[Żywe trupy] Zombie assault!

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Natalia
-Odp***dol się nic nie próbowałam ukraść, klucz mu wypadł z kieszeni, a ja chciałam mu go tylko zwrócić. Puszczaj mnie, bo zacznę krzyczeć PE**LE!
Raczej nie próbowała się szarpać, a upaść na ziemię jak najbardziej bezpiecznie, by nie potłuc sobie kolan.
nie przepadam za krótkimi postami, poproszę dłuższe opisy MG w tym trochę o otoczeniu i postaciach, na czynach i dialogach świat się nie kończy. Pozostały jeszcze kolory i narzucone myśli, skoro jest storyline
-Odp***dol się nic nie próbowałam ukraść, klucz mu wypadł z kieszeni, a ja chciałam mu go tylko zwrócić. Puszczaj mnie, bo zacznę krzyczeć PE**LE!
Raczej nie próbowała się szarpać, a upaść na ziemię jak najbardziej bezpiecznie, by nie potłuc sobie kolan.
nie przepadam za krótkimi postami, poproszę dłuższe opisy MG w tym trochę o otoczeniu i postaciach, na czynach i dialogach świat się nie kończy. Pozostały jeszcze kolory i narzucone myśli, skoro jest storyline

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań

-
- Pomywacz
- Posty: 56
- Rejestracja: niedziela, 22 kwietnia 2007, 19:22

-
- Bosman
- Posty: 1759
- Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
- Numer GG: 7524209
- Lokalizacja: Gliwice
Tomek Jakubowski
Dwóch facetów obok Frankiewicza wyglądało na nieco zwariowanych, tzn ekscentrycznych naukowców. Niestety hałas za Twoimi plecami oraz próby dźwiękowców zagłuszały większość słów, jednak najważniejsze udało Ci się usłyszeć. Musimy to powiedzieć! Ludzie są w niebezpieczeństwie! Ale to... Ta sytuacja, przecież to jest niemożliwe. To jakiś głupi żart, albo pomyłka. Armia trupów?! Zombie? To przecież niemożliwe... Zastygłeś nieruchomo, jakbyś poczuł kulę przebijającą się przez serce... Tymczasem Frankiewicz gdzieś zniknął...
Łukasz Strzemoboszewski
Nie chodzę do żadnego klubu, szkoda mi kasy. Powiedział chłopak, jednak dało się wyczuć, że jest pewny swoich umiejętności. To jest Bonzo, garował za bryki. Wsypał go Siwy, za co poleciał na trzeci pawilon. Wytłumaczył pokrótce karka. Jechaliście kilka minut, po czym samochód się zatrzymał. Otworzyły się tylnie drzwi, i ujrzałeś, że znajdujesz się przy wejściu na targ, zwany "balcerkiem". Wszyscy gliniarze wyskoczyli, twierdząc że wolą się przejść, natomiast do auta wskoczył wysoki, długowłosy blondyn. Przywitał się "na misia" z chłopakiem mającym hanbo, po czym powiedział: Byłem u Przynieść, powiedział że spie**ala, i że nam radzi to samo. GP dał, ale twierdzi że to będzie nieskuteczne. Na zdrowy rozsądek też mi się tak zdaje. Ale znając twoje upodobania każe ci to przekazać. Powiedział, po czym przekazał reklamówkę, która była w dziwny sposób wypchana. Na pytanie o zawartość powiedział: Kilkanaście gwiazdek, trochę wzmacniaczy, batonów, w trzy i trochę ostrzy. Masz też dwie tonfy. Z rdzeniem. Na te wiadomości czarnowłosy się uśmiechnął, i wyciągnął z reklamówki jedną z tonf, zaglądając na resztę zawartości, po czym nieco wrogo się na Ciebie spojrzał, jakby wiedział, że nim pogardzasz. Rozgrzał nadgarstek, i w miarę miejsca zaczął się popisywać władaniem tą bronią. Musisz przyznać, że jak na samouka to jest cholernie dobry, i nie wiesz, czy na bliskim kontakcie by Cię nie pokonał. Potem sprawdził siłę zadawanego ciosy, uderzając w blaszaną podłogę. Głośny klang i wgniecenie zadowoliły jego przyjaciela. Znów spojrzał się na Ciebie nieco wrogo, wsadził rękę do reklamówki i gdy ją wyciągał, usłyszałeś, jak kilka milimetrów od Twojego ucha coś się wbija w ścianę furgonetki. Lepiej mnie mieć za przyjaciela, niż za wroga. Powiedział z uśmiechem, wyciągając nóż z boku wozu. Trzeba będzie z nim uważać... W końcu dojechaliście do rynku. W budynku kawiarni Iglo były pozaciągane rolety. Gdy wszeliście do tej szklano-metalowej konstrukcji zauważyliście kilkunastu zwerbowanych, tak samo jak wy, rekrutów. Z kilkoma długowłosy blondyn i krutkowłosy brunet przywitali się kiwnięciami głową. Po chwili do kawiarni wszedł prezydent miasta, Zygmunt Frankiewicz. Spojrzał na wszystkich, po czym powiedział: Mamy tu zarówno wybitnych sportowców, jak i wybitnych przestępców. Są też tu ludzie, którzy nam mogą pomóc w każdym wypadku, a ich zdolności nie zawsze są powodem do dumy. Gdy mówił to, skłaniał głowę w kierunku odpowiednich osób. Twoi twoarzysze z konwoju zostali zaliczeni do tych ostatnich, z wyjątkiem złodzieja aut, który został uznany za wybitnego przestępcę. To musi coś oznaczać. Nie będę owijał w bawełnę. Mamy duży, groteskowy problem. To co teraz usłyszycie może zabrzmieć jak żart, ale to najszczersza prawda. Zapewne mówi wam coś pojęcie zombie, żywy trup. W sumie nic więcej nie mam do dodania. W mieście pojawiły się przypadki ochydnych zmartwychwstań, zaczęły się kanibalistyczne zbrodnie. Każdy ugryziony zostaje po pewnym czasie takim stworzeniem. Teraz pochwalcie się przed innymi swoimi zdolnościami, tak, abyśmy mogli was odpowiednio pogrupować, gdyż spadnie na was wielka odpowiedzialność. Może ty zaczniesz, tak, ty, z tym mieczem... Te słowa były skierowane do Ciebie, a na dodatek została wprowadzona skuta kajdankami dziewczyna...
Natalia
Barwnych opisów oczekuje się także od graczy
Jeden z policjantów nachylił się prosto do Twojego ucha Nie pie***ol. Po czym usłyszałaś rozkaz wydany do jednego z stojących Do specjalistów z nią. Zostałaś poprowadzona w górę ulicy, do knajpki Iglo. Gdy usiadłaś, Frankiewicz kończył mówić coś o zdolnościach...
Greta
Major Greta 'Łamignat' Stefańska... Powiedział generał brygady, zaglądając w widocznie Twoje akta. Tylko tej osoby tu brakowało. Leczenie psychiatryczne, ucieczka, kradzież broni i amunicji... Wyliczał po koleji wszystkie Twoje grzechy Przykro mi to mówić, ale z Twój oddział, wysłany do zniszczenia problemu w zarodku, został rozgromiony. Przeżyła tylko Grażyna. Ta wiadomość niemal całkowicie Cię załamała. Zakręciło Ci się w głowie, ale już chwilę później byłaś całkiem przytomna. Otóż nie wiadomo do końca jakim sposobem ludzie zaczynają żyć drugim życiem. Okropnym życiem. Nawet nie życiem, tylko... Nędzną egzystencją? Taak, to właściwe słowa. Jedno pojęcie, które Ci to wszystko wytłumaczy: zombie. To musiał być jakiś niesmaczny żart...
Tomasz Dalewski
"Kundel" spojrzał się na Ciebie dziwnym wzrokiem, poczym uderzył Cię z całej siły w brzuch. Potężny cios zgiął całe Twoje ciało, a następny, zadany ręką młotem zrównał z betonem. Bolesna dźwignia na łokieć postawiła Cię na nogi. Słuchaj, gówniarzu. Jest stan wyjątkowy, mogę cię zabić w każdej chwili. O więcej nie pytaj, bo jeszcze pomyślę, że jesteś szpiegiem, zacznę przesłuchiwać, i na co ci to... Powiedział po czym dał ci siarczystego "liścia". Już nigdy nie będziesz taki pewien siebie... Po dojściu na plac Krakowski dowiedziałeś się wszystkiego, lecz brzmiało to jak głupi numer. Atak zombie na miasto, też coś... Chociaż, przecież glina nie mógł Cię tak sponiewierać bez odgórnie wydanych rozkazów samowolki...
Dwóch facetów obok Frankiewicza wyglądało na nieco zwariowanych, tzn ekscentrycznych naukowców. Niestety hałas za Twoimi plecami oraz próby dźwiękowców zagłuszały większość słów, jednak najważniejsze udało Ci się usłyszeć. Musimy to powiedzieć! Ludzie są w niebezpieczeństwie! Ale to... Ta sytuacja, przecież to jest niemożliwe. To jakiś głupi żart, albo pomyłka. Armia trupów?! Zombie? To przecież niemożliwe... Zastygłeś nieruchomo, jakbyś poczuł kulę przebijającą się przez serce... Tymczasem Frankiewicz gdzieś zniknął...
Łukasz Strzemoboszewski
Nie chodzę do żadnego klubu, szkoda mi kasy. Powiedział chłopak, jednak dało się wyczuć, że jest pewny swoich umiejętności. To jest Bonzo, garował za bryki. Wsypał go Siwy, za co poleciał na trzeci pawilon. Wytłumaczył pokrótce karka. Jechaliście kilka minut, po czym samochód się zatrzymał. Otworzyły się tylnie drzwi, i ujrzałeś, że znajdujesz się przy wejściu na targ, zwany "balcerkiem". Wszyscy gliniarze wyskoczyli, twierdząc że wolą się przejść, natomiast do auta wskoczył wysoki, długowłosy blondyn. Przywitał się "na misia" z chłopakiem mającym hanbo, po czym powiedział: Byłem u Przynieść, powiedział że spie**ala, i że nam radzi to samo. GP dał, ale twierdzi że to będzie nieskuteczne. Na zdrowy rozsądek też mi się tak zdaje. Ale znając twoje upodobania każe ci to przekazać. Powiedział, po czym przekazał reklamówkę, która była w dziwny sposób wypchana. Na pytanie o zawartość powiedział: Kilkanaście gwiazdek, trochę wzmacniaczy, batonów, w trzy i trochę ostrzy. Masz też dwie tonfy. Z rdzeniem. Na te wiadomości czarnowłosy się uśmiechnął, i wyciągnął z reklamówki jedną z tonf, zaglądając na resztę zawartości, po czym nieco wrogo się na Ciebie spojrzał, jakby wiedział, że nim pogardzasz. Rozgrzał nadgarstek, i w miarę miejsca zaczął się popisywać władaniem tą bronią. Musisz przyznać, że jak na samouka to jest cholernie dobry, i nie wiesz, czy na bliskim kontakcie by Cię nie pokonał. Potem sprawdził siłę zadawanego ciosy, uderzając w blaszaną podłogę. Głośny klang i wgniecenie zadowoliły jego przyjaciela. Znów spojrzał się na Ciebie nieco wrogo, wsadził rękę do reklamówki i gdy ją wyciągał, usłyszałeś, jak kilka milimetrów od Twojego ucha coś się wbija w ścianę furgonetki. Lepiej mnie mieć za przyjaciela, niż za wroga. Powiedział z uśmiechem, wyciągając nóż z boku wozu. Trzeba będzie z nim uważać... W końcu dojechaliście do rynku. W budynku kawiarni Iglo były pozaciągane rolety. Gdy wszeliście do tej szklano-metalowej konstrukcji zauważyliście kilkunastu zwerbowanych, tak samo jak wy, rekrutów. Z kilkoma długowłosy blondyn i krutkowłosy brunet przywitali się kiwnięciami głową. Po chwili do kawiarni wszedł prezydent miasta, Zygmunt Frankiewicz. Spojrzał na wszystkich, po czym powiedział: Mamy tu zarówno wybitnych sportowców, jak i wybitnych przestępców. Są też tu ludzie, którzy nam mogą pomóc w każdym wypadku, a ich zdolności nie zawsze są powodem do dumy. Gdy mówił to, skłaniał głowę w kierunku odpowiednich osób. Twoi twoarzysze z konwoju zostali zaliczeni do tych ostatnich, z wyjątkiem złodzieja aut, który został uznany za wybitnego przestępcę. To musi coś oznaczać. Nie będę owijał w bawełnę. Mamy duży, groteskowy problem. To co teraz usłyszycie może zabrzmieć jak żart, ale to najszczersza prawda. Zapewne mówi wam coś pojęcie zombie, żywy trup. W sumie nic więcej nie mam do dodania. W mieście pojawiły się przypadki ochydnych zmartwychwstań, zaczęły się kanibalistyczne zbrodnie. Każdy ugryziony zostaje po pewnym czasie takim stworzeniem. Teraz pochwalcie się przed innymi swoimi zdolnościami, tak, abyśmy mogli was odpowiednio pogrupować, gdyż spadnie na was wielka odpowiedzialność. Może ty zaczniesz, tak, ty, z tym mieczem... Te słowa były skierowane do Ciebie, a na dodatek została wprowadzona skuta kajdankami dziewczyna...
Natalia
Barwnych opisów oczekuje się także od graczy

Jeden z policjantów nachylił się prosto do Twojego ucha Nie pie***ol. Po czym usłyszałaś rozkaz wydany do jednego z stojących Do specjalistów z nią. Zostałaś poprowadzona w górę ulicy, do knajpki Iglo. Gdy usiadłaś, Frankiewicz kończył mówić coś o zdolnościach...
Greta
Major Greta 'Łamignat' Stefańska... Powiedział generał brygady, zaglądając w widocznie Twoje akta. Tylko tej osoby tu brakowało. Leczenie psychiatryczne, ucieczka, kradzież broni i amunicji... Wyliczał po koleji wszystkie Twoje grzechy Przykro mi to mówić, ale z Twój oddział, wysłany do zniszczenia problemu w zarodku, został rozgromiony. Przeżyła tylko Grażyna. Ta wiadomość niemal całkowicie Cię załamała. Zakręciło Ci się w głowie, ale już chwilę później byłaś całkiem przytomna. Otóż nie wiadomo do końca jakim sposobem ludzie zaczynają żyć drugim życiem. Okropnym życiem. Nawet nie życiem, tylko... Nędzną egzystencją? Taak, to właściwe słowa. Jedno pojęcie, które Ci to wszystko wytłumaczy: zombie. To musiał być jakiś niesmaczny żart...
Tomasz Dalewski
"Kundel" spojrzał się na Ciebie dziwnym wzrokiem, poczym uderzył Cię z całej siły w brzuch. Potężny cios zgiął całe Twoje ciało, a następny, zadany ręką młotem zrównał z betonem. Bolesna dźwignia na łokieć postawiła Cię na nogi. Słuchaj, gówniarzu. Jest stan wyjątkowy, mogę cię zabić w każdej chwili. O więcej nie pytaj, bo jeszcze pomyślę, że jesteś szpiegiem, zacznę przesłuchiwać, i na co ci to... Powiedział po czym dał ci siarczystego "liścia". Już nigdy nie będziesz taki pewien siebie... Po dojściu na plac Krakowski dowiedziałeś się wszystkiego, lecz brzmiało to jak głupi numer. Atak zombie na miasto, też coś... Chociaż, przecież glina nie mógł Cię tak sponiewierać bez odgórnie wydanych rozkazów samowolki...
Od dziś płacę Eurogąbkami.

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tomek Jakubwoski
"O Kurwa." - Tylko jedna myśl przebiegła mu przez głowę. Nerwowo przełknął ślinę i sprawdził czy brońm jest na swoim miejscu. Co, jak gdzie kiedy? Kiedy wybije ta piepszona 12? Co jest grane do cholery?! Tomek rozajrzał się po placu. Jakoś mu się nie widziało, żeby kego cudowne miasto miało zostać zaatakowane przez jakieś zombie.
"O Kurwa." - Tylko jedna myśl przebiegła mu przez głowę. Nerwowo przełknął ślinę i sprawdził czy brońm jest na swoim miejscu. Co, jak gdzie kiedy? Kiedy wybije ta piepszona 12? Co jest grane do cholery?! Tomek rozajrzał się po placu. Jakoś mu się nie widziało, żeby kego cudowne miasto miało zostać zaatakowane przez jakieś zombie.
.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Greta
-O kurwa! Jebana ich wszystkich MAĆ!- Krzyknęła głośno major Stefańska. -W huja wafla! Pierdolone zombie!- Tego już było za bużo. -Generale brygady! Przydziel mi oddział dup i hujów! Rozpierdolę w trzy dupy tych pierdolonych jebańców samo-zwańców! Odbiję miasto!- Krzyknęła Oparła się dłońmi o mapę. -Potrzebuję standardowego oddziału szturmowego z Grażynę i śmigłowiec! Byłam już na wojnie i wiem czego się spodziewać! Więkrzość z Pana podwładnych nie ma o tym zielonego pojęcia! Jebane żółtodzioby...- Przeklęła kilka razy. Miała doświadczenie na polu bitwy, była charyzmatyczna i wiedziała jak zachowywać się w krytycznych sytuacjach... nawet po załamaniu nerwowym potrafiła na trzeźwo podejmować decyzję... to się nazywało... zimna... kalkulacja. -Generale! Wiesz równie dobrze jak ja, że każdy człowiek zdolny do walki w stanie wojny jest na wagę złota! Chciała bym wiedzieć jeszcze gdzie jest ten zarodek i z czym DOKŁADNIE walczymy. Jak można zabić wroga skoro on nie żyje? Rozwalić mu łeb, czy odstrzeliwywać kończyny? Kto dokonał agresji? Jak wielki jest obszar atakowany? Jakie są trasy ewakuacji!- Wiedziała, że muszą jej udzielić wiadomości na ten temat. -Ile i jakie oddziały jeszcze walczą, które jeszcze istnieją i gdzie są.- Przymknęła oczy i cierpliwie wysłuchiwała szybkich odpowiedzi jednego z podchorążych który zapewne streszczał jej całą sytuację. Ręce jej się trzęsły. -Czas kurwa pokazać jebanym matkojebcą rozklapiochę kurw które wystrzeliły ich na ten jebany świat.- Teraz Greta czuła się w normie.
Jaka jest teraz pogoda?
-O kurwa! Jebana ich wszystkich MAĆ!- Krzyknęła głośno major Stefańska. -W huja wafla! Pierdolone zombie!- Tego już było za bużo. -Generale brygady! Przydziel mi oddział dup i hujów! Rozpierdolę w trzy dupy tych pierdolonych jebańców samo-zwańców! Odbiję miasto!- Krzyknęła Oparła się dłońmi o mapę. -Potrzebuję standardowego oddziału szturmowego z Grażynę i śmigłowiec! Byłam już na wojnie i wiem czego się spodziewać! Więkrzość z Pana podwładnych nie ma o tym zielonego pojęcia! Jebane żółtodzioby...- Przeklęła kilka razy. Miała doświadczenie na polu bitwy, była charyzmatyczna i wiedziała jak zachowywać się w krytycznych sytuacjach... nawet po załamaniu nerwowym potrafiła na trzeźwo podejmować decyzję... to się nazywało... zimna... kalkulacja. -Generale! Wiesz równie dobrze jak ja, że każdy człowiek zdolny do walki w stanie wojny jest na wagę złota! Chciała bym wiedzieć jeszcze gdzie jest ten zarodek i z czym DOKŁADNIE walczymy. Jak można zabić wroga skoro on nie żyje? Rozwalić mu łeb, czy odstrzeliwywać kończyny? Kto dokonał agresji? Jak wielki jest obszar atakowany? Jakie są trasy ewakuacji!- Wiedziała, że muszą jej udzielić wiadomości na ten temat. -Ile i jakie oddziały jeszcze walczą, które jeszcze istnieją i gdzie są.- Przymknęła oczy i cierpliwie wysłuchiwała szybkich odpowiedzi jednego z podchorążych który zapewne streszczał jej całą sytuację. Ręce jej się trzęsły. -Czas kurwa pokazać jebanym matkojebcą rozklapiochę kurw które wystrzeliły ich na ten jebany świat.- Teraz Greta czuła się w normie.
Jaka jest teraz pogoda?
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Łukasz Strzemoboszewski
Ze stoickim spokojem oglądał popis zdolności młodego. Musiał przyznać, że chłopak nie jest nieudacznikiem. Co nie zmienia faktu, że Łukaszowi do pięt nie dorastał. Gdy tuż koło jego głowy wbiła się gwiazdka nawet nie mrugnął. Za to wyrwał ją ze ściany nim chłopak zdążył sięgnąć. -Mnie też lepiej mnieć za przyjaciela. Ostrza powiadasz? Zapytał. Uśmiech rozjaśnił mu twarz a w oczach błysnęło zainteresowanie pozwalające się domyślić, że jeśli teraz się nie podzielą ekwipunkiem to w przeszłości zabierza go zostawiając za sobą zimnego trupa. Gdy wyszli pojawił się prezydent miasta. Kolejny nieudacznik, który nie nadawał się do tego co robił. Gliwice za jego rządów podupadły jak nigdy wcześniej. Choć jakby się zastanowić to inni też nie byli wiele lepsi, ot jedna banda. Nie zrobiła na nim wrażenia wiadomość o zombich, właściwie to jeszcze nic w życiu nie zrobiło na nim wrażenia. Łukasz nie zdziwił się też gdy Frankiewicz zwrócił się właśnie do niego, w końcu nawet taka swołocz jak on pozna lepszego na pierwszy rzut oka. Wyciądnął bokken i skinął na jakiegoś policjanta aby tan go zaatakował. Zależnie od teg czy cios był wertykalny czy horyzontalny albo się uchylił alb zszedł z linii uderzenia. Nim przeciwnik mół wyprowadzić drugi atak uderzył, nisko, w kolano i od razu po tym z dołu pod pachę, akurat w miejsce gdzie kończy się kamizelka. A potem tylko markowany atak na szyję i pchnięcie w twarz zatrzymane centymetr od oka. - Starczy, czy mam pokazać coś jeszcze?
Tori, pamiętaj, że Łukasz nie jest do końca normalny, nigdy nie wątpi w to, że jest lepszy i nigdy nie traci spokoju. Cóż, może to go kosztować życie ale odejdzie pewnie w wielkim stylu.
Ze stoickim spokojem oglądał popis zdolności młodego. Musiał przyznać, że chłopak nie jest nieudacznikiem. Co nie zmienia faktu, że Łukaszowi do pięt nie dorastał. Gdy tuż koło jego głowy wbiła się gwiazdka nawet nie mrugnął. Za to wyrwał ją ze ściany nim chłopak zdążył sięgnąć. -Mnie też lepiej mnieć za przyjaciela. Ostrza powiadasz? Zapytał. Uśmiech rozjaśnił mu twarz a w oczach błysnęło zainteresowanie pozwalające się domyślić, że jeśli teraz się nie podzielą ekwipunkiem to w przeszłości zabierza go zostawiając za sobą zimnego trupa. Gdy wyszli pojawił się prezydent miasta. Kolejny nieudacznik, który nie nadawał się do tego co robił. Gliwice za jego rządów podupadły jak nigdy wcześniej. Choć jakby się zastanowić to inni też nie byli wiele lepsi, ot jedna banda. Nie zrobiła na nim wrażenia wiadomość o zombich, właściwie to jeszcze nic w życiu nie zrobiło na nim wrażenia. Łukasz nie zdziwił się też gdy Frankiewicz zwrócił się właśnie do niego, w końcu nawet taka swołocz jak on pozna lepszego na pierwszy rzut oka. Wyciądnął bokken i skinął na jakiegoś policjanta aby tan go zaatakował. Zależnie od teg czy cios był wertykalny czy horyzontalny albo się uchylił alb zszedł z linii uderzenia. Nim przeciwnik mół wyprowadzić drugi atak uderzył, nisko, w kolano i od razu po tym z dołu pod pachę, akurat w miejsce gdzie kończy się kamizelka. A potem tylko markowany atak na szyję i pchnięcie w twarz zatrzymane centymetr od oka. - Starczy, czy mam pokazać coś jeszcze?
Tori, pamiętaj, że Łukasz nie jest do końca normalny, nigdy nie wątpi w to, że jest lepszy i nigdy nie traci spokoju. Cóż, może to go kosztować życie ale odejdzie pewnie w wielkim stylu.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Dobra rezygnuje, bo widzę że nic tu się nie zmieni. Ponownie zostałam odstawiona do następnego punktu kontrolnego bez żadnej informacji. Nie mogę wypowiedzieć się o barze, bo prócz nazwy nic o nim nie wiem, także o postaci, która mnie trzymała, zero interakcji z otoczeniem i postaciami. Równie dobrze mogę być NPC, nie wspominając o braku romantyzmu. Nawet ostatnie zdanie totalnie nic mi nie mówi.
Miłej zabawy...
Miłej zabawy...

-
- Pomywacz
- Posty: 56
- Rejestracja: niedziela, 22 kwietnia 2007, 19:22
Tomasz Dalewskia
"Pies zawsze będzie psem, nic się tu nie zmieni...", pomyślał, jednak wcale nie miał zamiaru powiedzieć tego temu gliniarzowi. Ten cios w brzuch "trochę" go uspokoił. Teraz nie miał nic innego do roboty, jak czekać na dalsze instrukcje, chodź i tak uważał, że to nie warte zachodu. W oczekiwaniu na dlaszy rozwój sytuacji rozwiązywał w myślach różne matematyczne zadania.
W dniach: 2, 3 i 4 maja nie będzie mnie w domu, co za tym idzie nie będe miał dostępu do internetu.
EDIT: Jednak będe, ale tylko wieczorami.
"Pies zawsze będzie psem, nic się tu nie zmieni...", pomyślał, jednak wcale nie miał zamiaru powiedzieć tego temu gliniarzowi. Ten cios w brzuch "trochę" go uspokoił. Teraz nie miał nic innego do roboty, jak czekać na dalsze instrukcje, chodź i tak uważał, że to nie warte zachodu. W oczekiwaniu na dlaszy rozwój sytuacji rozwiązywał w myślach różne matematyczne zadania.
W dniach: 2, 3 i 4 maja nie będzie mnie w domu, co za tym idzie nie będe miał dostępu do internetu.
EDIT: Jednak będe, ale tylko wieczorami.
Ostatnio zmieniony środa, 2 maja 2007, 20:41 przez Tomdal, łącznie zmieniany 1 raz.



-
- Bosman
- Posty: 1759
- Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
- Numer GG: 7524209
- Lokalizacja: Gliwice
Sory za przerwę
Tomek Jakubwoski
Wybiła dwunasta, ale przemowa zbytnio do Ciebie nie trafiała. Usłyszałeś już za dużo, na dodatek przydzielili Twój oddział do "oczyszczania rejonu Arena, mającego na celu przygotowanie tego terenu na przyjęcie licznej liczby cywili.". Razem z Twoimi ludźmi zostały wysłane jeszcze kilka grup, łącznie kilka suk pełnych ludzi i uzbrojenia. Wracasz na swoje podwórko... Po kilkunastu minutach jazdy w ciszy usłyszałeś głos z kabiny kierowcy: A ta co... Złaź z drogi! Głośny klakson przedarł niezmąconą ciszę na osiedlu. Przez kilka sekund klakson co chwilę odzywał się i milknął. Nagle dołączył się drugi kierowca: To jedna z nich! Przejedź ją! Mamy rozkaz całkowitej ekstreminacji wszystkich znajdujących się w tym regionie! Cywile zostali ewakuowani. Rozjeżdżaj! Targnięcie samochodem i głoś czegoś odbijanego od maski, a następnie miażdżonego przez koła brzmiał jak... Jak śmierć... Po dojechaniu na miejsce, na określony sygnał dźwiękowy wszyscy wyskoczyli tylnią klapą. Rozejrzałeś się. Wozy układały się w literę V, wasz był na samym przedzie. Klin z samochodów jakby miał wbić się w pasaż. Stałeś, i patrzyłeś na to wszystko, jednak krzyki znajdujących się na samym końcu wszystkich otrzeźwiły. W waszą stronę zmierzała trójka groteskowych... Ludzi? Trzy postacie, idące noga za nogą, z szaro-niebieską cerą oraz licznymi zadrapaniami i ranami na twarzy. Jeden z policjantów krzyknął Stać! Lecz monstra tylko zwróciły się w jego stronę, i zaczęły iść z wyprostowanymi rękami. Kilkanaście kul podziurawiło korpus mężczyzny ubranego w markowy garnitur. Ciało drgnęło kilka razy, jednak dalej szło. Dopiero teraz zorientowałeś się, że zapomniałeś broni. I po kilku skokach znalazłeś się w kabinie. Czekał tam na Ciebie AK 47 i magazynek amunicji. Mało. Bardzo mało amunicji, wrogów wielu. To, co uznawałeś za strzępy szmat i worków foliowych unoszących się w powietrzu, zaczęło zbliżać się w stronę V ułożonego z wozów. Byłeś na samym końcu. Armia, morze zombie gdy zacznie wchodzić w lej ułożony z samochodów, będzie musiała wychodzić pojedynczo. To dało Ci do myślenia, jednak przeciwnicy, mimo, iż idą wolno, nieubłagalnie zmierzają w stronę żywych ludzi. Padła komenda Ognia! W powietrzu zrobiło się gęsto od kul, jednak tylko nieliczne sztuki potworów zakończyły swą nędzną egzystencję. Ogień ciągły! Kilka tysięcy pocisków przemieliło potwory. Upadło 200, może więcej, jednak to była tylko połowa zombie. Znów padła komenda, jednak tylko kilka osób wystrzeliło, a zewsząd można było usłyszeć niemiłe dla ucha „Kilk! Klik! Klik!” Koniec amunicji. Zdałeś sobie sprawę, że byliście tylko i wyłącznie mięsem armatnim. Połowa policjantów, leżała na ziemi obficie krwawiąc. To pierwsze sztuki monstrów docierają. Znalazłeś się w pułapce bez wyjścia...
Greta
Ciepło, ok. 20-25 stopni
Niestety, Grażyna jest zniszczona psychicznie, na razie nie przyda się na polu walki. To brzmiało jak wyrok. Lecz doceniając Twoje zdolności na polu walki, zostaniesz wysłana na front walki, będziesz musiała oczyścić teren, na którym potem cywile będą mogli spokojnie żyć, aż do opanowania sytuacji. Na poligonie czeka śmigłowiec, popytaj pilota, wszystko Ci wyjaśni. Mamy tu dużo spraw na głowie, a Ty najlepiej spiszesz się na polu walki.[/i]
Łukasz Strzemoboszewski
Zostałeś przydzielony, razem poznanymi w suce kolesiami, na dodatek przydzielili Ci niejakiego „Pełnego”. Czarnowłosy znów się uśmiechnął. Kim on był? Jako najlepsi z najlepszych z najlepszych musicie zwalczyć zło w zarodku, przy okazji przygotujecie miejsca dla cywili. Musicie jak najszybciej znaleść się na parkingu przy GCH, będzie tam czekał na was helikopter.
Dobrze by było, jakbyś opisał swoje przemyślenia itp.
Jerzy "Jureczek" Korczak
Stałeś pod blokiem, pijąc Komandosa, i patrząc się w siną dal... Nagle podjechał pod Twoje nogi wóz Twojego syna, a on sam powiedział: Elo stary, wybywam na miasto, szykuje się niezła zadyma. Wbijaj! Wyszedł z auta i siłą wrzucił Cię na tylnie siedzenie. Siedziała tam Kasia. Droga dłuży się, a monotematyczne techno zaczyna przyprawiać Cię o niebezpieczne skurcze żołądka...
Tomek Jakubwoski
Wybiła dwunasta, ale przemowa zbytnio do Ciebie nie trafiała. Usłyszałeś już za dużo, na dodatek przydzielili Twój oddział do "oczyszczania rejonu Arena, mającego na celu przygotowanie tego terenu na przyjęcie licznej liczby cywili.". Razem z Twoimi ludźmi zostały wysłane jeszcze kilka grup, łącznie kilka suk pełnych ludzi i uzbrojenia. Wracasz na swoje podwórko... Po kilkunastu minutach jazdy w ciszy usłyszałeś głos z kabiny kierowcy: A ta co... Złaź z drogi! Głośny klakson przedarł niezmąconą ciszę na osiedlu. Przez kilka sekund klakson co chwilę odzywał się i milknął. Nagle dołączył się drugi kierowca: To jedna z nich! Przejedź ją! Mamy rozkaz całkowitej ekstreminacji wszystkich znajdujących się w tym regionie! Cywile zostali ewakuowani. Rozjeżdżaj! Targnięcie samochodem i głoś czegoś odbijanego od maski, a następnie miażdżonego przez koła brzmiał jak... Jak śmierć... Po dojechaniu na miejsce, na określony sygnał dźwiękowy wszyscy wyskoczyli tylnią klapą. Rozejrzałeś się. Wozy układały się w literę V, wasz był na samym przedzie. Klin z samochodów jakby miał wbić się w pasaż. Stałeś, i patrzyłeś na to wszystko, jednak krzyki znajdujących się na samym końcu wszystkich otrzeźwiły. W waszą stronę zmierzała trójka groteskowych... Ludzi? Trzy postacie, idące noga za nogą, z szaro-niebieską cerą oraz licznymi zadrapaniami i ranami na twarzy. Jeden z policjantów krzyknął Stać! Lecz monstra tylko zwróciły się w jego stronę, i zaczęły iść z wyprostowanymi rękami. Kilkanaście kul podziurawiło korpus mężczyzny ubranego w markowy garnitur. Ciało drgnęło kilka razy, jednak dalej szło. Dopiero teraz zorientowałeś się, że zapomniałeś broni. I po kilku skokach znalazłeś się w kabinie. Czekał tam na Ciebie AK 47 i magazynek amunicji. Mało. Bardzo mało amunicji, wrogów wielu. To, co uznawałeś za strzępy szmat i worków foliowych unoszących się w powietrzu, zaczęło zbliżać się w stronę V ułożonego z wozów. Byłeś na samym końcu. Armia, morze zombie gdy zacznie wchodzić w lej ułożony z samochodów, będzie musiała wychodzić pojedynczo. To dało Ci do myślenia, jednak przeciwnicy, mimo, iż idą wolno, nieubłagalnie zmierzają w stronę żywych ludzi. Padła komenda Ognia! W powietrzu zrobiło się gęsto od kul, jednak tylko nieliczne sztuki potworów zakończyły swą nędzną egzystencję. Ogień ciągły! Kilka tysięcy pocisków przemieliło potwory. Upadło 200, może więcej, jednak to była tylko połowa zombie. Znów padła komenda, jednak tylko kilka osób wystrzeliło, a zewsząd można było usłyszeć niemiłe dla ucha „Kilk! Klik! Klik!” Koniec amunicji. Zdałeś sobie sprawę, że byliście tylko i wyłącznie mięsem armatnim. Połowa policjantów, leżała na ziemi obficie krwawiąc. To pierwsze sztuki monstrów docierają. Znalazłeś się w pułapce bez wyjścia...
Greta
Ciepło, ok. 20-25 stopni
Niestety, Grażyna jest zniszczona psychicznie, na razie nie przyda się na polu walki. To brzmiało jak wyrok. Lecz doceniając Twoje zdolności na polu walki, zostaniesz wysłana na front walki, będziesz musiała oczyścić teren, na którym potem cywile będą mogli spokojnie żyć, aż do opanowania sytuacji. Na poligonie czeka śmigłowiec, popytaj pilota, wszystko Ci wyjaśni. Mamy tu dużo spraw na głowie, a Ty najlepiej spiszesz się na polu walki.[/i]
Łukasz Strzemoboszewski
Zostałeś przydzielony, razem poznanymi w suce kolesiami, na dodatek przydzielili Ci niejakiego „Pełnego”. Czarnowłosy znów się uśmiechnął. Kim on był? Jako najlepsi z najlepszych z najlepszych musicie zwalczyć zło w zarodku, przy okazji przygotujecie miejsca dla cywili. Musicie jak najszybciej znaleść się na parkingu przy GCH, będzie tam czekał na was helikopter.
Dobrze by było, jakbyś opisał swoje przemyślenia itp.
Jerzy "Jureczek" Korczak
Stałeś pod blokiem, pijąc Komandosa, i patrząc się w siną dal... Nagle podjechał pod Twoje nogi wóz Twojego syna, a on sam powiedział: Elo stary, wybywam na miasto, szykuje się niezła zadyma. Wbijaj! Wyszedł z auta i siłą wrzucił Cię na tylnie siedzenie. Siedziała tam Kasia. Droga dłuży się, a monotematyczne techno zaczyna przyprawiać Cię o niebezpieczne skurcze żołądka...
Od dziś płacę Eurogąbkami.

-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tomek Jakubowski
Nacisnął kilka razy spust jednak złowrogie "Klik!" nie było na miejscu.
"No to cześć" - Pomyślał - "Kocham cię mamo. Spraw mi przyzwoity pogrzeb"
Nie wyglądało to najlepiej. Tomek rozejrzał się po sp[anikowanych kolegach. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jaaasne. Nawet nie wie jak oni się nazywają. Pierdolona władza. Oczywiście musięli wysłać ich bo jakby inaczej. Coś tu jest nie tak. Ale nie było czasu na zastanawianie się. Zombi byli coraz bliżej. Zaraz zaraz. Przecież w "Zombiakach" było ewidentnie napisane, że zombie nie są odporne na światło. A tu co? Po południu jest i słońce mocno przypieka... Cholera oni tu idą!
- Może spróbujemy się przebić? - Tomek sam nie wierzył w to co mówi ale spróbować nie zaszkodziło. Albo lepiej nie.
Strażnik rzucił kałachem z całej siły w pierwszego lepszego zombi i wsiadł do jakiegoś samochodu. Spróbował odpalić. Musiało w nich być jeszcze trochę benzyny. Gdy tylko uda mu się odplić spróbuje ich przejechać a następnie pojedzie sobie do ryneczku, wsiądzie w auto i odjedzie w siną dal...
Tylko niech to bydle odpali!
- Bierze się ktoś ze mną? - kRZYKNął. Wszystko działo się tak szybko...
Nacisnął kilka razy spust jednak złowrogie "Klik!" nie było na miejscu.
"No to cześć" - Pomyślał - "Kocham cię mamo. Spraw mi przyzwoity pogrzeb"
Nie wyglądało to najlepiej. Tomek rozejrzał się po sp[anikowanych kolegach. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jaaasne. Nawet nie wie jak oni się nazywają. Pierdolona władza. Oczywiście musięli wysłać ich bo jakby inaczej. Coś tu jest nie tak. Ale nie było czasu na zastanawianie się. Zombi byli coraz bliżej. Zaraz zaraz. Przecież w "Zombiakach" było ewidentnie napisane, że zombie nie są odporne na światło. A tu co? Po południu jest i słońce mocno przypieka... Cholera oni tu idą!
- Może spróbujemy się przebić? - Tomek sam nie wierzył w to co mówi ale spróbować nie zaszkodziło. Albo lepiej nie.
Strażnik rzucił kałachem z całej siły w pierwszego lepszego zombi i wsiadł do jakiegoś samochodu. Spróbował odpalić. Musiało w nich być jeszcze trochę benzyny. Gdy tylko uda mu się odplić spróbuje ich przejechać a następnie pojedzie sobie do ryneczku, wsiądzie w auto i odjedzie w siną dal...
Tylko niech to bydle odpali!
- Bierze się ktoś ze mną? - kRZYKNął. Wszystko działo się tak szybko...
.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Została odesłana z kwitkiem, nie przydzielą jej nikogo oprócz śmigłowca, którego będzie musiała opuścić w środku miasta... wrogiego miasta. Wie że będzie musiała wziąść broń rażącą kilku przeciwników jednocześnie... wie o co prosić. -W takim razie poproszę granatnik LMV50 z pociskami smugowymi, odłamkowymi i wybuchowymi, lekki karabin szturmowy STEYR z gwintowaną lufą, 10 magazynków i trzy granaty odłamkowe, lornetkę i krótkofalówkę.- Powiedziała. Dwa Glock'i miała już ze sobą. Był to lekki sprzęt który pozwoli jej przemieszczać się w bardzo mobilnie... łącznie ważył jakieś 10 kilogramów i był tani oraz łatwy w użyciu. -Czy śmigłowiec ma działko wulkan?- powiedziała i OCZEKIWAŁA odpowiedzi.
Miszczu... wierzę że ten facet odpowie mi na te pytania i da mi tę broń.
Weszła do śmigłowca i powiedziała pilotowi, żeby odstawił ją przy najbliższym oddziale żołnierzy.
Została odesłana z kwitkiem, nie przydzielą jej nikogo oprócz śmigłowca, którego będzie musiała opuścić w środku miasta... wrogiego miasta. Wie że będzie musiała wziąść broń rażącą kilku przeciwników jednocześnie... wie o co prosić. -W takim razie poproszę granatnik LMV50 z pociskami smugowymi, odłamkowymi i wybuchowymi, lekki karabin szturmowy STEYR z gwintowaną lufą, 10 magazynków i trzy granaty odłamkowe, lornetkę i krótkofalówkę.- Powiedziała. Dwa Glock'i miała już ze sobą. Był to lekki sprzęt który pozwoli jej przemieszczać się w bardzo mobilnie... łącznie ważył jakieś 10 kilogramów i był tani oraz łatwy w użyciu. -Czy śmigłowiec ma działko wulkan?- powiedziała i OCZEKIWAŁA odpowiedzi.
Miszczu... wierzę że ten facet odpowie mi na te pytania i da mi tę broń.
Weszła do śmigłowca i powiedziała pilotowi, żeby odstawił ją przy najbliższym oddziale żołnierzy.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Łukasz Strzemoboszewski
Uśmiechnął się pod nosem. Nie spodziewał się nic innego, w końcu kogo jak nie jego mogli wybrać do rozwiązania problemu? Co prawda niezbyt przypadło mu do gustu towarzystwo, ale przecież nawet najlepsi potrzebują czasem mięsa armatniego osłaniającego flankę, nieprawdaż? Zanim wyruszył na wspomniany parking podszedł do prezydenta i odezwał się tonem jakim mówi się na ogół do wkurzającej baby w sklepie. - Jak mamy to szybko skończyć to zorganizuj jakiś lepszy sprzęt. Bo z użyciem tylko teogo - tu wskazał na trzymany przez siebie bokken - możemy nie zdążyć nim was wszyskich zjedzą. Gdy mówił te słowa widać było, że nie wątpi w powodzenie zadania, za to wizja Frankiewicza zjadanego przez zombi nie była mu jakoś szczególnie przykra, no ale z prawdziwym mieczem zdoła więcej niż z drewnianym. - Ty chyba też wolisz żebym szatkował te trupy niż próbował zatłuc je na śmierć? Nie czekając na odpowiedź przeklętego nieudacznika odwrócił się i ruszył wolnym spokojnym krokiem w kierunku punktu spotkania. Cieszył się na nadchodzącą walkę, nie dość, że będzie mógł pokazać temu aroganckiemu [i kto to mówi?] dupkowi kto tak naprawdę jest lepszy to przy odrobinie szczęścia może, się okazać, że to naprawdę dobra rozrywka. Zaczął rozważać skąd mogły się wziąść zombi w środku gliwic. Pamiętał, że jego znajomi, choć myślał o nich raczej jak o niższych formach życia, ze szkoły ekscytowali się kiedyś jakąś grą o wirusie, który zmienił całą populacje miasteczka w zombich. Był pewien, że każdy z wmiłośników tej gry srał teraz po gaciach, o ile jeszcze nie był żywym trupem rzecz jasna. Ciekaw był co inni ludzie czują w obliczu tej sytuacji, przypominało to ciekawość entomologa patrzącego na walczące z jakimś małym kataklizmem mrówki, jego to przecież nie dotyczyło. On wiedział, że sobie poradzi, w końcu jakie wyzwanie może stanowić taki zombi? Pokrojony na części lub z głową oderwaną celnym ciosem bokkena wiele raczej nie podziała. A nawet jeśli to przecież można go rozwalić na kawałki, w końcu nawet słup betonu ma ograniczoną wytrzymałość nie mówiąc o gnijącym worku kości. Właśnie to sprawiało, że ludzie bali się Łukasza, jego podejści do otaczających go spraw, w końcy on był ponadtym. A skoro jest się ponad czymś to po co się temu dziwić? Dlatego młody Strzemboszewski wszystko przyjmował ze stoickim spokojem. Miał nadzieje, że ten niekompetenty debil, który mienił się prezydentem załatwił jakieś porządne ostrze i, że czeka ono w helikopterze, bo jeśli nie Łukasz będzie musiał zabić kogoś z tych patałachów, którzy lecieli z nim. Choć znając życie zombi go w tym wyręczą, co wcale nie było taką złą rzeczą. Gdy dotarł na miejsce wsiadł dohelikoptera i powiedział do pilota i dróżyny, którą mu przydzielil. - Dobra, lećmy jak najszybciej i załatwmy to przed ósmą.
Tori, wierzę, że Gliwice mogą pochwalić się muzeum, które gotowe jest użyczyć jakąś replikę (albo nawet oryginał) katany*/batorówki z damastu/dobrego ostrego miecza tak ramach "ojczyzny ratorwnia", co?
*najlepiej by było, w końcu Łukasz kendo trenuje
Uśmiechnął się pod nosem. Nie spodziewał się nic innego, w końcu kogo jak nie jego mogli wybrać do rozwiązania problemu? Co prawda niezbyt przypadło mu do gustu towarzystwo, ale przecież nawet najlepsi potrzebują czasem mięsa armatniego osłaniającego flankę, nieprawdaż? Zanim wyruszył na wspomniany parking podszedł do prezydenta i odezwał się tonem jakim mówi się na ogół do wkurzającej baby w sklepie. - Jak mamy to szybko skończyć to zorganizuj jakiś lepszy sprzęt. Bo z użyciem tylko teogo - tu wskazał na trzymany przez siebie bokken - możemy nie zdążyć nim was wszyskich zjedzą. Gdy mówił te słowa widać było, że nie wątpi w powodzenie zadania, za to wizja Frankiewicza zjadanego przez zombi nie była mu jakoś szczególnie przykra, no ale z prawdziwym mieczem zdoła więcej niż z drewnianym. - Ty chyba też wolisz żebym szatkował te trupy niż próbował zatłuc je na śmierć? Nie czekając na odpowiedź przeklętego nieudacznika odwrócił się i ruszył wolnym spokojnym krokiem w kierunku punktu spotkania. Cieszył się na nadchodzącą walkę, nie dość, że będzie mógł pokazać temu aroganckiemu [i kto to mówi?] dupkowi kto tak naprawdę jest lepszy to przy odrobinie szczęścia może, się okazać, że to naprawdę dobra rozrywka. Zaczął rozważać skąd mogły się wziąść zombi w środku gliwic. Pamiętał, że jego znajomi, choć myślał o nich raczej jak o niższych formach życia, ze szkoły ekscytowali się kiedyś jakąś grą o wirusie, który zmienił całą populacje miasteczka w zombich. Był pewien, że każdy z wmiłośników tej gry srał teraz po gaciach, o ile jeszcze nie był żywym trupem rzecz jasna. Ciekaw był co inni ludzie czują w obliczu tej sytuacji, przypominało to ciekawość entomologa patrzącego na walczące z jakimś małym kataklizmem mrówki, jego to przecież nie dotyczyło. On wiedział, że sobie poradzi, w końcu jakie wyzwanie może stanowić taki zombi? Pokrojony na części lub z głową oderwaną celnym ciosem bokkena wiele raczej nie podziała. A nawet jeśli to przecież można go rozwalić na kawałki, w końcu nawet słup betonu ma ograniczoną wytrzymałość nie mówiąc o gnijącym worku kości. Właśnie to sprawiało, że ludzie bali się Łukasza, jego podejści do otaczających go spraw, w końcy on był ponadtym. A skoro jest się ponad czymś to po co się temu dziwić? Dlatego młody Strzemboszewski wszystko przyjmował ze stoickim spokojem. Miał nadzieje, że ten niekompetenty debil, który mienił się prezydentem załatwił jakieś porządne ostrze i, że czeka ono w helikopterze, bo jeśli nie Łukasz będzie musiał zabić kogoś z tych patałachów, którzy lecieli z nim. Choć znając życie zombi go w tym wyręczą, co wcale nie było taką złą rzeczą. Gdy dotarł na miejsce wsiadł dohelikoptera i powiedział do pilota i dróżyny, którą mu przydzielil. - Dobra, lećmy jak najszybciej i załatwmy to przed ósmą.
Tori, wierzę, że Gliwice mogą pochwalić się muzeum, które gotowe jest użyczyć jakąś replikę (albo nawet oryginał) katany*/batorówki z damastu/dobrego ostrego miecza tak ramach "ojczyzny ratorwnia", co?
*najlepiej by było, w końcu Łukasz kendo trenuje
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Majtek
- Posty: 125
- Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Jerzy "Jureczek" Korczak
Mężczyzna znów miał te nieprzyjemne myśli dotyczące własnego życia. Nachodziły go co jakiś czas, skutecznie sprowadzając jego psychikę do poziomu gruntu, jakby i tak miał mało zmartwień na głowie. Maciek znowu traktuje mnie jak idiote, nie mam u niego żadnego poszanowania. Najgorsze że niewiem zupełnie jak zmienić całą tą cholerną sytuację - rozmyślał Jureczek, po jakimś czasie stwierdził że w aucie jest cholernie gorąco. Stróżki potu ściekały mu po wysokim czole na czerwone ogorzałe policzki, poluzował nieco kołnierzyk koszulki i przełknął nerwowo ślinę. Odsapnął i wypuścił głośno powietrze, dopiero po chwili zorientował się że nie jest z tyłu sam. Popatrzył się na dziewczynę i spuścił ze wstydem oczy, napotkał wzrokiem nogi Kasi i odwrócił wzrok nie chcąc wywoływać dwuznacznej sytuacji. Czy ty zawsze musisz być takim nieudacznikiem? - spytał w myślach sam siebie. Przez chwilę wpatrywał się w monotonny krajobraz miasta, leniwie przesuwający się w skwarze popołudnia. Po chwili odezwał się, zawiesił wzrok na przednim lusterku w którym dostrzegał przekrwione oczy syna. Starał się mówić na tyle pewnie na ile pozwalała mu sytuacja i stan upojenia alkoholowego. -A ty Maciek coś wiesz? Co tam się wyprawia na mieście? Może to coś niebezpiecznego i nie powinniśmy jechać, matka nawet nie wie że nas nie ma!- Czekał na odpowiedź, zadowolony że ani razu nie zadrżał mu lekko bełkoczący głos. Domyślał się że syn musi wiedzieć tak samo mało jak i on sam. Inaczej wspomniał by coś więcej, ale nie szkodziło spytać.
Mężczyzna znów miał te nieprzyjemne myśli dotyczące własnego życia. Nachodziły go co jakiś czas, skutecznie sprowadzając jego psychikę do poziomu gruntu, jakby i tak miał mało zmartwień na głowie. Maciek znowu traktuje mnie jak idiote, nie mam u niego żadnego poszanowania. Najgorsze że niewiem zupełnie jak zmienić całą tą cholerną sytuację - rozmyślał Jureczek, po jakimś czasie stwierdził że w aucie jest cholernie gorąco. Stróżki potu ściekały mu po wysokim czole na czerwone ogorzałe policzki, poluzował nieco kołnierzyk koszulki i przełknął nerwowo ślinę. Odsapnął i wypuścił głośno powietrze, dopiero po chwili zorientował się że nie jest z tyłu sam. Popatrzył się na dziewczynę i spuścił ze wstydem oczy, napotkał wzrokiem nogi Kasi i odwrócił wzrok nie chcąc wywoływać dwuznacznej sytuacji. Czy ty zawsze musisz być takim nieudacznikiem? - spytał w myślach sam siebie. Przez chwilę wpatrywał się w monotonny krajobraz miasta, leniwie przesuwający się w skwarze popołudnia. Po chwili odezwał się, zawiesił wzrok na przednim lusterku w którym dostrzegał przekrwione oczy syna. Starał się mówić na tyle pewnie na ile pozwalała mu sytuacja i stan upojenia alkoholowego. -A ty Maciek coś wiesz? Co tam się wyprawia na mieście? Może to coś niebezpiecznego i nie powinniśmy jechać, matka nawet nie wie że nas nie ma!- Czekał na odpowiedź, zadowolony że ani razu nie zadrżał mu lekko bełkoczący głos. Domyślał się że syn musi wiedzieć tak samo mało jak i on sam. Inaczej wspomniał by coś więcej, ale nie szkodziło spytać.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.

-
- Bosman
- Posty: 1759
- Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
- Numer GG: 7524209
- Lokalizacja: Gliwice
Tomek Jakubowski
Nie mogłeś wejść do kabiny, jedynym wejściem są drzwi, szofera i pasażera, natomiast te są poza Twoim zasięgiem. Jedyne co mogłeś zrobić, to wdrapać się na dach furgonetki. Zrozumiałeś, byliście mięsem armatnim. W oddali, na niebie zauważyłeś małą, zbliżającą się plamkę... A może to przywidzenie?
Greta
Steyer i granatnik będą czekały w śmigłowcu. Działka Vulcan nie posiada, jednak są tam zainstalowane dwa M60, przy obu drzwiach. Co do ekstreminacji, to nie mamy pewności. To wy musicie to wybadać. Została tam wysłana grupa policji i straży miejskiej, ale... Nie chciał powiedzieć wprost, że to było wysłanie ich na pewną śmierć. Do podpułkownika podeszła kobieta, wyglądająca na "radiotelegrafistkę" (nie wiem jak się to teraz nazywa
) Szepnęła mu coś do ucha i szybko się oddaliła. Ten spojrzał na Ciebie, podszedł do fałszywego kominka zdobiącego pokój i zdjął znad niego japoński miecz. Naskrobał coś na kartce papieru, i wsunął ją pod oplot rękojeści. W helikopterze odbierze ten sprzęt stosowny człowiek. Wirnik helikoptera wzbudzał tumany kurzu, gdy do niego wsiadałaś... Krótki lot został zakończony na parkingu Gliwickiego Centrum Handlowego. Wokół żywej duszy. Ale... Zaraz, w stronę śmigłowca biegnie kilka osób...
Łukasz Strzemoboszewski
Frankiewicz wziął was na bok, do dużego, wojskowego namiotu. Wewnątrz kilka osób tylko czekało na wasze przybycie, i rozdawali wam Noże, kamizelki taktyczne, plecaki... Poręczne to nie było, wiedziałeś o tym. Pozbędziecie się tego szybciej niż myślicie. Każdy obowiązkowo dostał krótkofalówkę. Twój oddział zostanie nazwany "Desant 1". Już wiemy o porażce oddziału "Klin". Klin liczył ponad sto osób, a was jest zaledwie... Pięć osób. Łukasz, jesteś specjalistą od japońskich broni, katan. Czarnuch- Frankiewicz zwrócił się w stronę bruneta ubranego całego na czarno Jesteś tym, który znajdzie ślady i drogę ucieczki. Dobrze władasz nożem, potrafisz rzucać różnymi przedmiotami, no i zawsze znajdziesz niekonwencjonalne rozwiązania. O tobie, Ciacho, lepiej się nie wypowiadać. Bonzo, pamiętaj, jesteś specjalistą od zamków i zabezpieczeń- udana misja jest równoznaczna z wolnością. Pełny jest mistrzem wspinaczki, to on zapewni bezpieczny desant. Łukasz, sprzęt masz zapewniony. A teraz jak najszybciej się macie się znaleść na parkingu przy GCH. Powodzenia.
Update dla reszty będzie po południu, mam nadzieję, że wymienienie w tym poście odpiszą. Wszystko musi się zegrać w czasie.
Nie mogłeś wejść do kabiny, jedynym wejściem są drzwi, szofera i pasażera, natomiast te są poza Twoim zasięgiem. Jedyne co mogłeś zrobić, to wdrapać się na dach furgonetki. Zrozumiałeś, byliście mięsem armatnim. W oddali, na niebie zauważyłeś małą, zbliżającą się plamkę... A może to przywidzenie?
Greta
Steyer i granatnik będą czekały w śmigłowcu. Działka Vulcan nie posiada, jednak są tam zainstalowane dwa M60, przy obu drzwiach. Co do ekstreminacji, to nie mamy pewności. To wy musicie to wybadać. Została tam wysłana grupa policji i straży miejskiej, ale... Nie chciał powiedzieć wprost, że to było wysłanie ich na pewną śmierć. Do podpułkownika podeszła kobieta, wyglądająca na "radiotelegrafistkę" (nie wiem jak się to teraz nazywa

Łukasz Strzemoboszewski
Frankiewicz wziął was na bok, do dużego, wojskowego namiotu. Wewnątrz kilka osób tylko czekało na wasze przybycie, i rozdawali wam Noże, kamizelki taktyczne, plecaki... Poręczne to nie było, wiedziałeś o tym. Pozbędziecie się tego szybciej niż myślicie. Każdy obowiązkowo dostał krótkofalówkę. Twój oddział zostanie nazwany "Desant 1". Już wiemy o porażce oddziału "Klin". Klin liczył ponad sto osób, a was jest zaledwie... Pięć osób. Łukasz, jesteś specjalistą od japońskich broni, katan. Czarnuch- Frankiewicz zwrócił się w stronę bruneta ubranego całego na czarno Jesteś tym, który znajdzie ślady i drogę ucieczki. Dobrze władasz nożem, potrafisz rzucać różnymi przedmiotami, no i zawsze znajdziesz niekonwencjonalne rozwiązania. O tobie, Ciacho, lepiej się nie wypowiadać. Bonzo, pamiętaj, jesteś specjalistą od zamków i zabezpieczeń- udana misja jest równoznaczna z wolnością. Pełny jest mistrzem wspinaczki, to on zapewni bezpieczny desant. Łukasz, sprzęt masz zapewniony. A teraz jak najszybciej się macie się znaleść na parkingu przy GCH. Powodzenia.
Update dla reszty będzie po południu, mam nadzieję, że wymienienie w tym poście odpiszą. Wszystko musi się zegrać w czasie.
Od dziś płacę Eurogąbkami.

-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Łukasz Strzemoboszewski
Szeroki uśmiech i zły błysk w oczach Łukasza sprawiły, że prezydent poczuł się nieswojo, niemal pożałował, że włączył tego człowieka do grupy specjalnej. A z pewnością pożałował, że w ręce tego... psychopaty trafi prawdziwe ostrze. "Desperate times call for desperate means." To angielskie powiedzenie oddawało doskonale to co czuli ludzie patrzący na grupę specjalną. Łukasz wziął sprzęt, który im dali. Nóż może się przydać, krtókofalówka od biedy też, za to kamizelka zniknie szybko gdzieś z tyłu. Jak ci idioci wyobrażali sobie walkę wręcz w tym czymś? Może jeszcze skują go kajdankami żeby nie było zbyt łatwo? Gdy odebrał sprzęt i zapewnienie o realizacji zamówienia ruszył szybkim krokiem w kierunku CGH. Łukasz miał nadzieję, że zadanie nie będzie zbyt nudne, bo jeśli miał być szczery to zombi nie były jakoś specjalnie ciekawe. Zaklął w duchu na myśl, że mógłby przegapić godziny otwarcia pływalni. Przez cały ten incydent jego harmonogram dnia mógł ucierpieć, zresztą już przegapił trening wytrzymałościowy. - Załatwmy to szybko i miejmy z głowy, mam sprawy do załatwienia. W głosie Łukasz nie było słychać strachu czy ekscytacji, nie, tylko zniecierpliwienie. Gdy weszli do śmigłowca zobaczył jakąś kobietę obładowaną sprzętem. "Wspaniale, więcej mięsa armatniego." - Masz coś dla mnie? Frankieiwcz miał załatwić miecz. Gdy katana znalazła się w jego rękach szybko przeczytał karteczkę po czym wysunał ostrze na kilka cantymetrów z sayi i mu się przyjrzał. Dzień zapowiadał się całkiem ciekawie....
Szeroki uśmiech i zły błysk w oczach Łukasza sprawiły, że prezydent poczuł się nieswojo, niemal pożałował, że włączył tego człowieka do grupy specjalnej. A z pewnością pożałował, że w ręce tego... psychopaty trafi prawdziwe ostrze. "Desperate times call for desperate means." To angielskie powiedzenie oddawało doskonale to co czuli ludzie patrzący na grupę specjalną. Łukasz wziął sprzęt, który im dali. Nóż może się przydać, krtókofalówka od biedy też, za to kamizelka zniknie szybko gdzieś z tyłu. Jak ci idioci wyobrażali sobie walkę wręcz w tym czymś? Może jeszcze skują go kajdankami żeby nie było zbyt łatwo? Gdy odebrał sprzęt i zapewnienie o realizacji zamówienia ruszył szybkim krokiem w kierunku CGH. Łukasz miał nadzieję, że zadanie nie będzie zbyt nudne, bo jeśli miał być szczery to zombi nie były jakoś specjalnie ciekawe. Zaklął w duchu na myśl, że mógłby przegapić godziny otwarcia pływalni. Przez cały ten incydent jego harmonogram dnia mógł ucierpieć, zresztą już przegapił trening wytrzymałościowy. - Załatwmy to szybko i miejmy z głowy, mam sprawy do załatwienia. W głosie Łukasz nie było słychać strachu czy ekscytacji, nie, tylko zniecierpliwienie. Gdy weszli do śmigłowca zobaczył jakąś kobietę obładowaną sprzętem. "Wspaniale, więcej mięsa armatniego." - Masz coś dla mnie? Frankieiwcz miał załatwić miecz. Gdy katana znalazła się w jego rękach szybko przeczytał karteczkę po czym wysunał ostrze na kilka cantymetrów z sayi i mu się przyjrzał. Dzień zapowiadał się całkiem ciekawie....
Ostatnio zmieniony sobota, 5 maja 2007, 11:40 przez Perzyn, łącznie zmieniany 1 raz.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica

Nordycka Zielona Lewica


-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Tomek Jakubowski
Wdrapał się jak najszybciej na dach. Spojrzał w górę.
- Co do...? - Tomek próbował wypatrzyć czedgoś konkretnego w tej plamce.
"Widzę, że Pan Śmierć już tu leci..." - pomyślał Tomek. Pomógł jakiemuś koledze wdrapać się za nim.
-Ty też to widzisz? - spytał wskazując na plamkę. Nie czekając na odpowiedź począł się rozglądać za jakąś bronią zdolną do wyrządzania krzywdy nieumarłym. A zombie byli coraz bliżej... A Tomek dalej nie ma broni...
[- Może by tak do Carrefoure'a? - Spytał nie wiadomo kogo.
Wdrapał się jak najszybciej na dach. Spojrzał w górę.
- Co do...? - Tomek próbował wypatrzyć czedgoś konkretnego w tej plamce.
"Widzę, że Pan Śmierć już tu leci..." - pomyślał Tomek. Pomógł jakiemuś koledze wdrapać się za nim.
-Ty też to widzisz? - spytał wskazując na plamkę. Nie czekając na odpowiedź począł się rozglądać za jakąś bronią zdolną do wyrządzania krzywdy nieumarłym. A zombie byli coraz bliżej... A Tomek dalej nie ma broni...
[- Może by tak do Carrefoure'a? - Spytał nie wiadomo kogo.
.
