[Sag'Quap] Lochy Łotrów

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'avik:
-Zbrojownia jest do waszej dyspozycji. Jeśli chcesz się dozbroić - to tam.- odpowiedział spokojnie Aranelowi. Jego glos był na tyle zimny, że sama myśl o wzięciu nadprogramowych rzeczy sprawiała, ze widziało się siebie samego w sali tortur.
-Kwestię czasu wyjścia i wykonania pozostawiam wam- mruknął. Stanął prosto i kiwnął głową. -Możecie odejść!- powiedział na koniec. Jeśli nikt nie pozostał w sali sam udaje się do swej komnaty bocznej, po drodze wciskając w dłoń obu strażnikom po złotej monecie.
-Zbrojownia jest do waszej dyspozycji. Jeśli chcesz się dozbroić - to tam.- odpowiedział spokojnie Aranelowi. Jego glos był na tyle zimny, że sama myśl o wzięciu nadprogramowych rzeczy sprawiała, ze widziało się siebie samego w sali tortur.
-Kwestię czasu wyjścia i wykonania pozostawiam wam- mruknął. Stanął prosto i kiwnął głową. -Możecie odejść!- powiedział na koniec. Jeśli nikt nie pozostał w sali sam udaje się do swej komnaty bocznej, po drodze wciskając w dłoń obu strażnikom po złotej monecie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Parsival
Mag pompował przez chwilę energię w swego żywiołaka...
...Padł na ziemię i stracił przytomność.
Kiedy się ocknął, po dłuższej chwili, kupka żelastwa leżała na ziemi. Zdaje się że stworzenie i kontrolowanie żywiołaka tak dużego i potężnego, będzie raczej trudne dla maga, który nie jest żywą legendą. Jeszcze taki maleński stworek, jak ten który nosił ostrza, dawał się stworzyć i kontrolować, ale właściwie nic więcej...
I tutaj prośba - jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości co do świata, swojej mocy, możliwości itp. zawsze lepiej zapytajcie na gg - 1223257 - zanim zrobicie. Świat jest autorski i dość mocno odbiega od pewnych stereotypów fantasy. A przynajmniej chciałem żeby tak było
Mag pompował przez chwilę energię w swego żywiołaka...
...Padł na ziemię i stracił przytomność.
Kiedy się ocknął, po dłuższej chwili, kupka żelastwa leżała na ziemi. Zdaje się że stworzenie i kontrolowanie żywiołaka tak dużego i potężnego, będzie raczej trudne dla maga, który nie jest żywą legendą. Jeszcze taki maleński stworek, jak ten który nosił ostrza, dawał się stworzyć i kontrolować, ale właściwie nic więcej...
I tutaj prośba - jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości co do świata, swojej mocy, możliwości itp. zawsze lepiej zapytajcie na gg - 1223257 - zanim zrobicie. Świat jest autorski i dość mocno odbiega od pewnych stereotypów fantasy. A przynajmniej chciałem żeby tak było

What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Nysasa:
Bez słowa opuścił salę i stwierdził, że skoro żadna godzina nie padła to wstanie wcześniej i poprostu zauważy gdy reszta zacznie się zbierać. Wstąpił do zbrojowni bo najlepszy z będących tam sztyletów, jakiś porządny łuk i kołczan pełen strzał oraz jakiś bardzo lekki pancerz, który nie krępował by jego ruchów a zapewniał by lepszą ochronę przed obrażeniami niż jego płaszcz. Następnie poszedł do komnaty i po zjedzeniu kolacji udał się spać. Następnego dnia wstał wcześnie rano by poćwiczyć i rozruszać mięśnie. Zjadł jakieś śniadanie i przygotował się do zbliżającej się rzezi.
Bez słowa opuścił salę i stwierdził, że skoro żadna godzina nie padła to wstanie wcześniej i poprostu zauważy gdy reszta zacznie się zbierać. Wstąpił do zbrojowni bo najlepszy z będących tam sztyletów, jakiś porządny łuk i kołczan pełen strzał oraz jakiś bardzo lekki pancerz, który nie krępował by jego ruchów a zapewniał by lepszą ochronę przed obrażeniami niż jego płaszcz. Następnie poszedł do komnaty i po zjedzeniu kolacji udał się spać. Następnego dnia wstał wcześnie rano by poćwiczyć i rozruszać mięśnie. Zjadł jakieś śniadanie i przygotował się do zbliżającej się rzezi.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 14
- Rejestracja: niedziela, 31 grudnia 2006, 00:30
Marvel

Idąc chłodnymi korytarzami przeciągała się leniwie, niczym kotka, która wyleguje się na kolanach właściciela. Z zadowoleniem myślała o tym, co przyniesie jutrzejszy dzień. Może nadarzy się okazja, by popisać się czymś... niecodziennym przed szanownym Z'avikiem. Była młoda, miała całe życie przed sobą. Byłoby miło, gdyby już teraz, z góry wszystko było ułożone, a potem tylko przyjemności i wystawne, drogie życie. Jej pracodawcę z pewnością stać na utrzymanie nie jedną, cóż, nałożnicę. Taka fucha ma wiele dobrych stron.
Niespiesznym krokiem przemierzyła całą drogę i stanęła przed wejściem do własnej sypialni. Powoli przekręciła klucz i pchnęła masywne drzwi. Jej oczom ukazał się niewielki, ale całkiem przytulny pokoik z łóżkiem, komodą, małym stolikiem wraz z stojącym obok krzesłem oraz... służącym, który maił jej tego wieczoru usługiwać.
- Wyjdź - zakomunikowała mężczyźnie, wskazując sąsiednie pomieszczenie - Abo stój. Kąpiel, nie za gorąca. Olejek różany.
Elfka zaraz po wejściu zrzuciła z siebie lekką katanę, zapaliła jeszcze jedną święcę. Usiadła na brzegu łoża, delikatnie marszcząc przy tym posłanie. Ostrożnie, jedna po drugiej, wyciągała długie, ostre zapinki, utrzymujące czarne jak noc włosy w formie koka. Te, oswobodzone, rozpłynęły się częściowo przysłaniając twarz kobiety. Następnie wstała, swobodnym ruchem zdjęła wysokie buty i oparła stopę w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała. Delikatnie, niespiesznie i bardzo starannie odkrywała "drogę do raju". Jej smukłe palce zatrzymały się na podwiązce, by o nią zahaczyć i powoli zsunąć. Chwile potem cały rytuał powtórzyła przy drugiej nodze.Chwilę zastanawiała się, co zrobić dalej, po czym zawołała służącego.
- Rozwiąż - obróciła się tyłem do niego, pokazując tym samym zasznurowany rząd gorsetu. Stała spokojnie, czekała, aż cała suknia, niczym górska woda po gładkim kamieniu, spłynie w dół i z ledwie słyszalnym szelestem spocznie na drewnianych deskach. Jednym sprawnym ruchem odpięła pasek, wcześniej przytrzymujący pończochy. Już maiła zamiar przejść do prowizorycznej łazienki lecz stanęła, obróciła się ku mężczyźnie i śmiałym głosem stwierdziła:
- Wiesz co? Jesteś całkiem przystojny - przejechała dłonią po jego policzku, następnie po torsie, coraz śmielej zmierzając w dół. W jej dotyku było pewne wyrafinowanie. Oceniała go trochę tak, jak kupiec zwierzynę na targu koni. Uśmiechała się przy tym z wyższością, swoistą władzą.
Niespodziewanie przerwała oględziny. Szybko pozbyła się bawełnianej koszuli, którą jeszcze na sobie miała. Chłodniejszy powiew sprawił, że ciemne sutki jędrnych piersi uniosły się.
- Pomożesz mi się umyć - rzuciła przez ramię.
Zgrabnie wskoczyła do niedużej wanny. Z westchnieniem ulgi ułożyła się wśród ciepła wody.
- Na co jeszcze czekasz? Zdejmuj koszulę i zaczynaj - rozkazała.

Idąc chłodnymi korytarzami przeciągała się leniwie, niczym kotka, która wyleguje się na kolanach właściciela. Z zadowoleniem myślała o tym, co przyniesie jutrzejszy dzień. Może nadarzy się okazja, by popisać się czymś... niecodziennym przed szanownym Z'avikiem. Była młoda, miała całe życie przed sobą. Byłoby miło, gdyby już teraz, z góry wszystko było ułożone, a potem tylko przyjemności i wystawne, drogie życie. Jej pracodawcę z pewnością stać na utrzymanie nie jedną, cóż, nałożnicę. Taka fucha ma wiele dobrych stron.
Niespiesznym krokiem przemierzyła całą drogę i stanęła przed wejściem do własnej sypialni. Powoli przekręciła klucz i pchnęła masywne drzwi. Jej oczom ukazał się niewielki, ale całkiem przytulny pokoik z łóżkiem, komodą, małym stolikiem wraz z stojącym obok krzesłem oraz... służącym, który maił jej tego wieczoru usługiwać.
- Wyjdź - zakomunikowała mężczyźnie, wskazując sąsiednie pomieszczenie - Abo stój. Kąpiel, nie za gorąca. Olejek różany.
Elfka zaraz po wejściu zrzuciła z siebie lekką katanę, zapaliła jeszcze jedną święcę. Usiadła na brzegu łoża, delikatnie marszcząc przy tym posłanie. Ostrożnie, jedna po drugiej, wyciągała długie, ostre zapinki, utrzymujące czarne jak noc włosy w formie koka. Te, oswobodzone, rozpłynęły się częściowo przysłaniając twarz kobiety. Następnie wstała, swobodnym ruchem zdjęła wysokie buty i oparła stopę w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała. Delikatnie, niespiesznie i bardzo starannie odkrywała "drogę do raju". Jej smukłe palce zatrzymały się na podwiązce, by o nią zahaczyć i powoli zsunąć. Chwile potem cały rytuał powtórzyła przy drugiej nodze.Chwilę zastanawiała się, co zrobić dalej, po czym zawołała służącego.
- Rozwiąż - obróciła się tyłem do niego, pokazując tym samym zasznurowany rząd gorsetu. Stała spokojnie, czekała, aż cała suknia, niczym górska woda po gładkim kamieniu, spłynie w dół i z ledwie słyszalnym szelestem spocznie na drewnianych deskach. Jednym sprawnym ruchem odpięła pasek, wcześniej przytrzymujący pończochy. Już maiła zamiar przejść do prowizorycznej łazienki lecz stanęła, obróciła się ku mężczyźnie i śmiałym głosem stwierdziła:
- Wiesz co? Jesteś całkiem przystojny - przejechała dłonią po jego policzku, następnie po torsie, coraz śmielej zmierzając w dół. W jej dotyku było pewne wyrafinowanie. Oceniała go trochę tak, jak kupiec zwierzynę na targu koni. Uśmiechała się przy tym z wyższością, swoistą władzą.
Niespodziewanie przerwała oględziny. Szybko pozbyła się bawełnianej koszuli, którą jeszcze na sobie miała. Chłodniejszy powiew sprawił, że ciemne sutki jędrnych piersi uniosły się.
- Pomożesz mi się umyć - rzuciła przez ramię.
Zgrabnie wskoczyła do niedużej wanny. Z westchnieniem ulgi ułożyła się wśród ciepła wody.
- Na co jeszcze czekasz? Zdejmuj koszulę i zaczynaj - rozkazała.
Strzeż się plucia pod wiatr.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium

Odzyskał przytomność. Jezu... Jaki kac. Powiedział przeciągle. Jeszcze szumiała mu w głowie magia. Zawsze w tym stanie odnajdywał nowe sposoby wykorzystania magii. Już zaczął je spisywać w swojej księdze zaklęć. Wezmę kąpiel. Skoro jest miesiąc kwiatów to nie dostanę zimnicy. Klasnął w dłonie i psychicznie zawołał. "Pan Czasu chce wziąć kąpiel!" Natychmiast w pokoju zjawiła się Bożena z dwoma wiadrami gorącej wody. *Szybka.* Pomyślał. *Pewnie sama chciała wziąć kąpiel.* Wiedział, że pozwoli jej wziąć kąpiel i jej nie rozczaruje. Wanna była metalowa, ale od wewnątrz pokryta miękkim drewnem. Nie mógł sobie pozwolić, aby jego delikatne ciało zachorowało na jakąś paskudną chorobę. Napalił w kominku. Tradycyjnym sposobem. Uśmiechnął się, kiedy do wanny wlano ostatnie wiadro wody. Zamknij drzwi. Polecił. Wiedział, że ona też tego chce. Lubił się napawać jej miłością, którą ona do niego okazywała. Wiedział o tym i z tego czerpał. Ona była tylko niewolnicą. Skinął głową. Cała naga zaczęła go rozbierać. Ułożyła się wygodnie w wielkiej bali. On wszedł za nią.
Powyżej pięciu minut później.
Osuszyła go delikatnie ręcznikiem. Zagrzała mu prześcieradło już wcześniej, kiedy on się jeszcze kąpał. Położył się jak wielki pan. Pozwolił jej położyć się przy nim. Musiał wypocząć do jutrzejszej misji. Niestety dzisiejsza noc zapowiadała się na strasznie pracowitą.
Czasem sam się dziwię, jaki ze mnie erotoman... W_końcu imię me Roman

Odzyskał przytomność. Jezu... Jaki kac. Powiedział przeciągle. Jeszcze szumiała mu w głowie magia. Zawsze w tym stanie odnajdywał nowe sposoby wykorzystania magii. Już zaczął je spisywać w swojej księdze zaklęć. Wezmę kąpiel. Skoro jest miesiąc kwiatów to nie dostanę zimnicy. Klasnął w dłonie i psychicznie zawołał. "Pan Czasu chce wziąć kąpiel!" Natychmiast w pokoju zjawiła się Bożena z dwoma wiadrami gorącej wody. *Szybka.* Pomyślał. *Pewnie sama chciała wziąć kąpiel.* Wiedział, że pozwoli jej wziąć kąpiel i jej nie rozczaruje. Wanna była metalowa, ale od wewnątrz pokryta miękkim drewnem. Nie mógł sobie pozwolić, aby jego delikatne ciało zachorowało na jakąś paskudną chorobę. Napalił w kominku. Tradycyjnym sposobem. Uśmiechnął się, kiedy do wanny wlano ostatnie wiadro wody. Zamknij drzwi. Polecił. Wiedział, że ona też tego chce. Lubił się napawać jej miłością, którą ona do niego okazywała. Wiedział o tym i z tego czerpał. Ona była tylko niewolnicą. Skinął głową. Cała naga zaczęła go rozbierać. Ułożyła się wygodnie w wielkiej bali. On wszedł za nią.
Powyżej pięciu minut później.
Osuszyła go delikatnie ręcznikiem. Zagrzała mu prześcieradło już wcześniej, kiedy on się jeszcze kąpał. Położył się jak wielki pan. Pozwolił jej położyć się przy nim. Musiał wypocząć do jutrzejszej misji. Niestety dzisiejsza noc zapowiadała się na strasznie pracowitą.
Czasem sam się dziwię, jaki ze mnie erotoman... W_końcu imię me Roman

jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'avik:
Cios, który wymierzył mężczyźnie, powalił go na ziemie i połamał kilka żeber. -Nie wchodzisz do mej kwatery bez pukania, głupcze. Jeszcze jeden taki błąd, a będzie on twym ostatnim..- warknął. czy w pełnym pancerzu, czy w samych spodniach był w stanie budzić grozę. Oczy błyszczały na biało. -W... wieści z laboratorium, ze wszystko gotowe...- wyjęczał posłaniec. Z'avik słuchał go uważnie, pomimo krótkości jego wypowiedzi. -Doskonale – niech Nieumierający popędzi moich podwładnych, chcę mieć pierwszy raport najpóźniej o północy jutro! Przekaż mu to i idź precz do placówki medycznej! I pamiętaj - jeszcze jeden błąd...- mruknął. *Ci nowi posłańcy są zbyt bezczelni. Mozę na przykładzie jednego reszta się nauczy regulaminu szybciej i chętniej, niż przepuszczając zarobione pieniądze w lokalnym domu uciech lub karczmie.*
Spojrzał na szczerzącego zęby strażnika. Ten natychmiast spoważniał pod wzrokiem pracodawcy. Z'vik pokręcił głową i powrócił do swego łoża, w którym czekały nań obie damy, które gwałtownie musiał zostawić gdy do jego kwatery wszedł posłaniec. *Jedna z nich będzie chciała odejść po tej nocy....*- pomyślał Z'avik. *Trzeba będzie się rozglądać za zastępstwem... lub jedną, bardzo dobrą w miejsce tych dwóch* dodał i zamknął drzwi za sobą. Jego sypialnia była jedynym miejscem, gdzie porzucał swa postawę i nie był już tak zimny... przynajmniej tyle mówiły jego nałożnice za dnia...
Wszyscy:
Nastał kolejny dzień.
Każdy z najemników otrzymał kartkę od Nieumierająco, głoszącą "Południe na dziedzińcu. Wyruszamy. Nie możemy pozwolić, by Z'avik czekał!"
Cios, który wymierzył mężczyźnie, powalił go na ziemie i połamał kilka żeber. -Nie wchodzisz do mej kwatery bez pukania, głupcze. Jeszcze jeden taki błąd, a będzie on twym ostatnim..- warknął. czy w pełnym pancerzu, czy w samych spodniach był w stanie budzić grozę. Oczy błyszczały na biało. -W... wieści z laboratorium, ze wszystko gotowe...- wyjęczał posłaniec. Z'avik słuchał go uważnie, pomimo krótkości jego wypowiedzi. -Doskonale – niech Nieumierający popędzi moich podwładnych, chcę mieć pierwszy raport najpóźniej o północy jutro! Przekaż mu to i idź precz do placówki medycznej! I pamiętaj - jeszcze jeden błąd...- mruknął. *Ci nowi posłańcy są zbyt bezczelni. Mozę na przykładzie jednego reszta się nauczy regulaminu szybciej i chętniej, niż przepuszczając zarobione pieniądze w lokalnym domu uciech lub karczmie.*
Spojrzał na szczerzącego zęby strażnika. Ten natychmiast spoważniał pod wzrokiem pracodawcy. Z'vik pokręcił głową i powrócił do swego łoża, w którym czekały nań obie damy, które gwałtownie musiał zostawić gdy do jego kwatery wszedł posłaniec. *Jedna z nich będzie chciała odejść po tej nocy....*- pomyślał Z'avik. *Trzeba będzie się rozglądać za zastępstwem... lub jedną, bardzo dobrą w miejsce tych dwóch* dodał i zamknął drzwi za sobą. Jego sypialnia była jedynym miejscem, gdzie porzucał swa postawę i nie był już tak zimny... przynajmniej tyle mówiły jego nałożnice za dnia...
Wszyscy:
Nastał kolejny dzień.
Każdy z najemników otrzymał kartkę od Nieumierająco, głoszącą "Południe na dziedzińcu. Wyruszamy. Nie możemy pozwolić, by Z'avik czekał!"
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Skalniak wstał rano rześki i wypoczęty. Zebrał swój sprzęt: ciężki pancerz, miecze, maczugi z kolcami, tarcze i wrzucił do worka. Zarzucił go na plecy, do drugiej ręki wziął wielgachną halabardę i zszedł coś zjeść. Posilił się znacznie, albowiem człowiek jego postury lubi jeść dużo i tłusto. Pieczony baran na przystawkę, półtusza z wołu na danie główne, do tego misa kaszy i garniec piwa. Był syty, i czuł się gotowy. Wziął jeszcze udziec na drogę i wyszedł na plac, by czekać na dalsze rozkazy.
Skalniak wstał rano rześki i wypoczęty. Zebrał swój sprzęt: ciężki pancerz, miecze, maczugi z kolcami, tarcze i wrzucił do worka. Zarzucił go na plecy, do drugiej ręki wziął wielgachną halabardę i zszedł coś zjeść. Posilił się znacznie, albowiem człowiek jego postury lubi jeść dużo i tłusto. Pieczony baran na przystawkę, półtusza z wołu na danie główne, do tego misa kaszy i garniec piwa. Był syty, i czuł się gotowy. Wziął jeszcze udziec na drogę i wyszedł na plac, by czekać na dalsze rozkazy.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Wstał koło dziewiątej. Przeciągnął się. Zerknął na księgę to wszystko już zna. Jego wzrok spoczął na łożu w którym wylegiwała się właśnie Bożena. Wstawaj. Powiedział. Zauważył jej reakcję. Była nadal niewyspana mimo dość gwałtownej pobudki kilkadziesiąt minut wcześniej. Będę potrzebować twojej umiejętności walki. Powiedział. Słowo 'mieczem' było tutaj zbędne. *Na co komu kawałek żelastwa które może się w mig rozsypać.* Zawsze tak sądził. Był już ubrany. Rozległo się pukanie do drzwi. Zauważył kątem oka jak jego niewolnica nieudolnie zakrywa swoje wdzięki. Z pod pościeli wyłaniały się białe, kształtne uda. Otworzył drzwi. Odesłał posłańca, zabrał kartkę i zamknął drzwi. Bożena nic nie powiedziała. Rzadko kiedy się odzywała. *I dobrze.* Mówił kiedy zawsze pomyślał o tych dziewkach które bez przerwy nawijały o byle czym. W samo południe mamy znaleźć się na dziedzińcu. Przygotuj się.
Na dziedzińcu.
Południe będzie za 10 minut. Hmmm... trzeba czekać na mojego Pana. Obok niego tkwiła Bożena. Przygotowana w półtoraka którym posługiwała się nad wyraz dobrze... czekali na resztę.
Wstał koło dziewiątej. Przeciągnął się. Zerknął na księgę to wszystko już zna. Jego wzrok spoczął na łożu w którym wylegiwała się właśnie Bożena. Wstawaj. Powiedział. Zauważył jej reakcję. Była nadal niewyspana mimo dość gwałtownej pobudki kilkadziesiąt minut wcześniej. Będę potrzebować twojej umiejętności walki. Powiedział. Słowo 'mieczem' było tutaj zbędne. *Na co komu kawałek żelastwa które może się w mig rozsypać.* Zawsze tak sądził. Był już ubrany. Rozległo się pukanie do drzwi. Zauważył kątem oka jak jego niewolnica nieudolnie zakrywa swoje wdzięki. Z pod pościeli wyłaniały się białe, kształtne uda. Otworzył drzwi. Odesłał posłańca, zabrał kartkę i zamknął drzwi. Bożena nic nie powiedziała. Rzadko kiedy się odzywała. *I dobrze.* Mówił kiedy zawsze pomyślał o tych dziewkach które bez przerwy nawijały o byle czym. W samo południe mamy znaleźć się na dziedzińcu. Przygotuj się.
Na dziedzińcu.
Południe będzie za 10 minut. Hmmm... trzeba czekać na mojego Pana. Obok niego tkwiła Bożena. Przygotowana w półtoraka którym posługiwała się nad wyraz dobrze... czekali na resztę.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 14
- Rejestracja: niedziela, 31 grudnia 2006, 00:30
Marvel

Choć noc mogłaby zapowiadać się ciekawie, Marvel nie miała zamiaru zapuszczać się za daleko. Wygrzała swoje ciało w wodzie, poddała się masażom, by następnie spocząć w pościeli. Oczywiście przedtem odesłała służącego do jego własnej komnaty. Zasnęła bardzo szybko.
Rankiem już sama poradziła sobie z toaletą. Tym razem przywdziała inną suknię - prostą, długą, nie odkrywającą większych partii ciała, ciemnozieloną - ot uniform do pracy, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Zrobiła sobie delikatny makijaż i postanowiła wybrać się na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Za resztki ostatniej wypłaty zafundowała sobie w najlepszej karczmie lekkie śniadanie i dobre wino. Zmierzając ku miejscu, gdzie wszyscy mieli się spotkać, czuła się bardzo pewnie. Wiedziała, ze pamięta wszystkie zaklęcia, a o urok osobisty nie musi się martwić.
Dotarłszy na miejsce, powitała wszystkich już zgromadzonych uśmiechem, znalazła sobie "wolne miejsce do stania". Pozostawało czekać.

Choć noc mogłaby zapowiadać się ciekawie, Marvel nie miała zamiaru zapuszczać się za daleko. Wygrzała swoje ciało w wodzie, poddała się masażom, by następnie spocząć w pościeli. Oczywiście przedtem odesłała służącego do jego własnej komnaty. Zasnęła bardzo szybko.
Rankiem już sama poradziła sobie z toaletą. Tym razem przywdziała inną suknię - prostą, długą, nie odkrywającą większych partii ciała, ciemnozieloną - ot uniform do pracy, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Zrobiła sobie delikatny makijaż i postanowiła wybrać się na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Za resztki ostatniej wypłaty zafundowała sobie w najlepszej karczmie lekkie śniadanie i dobre wino. Zmierzając ku miejscu, gdzie wszyscy mieli się spotkać, czuła się bardzo pewnie. Wiedziała, ze pamięta wszystkie zaklęcia, a o urok osobisty nie musi się martwić.
Dotarłszy na miejsce, powitała wszystkich już zgromadzonych uśmiechem, znalazła sobie "wolne miejsce do stania". Pozostawało czekać.
Strzeż się plucia pod wiatr.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Z'avik:
O ile zawsze załatwiał pomniejsze sprawy za pośrednictwem gargulców lub innych sługusów tego pokroju tym razem stawił się na placu osobiście. Nie mówił nic. Wszystko, co było do powiedzenia zostało powiedziane wczoraj. -Powodzenia!- mruknął i pożegnał ich ruchem ręki. Ich żelazne tablice zawibrowały. W zależności od przynależności do jednej, lub drugiej brygady na tablicach pisało „podlegasz pod Marvel” lub „podlegasz pod Nadira”.
Z’avik westchnął, gdy grupy oddaliły się. Czas do południa miała mu wypełnić robota papierkowa. Kilka kontraktów, jakaś egzekucja... nic nienaturalnego w tym mieście.
Dopiero po południu miał czas na to, co osobiście uważał za najważniejsze. Musiał opracować kilka konkretnych zdolności. Przeczucie mu mówiło, ze mogą się okazać użyteczne już wkrótce. Wkrótce opuścił miasto incognito i stanąwszy w głębokiej wyrwie kilkanaście kilometrów od miasta zaczął ćwiczyć moce niedostrzeżony przez wścibskie oczy.
O ile zawsze załatwiał pomniejsze sprawy za pośrednictwem gargulców lub innych sługusów tego pokroju tym razem stawił się na placu osobiście. Nie mówił nic. Wszystko, co było do powiedzenia zostało powiedziane wczoraj. -Powodzenia!- mruknął i pożegnał ich ruchem ręki. Ich żelazne tablice zawibrowały. W zależności od przynależności do jednej, lub drugiej brygady na tablicach pisało „podlegasz pod Marvel” lub „podlegasz pod Nadira”.
Z’avik westchnął, gdy grupy oddaliły się. Czas do południa miała mu wypełnić robota papierkowa. Kilka kontraktów, jakaś egzekucja... nic nienaturalnego w tym mieście.
Dopiero po południu miał czas na to, co osobiście uważał za najważniejsze. Musiał opracować kilka konkretnych zdolności. Przeczucie mu mówiło, ze mogą się okazać użyteczne już wkrótce. Wkrótce opuścił miasto incognito i stanąwszy w głębokiej wyrwie kilkanaście kilometrów od miasta zaczął ćwiczyć moce niedostrzeżony przez wścibskie oczy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Był z siebie dumny. Jemu zostało powierzone dowództwo, mimo że predyspozycje miał raczej na morderce siepacza z pierwszej linii ataku. Ale co tam. I tak w szarży będzie szedł na czele. Tubalnym głosem odezwał się
Osoby z mojego oddziału wyznaczone do infiltracji, lub jak ja wole to nazywać krwawej rzeźni w obozie wroga niech przejdą na lewą stronę dziedzinca. Chciałbym was obejrzeć, dowiedzieć się co potraficie co by się przydało w czasie zadania. Śmiało śmiało! Ja nie gryzę, ja tylko torturuję nieposłusznych! i sam przeszedł na lewo by przyglądać się sługom Z'avika którzy mają go wspierać w misji.
Był z siebie dumny. Jemu zostało powierzone dowództwo, mimo że predyspozycje miał raczej na morderce siepacza z pierwszej linii ataku. Ale co tam. I tak w szarży będzie szedł na czele. Tubalnym głosem odezwał się
Osoby z mojego oddziału wyznaczone do infiltracji, lub jak ja wole to nazywać krwawej rzeźni w obozie wroga niech przejdą na lewą stronę dziedzinca. Chciałbym was obejrzeć, dowiedzieć się co potraficie co by się przydało w czasie zadania. Śmiało śmiało! Ja nie gryzę, ja tylko torturuję nieposłusznych! i sam przeszedł na lewo by przyglądać się sługom Z'avika którzy mają go wspierać w misji.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
On jedyny stał bez tabliczki. Wiedział że ma podlegać Nysas'ie. Podchodzi jednak do Marvel. Widzi, że jest obyta z rzemiosłem. Witaj pani. Ku chwale Wielkiego Złego Z'avik'a! Pozdrowił ją. Imiona swoje znamy i cieszę się bardzo, że walczymy po tej samej stronie miecza. Mam pytanie... osobiste. Czy będziecie brać w niewolę? Rumieńce pojawiły się na jego twarzy.

On jedyny stał bez tabliczki. Wiedział że ma podlegać Nysas'ie. Podchodzi jednak do Marvel. Widzi, że jest obyta z rzemiosłem. Witaj pani. Ku chwale Wielkiego Złego Z'avik'a! Pozdrowił ją. Imiona swoje znamy i cieszę się bardzo, że walczymy po tej samej stronie miecza. Mam pytanie... osobiste. Czy będziecie brać w niewolę? Rumieńce pojawiły się na jego twarzy.

jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 14
- Rejestracja: niedziela, 31 grudnia 2006, 00:30
Marvel

Tablicę, która już wcześniej dostała od Z'avika schowała do wewnętrznej kieszeni czarnej katany, którą założyła na ciemnozieloną suknię. Poczuła ukłucie dumy. To pierwszy raz, kiedy właśnie ona ma poprowadzić jakąś grupę do wypełniania zadania. Czyżby szykował się jakiś awansik?...
Widząc, jak Nadir organizuje swoje towarzystwo, sama wezwała do siebie podwładnych. Wtedy nadszedł Parsival. Powitanie uznała za mało stosowne, nawet jak na tą sytuację. W końcu "Wielki Zły" nie był Bogiem, a przynajmniej nie dla niej. Czuła wobec niego szacunek, respekt, wiedziała, ze to on tutaj rządzi, ale nie popadała w skrajności. Na pytanie jednak odpowiedziała, choć wymijająco:
- Zależy, co się nawinie.
Potem zwróciła się do reszty.
- Nie owijając w bawełnę - mamy robotę do wykonania. Chyba nic więcej nie muszę mówić. Chciałabym tylko, żebyście za bardzo się nie wychylali. Jesteśmy szpiegami, nie mięsem. Bardziej przydacie mi się jako żywi niż martwi. Na miejscu zobaczymy, jak to wszystko wygląda, jeśli to będzie konieczne, podzielimy się. Pamiętajcie, mamy zbierać informacje i dowody. Jako, że mamy zamiar działać z zaskoczenia musimy przybyć na miejsce nie zwracając niczyjej uwagi. Ruszajmy.
Odwróciła się na pięcie i poprowadziła swój mały zastęp do miejsca przeznaczenia.

Tablicę, która już wcześniej dostała od Z'avika schowała do wewnętrznej kieszeni czarnej katany, którą założyła na ciemnozieloną suknię. Poczuła ukłucie dumy. To pierwszy raz, kiedy właśnie ona ma poprowadzić jakąś grupę do wypełniania zadania. Czyżby szykował się jakiś awansik?...
Widząc, jak Nadir organizuje swoje towarzystwo, sama wezwała do siebie podwładnych. Wtedy nadszedł Parsival. Powitanie uznała za mało stosowne, nawet jak na tą sytuację. W końcu "Wielki Zły" nie był Bogiem, a przynajmniej nie dla niej. Czuła wobec niego szacunek, respekt, wiedziała, ze to on tutaj rządzi, ale nie popadała w skrajności. Na pytanie jednak odpowiedziała, choć wymijająco:
- Zależy, co się nawinie.
Potem zwróciła się do reszty.
- Nie owijając w bawełnę - mamy robotę do wykonania. Chyba nic więcej nie muszę mówić. Chciałabym tylko, żebyście za bardzo się nie wychylali. Jesteśmy szpiegami, nie mięsem. Bardziej przydacie mi się jako żywi niż martwi. Na miejscu zobaczymy, jak to wszystko wygląda, jeśli to będzie konieczne, podzielimy się. Pamiętajcie, mamy zbierać informacje i dowody. Jako, że mamy zamiar działać z zaskoczenia musimy przybyć na miejsce nie zwracając niczyjej uwagi. Ruszajmy.
Odwróciła się na pięcie i poprowadziła swój mały zastęp do miejsca przeznaczenia.
Strzeż się plucia pod wiatr.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Mrvel, Arnel:
Siewca pełnił role woźnicy, a zdobywczyni, Arnel i Marvel siedzieli w małej karocy, której dodatkowo strzegło jeszcze dwóch wojowników. Rozpoczęła się burza, która swój koniec miała dopiero, gdy karoca dotoczyła się brukowaną drogą do murów miasta. Nie był to najwyraźniej rzadki widok, tym bardziej, że karoca przypominała prosty dyliżans. Byłą tak urządzona specjalnie, by nie wzbudzić podejrzeń. Gdy oddaliła się do bram, z dala od oczu wścibskich obserwatorów dokonano „desantu”.
Wkrótce wszyscy stali na mokrymi i śliskim bruku. Była ciepła, duszna noc. Szykował się nawrót burzy.
Nadir, Liego, Nysasa, Parsival:
Nieumierajacy skinął głową i się uśmiechną... paskudnie. –Jestem nekromantą... bawię się w demonologa i maga zniszczenia, potrafię perswadować, warzę mikstury, fałszyuje dokumenty... to w sumie tyle...- stwierdził. jego rozbiegane spojrzenie wreszcie zatrzymało się na Nadirze. Szept był koło Nieumierającego, ale z jakiegoś powodu nadir wcześniej jego nie zauważył. -Ukrywanie się, zwiad, skrytobójstwo...- powiedział szybko. Widać nie lubił mówić. Nie było to "w jego stylu". Ostatni był Pan Popiołów. -Magiczna demolka...- wyszczerzył się. Czerwonowłosy mag widać mówił tyle ile trzeba. Preferował działanie.
Siewca pełnił role woźnicy, a zdobywczyni, Arnel i Marvel siedzieli w małej karocy, której dodatkowo strzegło jeszcze dwóch wojowników. Rozpoczęła się burza, która swój koniec miała dopiero, gdy karoca dotoczyła się brukowaną drogą do murów miasta. Nie był to najwyraźniej rzadki widok, tym bardziej, że karoca przypominała prosty dyliżans. Byłą tak urządzona specjalnie, by nie wzbudzić podejrzeń. Gdy oddaliła się do bram, z dala od oczu wścibskich obserwatorów dokonano „desantu”.
Wkrótce wszyscy stali na mokrymi i śliskim bruku. Była ciepła, duszna noc. Szykował się nawrót burzy.
Nadir, Liego, Nysasa, Parsival:
Nieumierajacy skinął głową i się uśmiechną... paskudnie. –Jestem nekromantą... bawię się w demonologa i maga zniszczenia, potrafię perswadować, warzę mikstury, fałszyuje dokumenty... to w sumie tyle...- stwierdził. jego rozbiegane spojrzenie wreszcie zatrzymało się na Nadirze. Szept był koło Nieumierającego, ale z jakiegoś powodu nadir wcześniej jego nie zauważył. -Ukrywanie się, zwiad, skrytobójstwo...- powiedział szybko. Widać nie lubił mówić. Nie było to "w jego stylu". Ostatni był Pan Popiołów. -Magiczna demolka...- wyszczerzył się. Czerwonowłosy mag widać mówił tyle ile trzeba. Preferował działanie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
