[WFRP] Oktrutny Koniec

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

[WFRP] Oktrutny Koniec

Post autor: Evandril »

Tak więc zaczynamy. Nie będę pisał jakie zasady obowiązują, bo dobrze je znacie. Jeśli chodzi o samą przygodę, to jest to jedna z tych, w których trzeba trochę pogłówkować, chociaż walki również nie zabraknie. Zatem dobrej zabawy życzę i ruszamy.

Drużyna:
- Riven Soulfly, elf, zwadźca (bohater makk'a)
- Fryderyk Wilhelm, człowiek, wędrowny czarodziej (bohater BlindKitty'ego)
- Anzelm von Rapitz, człowiek, medyk (bohater Memo)
- Hans von Debrich, człowiek, demagog (bohater Server'a)
- Nordin, krasnoludzki inżynier (bohater BLACKs'a)


Było już grubo po zmierzchu gdy dotarliście do Streissan – jednego z większych miast Averlandu. Od kilku dni byliście w drodze, toteż jedynym, czego teraz pragnęliście była porządna strawa i wygodne łóżko. Poruszając się powoli pustoszejącymi powoli uliczkami miasta, dotarliście w końcu pod drzwi karczmy "Dzban Miodu". Już na zewnątrz dało się słyszeć gwar rozmów i odgłos brzdękających o siebie kufli. Zewnątrz zajazdu dochodziło również błogie ciepło które zapraszało do środka nowych gości.

Gdy pojawiliście się w drzwiach karczmy, rozmowy na chwilę ucichły i wzrok zebranych w środku skierował się na was. Goście w karczmie szybko wrócili jednak do swoich spraw, nie zwracając na was uwagi. Sala była przestronna, zapełniona niemal po brzegi, w powietrzu unosił się zapach pieczeni i grzanego wina. Zasiedliście przy stoliku w rogu sali, niedaleko szynkwasu - jakby zrządzeniem losu był to ostatni wolny stolik w karczmie. Chwilę trwało, nim pojawiła się przy was młodziutka, piegowata dziewczyna o blond włosach i, mimo późnej pory i natłoku gości, ze szczerym uśmiechem na twarzy rzekła:
- Witam w naszych skromnych progach. - głos miała dźwięczny i bardzo kobiecy. - Wasze twarze mówią mi, że zawitaliście do nas po ciężkiej i męczącej podróży. Dobry wybór, bo to najlepsza gospoda w tym mieście – po tych słowach puściła oczko Hansowi. - Czym mogę wam służyć??


Prosiłbym teraz o opis waszych bohaterów.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

Hans von Debrich
- Panowie toż to cud! Takiej pięknej i miłej obsługi nie mają w całym Imperium! - wykrzyknął z radosnym śmiechem na ustach przystojny, ciemnowłosy mężczyzna znany towarzyszom jako Hans von Debrich - Przynieś jeśli możesz butelke dobrego tileańskiego wina, najlepiej z Tobaro... - czarne oczy zerknąły niezauważalniw po karcie dań - i podsmażaną wołowinę a'la Corsaria Sartosa - Hans miał ochcote co prawda na jakieś mocne piwo i prosty bewzszytk.. ale dobre wrażenie trzeba było zrobić a każdy wykształcony człowiek wie że w modzie są Tileańskie potrawy i trunki. Uśmeichnął się jeszcze raz lekko do dziewczyny (wywołując lekki rumieniec) i rzekł do Rivena:
- Riven! Zalzi bywałeś w tych stronach już wcześniej? Bo ja Averland i Tileę wspominam chyba najlepiej z wszystkich ziem na których zaszczyt miałem bywać - zakonczył powodując wyraźne zaciekawienie kilku ludzi obok, "widać ubrany w podróżny lekko zabrudzony granatowym płaszcz przybysz musi być cywilizowany... nie to co niektórzy wieśniacy z Reiklandu", Hans miał nadzieje że tak o nim myślą... Większość lduzi tutaj posiadała podobny sposób myślenia.
Hans spojrzał na siebie w lustrze, "Ten lekki zarost wydaje jej się podobać, może się troche rozerwę z... kelnerką" pomyślał.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Fryderyk Wilhelm

Zrzucił ciemnofioletowy kaptur z głowy, odsłaniając czaszkę obciągniętą skórą, której było chyba troszkę za mało. W ogóle na pierwszy rzut oka wyglądał jak ubrany w szatę kościotrup, tak bardzo był chudy. Długie, czarne włosy odgarnął do tyłu i spojrzał na kelnerkę fioletowymi oczyma. Uśmiechnał się lekko - bardzo lekko - i powiedział cicho:
- Przynajmniej, najlepsza dla żywych, którzy nie chcą tego zmieniać. - stwierdził całkowicie poważnym głosem. - Bo sądze, że większość gości wychodzi stąd żywa, prawda? - pogładził drzewce kosy opartej o ścianę. Nie lubił zostawiać jej przy koniu, zawsze bał się że zniknie, skradziona.
Uśmiech zniknął z pociągłej twarzy, nie wyrażającej uczuć.
- Najlepsze mięso, jakie macie, i woda. - powiedział, nie patrząc na kelnerkę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Anzelm von Rapitz

"Ha, znowu los rzucił mnie na ojczyzny łono. Pozostaje nadzieja, że będzie to lepszy czas niż ostatnio. Ciekawe jak radzi sobie Dieter, pewnie nadal pracuje u tego von Hantsdorfa czy jakoś tak..."
- Od razu dwie - dołączył się do prośby Hansa prawie trzydziestoletni, lekko zgarbiony mężczyzna przeciętnego wzrostu i postury. - Najlepiej bez wody. - dodał stanowczo patrząc jadowicie zielonymi oczami na kelnerkę. Pogładził lekko zaniedbane czarne włosy długie do żuchwy po czym poluzował pas i położył pochwę z szablą na ławie obok siebie. Odziany był w białą koszulę z obszernymi rękawami, czarną skórzaną kamizelkę nabijaną żelaznymi ćwiekami oraz obcisłe czarne spodnie.
- Dobrze prawisz, Hans. Chociaż większość mojego pobytu na południu spędziłem z rannymi, to muszę przyznać, że Tilea jest miłą odskocznią od Imperium - rzekł po czym spojrzał na Fryderyka. "Fuj, mógłby założyć ten kaptur spowrotem."
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

Elf zsunął kaptur z głowy odsłaniając bieluśkie niczym mleko włosy opadające aż do ramion i uśmiechnął się do swych kompanów.
- Ile razy mam wam jeszcze powtarzać to, że szermierz ze mnie, to nie zaraz z Tilei muszę być. Jak już wam opowiadałem pochodzę z Laurelorn i mimo iż osiemdziesiąt pięć lat chodzę po tym świecie to na zachodzie nigdy nie byłem.
- No panowie braty - zawsze zapominał, że już nie jest w Kislevie ale owy zwrot zawsze uwielbiał - Wybaczcie stare przyzwyczajenie ale czas chyba wypić, że w końcu spokojną karczmę znaleźliśmy i w cieple pośpimy. To co mały konkursik? Ale pamiętajcie, pijałem z bojarami kresowymi najczyściejszą wódkę, więc jak Nordin reflektujesz?? - Kompani już zdążyli poznać zadziorność elfa i zrozumieć, że nie jest ona wynikiem jakiejś wewnętrznej złośliwości a efektem jego zawadiackiego humoru, który równie często co bawił wpędzał Riva w kłopoty.

Elf często się uśmiechał i lubił zabawić w swoim krótkim życiu widział już wiele śmierci, złości i zniszczenia, a nauki starego Balthazara nigdy nie poszły w las. Pamiętaj powtarzał fechmistrz: "Żyj jakbyś jutro miał umrzeć."

Kolejnym szybkim spojrzeniem obskoczył kompanów czekając na ich reakcję na propozycję małych pijackich zawodów. Podnióśł sie z siedzenia, odpiał pelerynę i podciągną rękawy swej jasno-szarej, jedwabnej koszuli obszytej purpurową nicią, która razem z modnym kubrakiem i spodniami kosztowała krocie. Elf ostrożnie odłożył rapier i poprawił pistolet wiszący u boku. Tym razem spojrzał na biesadników bawiących w karczmie, pewnie jako elf wzbudzał zainteresowanie ale tym bardzie elf o tak dziwnym wyglądzie. Mleczne, długie włosy, ciemnawa, wiecznie opalona skóra, co u szpiczastouszej rasy nie było normalne no i te fioletowe oczy które budziły niepokój jak wielu powtarzało i były jak magnes na dziewojki.
"Ha a patrzcie se capy" - rzekł w myślach i ponownie wygodnie usadowił sie na ławie.
- No więc zapytał kolejny raz - A my mój krótko pamiętający kompanie jak chcesz założymy się kto pierwszy poderwie tą dziewkę, mimo iż masz fory - Riven uśmiechnął sie zawadiacko i przyjacielsko spojrzał na Hansa.
"Ten gaduła ma zawsze coś do powiedzenia więc powinno być wesoło".
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

-Riv, dziedzino – zaśmial się serdecznie, określenie "dziecino" do kogoś kto był ponad 50 lat starszy zbyt logiczne nie było lecz Hans zdawał się tym zbyt nie przejmować – nie lubie traktować... zacnych białogłów – pozwolił sobie na ironiczny uśmieszek – przedmiotowo... zresztą po co miałbym sobie robić konkurencje w postaci elfa – śmiech zdawał sie przestawać trwać, nawet gdy Hans mówił – Ale zgadzam na sie na mały... pojedynek opijania zdrówka wielmoznego Fryderyka... No co Fryderyku? Przystajesz na zabawę? - parsknął radośnie poklepując przyjacielsko "trupka" (jak nazywał maga) po plecach – Mam propozycje... – niezwracając uwagi na pomruk Wilhelma wstał zwracjac na siebie uwagę większości osób w karczmie przemówił:
Panowie! Zagrajmy w pewną znaną Middenheimską grę... Sprawdzimy czy wyczucie smaku macie waści dobre – uśmiechnął się po raz kolejny i zwrócił się do karczmarza – Szanowny karczmarzu, daj nam no jakąś czystą ścierke i parę trunków, wybierz sam jakich... zapłacimy nie martw się – zachichiotał widząc niepewną minę karczmarza. Po chwili na stoliku stało już 11 przeróżnych flaszek, widać było między innymi kiselvską wódkę i estalijśkie likiery, nie zabrakło też czterech piw, jak ocenił Hans co najmniej dwa były Reiklandzkiego browaru. Podszedł do Riva i szybko związał mu na oczach chustkę, zebrani się poruszli, kilku młodzieniaszków na zaproszenie Hansa dołożyło po kilka szylingów do kupki pieniędzy do zapłaty karczmarzowi i czekało na swa kolej do "zgadywania". Tymczasem Hans nalał lekko zderiontowanemu niewidzącemu elfowi do kielicha lekkiego, "przejrzystego" w smaku dającego po głowie alkoholu i wyszeptał:
A teraz dziecino... Co to jest? - zastanowił się – Zgadniesz, pijesz całą tego flachę.. nie zgadniesz... pójdź ktoś po sikacza z tej speluny na przeciwko – zachichotał rozbawiony swym kompanem
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Fryderyk Wilhelm

Spojrzał z politowaniem na swoich infantylnych towarzyszy podróży. Ale ślady uczuć szybko odpłynęły z jego oczu. Skrzyżował ręce na piersi i pochylił głowę w oczekiwaniu na posiłek, pozwalając by włosy opadły na twarz i zakryły ją. Wiedział, że robi w ten sposób przyjemność wszystkim którzy siedzą dookoła.
"Jak wiele lat musi minąć, żeby dorósł człowiek? I dlaczego tak niewiele zostaje między tym momentem, a śmiercią? Ludzie to dziwne stworzenia..." Fryderyk podniósł wzrok i mruknął na głos, ale bardzo cicho - Ale elfy jeszcze dziwniejsze.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

- No dawaj - uśmiechnął się elf i pozwolił zawiązać sobie przepaskę. Takie dni i wieczory jak ten dawały byłemu złodziejowi, żebrakowi, żołnierzowi, szermierzowi i kim tam jeszcze był przez swe życie poczucie przynależności do grupy. Zabawy w gronie przyjaciół z którymi podróżował, walczył, śmiał się i pił. Lecz Riven wiedział, że jeżeli nie umrze to jego długi żywot sprawi, że będzie patrzył jak kolejne osoby które śmiał nazywać przyjaciółmi odejdą. Lecz smutek znikł szybko gdy dłoń ujęła podaną przez Hansa szklanicę. Zawadiaka i wesołek Rivenrill Na Tualinn znany pośród innych jako Riven Soufly przechylił duszkiem szklanicę.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Kelnerka odeszła od zajmowanego przez was stołu przez chwilę uważnie śledząć zabawę Riva i Hansa.
Po krótkiej chwili drzwi karczmy otworzyły się i stanął w nich wysoki, bardzo szczupły mężczyzna ubrany w czerowne ubranie podróżne. Miał długie blond włosy i delikatną twarz. Rozejrzał się dokładnie po sali, wpatrując w każdą twarz, po czym szybkim krokiem skierował sie do zajmowanego przez was stolika. Przez chwilę nie zwracaliście na niego uwagi, ale gdy mężczyzna nie odchodził długo od waszego stolika, przerwaliście swe zabawy i skoncentrowaliście na przybyszu. Mężczyzna spojrzał na Fryderyka nie zwracając zupełnie uwagi na pozostałych. Uśmiechnął sie delikatnie i skinął głową, jakby z aprobatą dla własnych myśli. Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę z której zerwał małą tasiemkę, wręczył list czarodziejowi, po czym równie szybko zniknął jak się pojawił. Gdy mężczyzna chował tasiemkę do kieszeni, Riven zauważył że widniało na niej wypisane dokładne miejsce i czas wręczenia listu. Zupełnie tak, jakby ktoś przewidział kiedy pojawicie się w mieście!
List zaadresowany do Fryderyka, zapieczętowany był woskową pieczęcią z symbolem Imperialnych Kolegiów Magii. W tej samej chwili dziewczyna przyniosła strawę. Widząc, że wasza uwaga skupia sie na przyniesionym przez posłańca liście, blondynka odeszła niepostrzeżenie z nieco posmutniałą miną, widać uwzględniała któregoś z was w swoich planach na dzisiejszy wieczór.
Fryderyk otworzył kopertę po czym wyjął z niej list i zaczął czytać pozostałym:
- "Szanowny Panie Czarodzieju! Moje uszanowanie. Mam nadzieję, iz wiadomość ta zastanie Pana w dobrym zdrowiu. Niniejszym mam bowiem zaszczyt i obowiązek prosić Pana o niezwłoczne przybycie. Na spotkanie proszę zabrać czwórkę swoich towarzyszy, gdyż mój pracodawca zamierza udzielić Państwu audiencji w bardzo ważnej sprawie. Sprawa ta niewątpilwie Państwa zainteresuje, a być może też wzbogaci materialnie i duchowo. Obecność państwa jest wielce pożądana. Proszę przybyć najszybciej jak to możliwe. Podpisano Clatus von Ternnoff, skryba Jego Iluminencji Magistra Aponimiusa Rone, Mistrza Magii Kolegium Światła".
Gdy Fryderyk skończył czytać, zauważył że w kopercie jest coś jeszcze. Wyciągnął z niej małą karteczkę, na której widniał napis "spotkajmy się w zajeździe "Pod Białym Orłem" w połowie drogi do Averheim. Czekam na was dwa dni".
W tym momencie Fryderyk uzmysłowił sobie, że Aponimius Rone jest wielce szanowanym magiem Kolegium Światła. Zdaliście sobie sprawę, że jeszcze gdzieś obiło wam się o uszy to nazwisko, że już gdzieś o nim słyszeliście. Czy aby Aponimius nie był jednym z tych magów bitewnych, który wsławił się odwagą w czasie Burzy Chaosu?


Sorry Blind za "pokierowanie" przez moment Twoim bohaterem, ale musiałem tak to rozegrać ;).
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

Hans von Debrich

- Był, był... i co z tego? Musimy się zastanowić czy w ogóle jechać do tego przekletego... magika – powiedział z przekasem patrząc na kelnerkę – Nawet jeśli pojedziemy... to i tak nie teraz, wybaczcie ale ja z miasta po zmierzchu wyjeżdżać nie będę... a tym bardziej do jakeigoś popaprańca, kolegę naszeg Ferdka... - uśmeichnął się lekko do czarodzieja – Zresztą zastanawiam sie dlaczego jakiś wielki, wielmożny, wielce potężny – prychnął niegrzecznie – magik potrzebuje nas... - i po chwili dodał na tyle głośno by usłyszeli go wszyscy w karczmie – Zapewne znane są mu nasz osiągnięcia w walce z Chaosem – znowu powrócił do normalnego tonu – ale, na Sigmara... po co potrzebna mu gromadka taka jak nasza w Averlandzie... Mądrzy ludzie sa na tej ziemi a magika to głupiego mają... co za paranoja! - krystalicznie czarne oczy przebiegły po towarzyszach zdziwionych (mimo kilku miesięcy nie zdołali sie jeszcze przyzwyczaić najwyraźniej) tą nieustajacą przemową. Pierwszy odezwal się Fryderyk Wilhelem na nowo odsłaniając swą kościstą twarz. Mag zaczesał palcami włosy za uszy i spojrzał na towarzysza.
- Jeśli prosi nas o przybycie, z pewnością ma w tym cel. - powiedział bez emocji
Hans spojrzał z niejakim politowaniem na niego i rzekł:
- No dobrze... ale kiedy wyruszamy? A raczej kiedy ty chcesz ruszać do tego "Wielkiego Stukniętego" - jeszcze raz spojrzał tęsknie na kelnerkę.
- Śmierć nigdy się nie spieszy, ale zawsze zdąża na czas. Jutro o świcie. - podkreślił ostatnie słowo
- Tak, tak... A teraz wybaczcie – jego twarz wykrzywiła się w zawadiacki uśmiech skierowany przedewszystkim do Rivena i powędrował (zostawiają ekwipunek podróżny pod opieką Nordina, miał pewność że nic nie zginie) w stronę kelnerki z uśmiechem i pytaniem na ustach:
- Pracować nie pracujesz tu chyba cały czas... może wyjśc mogłabyś mi... pokazać miasto dokładnie – zaśmiał sie serdecznie.

Dialog oczywiscie rozegrany razem z Blindem ^^
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

Pojawienie się posłańca i odczytanie wiadomości przez magistra zainteresowało elfa, który zapomniał kompletnie o dziewojce.
"Cholera sprytny Hans, tu strzelił płomienną mowę, zakręcił wszystkich i dziewkę obrócił ale jeszcze zobaczymy."

Riv przysłuchiwał się uważnie odczytanemu listowi. Aponimius Rone, chyba znał to imie z opowieści, z czasów bitwy o Wolfenburg, stary kapitan Reinhard opowiadał.
"Ale czy na_pewno?" - wzruszył sam do siebie ramionami - "No nieważne". Nie gardził magią jak wielu innych i nie bał się magów, w końcu pochodził z ludu który nauczył korzystać z wiatrów magii mniej pojętną rasę ludzkę.
"Skoro tak ważna persona nas potrzebuje, to zlecenia jakie ma do zaoferowania może być ciekawe - Riv zatopił się w myślach. Życie awanturnika sprawiało mu dużo przyjemności. Dawny mistrz nauczył go podstaw fechtunku, wojna lekko je stepiła stając się czystą rąbanką lecz elf pamiętał nauki a kolejna przygoda dawała okazje by troszkę poćwiczyć, ponieważ w druzynie nie było nikogo kto sprawnie by machał żelastwem i stanowił dla niego sparpartnera. No i oczywiście taka znamienitość płaci złotem a Riven uwielbiał dobre ubrania, srebrne błyskotki i wygodne życie na które pracował ryzykując swym życiem.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

W czasie gdy pozostali koncentrowali się posiłku i rozmowach oscylujących wokół listu który Fryderyk otrzymał od posłańca, Hans zasiadł przy szynkwasie. Piegowata blondynka uśmiechnęła sie tylko słysząc jego pytanie. Było w nim coś, co przyciągało jej uwagę, ale nie potrafiła tego nazwać. Pochyliła się ku niemu, ukazując swój głeboki dekolt. Oczy Hansa mimowolnie powędrowały ku jej dwóm dużym, opiętych fartuchem piersi.
- Wybacz mój drogi, ale dziś pracuję do północy. Później będe wolna i.. - przygryzła wargi w geście pożądania -..jeśli wciąż będziesz chciał, to możemy spotkać się w pokoju numer siedem na górze. Pomożesz mi z kąpielą bo będę baaaardzo zmęczona i sama chyba nie dam rady wszystkiego dokładnie umyć...
W tym momencie po raz kolejny puściła mu oczko. Zaczepiona przez klienta siedzącego kilka krzeseł dalej, musiała wracać do pracy. Gdy odchodziła od Hansa uśmiechnęła się do niego szeroko ukazując swe białe równe ząbki, po czym rzekła:
- Zastanów się nad tym co powiedziałam...Może być miło...
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Anzelm von Rapitz

Anzelm nie miał zamiaru ani ochoty na uczestnictwo w pijackiej grze, której oddawali się jego towarzysze. Od czasu do czasu nalewał sobie do kieliszka wina i opróżniał go jednym haustem z politowaniem patrząc na towarzyszy zabawiających się z plebsem. Ponieważ Anzelm był mężczyzną, patrzył na tyłek służki gdy odchodziła.
Treść listu nie zrobiła na nim zbytniego wrażenia. Wśród magów nie miał żadnych znajomych, ani dobrych, ani złych, prócz Fryderyka oczywiście. Ale myslał o nim bardziej jako o towarzyszu podróży, niż o czarowniku. Do tego atak barbarzyńców z północy, nazwany "Burzą Chaosu" spędził lecząc rannych najemników w Tilei i uważał, że problem został stanowczo wyolbrzymiony.
- Magicy czy nie magicy, na mnie liczyć możecie - rzucił, ale widząc, że i tak nikt go nie słucha, szybko skończył opróżniać butelkę, chwycił szablę i ruszył do barmana. Z trudem przebił się do szynkwasu.
- Przenocować u was da radę? - spytał retorycznie. "Jak mamy o świcie wyruszać, a widać, że Fryderyk nie żartuje, lepiej się wyspać. I odlać..."
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

Hans uśmiechnął sie sam do siebie i powrócił do towarzyszy zajętych rozmową o dostarczonym liście. Wtrącając sie w dyskusję o tym czy "Czy warto pędzić do magika?" spytał się Fryderyka:
"Trupku"... Opowiedz coś o tym magiku, nie nie chce słyszeć opowiastki historycznej... jakie on ma... - zastanowił się i rzekł - profity wśród was? - zachichotał przypominając sobie że kiedyś widział pijaczka na ulicy podśpiewującego sobie "Tu ja... parapa... magik wszędobylski... walczę z Chaosem! Dłubiąc se w nosie... parapa... zjadłbym snotlingi dwa... parapapa.." i tak dalej; oczywiście ów przechodzień żadnym magiem nie był lecz ta scena zawsze przypominała się Hansowi gdy wspominano o "potężnych czarnoksiężnikach ratujących bohatersko Imperium przed Plugawym Chaosem".
Fryderyk wzruszył natomiast ramionami i z lekkim zażenowaniem.
-Nie znam go. Jestem magiem śmierci, nie światła, więc nie wiem nic o ich kolegium. Jeśli jednak jest Mistrzem Magii, to z pewnością jest bardzo potężny...
- Tak... potężny. To po cholerę nas potrzebuje... - Hans zamyślił się chwilę po czym rzekł do towarzyszy – Nieważne... Ja idę się przygotować... - uśmiechnął się do Rivena – więc pozwolicie że zostawie was... w tych rozmwyślaniach. - dokończył i podszedł wolnym krokiem do karczmarza zamawiając pokój z balią wody... Przed Myciem trzeba samemu będzie sie umyć... droga przecież czysta nie była. Zresztą – co jest czyste na tym świecie, chaos, szlam... Gdzie tu Czyste powietrze...
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

Elf uśmiechnął sie do kompana. Tym razem przegrał ale nie szkodzi.
Nie rozumiał czemu Hans tak wiecznie sie upiera i spiera ze wszystkimi, no cóż w końcu był zawodowym gadułą ale jeżeli pomyśleć racjoalnie to zarobek u tak światłego osobnika może być duży.

Riv rozejrzał sie po stoliku za czymś do przekąszenia i popicia, gdy znalazł to co chciał rozciągną się na ławie spoglądając na posępniałego Fryderyka. Zawsze zastanawiali go czarodzieje Imperium i to jaki wpływ na nich mają wiatry magii, a na magistra kolegium śmierci miały wpływ na pewno. Przez swe osiemdziesiąt pięć lat szermierz podróżował dużo i nie jedno widział, mroźne krainy Kislevu oraz pogranicze Chaosu, scierał się z nie jednym wrogiem i miał nie jednego przyjaciela oraz kobietę ale wpływu magii nie rozumiał nic a nic. Podchmielony umysł podpowiedział mu pytanie:
- Jak to jest Fryderyku co?? - zaganił do maga - Jak to jest być czarodziejem?? Czy masz wpływ na to co niewidzialne siły robią z twym ciałem i umysłem??
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Evandril »

Widzę, że Blind nie kwapi się z odpowiedzią dla Rivena, więc jadę z tematem dalej...

Po solidnej kolacji i z konkretnymi postanowieniami odnośnie listu, udaliście się na spoczynek. Nie wszyscy oczywiście, gdyż Hans miał inne plany na zbliżającą się noc, a jego radosna mina następnego dnia przy śniadaniu świadczyła o tym, iż spędził ją w bardzo miły sposób wespół z kelnerką.
Po obfitym śniadaniu postanowiliście wyruszyć w drogę. Do Averheim prowadził jeden główny trakt, którym cały czas podążaliście i mniej więcej w połowie drogi do tego miasta dotarliście do zajazdu "Pod Białym Orłem". Gospoda okazała się być dwupiętrowym budynkiem, ogrodzonym wysoką palisadą. Niewielu gości znajdowało się wewnątrz, natomiast od razu gdy znaleźliście się w środku podszedł do was łysy, bardzo chudy mężczyzna, który skinieniem głowy nakazał wam byście za nim podążyli. Skąda wiedział kim jesteście i w jakim celu zawitaliście do gospody, mogliście się jedynie domyślać. Ruszyliście za nim na drugie piętro zajazdu, po czym mężczyzna zaprosił was do niewielkiego pokoju oświetlonego tuzinami świec, mimo iż za oknem było jasno.
- Jestem Clatus von Thernoff - przedstawił się. - Wybaczcie te podchody w sali jadalnej, ale czarodzieje i ich słudzy nie cieszą się w tych stronach zbytnią popularnością. Dziękuję wam za przybycie, to bardzo wiele znaczy dla mojego pana. Poczekajcie chwilę, zaraz się zjawi.
Von Thernoff ukłonił się po czym opuścił pomieszczenie bocznymi drzwiami.
Kilka chwil później otworzyły się drzwi pokoju i do środka wszedł wysoki, zakapturzony mężczyzna ubrany w białe, bogato zdobione szaty. W tym momencie płomienie świec rozbłysły jeszcze bardziej rozjaśniając komnatę. Gdy zrzucił kaptur ujrzeliście starszego mężczyznę o białych, prawie przezroczystych włosach i starannie przystrzyżonej brodzie tego samego koloru. Jego oczy również były całkiem białe i nie posiadały widocznych tęczówek, co nadawało jego źrenicom niepokojący wygląd. W prawej dłoni dzierżył długi kostur.
- Zaczadzieć można od tych świeczek - rzucił rozbawiony do was. - Wiem że to tradycja Kolegium Światła ale von Thernoff jak zwykle przesadza. Jak zapewne się domyślacie nazywam się Apominius Rone i to ja was tutaj wezwałem. Dziękuję za przybycie...
Zamilkł na chwilę wpatrując sie w każdego z was.
- Do rzeczy... - rzekł, klaszcząć w dłonie. - Wiem, że nie próżnujecie. Z pewnością czekają na was jakieś zakopane skarby albo pomioty Chaosu, więc nie będe marnował waszego czasu. Ostatniego miesiąca Czasu Orki mała dziewczynka imieniem Corrine, szła brzegiem rzeki Aver z ojcem, chłopem o imieniu Gothold. Mała zeznała potem, ze jej ojciec stanął nagle w płomieniach i w ciągu kilku chwil spłonął na popiół. Dziewczynce, mimo iż trzymała płonącego ojca za dłoń, nic sie nie stało. Corrine oskarżono o to że jest czarownicą, a zapewne sami wiecie jaki los spotyka w tych stronach wiedźmy. Miała dopiero siedem lat...dwa tygodnie później młody kupiec zapalił sie kolumną biało-niebieskiego ognia na Plenzerplatz, głównym rynku Averheim, na oczach tuzinu świadków. Nikt nie potrafił wyjaśnić przyczyny jego śmierci.
Rone zamilkł na moment, pozwalając wam oswoić się z tymi wiadomościami. Po chwili znów zaczął:
- W tej okolicy od kilku miesięcy dochodzi do spontanicznych samozapaleń. Ich ofiarami padło już osiem osób, przynajmniej o tylu wiemy. Obecnie Averland pozbawiony jest Księcia-Elektora. Cechy i szlachta walczą o wpływy, nikt z możnych nie przejmuje się tym, ze ludzie stają w płomieniach - uśmiechnął się sarkastycznie. - Wszyscy po cichu obwiniają nas..
Mag potrząsnął glową po czym spojrzał każdemu z was głęboko w oczy:
- To niedopuszczalne - jego głos był poważny - Czy sobie tego życzą czy nie, obywatele Imperium znajdują się pod nasza opieką. Ochrona ich życia przed siłami mistycznymi i nadprzyrodzonymi to obowiązek, który poprzysięgliśmy dopełnić. Sprawa wygląda tak: Kolegium Światła zamierza skierować was do Averheim. Tam doszło do większości spontanicznych samospaleń. Chcemy abyście odkryli przyczynę tych zgonów i położyli im kres. Wysiłek przysporzy wam słusznej chwały. Zostaniecie tez godziwie wynagrodzeni.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Nie zauważyłem pytania, prawdę powiedziawszy _^_" Czasem mój Firefox ma problemy z pokazywaniem mi gdzie są nowe posty.

Fryderyk Wilhelm

- Śmierć nie powinna przychodzić zbyt wcześnie. - powiedział Fryderyk Wilhelm. - Więc oczywiście, ja jestem skłonny się tym zająć. - zamilkł, spoglądając spod kaptura na towarzyszy i czekając na ich deklaracje. Zastanwiał się, czy zadadzą wszystkie pytania, jakie krążą mu po głowie, czy też znów będzie musiał się odezwać. Nie lubił tego...
Ale mimo to dodał w klasycznym >>Nawet i za darmo<<.
Otrząsnął szatę na sobie, by lepiej się ułożyła, poprawił kaptur, tak żeby lepiej widzieć, jednocześnie nie odsłaniając twarzy, i schował dłonie w rękawy.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany