[Wiedźmin: GW] Lammas

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
Avregart
Avregart zareagował prawie natychmiast. Wycelował kuszę w jednego ze zbirów i nacisnął spust. Cięciwa chrząknęła, bełt świsnął ... Avregart już napinał swoją kuszę i zakładał bełt na cięciwę, a następnie strzelał. I tak do momentu gdy Eltern krzyknął żeby mu otworzyć. Wtedy do najemnik zleciał na dół i pomógł Janowi otwierać. Gdy Wiedźmin z dziewczynką wpakowali się do środka, tj. za bramę natychmiast zaczął zamykać wrota.
Avregart zareagował prawie natychmiast. Wycelował kuszę w jednego ze zbirów i nacisnął spust. Cięciwa chrząknęła, bełt świsnął ... Avregart już napinał swoją kuszę i zakładał bełt na cięciwę, a następnie strzelał. I tak do momentu gdy Eltern krzyknął żeby mu otworzyć. Wtedy do najemnik zleciał na dół i pomógł Janowi otwierać. Gdy Wiedźmin z dziewczynką wpakowali się do środka, tj. za bramę natychmiast zaczął zamykać wrota.

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
- Numer GG: 7757516
- Lokalizacja: z Wietnamu
Normalny człowiek przy skoku z takiej wysokości musiałby co najmniej skręcić kostkę. Ale on nie był normalny. Nie dość, że wylądował miękko jak kot, to zdołał jeszcze w locie ciąć jednego przeciwnika. Na szczęście dla Eltrena, zbóje byli zaskoczeni i udało mu się wyrąbać drogę do dziewczynki. Rozpłatał draba z opuszczonymi portkami i chwycił dziecko. Parując ciosy jedną ręką dostał się do bramy. Jego towarzysze ostrzeliwali przeciwników. Niestety okazało się, że tamci również mają łuki. Dwie strzały poleciały w kierunku Eltrena. Ten zwinął się jak fryga i odbił jedną z nich. Druga jednak wbiła się wiedźminowi pod obojczyk. Pociemniało mu z bólu w oczach, utrzymał się jednak na nogach.
W końcu zdołał się przecisnąć przez otwartą bramę, którą natychmiast zaczęli szturmować zbójcy. Obrońcom udało się ją jednak zaryglować i podstawić belki. Byli bezpieczni...
Dziewczynka wróciła do swojej matki, a w stronę rannego wiedźmina zaczęła biec kapłanka:
- Szybko, zanieście go do środka!
Spod palców Eltrena wypływało coraz więcej krwi...
W końcu zdołał się przecisnąć przez otwartą bramę, którą natychmiast zaczęli szturmować zbójcy. Obrońcom udało się ją jednak zaryglować i podstawić belki. Byli bezpieczni...
Dziewczynka wróciła do swojej matki, a w stronę rannego wiedźmina zaczęła biec kapłanka:
- Szybko, zanieście go do środka!
Spod palców Eltrena wypływało coraz więcej krwi...

-
- Pomywacz
- Posty: 39
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26
Jan
Nie wiele myśląc wziął wiedźmina na ręcę i kierował się tam gdzie wskazała mu kapłanka.
-Z drooo...gi! Mie...e...jsce! -krzyczał by wszyscy zeszli mu z drogi.
Wiedział, że wiedźminowi trzeba w miarę szybko pomóc, a nikt nie zaniósłby go tak szybko do środka jak Jan. Dla niego wiedźmin był leciutki, więc mógł prawie biec z nim na rękach.
"Nie możemy stracić takiego współtowarzysza" -pomyślał. Nawet w myślach ciężko mu było nazwać wiedźmina człowiekiem, choć to co przed chwilą pokazał było ludzkie aż do granic obrzydliwości.
"Wytrzymaj wiedźminie Elternie" -prosił w myślach.
Nie wiele myśląc wziął wiedźmina na ręcę i kierował się tam gdzie wskazała mu kapłanka.
-Z drooo...gi! Mie...e...jsce! -krzyczał by wszyscy zeszli mu z drogi.
Wiedział, że wiedźminowi trzeba w miarę szybko pomóc, a nikt nie zaniósłby go tak szybko do środka jak Jan. Dla niego wiedźmin był leciutki, więc mógł prawie biec z nim na rękach.
"Nie możemy stracić takiego współtowarzysza" -pomyślał. Nawet w myślach ciężko mu było nazwać wiedźmina człowiekiem, choć to co przed chwilą pokazał było ludzkie aż do granic obrzydliwości.
"Wytrzymaj wiedźminie Elternie" -prosił w myślach.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Eltern z Koviru
Poczuł jak ktoś bierze go na ręce, ale nie był w stanie już dostrzec kto. Ból promieniował spod obojczyka, tłumiąc wzrok i słuch, pozostając jedynym doznaniem. Nawet ciepło i lepkość krwi odeszły gdzieś w dal...
"I po co to wszystko? Dlaczego? Dla kogo? Przecież to tak totalnie bez sensu... Trzeba ją było tam zostawić, wszystkich i tak nie uratuję..." - przelatywało wiedźminowi przez głowę.
Poczuł jak ktoś bierze go na ręce, ale nie był w stanie już dostrzec kto. Ból promieniował spod obojczyka, tłumiąc wzrok i słuch, pozostając jedynym doznaniem. Nawet ciepło i lepkość krwi odeszły gdzieś w dal...
"I po co to wszystko? Dlaczego? Dla kogo? Przecież to tak totalnie bez sensu... Trzeba ją było tam zostawić, wszystkich i tak nie uratuję..." - przelatywało wiedźminowi przez głowę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
Avregart
Patrzył beznamiętnie na wiedźmina "Głupek, zachciało mu się bohaterstwa, totalny głupiec."pomyślał a po chwili dodał: " Prawie taki sam jak ja...". Zawrócił widząc, że Jan zajął się wiedźminem, zwrócił się do kapłanek, bądź chłopa:
- Czy jest jakieś boczne wyjście przez mury ?
Czekając na odpowiedź naładował kuszę. Gdy otrzymał odpowiedź przeczącą
poszedł na mury wpakować bełt w kolejnego opryszka jeśli twierdzącą, to wyszedł przez te wyjście i zbliżył się w kierunku bandy, (jeśli były zarośla to przez nie). "No a teraz się zabawimy", wycelowawszy kuszą w największego oprycha i nacisnął spust, bełt świsnął. .. Po tym wyciągnął miecz z pochwy, przez chwilę zachwycał się doskonałością klingi, potem czekał w zaroślach na najszybciej biegnącego przeciwnika.
Patrzył beznamiętnie na wiedźmina "Głupek, zachciało mu się bohaterstwa, totalny głupiec."pomyślał a po chwili dodał: " Prawie taki sam jak ja...". Zawrócił widząc, że Jan zajął się wiedźminem, zwrócił się do kapłanek, bądź chłopa:
- Czy jest jakieś boczne wyjście przez mury ?
Czekając na odpowiedź naładował kuszę. Gdy otrzymał odpowiedź przeczącą
poszedł na mury wpakować bełt w kolejnego opryszka jeśli twierdzącą, to wyszedł przez te wyjście i zbliżył się w kierunku bandy, (jeśli były zarośla to przez nie). "No a teraz się zabawimy", wycelowawszy kuszą w największego oprycha i nacisnął spust, bełt świsnął. .. Po tym wyciągnął miecz z pochwy, przez chwilę zachwycał się doskonałością klingi, potem czekał w zaroślach na najszybciej biegnącego przeciwnika.

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Percival Bergerson
Zaklął, widząc rannego wiedźmina w ramionach Jana. Szybko wbiegł z powrotem na mury, po drodze podnosząc łuk i kołczan. Krew za krew-syknął, wypuszczając strzałę w jednego z bandytów. Strzelał, dopóki starczyło mu strzał. Potem zszedł z murów, obrzucając przeciwników plugawymi wyzwiskami na pożegnanie.
Zaklął, widząc rannego wiedźmina w ramionach Jana. Szybko wbiegł z powrotem na mury, po drodze podnosząc łuk i kołczan. Krew za krew-syknął, wypuszczając strzałę w jednego z bandytów. Strzelał, dopóki starczyło mu strzał. Potem zszedł z murów, obrzucając przeciwników plugawymi wyzwiskami na pożegnanie.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Landon Banqus
Odetchnął głęboko, gdy zobaczył wiedźmina wciskającego się w ledwie otwartą bramę. "Dobrze, że dzieciak jest bezpieczny"- pomyślał, po raz kolejny ładując kuszę. O rannego wiedźmina się nie martwił, jeśli plotki mówiły prawdę, wyliże się raz- dwa. Podobno na takich jak on rany goją się prawie tak szybko, jak się je zadaje...
Kucając za murem napinał cięciwę, jednocześnie próbując ustalić, ilu jeszcze przeciwników żyje. Strzelał raz za razem, dopóki wszyscy nie polegli lub nie wycofali się.
- Jeszcze nie skończyliśmy!- krzyknął do tych służących, którzy nie strzelali do szturmujących. Teraz, kiedy Eltern spowodował chaos wśród zbójców, stanowili łatwy cel, szkoda byłoby zmarnować taką przewagę.
Odetchnął głęboko, gdy zobaczył wiedźmina wciskającego się w ledwie otwartą bramę. "Dobrze, że dzieciak jest bezpieczny"- pomyślał, po raz kolejny ładując kuszę. O rannego wiedźmina się nie martwił, jeśli plotki mówiły prawdę, wyliże się raz- dwa. Podobno na takich jak on rany goją się prawie tak szybko, jak się je zadaje...
Kucając za murem napinał cięciwę, jednocześnie próbując ustalić, ilu jeszcze przeciwników żyje. Strzelał raz za razem, dopóki wszyscy nie polegli lub nie wycofali się.
- Jeszcze nie skończyliśmy!- krzyknął do tych służących, którzy nie strzelali do szturmujących. Teraz, kiedy Eltern spowodował chaos wśród zbójców, stanowili łatwy cel, szkoda byłoby zmarnować taką przewagę.

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
- Numer GG: 7757516
- Lokalizacja: z Wietnamu
Kapłanka zamknęła się z wiedźminem w pokoju. Kazała tylko przynieść płótno i ciepłą wodę, a gdy jej żądanie spełniono, wszystkich wyprosiła.
Tymczasem z murów sypały się prawie nieprzerwanie bełty i strzały. Jak się okazało brama była jedynym wyjściem. Avregartowi przyszło więc wyładowywać swoją złość raz po raz napinając kuszę . Zbójcy starali się odpowiedzieć ogniem na atak z murów. Szybko jednak dwóch "łuczników" skończyło swój żywot, kiedy groty rozerwały im arterie i rozkawałkowały kości. Pozostali przeciwnicy pierzchnęli do lasu. Wcześniej butni i pewni swego, teraz uciekali jak uczniacy przed rózgą nauczyciela.
Efekt wywołany przez adrenalinę powoli ustępował. Tętno stabilizowało się, oddech zwalniał. Jedynie ręce wciąż bolały od napinania cięciw.
Chłopi poszli do stodoły wypocząć po ciężkim dniu. Ściemniało się. Tymczasem kapłanka nadal nie wychodziła i nie dawała żadnych informacji o wiedźminie...
Tymczasem z murów sypały się prawie nieprzerwanie bełty i strzały. Jak się okazało brama była jedynym wyjściem. Avregartowi przyszło więc wyładowywać swoją złość raz po raz napinając kuszę . Zbójcy starali się odpowiedzieć ogniem na atak z murów. Szybko jednak dwóch "łuczników" skończyło swój żywot, kiedy groty rozerwały im arterie i rozkawałkowały kości. Pozostali przeciwnicy pierzchnęli do lasu. Wcześniej butni i pewni swego, teraz uciekali jak uczniacy przed rózgą nauczyciela.
Efekt wywołany przez adrenalinę powoli ustępował. Tętno stabilizowało się, oddech zwalniał. Jedynie ręce wciąż bolały od napinania cięciw.
Chłopi poszli do stodoły wypocząć po ciężkim dniu. Ściemniało się. Tymczasem kapłanka nadal nie wychodziła i nie dawała żadnych informacji o wiedźminie...

-
- Pomywacz
- Posty: 39
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26
Jan
Gdy kapłanka wyprosiła go, udał się do kompanów i próbował jakoś pomóc przy ostrzeliwaniu nieprzyjaciół, ale jako, że nie potrafił strzelać, niewiele pomógł.
Gdy przeciwnicy wycofali się wyciągnął ze swej torby flaszeczkę i pociągnął kilka porządnych łyków.
"Tak żebym nie ochłonął" -pomyślał, próbując jakoś sam przed sobą wyjaśnić swój nałóg.
Gdy kapłanka nie wychodziła z pokoju, w którym zamknęła się z wiedźminem zaczął się nieco niepokoić.
"Co się tam dzieje? Czy wiedźmin nie powinien szybko wyzdrowieć? Tyle się mówi o ich nadludzkiej możliwości wytrzymałości i regeneracji obrażeń" -myślał wciąż zachwycając się niezwykłym poświeceniem wiedźmina wobec tak obcych mu ludzi.
"Poza tym co się teraz z nami stanie? Gdzie spędzimy noc? Kiedy wyruszamy?" -te pytania nie dawały mu spokoju, aczkolwiek nie chciał nikogo o to pytać. Wolał poczekać na rozwój sytuacji, albo na to, aż ktoś wyręczy go w tych pytaniach.
Gdy kapłanka wyprosiła go, udał się do kompanów i próbował jakoś pomóc przy ostrzeliwaniu nieprzyjaciół, ale jako, że nie potrafił strzelać, niewiele pomógł.
Gdy przeciwnicy wycofali się wyciągnął ze swej torby flaszeczkę i pociągnął kilka porządnych łyków.
"Tak żebym nie ochłonął" -pomyślał, próbując jakoś sam przed sobą wyjaśnić swój nałóg.
Gdy kapłanka nie wychodziła z pokoju, w którym zamknęła się z wiedźminem zaczął się nieco niepokoić.
"Co się tam dzieje? Czy wiedźmin nie powinien szybko wyzdrowieć? Tyle się mówi o ich nadludzkiej możliwości wytrzymałości i regeneracji obrażeń" -myślał wciąż zachwycając się niezwykłym poświeceniem wiedźmina wobec tak obcych mu ludzi.
"Poza tym co się teraz z nami stanie? Gdzie spędzimy noc? Kiedy wyruszamy?" -te pytania nie dawały mu spokoju, aczkolwiek nie chciał nikogo o to pytać. Wolał poczekać na rozwój sytuacji, albo na to, aż ktoś wyręczy go w tych pytaniach.

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Landon Banqus
-Koniec- powiedział szeptem, opierając się plecami o mur, kiedy zbójcy nie byli już w zasięgu strzału. Krew pulsowała mu w skroniach, ręce były bezładne ze zmęczenia. Ale udało się. Oczywiście, wiedźmin poświęcił się najbardziej z nas wszystkich, ale to było grupowe zwycięstwo.
Spojrzał na towarzyszy broni- Avregarta, Jana, Pecivala... Oni też chyba byli z siebie zadowoleni.
Odzyskując regularny oddech, poszedł zobaczyć, co z Elternem. Nie dowiedział się wiele, kapłanka cały czas go łatała. Z murów wyglądało, że rana nie jest bardzo poważna, ale teraz miał coraz więcej wątpliwości. "Zobaczymy. Jest teraz w najlepszych rękach"- myślał.
Tymczasem postanowił zakręcić się wokół kolacji. Bardzo zgłodniał od emocji, których doznał tego dnia, a miał szczerą nadzieję, że zapewnienia o darmowych wikcie nie były rzucane na wiatr.
-Koniec- powiedział szeptem, opierając się plecami o mur, kiedy zbójcy nie byli już w zasięgu strzału. Krew pulsowała mu w skroniach, ręce były bezładne ze zmęczenia. Ale udało się. Oczywiście, wiedźmin poświęcił się najbardziej z nas wszystkich, ale to było grupowe zwycięstwo.
Spojrzał na towarzyszy broni- Avregarta, Jana, Pecivala... Oni też chyba byli z siebie zadowoleni.
Odzyskując regularny oddech, poszedł zobaczyć, co z Elternem. Nie dowiedział się wiele, kapłanka cały czas go łatała. Z murów wyglądało, że rana nie jest bardzo poważna, ale teraz miał coraz więcej wątpliwości. "Zobaczymy. Jest teraz w najlepszych rękach"- myślał.
Tymczasem postanowił zakręcić się wokół kolacji. Bardzo zgłodniał od emocji, których doznał tego dnia, a miał szczerą nadzieję, że zapewnienia o darmowych wikcie nie były rzucane na wiatr.

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
Avregart
Najemnik skończył strzelać, obrócił się plecami do murów, a potem zszedł na dół. Los wiedźmina specjalnie go może nie obchodził, ale w końcu teraz to jego towarzysz i rad byłby go widzieć jednym kawałku. Mimo, że nie podobało mu się wiele rzeczy które wiedźmin robił to jednak podszedł to Landona i zapytał
- I jak się czuje nasz Eltern ?- czekał na odpowiedź jednocześnie rozglądając się wokoło, bowiem nie zdążył jeszcze poznać całego obszaru.
'Ciekawe, ciekawe co dalej ' zastanawiał się Avregart.
Najemnik skończył strzelać, obrócił się plecami do murów, a potem zszedł na dół. Los wiedźmina specjalnie go może nie obchodził, ale w końcu teraz to jego towarzysz i rad byłby go widzieć jednym kawałku. Mimo, że nie podobało mu się wiele rzeczy które wiedźmin robił to jednak podszedł to Landona i zapytał
- I jak się czuje nasz Eltern ?- czekał na odpowiedź jednocześnie rozglądając się wokoło, bowiem nie zdążył jeszcze poznać całego obszaru.
'Ciekawe, ciekawe co dalej ' zastanawiał się Avregart.

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Percival Bergerson
Kiedy przeciwnicy uciekli, został na murach i dokładnie im się przyglądał. Dorwę was jeszcze-mruknął.-Dorwę was, kiedy najmniej będziecie się tego spodziewać. Za tą dziewczynkę. Za wiedźmina. Splunął za mur, po czym zszedł na dół, do Lilian. Był zmęczony i głodny, ale tak naprawdę potrzebował tylko jednego-jeszcze raz spojrzeć w jej oczy, posłuchać jej głosu, zobaczyć jej uśmiech.
Kiedy przeciwnicy uciekli, został na murach i dokładnie im się przyglądał. Dorwę was jeszcze-mruknął.-Dorwę was, kiedy najmniej będziecie się tego spodziewać. Za tą dziewczynkę. Za wiedźmina. Splunął za mur, po czym zszedł na dół, do Lilian. Był zmęczony i głodny, ale tak naprawdę potrzebował tylko jednego-jeszcze raz spojrzeć w jej oczy, posłuchać jej głosu, zobaczyć jej uśmiech.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Lilian
Kiedy było już po walce była znacznie spokojniejsza. Nie była typem wojownika i nie przepadała za takimi rozlewami krwi.
Podeszła do dziewczyny, która wtulała się w ramiona swojej matki. Dziewczyna musiała być w szoku.
- Już po wszystkim. Jesteś bezpieczna. - powiedziała spokojnym głosem.
"Teraz będzie miała uraz do mężczyzn... i do seksu! ... biedne dziecko."
Podszedł do niej Percival. Spojrzała na niego i wykrzywiła twarz w niewyraźnym uśmiechu.
- Szlachetnie, że ryzykowaliście dla niej życie. - powiedziała.
- A co z nim ? - dodała wskazując ręką na wiedźmina. On najwięcej ryzykował.
Kiedy było już po walce była znacznie spokojniejsza. Nie była typem wojownika i nie przepadała za takimi rozlewami krwi.
Podeszła do dziewczyny, która wtulała się w ramiona swojej matki. Dziewczyna musiała być w szoku.
- Już po wszystkim. Jesteś bezpieczna. - powiedziała spokojnym głosem.
"Teraz będzie miała uraz do mężczyzn... i do seksu! ... biedne dziecko."
Podszedł do niej Percival. Spojrzała na niego i wykrzywiła twarz w niewyraźnym uśmiechu.
- Szlachetnie, że ryzykowaliście dla niej życie. - powiedziała.
- A co z nim ? - dodała wskazując ręką na wiedźmina. On najwięcej ryzykował.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
- Numer GG: 7757516
- Lokalizacja: z Wietnamu
Nieruchomy świadek tragicznych wydarzeń, murowany pobielany dworek szlachecki, otoczony wysokim na kilka metrów murem, pogrążał się w ciemności i ciszy. Chłopi, rozdawszy swoim obrońcom jedzenie, rozeszli się by w końcu odpocząć.
Towarzysze w milczeniu przeżuwali wędzoną słoninę i zagryzali ją chlebem i cebulą. Wciąż niewiadomo było co dzieje się z Eltrenem. Czyżby brak przyzwolenia na zło i poświęcenie miały go kosztować najwyższą cenę?
Nagle drzwi pokoju, w którym kapłanka ratowała wiedźmina otworzyły się.
- Melitele zesłała na niego łaskę, wyciągnęłam strzałę, a Wielka Matka wysłuchała moich modlitw i zasklepiła ranę.- Kobieta była widocznie zmęczona, lecz na jej twarzy gościł uśmiech.- Widocznie jego los się jeszcze nie dopełnił...
- Pozwolicie, że was opuszczę, jestem straszliwie zmęczona. I nie przeszkadzajcie mu teraz, śpi. Nawet jego silny, wiedźmiński organizm potrzebuje snu.
Na zewnątrz, niepomne prośby kapłanki, cykady odgrywały szaleńczą melodię...
Towarzysze w milczeniu przeżuwali wędzoną słoninę i zagryzali ją chlebem i cebulą. Wciąż niewiadomo było co dzieje się z Eltrenem. Czyżby brak przyzwolenia na zło i poświęcenie miały go kosztować najwyższą cenę?
Nagle drzwi pokoju, w którym kapłanka ratowała wiedźmina otworzyły się.
- Melitele zesłała na niego łaskę, wyciągnęłam strzałę, a Wielka Matka wysłuchała moich modlitw i zasklepiła ranę.- Kobieta była widocznie zmęczona, lecz na jej twarzy gościł uśmiech.- Widocznie jego los się jeszcze nie dopełnił...
- Pozwolicie, że was opuszczę, jestem straszliwie zmęczona. I nie przeszkadzajcie mu teraz, śpi. Nawet jego silny, wiedźmiński organizm potrzebuje snu.
Na zewnątrz, niepomne prośby kapłanki, cykady odgrywały szaleńczą melodię...

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Landon Banqus
Kiedy Avregart zadał mu pytanie, nic nie było jeszcze wiadome.
- Kapłanka nikogo nie wpuszcza za drzwi, nie dochodzą stamtąd żadne dźwięki, więc ciężko coś powiedzieć. Trzeba czekać na rozwój spraw- odpowiedział i zaproponował wspólne szukanie kolacji.
Nie czekając na odpowiedź poszedł po swoją rację żywności i przysiadł się do niewielkiej grupki wieśniaków. Jedząc przysłuchiwał się ściszonej rozmowie, od czasu do czasu samemu rzucając zdanie czy dwa. Próbował pytać o wojnę, o dalsze plany rozmówców i perspektywy na przyszłość. Nie dziwiło go, że raczej niechętnie mu się zwierzają, ale miał ochotę pogadać przy posiłku i przy okazji dowiedzieć się, dokąd dokładnie przyjdzie mu podróżować.
Kiedy dotarła do niego wieść o skończonych zabiegach kapłanki, mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Postanowił zostawić w spokoju przypadkowych rozmówców, którym zresztą powoli zamykały się oczy. Skończył jeść i poszedł poszukać sobie jakiegoś legowiska. Na wygody nie liczył. Znowu. Mimo wszystko z radością zasnął na kupie siana, zmęczony po trudach dnia.
Kiedy Avregart zadał mu pytanie, nic nie było jeszcze wiadome.
- Kapłanka nikogo nie wpuszcza za drzwi, nie dochodzą stamtąd żadne dźwięki, więc ciężko coś powiedzieć. Trzeba czekać na rozwój spraw- odpowiedział i zaproponował wspólne szukanie kolacji.
Nie czekając na odpowiedź poszedł po swoją rację żywności i przysiadł się do niewielkiej grupki wieśniaków. Jedząc przysłuchiwał się ściszonej rozmowie, od czasu do czasu samemu rzucając zdanie czy dwa. Próbował pytać o wojnę, o dalsze plany rozmówców i perspektywy na przyszłość. Nie dziwiło go, że raczej niechętnie mu się zwierzają, ale miał ochotę pogadać przy posiłku i przy okazji dowiedzieć się, dokąd dokładnie przyjdzie mu podróżować.
Kiedy dotarła do niego wieść o skończonych zabiegach kapłanki, mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Postanowił zostawić w spokoju przypadkowych rozmówców, którym zresztą powoli zamykały się oczy. Skończył jeść i poszedł poszukać sobie jakiegoś legowiska. Na wygody nie liczył. Znowu. Mimo wszystko z radością zasnął na kupie siana, zmęczony po trudach dnia.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Lilian i Percival Bergerson
Lilian denerwowała się o zdrowie, czy nawet życie wiedźmina. Stała obok Percivala.
Gdy obwieszczono dobre wieści spokojnym już głosem powiedziała:
- Cieszę się, że wiedźminowi nic nie będzie. Ryzykował życie, dla tej małej.
Lekko uśmiechnęła się do swojego rozmówcy.
- Tak, ja też się cieszę. Może rzeczywiście nieprawdą jest to, co o nich mówią - powiedział cicho. - Gdyby nie miał uczuć, nie poszedłby bronić tej małej... - odpowiedział uśmiechem.
"Tak masz rację." - pomyślała Lilian.
- Racja... Na wiedźminach się nie znam, ale ta dziewczyna musi się czymś zająć i zapomnieć o tym zajściu, bo będzie miała uraz do seksu. - powiedziała wyraźnie zamyślona.
- Tak... Wojna najbardziej krzywdzi tych, którzy nie mają z nią nic wspólnego. - powiedział.
- Ta dziewczyna i tak może mówić o szczęściu. Widziałem takie, których nikt nie obronił przed grasantami, podjazdami i maruderami...
Lilian spojrzała na Percivala.
"Więc dlatego nie chciałeś, abym jechała na północ, a jeśli już to z tobą." - pomyślała.
- Mój obrońco. - powiedziała i obieła go obiema rękoma.
- Dziękuję, że odwiodłeś mnie od jazdy na północ. A i gdybym się upierała chciałeś jechać ze mną.
Spojrzała z bliska prosto w jego oczy, jej brązowe oczęta lśniły jasnym blaskiem.
- Jesteś równie odważny jak wiedźmin... A nawet bardziej. - powiedziała szczerym, słodkim głosem.
Percival objął Lilian w talii i spojrzał jej w oczy. Chciał jej powiedzieć wszystko, co do niej czuje. Był poetą, w myślach już znajdował porównania dla jej oczu, włosów, skóry. I mimo to nic z tego nie chciało przecisnąć mu się przez gardło.
- Dla ciebie jestem gotów umrzeć. Pojechałbym za tobą nawet, gdybyś kierowała się na kraniec świata. - powiedział w końcu.
Dziewczyna szczerze się do niego uśmiechnęła. Jego słowa bardzo głęboko do niej przemówiły. Jej oczy świeciły jeszcze mocniej.
- Jesteś wspaniały. - powiedziała cicho.
Jednocześnie przysunęła swoje gorące usta (umalowane na ciemno-niebiesko), bliżej jego ust. On przysunął ją delikatnie do siebie, pochylił się lekko i pocałował. Pozwolił, aby pocałunek trwał tak długo, jak tego sobie życzyła, a było to dość długo. Pocałunek był pełen namiętności.
- Kocham cię -powiedział, kiedy odsunęła swoje usta od jego ust.
Lilian była szczęśliwa, zwłaszcza po słowach wyznających jej miłość.
"Piękny, odważny, zaryzykuje dla mnie życie i kocha mnie." - myśli przemykały jej tak szybko, że nie panowała nad nimi.
- I ja ciebie. - odpowiedziała cicho i ponownie złączyła się z nim w namiętnym pocałunku.
Trwał on równie długo jak poprzedni. Potem Lilian spojrzała w jego oczy.
- Chodź. Spędźmy tę noc razem. - zaproponowała cichym głosem prowadząc go za rękę do swojego pokoju, w tym momencie nie myślała już o niczym innym.
Tę noc spędzili razem.
Lilian denerwowała się o zdrowie, czy nawet życie wiedźmina. Stała obok Percivala.
Gdy obwieszczono dobre wieści spokojnym już głosem powiedziała:
- Cieszę się, że wiedźminowi nic nie będzie. Ryzykował życie, dla tej małej.
Lekko uśmiechnęła się do swojego rozmówcy.
- Tak, ja też się cieszę. Może rzeczywiście nieprawdą jest to, co o nich mówią - powiedział cicho. - Gdyby nie miał uczuć, nie poszedłby bronić tej małej... - odpowiedział uśmiechem.
"Tak masz rację." - pomyślała Lilian.
- Racja... Na wiedźminach się nie znam, ale ta dziewczyna musi się czymś zająć i zapomnieć o tym zajściu, bo będzie miała uraz do seksu. - powiedziała wyraźnie zamyślona.
- Tak... Wojna najbardziej krzywdzi tych, którzy nie mają z nią nic wspólnego. - powiedział.
- Ta dziewczyna i tak może mówić o szczęściu. Widziałem takie, których nikt nie obronił przed grasantami, podjazdami i maruderami...
Lilian spojrzała na Percivala.
"Więc dlatego nie chciałeś, abym jechała na północ, a jeśli już to z tobą." - pomyślała.
- Mój obrońco. - powiedziała i obieła go obiema rękoma.
- Dziękuję, że odwiodłeś mnie od jazdy na północ. A i gdybym się upierała chciałeś jechać ze mną.
Spojrzała z bliska prosto w jego oczy, jej brązowe oczęta lśniły jasnym blaskiem.
- Jesteś równie odważny jak wiedźmin... A nawet bardziej. - powiedziała szczerym, słodkim głosem.
Percival objął Lilian w talii i spojrzał jej w oczy. Chciał jej powiedzieć wszystko, co do niej czuje. Był poetą, w myślach już znajdował porównania dla jej oczu, włosów, skóry. I mimo to nic z tego nie chciało przecisnąć mu się przez gardło.
- Dla ciebie jestem gotów umrzeć. Pojechałbym za tobą nawet, gdybyś kierowała się na kraniec świata. - powiedział w końcu.
Dziewczyna szczerze się do niego uśmiechnęła. Jego słowa bardzo głęboko do niej przemówiły. Jej oczy świeciły jeszcze mocniej.
- Jesteś wspaniały. - powiedziała cicho.
Jednocześnie przysunęła swoje gorące usta (umalowane na ciemno-niebiesko), bliżej jego ust. On przysunął ją delikatnie do siebie, pochylił się lekko i pocałował. Pozwolił, aby pocałunek trwał tak długo, jak tego sobie życzyła, a było to dość długo. Pocałunek był pełen namiętności.
- Kocham cię -powiedział, kiedy odsunęła swoje usta od jego ust.
Lilian była szczęśliwa, zwłaszcza po słowach wyznających jej miłość.
"Piękny, odważny, zaryzykuje dla mnie życie i kocha mnie." - myśli przemykały jej tak szybko, że nie panowała nad nimi.
- I ja ciebie. - odpowiedziała cicho i ponownie złączyła się z nim w namiętnym pocałunku.
Trwał on równie długo jak poprzedni. Potem Lilian spojrzała w jego oczy.
- Chodź. Spędźmy tę noc razem. - zaproponowała cichym głosem prowadząc go za rękę do swojego pokoju, w tym momencie nie myślała już o niczym innym.
Tę noc spędzili razem.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Pomywacz
- Posty: 39
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26
Jan
"Nie wiem na ile ta Melitele pomogła wiedźminowi, ale chwała jej za to." - pomyślał, gdy, ku swemu zdziwieniu, z ulgą odebrał informację od kapłanki o stanie zdrowia wiedźmina.
Następnie nie zaprzątając już głowy żadnymi myślami udał się po swoją porcję posiłku na wieczór i podążył w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do spania.
Przed snem, oczywiście nie zabrakło mu czasu na podstawowe ćwiczenia typy brzuszki, pompki, itp. Zasnął w ubraniu z całym ekwipunkiem przy sobie. Kto wie, może trzeba będzie w nocy bronić owego miejsca.
"Nie wiem na ile ta Melitele pomogła wiedźminowi, ale chwała jej za to." - pomyślał, gdy, ku swemu zdziwieniu, z ulgą odebrał informację od kapłanki o stanie zdrowia wiedźmina.
Następnie nie zaprzątając już głowy żadnymi myślami udał się po swoją porcję posiłku na wieczór i podążył w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do spania.
Przed snem, oczywiście nie zabrakło mu czasu na podstawowe ćwiczenia typy brzuszki, pompki, itp. Zasnął w ubraniu z całym ekwipunkiem przy sobie. Kto wie, może trzeba będzie w nocy bronić owego miejsca.
