[Wiedźmin: GW] Lammas

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Jan

Gdy tylko kapłanka ustrzeliła przywódcę przeciwników ruszył na nich pełnym galopem ze swoim nieodłącznym przyjacielem w ręku.
Zaklął w myśli i wydał z siebie gardłowy okrzyk, którego sam mógłby się przestraszyć. Natarł na najbliższego przeciwnika. Zamarkował atak, odbił atak przeciwnika, a następnie sieknął go końcówką miecza, tak by przypadkiem miecz nie utkwił w ciele. Wtedy byłby zgubiony.
Gdy rozprawił się z pierwszym od razu zwrócił się ku drugiemu parując jego ciosy, a kątem oka widział jak wiedźmin atakuje bokiem. Za sobą słyszał konie towarzyszy, więc zaraz dopomogą.

"Byle nie dostać." -pomyślał.
"Jeśli wyjdę z tego bez szwanku, za kilka lat będę to wspominał z uśmiechem. Hehe. Byle nie dać się sprowokować i zrobić jakiegoś głupstwa. Wszystko tak jak zostałem wyuczony, a będzie dobrze." -uśmiechnął się szyderczo i natarł na kolejnego napastnika.

-Aaaarrrgggghhhh!!! -okropny wrzask wydobywał się z jego gardła.
John Rambo
Pomywacz
Posty: 42
Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
Numer GG: 7757516
Lokalizacja: z Wietnamu

Post autor: John Rambo »

Przeciwnik Jana dał się nabrać na fintę i był to ostatni błąd w jego życiu. Końcówka miecza rozcięła jego podbrzusze i razem z krwią i treścią żołądkową zbója szybko opuszczało życie. Tymczasem Percival, który poszedł w sukurs swojemu towarzyszowi, uratował mu życie odbijając morderczy cios topora. Broń zsunęła się po ukośnej paradzie półelfa, co dało mu czas do wyprowadzenia ataku. Nie zmarnował go. Ciął szybko w udo rozrywając tętnicę.
Wśród wizgu koni i krzyku ludzi do walki wkroczył wiedźmin. Zawirował w piruecie, ciął krótko wykorzystując impet skręconych bioder. Ostrze nie napotkało żadnej przeszkody. Zrobił wyuczony unik i ukośną paradę. Było to jednak zbyteczne. Przeciwnicy bowiem spadli już z koni z rozciętymi gardłami i tętnicami. Walka była skończona, a towarzysze mieli na szczęście na sobie jedynie cudzą krew.
- Niech Melitele zmiłuje się nad ich duszami- powiedziała kapłanka- A my chyba musimy uciekać do dworu. O ile się nie mylę, nadjeżdżają ich kompani.
Rzeczywiście traktem, wzbijając tumany kurzu, jechała nie szczędząc koni jakaś dwudziestka zbrojnych. Szybko zbliżali się do miejsca jatki...
Atanamir
Marynarz
Marynarz
Posty: 179
Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
Lokalizacja: Z lasu
Kontakt:

Post autor: Atanamir »

- Psia krew !!! Nie mogliście zostawić dla mnie któregoś ? - krzykiem pytał Avregart, jego miecz lśnił w ręku, misternej roboty ostrze żądało krwi.
Gdy kapłanka powiedziała coś o cofaniu się czy uciekaniu zaprotestował
-O nie dziś kogoś zabije, nie odpuszczę - w jego oczach płonął ogień, ogień który ugasić mogła jedynie krew wrogów - no panowie nie wiem jak wy ale ja sobie poczekam na tych chłopców - uśmiechnął się szeroko i strasznie - poza tym koniec końców przyda się opóźnić pościg, oni na pewno będą chcieli pomścić swoich.

I po tych słowach schował miecz, ściągnął kuszę z pleców i naładował ją. Nie zastanawiał się czy ktoś zostanie z nim, było mu to naprawdę obojętne...
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Post autor: Malutkus »

Landon Banqus

Nie był zbyt daleko z przodu, kiedy się zaczęło. Spiął konia, wyciągnął miecz i rzucił się do tyłu wiedząc, że prawdopodobnie wpadnie już prosto w wir walki. O ile będzie jeszcze jakaś walka. "A podobno wszystkie zasadzki zaczynają się od zagrodzenia drogi. Ta się jakoś dziwnie wyłamuje z konwencji"- myślał, pędząc wzdłuż kolumny zaskoczonych chłopów.
Na miejscu okazało się, że poszło nadzwyczaj dobrze. Jan, Percival i wiedźmin każący się nazywać Eltern dosłownie zaszlachtowali przeciwników. Powiódł wzrokiem po pobojowisku, nie próbując nawet zgadywać, jak musiała wyglądać ta walka.
- Nieźle, panowie. Naprawdę nie nieźle- zdołał tylko powiedzieć, z uznaniem kiwając głową.
Wtedy zobaczył następnych zbrojnych, zbliżających się ze sporą prędkością. Może nie wszystko, co o sobie mówił było prawdą, może pamiętał bardzo wiele z czasów, gdy zaostrzony kawałek żelaza był jego narzędziem pracy. Ale potrafił liczyć i wychodziło mu, że ich siły są dużo mniejsze.
- To nie wygląda najlepiej. Co robimy? Tamta droga wygląda na doskonałą do ucieczki- próbował zażartować, choć chyba nie wszyscy się zaśmiali. Nie było wątpliwości, musieli walczyć. Chociaż bliżej dworu mieli szansę, że przyjdzie im z pomocą ktoś ze straży lub służby. Bo na to, że zdążą ukryć się ze wszystkimi za murami szans raczej nie mieli.
Obrazek
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Jan

Zmęczony ale bardzo zadowolony ze swoich udanych akcji zwrócił się do Percivala:
-Dzię...dzię...kuję. Choć jeee...stem twa...twa...rdy, to teee...go ciosu bym chy...chyba nie...nie...nie przeee...żył. Ura...towaaa...łeś mi ży...życie. -uśmiechnał się do kompana.
Nie był rasistą ani żadnym zakompleksionym człowiekiem, więc nie sprawiło mu to żadnej trudności podziekować pół-elfowi. Skoro ten uratował mu życie, zasługuje w takim razie na szacunek.

Gdy zobaczył, że nadjeżdzają następni, szybko policzył przeciwników i uśmiech zszedł z jego twarzy.

"Chyba głupiś" -pomyślał po wysłuchaniu monologu Avregarta. "Rozumiem chęć walki, ale wszystko z głową. Mimo wszystko życie jest mi miłe."

-Po...po...winniśmy się...się wyyy...cofywać i o...o...odpieee...rać ich ataki. Za...zabiii...jać ich po...po...po kolei. -powiedział, a następnie zwrócił się do kapłanki. -Niech Pa...pa...ni uuu...strze...e...li kil...kilku.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Eltern z Koviru

Są tacy co nazywają wiedźminów bogami wojny, którzy nigdy nie przegrywają. Mają sporo racji. Dlaczego? Bo wiedźmini wiedzą kiedy kończy się zabawa.

- Spierdalamy! - wrzasną wiedźmin, spinając konia i ruszając w stronę dworu. Wiedział, że koń zmęczony całodzienną jazdą będzie miał pewne problemy z dojechaniem, ale powinien dać radę, był silny.

Nawet nie spojrzał za siebie by sprawdzić czy towarzysze ruszyli za nim. Miał chronić chłopów, a nie samobójców. W czterech przeciw dwudziestu mieliby może szanse, gdyby wszyscy byli wiedźminami, a nie w takim składzie.

Po chwili spojrzał jednak za siebie, sprawdzić jaki dystans pozostał zbrojnym do pokonania.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Percival Bergerson

Skłonił się lekko w stronę Jana. Zawsze do usług-powiedział z uśmiechem. Na wypowiedź Avregarta zareagował parsknięciem, nawet dla najbardziej niedomyślnego człowieka oznaczającego szyderstwo. Chcesz się bić z dwudziestoma, to bij się sam-rzucił.-Mi jeszcze życie miłe. Wiedźmin ma rację. Jedźmy do zamku, dopóki jeszcze możemy. Co do twojego pomysłu, Janie, to gabriel ma zasięg około dwudziestu metrów.-uśmiechnął się lekko na wspomnienie napadów, dokonanych za pomocą poręcznej i łatwej do ukrycia broni. Jeśli widzi się kilkunastu jeźdźców, którzy na widok bogatego orszaku nie sięgają po miecze, to obdarza się ich niejakim zaufaniem, prawda? A wtedy szybka salwa z samostrzałów, ukrytych w rękawach, i miecze przy odrobinie szczęścia pozostają w pochwach.-Propozycja atakowania na odległość odpada więc. Spieszmy się do zamku, a nie żałujmy koni. Dźgnął swojego wierzchowca piętami i zrównał się z Lilian. W razie jakiegoś zagrożenia stara się chronić ją.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Lilian

Lilian już podczas pierwszej walki trzymała się nieco z tyłu, ale teraz, wobec tak przytłaczającej przewadze wroga było mocno wystraszona.
Doskonale zrozumiała co powiedział wiedźmin. Słyszała, że oni najlepiej znają się na walce.
- Racja, spadamy. - powiedziała i pojechała w stronę dworku.
Percival jechał obok niej. Spojrzała na niego i posłała mu uwodzicielski uśmiech.
"Percival też mądrze mówi" - pomyślała.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Atanamir
Marynarz
Marynarz
Posty: 179
Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
Lokalizacja: Z lasu
Kontakt:

Post autor: Atanamir »

Avregart

"Niech to szlag widać będę walczył samotnie. No cóż mają rację, mają kurwa świętą rację" Po chwili gdy siedzący w siodle i zgarbiony Avregart podniósł głowę i powiedział.
-Przepraszam was, poniosło mniepodniósł głowę dumnie, jego oczy znów były mętne, spokojne i pilne. Spojrzał z szacunkiem na Jana "i ty głupiego udajesz ... ech" Janie masz rację wycofamy się i będziemy ich ubijać po kolei. Zawrócił konia i w towarzystwie reszty pojechał do dworku....
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Jan

Gdy zobaczył jak wiedźmin ucieka nie szczędząc konia nie pozostało mu nic innego jak go dogonić. Szczególnie, że jak to trafnie ocenił Percival, rzeczywiście nie mają szans, a ginąć nie chciał.

-Avregart. Spa...spa...dajmy!!! -krzyknął do kompana, odwrócił konia w kierunku dworu i popędził ile tylko mógł.
Atanamir
Marynarz
Marynarz
Posty: 179
Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
Lokalizacja: Z lasu
Kontakt:

Post autor: Atanamir »

No cóż nie było wyjścia, posłuchał Jana i popędził konia do ucieczki. Galopował trzymając kuszę w ręku, bełt dawno już wypadł, a do dworku było jeszcze trochę drogi...
John Rambo
Pomywacz
Posty: 42
Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
Numer GG: 7757516
Lokalizacja: z Wietnamu

Post autor: John Rambo »

- Bardzo mądra decyzja- rzuciła kapłanka i spięła konia ostrogami.
Rumaki, pomimo zmęczenia, niosły dosyć szybko, wyczuwając widocznie niebezpieczeństwo. Tocząc pianę z ust dobiegły do niewielkiego dworu, otoczonego jednak murem z solidnie wyglądającą bramą. Tą na wezwanie kapłanki otworzono i wszyscy znaleźli się w środku. Natychmiast też służba zaryglowała wejście i wzmocniła zamknięcie deskami. Podłożyli też ukośnie dwie belki.
Do przybyłych przybiegła spazmująca kobieta i poprzez łzy zdołała tylko wykrztusić:
- Ra...tuj..cie mo...ją cór...kę!
- Co się stało?- spytała zdyszana kapłanka.
- Jej córka wbiegła przed naszą ucieczką do lasu- do rozmowy włączył się sołtys- jeden z naszych chciał po nią iść, ale to zbyt niebezpieczne. Mogą zginąć oboje. Jest nas za mało by walczyć. Pan razem ze służbą pojechał na wojnę. Zostali tylko starcy i...
Sołtysowi przerwał hałas przed bramą. Właśnie dojechali do niej zbrojni.
- Ptaszki ukryły się w klatce. No, cóż oblężenia k***a robić tu nie będziemy. Ale za to możemy się trochę zabawić. Znaleźliśmy na trakcie dziewczynkę, może to czyjaś córka? To zresztą mało ważne. Ważne to, że będziemy mieć uciechę. Co wy na to kumotrzy?
Odpowiedział mu obleśny śmiech i płacz dziecka. Chłopka zaczęła jeszcze silniej spazmować:
- Ratujcie ją!
Tymczasem śmiechy za bramą nie milkły. Poza nie wybijał się jednak krzyk. Krzyk gwałconej nastoletniej dziewczynki...
Jeden z chłopów dobiegł do bramy i chciał ją otworzyć. W porę złapali go jednak towarzysze.
- Głupiś! Otwórz tą bramę, a wszyscy zginiemy!
Dziewczynka przestała krzyczeć. Słychać było tylko jej płacz...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Eltern z Koviru

- Będę tego żałował. - powiedział wiedźmin, włażąc na mur. - Cholernie żałował. - dodał, skacząc z muru pomiędzy 'zbrojnych'. Miecz zabił jednego, jeszcze zanim wiedźmin dotknął stopami ziemi.
Zawirował w piruecie, przebijając się przez wrogów do miejsca w którym leżała dziewczyna. Ostrze błyskało i dźwięczło, odbijając ciosy spadające ze wszystkich stron.
- Ale strzelać do nich możecie! - wrzasnął w kierunku obrońców pałacyku.
Rudowłosy wiedźmin skręcał się jak łasica, powiewając warkoczami, aż przepchnął się do dziewczyny. Poderwał ją z ziemi i trzymając lewą ręką, ruszył w stronę bramy.
- Módl się! - warknął, przebijając się w drugą stronę, rozdając ciosy ostrzem wiedźmińskiego miecza i starając się trzymać napastników na dystans.
Gdy zostawiając za sobą kilka trupów dotarł do bramy, oparł o nią dziewczynę a sam stanął przed nią.
- Jesteśmy przed bramą! - krzyknął, z nadzieją że otworzą...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Post autor: Malutkus »

Landon Banqus

No pięknie, po prostu k***a pięknie- pomyślał, widząc wiedźmina przesadzającego mur. Sam nie zamierzał robić czegoś takiego, nie był w końcu szalony. Pewnie, współczuł dziewczynie, ale są granice współczucia.
Rozejrzał się dookoła, ale większość stała jak wryta. Po lewej dostrzegł młodego służącego, który trzymał w ręku kuszę i sakwę z bełtami, ale najwyraźniej zapomniał po co z nimi przyszedł. Wyrwał mu broń z rąk i pobiegł na mury okalające plac, na którym stali. Ładowanie nie szło mu najlepiej, kusza nie miała korby, a on nie miał na tyle siły, żeby sprawnie naciągać cięciwę. W końcu mógł wycelować i strzelić w jednego z drabów. Tego zdjął na pewno.
- Ruszcie się, do cholery!- krzyknął do służących i towarzyszy, ładując znowu.
Strzelając celował we wrogów jak najbardziej oddalonych od dziecka. Miał nadzieję, że tymi bliżej zajmie się Eltern. Widział, że nie wszystkie pociski trafiają, ale nikt nie mógł powiedzieć, że się nie starał.
"Kaedwen napada na Aedrin, wiedźmin za darmo naraża życie dla jakiegoś dzieciaka, a ja próbuję ochraniać wieśniaków przed zbójcami. Co to się porobiło ze światem?"- myślał, próbując "zdjąć" jak największą liczbę przeciwników.
Obrazek
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Percival Begerson

Z niedowierzaniem patrzył, jak wiedźmin skacze z muru. Z wysokości, z której niemożliwym było skoczyć i nie połamać nóg. Po prostu nie dało się zrobić tego, co zrobił Eltern-skoczyć zabić jednego w locie, po czym wylądować i zacząć zabijać. Półelf otrząsnął się ze zdziwienia. Łuk, dajcie mi łuk i strzały!-krzyknął i chwycił podaną mu broń. Wbiegł na mury, ustawił się koło Landona i zaczął strzelać do zbirów, szybko wypuszczając strzały. Kusza może i dawała większą moc, ale łuk był szybszy i to dużo. Otwórzcie bramy!-krzyknął, po czym zbiegł na dół, po drodze wypuszczając łuk z dłoni, i dobył miecza, aby walczyć z tymi, którzy wejdą za wiedźminem do zamku.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Jan

Gdy zobaczył jak wiedźmin zeskakuje z muru na przeciwników aż opadła mu szczęka ze zdumienia.
"Wiedźmin - obrońca uciśnionych? W głowie się to nie mieści" -pomyślał
"Bądź co badź jednak zbyt ludzki ten wiedźmin. Albo te opowiastki o nich były zbyt przesadzone przedstawiając ich jako 'mutantów'."

Gdy Landon i Percival rzucili się na pomoc otrząsnął się, ale nie wiedział za co się wziąć, jak pomóc. Strzelać, nie strzelał dobrze. Ni to z kuszy, ni to z łuku, a nie wyjdzie za bramę walczyć u boku wiedźmina. Choć pewnie wytrzymałby wiele ciosów, to nie był jednak taki zwinny i wyszkolony w walce jak wiedźmin więc niechybnie by zginął. Dopiero gdy Pecival krzyknął, by otworzyć bramę rzucił sie do niej i próbował otworzyć jednak tak by od razu ja przyblokować własnym ciałem. Chciał zrobić niewielką szparę, by przecisnął się przez nią wiedźmin z dziewczyną, a następnie szybko zamknąć bramę, by nie wpadli przez nią napastnicy. Zdawał sobie sprawę, że może być ciężko, ale nie zostawi przecież wiedźmina, szczególnie tak ludzkiego wiedźmina, na pewną śmierć.

-Po...po...pomóżcie mi...mi z tąąą bra...a...mą!!! - krzyknął do chłopów, bo wiedział, że ze wsparciem będzie mu łatwiej.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Lilian

Stała jak wryta nie wiedząc co się właściwie dzieje.
"Dlaczego wiedźmin skoczył na pewną śmierć ?"
Nie wiedziała jak to się skończy.
"A może on wcale nie zginie?"
Lilian nie wiedziała co o tym myśleć.

Po chwili wiedźmin, z wydartą zbirom dziewczyną, chciał wrócić się za bramę i było zupełnie jasne dlaczego.
- Otwórzcie mu bramę! - powiedziała głośno.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Zablokowany