[Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

-Oczywiście... prosze mi wybaczyć. -Odrzekł kapitan. Strażnicy natychmiast puścili oboje i wszyscy razem poszli do aresztu. Xan był ciągnęty po ziemi, lecz słyszał jak przez mgłę co mówią strażnicy. Któryś mówił że muszą płynąć go Ilinon i nie mają czasu na zabawy w policję. Drugi przyznał mu rację, ale trzeci powiedział coś o rozporządzeniach i że w wyniku zaistniałych sytuacji, muszą dbać o bezpieczeństwo. Gadali cos o wojnie i że niby demony mogą być wszędzie.Po takich rozmowach, doszli do aresztu. Strażnik zaprowadził ich do celi. Były w niej dwa łóżka. Jedno piętrowe, a drugie pojedyncze, nieco masywniejsze o pewniejszej konstrukcji.
-Proszę zostać tutaj. Za jakiś czas powinien zjawić się ktoś kto was przesłucha. Ten tutaj...-powiedział kładąc Xana na masywnył łóżku- ...jest smokiem jak widzę i wyczerpanym. Prosze na niego uważać. -Tak mówiąc odszedł zamykając drzwi celi. Renevan i Sandra w towarzystwie półprzytomnego smoka, siedzieli w celi czekając aż jakiś dupek przyjdzie zadawać im pytania.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Xan

Był zbyt osłabiony żeby być wściekły na strażników, którzy bezceremonialnie rzucili go na łóżko. Po krótkiej chwili otworzył jedno oko i zlustrował pomieszczenie, w którym się znalazł. Nie wyglądało jakoś luksusowo, ale wyglądało na to, że ma doborowe towarzystwo, elf, który przybił jego cień i jakaś ludzica, której nie pamiętał. Po chwili palce przypomniały o sobie krótką eksplozja bólu, kiedy próbował zmienić pozycję. Głośno syknął w reakcji na protesty poobijanego ciała. Trzymając zranioną dłoń w drugiej podniósł się do półsiedzącej pozycji.
Przeklęty demon, obudźcie mnie jak przyniosą coś do jedzenia, bo zaraz i tak padnę.
Skoncentrował się na czynności i nastawił palce, mocno zaciskając zęby. Przypływ adrenaliny niemalże postawił go na nogi, ale zamierzał go wykorzystać w inny sposób. Zebrał w sobie energie, jaką Bogowie dzielą się ze swymi dziećmi i przywołał delikatnie świecącą kulę leczniczej energii. Czuł jak palce powoli się zrastają, ale jego pokłady energii były na wyczerpaniu, tuż po tym jak skończył cały proces, zwalił się na posłanie całkiem wyczerpany, nie był w tym momencie nawet w stanie spać, po prostu leżał z zamkniętymi oczyma i chłonął bodźce, które podsuwały mu inne zmysły.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zephirel:

Między budynkami po prawej od całego zajścia pojawiła się odziana w czerwień i fiolet postać. Ubiór i ornamenty zdradzały przed byle oglądającym, że postać owa preferuje czarną magię. U jego boku zwisało lekkie ostrze.
Mężczyzna odrzucił kaptur na plecy i uniósł brew patrząc na to, co się działo przed nim. Miasto było mocno naruszone. Potraktowal kopnieciem jakis lezacy kawalek deski. Zwrocil swe oczy ku trójce osób bardziej, lub mniej chętnie prowadzonych gdzies dalej przez grupkę strażników. Zdecydowal sie podejść do jedynych żywych istot w zasięgu wzroku i dowiedzieć co zaszło. Ruszył za nimi spacerowym krokiem. -Przepraszam- zaczął mag, gdy tylko dopadł do kapitana. Ręka spoczęła na rękojeści rapiera, ale oczy, ni twarz nie zdradzały wrogości. Był to najwyraźniej naturalny manewr gdy przystawał. Druga ręka w długiej po łokieć, krwawoczerwonej rekawicy powiodła po okręgu wskazując zarówno okolicę jak i dwie osoby w sali przesłuchań oraz samych strażników. -Mógłbym wiedzieć, co zaszło?- zapytał. Jego oczy miały dziwny wyraz. Rozmówca musiał mieć wrażenie, jakby dwie szyby oddzielały go od zupełnej pustki.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra

Idąc do aresztu miała już znacznie lepszy humor i spoglądając na elfa co chwilę śmiała się pod nosem. Gdy drzwi do celi zamknęły się, przysiadła na skraju łóżka i westchnęła rozdrażniona:
- Pięknie, idioci jedni! Zostawili nas samych z głodnym smokiem... Cudnie! - nadąsała się i zaczęła nieufnie obserwować nieprzytomnego. - A tak swoją drogą, to ładnie ich pojechałeś - uśmiechnęła się lekko pod 'maską'. - Jestem Sandra i naprawdę miło mi było cię spotkać.
Nim elf zdążył coś odpowiedzieć, smok podniósł się i uleczył swą rękę. Nim całkowicie opadł z sił zdążył zażądać jeszcze, by obudzili go na jedzenie. Kobieta uniosła lekko jedną brew i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Choć tyle dobrze, że nie chce nas zjeść - stwierdziła bezceremonialnie. - W ogóle czego ci ludzie od nas chcą? Wiesz coś więcej o tym demonie, którego dobiłam?
Pytania skierowała do elfa i wstała, gdyż najwidoczniej nie mogła długo usiedzieć na miejscu. Zaczęła niespokojnie się przechadzać po celi, nie lubiła przebywać w zamkniętych pomieszczeniach. Kilka razy kopnęła ścianę jakby w nadziei, że się rozsypie i ją wypuści z tego ciasnego miejsca.
Ciągle czuła w sobie buzującą energię i zastanawiała się, skąd ona się brała, gdzie było źródło tego wszystkiego. Od nadmiaru mocy aż jej szumiało w uszach i było jej niedobrze. Słysząc jakieś głosy za drzwiami podeszła do nich i wyjrzała. Dostrzegła odzianego w czerń i fiolet mężczyznę, który usiłował się czegoś dowiedzieć od Kapitana.
- Hej, ty tam! - krzyknęła. - Pozdrów swojego krawca, a najlepiej mnie z nim zapoznaj!
Gdyby chusta nie zasłaniała jej połowy twarzy, mógłby ujrzeć szeroki uśmiech 'od ucha do ucha'. Kochała czerń i fiolet, nawet jej włosy wyglądały podobnie. Czarne z metalicznym, fioletowym połyskiem... Spodobało jej się to.
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan



Elf spojrzal na Sandre.-Renevan, milo mi poznac-sklonl sie dworsko.-Co wiem? a niewiele, mianowicie ze przyzwal go nieudolny mag. Straszny frajer, zabilismy go juz. Chyba stracil panowanie nad demonem, ale juz po nim. Z reszta chwalic, chwalic ladnie zes go zdjela, o pani. Demona znaczy sie.-rzekl nieco ironicznie mer. Po chwili wachania dodal. -Dzieki. Gdybys sie tam nie pojawila, to zjednoczylbym sie z innymi suinsynami w piekle-a tak mam jeszcze troszke czasu.-Zarumienil sie. Zadko dziekowal, zadko takim pieknosciom. Postanowil zmienic temat. Sposobnosc ku temu dal mu dziwny koles ubrany na fioletowo.-Te, panie. Chodz pan! Cos sie tak wystroil? Umarl ktos?-krzyknal optymistycznie.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

-Masz okazję - stoi przed tobą- powiedzial do kobiety i wykonał skróconą wersję dworskiego ukłonu. Podszedl blizej i posluchal drugiego jegomościa. Przez twarz przemknął grymas niechęci. -Tak! Wszyscy!- burknal. -Jesli będziesz mial jeszcze coś głupiego do powiedzenia to daj znać zawczasu- syknal. Dalo sie odczuć, że nie dokończył zdania celowo, w powietrzu zawisła groźba. -Jesli ci sie nie podoba mój strój to twój problem- założył ręce na piersi. -Gardzę wszelakimi objawami głupoty i ignorancji, w tymi, które prezentujesz- dodał. Zwrócił się do kobiety, jako do jeszcze niezdefiniowanego wstępnie rozmówcy. -Powedz mi proszę ogólnikowo-co się tu stało!- powiedział uspokoiwszy się i westchnął. Jego brew drgnęła ledwo zauważalnie. Oczy tej kobiety były... ciekawym zjawiskiem i to na nich spoczął wzrok maga.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan


Tzw "dziwny jegomosc" zmierzyl przychylniejszym wzrokiem przybysza.Ciety ma jezyk-pomyslal Elf. Kiedys go wyprobujemy....w przychylniejszych okolicznisciach. Narazie pomyslmy, jak stad sie ucieka? Sa'el rozejrzal sie po sali, w ktorej byli ulokowani. Poszukiwal czegos, co moze pomoc mu w ucieczce. Wiedzial ze osoba ktora moze mu pomoc, jest smok. Ale potrzebowal tez czegos, jako alternatywnej broni, zeby moc ogluszyc choc sprawiajacych problemy. Niestety, smok lezal zemdlony. Postanowil wiec wykorzystac "fioletowego". Tak nazywal w myslach niezbyt uprzejmego dziwnego jegomoscia. -Wybacz o czcigodny medrcze, zem Cie urazil. Wiedz, ze nie wiedzialem ze mam przed soba tak silna osobistosc. Rozumiem wszak, iz stroj w ktorys odzian, znaczy sile Twego rozumu, oraz Magii? Jak sie nazywacie, o Mistrzu?- Renevan wypowiedzial te slowa calkowicie powaznie, klaniajac sie przy slowie "Mistrzu". Postanowil rozdraznic "fioletowego". Moze wtedy wyjawi mu swoje imie?-Mistrzu(uklon), wiecie moze, o co sie rozchodzi?-zapytal profilaktycznie, chociaz widzial ze fioletowy nie orientuje sie za bardzo w sytuacji.[/i]
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra

Słysząc słowa swego nowego towarzysza parsknęła śmiechem, a widząc jego dworskie i pokorne ukłony nie wytrzymała i roześmiała się głośno. Jej śmiech przypominał nieco dźwięk metalowych obcasów stukających o kamienną podłogę - był zimny i dźwięczny, metaliczny. Rechotała sobie radośnie przez dłuższą chwilkę, w końcu otarła łzę z oka i przysiadła na brzegu łóżka pochylając się nieco, by nie uderzyć głową w łóżko znajdujące się wyżej. Bez skrępowania poprawiła nieco swój biust, założyła nogę na nogę i zaczęła się rozglądać. Jej wzrok padł na elfa.
- Ren, ty zawsze jesteś taki zabawny czy dziś tak wyjątkowo? - spytała puszczając do niego oczko.
Po chwili spoważniała i wstała dość gwałtownie, przeszła się kilka kroków na drugi koniec celi stukając obcasami i uderzyła pięścią w ścianę.
- Nie podoba mi się tutaj! - warknęła nieprzyjemnie. - Kapitanie! Pośpieszcie się z tym przesłuchaniem, bo chcę już wyjść z tej klatki! - niemal zawyła zrozpaczona. Chwilę motała się jak dzikie zwierzę szukając innego wyjścia, w rezultacie jedynie cicho jęknęła siadając w kącie.
- Chcę już wyjść... - powiedziała cicho z niewypowiedzianą rozpaczą w głosie.
Kochała swoją wolność, podróże i walkę. Nie mogła znieść zamkniętych przestrzeni, często nawet spała pod gołym niebem, bo pokoje oferowane w karczmach były zbyt małe. Czuła, że coraz ciężej jej się oddycha, serce zaczęło szybciej pompować krew w żyłach Sandry. Mocniej wtuliła się w kąt i przymknęła oczy. Miała głęboko, co sobie inni o niej pomyślą, wolała nie widzieć miażdżących ją ścian...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aine

Przechadzała się po mieście, które było pierwszym w miarę cywilizowanym miejscem na tym świecie, do którego udało jej się trafić po długich i wyczerpujących wojażach. Nie kryła zaskoczenia, gdy z oddali doszły ją odgłosy wyjątkowo zaciętej walki. Wyglądało na to, że ktoś wyciągnął doprawdy wyjątkowo ciężki kaliber. Pomknęła w tamtą stronę wiedziona czystą ciekawością i trafiła akurat na samą końcówkę potyczki. Demon został zgładzony, dobity przez kobietę ubraną wyjątkowo... hmm... skromnie jeśli mówić tylko o ilości użytego do uszycia odzienia materiału. Aine musiała przyznać, że kobieta ma się czym pochwalić. Rzucała się w oczy i przyciągała spojrzenia. Taaa... Dziewczyna z wysiłkiem oderwała od niej spojrzenie po czym omiotła nim całe pole walki. Trochę trupów... Część to zapewne niewinne ofiary czyichś niesprecyzowanych żądz i władczych zapędów... Nagle pojawili się strażnicy! No nieee... Czy oni zawsze muszą wszystko utrudniać? Trójka uczestników jatki została po krótkiej wymianie gwałtowniejszych słów zabrana. Poszli po dobroci więc na szczęście obyło się bez rozlewu krwi. Zapewne na przesłuchanie albo aresztowana pod zarzutem wywołania tej pokaźnych rozmiarów awantury... Dziewczyna skrzywiła się boleśnie pod skrywającą twarz czarną chustą, gdy zobaczyła jak nieprzytomny mężczyzna jest wleczony po bruku za pozostałymi. Nieee nooo... Tak się nie godzi! Aine śledziła całą sytuację z bezpiecznej kryjówki gdzieś w cieniu, nieopodal. Jej czarne, typowo męskie ubranie - stawiała na wygodę i praktyczność, a nie wygląd ubioru - dobrze skrywało jej szczupłą postać, którą z odległości można było wziąć teraz za integralną część otaczającego ją cienia. Kaptur zdmuchnięty powiewem wiatru opadł na plecy dziewczyny odsłaniając krótkie, czarne jak smoła włosy, sterczące w nieładzie, srebrną obręcz z dziwacznym czarno-szarym kamieniem na czole i błyszczące czarne oczy. W uszach miała srebrne kolczyki, kółeczka, a na nadgarstkach, na czarnych rękawicach bez palców srebrne bransolety. Potem zauważyła dziwacznie ubranego mężczyznę, który ruszył za pojmanymi i ich strażnikami. Zapewne mag albo coś w tym guście... I to raczej niewiele mający wspólnego z białą magią... Zaczyna być ciekawie. Aine ruszyła cicho za nimi. Szła w bezpiecznej odległości za wszystkimi. Dotarli do aresztu. Dziewczyna zaklęła pod nosem. Ale... Za ostatnią osobą zostały uchylone drzwi. Dziewczyna podkradła się bliżej i nasłuchiwała uważnie pod drzwiami. W tym miejscu kończyły się jej umiejętności pozostawania niezauważoną... Jeśli wejdzie do środka to prawie na pewno zostanie to zarejestrowane przez osoby wewnątrz. Nigdy nie była dobra w te klocki... Cóż, czymś trzeba płacić za taką biegłość w posługiwaniu się orężem i dobrą znajomość magii... Skrzywiła się. Wejść i wplątać się w tę kabałę czy pójść własną drogą i zapomnieć? Przesunęła nogę w stronę uchylonych drzwi. Kimże by ona była, gdyby nie pakowała się ciągle w jakieś kłopoty? Na pewno nie sobą... Wśliznęła się do aresztu akurat w chwili, gdy urodziwa wedle oceny Aine, skąpo odziana kobieta wyraziła swoje niezadowolenie z pozostawania w zamknięciu. Aine westchnęła. Czyżby klaustrofobia? Przykra sprawa... Stanęła przed drzwiami wejściowymi z przekrzywioną głową. Jedynym odkrytym kawałkiem skóry był odcinek twarzy tuż pod linią oczu i pod srebrną obręczą i końce szczupłych palców widoczne w miejscu, gdzie kończyły się rękawice. Tylko ten jeden szczegół zdradzał, że osóbka, która stała teraz jak słup i blokowała przejście jest człowiekiem. Zastanowienia jednakże wymagało określenie czy to młoda dziewczyna czy wyjątkowo słabowity chłopaczek. Sporych rozmiarów miecz groźnie sterczał nad ramieniem dziewczyny obiecując obcięcie rąk bądź równie przyjemne rzeczy jeśli ktoś odważy się nastawać na jej życie. Spojrzenie wyrażało coś na kształt konsternacji, zdumienia i zaciekawienia. Obrzuciła spojrzeniem kobietę najdłużej zawieszając na niej oko, wyjątkowo barwnie odzianego maga, elfa i śpiącego bądź nieprzytomnego mężczyznę, w którym rozpoznała wleczonego za nogi nieszczęśnika.
- Oj… - rozległo się niesprecyzowane pełne współczucia jęknięcie, a drobna wojowniczka, czy tez kimkolwiek była, pokręciła głową. Chusta skrywająca twarz skutecznie maskowała całą mimikę twarzy. Celowo zostawiła szeroko otwarte drzwi do aresztu mając nadzieję, że nieco chociaż złagodzi to obawy kobiety zamkniętej w celi.
- Państwo się nie obrażą, mam nadzieję? Jestem Aine… Aine Silverstorm – przedstawiła się krótko i bez ceregieli. – Nie powiem, ale do najtrudniejszych rzeczy na pewno nie należy zauważenie państwa obecności w okolicy – skłoniła głowę podkreślając tym swoje słowa. Z uznaniem spojrzała na Sandrę. Jej wyczyn jeszcze udało jej się dojrzeć z odległości.
- Jestem pod wrażeniem – dodała rzecz oczywistą. Widać to było na pierwszy rzut oka. Stała dalej w tym samym miejscu przez dłuższa chwilę, po czym zbliżyła się pewnym, długim krokiem i stanąwszy nieopodal drzwi celi ponownie przekrzywiła głowę. Milczała czekając na to co teraz się wydarzy. Wiedziała, że jej zachowanie nazywa się po prostu „wtykaniem nosa w cudze sprawy”, ale poczuła od dawna zapomniany już dreszcz zbliżającej się przygody i to zmusiło ją do podążenia za grupą i pojawienia się tutaj, w budynku aresztu… W jej oczach błyszczało podniecone wyczekiwanie. Jaka szkoda, że po samych oczach nie można było odczytać jej prawdziwych emocji. Chusta skutecznie to utrudniała…
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

Mag pokręcił głową i westchnłą ciężko, odwracajac wzrok od oczu tamtej kobiety, kierujac je na siedzacego w celi mężczyznę. -Bierz przykład- wskazał Aine skinieniem głowy. -Jak chcesz poznać czyjeś imię najpierw sam się przedstaw. Jestem Zaphirel. Podróżnik, mag i szermierz w jednym- rzucił i postąpił parę kroków w stronę celi, zatrzymujac się dwa kroki od Aine.
Gdy widział ból kobiety w celi pochodzacy z samego faktu chwilowego zamknięcia uniósł brew nieco zaskoczony. Potrzeba wolności... potrzeba życia. Cechy każdej żywej istoty. Mężczyzna poczuł ukłucie, gdy zorientował się, że te cechy powoli zaczynają być mu obce. Znów westchnął. -Nie jestem zadnym mistrzem- zwrócił się do mężczyzny wewnatrz celi. -A moje ubranie odzwierciedla mój gust. Param się czarną magią i chciałem ubrac czarnatogę i płaszcz, ale w takich warunkach, jakie panują na dworze- wskazał palcem zalany słońcem skwer przed strażnicą. -Czarny kolor w ciężkiej todze jest niczym samobójstwo. Dlatego użyłem ciemnej czerwieni- wyjaśnił. -Widzę, ze jesteś zorientowana- zwrócił się teraz z kolei do Aine. -Może mi powiesz, co tu do cholery się stało, bo jak na razie chyba nie trafiłem na dość uprzejmych, skupionych lub elokwentnych rozmówców- w głosie mężczyzny nie było drwiny, raczej stwierdzał fakty. Zdegustowało go zachowanie mężczyzny. Zadał mu jedno proste pytanie, a nie dosć, że nie otrzymał dopowiedzi, to został zasypany bzdurami, wazeliną i pytaniami.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan


Elf popatrzyl na przybysza z wieksza sympatia. Nie byl taki, jak wszyscy magowie. Byl gorszy. A takich mer lubil najbardziej. Zlosliwy, opryskliwy inteligentny i wiecznie madrzacy sie. Tak chwilowo ocenil, co prawda pobieznie, ale zawsze, Zaphirel'a.-Wybacz magu-powiedzial.
Nazywam sie Renevan Sa'el. Jestesmy aresztowani, za mala rozpierduche na ulicy. Ale to prawie nie nasza wina. Jeden postrzeleniec, nawet troszke podobny do Ciebie, znaczy sie zanm umarl bo teraz to z nim gorzej, podczas walki ktora nawiazala sie z jakimis pomnijszymi bandziorami, wezwal takie wieeeeeeeeeeeeeeeeeelkie(tu elf pokazal rekami jakie wielkie, niczym rybak opisujacy swoja zdobycz) brzydkie smierdzace cos.-po przedstawnieniu szczegolowego opisu demona, Sa'el usmiechnal sie. Podjal temat.-Wielkie przydkie rozwalilo kilkunastu ludzi i wezwalo cala kupe nieumarlych. Potem z tym....to demon chyba byl....skonczyla obecna tutaj dama[parodia dworskiego uklonu w strone Sandry] jakims bardzo bardzo szybkim zakleciem. Tak to przynajmniej wygladalo. To Twoja domena, ja sie nie znam.-calkiem szczerze wyznal elf.-Potem zrobilo sie wszedzie pelno bialej magii. Sandra sie chyba gorzej poczula. W kazdym razie tak wygladala.Acha, magu. Sandra to ta co wali w sciany. Potem zes zjawil sie w swej szacie a potem wbila sie ta dziewczyna. HEJ laluniu-Pomachal do przybylej.-Jak Cie wolaja, co? Bo mnie Renevan grozny!-rozesmail sie w glos elf. Trzeba bowiem wiedziec, ze elfy sa bardzo bystrymi obserwatorami, i zawsze dostrzegaja szczegoly, ktore inni omijaja swym niemal slepym wzrokiem.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

-Allelujua, przyjacielu- Zaphirel usmiechnal sie na krótką chwilę. Jego twarz wygladala z usmiechem bardzo nienaturalnie. Jego oczy powędrowały od rozmówcy do Aine i z powrotem. -Onasię już przedstawiła. Aine...- mag przymknął oczy. -...Silverstorm, tak? Mam kiepskawą pamięć do imion i nazwisk- wyznał. -Skoro to wy poturbowaliście tamto coś, to w czym problem? Straty w otoczeniu byłyby większe, gdybyście stali z założnymi rękoma- stwierdził i wzruszył ramionami. -Nie mam racji, kapitanie?- spojrzał na mężczyznę przez ramię.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Kapitan właśnie nadchodził z taaaakim wieeeelkim kawałkiem mięsa. Była to sztuka krwista i wyglądała na pyszną, jesli lubi się surowiznę. Xan szybko wyczuł zapach krwi. Odrazu wróciły mu siły. Chociaż na tyle, aby chwycić mięso zębami. To był odruch i nic nie mógł na to poradzić. Tyle złego zawsze mówiło się o smokach, a to zwyczajnie wielkie stworzenia, które muszą jeść.
-Owszem, może by i były. A może nie byłoby wcale. Twarzy rzekomych ściganych bandytów nie znamy. Może to wy? Własnie. Prosze tu zostać. Zaraz dowiemy sie co zaszło. -Zza rogu, w otoczeniu strażników wyszedł jakiś człowiek w czarnej szacie. Nie była to szata maga, lecz zwykła, cywilna.
-Prokurator Elenmar. Przejdźmy odrazu do sprawy. Prosze notować wszystko co tu wypowiemy- dodał zwracając się do urzędnika obok. Ten wyciągnął kartkę, pióro i kałamarz, po czym ustawiając sie przy oknie przygotował się do notowania. -Nie ma czasu, więc przesłuchamy was tutaj. A więc.... Podobno ktoś przyzwał demona, który zniszczył miasto.... Ale obecny tu smok... -Zwrócił się do Xana, któremu juz wróciły siły. Spałaszował całą sztuke mięsa.-... podjął walkę z demonem. Po długiej walce, pojawiła sie świetlista wstęga, która po uderzeniu w demona, zniszczyła go... Wstęgę wyczarowała kobieta, która wróciła z plazy. Takie są relacje ludzi. Cóż. Za zniszczenie szajki bandyckiej, nalezy sie nagroda. Wraz z ostatnimi wydarzeniami, nagroda za nich wynosi. 50 tysięcy. Jednakże, dla zgrupowania zajmującego się łapaniem takich przestępców, ofiarujemy sześciokrotność tej nagrody, czyli 300 tysięcy. Czy jesteście zgrupowaniem? No i czy wszystko się zgadza -Zadał pytanie prokurator.

Nie moge sie powstrzymać przed zamieszczeniem tu tego liknu. Jesli nie możecie dokładnie wyobrazić sobie Sandry, oto pomoc. Nie dokładnie tak wygląda, bo ładniejsza. Włosy dłuższe i bez tych naramienników. Ale postać Sandry chyba była mocno zainspirowana ta osobą. http://www.animegalleries.net/img/20732
Ostatnio zmieniony środa, 25 kwietnia 2007, 19:51 przez Qin Shi Huang, łącznie zmieniany 1 raz.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra

* * *

Stalowe pręty od wielu dni wbijały się w ciało, już prawie tego nie czuła. Ciemno, ciasno i duszno. Doskwierał głód i ten nieprzyjemny zapach, ciepłota własnego ciała. Nie było dość miejsca by się położyć, kolana bolały od niewygodnej, lekko skulonej pozycji. Ciężka płachta zasłaniała dostęp światła i tłumiła odgłosy otaczającego życia. Lecz ile jeszcze tego życia zostało?
Ciche dudnienie wyrwało z rozmyślań.
- Jest tam? - zapytał miły kobiecy głos, dało się słyszeć zdenerwowanie i złość.
- Czego tu chcesz? Odejdź, Nyssa! - zagrzmiał mężczyzna.
- Nie możecie tak jej trzymać, to jeszcze dziecko!
- Może i dziecko, ale może być niebezpieczna. Jej rodzice...
- Znam jej matkę! - przerwała kobieta rozpaczliwie. - Jestem jej to winna, zaopiekuję się nią.
- Jesteś pewna? Jeśli coś się stanie...
- Nic się nie stanie - jęknęła Nyssa.
Dudnienie zbliżyło się do klatki, po chwili nastała oślepiająca jasność. Pręty mocniej wbiły się w plecy, gdy przesunęła się w przeciwległy kąt.
- Bogowie... Ile ją już tak trzymacie?! Wy bezduszne świnie! - krzyknęła kobieta, lecz nikt jej nie odpowiedział.
Powoli świat znów zaczął nabierać barw, a otoczenie dźwięków. Niemal wszystko przesłaniała ona, wysoka i tęga Nyssa. Spoglądanie na jej rumianą twarz aż bolało w karku. Ukucnęła i teraz cały świat stał się tymi niebieskimi łagodnymi oczyma...
- Jak masz na imię, dziecko? - spytała łagodnie.
- To nie ma sensu, Nyssa, ona nie mówi. Od tygodni milczy, nawet nie krzyknie. To niemowa.
Kobieta zignorowała głos za swoimi plecami, zbliżyła się do metalowych prętów, jej oczy stały się jak dwa głębokie jeziora.
- Jak masz na imię, dziecko?
- S... Sandra... - usłyszała swój głos.

* * *

- Sandra - usłyszała głos elfa, który wyrwał ją ze wspomnień. - się chyba gorzej poczuła.
Rozmawiał z magiem za drzwiami, stało tam też... coś. Ciężko było Sandrze określić czy to młody chłopak czy dziewczyna. Wstała z podłogi i wysłuchała, o czym mężczyźni rozmawiali.
- Aine... - mruknęła pod nosem.
'Czyli jednak dziewczyna' - pomyślała i pokręciła głową z niedowierzaniem.
Podeszła do drzwi, zaczęła się natarczywie wpatrywać to w maga, to w Aine. Jej oczy aż kipiały i gotowały się. W oddali słyszała głosy lamentu, płaczu i cierpienia, gdy ludzie opłakiwali swych zmarłych. Niemal czuła ich ból. Adrenalina coraz szybciej krążyła w jej żyłach, serce biło jak oszalałe. Sandra spojrzała na swoje dłonie jakby szukając tam odpowiedzi na swe pytania, nie rozumiała, czemu się tak czuje. Od nadmiaru mocy co chwilę ciemniało jej przed oczami, wsparła się kładąc rękę na ramieniu elfa. Wzięła głębszy wdech.
- Kiedy stąd wyjdziemy? - spytała dość słabo, jakby miała za chwilę zemdleć.
Nie wyglądała tak jednak, oczy miała tak żywe i wściekłe, że mogłaby samym spojrzeniem rozkruszyć kamień, który odgradzał ją od wolnych przestrzeni.

Nie zdążył nikt odpowiedzieć, gdyż pojawił się kapitan z urzędnikiem. Padło wiele słów, była mowa o jakiś pieniądzach i nagrodzie.
- Tak, jesteśmy razem - powiedziała nie tyle ze względu na złoto, chciała nieco lepiej poznać tego elfa. - Ja tylko dobiłam demona - wzruszyła ramionami. - Wypuścicie mnie już?
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan


Z minuty na minute, elf palal wieksza sympatia do Sandry. Nie tylko mu sie podobala z wygladu. Wyglad nie byl najistotniejszy. Ale ona potrafila zadbac o to, co w zyciu naprawde wazne. O kase. No i o wlasny tylek'co by niemowic-bardzo ladny'-dodal w myslach.-Tak, jestemy razem, polowalismy na tych skubancy od jakiegos czasu. Co prawda miejsce naszego spotkania bylo zuupelnie przypadkowe. Chcielismy dopasc ich troszke za miastem, zeby nie narobic szkod. Nie wyszlo niestety. Ale sami sie prosili o lomot. Czesc naszej druzyny spokojnie chciala sie upic w knajpce, ale nie wyszlo. Smok i ja wypadlismy z innymi luidzmi na skubamcow. Ja wzialem sie za ludzka czesc przeciwnikow. Smok chcial dobrac sie do du** demonowi, gdyz ja ze swoimi sztylecikami sie nie nadawalem. Dziewczyna, ktora poczula sie gorzej w trakcie naszej podrozy do miasta chciala wypoczac i nawdychac sie jodu. Tak mowila. Chyba ja migrenka dopadla bo nawet z nami nic nie pila. Mag, ten w ciemnej szacie, poszedl od nas, gdyz gardzi pijakami. Nie powiedzial gdzie idzie, ale to dzieki jego radzie, dziewczyna zalatwila smierdziela tak szybko. Bo trzeba wam wiedziec, ze skubany zna sie na magii jak nikt, kogo dotad znalem. Troszke z niego odludek, ale gdyby nie on, teraz bylbym zeskrobywany z posadzki waszego slicznego miasteczka. Ta tuta, mimo ze wyglada jak chlopiec, jest dziewczyna. To kwestia ubioru. Miala dotrzec do nas jutro, i wyprawilibysmy sie na zbirow razem. Jestem swietnym tropicielem. Dopadlibysmy ich. Ale nie udalo sie. Demon tez byl nadprogramowy.-Renevan zakonczyl swoja niemal epicka opowiesc, dramatyczna nuta. Byl doskonaly w klamstwie. To jego domena. Historia ktora opowiedzial byla przejmujaca. Wiedzial o tym. Mial nadzieje ze to samo pomysli ten prokurator. I mial tez nadzieje ze nie zapyta o imie smoka. Wtedy by wpadli. Mer przybral mine pokerzysty i czekal na dalszy rozwoj wypadkow....
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Sandra

Z zapartym tchem słuchała wywodu Renevan'a, co jak co, ale ściemniać to on umiał przednio. Postanowiła zapamiętać tę ważną informację i mieć na niego oko w przyszłości. Uśmiechnęła się pod swą maską szyderczo i przytakiwała każdemu słowu elfa.
- Ta, tak było - stwierdziła na końcu i położyła mu rękę na ramieniu. - Lepiej bym tego nie ujęła, Ren. Mam nadzieję, że nasi... gospodarze - spojrzała się na kapitana i urzędasa - zrozumieli coś z tego bełkotu. Kurde, duszno tu...
Westchnęła sobie cicho i szybkim ruchem ręki zdjęła chustkę z twarzy by wykonać kilka szybkich wdechów. Jeśli zebrani spodziewali się zobaczyć rząd ostrych zębów, jakąś paskudną bliznę czy inne znamię, które miałaby zasłaniać, cóż, musieli się zawieść i zdziwić. Twarz Sandry była gładka i piękna, komponowała się z resztą ciała w istne arcydzieło. Może dlatego się kryła? Dość małe usta miały pełną dolną i nieco wąską górną wargę. Całe mieniły się słodką czerwienią, która przywodziła na myśl dzikie jabłka w środku lata, o skórce palonej słońcem. Lekki uśmiech, który zagościł na jej twarzy wraz z wyrazem ulgi, zdawał się być przyklejony tam na stałe. Nic innego nie mogło pasować do tej urody. A jednak...
Sandra spoważniała i zmarszczyła czarne brwi.
- Czy teraz, kiedy wszystko jest już jasne i klarowne, możecie nas stąd wypuścić? Wszak pokonaliśmy ich i unicestwiliśmy demona, który mógł zrównać to miasto z ziemią! Czy tak się dziękuje wybawicielom za nadstawianie tyłka za bezpieczeństwo innych? - spytała uśmiechając się ironicznie. - Gdyby on był naszą sprawką, raczej byśmy uciekli niż z nim walczyli, czyż nie? Komu zależałoby na zabiciu własnej przyzwanej zabawki, nawet jak się nie ma nad nią kontroli? Wiecie, demony są by niszczyć i siać spustoszenie...
Dokończyła spoglądając na nich poważnie. Miała nadzieję, że jej słowa w końcu ich przekonają do wypuszczenia jej. Kilka minut dłużej posiedzi w tej klatce, to sama ją opuści.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Xan

Przysłuchiwał się rozmowie tej dziwnej zbieraniny, chwilowo nie miał ochoty nic mówić, ale jego uszy chłonęły każde słowo. Nie spodobała mu się ta wzmianka o czarnej magii. Był głodny, wściekle głodny. W pewnym momencie jednak przestał odczuwać głód, po prostu natłok bodźców sprawił, że mózg przestał się przejmować żalami pustego żołądka. Był w stanie zawieszenia aż do momentu, w którym wyczuł zapach mięsa. Podziałał na niego lepiej niż najlepszy narkotyk. Dopiero po chwili usłyszał kroki. Eksplozja smaku na języku trwała niezbyt długo, był zbyt głodny żeby się nią delektować. Instynkt łowcy podpowiadał więcej, więcej, nazbieraj jak najwięcej energii, ale druga część jego ciała, ta, w której obecnie przebywał wyhamowała nieco jego zapędy kulinarne. Niekulturalnie oblizał palce a następnie przejechał językiem po ogromnych kłach, które niejednego człowieka potrafiły doprowadzić do obłędu, wyglądały jak forpoczty wojennej kohorty szczęki drapieżnika. Na koniec zatrzasnął ja z głośnym szczękiem. Teraz mógł rozejrzeć się po pozostałych, wcześniej nie widział zbyt wyraźnie otaczających go ludzi, mającej czym oddychać Sandry jak mu się zdawało, Zaphirel, od którego aż śmierdziało czarna magią, i Aine o niej jeszcze nic nie mógł powiedzieć, wydawała się... niewyraźna. Słuchając wypowiedzi mera postanowił wpleść kilka wątków, o których tamten nie pomyślał, może celowo pominął, ale Xan miał zamiar jeszcze czegoś poszukać na pobojowisku, nie tylko swojej laski, chwilowo musiał przetrawić pomysł przyznania się do tych ludzi jako do zgrupowania... Tą nazwę chyba jeszcze był w stanie przetrawić.
- Tak, wiem, że chcesz oszczędzić naszym paniom cierpienia po stracie towarzyszy i nie przypominać o nieszczęśliwym wypadku wkalkulowanym w ryzyko zawodowe, było jeszcze z nami dwóch towarzyszy niech spoczywają w pokoju, niestety polegli podczas boju z demonem. Więc jeśli nie macie nic przeciwko, wybierzemy się niedługo na pobojowisko by odnaleźć ich ciała. *I te ostrza, które będą w stanie zranić mazoku.* Więc sprawą priorytetową jest dla nas odnalezienie ich ciał i sprawienie im godnego pochówku, można by wręcz rzec, że stali się bohaterami tego miasta, oddali życie w jego sprawie. Trzeba przyznać ze równie mocno przyczynili się do pokonania demona. Wracając jednak do rzeczy, które pewnie was interesują... mag najwyraźniej przywołał demona ze zwoju, jeśli wiecie, jakie implikacje to niesie ze sobą to dobrze. Taka jeszcze mała rada na przyszłość, nigdy nie ciągnijcie mnie po ziemi w ten sposób, jaki zaprezentowaliście niedawno, następnym razem mogę nie być taki wyrozumiały. Macie jeszcze gdzieś trochę tego mięsa? Spojrzenie niebieskich jak lód oczu spoczęło na prokuratorze, jego strój i cała postać, mimo że sponiewierana pyłem miasta kontrastowała całkowicie z odzianą w czerń postacią.
-To teraz może wy nam powiecie kilka rzeczy, po pierwsze, po co ta cela, a po drugie, kiedy mnie tu ciągnęli, któryś ze strażników mówił coś na temat możliwości pojawiania się demonów tu i ówdzie, mógłbyś to jakoś rozwinąć? Ta wzmianka rozbudziła moją ciekawość. jeśli to już wszystko, nasi towarzysze czekają.
Niebieskie spojrzenie wwiercało się w Elenmara, nie czynił żadnych gwałtownych ani wrogich ruchów, ale spojrzenie nieziemsko błękitnych oczu i tak wywierało duże wrażenie, zwłaszcza w połączeniu z kłami.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Zablokowany