Wyrażając jakąś myśl używamy pochylonego pisma
Mówiąc coś, zaczynamy od myślnika
Wykonując czynność, piszemy w trybie przypuszczającym i w trzeciej osobie.
Grają:
Matt_92
mamra22
Gurewicz
Tenac
Nazarian
Gabriel-the Cloud
Erivan
Kervyn
Brak kolejności z uwagi na kolosalną liczbę graczy

Życzę miłej gry i zaczynamy !!!
2 Mirtul, 1372 - rok Dzikiej Magii
Wiosna nad Faerunem w pełni. Każdy mieszkaniec Zachodu zapomniał już o śniegu i mrozie. Wokół przyroda rozkwitała na nowo. Powietrze stało się takie rześkie, każdy kwiat budził się do życia z zimowego snu. Słońce dokazywało. "Z każdym dniem będzie lepiej"- mówili sobie mieszkańcy wsi i miasteczek. Starsi i mędrcy, a przede wszystkim druidzi czuli w kościach,że to będzie najlepsza wiosna ostatnich lat. W lesie zaroiło się od tropicieli, myśliwych, co znaczy, że także i od zwierzyny. Także poszukiwacze przygód nie mieli na co narzekać. Pogoda świetnie nadawała się na długie marsze i wyprawy.
Dzień minął jeszcze szybko, natomiast nocą niebo zaroiło się od gwiazd. Biło od nich niewiarygodnie mocne światło. Oświetlały nawet mroki lasów Zachodnich ziem centralnych. Z takich warunków korzystał włóczący się łotrzyk - Mathaes. Jego celem było pobliskie miasteczko Swiftsil. Błąka się po różnych miejscach od dawna. Wyglądał na zmęczonego podróżą. Kilkadziesiąt metrów za nim szybkim krokiem szła tajemnicza drowka. Zaciągnęła kaptur na głowę i maszerowała bez wytchnienia dalej.
Tymczasem na uboczu, blisko dwóch dużych drzew, paliło się ognisko. Niedaleko stał piękny koń białej maści. A przy samym ogniu wygrzewał się elf, w jego pobliżu oparty o drzewo ognisty genasi, pilnując swojego wierzchowca. Podróżowali tą drogą już 2 dni, przed nimi małe miasto godzinę drogi stąd. Postanowili jednak odpocząć. Nie tylko oni potrzebowali chwili wytchnienia. Na drodze, prosto z krzaków wyskoczył kolejny elf w czerwonej kurtce z niezbyt wesołą miną. Jego ostatnio odwiedzone miasto nie było dla niego przyjazne, czyżby to ta mała rozróba , w której wziął udział ? Przecież to nie była jego wina ! Otrzepał ubranie z gałązek i liści, po czym rozejrzał się, gdzie jest. Dwaj podróżnicy zauważyli go, a po chwili i on spostrzegł palące się ognisko. Krokom łotrzyka od niedawna przygląda się z ukrycia mroczny elf, Shruiken. Wracał o n właśnie z Cormyru, gdzie dopadł jednego ze sług elfiego czarodzieja. Miał ochotę przygotować się na kolejne poszukiwania w pobliskim miasteczku Swiftsil.
Mathaes zbliżał się do końca rozwidlenia. Z każdym krokiem, słyszał coraz wyraźniej kobiecy śpiew. ale czy na pewno? Brzmiał bardziej dziecinnie, mimo to był piękny. Te przecudne dźwięki wydobywała z siebie urocza...dziewczyna. Także elf. Śmiało parła przed siebie do Swiftsil. Śpiew nieco zagłuszał odgłosy stapającego w głuszy półorka. Urdrun, wracał z pobliskiej wsi, gdzie pomagał kilku możniejszym
mieszkańcom. Wkrótce opuścił przyjazną wieś z zamiarem znalezienia innej roboty. Lecz o tej porze nie tylko on hałasował w lesie...
Amaril i Ur- Gilash
Od paru chwil w krzakach za wami nieustannie coś szeleści. Gdy przed wami pojawił się elf, odziany w czerwoną kurtkę, sądziliście, iż on narobił tyle hałasów. Jednak dźwięk łamanych gałązek i szlest nie ustawały.
Shruiken
Młodego drowa zaniepokoiły tajemnicze dźwięki dobiegające zza pobliskich drzew. Nie dało się określić dokładnego kierunku, skąd moga one dobiegać, jednak musiały być głośne, skoro i podróżnik się zatrzymał.
Mathaes
Stanąłeś w miejscu i bez najdrobniejszego ruchu zacząłeś wsłuchiwać się w leśną dzicz. Coś było tu w pobliżu, okropnie hałasując. Śpiew nadal nie ustawał, aż w końcu usłyszałeś czyjeś kroki.