[Żywe trupy] Zombie assault!


-
- Majtek
- Posty: 125
- Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Jerzy "Jureczek" Korczak
Z początku spojrzał na syna z niedowierzaniem, po chwili zastanowienia mocno chwycił bejsbola i uchylił drzwi bryki. Otworzył je na oścież i wyszedł na skąpaną popołudniowym słońcem ulicę przed supermarketem. -No dobra- rzucił do wnętrza fiata. Spojrzał na żałosne ciało zalegające na masce wozu , splunął z obrzydzeniem i zbliżył się do istoty. Z początku nie ruszała się ale po chwili dostrzegł lekkie drganie kończyn, z pewnością pozostałość po uszkodzeniu zakończeń nerwowych. Dookoła nie było ani żywej duszy, nienaturalna sytuacja jak na popołudnie w środku tygodnia, wszyscy powinni wracając z pracy zachodzić do olbrzymiego sklepu. Co tu się do diabła dzieje?! W co ja się znowu wpakowałem? Ku*wa...- pomyślał mężczyzna i uniósł kij w górę, trzymał go oparty o bark zastanawiając się przez moment czy to aby odpowiedni czas by wymierzyć tej osobie, ostatni cios łaski. Jeśli ktoś to zobaczy to jeszcze bardziej sobie nasram w papierach... ale przecież musimy jechać naprzód, tu dzieje się coś niedobrego- pomyślał i machnął pałką w głowę kobiety. Starał się tak trafić by zabić jednym ciosem. Pierwszy raz podniósł rękę na bezbronną osobę i wcale nie czuł się z tym dobrze. Gdy narzędzie zbrodni trafiło w głowę przebijając się do miękkiej kory mózgu, następnie docierając aż do oczodołu Jureczek lekko odskoczył. Sam zaskoczony swym zachowaniem, zepchnął pustą ludzką skorupę na pobocze i wsiadł do wozu. Cały roztrzęsiony położył kij na swoje miejsce, musiał się napić. Czegokolwiek, byle z procentami, po prostu musiał. Ciągle miał przed oczami głowę kobiety wybuchającą fontanną ciemnej krwi i strzępków ciała. -Jedź do marketu, byle szybko! - krzyknął do syna. Póki mamy jeszcze czas- pomyślał i przymknął oczy.
Z początku spojrzał na syna z niedowierzaniem, po chwili zastanowienia mocno chwycił bejsbola i uchylił drzwi bryki. Otworzył je na oścież i wyszedł na skąpaną popołudniowym słońcem ulicę przed supermarketem. -No dobra- rzucił do wnętrza fiata. Spojrzał na żałosne ciało zalegające na masce wozu , splunął z obrzydzeniem i zbliżył się do istoty. Z początku nie ruszała się ale po chwili dostrzegł lekkie drganie kończyn, z pewnością pozostałość po uszkodzeniu zakończeń nerwowych. Dookoła nie było ani żywej duszy, nienaturalna sytuacja jak na popołudnie w środku tygodnia, wszyscy powinni wracając z pracy zachodzić do olbrzymiego sklepu. Co tu się do diabła dzieje?! W co ja się znowu wpakowałem? Ku*wa...- pomyślał mężczyzna i uniósł kij w górę, trzymał go oparty o bark zastanawiając się przez moment czy to aby odpowiedni czas by wymierzyć tej osobie, ostatni cios łaski. Jeśli ktoś to zobaczy to jeszcze bardziej sobie nasram w papierach... ale przecież musimy jechać naprzód, tu dzieje się coś niedobrego- pomyślał i machnął pałką w głowę kobiety. Starał się tak trafić by zabić jednym ciosem. Pierwszy raz podniósł rękę na bezbronną osobę i wcale nie czuł się z tym dobrze. Gdy narzędzie zbrodni trafiło w głowę przebijając się do miękkiej kory mózgu, następnie docierając aż do oczodołu Jureczek lekko odskoczył. Sam zaskoczony swym zachowaniem, zepchnął pustą ludzką skorupę na pobocze i wsiadł do wozu. Cały roztrzęsiony położył kij na swoje miejsce, musiał się napić. Czegokolwiek, byle z procentami, po prostu musiał. Ciągle miał przed oczami głowę kobiety wybuchającą fontanną ciemnej krwi i strzępków ciała. -Jedź do marketu, byle szybko! - krzyknął do syna. Póki mamy jeszcze czas- pomyślał i przymknął oczy.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tomek Jakubowski
- No to pięknie... - Tomek spojrzał na ożyłego. Rozejrzał się dookoła. Skoro parasole to krzesła też musiały być! Porwał jedno z krzeseł i zaslonił się nim.
"One nie mogą myśleć. To by było prawie niemożlwe" - pomyśał cofając się przed ożywieńcem.
Wtedy coś mu zalśniło w umysle. Ten prosty fortel powinie się udać.
- Patrz! Co to!? - zapytał zombie. "Musi się odwrócić" - myśał Tomek i pokazał coś za zombie. Gdy tylko ten się odwróci Tomek naciera na niego z krzesłem po czym stara się wyrwać mu nóż a następnie wypruć flaki. Gdy zombie się nie odwraca robi to samo.
- No to pięknie... - Tomek spojrzał na ożyłego. Rozejrzał się dookoła. Skoro parasole to krzesła też musiały być! Porwał jedno z krzeseł i zaslonił się nim.
"One nie mogą myśleć. To by było prawie niemożlwe" - pomyśał cofając się przed ożywieńcem.
Wtedy coś mu zalśniło w umysle. Ten prosty fortel powinie się udać.
- Patrz! Co to!? - zapytał zombie. "Musi się odwrócić" - myśał Tomek i pokazał coś za zombie. Gdy tylko ten się odwróci Tomek naciera na niego z krzesłem po czym stara się wyrwać mu nóż a następnie wypruć flaki. Gdy zombie się nie odwraca robi to samo.
.

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Łukasz Strzemboszewski
Spokojna mina i takież zachowanie Łukasza mogły zmylić każdego. W środku był wściekły, niezadowolony i zawiedziony. Co innego zlikwidować źródło problemu i mieć sprawę z głowy a co innego zamykać się z kilkoma tysiącami frajerów i czekać kilka miesięcy aż rząd łaskawie się ruszy. Jedyny pozytywny aspekt całego wydarzenia spoczywał teraz na jego kolanach i kusił chłodem ostrza. Z umiarkowanym zaciekawieniem patrzył na walkę z nieumarłymi, nieco żal mu było, gdy patrzył na Gretę, ona długo nie pożyje a zaczynała go interesować. Prawie jak te patyczki, które mieli w podstawówce w klasowym terrarium. Gdy Czarnuch skończył mówić o swoim planie Łukasz wtrącił tylko jedno zdanie. – Przegapię sporo treningów. Doskonale wyprany z emocji głos Łukasza nie pozwalał stwierdzić zgromadzonym czy jest to dla niego powód do szczęścia czy raczej na odwrót. Dopiero potężny wybuch oderwał myśli Łukasz od ponurych rozważań o nagłej stracie możliwości dalszego rozwijania swoich umiejętności. Gdy zobaczył skutek działań dowódcy grupy wyciągnął dwa wnioski. Pierwszy, że może go być nawet warto od czasu do czasu posłuchać, wszak nawet ci gorsi mają prawo wpaść na niezły pomysł. No i póki, co było to całkiem wygodne i dawało nadzieję na nieco rozrywki. Drugi wniosek był taki, że poza Łukaszem cało wyjdzie z tego jeszcze jedna osoba. Nie był do końca pewien jak ustosunkować się do tego faktu, Czarnuch nie był taki zły, ale też nie był nikim, kogo Łukasz by lubił. Bo Łukasz nie lubił nikogo.
Spokojna mina i takież zachowanie Łukasza mogły zmylić każdego. W środku był wściekły, niezadowolony i zawiedziony. Co innego zlikwidować źródło problemu i mieć sprawę z głowy a co innego zamykać się z kilkoma tysiącami frajerów i czekać kilka miesięcy aż rząd łaskawie się ruszy. Jedyny pozytywny aspekt całego wydarzenia spoczywał teraz na jego kolanach i kusił chłodem ostrza. Z umiarkowanym zaciekawieniem patrzył na walkę z nieumarłymi, nieco żal mu było, gdy patrzył na Gretę, ona długo nie pożyje a zaczynała go interesować. Prawie jak te patyczki, które mieli w podstawówce w klasowym terrarium. Gdy Czarnuch skończył mówić o swoim planie Łukasz wtrącił tylko jedno zdanie. – Przegapię sporo treningów. Doskonale wyprany z emocji głos Łukasza nie pozwalał stwierdzić zgromadzonym czy jest to dla niego powód do szczęścia czy raczej na odwrót. Dopiero potężny wybuch oderwał myśli Łukasz od ponurych rozważań o nagłej stracie możliwości dalszego rozwijania swoich umiejętności. Gdy zobaczył skutek działań dowódcy grupy wyciągnął dwa wnioski. Pierwszy, że może go być nawet warto od czasu do czasu posłuchać, wszak nawet ci gorsi mają prawo wpaść na niezły pomysł. No i póki, co było to całkiem wygodne i dawało nadzieję na nieco rozrywki. Drugi wniosek był taki, że poza Łukaszem cało wyjdzie z tego jeszcze jedna osoba. Nie był do końca pewien jak ustosunkować się do tego faktu, Czarnuch nie był taki zły, ale też nie był nikim, kogo Łukasz by lubił. Bo Łukasz nie lubił nikogo.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Greta
Przymknęła lekko oczy. Siła wybuchu wstrząsnęła samolotem. Nie był on specjalnie wielki toteż nie zrobił na nim wielkiego wrażenia. -W Iraku i Afganistanie było gorzej!- Krzyknęła. -W Syrii też niczego sobie.- Uśmiechnęła się. Podczas tych misji nabrała doświadczenia wystarczająco by nie być bezużyteczna, wręcz przeciwnie.Spojrzała na resztę załogi. Wybuch nie był wobec nich mniej rażący ale oni z pewnością bardziej odczuli jego skutki. Splunęła gęstą śliną w dół na zombie. -Mało to coś zrobiło temu skurwysyństwu. Bardziej sobie zaszkodziliśmy niż im.- Wzięła z jego rąk śmiercionośny granatnik i go przymocowała do kabury na plecach. Nagle doznała pewnego uczucia... miłe ciepło w dołku... nie, to nie to... uczucie jak by z kimś była... ekstaza? Przymknęła oczy i delikatnie westchnęła. Przyłożyła okular steyr'a do oka, wycelowała... poprawka na wiatr i wahania samolotu i puściła jeden pocisk w najbliższego zombie. Adrenalina płynęła pełną parą w jej żyłach niczym rtęć zatruwając umysł i wyrzucając z niej wszelkie uczucia. Oczy nabiegły krwią... drugi pocisk był przeznaczony w kolejnego 'skurwysyna'. Wstrzymanie oddechu i czas zaczął jakby wolniej płynąć... kolejny pocisk posłany w kolejnego zombie. Przymknęła oczy delikatnie. Miłe ciepło rozeszło jej się po calym ciele. Poczuła przyjemność której nawet nie potrafiła ukryć. Odchyliła głowę do tyłu, a jej włosy spłynęły po karku złotą kaskadą. W ciągu niecałych pięciu sekund oddała całe trzy wzorowe strzały. Oblizała wargi, iała ochotę na jeszcze ale musiała się wstrzymać. Przymknęła tylko oczy i czekała na dalsze wydarzenia.
[pranie mózgu]Orty są be, orty są fuj, orty nie są cacy ...[/pranie mózgu]
Przymknęła lekko oczy. Siła wybuchu wstrząsnęła samolotem. Nie był on specjalnie wielki toteż nie zrobił na nim wielkiego wrażenia. -W Iraku i Afganistanie było gorzej!- Krzyknęła. -W Syrii też niczego sobie.- Uśmiechnęła się. Podczas tych misji nabrała doświadczenia wystarczająco by nie być bezużyteczna, wręcz przeciwnie.Spojrzała na resztę załogi. Wybuch nie był wobec nich mniej rażący ale oni z pewnością bardziej odczuli jego skutki. Splunęła gęstą śliną w dół na zombie. -Mało to coś zrobiło temu skurwysyństwu. Bardziej sobie zaszkodziliśmy niż im.- Wzięła z jego rąk śmiercionośny granatnik i go przymocowała do kabury na plecach. Nagle doznała pewnego uczucia... miłe ciepło w dołku... nie, to nie to... uczucie jak by z kimś była... ekstaza? Przymknęła oczy i delikatnie westchnęła. Przyłożyła okular steyr'a do oka, wycelowała... poprawka na wiatr i wahania samolotu i puściła jeden pocisk w najbliższego zombie. Adrenalina płynęła pełną parą w jej żyłach niczym rtęć zatruwając umysł i wyrzucając z niej wszelkie uczucia. Oczy nabiegły krwią... drugi pocisk był przeznaczony w kolejnego 'skurwysyna'. Wstrzymanie oddechu i czas zaczął jakby wolniej płynąć... kolejny pocisk posłany w kolejnego zombie. Przymknęła oczy delikatnie. Miłe ciepło rozeszło jej się po calym ciele. Poczuła przyjemność której nawet nie potrafiła ukryć. Odchyliła głowę do tyłu, a jej włosy spłynęły po karku złotą kaskadą. W ciągu niecałych pięciu sekund oddała całe trzy wzorowe strzały. Oblizała wargi, iała ochotę na jeszcze ale musiała się wstrzymać. Przymknęła tylko oczy i czekała na dalsze wydarzenia.
[pranie mózgu]Orty są be, orty są fuj, orty nie są cacy ...[/pranie mózgu]
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 1759
- Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
- Numer GG: 7524209
- Lokalizacja: Gliwice
Tomasz Dalewski
Beczka pędziła coraz szybciej, musiałeś skręcić w boczną uliczkę. Po chwili jechałeś równoległą ulicą, gdy zauważyłeś duży, turystyczny autobus z wielkimi literami MACHURA po bokach. Przy tylniej, do połowy wybitej szybie siedziało dwóch czarnowłosych bliźniaków. Gdy Cię zobaczyli, jeden z nich się odwrócił i krzyknął: Dziadek! Jeszcze jeden żywy! Autokar zatrzymał się na poboczu, uchyliły się drzwi...
Jerzy "Jureczek" Korczak
Gdy spowrotem znalazłeś się w samochodzie, syn włączył wycieraczki, bo przez ciemno brązową krew nie było nic widać. Dres po kilku ruchach wycieraczek zbliżył twarz do szyby, po czym rzucił z wyrzutem: Ojciec, ku**a, zrobiłeś mi pajączka! Niewiedząc o co chodzi, także się przyjżałeś szybie- rzeczywiście, była mała pajęczynka, powstała wskutek trafienia kijem. Zbliżając się do parkingu usłyszałeś warkot śmigłowca, a gdy parking był dobrze widoczny, niemal przed wejściem do budynku supermarketu nastąpiła silna eksplozja. Płomienie sięgnęły na trzydzieści, może więcej metrów w górę. A miało to być bezpieczne miejsce...
Tomek Jakubowski
Złapałeś krzesło, lecz zasadzka się nie powiodła- równie dobrze mógłbyś robić pajacyki nago. Gdy spojrzałeś na co wskazujesz, zdałeś sobie sprawę, że z helikoptera coś wyleciało, i kierowało się wprost ku podziurawionym bakom lodów. Na dodatek to coś nieprzyjemnie dymiło. Prosty nawyk ratujący życie- rzuciłeś się na ziemię, zasłaniając głowę drewniano-żeliwnym krzesłem. Ogłuszający wybuch, lecące odłamki, ciało zombie upadające na krzesło... Siłą zrzuciłeś z siebie ciężar, rzucając się po nóż, który wypadł, czy też został wyrwany martwiakowi. Chciałeś zadać ranę z dosiadu, jednak zauważyłeś jeden element, który wcześniej nie wchodził w skład Wściekłego Żywego Trupa- była to rura, możliwe, że kawałek wydechowej, przebijająca głowę trupa na wylot. Znasz już słaby punkt. Tymczasem ze śmigłowca zaczęli zeskakiwać po linach ludzie...
Łukasz Strzemboszewski Greta
O ile odłamki naprawdę mało zdziałały, o tyle siła eksplozji i jej zasięg skutecznie osłabiła siły wroga. W promieniu kilkunastu metrów od epicentrum wybuchu nie znajdowało się prawie nic, nie licząc kilku rąk, nóg czy głów. Czarnuch znów wziął się za rozkazy Pierwszy zeskakuje Pełny, on też będzie was asekurował przy lądowaniu! Druga rzecz lądująca na ziemi to będzie jedno M60 z skrzynką amunicji! Następnie leci Greta, Samuraj, Ciacho, Bonzo i ja z zapasem broni i amunicji. Samuraj zaraz po lądowaniu dobija ścierwa kataną. Do dzieła! Pełny pokazał jeszcz raz jak się zapiąc i zjeżdżać. Zeskoczył, poczekał aż Czanruhc mu spuści M60 i siłując się, aby utrzymać to przy ciele rozsiekiwał niedobitki. Greta zeskoczyła, jednak Pełny musiał jej pomóc przy lądowaniu, jednak i tak po przyglebieniu zabolały Cię kostki- te wszystkie pukawki trochę ważą, jednak i tak zaczęłaś bawić się w snajpera. Łukasz także potrzebował pomocy, jednak zaraz potem, nie zważając na ból poszedł siekać. Chwilę później wszyscy byli na ziemi- Dowódca jednak przewrócił się, mimo pomocy- kilkanaście pukawek i dwie torby z nabojami zmieniają zręcznego człowieka w worek kartofli. Gotowi? Tylko dla formalności spytał Czarnuch...
Zostawiam wam wolne pole, możecie powyżynać trochę ścierwa- pamiętajcie jednak, że one ciągle nadciągają, w dużej ilości, no i amunicji też na zawsze nie starczy- w końcu czeka was zwiedzanie dwóch olbrzmymich budynków, a potem ratowanie świata
Beczka pędziła coraz szybciej, musiałeś skręcić w boczną uliczkę. Po chwili jechałeś równoległą ulicą, gdy zauważyłeś duży, turystyczny autobus z wielkimi literami MACHURA po bokach. Przy tylniej, do połowy wybitej szybie siedziało dwóch czarnowłosych bliźniaków. Gdy Cię zobaczyli, jeden z nich się odwrócił i krzyknął: Dziadek! Jeszcze jeden żywy! Autokar zatrzymał się na poboczu, uchyliły się drzwi...
Jerzy "Jureczek" Korczak
Gdy spowrotem znalazłeś się w samochodzie, syn włączył wycieraczki, bo przez ciemno brązową krew nie było nic widać. Dres po kilku ruchach wycieraczek zbliżył twarz do szyby, po czym rzucił z wyrzutem: Ojciec, ku**a, zrobiłeś mi pajączka! Niewiedząc o co chodzi, także się przyjżałeś szybie- rzeczywiście, była mała pajęczynka, powstała wskutek trafienia kijem. Zbliżając się do parkingu usłyszałeś warkot śmigłowca, a gdy parking był dobrze widoczny, niemal przed wejściem do budynku supermarketu nastąpiła silna eksplozja. Płomienie sięgnęły na trzydzieści, może więcej metrów w górę. A miało to być bezpieczne miejsce...
Tomek Jakubowski
Złapałeś krzesło, lecz zasadzka się nie powiodła- równie dobrze mógłbyś robić pajacyki nago. Gdy spojrzałeś na co wskazujesz, zdałeś sobie sprawę, że z helikoptera coś wyleciało, i kierowało się wprost ku podziurawionym bakom lodów. Na dodatek to coś nieprzyjemnie dymiło. Prosty nawyk ratujący życie- rzuciłeś się na ziemię, zasłaniając głowę drewniano-żeliwnym krzesłem. Ogłuszający wybuch, lecące odłamki, ciało zombie upadające na krzesło... Siłą zrzuciłeś z siebie ciężar, rzucając się po nóż, który wypadł, czy też został wyrwany martwiakowi. Chciałeś zadać ranę z dosiadu, jednak zauważyłeś jeden element, który wcześniej nie wchodził w skład Wściekłego Żywego Trupa- była to rura, możliwe, że kawałek wydechowej, przebijająca głowę trupa na wylot. Znasz już słaby punkt. Tymczasem ze śmigłowca zaczęli zeskakiwać po linach ludzie...
Łukasz Strzemboszewski Greta
O ile odłamki naprawdę mało zdziałały, o tyle siła eksplozji i jej zasięg skutecznie osłabiła siły wroga. W promieniu kilkunastu metrów od epicentrum wybuchu nie znajdowało się prawie nic, nie licząc kilku rąk, nóg czy głów. Czarnuch znów wziął się za rozkazy Pierwszy zeskakuje Pełny, on też będzie was asekurował przy lądowaniu! Druga rzecz lądująca na ziemi to będzie jedno M60 z skrzynką amunicji! Następnie leci Greta, Samuraj, Ciacho, Bonzo i ja z zapasem broni i amunicji. Samuraj zaraz po lądowaniu dobija ścierwa kataną. Do dzieła! Pełny pokazał jeszcz raz jak się zapiąc i zjeżdżać. Zeskoczył, poczekał aż Czanruhc mu spuści M60 i siłując się, aby utrzymać to przy ciele rozsiekiwał niedobitki. Greta zeskoczyła, jednak Pełny musiał jej pomóc przy lądowaniu, jednak i tak po przyglebieniu zabolały Cię kostki- te wszystkie pukawki trochę ważą, jednak i tak zaczęłaś bawić się w snajpera. Łukasz także potrzebował pomocy, jednak zaraz potem, nie zważając na ból poszedł siekać. Chwilę później wszyscy byli na ziemi- Dowódca jednak przewrócił się, mimo pomocy- kilkanaście pukawek i dwie torby z nabojami zmieniają zręcznego człowieka w worek kartofli. Gotowi? Tylko dla formalności spytał Czarnuch...
Zostawiam wam wolne pole, możecie powyżynać trochę ścierwa- pamiętajcie jednak, że one ciągle nadciągają, w dużej ilości, no i amunicji też na zawsze nie starczy- w końcu czeka was zwiedzanie dwóch olbrzmymich budynków, a potem ratowanie świata

Od dziś płacę Eurogąbkami.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Greta
-Gotowa.- Powiedziała osłaniając resztę. Osłaniała ich w miarę skutecznym ogniem zaporowym. Polowi ale jednak systematycznie strącała nieumarłych na inną płaszczyznę. -Szefie! Chodźmy! Nie utrzymamy się tu długo.- Powiedziała tak szybko jak potrafiła.
Eeee... Greta ma traperu które usztywniają kostki.
To chyba jest oczywiste że w trampkach po polu bitwy chodzić nie będzie.
-Gotowa.- Powiedziała osłaniając resztę. Osłaniała ich w miarę skutecznym ogniem zaporowym. Polowi ale jednak systematycznie strącała nieumarłych na inną płaszczyznę. -Szefie! Chodźmy! Nie utrzymamy się tu długo.- Powiedziała tak szybko jak potrafiła.
Eeee... Greta ma traperu które usztywniają kostki.

jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Łukasz "Samuraj" Strzemboszewski
Łukasz szybko zjechał po linie. Nie miał ochoty się bawić, jak tylko wylądowł to nie zważając na ból kostek rzucił się w kierunku zombich. Załoga patrzyła jak nie dobywając miecza zbliża się do pierwszego nieumarłego. Zobaczyli tylko nagły błysk ostrza i odpadającą zombiakowi głowę, szyję i prawy bark wraz z ręką. Ukośne cięcie od dołu prosto pod pachę, nie do zablokowania dla istoty tak powolnej i o tak sztywnych ruchach. Kolejne trupy wyciągnęły po Łukasza ręce, jednak ten zręcznie uchylił się i szybko wyprowadził szerokie, niskie cięcie horyzontalne. Kilka pobliskich zombi straciło nogi. Świst powietrza przecinanego przez historyczne ostrze nie mógł zagłuszyć terkotu ciężkiego sprzętu ale i tak był jedynym co Łukasz słyszał. Strzmeboszewski widział jak ragowała Greta podczas strzałów ze snajperki. Czuł pogardę dla takich ludzi. Walka i zabijanie wroga nie są powodem do odczówania takiej przyjemności, wręcz ekstazy. Owszem, odczówał przyjemny dreszcz podczas wyprowadzania kolejnych błyskawicznych ciosów, lecz było to co innego. Była to duma z własnych umiejętności. Biorąc pod uwagę niezdarność przeciwnika Łukasz mógłby powstrzymywać ich przez co najmniej godzinę, ale teraz miał zamiar jedynie osłaniać lądowanie i zbieranie ewakuujących się. W końcu potem będzie się mógł rozerwać, a i w Arenie będzie ciekawie. Rzadko ma się okazje do obserwacji zachowań zwierząt w sytuacjach ekstremalnych, a jego własnie to czekało. Był tak pochłonięty wydarzeniami, że nawet mu nie przeszkadzała ksywa jaką dostał. Zwłaszcza, że była idealnie dopasowana...
I. Tori, amunicja w katanie się raczej szybko nie skończy
.
II. Jak ktoś chciałby zobaczyć jaki poziom skilla prezentuje Łukasz to załączam filmik. Pan w niebieskim kimonie jest tylko trochę gorszy od Łukasza
.
III. Cholera muszę uważać bo jeszcze Łukasz wyjdzie na ludzi? Toż to jak zejść na psy! [dla niego]
Łukasz szybko zjechał po linie. Nie miał ochoty się bawić, jak tylko wylądowł to nie zważając na ból kostek rzucił się w kierunku zombich. Załoga patrzyła jak nie dobywając miecza zbliża się do pierwszego nieumarłego. Zobaczyli tylko nagły błysk ostrza i odpadającą zombiakowi głowę, szyję i prawy bark wraz z ręką. Ukośne cięcie od dołu prosto pod pachę, nie do zablokowania dla istoty tak powolnej i o tak sztywnych ruchach. Kolejne trupy wyciągnęły po Łukasza ręce, jednak ten zręcznie uchylił się i szybko wyprowadził szerokie, niskie cięcie horyzontalne. Kilka pobliskich zombi straciło nogi. Świst powietrza przecinanego przez historyczne ostrze nie mógł zagłuszyć terkotu ciężkiego sprzętu ale i tak był jedynym co Łukasz słyszał. Strzmeboszewski widział jak ragowała Greta podczas strzałów ze snajperki. Czuł pogardę dla takich ludzi. Walka i zabijanie wroga nie są powodem do odczówania takiej przyjemności, wręcz ekstazy. Owszem, odczówał przyjemny dreszcz podczas wyprowadzania kolejnych błyskawicznych ciosów, lecz było to co innego. Była to duma z własnych umiejętności. Biorąc pod uwagę niezdarność przeciwnika Łukasz mógłby powstrzymywać ich przez co najmniej godzinę, ale teraz miał zamiar jedynie osłaniać lądowanie i zbieranie ewakuujących się. W końcu potem będzie się mógł rozerwać, a i w Arenie będzie ciekawie. Rzadko ma się okazje do obserwacji zachowań zwierząt w sytuacjach ekstremalnych, a jego własnie to czekało. Był tak pochłonięty wydarzeniami, że nawet mu nie przeszkadzała ksywa jaką dostał. Zwłaszcza, że była idealnie dopasowana...
I. Tori, amunicja w katanie się raczej szybko nie skończy

II. Jak ktoś chciałby zobaczyć jaki poziom skilla prezentuje Łukasz to załączam filmik. Pan w niebieskim kimonie jest tylko trochę gorszy od Łukasza

III. Cholera muszę uważać bo jeszcze Łukasz wyjdzie na ludzi? Toż to jak zejść na psy! [dla niego]
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tomek Jakubowski
W zasadzie to zasadzka się powiodła
Tylko nie tak jak chciałem 
Tomek popatrzył na helikopter i na wyskjakujących ludzi. W pierwszym odruchu chciał biec do nich i krzyczeć dziękując za ocalenie jednak coś go powstrzymało. Miał niejasne przeczycie, że kolesie nie będą oszczędzali amunicji. Nawet jeśli bedzie się zaklinał na własną matkę, że jest żywy. Patrzył więc ze spokojem jak oddział wyrzyna trupy. Nawet gdyby chciał im pomóc, ze zwykłym nożem wiele by nie zdziałał. Rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić czy nic mu nei zagraża. Sciisną mocniej nóż. Co tu duzo gadać. Po prostu się bał. Nie na co dzień spotyka się armie umarlaków.
Gdy tylko oddział specjalny zakończył robotę wyszedł powoli z miejsca w którym stał trzymając rede wysoko w górze. Liczył, że jego uniform strazy miejskiej nieco mu pomoże przy perswazji. Gotowy do natychmiastowej ucieczko krzyknął do ludzi:
- Nie strzelajcie! Jestem z wami!
W zasadzie to zasadzka się powiodła


Tomek popatrzył na helikopter i na wyskjakujących ludzi. W pierwszym odruchu chciał biec do nich i krzyczeć dziękując za ocalenie jednak coś go powstrzymało. Miał niejasne przeczycie, że kolesie nie będą oszczędzali amunicji. Nawet jeśli bedzie się zaklinał na własną matkę, że jest żywy. Patrzył więc ze spokojem jak oddział wyrzyna trupy. Nawet gdyby chciał im pomóc, ze zwykłym nożem wiele by nie zdziałał. Rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić czy nic mu nei zagraża. Sciisną mocniej nóż. Co tu duzo gadać. Po prostu się bał. Nie na co dzień spotyka się armie umarlaków.
Gdy tylko oddział specjalny zakończył robotę wyszedł powoli z miejsca w którym stał trzymając rede wysoko w górze. Liczył, że jego uniform strazy miejskiej nieco mu pomoże przy perswazji. Gotowy do natychmiastowej ucieczko krzyknął do ludzi:
- Nie strzelajcie! Jestem z wami!
.

-
- Pomywacz
- Posty: 56
- Rejestracja: niedziela, 22 kwietnia 2007, 19:22

-
- Majtek
- Posty: 125
- Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Jerzy "Jureczek" Korczak
-Oj synek, musisz przyznać, że jak tatuś zrobi pajączka, to nie ma ch*ja we wsi!- na moment wrócił mu humor jednak po chwili spojrzał ostatni raz na cienką kreskę biegnącą w poprzek szyby, powróciły nerwowe myśli dotyczące jego pierwszej 'ofiary', zagryzł paznokcie i zaczał z apatią wpatrywać się w miejski horyzont za oknem. Dla mego syna fakt że zabiłem bezbronnego człowieka, wydaje się być zupełnie bez znaczenia. Kogo ja wychowałem? Jaka nas przyszłość czeka w świecie takich kretynów...- myśli kołatały mu się w głowie, nie dając chociaż chwili spokoju. Po jakimś czasie podjechali pod market, nagle rozległ się potężny huk i okolicą wstrząsnął wybuch. -Co to było do cholery, wypieprzamy z wozu, już! Tutaj nie jest bezpiecznie- jakaś plamka mignęła mu na horyzoncie, zatrzymał wzrok na przedniej szybie, coś leciało w ich stronę. Może to pomoc? Jakieś służby ratownicze?- zastanawiał się wychodząc w pośpiechu z auta, ręce mu się trzęsły od nadmiaru dziwnych nie dających się wytłumaczyć wypadków. Ten gnój i tak ma mnie za zero, więc niech sobie patrzy do woli- nawet nie ukrywał tego faktu, trzymał dłonie na wierzchu. -Chodźcie biegiem, jeśli tu coś wylatuje w powietrze to siedzenie przy wozie z pełnym bakiem paliwa, nie jest najmądrzejszą rzeczą- obejrzał się ostatni raz na pozostałą dwójkę i zaczął iść szybszym krokiem w stronę marketu.
-Oj synek, musisz przyznać, że jak tatuś zrobi pajączka, to nie ma ch*ja we wsi!- na moment wrócił mu humor jednak po chwili spojrzał ostatni raz na cienką kreskę biegnącą w poprzek szyby, powróciły nerwowe myśli dotyczące jego pierwszej 'ofiary', zagryzł paznokcie i zaczał z apatią wpatrywać się w miejski horyzont za oknem. Dla mego syna fakt że zabiłem bezbronnego człowieka, wydaje się być zupełnie bez znaczenia. Kogo ja wychowałem? Jaka nas przyszłość czeka w świecie takich kretynów...- myśli kołatały mu się w głowie, nie dając chociaż chwili spokoju. Po jakimś czasie podjechali pod market, nagle rozległ się potężny huk i okolicą wstrząsnął wybuch. -Co to było do cholery, wypieprzamy z wozu, już! Tutaj nie jest bezpiecznie- jakaś plamka mignęła mu na horyzoncie, zatrzymał wzrok na przedniej szybie, coś leciało w ich stronę. Może to pomoc? Jakieś służby ratownicze?- zastanawiał się wychodząc w pośpiechu z auta, ręce mu się trzęsły od nadmiaru dziwnych nie dających się wytłumaczyć wypadków. Ten gnój i tak ma mnie za zero, więc niech sobie patrzy do woli- nawet nie ukrywał tego faktu, trzymał dłonie na wierzchu. -Chodźcie biegiem, jeśli tu coś wylatuje w powietrze to siedzenie przy wozie z pełnym bakiem paliwa, nie jest najmądrzejszą rzeczą- obejrzał się ostatni raz na pozostałą dwójkę i zaczął iść szybszym krokiem w stronę marketu.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.

-
- Bosman
- Posty: 1759
- Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
- Numer GG: 7524209
- Lokalizacja: Gliwice
Greta, Łukasz "Samuraj" Strzemboszewski
Czarnuch wymienił magazynki w swoich MP5SD4, po zym krzyknął Wycofujemy się! Do budowlanego! Cover & Fire! Zakończył swoje rozkazy angielskim poleceniem. Cofaliście się, gdy Łukasz między jednym a drugim cięciem spostrzegł jeszcze jedną postać, oddaloną o 80, może 100 metrów. Lecz coś tu było nie tak: poruszała się żwawo, podnosiła ręce w znaku poddania się i krzyczała. Głośno krzyczała, i było to nawet zrozumiałe- człowiek ten poddawał się. Co teraz? Powiedzieć innym, czy czekać aż go zdejmą? Albo był pieprzonym szczęściarzem, albo umiał sobie poradzić z martwiakami. Mundur straży miejskiej- ci to nic nie robią, czepiają się tylko porządnych ludzi, ale wysłali ich na rzeź. Zaraz, przecież to miała być całkowita klęska... Więc to może "nowa krew" w szeregach wroga? Obróciłeś się, jednak nik inny nie zauważył tego kolesia. Bonzo silnym uderzeniem olbrzmiej pięści "naprawił" zablokowaną fotokomórkę odpowiedzialną za otwieranie drzwi. Po chwili trzymał w tamtym miejscy śrubokręt- wyglądało na to, że tylko ten kawałek metalu trzyma drzwi otwarte. Wszyscy już byli w środku, poganiali Cię. Co robić? Nikt nie zwraca uwagi na cokolwiek innego, tylko Cię poganiają, a Greta znów się bawi w snajperkę. Co robić? Na dodatek usłyszałeś warkot silnika i dresiarskie techno. Taak, w stronę supermarketu podjechał odpicowany fiat. Za kierownicą siedzi dres, z tyłu jakaś pusta blond włosa blachara. Ze strony kierowcy wyszedł koleś, sądząc po wyglądzie to żul. Ludzki wrak, który zaraz po wyjściu zwymiotował... I to mają być ci co przetrwali? Najlepsi, najsprytniejsi? Nich szlag takie społeczeństwo...
Tomek Jakubowski
Poddawałeś się, jednak oni ciągle się cofali pod naporem zombie. Wchodzili do sklepu budowlanego. Spotkałeś spojrzenie jakiegoś psychopaty z japońskim mieczem. Kto normalny idzie walczyć z kataną? Walczył sam ze sobą, jakby spierały się w nim dwie osobowości. Biec, nie biec? Uciekać? A może popełnić samobójstwo? Nie wiedziałeś co ze sobą zrobić, na dodatek zmierzało w Twoją stronę kilkunastu trupiaków...
Tomasz Dalewski
W turystycznym autokarze było kilkanaście osób- wszystkie ubrane w markowe, drogie jak jasna cholera ciuchy. Podszedł do Ciebie jeden z bliźniaków, i pewnym siebie głosem zapytał: Kim jesteś pajacu? Na co możesz nam się przydać? Co? Gadaj, ale już!! Mój dziadek ma jedną z największych firm turystycznych w Polsce, i mieszka w willi z podgrzewanycm basenem! A Ty, gdzie mieszkasz, co? Pewnie w jakimś obskórnym wieżowcu, nie? Pewny siebie, bardzo pewny siebie... Tylko dlatego, że nie widzi noża...
Jerzy "Jureczek" Korczak
Rzeź. To najlepsze okeślenie opisujące co tu się wydarzyło. Dopalające się policyjne wraki, ludzkie szczątki niemal na całym parkingu. Wychodząc z auta poślizgnąłeś się na czymś, co okazało się okiem. Olbrzymie obrzydzenie podudowane jednorodną muzyką zmusiło Cię do zwymiotowania. W przedsionku sklepu budowlanego stało kilku ludzi, na dworze maskarę kończył pojedynczy koleś z mieczem. Z mieczem! Japońską kataną, o której wiedziałeś tylko tyle, że jest ostra jak brzytwa i droga jak cholera. Oni muszą być z służb porządkowych, więc muszą wam pomóc...
Czarnuch wymienił magazynki w swoich MP5SD4, po zym krzyknął Wycofujemy się! Do budowlanego! Cover & Fire! Zakończył swoje rozkazy angielskim poleceniem. Cofaliście się, gdy Łukasz między jednym a drugim cięciem spostrzegł jeszcze jedną postać, oddaloną o 80, może 100 metrów. Lecz coś tu było nie tak: poruszała się żwawo, podnosiła ręce w znaku poddania się i krzyczała. Głośno krzyczała, i było to nawet zrozumiałe- człowiek ten poddawał się. Co teraz? Powiedzieć innym, czy czekać aż go zdejmą? Albo był pieprzonym szczęściarzem, albo umiał sobie poradzić z martwiakami. Mundur straży miejskiej- ci to nic nie robią, czepiają się tylko porządnych ludzi, ale wysłali ich na rzeź. Zaraz, przecież to miała być całkowita klęska... Więc to może "nowa krew" w szeregach wroga? Obróciłeś się, jednak nik inny nie zauważył tego kolesia. Bonzo silnym uderzeniem olbrzmiej pięści "naprawił" zablokowaną fotokomórkę odpowiedzialną za otwieranie drzwi. Po chwili trzymał w tamtym miejscy śrubokręt- wyglądało na to, że tylko ten kawałek metalu trzyma drzwi otwarte. Wszyscy już byli w środku, poganiali Cię. Co robić? Nikt nie zwraca uwagi na cokolwiek innego, tylko Cię poganiają, a Greta znów się bawi w snajperkę. Co robić? Na dodatek usłyszałeś warkot silnika i dresiarskie techno. Taak, w stronę supermarketu podjechał odpicowany fiat. Za kierownicą siedzi dres, z tyłu jakaś pusta blond włosa blachara. Ze strony kierowcy wyszedł koleś, sądząc po wyglądzie to żul. Ludzki wrak, który zaraz po wyjściu zwymiotował... I to mają być ci co przetrwali? Najlepsi, najsprytniejsi? Nich szlag takie społeczeństwo...
Tomek Jakubowski
Poddawałeś się, jednak oni ciągle się cofali pod naporem zombie. Wchodzili do sklepu budowlanego. Spotkałeś spojrzenie jakiegoś psychopaty z japońskim mieczem. Kto normalny idzie walczyć z kataną? Walczył sam ze sobą, jakby spierały się w nim dwie osobowości. Biec, nie biec? Uciekać? A może popełnić samobójstwo? Nie wiedziałeś co ze sobą zrobić, na dodatek zmierzało w Twoją stronę kilkunastu trupiaków...
Tomasz Dalewski
W turystycznym autokarze było kilkanaście osób- wszystkie ubrane w markowe, drogie jak jasna cholera ciuchy. Podszedł do Ciebie jeden z bliźniaków, i pewnym siebie głosem zapytał: Kim jesteś pajacu? Na co możesz nam się przydać? Co? Gadaj, ale już!! Mój dziadek ma jedną z największych firm turystycznych w Polsce, i mieszka w willi z podgrzewanycm basenem! A Ty, gdzie mieszkasz, co? Pewnie w jakimś obskórnym wieżowcu, nie? Pewny siebie, bardzo pewny siebie... Tylko dlatego, że nie widzi noża...
Jerzy "Jureczek" Korczak
Rzeź. To najlepsze okeślenie opisujące co tu się wydarzyło. Dopalające się policyjne wraki, ludzkie szczątki niemal na całym parkingu. Wychodząc z auta poślizgnąłeś się na czymś, co okazało się okiem. Olbrzymie obrzydzenie podudowane jednorodną muzyką zmusiło Cię do zwymiotowania. W przedsionku sklepu budowlanego stało kilku ludzi, na dworze maskarę kończył pojedynczy koleś z mieczem. Z mieczem! Japońską kataną, o której wiedziałeś tylko tyle, że jest ostra jak brzytwa i droga jak cholera. Oni muszą być z służb porządkowych, więc muszą wam pomóc...
Od dziś płacę Eurogąbkami.

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Łukasz "Samuraj" Strzemboszewski
Łukasz skrzywił się w duchu. Nie uśmiechało mu się ratowanie takich ludzi. Nie, nie ludzi, zwierząt. Nagle w jego głowie rozbłysła niczym supernova myśl, która całkiem zmieniła jego postrzeganie sytucaji. Nie przerywając osłaniania oddziału krzyknął. - Hej, mamy jakichś co przeżyli. Między jednym a drugim cięciem pokazał na malucha i stojącego w oddali gościa ze straży. - Zabić ich czy osłaniać? Beztroska z jaką wypowiedział ostatnie zdanie zdawała się sugerować, że podchodzi do tej sprawy równie lekko jak do decyzji co zjeść na pikniku. Na dodatek jego mina wskazywała, że całekiem nieźle bawi się walcząc z kolejnymi zombiakami. Cięcie - w górę leci ręką, cięcie na ziemię spada noga, obrót cięcie, cięcie i zamiast jednego zombieko już są trzy kawałki; unik cięcie i przeciety w pół martwiak pada. Zależnie od decyzji Czarnucha albo zabija 'rozbitków' przy okazji niszczenia kolejnych zombi albo daje im znak aby wycofali się do budowlanego. Łukasz miał nadzieję, że Czarnuch zechce pomóc tym ludziom. W końcu nic nie dodaje pikanterii widowisku tak jak wyraziste postaci, a ci tutaj wyglądali jakby mogli dostarczyć sporo rozrywki.
Łukasz skrzywił się w duchu. Nie uśmiechało mu się ratowanie takich ludzi. Nie, nie ludzi, zwierząt. Nagle w jego głowie rozbłysła niczym supernova myśl, która całkiem zmieniła jego postrzeganie sytucaji. Nie przerywając osłaniania oddziału krzyknął. - Hej, mamy jakichś co przeżyli. Między jednym a drugim cięciem pokazał na malucha i stojącego w oddali gościa ze straży. - Zabić ich czy osłaniać? Beztroska z jaką wypowiedział ostatnie zdanie zdawała się sugerować, że podchodzi do tej sprawy równie lekko jak do decyzji co zjeść na pikniku. Na dodatek jego mina wskazywała, że całekiem nieźle bawi się walcząc z kolejnymi zombiakami. Cięcie - w górę leci ręką, cięcie na ziemię spada noga, obrót cięcie, cięcie i zamiast jednego zombieko już są trzy kawałki; unik cięcie i przeciety w pół martwiak pada. Zależnie od decyzji Czarnucha albo zabija 'rozbitków' przy okazji niszczenia kolejnych zombi albo daje im znak aby wycofali się do budowlanego. Łukasz miał nadzieję, że Czarnuch zechce pomóc tym ludziom. W końcu nic nie dodaje pikanterii widowisku tak jak wyraziste postaci, a ci tutaj wyglądali jakby mogli dostarczyć sporo rozrywki.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tomek Jakubowski
"Shit" - Jedyna myśl przyszła mu do głowy. Co to za wariat z kataną?! Za daleko, żeby do nich podbiec nie natykajac się na zombie. Za dużo ich cholera. Może jednak spróbopwać? Gdyby tylko miał lepszą broń... Dalej miał przeciez za paskiem pałkę strażnika miejskiego!
Wyjął ją i prawdził czy się z nią nic nie stało.
" To tylko kibice" - pomyślał Tomek patrząc na tłum zombie. - "Bardzo wkurzeni kibice" - dodał - "I chyba zwykłe zdzielenie pałką na nich nie podziała~... A co ja się męczę!"
Podbiegł do pierwszego zombi i zdzielił go pałką w głowę. Chwilę później schował ją z powrotem po czym wyciągnął pistolet i celując w głowy oddał kilka strzałów przedzierając sie w stronę oddziałów specjalnych. Nie miał nic lepszego do roboty. Tylko oni mogli mu pomóc. Więc co miał do stracenia?
Gdy tylko skończyła mu się amunicja w pistolecie schował go (gdyby zajęło to zbyt dużo czasu odrzuca w bok, celując w kolejnego zombie) po czym dalej zdziela pałką po głowach martwiaków,
"Shit" - Jedyna myśl przyszła mu do głowy. Co to za wariat z kataną?! Za daleko, żeby do nich podbiec nie natykajac się na zombie. Za dużo ich cholera. Może jednak spróbopwać? Gdyby tylko miał lepszą broń... Dalej miał przeciez za paskiem pałkę strażnika miejskiego!
Wyjął ją i prawdził czy się z nią nic nie stało.
" To tylko kibice" - pomyślał Tomek patrząc na tłum zombie. - "Bardzo wkurzeni kibice" - dodał - "I chyba zwykłe zdzielenie pałką na nich nie podziała~... A co ja się męczę!"
Podbiegł do pierwszego zombi i zdzielił go pałką w głowę. Chwilę później schował ją z powrotem po czym wyciągnął pistolet i celując w głowy oddał kilka strzałów przedzierając sie w stronę oddziałów specjalnych. Nie miał nic lepszego do roboty. Tylko oni mogli mu pomóc. Więc co miał do stracenia?
Gdy tylko skończyła mu się amunicja w pistolecie schował go (gdyby zajęło to zbyt dużo czasu odrzuca w bok, celując w kolejnego zombie) po czym dalej zdziela pałką po głowach martwiaków,
.

-
- Pomywacz
- Posty: 56
- Rejestracja: niedziela, 22 kwietnia 2007, 19:22
Tomasz Dalewski
Lepiej stul dziób. Może twój dziadek jest bogaty, ale pewnie ty jesteś nic niewartym śmieciem. Gdzie mieszkam to cię gówno obchodzi, a jeżeli chodzi o umiejętności to jestem lepszy z matmy od wszystkich was tutaj razem.
Patrzył na wszystkich w samochodzie z wyższością, nie okazywał cienia strachu. Wiedział, żę wszystkie tu zgromadzone imbecyle którzy nawet poprawnie do dziesięciu nie potrafią liczyć nic mu nie zrobią. Miał wielką ochotę przywalić temu gburowatemu frajerowi, ale pomyślał, że mógłby stać się po śmierci jednym z zombie.
Lepiej stul dziób. Może twój dziadek jest bogaty, ale pewnie ty jesteś nic niewartym śmieciem. Gdzie mieszkam to cię gówno obchodzi, a jeżeli chodzi o umiejętności to jestem lepszy z matmy od wszystkich was tutaj razem.
Patrzył na wszystkich w samochodzie z wyższością, nie okazywał cienia strachu. Wiedział, żę wszystkie tu zgromadzone imbecyle którzy nawet poprawnie do dziesięciu nie potrafią liczyć nic mu nie zrobią. Miał wielką ochotę przywalić temu gburowatemu frajerowi, ale pomyślał, że mógłby stać się po śmierci jednym z zombie.



-
- Majtek
- Posty: 125
- Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Jerzy "Jureczek" Korczak
Szybko obtarł usta, rękawem bluzy . Po chwili resztki rzygowin zaczęły zasychać wydzielając ochydny zapach sfermentowanego alkoholu i hamburgera którego zjadł w domu przed wyjściem na poranny obchód osiedla, zdjął brudne odzienie i wywalił gdzieś na bok. Został w koszuli, dał znak ręką synowi i jego dziewczynie by szli w kierunku ludzi którzy wyglądali na jakiś rodaj służb porządkowych. Sam podbiegł szybko do maniaka z kataną i huknął w przypływie złości -Co tu się do k*rwy nędzy dzieje? Kto odpowiada za cały ten burdel, miasto wygląda jak jakieś pieprzone Auschwitz!- powstrzymał się od powtórnego zrzygania na wspomnienie resztek ludzkich na parkingu i kontynuował. -Ktoś mi raczy wyjaśnić co mamy robić i co tu się wydarzyło?- spojrzał się lekko ogłupiały na oddział komandosów, najwidoczniej sklecony na prędce z jakichś półgłówków. Na moment zawiesił wzrok na jakiejś panience w moro wyglądającej jakby urwała się z innej bajki i pokręcił z powątpiewaniem głową. Czekając na jakąkolwiek reakcję a przede wszystkim na odpowiedź, zaczął przeszukiwać półki sklepu budowlanego w poszukiwaniu ostrej szpachli czy jakiegoś łatwopalnego płynu. W duchu zaczął żałować że to nie monopolowy. No ale przecież to moje życie, życie nieudacznika- pomyślał i odwrócił się w stronę syna i dziewczyny którzy powoli wtaczali się do budynku.
Szybko obtarł usta, rękawem bluzy . Po chwili resztki rzygowin zaczęły zasychać wydzielając ochydny zapach sfermentowanego alkoholu i hamburgera którego zjadł w domu przed wyjściem na poranny obchód osiedla, zdjął brudne odzienie i wywalił gdzieś na bok. Został w koszuli, dał znak ręką synowi i jego dziewczynie by szli w kierunku ludzi którzy wyglądali na jakiś rodaj służb porządkowych. Sam podbiegł szybko do maniaka z kataną i huknął w przypływie złości -Co tu się do k*rwy nędzy dzieje? Kto odpowiada za cały ten burdel, miasto wygląda jak jakieś pieprzone Auschwitz!- powstrzymał się od powtórnego zrzygania na wspomnienie resztek ludzkich na parkingu i kontynuował. -Ktoś mi raczy wyjaśnić co mamy robić i co tu się wydarzyło?- spojrzał się lekko ogłupiały na oddział komandosów, najwidoczniej sklecony na prędce z jakichś półgłówków. Na moment zawiesił wzrok na jakiejś panience w moro wyglądającej jakby urwała się z innej bajki i pokręcił z powątpiewaniem głową. Czekając na jakąkolwiek reakcję a przede wszystkim na odpowiedź, zaczął przeszukiwać półki sklepu budowlanego w poszukiwaniu ostrej szpachli czy jakiegoś łatwopalnego płynu. W duchu zaczął żałować że to nie monopolowy. No ale przecież to moje życie, życie nieudacznika- pomyślał i odwrócił się w stronę syna i dziewczyny którzy powoli wtaczali się do budynku.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Greta
Usłyszała krzzyk chłopaka z kataną. Przez celownik dostrzegła chłopaka i jakiś samochód z dresiarską muzyką. -Dobra jebańcy! Dupki! Cwele! Jebańcy!- Wykrzykiwała raz za razem jak ściągała zombiaków przed i za samochodem. Każdy strzał wydawał się jej celny. -To za mało kurwa. Muszę coś zrobić.- Krzyknęła. Zdjęła szybko granatnik i położyła go przy drzwiach w supermarkecie. Natychmiast wyciągnęła jednego glocka i odbezpieczyła broń. Chwyciła w drugą rękę steyr'a i sprawdziła magazynek. W razie potrzeby wymieniła go na nowszy. -Samuraju, nie wiem jak ty ale mnie się wydaje że ktoś musi uratować to bydło i dokopać tym martwym pojebom.- Powiedziała. Oczy już były pełne agresji. Zamroczone. Pierwszy krok, dwa strzały z karabinu i jeden strzał z pistoletu. Miała nadzieję że chlopak pójdzie z nią, nie miała zamiaru powodować do walki wręc ale miała za paskiem gumową pałkę teleskopową którą otrzymała od murzyna. Jeżeli zombie podeszli za blisko to odrzuciła steyr'a na plecy i wyciągnęła drugi pistolet. Miała nadzieję że ktoś jej pomoże.
Usłyszała krzzyk chłopaka z kataną. Przez celownik dostrzegła chłopaka i jakiś samochód z dresiarską muzyką. -Dobra jebańcy! Dupki! Cwele! Jebańcy!- Wykrzykiwała raz za razem jak ściągała zombiaków przed i za samochodem. Każdy strzał wydawał się jej celny. -To za mało kurwa. Muszę coś zrobić.- Krzyknęła. Zdjęła szybko granatnik i położyła go przy drzwiach w supermarkecie. Natychmiast wyciągnęła jednego glocka i odbezpieczyła broń. Chwyciła w drugą rękę steyr'a i sprawdziła magazynek. W razie potrzeby wymieniła go na nowszy. -Samuraju, nie wiem jak ty ale mnie się wydaje że ktoś musi uratować to bydło i dokopać tym martwym pojebom.- Powiedziała. Oczy już były pełne agresji. Zamroczone. Pierwszy krok, dwa strzały z karabinu i jeden strzał z pistoletu. Miała nadzieję że chlopak pójdzie z nią, nie miała zamiaru powodować do walki wręc ale miała za paskiem gumową pałkę teleskopową którą otrzymała od murzyna. Jeżeli zombie podeszli za blisko to odrzuciła steyr'a na plecy i wyciągnęła drugi pistolet. Miała nadzieję że ktoś jej pomoże.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
