[Warhammer]Daleka podróż

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

Art spojrzał w kierunku brodaczy którzy własnie zniknęli. Jego niespokojna natura kazała mu oczekiwać najgorszego dla tego począł rozglądać sie dookoła wypatrując jakis znaków świadczących i zasadzce.
"Tym krzykiem Anzelm i tak juz powiedział gdzie jesteśmy więc pewnie będezie świetna zabawa" - pomyślał po czym położył dłoń na rękojeści miecza.

Sorki za zwłokę ale te święta i utrudniony dostęp do neta ale teraz już wróciłem :D
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Widząc iż Blacks nie odpisuje uśmiercę jego postać. Gracie we trójkę.

Podążyliście tropem kazadów. Tak jak się domyślaliście, była to zasadzka. Nagle wyskoczyło na was 6 osobników. 3 z nich byli to właśnie kazadzi którzy zniknęli w krzakach. Pozostała 3 był to elfy. Zdziwiliście się ponieważ rzadko widzi się wojujących w tych samych szeregach krasnoludów i elfów. Ku waszemu większemu zaskoczeniu 4 karłów która odbywała podróż z wami też obróciła się przeciwko wam. Nagle ta 4 rzuciła się na kapłana Sigmara. Ten zdezorientowany zdołał unieść tylko miecz gdy czarnobrody strzaskał mu łeb swym młociskiem. Was narazie zostawili. Elfy szykowały strzały a reszta wyciągała toporzyska i miecze. Byliście przerażeni.
Czerwona Orientalna Prawica
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Anzelm von Rapitz

- Pierdolone karły! - wrzasnął medyk jedną ręką starając się wodzami uspokoić konia, a drugą wyszarpując szablę z pochwy, ale po chwili przestał i szybko wbił ją spowrotem do środka. "A więc tutaj. Zginę w jakimś pieprzonym lesie na zadupio. Nie lubisz mnie, Sigmarze, co?" - Czas uciekać, panowie! - krzyknął po czym zmusił konia do kłusu jadąc przed siebie. Miał nadzieję, że zdąży dojść do galopu nim oberwie strzałą lub krasnoludzkim toporem.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

"Na krzywą mordę orków, co za kanał"
Artemis wyszarpnął miecz i ruszył kłusem za medykiem wierząc, że wałach poniesie go bezpiecznie przez zasadzkę, choć tak naprawdę wątpił by elfia strzała go nie trafiła. Mężczyzna mocniej ścisną broń i kierując się za Anzelmanem próbował trafić w przelocie choć jednego zdradzieckiego brodacza.
- Ginicie psie syny - wrzasną spinając konia ostrogami.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

Dagonet został zaskoczony, ale otrząsnął się tuż po sekundzie. Zeskoczył z konia, który, jako, że był tresowany przez Dagoneta od kilku już lat i był jego najserdecnziejszym przyjacielem, nie spłoszył się tylko schował się w krzakach. Gdy tylko jeden z nowopoznanych krasnoludów rozwalił łeb kapłanowi, Dagonet już przy nim był, jednak nie zabił go, tylko wsadził miecz pod gardło i wziął jako zakładnika. Uważnie obserwował rozwój wydarzeń i zachowania atakujących.

"Narwani ci moi kompani." -pomyslał Dagonet śledząc poczyniania swoich towarzyszy.
"Szkoda mi tylko tego kapłana" -popatrzył na ociekające krwią ciało kapłana.
"Dobry był z niego druh"

Dobra, koniec zabawy! Chyba nie zabijecie własnego kumpla i nie zmuszajcie mnie, żebym to ja to zrobił! -wykrzyknął do atakujących, jednocześnie zasłonił się krasnoludem przed ewentualnymi strzałami, oraz obserwował czy ktoś nie próbuje go zajść od tyłu.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Anzelm
Twój koń usłuchał cię. Kłusem podążyliście w leśną gęstwinę. Za tobą słyszałeś tylko krzyki i odgłosy wysuwających się z pochwy mieczy. Zanim się obejrzałeś twojego konia zabił grad strzał. Ciebie trafiły dwie. Miałeś szczęście, że tylko w ramiona. Na konia nie było co liczyć. Osunął się ciężko na ziemię wraz z tobą. Udało ci się jednak uskoczyć i uratować przed złamaniem sobie czegoś. Kilka metrów przed tobą rozlegała się ciemna gęstwina lasu. Odwróciłeś się na chwilę. Zobaczyłeś, że za tobą jedzie twój kompan. Nie wiedziałeś co zrobić - poczekać na niego czy uciekać. W końcu i jego koń został trafiony. Lecz on pozostał cały. Zaczął biec ile sił przed siebie. Biegł w twoją stronę.
Artemis
Udało ci się jedynie ciachnąć jednego z krasnoludów - zdrajców. Trafiłeś go w ramię. Usłyszałeś zdławiony krzyk. Z ramienia krasnala ciekła czerwona ciecz. Reszta nawet nie zwracała na niego uwagi. Zauważyłeś, że chyba nie są za bardzo zgrani i nie dbają o kompanów. W końcu trafiono twojego konia. Biegłeś ile sił by i ciebie nie trafili. Tuż przed tobą stał twój kompan - medyk.
Dagonet
Udało ci się wziąć krasnoluda jako zakładnika. Zdziwiłeś się, że tak łatwo ci to poszło. Gdy tylko agresorzy usłyszeli twoje słowa wśród nich rozległy się szepty. Zdołałeś zarejestrować w swym uchu niektóre z nich ponieważ bandyci stali dosyć blisko. - A może go zostawimy...
-W sumie był dobrym wojownikiem...
-No nie wiem co o tym myśleć..

W końcu bez zastanowienia grupka podeszła bliżej ciebie.
Nim się obejrzałeś dwóch elfów stanęło za tobą. Kranolud wyrwał ci się z rąk. Koń był daleko. Kompani też. Po chwili jeden z krasnoludów przystawił ci topór do gardła.
-Idziesz z nami, kolego... Elfy związały cię..
Czerwona Orientalna Prawica
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

"Kurwa, ale dałem się podejść." -pomyślał Dagonet, gdy Elfy go wiązały.
"A tak przecież uważałem, żeby nikt mnie nie zaszedł."
Spojrzał w gęstwinę lasu. "Tamci spieprzyli. Może wrócą. Ja uciec nie mogłem. Ale wpadka!"

Hose15, nie musiałeś tego robić. :D Przecież pisałem, że uważam, żeby nikt mnie nie zaszedł. :twisted:
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

"Sukinsyny konia mi zabiły!! Ale jeden z kurdupli dostał to na co zasłużył. Cholera trza było zająć sie nimi podczas obozowania, ale jeszcze nie wszystko stracone".
Art skoczył w najciemniejsze miejsce w momencie gdy strzały przestały śmigać obok i nad jego głową i jak się okazało wpadł na medyka. Dobrze, że potrafił panować nad sobą bo w pierwszej chwili Anzelm był kolejnym banitą a miecz w ręce gotowy był do ciosu.
Czarne włosy opadły na twarz młodzieńca sklejając się z potem który pokrywał jego twarz po długim biegu. Oczy płonęly żądzą mordowania, nie, nie w zemście za zabitego kapłana czy pochwyconego Dagoneta, bestia żyjąca w Artemisie wyszła na zewnątrz i łaknęła krwi. Ciepłej, życiodajnej krwi banitów.

- Co robimy Anzelm - rzekł wycierając krew krasnoluda w trawę - W otwartej zabawie z tymi szumowinami nie mamy szans, chyba jedyne wyjście to śledzic ich i po cichu odbić tego nieudolnego wojaczka - uśmiechnął się złowieszczo i odgarnął posklejane włosy z czoła i spojrzał szalonymi oczyma na medyka:
Ostatecznie możemy sobie darować - dodał po chwili - Bo sprawa wygląda naprawdę śmiesznie. Krasnale co to podróżnych jak my, biedaków i włóczykijów atakują. Idioci ciekawe co mysleli, że ile na nas zarobią? - odwrócił sie od Anzelma i zaczął lekko śmiać.
Co za idioci i do tego razem z elfimi łucznikami hahaha - delikatne szaleństwo przenikało śmiech Artemisa, po chwili jednak umilk i spojrzał wyczekująco na słowa medyka.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Anzelm von Rapitz

Medyk spojrzał z wyrazem zdziwienia na twarzy na strzały sterczące mu z ramion.
- Ała - powiedział gdy nagle wpadł na niego Artemis. - Zaiste, dobrze rzeczesz Artemisie. Kompana zostawić w niewoli rzecz niewybaczalna, ale dać się zabić próbując go odbić to jeszcze większa zbrodnia. Wolałbym gdyby najpierw rany mi się zagoiły. Może pomógłbyś mi wyciągnąć te strzały?
"Cholera, będzie to trza szybko polać dezynfekantami, byle się gangrena nie wdarła. Lubię swoje ręce, nie chcę ich stracić. Do tego jak pomożemy Dagowi jeśli nie będę miał rąk? Może lepiej udać się do Koinen, jeśli ono w ogóle istnieje, bo te zaplute karły pewnie i z tym kłamały, chociaż kto wie, może naprawdę istnieje."
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

Artemis zapanował nad swoim śmiechem i spojrzał na streczący z ramienia Anzelma drzewiec.
"Hohoho ale miałem szczęście".
- Zaciśnij zęby Anzelm - po czym zblizył sie do medyka i uchwycił strzałę.
- Na trzy - zaparł się - raz....dwa...- i szarpnął strzałę utkwioną w ramieniu kompana nim dokończył:
- Trzy!! Będziesz żył - uśmiechnął się - ale sam to pewnie wiesz lepiej ode mnie doktorku. Szkoda trochę klechy - kłamanie jak na razie nie sprawiału mu klopotu - w trzech byłyby większe szanse ale cóż Sigmar zapomniał o nim w nieodpowiednim momencie. Pomóc ci jeszcze z tą raną?
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Artemis i Anzelm
Wspólnymi siłami udało wam się wyjąć drzewiec z ręki medyka. Byliście wycieńczeni walką lecz mieliście przeświadczenie, że wróg jest tuż tuż za wami. Przed wami rozciągała się gęstwina leśna. W waszych brzuchach zaczęł o burczeć.
Dagonet
Nim się obejrzałeś zawiązano ci oczy. Po kilkunastu minutach usłyszałeś stukot kopyt oraz dźwięk toczących się kół. Wrzucono cię na jakieś drewniane podłoże..
Jechałeś tak cały czas..W końcu usłyszałeś ludzkie głosy i wrzawę.
-Tak..nasze miasto..Jest wspaniałe..
-Tak..Koinen jest naprawdę warte zwiedzenia..

Po mniej więcej dwóch godzinach głosy skończyły się. Rozwiązano ci oczy i rzucono pod skalną ścianę. Zdążyłeś zauważyć, że jesteście w jaskini.
Czerwona Orientalna Prawica
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

Niepewność ogarnęła mężczyznę i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu najciemniejszego miejsca gdzie można byłoby sie ukryć i przygotować zasadzkę.
Mrok to domena Artemisa do tego był szkolony i wiedział, że tym razem zrobi to co miał zamiar zrobić dzień wcześniej z krasnoludami, zatopić sztylet nim zdążą się poruszyć.
"Haha sytuacja sie powtarza ale tym razem panowie nie unikniecie mnie i zabawimy się w duchy" - uśmiechną się w myślach a łowca skrywany w zakamarkach duszy już wiedział co sie stanie gdy pierwsza ofiara pojawi sie obok kryjówki Artemisa.
- Ukryjmy sie i zapolujmy na te śmiecie, z zaskoczenia pozbędziemy się dwóch a jeżeli zrobimy to dość cicho może i kolejnego - mężczyzna jeszcze raz rozejrzał się za najdogodniejszym miejsce na zasadzkę i spojrzał na medyka.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

-Heej! Jest tu kto?! Mógłbym dostać coś do jedzenia?! Poza tym mam pewną sprawę! Heej!!! -wydzierał się na całe gardło, żeby tylko ktoś się u niego zjawił.

"Mam nadzieję, że nie dadzą mi tu tak zdechnąć z głodu. Muszę się stąd jakoś wydostać. Hmm..." -myślał przez cały czas i krzyczał na zmianę. Bo cóż innego miał do roboty. Teraz postanowił jeszcze dokładnie obserwować gdzie się znajduje w nadziei znalezienia czegoś, co pomogłoby mu się stąd wydostać.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Czekam na Mema który ciągle nie odpisuje. A tak poza tym to jak podoba wam się sesja?
Czerwona Orientalna Prawica
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Anzelm

Anzelm skinął głową Artemisowi po czym wszedł w krzaki po przeciwnej stronie. Z torby wyjął środki dezynfekujące i polał nimi rany, jeśli w pobliżu nikogo nie było założył sobie prowizoryczne opatrunki. Wyjął szablę z pochwy.
"Trzeba było nie ufać tym cholernym karłom. Jeśli szybko się z nimi nie rozprawimy to będzie źle..."
Nie zamierzał wdawać się w walkę jeśli nie było to konieczne, nie chciał pozwolić na pogłębienie się rany.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Dagonet
Dopiero teraz zauważyłeś, że miejsce w którym jesteś to jakaś tajemnicza grota. Z groty odchodziły dwa wąskie korytarze ktore znajdowały się na wprost od ciebie. Na górze wisiały stalaktyty oraz stalgmity dając zapierający dech w piersiach widok. Na skalnej ścianie gdzieniegdzie znajdowały się pojedyncze kropelki wody. To oznaczało dużą wilgotność okolicy. Po kilku minutach twojego krzyku dałeś sobie spokój. Gardło powoli zaczynało cię boleć. O dziwo przyszedł jeden z elfów, rzucił ci bohen chleba. Podał także wody w glinanej misie. Po chwili burknął do ciebie:
-Nie interesuje mnie co masz do powiedzenia. I tak twój koniec jest bliski. Po czym uśmiechnął się złowieszczo. Rozwiązano ci liny... To było dosyć dziwne...
Anzelm i Artemis
Anzelm siedział w krzakach naprzeciwko Artemisa. Byli przygotowani na najgorsze. Artemis obmyślał plan działania. Rozmyślanie przerwały mu szmery pochodzące z niedalekiej odległości. Anzelm spojrzał się tam odruchowo. W półmroku widniały dwie małe sylwetki. Sylwetki krasnoludów..
Czerwona Orientalna Prawica
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

"No to teraz się zabawimy" - parszywy uśmiech zawitał na twarzy młodzieńca. Przyczajony niczym dzikie zwierze czekał na dogodny moment by zaatakować.
"Mam nadzieję, że Anzelm też jest gotowy" - Art był uczony by po cichu zabijać lecz w otwartej walce był słabszy o czy dobrze wiedział, a brodacze to trudni przeciwnicy lecz gdy sie takiego zajdzie od tyłu i wbije sztylet między żebra lub poderżnie gardło to krwawią jak każdy inny. Ostatecznie jak pozbędzie się jednego z nich to razem z medykiem powinni dać sobie radę z pojedynczym wojownikiem.

Edit:
Zapomniałem dodać sesyjka oki :twisted: TYLKO te parszywe krasnale grrrrrr.... :D
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Zablokowany