc po bliznach jakich go szpeciły stoczył wiele walk. Wojskowy płaszcz okrywał go szczelnie i sprawiał że sierżant wyglądał na stale gotowego do walki.

Poprzednio przeszliście do sektora więziennego od strony rufy, teraz wychodzicie z niego od strony dziobu. Podróż przez więzienie zdawała się ciągnąc w nieskończoność, każda cela była taka sama. Ciężka prycza, prosty kran, zlew i jedna stalowa miska. Jaskrawe białe światło z magicznych lamp rozlewało się plamami po ciemnym korytarzu oświetlając was i rozmaite napisy na ścianach.

Jednakże jedna z cel była inna; biło od niej biało-niebieskie światło które niemal wylewało się na korytarz, Przechodziliście tamtędy tylko przez chwilę ale zdołaliście się przyjrzeć. W celi zamknięty był całkowicie pozbawiony owłosienia człowiek, jedynym jego ubraniem była postrzępiona przepaska biodrowa. Jego muskularne ale jednocześnie chude ciało całe było pokryte mnóstwem tatuaży a jego głowa opadła bezwolnie do klatki piersiowej. Nie mógł przyjąć innej pozycji ponieważ jego ręce oplecione były trzema ogromnymi łańcuchami i były przybite do ściany; stał więc rozciągnięty pomiędzy dwoma przeciwległymi ścianami celi.
Lecz to nie robiło takiego wrażenia. Kamienie które go otaczały pulsowały niebieskim światłem które wydawało się być gęste jak mleko a jednocześnie lekkie i zwiewne jak magia. Widać było wyraźnie jak ich moc go męczy. Kiedy przechodziliście podniósł ku wam udręczoną głowę i zaraz potem ją opuścił.

W końcu dotarliście do pomieszczenia zwanego rozdzielnią. Rozdzielnie służyły jako węzły komunikacyjne na Argonth. Była to olbrzymia okrągła klatka schodowa mająca kilka naście pięter. Każdy poziom to okrąg na którego wewnętrznej stronie była barierka a po zewnętrznej były zlokalizowane drzwi wind. Około 15 na jedno piętro. Ku waszemu zdziwieniu ta część statku jako jedna z bardziej reprezentatywnych była bogato zdobiona w stylu Brelandzkim I nie chodziło tu o przedmioty oblane złotem lub srebrem, każda klamka czy szczebel balustrady zostały pokryte skomplikowanym wzorem nawet jeżeli ten wzór był wytłoczony w zwykłym żelazie lub w zwykłym drewnie. Zgodnie ze stylem secesyjnym każda nawet prozaiczna rzecz musiała być pięknie wykonana. Lethiav poprowadził was do jednej z wind, drzwi otworzyły się na bok i weszliście do pięknie rzeźbionego pomieszczenia windy. Magia Żywiołaka pchnęła was w górę. Wszystkie te wynalazki były jeszcze bardzo młode i zawsze budziły zachwyt u obeznanych z nimi ludzi. Cała Aragonth wyglądała na mało skomplikowaną ale to mylne wrażenie. Nad rozwiązaniami użytymi w magicznej maszynowni pracowały całe pokolenia magotechników, większość z nich została potem sławnymi naukowcami. Chociażby Daniel d’Canith wynalazca kotła sześciożywiołakowego z Khyberowym rdzeniem, czegoś co utrzymuje Argonth w górze.

„Ding” Winda stanęła i otworzyły się przed wami kajuty kapitańskie. W takich wnętrzach jak to można było zapomnieć że człowiek znajduje się ponad 300 metrów nad powierzchnia ziemi. Weszliście do dużego salonu pachnącego skórą i komfortowego, na ścianach widniały portrety możnych panów i panien wszystkich z nazwiskami ir’Ranek . Potem skierowano was do pomieszczenia zwanego Salą Planowania nr 1. Żołnierze wcześniej nieco rozluźnieni teraz spięli się całkowicie i atmosfera zrobiła się gęstsza. Kiedy stanieliście przed dębowymi zdobnymi wrotami Lethiav rzucił:
-Nie radzę go denerwować- poczym otworzył drzwi.

Żołnierze weszli trochę oszołomieni ponieważ ich wzrok musiał się przyzwyczaić do półmroku panującego we wnętrzu. Pomieszczenie było prostokątne i zawalone mapami, globusami i planszami jednak takie szczegóły były dostrzegalne tylko dla krasnoluda którego magiczne soczewki widziały w mroku. Reszta zgromadzonych widziała tylko poblask bijący od dużego prostokątnego stołu i oświetlający twarze zgromadzonych od dołu. Stół zawierał przesuwająca się iluzję terenu, drzewa, pagórki oraz okoliczne przejścia graniczne. Mała sylwetka Argonth przesuwała się powoli po krajobrazie. Na więźniów czekało pięć osób, jedna stojąca najdalej stała do nich tyłem i przeglądała jakąś teczkę. Poczym odwróciła się. Światło bijące od magicznego stołu nadało jej trupi wygląd, mimo to Ekrog ja rozpoznał. To bez wątpienia paladyn Alain ir’Ranek, kiedy obejmował to stanowisko gazety wszędzie publikowały jego wizerunki. Ekrog przypominał sobie coś jeszcze: Czy kapitan nie miał niedawno jakiegoś nieprzyjemnego wypadku?

-Przez dwa lata złapaliśmy multum przemytników i zbrodniarzy którzy próbowali przekroczyć granicę... Ale nikt ze złapanych nie okazał się większą bezczelnością niż wy którzy twierdzicie że nic nie pamiętacie!* -Spojrzał jeszcze raz w notatki- Podobno nic nie wiecie odkąd wsiedliście do Ziemowozu, ba! Wy nawet nie pamiętacie czym był ten pojazd! Raport głównego medyk stwierdza że jest to uzasadnione wypadkiem. Ale ja się pytam jak to jest możliwe!? –wykrzyczał a jego głowa bardziej zbliżyła się do światła. To nie światło sprawiało że tak wyglądał. To było jego prawdziwe oblicze; podkrążone, przekrwione oczy i posiwiałe włosy zniszczonego człowieka.

*Byliście wcześniej przepytani.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Plomiennoluski »

Ostrze

Nie dziwił im się zbytnio, że mu nie ufaja, tez by sobie nie ufał. Spokojnie szedł za żołnierzami w stronę kwater kapitanatu. Zapamiętywał drogę, może nie miał wielkich szans, zwłaszcza przy takiej ilości żołnierzy, ale cóż, gdyby było to konieczne. Nie miał zamiaru skończyć jak tamten wytatuowany. Korytarze ciągnęły się niemalże w nieskończoność docierając w końcu do windy. Nie popierał zbytnio takiego wykorzystania żywiołaków, było nie było, one też były rozumnymi istotami. Po kilku chwilach jego oczom ukazała się lekko przyciemniona sala narad. Żołnierze mówili coś o nie denerwowaniu kapitana, co nie zmieniało faktu że mógł powiedzieć tylko jedno.
-Nie wiem. Ostatnie co pamiętam, to jak pracowałem w swoim warsztacie. Najtrudniej ponoć uwierzyć w prawdę.
Stał spokojnie z rękoma opuszczonymi ale założonymi jedna na drugą. Beznamiętne oczy wpatrywały się w dowódcę, choć ich srebrnawa powierzchnia wyglądała tak, jakby równie dobrze mogła wpatrywać się w jakikolwiek punkt przed warforgem.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: BLACKs »

Ekrog Dakran
Po długiej, niekończącej się tułaczce po więzieniu, Ekrog Dakran podparł się na jednej nodze. Wziął jeden oddech i popatrzył po zgromadzonych, czy przypadkiem sobie nie kpią z niego ani stalowego monstrum. Same kamienne twarze. To na pewno nie był typowy, Brelandzki żart. Krasnolud też postarał zachować się powagę - wybuchając śmiechem w twarz tego ponurego paladyna byłoby ostatnią rzeczą, jaką zrobiłby w swoim życiu. Najpierw musiał dowiedzieć się, jakie wydarzenia miały miejsce przed trafieniem do więzienia, a następnie stąd uciec.

Śmiech będzie na trzecim miejscu.

Hę? Ziemowóz? Gdybym wiedział, co to jest, już dawno by mnie tu nie było... - powiedział chrapliwym głosem, po czym zamilkł na chwilę. Wyraz twarzy paladyna sugerował, że nie zniesie już więcej takich komentarzy. Myślę, że raport kapitańskiego medyka okazał się słuszny, bo rzeczywiście nie pamiętam, ani ja, ani ON, co się stało. A w takim przypadku nazywanie nas przemytnikami i zbrodniarzami nie ma sensu.
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Force »

-Może i nimi nie jesteście, znajdujecie się jednak na terenie obiektu wojskowego i podlegacie mojej jurysdykcji. Mogę wiec zrobić z wami co zechcę. –Kapitan zrobił kilka kroków w waszą stronę -Uratowaliśmy was z rozbitego wraku Ziemowozu, powinniście być nam dozgonnie wdzięczni. Nie wiesz co to Ziemowóz? Nie ważne. Uratowaliśmy tylko was dwoje. Pilot Ziemowozu, dziedzic Smoczego Znamienia, nie żyje i nie wiemy kim był. Jestem Ciekaw czy go znaczcie czy nie? Przecież powinniście znać kogoś z kim wsiadacie do takiego pojazdu... A może nawet nie wiecie kim wy jesteście!? Żaden z was nie kwapił się z wyjaśnieniami kim jest! Kapitanowi sprawiało widoczną przyjemność dręczenie więźniów gdyż wiedział że zostali wcześniej przepytani na ta okoliczność, a może chciał usłyszeć to od was osobiście...

Kapitan odwrócił się tyłem do was i westchnął.
-Chciałbym poznać także nazwisko i przeznaczenie czwartego pasażera, będzie nam to potrzebne żeby go schwytać... -Kapitan odwrócił się w waszą stroną czekając na waszą reakcję. Sierżant Lathiev przestąpił z nogi na nogę i w pokoju nastała nieprzyjemna cisza.

Tymczasem na zewnątrz fortecy rozpętała się gwałtowna burza z piorunami. Ciężkie krople obmywały każdy fragment fortecy wpływając w zniekształcenia i blizny które pozostawiła na jej kadłubie straszliwa ostatnia wojna. Kto wie co by było gdyby pewnego dnia Cyre nie został zmieciony z powierzchni ziemi. Nikt nie wiedział jak to się stało... Wiadomo było jedno w ułamku sekundy cały kraj przestał istnieć. Wszyscy się bali że będą następni... Kto wie, może gdyby wojna nie zakończyła sie takim kataklizmem Argonth jako ostatnia z fortec nadal siałaby popłoch na świecie.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Plomiennoluski »

Ostrze

Przekrzywił głowę na bok tak, żeby spojrzeć na rozmówce pod innym kontem. Wyglądało to tak, jakby go oceniał, lub prześwietlał, być może starał się rozgryźć.
-Jestem służącym dworu Cyre. Ostatnie co pamiętam przed tym miejscem to to jak pracowałem w swoim warsztacie, jak już wcześniej wspominałem. Więc nie pamiętam ani pasażerów ani ziemiowozu. Miał nadzieję że kapitan nie będzie chciał go schwytać za płaszcz i próbować nim potrząsnąć. Wyuczone odruchy mogłyby zadziałać wcześniej niż by chciał. Z drugiej strony, nie wyglądał na aż tak głupiego żeby próbować z nim tych samych sztuczek, które czasem zdarzało się ludziom stosować na innych ludziach. Jakkolwiek był gotowy na ewentualny atak, tak samo jak zawsze, nie zmieniał nawet rozłożenia ciężaru ciała, pozycja jaką zajmował była równie dobra do obrony jak i ataku. Zastanawiał się czy kiedykolwiek pozbędzie się tych wojennych odruchów. Zawsze były dwie strony medalu i tylko jedna strona rozkazu.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: BLACKs »

Ekrog Dakran
Krasnolud skwasił minę.

Jeśli to co mówisz jest prawdą, to za ratunek dziękuję - powiedział jakby na odczepnego. - Pilota nie znałem. Tak jak mówiłem, nie pamiętam niczego, co dotyczy Ziemowozu ani naszego pojawienia się na pokładzie tej latającej twierdzy. O, burza. Przerwał na chwilę, zastanawiając się, co powiedzieć dalej...

Nazywam się Ekrog Dakran. Całe życie przeżyłem na żołdzie jako setnik. Czy potrzebujesz więcej informacji o mnie, SIR? Zapytał, akcentując ostatnie słowo charkotem.
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Force »

Kapitan przeszedł parę kroków w waszą stronę omijając pozostałe cztery postacie, nie zbliżył się jednak na tyle byście mogli go efektywnie zaatakować.
-W takim wypadku opuścicie Argonth tak szybko jak to możliwe, za trzy dni przylatuje zaległy ładunek z końmi i innymi zwierzętami, wsiądziecie do niego i odlecicie do najbliższego miasta, nie mogę sobie pozwolić że by cywile pałętali się po rządowej własności. Jest to moja nieodwołalna decyzja. Jeżeli myślicie ze zatrzymam cała Fortece żeby wysadzić dwóch pasażerów to grubo się mylicie. Zostaniecie zakwaterowani w części cywilnej i macie zakaz wchodzenia do przedziałów wojskowych, będziemy mieć na was oko. Szczególnie na Ciebie „tworze” –powiedział patrząc na Warforga i zaciskając zęby ze złości. –Sierżancie Lethiav wyprowadzić i rozkuć, naszych... pasażerów...
-Tak jest, sir.

Opuściliście mroczne pomieszczenie zostawiając pięciu dostojnie ubranych ludzi akurat wtedy kiedy kapitan odkorkowywał z głośnym „gulp” butelkę wiskey. Te cztery osoby które towarzyszyły kapitanowi wydawały się być widzami tego spektaklu tylko nie wiadomo kto występował w tym przedstawieniu. Wy czy kapitan?

Kiedy drzwi się za wami zamknęły stanęliście z powrotem w bogatym holu. Napięcie wśród żołnierzy nieco zmalało, niektórzy pozdejmowali hełmy inni poluzowywali mundury. Ubrani byli w czarne skórzane zbroje z dwoma rzędami srebrnych guzików, jasne spodnie i czarne wojskowe buty. Każdy przy boku miał długi prosty miecz. Jedynie sierżant miał napierśnik.
-Dzisiaj miał i tak dobry dzień.- Powiedział Lethiav kiedy rozkuwano warforga. –Jest strasznie wkurzony bo jeden z waszych przyjaciół, ten co przeżył, zabunkrował się gdzieś na pokładzie; zostawiliśmy go na chwilę na noszach i zwiał. Przeszukaliśmy cały statek trzy razy i nic. – powiedział Lethiav uprzedzając pytanie. -Chodźcie za mną kapitan już dawno przygotował dla was zalecenia.

Przeszliście do części cywilnej gdzie oddano wam wasze rzeczy i przestrzeżono przed kłopotami oddając wam broń. Zostaliście odprowadzeni do starych pokoi miedzy magazynami a siedzibami żołnierzy pilnujących maszynowni steru. Ta cześć fortecy wypełniona wyglądała dużo przytulniej; niestety zmniejszenie obsady spowodowało że była też opustoszała. Życie tętniło tylko na wyższych poziomach gdzie inżynierowie biegali po korytarzach, udawali się na mszę, opiekunki z domu Jorasco przygotowywały lekarstwa a magowie pracowali w pracowniach lub udawali się do okolicznego pubu, pubu oczywiście z nazwy ponieważ na pokładzie panowała prohibicja; rzecz jasna kapitanowi się nie wypomina.

Na dole gdzie byliście ulokowani było dużo wolnego miejsca, korytarze wiły się bez końca dochodząc do opustoszałych składów lub pustych zbiorników wodnych. W niektórych miejscach ktoś zniszczył magiczne oświetlenie i nikt jeszcze się nie pofatygował żeby to naprawić. Wygadało że w waszej nowej siedzibie będziecie mieli pod dostatkiem ciszy. Pokazano wam drogę do cafeterii która okazała się bardzo przytulnym miejscem z kominkiem w którym cały czas palił się ogień. Było to zdaje się jedyne miejsce w którym przebywało z wami trochę więcej osób.

-Gdybyście mieli jakieś pytania do mnie spytajcie strażnika przy drzwiach on mnie powiadomi; kiedy będziecie wychodzić z kajuty musicie mu się odmeldować a on nie będzie sprawiał wam kłopotów. W sumie tyle... No cóż miłego pobytu -powiedział zamykając drzwi od kajuty uwolnioną spod płaszcza lewą ręką.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Plomiennoluski »

Ostrze

Pomieszczenie wielokrotnie przewyższało jego oczekiwania, podejrzewał ich że przydzielą mu coś niewiele większego od celi w jakiej wcześniej go trzymali. Na dodatek zdjęli mu kajdany i mieli zafundować transport do miasta. Wolałby wiedzieć jak się tutaj dostał i wrócić do siebie, ale najwyraźniej chwilowo nie było to możliwe. Póki co miał plany na najbliższą przyszłość. Podszedł do strażnika przy drzwiach i z przyzwoitości zapytał jak dojść do warsztatów. Znał okrężną drogę przez więzienie ale podejrzewał że jest lepsza droga a poza tym wypadało spytać. Przy takim obrocie spraw nie miał zamiaru się narażać.

Strażnik wskazał mu drogę do warsztatów, ale chyba przeliczył się ze swoją zdolnością objaśniania drogi. No i oczywiście nie uprzedził go że nie będzie się kogo spytać o drogę. Tylko wyuczona gracja i sposób stawiania stóp uchroniły go przed potężną kakofonią jaką wywołałyby odbijając się echem po ogromnych pustych przestrzeniach. W tym miejscu forteca wyglądała jak wymarła. Zupełnie jakby się błąkał po jakimś opuszczonym molochu, w którym miejscami tli sie jeszcze jakaś iskierka życia w formie ocalałej magicznej latarni. Krople z nieużywanych już, dziurawych zbiorników spadające od czasu do czasu tworzyły elektryzujący kontrapunkt do wszechobecnej ciszy. Dostosował się do otaczającej go aury korzystając z cieni i nasłuchując odgłosów kroków lub oddechów. Nie dziwił się w ogóle że nie znaleźli tamtej trzeciej osoby. Tutaj nie dałoby się znaleźć nawet dziecka bawiącego się zwyczajnie w chowanego. Cała forteca wyglądała jak jedna wielka kryjówka. Jedna olbrzymia sieć z pająkiem w środku i nigdy nie wiadomo było czy jest sie pająkiem czy muchą. Mogli przeszukać wszystko trzy razy a i tak nie znaleźli by nikogo, kto nie chciałby być znaleziony. przy obecnym układzie i rozmieszczeniu sił podejrzewał że mógłby nawet wyciąć po kolei całą załogę, a przynajmniej bawić się z nimi w kotka i myszkę do momentu kiedy nie wypuszczą do boju magów i nie uwolnią żywiołaków, ale przecież wtedy można by było po prostu wyskoczyć z fortecy i ukryć się na ziemi. Minął jakieś hale, ale były nieużywane. Mógł sie tylko domyślać że kiedyś były używane jako sale treningowe. przy obecnej obsadzie tego molocha wystarczyła by pewnie jedna setna tej powierzchni jaką teraz mieli do dyspozycji. Wygięta blacha, która skrzypnęła pod jego stopą zmroziła go i zatrzymała na chwilę w miejscu. Może nie czuł strachu, ale miał resztki czegoś takiego jak instynkt samozachowawczy, a tutaj mogło stać się wszystko. Po dłuższym czasie z oddali zaczął go dobiegać przyciszony łoskot, miał nadzieję że jest już blisko, i że to dźwięki dochodzące z warsztatów.

Na szczęście nie męczył się, w przeciwnym wypadku wędrówka po plątaninie korytarzy na pewno by go wykończyła. Warsztaty były pełne życia, można by je pewnie nazwać wątrobą calej tej konstrukcji. Wszystko co się zepsuło lub miało dopiero powstać przechodziło właśnie tędy. Szedł po cichu niemalże z przyzwyczajenia, rozglądał się dookoła za twarzą, jaka pojawiła się przed nim jako pierwsza na tej latającej fortecy. Artyficjerka powiedziała że dokończy go naprawiać po rozmowie z kapitanem, a to już miał za sobą. Przechodząc przyglądał się twarzom i projektom nad którymi pracowali. Tutaj załoga też wyglądał na mocno uszczuploną. W czasie wojny musiały tu pracować całe zastępy. Po minięciu kilkunastu pomieszczeń, nie wszystkich zresztą używanych, na skraju pola widzenia mignęła mu szopa płomiennych włosów. Dokładnie w tamtą stronę się skierował. Poczekał chwilę aż odwróci się do niego, wolał jej nie przerywać w pracy, wiedział jak bardzo to rozprasza. Gdy się odwróciła niemalże nie padła. Najwyraźniej nie usłyszała wcześniej kroków a spotkał się już kilka razy z podobną reakcją na widok warforgea nagle wychylającego się zza rogu lub czekającego w bezruchu za kimś. Ludzie wypracowali w sobie cos w rodzaju odruchu obronnego, kojarzyli jego rasę z wojną, a ta choć się skończyła, ciągle budziła potężne emocje.
-Witaj, kapitan puścił nas wolno, doszedłem więc do wniosku, że zajrzę tutaj i sprawdzę czy nie masz trochę czasu wolnego. No i czy nie dałabyś rady pomóc mi się trochę zregenerować a w ostateczności udostępnić chociaż jakichś narzędzi. Oczywiście jeśli masz czas i ochotę. Od dawna nie wypowiadał tak długich zdań. Zazwyczaj zdawał raporty, przyjmował zadania albo składał specyfikację zamówienia. Nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w rozmowach z ludźmi, którzy nie byli jego przełożonymi a być może byli skłonni mu pomóc, mimo że nie byli z Cyre.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: BLACKs »

Ekrog Dakran

Krasnolud natychmiast odmeldował się u strażnika i udał się do cafeterii. Nie miał nic do roboty, a nie chciał ciągle chodzić za stalowym konstruktem - wręcz przeciwnie, wolał trzymać się od niego z daleka. Ludzie w pomieszczeniu patrzyli na krasnoluda podejrzliwie, ale nie wrogo. Ekrog wolał uniknąć kłopotów, dlatego usiadł przy samotnym stoliku, stojącym niedaleko kominka...
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Force »

Ostrze.

-Siadaj -powiedziała kobieta. Wydawała się kobietą odważną jej ruchy nie zdradzały nawet śladu strachu. Zapewne wcześniej miała do czynienia z wieloma warforgami. Spojrzała na samodzielne próby naprawy a jej czoło zachmurzyło się.
-Widzę że kapitan puścił was wolno. Ciekawe wszyscy się zakładali że uzna was za szpiegów i wyśle w diabły. Jej oblicze zachmurzyło się.
-Naprawię Cię tylko muszę coś skończyć. – powiedział odchodząc.
Ubrana była skromnie można by powiedzieć że roboczo; włosy miała spięte w kucyk a jej oko zasłaniała zużyta lupa. Podeszła do jakiegoś dużego kryształu podkręciła okular zaczęła przymocowywać jakieś małe kryształy do obudowy dużego. Co chwilę patrzyła w swoje notatki i operowała magiczną lutownicą. A ty siedziałeś i czekałeś odbierając rzeczywistość wszystkimi swoimi sensorami. Twoje uszy odebrały ciche stukanie dobiegające z innej części warsztatu, za rurami i półkami dobiegało ciche stukanie: stuk, stuk, stuk, stuk.
-Zamyśliłeś się? – spytała podchodząc do niego z narzędziami. – Masz paskudne wgniecenie pancerza. Musimy zdjąć tą skorupę i przymocować ja na nowo. Mogłabym dać ci olej naprawy i wtedy zapomniałbyś o jakichkolwiek uszkodzeniach, ale założę się że nie masz ani grosza. –uśmiechnęła się.

Naprawa trwała długo, ponad trzy godziny. Trzeba było usunąć zewnętrzny pancerz i przesunąć khyberowe rdzenie bardziej w miejsce uszkodzenia. Ostrze mógł się tylko przyglądać i widział jak do jego wnętrza pani inżynier wkłada małe kryształki i zalewa je jakąś lepką żywicą. Potem wystarczyło założyć powłokę z dymnego srebra... Jedynym śladem po uszkodzeniach były zadrapania na pancerzu.

-Wiesz nawet się sobie nie przedstawiliśmy, jestem....

Stuk! Stuk! Stuk! Uderzenia wprawiły w drżenie podłogę, huk i zgrzyt w ciemności stawały się coraz głośniejsze.

Ekrog.

Pomieszczenie oświetlone było kilkoma magicznymi lampami w fikuśnych koszyczkach oraz kominkiem którego światło rzucało długie cienie. Przy stolikach siedziała obsługa techniczna statku wyraźnie podzielona na grupy. Byli tu młodzi ludzie ubrani w szare koszule i obcisłe spodnie, kilku nosiło czapki; zapewne obsługa jakiegoś silnika czy innego ważnego mechanizmu przy którym trzeba się nieco ubrudzić. Kilku elfów i ludzi ubranych w ciepłe frotowe płaszcze z dwoma rzędami guzików większość w okularkach zapewne jacyś pracownicy umysłowi. Bliżej baru siedzieli jacyś starsi panowie którzy zawzięcie o czymś dyskutowali pokazując sobie wzajemnie swoje notatki. W tym tłumie przemieszane były luźno ubrane niziołki i krasnoludy których funkcja była bliżej nieokreślona. Ekrog zamówił przy barze prosty posiłek i zjadł go w samotności. Nieoczekiwanie poprawiło mu to bardzo samopoczucie. Potem wrócił do swojej kabiny żeby wypocząć.

Droga powrotna okazała się dużo bardziej skomplikowana niż zakładał, mógł dać głowę że zaraz za tym korytarzem skręcało się w lewo; niestety zamiast spodziewanego przejścia napotkał stalową ozdobną szafę. Ruszył dalej bo nigdy się nie poddawał i zagłębił się w mroczne korytarze głęboko we wnętrzu twierdzy. Tak daleko że nie słyszał nawet grzmotów które przetaczały się nad fortecą. Wędrował w ciszy dopóty nie doszedł go jakiś mechaniczny szum. Ekrog chciał się udać w jego kierunku ale nie udało mu się to, wszedł z powrotem w strefę ciszy. Wojskowe oznaczenia nic mu nie mówiły. Kolejny raz zawrócił ponieważ z jednego ze składów wysypały się miedziane rury. Widać że ktoś kiedyś próbował chałupniczymi metodami naprawić ten schowek i to wiele razy. Niestety po raz kolejny złośliwość rzeczy martwych zatarasowała Ekrogowi drogę do kajuty.

Wtem usłyszał cichutkie uderzenia jakby jakieś małe stworzenie biegło na boso, coś szybko zbliżało się z boku sapiąc konwulsyjnie, Ekrog nie bał się nie były to jakieś specjalnie potworne dźwięki wyjął więc eteralną różczkę i przywarł do ściany z postanowieniem że zaraz wyskoczy na nadbiegającego osobnika. Kiedy dźwięki zbliżyły się Ekrog wypadł zza rogu gotowy żeby...
Odbiła się i upadła bezwładnie na ziemię. Mała naga dziewczynka, cała odrapana i nieco umorusana na twarzy; ludzkie nagie dziecko na oko 10 lat nie więcej. Kiedy popatrzyła na ciebie w jej oczach zobaczyłeś strach ten rodzaj pierwotnego strachu który wstrząsał każdym kogo życie jest zagrożone. Zerwała się z paniką i zaczęła uciekać tam skąd przybyła. Co zrobi Ekrog?




PS. Przepraszam za to że nie pościłem ale miałem wyrwę w grafiku.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: BLACKs »

Ekrog Dakran
- Ty tam, poczekaj! Krzyknął, rzucając się za małą w pościg. Gdyby nie kruchość dziewczynki, już dawno poraziłby ją różdżką. Co robiła na fortecy? Oj nie nie. Na pewno nie była córką paladyna ani żadnego z wojskowych. Eksperyment? Więzień? Przemycony "towar"? Te ostatnie było najprawdopodobniejsze. Ktoś ze straży pewnie się ucieszy, jak krasnolud dorwie małą szwendającą się po fortecy...
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Plomiennoluski »

Ostrze

-Nie, co do pieniędzy, to rzadko jakiekolwiek nosze przy sobie. Zazwyczaj nie są mi potrzebne. Tym bardziej zdziwiłbym się gdybym je miał, zwłaszcza ze niewiele pamiętam.
Cierpliwie czekał aż kobieta skończy go składać. Kiedy mógł się sobie przyjrzeć na spokojnie, doszedł do wniosku że był w faktycznie fatalnym stanie.
-Mogłabyś powtórzyć jak się nazywasz i co to w ogóle za łomot? -zapytał podnosząc głos na tyle, żeby można było go słyszeć przez łomot. -Nazywali mnie Ostrze.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Force »

Ekrog.
Mała uciekała w ciemność. Zachowywała się jak zwierze które ucieka przed napastnikiem z całych sił byle tylko uratować własną skórę. Ekrog rzucił się w pościg i już dawno dogoniłby mała gdyby tylko biegła po prostej. W końcu skręcili do korytarza w który drżał od mechanizmów przesuwających się pod podłogą. Maszynownia pomyślał Ekrog. Mała skręciła w korytarz po lewo i wpadła na przysypiającego strażnika. Cofnęła się uciec i zobaczyła dokładnie przed sobą krasnoluda z metalowym prętem w dłoni...

Ostrze.
-Jestem Fira powiedziała pani inżynier- a ten hałas robi mój homunkulus...
-Omoro!- Krzyknęła i spojrzała z wyczekiwaniem w ciemność drugiego końca pokoju. Spod metalowych płyt wyszedł brzydki bulwiasty karykaturalny stwór. Spojrzał na ciebie swoimi pustymi oczami i powędrował za biurko. Fira wyraźnie się odprężyła. Widzisz to nic takiego. Chyba już musisz iść. Zawsze możesz tu wpadać ale wierze że potrafisz sobie poradzić. –Powiedziała otwierając drzwi i jasno pokazując że chce być sama. –Do widzenia.- Na koniec się uśmiechnęła.

Od dziś posty będą codziennie, dziękuje za wyrozumiałość.
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [D&D - EBERRON] Mobile Fortress

Post autor: Plomiennoluski »

Ostrze

Homunkulus był... pocieszny. Robił więcej hałasu niż na to wyglądał, ale z nimi nigdy nic nie było wiadomo. I tak był całkiem spory jak na te stwory. Fira dość jednoznacznie go odprawiła, więc podniósł się z miejsca gdzie do tej pory siedział będąc naprawianym.
-Dziękuję, mam nadzieję ze nie będę niczego potrzebować, ale może jeszcze kiedyś zajrzę.
Wyszedł z powrotem w hale a potem puste korytarze by wrócić do swoich kwater. Po drodze rozglądał się za jakąś porzuconą lutownicą i jakimiś drobnymi narzędziami pozostawionymi bez opieki, które mógłby potem wykorzystać. Na tym skupiał się tylko do momentu gdy opuścił hale i wszedł w sieć tuneli.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Zablokowany