Wysoko świecące słońce swoimi promieniami rozrzucanymie we wszystkie strony niemiłosiernie daje wszystkim odczuć jaką mamy porę roku. Nieba nie przykrywa ani jedna chmurka, a nawet ptaki nie za bardzo chcą wzbić sie w powietrze czekajac na wieczór i na zelżenie upału...
Najnbardziej ruchliwą częścią miasta jest oczywiście Plac Karczemny, na ktróm kłębią się setki humanoidów - tak jakby to im własnie gorąco najmniej przeszkadzało. Nad Placem góruje potężny masyw Pałacu Katana - jedynego i niepodważalnego władcy tej krainy - otoczony nizmiernie wysokim murem. Wszyscy doskonale wiedzą, że zwykły smiertelnik niebyłby w stanie wznieść b Ludzie, nieludzi, orki, nieorki, ba! reptillioni nawet, których nigdy nie było zbyt wielu - udowli równie olbrzymiej jak i pięknej. A wzniesiono je mocą najpoteżniejszej chyba siły na świecie - moca półbooskich przemian.
W centralnym punkcie Placu Karczemnego ostatnimi czasy wzniesiono olbrzymi, szkarłatny namiot z symbolem władcy tej krainy (zaciśnięta na czole pięść). A drewniane rusztowanie, które postawiono nieopodal niejednemu dały temat do rozmyślań. "Publiczna egzekucja - powiadaja po karczmach - będą kogoś tracić".
I właśnie dzisiaj w południe, wszystkim zgromadzonym na Placu (w tym także i Wam) ukazała sie gwardia odzianych w kirysy potężnych gwardzistów z symbolem Katana na piersiach. Uruk-hai! Orki Wyniosłe! gdy tylko oddział wyłonił sie gdzieś z boku placu stopniowo gwar w mieście zaczął cichnąć. Ludzie, nieludzie, orki, nieorki, ba! reptillioni nawet! Wszyscy zamierali i z zapartym tchem w piersiach zaczęli oglądać błyszczące w słońcu blachy zbroi tego elitarnego oddziału.
Gwardziści tymczasem preszli w dwóch równych szeregach przed centrum Placu i zatoczywszy półkole otoczyli wspomniany wczęniej namiot i drewniane rusztowanie. Powoli plac zaczął sie ożywiać. Przez chwile zrobiło się nawet głośniej niż zazwyczaj - skoro w mieście pojawili sie Uruk-hai - oznaczało że stracą dziś kogoś naprawdę ważnego.
Jakiś czas póżniej zagrali trebacze, a przed namiotem pojawił się obwoływacz.
-Mieszkańcy wspniałego miasta Ostrogar, stolicy świata! - wrasnął, a głos jego wedrował daleko. Znowy zrobiło się cicho. - Za zdradę Katana, miłościwie panującego nam boskiego dziedzica By Rygyna VI, szereg występków przeciwko inteligentnym rasom tego świata i zbrodnie celujące w nienaruszalność obecnego ładu, na śmierć skazany został człowiek zwany książę Wergohenem Ojcem Traw. Jednoczęsnie zostaje on pozbawiony wszelkich tytułów, godności i honorów, a jako bezimienny, wydany zostanie na męki podczas publicznej egzekucji dzisiaj, trzy godziny po południu...
Natychmiast wybuchła ogromna wrzawa. Skandowano prawość sądów Katana i cieszono sie z usłyszanycgh słów. Obwoływacz mówił coś jeszcze, lecz uradowana darmowym widowiskiem gawiedź skutecznie go zagłuszała. Wszyscy zaczeli tłoczyć się w pobliże miejsca egzekucji.
Gdzieś tylko przbrzmiewały juz głosy kolejnych wołaczy, którzy czytali litę tych, którzy straceni będą jeszcze przed zdrajcą.
przed drewnianym podwyższeniem pojawiły się stosy zbudowany z wiązek chrustu przyniesionych przez kręcących się wszedzie miejsckich gwardzistów.
-...które zostaną stracone... - grmiał obwoływacz, a głos jego ginał w gwarze ludu. - ...uprawianie czarnej magii, czarostwo i pakt z demonicznymi mocami... ....przez spalenie na stosie!
Z namiotu zostały wyprowadzone jakieś osoby. posępne, ze spuszczonymi oczami, bez szans na ratunek z jakiejkolwiek strony. Kobiety i mężczyźni, ludzie, gnomy, elfy i orki... Wszyscy zostali prowadzeni przez uzbrojonych gwardzistów i przywiazani do słupół u podnuża których usypano juz stosy.
Ponownie zagrały trąby i pojawił sie kat z zasłonieta kapturem twarzą. W dłoniach trzymał pochodnię. Powoli zaczął przechodzić wzdłuż rozstawionych stosów i podpalać je. zaskwierczały płonmienie, które szybko objęły ciała skazańców. Któraź z traconych kobiet wrzasnęła przeraźliwie...
Lud wrzasnał radośnie...
Nagle całym miastem wstrząsnął potężny huk. Plac zacząła wypełniać się szarym, nieprzeniknionym dymem. Cześć zgromadzonych na placu spanikowało i rzuciło się na oślep szukajać ucieczki. z tysiecy gardeł wyrwał sie okrzyk przestrachu, bezsilności i rozpaczy...
nagle wszystko wokół zawirowało. Nic nie było już w tym samym miejscu co sekundę wcześniej. Szary dym wypełniajacy plac ograniczał widoczność - po cwili zasłonił nawet słońce...
Gdzieś tylko w nieokreślonym dokładnie miejscu ktoś krzyknął:
-Zdrada! Więzień ucieka!
Wybuchła panika... co robicie?
