[Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra/Kasandra i Aquide

Wiedziała jedno. Już nigdy nie wypuści tego miecza z dłoni i zabije każdego, kto stanie na jej drodze. Ale najpierw ten smok... paskudna, śmierdząca poczwara... Kobieta krzyknęła i rzuciła się do ataku na jaszczura, po drodze siekając i zabijając każdego, nawet tych, co byli po 'jej stronie'. Dla niej się nie liczyli, przeszkadzali tylko.
W kilka długich chwil dopadła bestię i z zaciekłością pantery zaczęła atakować jej podbrzusze. Odrzuciła swój miecz i chwytając ten magiczny oburącz, pchnęła klingę z całą siłą w najsłabszy punkt smoka. Drobne, delikatniejsze łuski ustąpiły i potwór zaryczał głośno w wulgarnym sprzeciwie. Kasandra zatoczyła się kilka kroków do tyłu i oberwała solidnym machnięciem ogonem. Złapała się go jednak, wspięła na niego i przebiegła aż na plecy zwierzęcia. Tam skoczyła i zaatakowała odsłonięty kark, tuż przy samej podstawie czaszki. Jednak nic nie wskórała, łuski były tam zbyt mocne, miała szczęście, że nie złamała miecza. Zeskoczyła ze smoka, przeturlała się i złapała swoje drugie ostrze. Wstała szybko, odwróciła się gotowa do kolejnego ataku i przyjęła kolejny cios, który tym razem wyrzucił ją wysoko i daleko w powietrze. Lądowanie było bardzo nieprzyjemne, kobieta mocno uderzyła plecami o ścianę budynku, która przy zetknięciu z jej twardą skórą zaczęła się lekko kruszyć.
- Niech to szlag! - zaklęła zbierając się na równe nogi.
Rozejrzała się za swym przeciwnikiem, ale go nigdzie nie widziała, skubaniec musiał wzbić się w powietrze. Kas zmarszczyła gniewnie brwi i ryknęła na cały głos ze złości. Uwagę kobiety szybko przykuło coś innego, dziesiątki piratów biegnących w jej stronę z olbrzymem w swych chaotycznych szeregach. Uśmiechnęła się paskudnie i wywijając młynki mieczami wbiegła między nich. Cięła każdego, kogo tylko mogła sięgnąć ostrzami, czasami puszczała też zaklęcie Czarnego Wybuchu siejąc tylko dodatkowe zamieszanie i lęk wśród piratów. Gdy znalazła się wystarczająco blisko olbrzyma, wywinęła salto w powietrzu i zatopiła oba ostrza w jego ciele, jednocześnie posyłając przez nie impuls skondensowanej Czarnej Magii. To musiało go powalić, więc nie zawracając sobie nim więcej głowy wróciła do mordowania ludzi. Idąc z zastraszająca prędkością i zabijając wszystko, co stanęło na jej drodze, zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do drużyny. Ci na wszelki wypadek zaczęli się cofać, wchodząc na pokład jednego ze statków.
Kasandra była zachwycona takim obrotem spraw, w tej chwili nie byli to już jej znajomi, jedynie istoty, w których tliło się nadal za dużo życia. Z każdą zabitą lub zranioną osobą, ona czuła coraz większą energię wypełniającą ciało. Puściła się biegiem przed siebie.
Aquide nie mając większego wyboru posłał w stronę kobiety ognistą kulę. Widząc ją, Kasandra jedynie zasłoniła się mieczem, magicznym ostrzem ją odbiła i posłała w bok. Kula ognia przeleciała kawałek nad wodą i uderzyła w statek...
Podmuch wywołany eksplozją zmiótł kobietę i powalił z nóg, gdy wbiegała już na kładkę łączącą pomost z pokładem. Zachwiała się i wpadła do wody tracąc przytomność.


Jakby co, zawsze mogę edytować :) Większość została uzgodniona z MG.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

-Ja specjalizuję się w walce z ludźmi- mruknął. Spojrzał na statki pirackie. -Pech, ze z pojedynczymi- syknął. Spojrzał na smoka, powiódł oczami za linią jego wzroku. Ujrzał jałówki. -To może być... interesujące...- mruknął. Zaczął biec w stronę zwierząt. -Chory jaszczur będzie łatwiejszym celem, co?- zapytał retorycznie towarzyszy.
Plan był prosty - nich bestia ruszy po nowe żarełko, a Zaphirel potraktuje jego pierwsze danie zaklęciem choroby. Potem.. potem będzie radosna improwizacja. Zobaczymy na ile skuteczna będzie ta choroba. jak cos to trzeba będzie odwrócić jego uwagę i po nim się wdrapać... i zrobić elegancki sztych pod łuski połączony z Damu Brass, by ostrze wbić głęboko w cielsko. Mag nie oglądał się już na towarzyszy. Skupił się. Obserwował smok i jego otoczenie. Coś siedziało i pustka wewnątrz niego zaczynała się napełniać...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Xan

Pobiegli na tą jaszczurkę jak wariaci. Xan wiedział, że adrenalina potrafi robić z ludźmi i nie tylko różne dziwne rzeczy, ale tych najwyraźniej ogarnęła gorączka bitewna. Na dodatek, Aquide dał Kasandrze ten przeklęty miecz. Po prostu bosko. Bezsensowne ryki stwora drażniły go i raziły jego ego, może i był mniejszy, ale przynajmniej Bogowie obdarzyli go swą iskrą inteligencji przy wykluciu, czego nie można powiedzieć o tym jaszczurze.
-Jego łuski są dość mocno zbite a poza tym nie podejdziesz a tyle blisko! Próbował przekrzyczeć tłum ciągnący w kierunku statków, ale nie bardzo mu to wyszło. Co gorsza wszyscy prócz uzdrowiciela pobiegli w kierunku rynku. Chyba nie miał innego wyjścia.
Przełożył miecz jak i laskę przez plecy, chwilowo nie były mu potrzebne. Skoncentrował się i skrzyżował ręce na piersi. Tuż przed nim pojawiło się białe światło, z początku blade, więc można było zobaczyć jego nagie ciało. Już po chwili światło przybrało na sile i rozrosło się do kuli gigantycznych rozmiarów. Xan mógł przetrzymać chwilowy głód, ale Xan Thepirk Kiral już nie bardzo, ciągle pod osłoną światła skonsumował pierwszą jałówkę, pozostałe trzy były wspomnieniem niedługo później. Dookoła niego wybuchła panika, jeden jaszczur to dla nich za dużo drugi zjawiający się tuż obok wywołuje zazwyczaj naturalną reakcję mózgu. Panikę. Strzepnął skrzydłami żeby odrzucić co śmielszych wojowników, którzy uznali go za możliwość osiągnięcia bohaterskiej śmierci. Oblizał się po posiłku i ryknął z całych sił wzbijając się w niebo. Chciał rozdrażnić to coś, był mniejszy, zwinniejszy, szybszy i bystrzejszy. Czasem samemu trzeba zostać przynętą. Wężowe sploty jego blisko trzydziestometrowego cielska stworzyły srebrzystą wstążkę na tle błękitu nieba, gdy kołował nad resztkami rynku, obserwował niezbyt udaną walkę Kasandry, jak można się było spodziewać, niewiele zdziałała, zastanawiał się tylko jak Aquide miał zamiar odebrać jej miecz.
Ty bezmózga kupo latającego ścierwa wynoś się z mojego terenu. Matka za krótko siedziała na jaju jak chciałeś się wykluć i teraz wyglądasz jak skałą po spotkaniu z meteorytem. Śmierdzisz tak ze nic nie możesz sam upolować, dwunogi muszą cię karmić, jak jakieś zwierzątko.
Krótka seria wyzwisk słyszalna była dla innych tylko w formie przeraźliwych ryków dobiegających z szybko przemieszczającego się punktu na niebie. Krótka salwa ognia przepełniła miarki. Ogromne bydle poderwało się z ziemi rozsierdzone intruzem na swoim terenie łowieckim. Xan dla ludzi wydawał się ogromny, ale teraz dopiero mieli porównanie tej bezrozumnej jaszczurki, była trzykrotnie większa Ryuzoku. Na szczęście o wiele mniej zwrotna. Xan wzbił się wysoko szukając szybko dogodnych prądów. Udało mu się, zaczął się błyskawicznie wznosić. Jaszczur był niewiele za nim. Na wysokości kilkuset metrów nad miastem Xan jakby się zatrzymał. Przeszedł w ostry spadek i wyminął ścigającego. Zaleciał go z góry od tyłu i strzelił płomieniami prosto w jego skrzydła. Ogień nie wyrządził może wielkiej krzywdy, ale za to stworzył wznoszący prąd termiczny. Znów zaczął się wzbijać wypatrując dogodnego punktu do swojego planu. Znalazł. Jego wzrok przykuł jeden z większych statków. Zaczął nagle pikować pod ostrym kątem. Nabierał prędkości. Stwór siedzący mu na ogonie nie był tak aerodynamiczny i miał zdecydowanie gorszą koordynacje ruchów. Smok leciał prosto ku powierzchni morza, właściwie to na jeden ze statków. Gdy był tuż nad nim splunął ogniem, może upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Jaszczur był niedaleko za nim, gdy ogień dosięgnął masztów, znowu ciepły prąd termiczny troszeczkę zmienił jego kurs, minął statek o kilka metrów ciągle ziejąc ogniem. Woda natychmiast zmieniła się w parę, mimo że próbował, nie udało mu się natychmiast wyjść ze spadku, nabrał za dużej prędkości, niemalże zaszorował skrzydłami o wódę a brzuchem tworzył potężne fale. Udało mu się w końcu wzbić i wylecieć z mgły, bił skrzydłami jak szalony. Wszystko działo się w mgnieniu oka. Srebrna strzała spadająca z nieba i rosnąca do gigantycznych rozmiarów wprawiła w przerażenie załogę statku, gdy ich ominął wszyscy, którzy ledwo chwycili za broń wydali westchnienie ulgi. Tylko niektórzy zdążyli wydać okrzyki przerażenia, gdy zaraz za Xanem na statek spadł drugi, większy cień ich pupila. Ten ze zdziwieniem patrzył jak jego ofiara niknie za welonem mgły, w ostatnim momencie próbował jeszcze się ratować, niestety zdążył. Ogromne cielsko grzmotnęło o deski okrętu ale nie zatopiło go, przynajmniej uszkodziło skrzydła. Zawrócił w stronę miasta a jego oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy wywołany toczącą sie bitwą. Już drugi tego dnia. Ta strata kłuła go w sercu, niemalże czuł ból wszystkich umierających i tych, którzy stracili dorobek całego życia i bynajmniej nie działało to na niego pozytywnie. Zlokalizował swoich towarzyszy i wylądował przy nich. Widział Kasandrę dryfującą na wodzie, ciężar miecza powoli ściągał ją w dół. *Ileż kłopotu mniej byśmy mieli gdyby utonęła.* Krótka myśl przemknęła mu przez głowę, mimo to pochylił się i zagarnął tonącą dziewczynę do paszczy, razem z wielką dawką słonej wody. Wypuścił ją na pokład statku, na którym stała już reszta, zalewając go przy okazji. Kula białego światła znów otoczyła Smoka, który po chwili znów stał w swej ludzkiej postaci. Pluł niczym oszalały, wyciągnął manierkę i przepłukał solidnie gardło. Wszystko wypluł prosto do morza. Chwilę później przeskoczył przez reling i znalazł się na statku.
-Woda morska smakuje paskudnie, mowie wam, od chwili, kiedy ugryzłem dzisiaj tego gnijącego demona myślałem ze nic gorzej nie smakuje, teraz przynajmniej wiem, że się myliłem. Widzę ze wynajęliście statek, mamy zapasy?
Był trochę zdezorientowany po szybkich przemianach i szaleńczym wyścigu o życie, usiadł i zaczął głęboko oddychać, dopiero teraz dotarło do niego, co tak właściwie zrobił, całe napięcie skumulowane aż do teraz, dało o sobie znać. U ludzi objawia się to popędem płciowym. U smoków trochę inaczej.
Odbierzcie jej miecz zanim się obudzi. Jego głos był dość niepewny
Podszedł do relingu, który chwilę wcześniej pokonał i najzwyczajniej w świecie zaczął rzygać.

Jak u Ouzu, większość ustalone z MG :) jak coś to zedytuje.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan



To stalo sie bardzo szybko. Smok, Kasandra, Xan, upadek smoka. W chwili obecnej, jako jedyny znajdowal sie poza statkiem. Wcale tego nie zalowal. Bestia ktora spadla przed chwila, mogla sie jeszcze pozbierac. Chwilowo szukal lucznikow. Treba bylo zajac sie ludzmi. Smok poczeka. Druzyna tez. Nawet nie wiedza w jakim sa zagrozeniu, a jak wiedza to nie zdaja sobie z niego sprawy. Piraci na statku byli w zasadzie nie do pokonania. Co wiecej jakos Sa'el nie mogl uwierzyc ze magia ognia smoka i Aquide sie na cos zda na drewnianym okrecie. Bitwe trzeba bylo zwyciezyc. Szybki rzut oka na centrum walki, ponowne poszukiwania lucznikow. Druzyna byla dobra, ale nie dosc. Stwierdzil ze wprowadzenie malego zamieszania wcale nie bedzie zle. Poszukiwania lucznikow odsunal na plan drugi. Wbiegl do najblizszej ocalalej knajpy, po czym zabral tyle gorzalki ile mogl(zajrzal tez do kasy o ile dalo sie to zrobic szybko i bylo warto) i rzucil wodke w ogien najblizej walczacych. Nastepnie wrocil do swych poszukiwan. Nie wdawal sie w starcia. Atakowal z doskoku w razie potrzeby, lecz zwykle kryl sie po cieniu.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Zaphirel, Aine i Aquide stali już na statku. Sandra leżała nieprzytomna, lecz po chwili zaczęła otwierać oczy. Była jak narazie słaba. Nie kojażyła co się dzieje. Sael, znalazł łuczników. Byli jednak zbyt zajęci strzelaniem a to do piratów, a to do smoka. Kapitan statku na którym znalazła sie grupa Zaprotestował.
-Nie możecie tak poprostu wziąć tego statku! Rosanna jst moja! Jest częścią mojej duszy! -W tym momencie nad masztem przeskoczył słup ognia. Smok siedzący na pobliskim statku ział ogniem we wszystkich kierunkach. W porcie szalała bitwa. Piratów było wielu. Naprawdę bardzo wielu. Dużo więcej niż w zwykłych bandach. Ren spostrzegł, że jest otoczony. Piraci którzy przebili się przez linię żołnierzy, dotarli aż tutaj. Ajnar wskoczył z pokrytym runami toporem w ogień walczących.
Aquide, spoglądając na statek na którym siedział jaszczur, spostrzegł na kadłubie wielki napis "Amunicja". Widac statek wypełniony był materiałami wybuchowymi.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan



Otoczony? Juz ja was... pomyslal elf, w chwili rutu w glowe najniebezpieczniejszego wedlug mera przeciwnika. Nastepnie przerzucil zgrabnie miecz do drugiej reki, doskoczyl do przeciwnika, zrobil zwod mieczem, odskoczyl i a) z piruetem cial jesli ktos byl za nim b) jak nie, doskoczyl do padajacego wlasnie czlowieka z wbitym sztyletem, wyszarpnal swoj orez i szybko, niemal nie celujac rzucil nim w nastepnego. Zanim jeszcze klinga ze chrzestem zatonela w ciele nastepnego pirata, Ren byl juz przy innym tnac na odlew w glowe. Jesli sparowal, to kopie go pod kolano i poprawia. Jesli nie, wyszarpuje orez, po czym sztychem atakuje najblizszego. Poruszal sie jak blyskawica. Jesli widzi budynek w poblizu, stara sie ta metoda przerabac don, zeby miec sciane za plecami. Zawsze zwiekszalo to szanse. Jesli jakis przeciwnik atakowal, niedoswiadczony w fechtunku elf unikal, by zaraz ciac na odlew. Jesli znalazl w w wirze walki jakis noz, sztylet, od razu ciskal go z moca w najblizszego przeciwnika. W oczach piratow mer musial wygladac jak ciemna plama. Coraz bardziej ogarniala go goraczka bitwy. Byl on i przeciwnicy. A on bardzo chcial pic ich krew. Slodka, ciepla krew. Nie bylo miejsca na rozsadek. Odskok ciecie na odlew, odskok ciecie na odlew, odskok.....i tak dalej...
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra/Kasandra i Aquide

Coś bardzo poszło nie tak, ale nie wiedziała do końca co. Znów straciła kontrolę, nie udało jej się niczego wskórać... Lepiej było się teraz nie pokazywać, poza tym to ciało i tak było za słabe.

Otworzyła niepewnie oczy i z trudem dźwignęła się, by usiąść. Ręce, na których się podpierała, były mokre od wody, tak samo jak deski pokładu. Przyglądała się temu ze zdziwieniem i zaczęła kaszleć. Płuca w szalonym proteście zaczęły się pozbywać słonej wody. Sandrze zatrzęsły się ręce i znów opadła do pozycji leżącej, nie miała siły wstać.
- Co się stało? - zapytała, gdy Aquide podszedł do niej i zabrał jej miecz. - Gdzie ja jestem?
Nie usłyszała jednak na to odpowiedzi, mężczyzna odwrócił od niej spojrzenie i skoncentrował się na statku. Jakby czegoś szukał... (Jeśli statek jest w odległości 20m to roznieca płomień w jakiejś beczce z prochem, jeśli nie, to po prostu będzie rzucać tam kulę ognia.)
Kobieta rozejrzała się. Nie pamiętała nic z tego, co się działo w ostatnich godzinach, a to, że była teraz w porcie, na statku sprawiło... że zaczęła płakać. Wstała i chwiejąc się na nogach podeszła do balustrady, uczepiła się jej jedną ręką, drugą zaczęła wycierać krople i łzy z twarzy. Choć było bardzo ciepło i słońce mocno świeciło, zaczęła się trząść z zimna. I ze strachu.
Była przerażona, nie pamiętała absolutnie nic, nagle film się jej urywał w środku rozmowy z Aquide i dalej była tylko czarna pustka! Rozejrzała się niepewnie na boki, objęła się ramionami. Nie miała na sobie płaszcza, nie pamiętała, by go zdejmowała. Kolejne łzy popłynęły jej z oczu. Wyglądała na wystraszoną i zaniepokojoną, zdezorientowaną. Usłyszała odgłosy walki i odwróciła się w tamtą stronę. Zobaczyła elfa otoczonego przez piratów, który nie miał większych szans ich pokonać. Podniosła swój miecz z pokładu. Był pokryty krwią... Już kiedyś miała podobną sytuację, szybko potrząsnęła głową, by pozbyć się przeklętych wspomnień i obrazów z myśli i zaczęła iść w stronę kładki. Kapitana zignorowała, to nie był jej problem, ona nawet nie pamiętała, jak się tu znalazła.
Z każdym krokiem czuła, jak siły jej powoli wracają. Może nie konkretnie siły, bo ciało miała zmęczone, ale energia. Jakoś nie spodobał się Sandrze ten nagły napływ mocy, towarzyszył mu dziwny i nieprzyjemny dreszcz. Zaczynała się bać, może Aquide miał rację?
Starała się jednak teraz o tym nie myśleć, miała inne problemy na głowie. Szła pomóc merowi.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Xan

Xan wrócił już nieco do siebie. Czasami sie zastanawiał nad cienką linią między głupotą a odwagą. Zazwyczaj ta linia była dość mocno zarysowana, obecnie bardziej wyblakła, niemalże niewidoczna. Chyba jednak nie wynajmowali tego okrętu, no cóż trzeba było to jakoś inaczej załatwić. Dziwiło go to, ze chciał dyskutować z całą ekipą, która obecnie miałna pokładzie.
- Wolisz nas, czy ich? My się tylko zaokrętowywujemy, nie bierzemy twojej Rosanny. *Jeszcze* Po dzisiejszym dniu miał awersję do kapitanów statków.

Kasandra chwilowo chyba znikła z horyzontu a zamiast niej pojawiła się Sandra, która chciała podążyć na pomoc otoczonemu merowi. Smok połozył jej rękę na ramieniu, zatrzymując ją.
-Lepiej tu zostań i zwróć jego uwagę, lepiej walczyć tu, na wąsim trapie, niż tam, w otoczeniu.
Skupiłsie w sobie, wyszukując wiejących dookoła wiatrów, tak jak w smozcej formie szukał kominów, żeby ułątwić sobie lot. Zebrał potrzebną energie a następnie cisnął ją prosto w kierunku otoczonego elfa, roztrącajac tłoczących sie piratów. Chciał stworzyć cos w rodzaju korytarza, którym mógłby sie przedostać w miarę bezpiecznie na statek.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan


Mer z zalem spojrzal na wbity w przeciwnika sztylet. Nie mial czasu po niego wracac.-Zegnaj-szepnal do towarzysza rozlicznych morderstw i tnac wszystko na swej drodze zaczarowanym(:D) mieczem palajac coraz wieksza sympatia do wielkopaszczego puscil sie biegiem w kierunku statku.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra/Kasandra

Zatrzymała się i zachwiała pod ciężarem ręki smoka. Z niepokojem patrzyła, jak Renevan biegnie w ich stronę, miała nadzieję, że nic mu się nie stanie. Była gotowa w każdej chwili rzucić jakieś zaklęcie lub pobiec mu z pomocą. Ale Xan miał rację, lepiej było się nie ruszać z pokładu.
- Racja - powiedziała. - Ale nie mogę tak po prostu bezczynnie patrzeć, jak ktoś chce zabić mego jedynego przyjaciela! - stwierdziła płaczliwym głosem i rozpłakała się na nowo.
Ten dzień to było dla niej stanowczo za dużo, chciała już odpocząć i dowiedzieć się, co się działo. Albo lepiej nie? Spojrzała na swój zakrwawiony miecz, następnie skierowała pytające spojrzenie na smoka.
- Xan... - zaczęła bardzo cicho. - Co się działo? Czy może lepiej, bym nie wiedziała?
Powoli kilka rzeczy zaczynało być dla niej... logiczniejszymi i jaśniejszymi. Postanowiła, że powie mu.
- Kiedyś... Jakieś dziesięć lat temu, moja opiekunka została zabita za to, że się mną opiekowała, nie wiem czemu - wyznała. - Chciałam się zemścić, poszłam szukać ludzi odpowiedzialnych za jej śmierć. Gdy znalazłam ich obóz, była już noc, a ich... dwunastu siedzących wokół ogniska. I choć pragnęłam pomścić Nyssę, wiedziałam, iż nie mam szans z nimi. Wystraszyłam się i zaczęłam uciekać - zaczerpnęła powietrza by zaraz kontynuować, ale nieco ciszej. - W ciemnościach potknęłam się, uderzyłam głową w coś twardego i straciłam przytomność. Obudziłam się rano, nie miałam przy sobie swych mieczy i byłam we krwi. Nieco się wystraszyłam, poszłam zobaczyć też, czy ci zbóje uciekli już, czy nie straciłam szansy zemsty. Kiedy dotarłam do ich obozu... To była istna masakra! - zaszlochała blednąc jeszcze bardziej na twarzy. - Wszyscy byli martwi, koło ich ciał leżała moja broń, cała we krwi. Myślałam... myślałam, że ktoś mi ją zabrał i chciał mnie wrobić, ale teraz... - spojrzała na swój miecz i jego ostrze pokryte czerwoną posoką.
- Teraz już nic nie wiem, niczego nie jestem pewna - dokończyła załamana.
Uniosła pytające, zapłakane oczy na Xan'a i czekała w milczeniu, czy coś powie. Nie dbała o to, czy ktoś jeszcze usłyszał jej wyznanie, chciała poznać prawdę. Choć bała się jej i czuła, że lepiej nie wiedzieć.
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide

Aquide widzac dyskretne skinienie glowa jakie poslal mu Xan rowniez kiwnal glowa.
- Powiemy jej Xanie ale najpierw musze pomoc Renowi. Jak sie tu dostanie to uspi to ... i bedzie latwiej i wrecz pewniej.
Uzdrowiciel podziwial cale zamieszanie i nie mial zbytniego zamiaru sie w nie angazowac wszak wolal pomagac niz zabijac. Nie mial teraz jednak wiekszego wyboru, musial pomoc swojej druzynie a za tym szlo zabijanie
Zauwazyl cos co bylo szansa na pozbycie sie wielu problemow.
- Lece, pilnuj jej Smoku - rzucil radosnie i usmiechnal sie lekko posylajac Sandrze oczko.
Jego spojrzenie padlo na owczesnie zauwazony sklad amunicji ktory znajdowal sie na statku. Rzucil sie pedem przed siebie w strone Elfa ktory goraczkowo probowal uwolnic sie z osaczenia. Ubiegnawszy pare metrow zaczal miotac Kulami Ognia w strone piratow, nie na tyle silnymi i duzymi by ich zabic, nie. Po to by zwrocic na siebie ich uwage i odciagnac od uciekajacego elfa. Po udanej dywersji minal Renevana i zatrzymal sie czekajac z zalozonymi rekoma az piraci podbiegna i sproboja go otoczyc.
Po krotkiej chwili mruknal cos pod nosem.
`Forces of nature, Protect Me! Fire Anchor!`

Konczac inkantacje rozpostarł ramiona i jego cialo pokrylo sie ogniem, zaczal plonac jak pochodnia. Usmiechajac sie glupio krzyknal do nabiegajacych przeciwnikow:
- No chodzcie pały, pokazcie na co was stac. Przeciez lubicie swiecidelka !
Dobyl miecza, ktory odebral chwile temu od Kasandry, spojrzal na niego i po mrugnieciu okiem ostrze rowniez zaplonelo.
Czekal az podbiegli, wymachwial mieczem odbijajac i parujac ciosy, nie kontraatkowal, jedynie sie bronil i czekal az zostanie dokumentnie otoczony przez cala zgraje. Nie byl dobrym szermierzem wszak to zwykly drwal, mial jednak wystarczajaco umiejetnosci by sie bronic.
Ci odwazniejsi ktorzy probowali podejsc za blisko niestety szybko stawali w plomieniach.
Aquide widzac ze zebrala sie wokol niego odpowiednio duza grupa postanowil zrealizowac swoj plan. Odbijajac ostatni cios wzmocnil aure plomieni by atakujacy odstapili kawalek i by mogl zyskac troche czasu na wypowiedzenie ostatniego zdania ktore uslysza w zyciu.
Jego oczy zaplonely, skrzyzowal przed twarza przedramiona, nie wypuszaczajac miecz z reki, skulil sie lekko w sobie, powietrze zafalowalo od ciepla. Gromadzac odpowiednia ilosc energii zainkantowal:
`Fires of Hell, overwhelm my foes as they dared to extinguish Sacred Fire which You gave under my command. Let there be no ashes left ! FIRE NOVA`
Nie trzeba bylo dlugo czekac na efekt, jego cialo zaswiecilo oslepiajaco, stanal w wiekszych i intensywniejszych plomieniach ktore rozeszly sie falowo na wszystkie strony......Smrod...Bol.....
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Xan

-Niedługo ci powiemy, jak tylko ten cały bajzel się skończy.
Zaprzestał wysiłków rozrzucenia piratów gdy tylko Aquide pobiegł pomóc merowi. Skoncentorwał się bardziej na Sandrze, jej kształty nie robiły na nim takeigo wrażenia jak na reszcie, choć niewątpliwie była ładna a zarazem wyjątkowo niebezpieczna. Chwilowo na wierzchu byl Sandra, ale ta druga, mroczniejsza dziewczyny zapewne czaiła się tuż tuż. Uzdrowiciel rozpętał na brzegu istne piekło. Xan obserwował wszystko, próbując podpatrzeć co nieco.
-Może byś opowiedziała o swojej opiekunce, mogłoby nam to wszystko neico rozjaśnić.
Poklepał pokrzepiająco Sandrę po plecach dalej obserwując rzeźnię na brzegu. Mimo ze większość uwagi poświecał Aquide i Sandrze, obserwował również trap, na wypadek gdyby ktoś chciał sie nim dostać na statek, na piratów miał skuteczną metodę, jego pałka miała duży zasieg a ludzie zawsze byli zaskoczeni jej cieżarem.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra/Kasandra

Z niemałym podziwem i strachem przyglądała się poczynaniom uzdrowiciela. Z lekarzem to on miał raczej niewiele wspólnego, nie chciałaby kiedykolwiek go rozzłościć i być w pobliżu. Westchnęła cicho i patrzyła, jak zamienia zastępy piratów w popiół. Obserwowała też, czy mer bezpiecznie do nich dotrze, wolała, by nic mu się w czasie drogi nie stało.
Na stwierdzenie Xan'a zamyśliła się i dopiero po chwili odpowiedziała.
- Nyssa jest wszystkim co pamiętam z dzieciństwa i są to raczej miłe wspomnienia - uśmiechnęła się. - Wcześniej jest tylko ciemność, ciasnota i wrogość. Ale to teraz nieważne - dopowiedziała obojętnie. - Była przyjaciółką mojej matki i kiedy moi rodzice przestali się mną zajmować, ona mnie przygarnęła i wychowała. Nie wiem czemu, ale z mojego... ponoć... powodu, pewnego dnia ją po prostu zabili. Miałam wtedy jakieś piętnaście lat? Szesnaście może. Co więcej chcesz wiedzieć?
Mówiła dość obojętnym tonem, jednak cała się trzęsła na ciele, jakby nie tylko zimno, ale i emocje nią targały. Czekała teraz na mera, jakoś jego widok poprawiał jej humor. Kiedy zbliżył się do trapy, na jej ustach pojawił się lekki, nieśmiały uśmiech.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aine

Słowa kapitana zignorowała. Zbyła je pogardliwym spojrzeniem. A może w jej oczach malowało się jakieś inne uczucie? Kto wie... Z obnażonym mieczem zmęczona po potyczce z piratami rozejrzała się szybko dokoła. Paskudna jaszczurka, z którą Xan stoczył powietrzny pojedynek przysiadła na statku z amunicją. Nie wiedziała czy bestia zatrzymała się am dlatego, że chwilowo nie mogła latać czy może po prostu zrobiła sobie przerwę od wariacji... W każdym razie w tej chwili mogła zostac odsunięta na dalszy plan. Mer miał kłopoty na brzegu. Otoczyli go piraci... Nim zdąrzyła zareagować budzić zaczęła się bladolica towarzyszka. Nie bedąc pewną czy Kasandra nadal nie stanowi zagrożenia dla wszystkich obróciła się czujnie w jej stronę. Aquide odebrał jej miecz, a Aine zyskała pewność, że ma przed sobą Sandrę. Odetchnęła z wyraźną ulgą i widząc co się z nią stało zrobiło się jej żal. Kasandra najwyraźniej była jej swego rodzaju przekleństwem... Posłała kobiecie na tyle uspokajające i życzliwe spojrzenie na ile było to możliwe spod chusty skrywającej oblicze młodej awanturniczki. Aquide już działał. Wojowniczka gestem dała znak Xanowi, że schodzi wesprzeć elfa. Dziewczyna szybko zeszła po trapie i stanęła tak, by w razie czego nie zasłaniać drogi Renowi i ewentualnie unieszkodliwić potencjalny pościg za nim. Znała się na wojaczce dużo lepiej niż on. Gdy elf dobiegał już do trapu doskoczyła do ścigających go bandziorów tnąc na odlew ciężkim mieczem i odinając im droge do niego. Jednego uderzyła w głowę płazem powalając na ziemię. Uchyliła się przed ciosem, krokiem w bok usunęła się z drogi szarżującemu, ciężkiemu bydlakowi i podstawiła mu nogę. Wpadł do wody za nią... Cofnęła się do trapu odpierając ataki. W fechtunku niewielu dotrzymywało jej pola. Chwyciła miecz oburącz i nagłym wypadem w przód odepchnęła od siebie przeciwników. Walka mieczem w jej wykonaniu była szalonym tańcem. Zachwycała prędkością i precyzją. Długi płaszcz wykorzystała jako zasłonę po wielokroć przesłaniając przeciwnikom widok i atakując ich znienacka samej starając się pozostać nieuchwytną.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Gdy Ren wbiegł na trap, wydał kilka rozkazów. Statek odbijałod brzegu. Zaczął odpływac od lądu. Dlaczego? Spora grupa piratów zaczęła przebijać sięnja pokład. Aine i Aquide, dzielnie bronili wejścia, jednak we dwójkę nie mogli zatrzymac każdego. Gdy wszyscy byli na pokładzie, w miarę bezpieczni od walk na lądzie, kapitan znowu wydał rozkazy. Statek pełną parą ślizgał sie powodzie. Szybko oddalał sie od lądu.
-Jak juz mówiłem, to mój statek! To ja tutaj rządze.... -Nagle urwał gdy poziomy słup ognia przeleciał nad jego głową, prawie spopielając maszt. Gdy wszyscy podnieśli głowy, kapitan był juz w szalupie, życząc zgrai powodzenia. Smok stanowił problem. Także oddalał sie od lądu. Zdawałoby się, że statek piratów, nawet ze smokiem płynie szybciej. Zaczęli sie oddalać. Statek z grupą "Łowców demonów" gonił go. Nawet jeśli tego nie chcieli, nie mogli teraz zatrzymac statku. Smok stanowił poważny problem. Trzeba było sie go pozbyć.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aine

Choć nie miała w zwyczaju tego robić zaśmiała się szyderczo i pokręciła głową patrząc na kapitana statku. Spojrzała po towarzyszach.
- Wszyscy cali? - odezwała się niezbyt głośno, a jednak wszyscy ją słyszeli. Schowała miecz do pochwy na plecach i poszła na dziób statku i spojrzała w stronę ściganej jednostki.
- Nie ma wyjścia... Musimy ubić poczwarę... Albo przynajmniej unieszkodliwić... Czy ktoś ma możliwość rzucenia zaklęcia wiatru? W tym tempie w życiu nie dogonimy tamtej jednostki... Chyba, że ją zatopimy wysadzając tamtą amunicję - powiedziała obracając się i wracając do towarzyszy.
- Tylko, że wtedy smoczydlo może znów wznieść się w powietrze, a to nie byłoby dla nas zdrowe - dodała. Ściągnęła z twarzy chustę. Grupa ponownie miała okazję ujrzeć delikatną twarzyczkę młodziutkiej dziewczyny... Prawie dziecka jeszcze. Tylko fakt posiadania skromnej biżuterii wskazywał na możliwość, że rozmówca o przyjemnym, spokojnym głosie jest płci żeńskiej. Aine wyciągnęła ze swojego ekwipunku manierkę z wodą i wypiła parę łyków. Walka ją zmęczyła. Stała teraz z odkorkowaną manierką w dłoni i pytającym wyrazem na twarzy.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

Zaphirel spojrzał za siebie, spojrzał naprzód i westchnął głośno. -Diabli- burknął i ruszył w stronę mostka. Westchnął ciężko, wziął rozpęd i wskoczył na balustradę , potem szybki przeskok na maszt i stanął równo na drewnianej konstukcji. Strząsnął ręce, stanął wygodniej, otrzepał się z pyłu i uniósł dłonie. Przyglądnął się żmijowi. -No tak... szkoda, ze ta jaszczurka mnie nie słyszy- mruknął. Uniósł w górę jedną rękę, na której cos zabłysło. -Ostatnie tchnienie, zarazo- szepnął. Z niebios uderzył piorun, który jak po sznurku trafił w pokład statku, na którym stał żmij. Zaphirel skrzyżował ręce na piersi, słuchając gromu. Uśmiechnął się wściekle, widząc dalszą część przedstawienia.
Iska z pioruna, trafiła chyba w proch, którym wypełniony był statek. Najpierw słychać było syk. Potem jeden mały wybuch, za którym poszły inne. Symfonia ta zakończyła się gigantyczną eksplozją. Żmij nie zdążył zareagować. jedno z jego skrzydeł poleciało w stronę portu. Drugie gdzieś dalej. Noga jego przeleciała nad głową Aquide, a łeb wylądował na pokładzie.
-Aquide! Skrzydełko, czy Głowizna?- krzyknął z góry mag, po czym poszedł w stronę rufy, nie zbyt pośpiesznym krokiem. Zszedł w dół i zaczął się zastanawiać, jak mógłby jeszcze wpłynąć na nerwy kochanych gości, co w tak wielkiej liczbie raczyli zawitać do sąsiada...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zablokowany