
Od maczug, pałek, podobnych rzeczy też, bo są jakieś takie... Kusze też olewam, jakiś dziwny wynalazek.
Ostatnio mojemu BN z arkony dałam bolas, którym koleś posługuje się bez rzucania. Ma pewnie sporo siniaków od nauki, ale już idzie mu sprawnie...
A jeszcze lepszym w negocjacjach. Wiem coś o tymMistrz Małodobry pisze:broń jest zazwyczaj dobrym argumentem w rozmowie
Taa... znajoma ma w zwyczaju obić akie akcje: reszta drużyny stoi i negocjuje np. wejście do jakiegoś miejsca, a ona stoi znudzona z tyłu. Gdy za bardzo się znudzi, rzuca coś w stylu "Dość tej głupiej gadki, zabijmy ich wreszcie!". Starczy powiedzieć, że zwykle zabija szybciej, skuteczniej i bardziej artystycznie od pozostałych...Ravandil pisze:A jeszcze lepszym w negocjacjach. Wiem coś o tymMistrz Małodobry pisze:broń jest zazwyczaj dobrym argumentem w rozmowie
Tak jakoś jest, że dziewczyny są bardziej finezyjne i skuteczniejszeSolarius Scorch pisze: Taa... znajoma ma w zwyczaju obić akie akcje: reszta drużyny stoi i negocjuje np. wejście do jakiegoś miejsca, a ona stoi znudzona z tyłu. Gdy za bardzo się znudzi, rzuca coś w stylu "Dość tej głupiej gadki, zabijmy ich wreszcie!". Starczy powiedzieć, że zwykle zabija szybciej, skuteczniej i bardziej artystycznie od pozostałych...
Jeden z moich ulubionych cytatów. Taki życiowyPerzyn pisze:Kosa. Tak tylko kosa. Co z tego, że prędzej obetne sobie nią własne nogi niż trafie przeciwnika ale co tam. Poza tym, że totalnie niepraktyczna kosa wymiata.
A co do dyplomacji: Wy macie racje ale my mamy karabiny.
Tja... osobowość. Raz graliśmy fajną sesję, w której występował młody lord z olbrzymim słowotokiem. Pod koniec sesji został opętany przez esencję dawno zmarłego nekromanty. Dzielna drużyna zabiła nekromantę, ale co za tym idzie również księcia. Wtedy do komnaty wpadła straż ojca młodego szlachcica. Drużynę przed zaszlachtowaniem przez wściekłego lorda seniora ocaliło tylko to, że dusza jego syna wstąpiła w miecz paladyna drużynowego i wybroniła graczy. I teraz rozważmy taką hipotetyczną sytuację:Wilczy Głód pisze:Myślę, że broń jaką posługuje się postac to powinno byc coś więcej niż zwykły miecz, czy topór. O co mi chodzi? O osobowośc broni.
Czy ja wiem... po pierwsze, jest to nieco niepraktyczne, gdyz rozne ozdoby tylko zawadzaja+zmieniaja nieco srodek ciezkosci broni. A dwa, jak sie uszkodzi bron ktora kosztowala pol krolestwa, to mozna sie pociac. Zreszta zauwaz, ze wszelakie wypasione wygladem bronie byly raczej orezem paradnym czesto niezdatnym do walki.Wilczy Głód pisze:Myślę, że broń jaką posługuje się postac to powinno byc coś więcej niż zwykły miecz, czy topór. O co mi chodzi? O osobowośc broni. Mnie na przykład lepiej walczy się bronią, która jakoś wyróżnia się z reszty żelastwa. Nic tak nie pomaga w walce jak miecz zrobiony na zamówienie, przez krasnoludzkiego mistrza. Klejnoty w rękojeści, ostrze z czystego srebra... te sprawy. I taka broń powinna miec też własne imię (np. kij "Płonący Mściciel" o którym kiedyś już pisałem na tym forum). Wtedy gracz czuje, że to coś w jego rękach może naprawdę zrobic krzywdę. No i oczywiście, gracz zrobi prawie wszystko, żeby nie stracic swojej ulubionej broni...
Tu przyznam rację. Jeśli się zrobi broń, która ma tylko wyglądac, to rzeczywiście raczej do walki się nie nada. Chociaż tacy na przykład Wojownicy Chaosu z WFRP mają takie strasznie ozdobne zbroje, a mimo to są silni i sprawni w walce jak 3 mężów... Ale jeśli broń ma byc do walki, to po prostu trzeba zachowac umiar. Wystarczą drobiazgi np. jakiś symbol, albo ozdobny wzór na klindze. Czasem wystarcza sama świadomośc ile razy ta broń uratowała graczowi życie. Można przywiązac się do miecza, który podczas ciężkiej walki się złamał, ale przez to uratował życie...jest to nieco niepraktyczne, gdyz rozne ozdoby tylko zawadzaja+zmieniaja nieco srodek ciezkosci broni