[WFRP] Powrót Liczmistrza

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Skaven w habicie skrzywił się. Zdawało się wam, jakby jego oczy jeszcze mocniej poczerwieniały, po czym skinął delikatnie głową na swych braci i schował się za nich. Dobrze wiedzieliście co to oznacza.
Jeden ze skaveńskich wojowników, stojący z przodu wydał z siebie przeraźliwy pisk. Jego groteskowa dłoń śmignęła nagle ku szyi i wróciła balansując długim nożem wyciągniętym z pochwy która wisiała między jego łopatkami. Szczurołak wykonał jeden nieprzerwany ruch by rzucić nożem w pierś Brocha.
W tej samej chwili trzech innych wojowników rzuciło się ku Nordinowi, Skorrunowi i Pyotrowi niemal błyskawicznie i w tym samym tempie. Wymachiwali swymi mieczami które zataczały świetliste kręgi na tle półmroku tulącego całe pomieszczenie. Szczerząc swe wielkie kły dopadli do krasnoluda i człowieka wyprowadzając uderzenie z góry. W ślepiach pojawił się blask szaleństwa i śmierci.
Jeden ze skaveńskich wojowników, stojący z przodu wydał z siebie przeraźliwy pisk. Jego groteskowa dłoń śmignęła nagle ku szyi i wróciła balansując długim nożem wyciągniętym z pochwy która wisiała między jego łopatkami. Szczurołak wykonał jeden nieprzerwany ruch by rzucić nożem w pierś Brocha.
W tej samej chwili trzech innych wojowników rzuciło się ku Nordinowi, Skorrunowi i Pyotrowi niemal błyskawicznie i w tym samym tempie. Wymachiwali swymi mieczami które zataczały świetliste kręgi na tle półmroku tulącego całe pomieszczenie. Szczerząc swe wielkie kły dopadli do krasnoluda i człowieka wyprowadzając uderzenie z góry. W ślepiach pojawił się blask szaleństwa i śmierci.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Broch nie dał się zwieść pozornej grze słów skavenów. Znając ich przebiegłość, śledził spojrzenie skaveńskiego czarodzieja i zauważył bezgłośny wyrok śmierci, który kazał wykonać swoim braciom.
Mimo iż Broch był praworęczny, lata ćwiczeń uczyniły jego lewą rękę niemal równie sprawną jak prawą.
W ułamku sekundy jaki był potrzebny szczurołakowi by cisnąć błyszczącym ostrzem w serce Wernera, ten uskoczył w bok. Niemal błyskawicznie wydobył nóż ukryty w lewym bucie, o którym już od jakiegoś czasu myślał i rzucił nim z ogromną siłą wprost w skavena. Ponownie łapiąc równowagę miał nadzieję, że cios dojdzie celu.
Broch nie dał się zwieść pozornej grze słów skavenów. Znając ich przebiegłość, śledził spojrzenie skaveńskiego czarodzieja i zauważył bezgłośny wyrok śmierci, który kazał wykonać swoim braciom.
Mimo iż Broch był praworęczny, lata ćwiczeń uczyniły jego lewą rękę niemal równie sprawną jak prawą.
W ułamku sekundy jaki był potrzebny szczurołakowi by cisnąć błyszczącym ostrzem w serce Wernera, ten uskoczył w bok. Niemal błyskawicznie wydobył nóż ukryty w lewym bucie, o którym już od jakiegoś czasu myślał i rzucił nim z ogromną siłą wprost w skavena. Ponownie łapiąc równowagę miał nadzieję, że cios dojdzie celu.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
-Hmm..-lekki uśmiech pojawił się na twarzy łowcy widząc atak szczuroludzi. Mimo ,że doceniał ich możliwości to nigdy nie ukazywał tego podczas walki. Wolał raczej upokorzyć i zabić niż ze strachem mierzyć się z nimi. Ręka jego powędrowała ku płaszczowi, odległość między nim a skavenem dała mu odpowiednio dużo czasu. Miecz samoistnie powędrował ku górze, wyuczony szermierczy odruch. Gdy tylko usłyszy szczęk broni dobywa swoją niespodziankę z ukrycia. Ostry nóż, idealnie wyważony do rzucania zabłysł w jego ręku. Jednak trwało to krótko, zbyt krótko aby móc się cofnąć, raz postawiony krok nie zostanie już zatrzymany. Wprawny rzut, ręka natychmiastowo wy prostująca się w stronę bestii, jej szyi. Punktu który doprowadziłby do natychmiastowej śmierci. Miecz zawsze w pogotowiu czekał na chwile gdy znowu ma przeciąć powietrze a potem śmierdzące ciało...
-Hmm..-lekki uśmiech pojawił się na twarzy łowcy widząc atak szczuroludzi. Mimo ,że doceniał ich możliwości to nigdy nie ukazywał tego podczas walki. Wolał raczej upokorzyć i zabić niż ze strachem mierzyć się z nimi. Ręka jego powędrowała ku płaszczowi, odległość między nim a skavenem dała mu odpowiednio dużo czasu. Miecz samoistnie powędrował ku górze, wyuczony szermierczy odruch. Gdy tylko usłyszy szczęk broni dobywa swoją niespodziankę z ukrycia. Ostry nóż, idealnie wyważony do rzucania zabłysł w jego ręku. Jednak trwało to krótko, zbyt krótko aby móc się cofnąć, raz postawiony krok nie zostanie już zatrzymany. Wprawny rzut, ręka natychmiastowo wy prostująca się w stronę bestii, jej szyi. Punktu który doprowadziłby do natychmiastowej śmierci. Miecz zawsze w pogotowiu czekał na chwile gdy znowu ma przeciąć powietrze a potem śmierdzące ciało...

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
-Nie tym razem malutki..- syknął krasnolud, starając się zablokowac szybkie, lecz przewidziane uderzenie dużo wyższej bestii. Skorrun skrzywił się nieco, gdy do jego nosdrzy na nowo dobiegł ten smród, zapach który był jednym z najgorzszym w jego długim i dotychczas, szczęśliwym życiu.
-Śmierdzisz szczurku- syknął pod nosem i odepchnął ostrze skavena od swojej głowy. Ponownie wprawił swe ostrze w ruch. Piana buchnęła z pyska krasnoluda, a krew zaczęła krążyć szybciej. Dużo szybicej. Ostrze wprawione w ruch, przez masywnego khazada błysnęło. Zimna stal topora wędrowała wprost w ciało skavena, jeszcze tylko kilka centymetrów dzieliło je od masywnego ciała dziwnego mutanta. Jedna chwila. Czy błysną iskry? Czy poleje się krew.. jeśli tak to czyja? Dzielnego krasnoluda, czy pomiotu Chaosu. Skorrun zaczął się w myślach gorliwiej modlić do Grungiego, poczuł chłód stali w swych masywnych, niczym szynka dłoniach...
-Nie tym razem malutki..- syknął krasnolud, starając się zablokowac szybkie, lecz przewidziane uderzenie dużo wyższej bestii. Skorrun skrzywił się nieco, gdy do jego nosdrzy na nowo dobiegł ten smród, zapach który był jednym z najgorzszym w jego długim i dotychczas, szczęśliwym życiu.
-Śmierdzisz szczurku- syknął pod nosem i odepchnął ostrze skavena od swojej głowy. Ponownie wprawił swe ostrze w ruch. Piana buchnęła z pyska krasnoluda, a krew zaczęła krążyć szybciej. Dużo szybicej. Ostrze wprawione w ruch, przez masywnego khazada błysnęło. Zimna stal topora wędrowała wprost w ciało skavena, jeszcze tylko kilka centymetrów dzieliło je od masywnego ciała dziwnego mutanta. Jedna chwila. Czy błysną iskry? Czy poleje się krew.. jeśli tak to czyja? Dzielnego krasnoluda, czy pomiotu Chaosu. Skorrun zaczął się w myślach gorliwiej modlić do Grungiego, poczuł chłód stali w swych masywnych, niczym szynka dłoniach...
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Chodź tu śmierdzący pomiocie! Wypatroszę cię! Będziesz wąchał własne odchody! - krzyczał Nordin, widząc biegnącego na niego szczuroczłowieka. Jeden ze skavenów rzucił nożem w Wernera i uśmiechnął się, wyszczerzając pożółkłe, gnijące kły i wywalając ośliniony język na wierzch. - Ty tam! - krzyknął, wskazując na szczuroczłeka. - Zaraz stracisz ten język! Niech no tylko do ciebie dobiegnę! Krasnolud przez dłuższą chwilę patrzył na skavena i obserwował swoich towarzyszy, gdy nagle zauważył kątem oka, że w jego stronę biegnie bestia! - Jahahaha! Spadające z góry uderzenie próbował zablokować trzonkiem topora. Patrzył wprost w oczy skavena - małe, sprytne oczka, które gdyby mogły, zabijałyby wszystkich lub zamieniały w kamień tak jak wzrok bazyliszka.
Ciął, unikał, krzyczał, parował. Krok w tył, krok w bok, flanka, uderzenie... Walka była zacięta, lecz mimo swojego zapału Nordin starał się kontrolować nad emocjami, wyprowadzając zrównoważone ataki i parując uderzenia.
- Chodź tu śmierdzący pomiocie! Wypatroszę cię! Będziesz wąchał własne odchody! - krzyczał Nordin, widząc biegnącego na niego szczuroczłowieka. Jeden ze skavenów rzucił nożem w Wernera i uśmiechnął się, wyszczerzając pożółkłe, gnijące kły i wywalając ośliniony język na wierzch. - Ty tam! - krzyknął, wskazując na szczuroczłeka. - Zaraz stracisz ten język! Niech no tylko do ciebie dobiegnę! Krasnolud przez dłuższą chwilę patrzył na skavena i obserwował swoich towarzyszy, gdy nagle zauważył kątem oka, że w jego stronę biegnie bestia! - Jahahaha! Spadające z góry uderzenie próbował zablokować trzonkiem topora. Patrzył wprost w oczy skavena - małe, sprytne oczka, które gdyby mogły, zabijałyby wszystkich lub zamieniały w kamień tak jak wzrok bazyliszka.
Ciął, unikał, krzyczał, parował. Krok w tył, krok w bok, flanka, uderzenie... Walka była zacięta, lecz mimo swojego zapału Nordin starał się kontrolować nad emocjami, wyprowadzając zrównoważone ataki i parując uderzenia.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Nóż skavena rzucony w Brocha świsnął obok niego i odbił się od ściany. Nachylony jeszcze do rzutu szczurołak kaszlnął z zaskoczenia, gdy nóż Brocha przebił mu serce. Skaven osunął się na podłogę zdając sobie sprawę że jest w objęciach śmierci.
Pyotr nie dał swemu przeciwnikowi najmniejszych szans. Sparował spadający na jego głowę cios, po czym celnie rzucone małe ostrze przecięło powietrze by z niebywałą precyzją zniknąć w szyi stwora. Skaven zakołysłał się jeszcze by w końcu paść na podłogę. Jeszcze przez chwilę jego ciałem targały konwulsje aż w końcu znieruchomiał.
W momencie gdy byliście zajęci walką z wrogiem, szczurołak w habicie wymamrotał kilka słów pod nosem po czym chwilę później usłyszeliście huk i w ścianie naprzeciw was pojawiła się wielka dziura. Skaven spojrzał jeszcze kątem oka na toczącą się walkę, po czym zniknął w ciemnościach wraz z ostatnim ze swych wojowników.
Tymczasem Skorrun starł się z nacierającym przeciwnikiem. Zablokował uderzenie miecza skavena, po czym wyprowadził własny cios. Szczurołak pisnął, a następnie sprawnie obronił się przed uderzeniem krasnoluda. Cios był jednak zadany z taką siłą, że skaven blokując go, odsłonił swe szczeciniaste plecy i nie zdążył z gardą gdy topór Skorruna pogruchotał mu wnętrzności.
W tym samym czasie Nordin odbił uderzenie skavena, wymachując toporem jak płonącą pochodnią. Uchylając się przed ciosem szczuroczłeka zaatakował ponownie, zadając potężne razy, które niemal wytrąciły przeciwnikowi broń. Zmuszony do obrony szczurołak cofał się przed ciosami rozwścieczonego krasnoluda. Nagle stracił równowagę. W tym ułamku chwili Nordin zatopił swe ostrze w brzuchu skavena, a chwilę potem jego ciało padło martwe tryskając strumieniem posoki.
W momencie gdy ostatni szczurołak padł martwy niebo rozświetliła błyskawica. Deszcz wciąż padał a wy staliście nad ciałami trzech skavenów. Czwarty leżał blisko wielkiej dziury wybitej w ścianie przez uciekającą dwójkę szczuroludzi.
Doskonale zdawaliście sobie sprawę z tego, że pościg za nimi nie da większych rezultatów. Pogoda stała się jeszcze bardziej nieznośna a noc już na dobre rozpoztarła swój całun nad całą krainą pogrążając ją w ciemnościach.
Pyotr nie dał swemu przeciwnikowi najmniejszych szans. Sparował spadający na jego głowę cios, po czym celnie rzucone małe ostrze przecięło powietrze by z niebywałą precyzją zniknąć w szyi stwora. Skaven zakołysłał się jeszcze by w końcu paść na podłogę. Jeszcze przez chwilę jego ciałem targały konwulsje aż w końcu znieruchomiał.
W momencie gdy byliście zajęci walką z wrogiem, szczurołak w habicie wymamrotał kilka słów pod nosem po czym chwilę później usłyszeliście huk i w ścianie naprzeciw was pojawiła się wielka dziura. Skaven spojrzał jeszcze kątem oka na toczącą się walkę, po czym zniknął w ciemnościach wraz z ostatnim ze swych wojowników.
Tymczasem Skorrun starł się z nacierającym przeciwnikiem. Zablokował uderzenie miecza skavena, po czym wyprowadził własny cios. Szczurołak pisnął, a następnie sprawnie obronił się przed uderzeniem krasnoluda. Cios był jednak zadany z taką siłą, że skaven blokując go, odsłonił swe szczeciniaste plecy i nie zdążył z gardą gdy topór Skorruna pogruchotał mu wnętrzności.
W tym samym czasie Nordin odbił uderzenie skavena, wymachując toporem jak płonącą pochodnią. Uchylając się przed ciosem szczuroczłeka zaatakował ponownie, zadając potężne razy, które niemal wytrąciły przeciwnikowi broń. Zmuszony do obrony szczurołak cofał się przed ciosami rozwścieczonego krasnoluda. Nagle stracił równowagę. W tym ułamku chwili Nordin zatopił swe ostrze w brzuchu skavena, a chwilę potem jego ciało padło martwe tryskając strumieniem posoki.
W momencie gdy ostatni szczurołak padł martwy niebo rozświetliła błyskawica. Deszcz wciąż padał a wy staliście nad ciałami trzech skavenów. Czwarty leżał blisko wielkiej dziury wybitej w ścianie przez uciekającą dwójkę szczuroludzi.
Doskonale zdawaliście sobie sprawę z tego, że pościg za nimi nie da większych rezultatów. Pogoda stała się jeszcze bardziej nieznośna a noc już na dobre rozpoztarła swój całun nad całą krainą pogrążając ją w ciemnościach.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
- Co za ścierwo! - warknął weteran i wolnym krokiem podszedł do skavena którego przed chwilą pozbawił życia. Wyszarpnął z jego piersi nóż, wytarł ostrze o futro szczurołaka po czym schował z powrotem do buta. Rytm serca wracał do normy, podobnie było z oddechem.
Broch podszedł do dziury w ścianie i wyjrzał na zewnątrz lustrując okolicę. Mocny deszcz i ciemność zawężały pole widzenia. Werner zasępił się po czym odwrócił w stronę towarzyszy.
- Nie ma sensu ich szukać... - mruknął w końcu. - Pewnie już tu nie wrócą, ale moim zdaniem powinniśmy być czujni tej nocy...Nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć...Ja obejmę pierwszą wartę, za kilka godzin któryś z was mnie zmieni...A na razie pozbądźmy się tego śmierdzącego ścierwa, bo nikt z nas dzisiaj nie zaśnie...
Na potwierdzenie tych słów Broch energicznym targnięciem podniósł zwłoki skavena i wyrzucił je przez wnękę prosto w mrok nocy. Zdjął z siebie mokre futro i położył je tuż obok kominka. Z mieczem na kolanach usadowił się po drugiej stronie paleniska i posępnie wpatrywał w czarną dziurę w ścianie za którą szalały deszcz i wiatr.
- Co za ścierwo! - warknął weteran i wolnym krokiem podszedł do skavena którego przed chwilą pozbawił życia. Wyszarpnął z jego piersi nóż, wytarł ostrze o futro szczurołaka po czym schował z powrotem do buta. Rytm serca wracał do normy, podobnie było z oddechem.
Broch podszedł do dziury w ścianie i wyjrzał na zewnątrz lustrując okolicę. Mocny deszcz i ciemność zawężały pole widzenia. Werner zasępił się po czym odwrócił w stronę towarzyszy.
- Nie ma sensu ich szukać... - mruknął w końcu. - Pewnie już tu nie wrócą, ale moim zdaniem powinniśmy być czujni tej nocy...Nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć...Ja obejmę pierwszą wartę, za kilka godzin któryś z was mnie zmieni...A na razie pozbądźmy się tego śmierdzącego ścierwa, bo nikt z nas dzisiaj nie zaśnie...
Na potwierdzenie tych słów Broch energicznym targnięciem podniósł zwłoki skavena i wyrzucił je przez wnękę prosto w mrok nocy. Zdjął z siebie mokre futro i położył je tuż obok kominka. Z mieczem na kolanach usadowił się po drugiej stronie paleniska i posępnie wpatrywał w czarną dziurę w ścianie za którą szalały deszcz i wiatr.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
Krasnolud bez wysiłku dźwignął jednorącz śmierdzące zwłoki skavena.
-I co? I kto wygrał? I kto był taki mocny, kto?- gadał do marwego ciała, wyszczerzając zęby. Kilkukrotnie uderzył w wiszącego skavena głową, po czym cisnał nim w dziurę.
-Bedzie zimno- burknał krasnolud i wlepił wzrok w przerwę w budowli-Może by to czymś zasłonić? Znajać Ulryka, spuści na nas taką ulewę, że będziemy pływać. A Skorrun nienawidzi pływać, tak samo, jak Skorrun nienawidzi plugawych orków i...- krasnolud nagle urwał, a zdrowe oko skierowało się w stronę zabrudzonego juchą ostrza-..Skorrun nienawidzi skavenów...- burknał pod nosem i wyjrzał przez dziurę. Szybko podbiegł do martwego, śmierdzącego ciała i wytarł w nie topór. Deszcze kapał mu na głowę, spływając po kruczoczarnej brodzie. "Niedość, że pobrudził Skorrunowi broń, to jeszcze mokne przez niego". Khazad skrzywił się nieco, ale wyraz jego twarzy zrobił się nagle radosny, ostrze błyszało, jak nigdy wcześniej. Futro skavena, było doskonałe do czyszczenia broni. Skorrun zastanawiał się, czy nie wykroić kawałka i schować do kieszeni, ale owłosienie niemiłosiernie śmierdziało. Wolał nie ryzykować. Szybko wgramolił się do dziury, i ściągnął futro, odsłaniając piękną zbroję płytową, z dwoma kulistymi naramiennikami. Czarna broda, opadała na wielką pierś, ukrytą pod wspaniale wytłoczoną zbroją.
-Ktoś pomóże Skorrunowi to zasłonić?- burknął krasnolud i wskazał kciukiem dziurę w ścianie. -Przydała by się szafa, albo mężczyzna o podobnych wymiarach- dodał i spojrzał na Pyotra i Brocha, wyszczerzył zęby, pokazując wyraźne ubytki w uzębieniu.
Krasnolud bez wysiłku dźwignął jednorącz śmierdzące zwłoki skavena.
-I co? I kto wygrał? I kto był taki mocny, kto?- gadał do marwego ciała, wyszczerzając zęby. Kilkukrotnie uderzył w wiszącego skavena głową, po czym cisnał nim w dziurę.
-Bedzie zimno- burknał krasnolud i wlepił wzrok w przerwę w budowli-Może by to czymś zasłonić? Znajać Ulryka, spuści na nas taką ulewę, że będziemy pływać. A Skorrun nienawidzi pływać, tak samo, jak Skorrun nienawidzi plugawych orków i...- krasnolud nagle urwał, a zdrowe oko skierowało się w stronę zabrudzonego juchą ostrza-..Skorrun nienawidzi skavenów...- burknał pod nosem i wyjrzał przez dziurę. Szybko podbiegł do martwego, śmierdzącego ciała i wytarł w nie topór. Deszcze kapał mu na głowę, spływając po kruczoczarnej brodzie. "Niedość, że pobrudził Skorrunowi broń, to jeszcze mokne przez niego". Khazad skrzywił się nieco, ale wyraz jego twarzy zrobił się nagle radosny, ostrze błyszało, jak nigdy wcześniej. Futro skavena, było doskonałe do czyszczenia broni. Skorrun zastanawiał się, czy nie wykroić kawałka i schować do kieszeni, ale owłosienie niemiłosiernie śmierdziało. Wolał nie ryzykować. Szybko wgramolił się do dziury, i ściągnął futro, odsłaniając piękną zbroję płytową, z dwoma kulistymi naramiennikami. Czarna broda, opadała na wielką pierś, ukrytą pod wspaniale wytłoczoną zbroją.
-Ktoś pomóże Skorrunowi to zasłonić?- burknął krasnolud i wskazał kciukiem dziurę w ścianie. -Przydała by się szafa, albo mężczyzna o podobnych wymiarach- dodał i spojrzał na Pyotra i Brocha, wyszczerzył zęby, pokazując wyraźne ubytki w uzębieniu.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Nordin odgarnął spocone włosy z czoła. Wytarł płaszczem krew potwora, a ostrze topora wyczyścił o skavena. Zdyszany stał nad swoim wrogiem, rozglądając się po pomieszczeniu. - Wszyscy cali i zdrowi? Nordin jeszcze raz popatrzył na nieżyjącego wroga. "Wpadłeś w pułapkę, szczurze"... - Zakryjmy to kocem lub meblem, nie sądzę by pogoda się szybko poprawiła. Błyskawica rozświetliła ponurą twarz Nordina. Myślał nad tym, co mogły robić tutaj potwory przesiadujące zwykle w kanałach miast. Na pewno nie przyszły tu się wyspać... Inżynier podszedł do miejsca, w którym stały skaveny, gdy drużyna z nimi rozmawiała. Chodził po pomieszczeniu, poszukując czegoś podejrzanego... - Rozejrzę się po budynku, może coś zostawiły... Następnie skierował swoje kroki do piwnicy / na piętro (nie pamiętam, czy ten budynek ma takie pomieszczenia).
Nordin odgarnął spocone włosy z czoła. Wytarł płaszczem krew potwora, a ostrze topora wyczyścił o skavena. Zdyszany stał nad swoim wrogiem, rozglądając się po pomieszczeniu. - Wszyscy cali i zdrowi? Nordin jeszcze raz popatrzył na nieżyjącego wroga. "Wpadłeś w pułapkę, szczurze"... - Zakryjmy to kocem lub meblem, nie sądzę by pogoda się szybko poprawiła. Błyskawica rozświetliła ponurą twarz Nordina. Myślał nad tym, co mogły robić tutaj potwory przesiadujące zwykle w kanałach miast. Na pewno nie przyszły tu się wyspać... Inżynier podszedł do miejsca, w którym stały skaveny, gdy drużyna z nimi rozmawiała. Chodził po pomieszczeniu, poszukując czegoś podejrzanego... - Rozejrzę się po budynku, może coś zostawiły... Następnie skierował swoje kroki do piwnicy / na piętro (nie pamiętam, czy ten budynek ma takie pomieszczenia).

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Zgrabnym wyuczonym ruchem ręki wydobył z ochydnego gardła skavena swe ostrze. Sprawnymi ruchami pozbył się nieczystej krwi z niego, przy okazji zabarwiając sierść pomiota Chaosu. Schowawszy nóż pod płaszcz chwycił pewnie szczurołaka i wyniósł go na zewnątrz. Krople deszczu kojąco spływało po nim, ich zimno łagodziło jego wewnętrzny ból. Źrenice jego rozszerzyły się nagle tylko po to aby po chwili powrócić do swego normalnego stanu. Powracając do budynku zapiął górne klamry swego płaszcza. Wchodząć w światło palącego się wciąż kominka kislevczyk zdjął swój przemoknięty kapelusz. Blask ognia rozświetlił twarz jego, tak młodo wyglądająco... jednak nie cała ona taka była. Jego oczy, puste i nic nie wyrażające, zdawałoby się że nie należały do niego. Widziały zbyt wiele i zbyt wiele poznały. Dało odczuć się chłód i jakiś niekończońcy się ból bijące z nich. Po chwili wpatrywania się w igrające płomyki przysiadł opierając się o ścianę przy kominku. Bez jakiegoś głębszego zastanowienia skrył swą twarz w wysokim kołnierzu, tak że jedynie jego miedziane włosy wystawały nad niego. Wyglądał jakby popadł w krainę snów przestając się interesować chwilą doczesną i zagrożeniu które mogło nie minąć. Jednak było to tylko złudzenie, na jego nogach spoczywało obnażone ostrze miecza i choć dłoń nie spoczywała na rękojości można było przypuszczać że była to jedynie poza zastosowana przez Antonova. Po co?? Trudno to osądzić, może nie lupił rozmowy z swymi kompanami i starał się jakoś ich zbyć a zarazem być uważnym, a może jest to sposób na uśpienie czujności wroga, o ile jakiś jest...
"Miej tej nocy nas w opiece Sigmarze, mam złe przeczucie odnośnie tego spotkania..."-Pyotr zastygł w bezruchu, jedynie nasłuchując i czekając.
Zgrabnym wyuczonym ruchem ręki wydobył z ochydnego gardła skavena swe ostrze. Sprawnymi ruchami pozbył się nieczystej krwi z niego, przy okazji zabarwiając sierść pomiota Chaosu. Schowawszy nóż pod płaszcz chwycił pewnie szczurołaka i wyniósł go na zewnątrz. Krople deszczu kojąco spływało po nim, ich zimno łagodziło jego wewnętrzny ból. Źrenice jego rozszerzyły się nagle tylko po to aby po chwili powrócić do swego normalnego stanu. Powracając do budynku zapiął górne klamry swego płaszcza. Wchodząć w światło palącego się wciąż kominka kislevczyk zdjął swój przemoknięty kapelusz. Blask ognia rozświetlił twarz jego, tak młodo wyglądająco... jednak nie cała ona taka była. Jego oczy, puste i nic nie wyrażające, zdawałoby się że nie należały do niego. Widziały zbyt wiele i zbyt wiele poznały. Dało odczuć się chłód i jakiś niekończońcy się ból bijące z nich. Po chwili wpatrywania się w igrające płomyki przysiadł opierając się o ścianę przy kominku. Bez jakiegoś głębszego zastanowienia skrył swą twarz w wysokim kołnierzu, tak że jedynie jego miedziane włosy wystawały nad niego. Wyglądał jakby popadł w krainę snów przestając się interesować chwilą doczesną i zagrożeniu które mogło nie minąć. Jednak było to tylko złudzenie, na jego nogach spoczywało obnażone ostrze miecza i choć dłoń nie spoczywała na rękojości można było przypuszczać że była to jedynie poza zastosowana przez Antonova. Po co?? Trudno to osądzić, może nie lupił rozmowy z swymi kompanami i starał się jakoś ich zbyć a zarazem być uważnym, a może jest to sposób na uśpienie czujności wroga, o ile jakiś jest...
"Miej tej nocy nas w opiece Sigmarze, mam złe przeczucie odnośnie tego spotkania..."-Pyotr zastygł w bezruchu, jedynie nasłuchując i czekając.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Wielką wyrwę w ścianie zakryliście połatanym czerwonym kocem na którym siedzieli skaveni. Mimo iż nie był on zbyt duży, w miarę dobrze chronił całe pomieszczenie przed podmuchami silnego wiatru. Kominek płonął intensywnie, a ciepło jakie dwał skutecznie was usypiało. Mimo iż Nordin chodził po pomieszczeniu niczego nie udało mu się znaleźć (ta szopa miała tylko parter). Znużeni długą, męczącą podróżą i walką ze skavenami położyliście się spać - jedynie Broch stał na warcie, by po kilku godzinach zostać zmienionym przez Skorruna.
Ranek przyniósł poprawienie pogody. Mimo iż niebo nad wami wciąż stało zachmurzone i było dość zimno, to wiatr ustał niema całkowicie i co najważniejsze - przestało padać.
Po sowitym śniadaniu postanowiliście wyruszyć w dalszą drogę.
Zmierzając ku klasztorowi, znów pokonywaliście szeregi masywów górskich, od czasu do czasu przeplatanych sosnami bądź drzewami nieznanego wam pochodzenia. Po kilku godzinach spokojnej jazdy główną ścieżką dotarliście do małej dolinki wśród górskich szczytów. Okolica była zalesiona a kilkanaście metrów przed sobą ujrzeliście otoczony wysokim murem, wzbijający się w niebo budynek w kształcie litery "T". Do otwartych, wielkich drewnianych wrót prowadziła jedna ścieżka na której właśnie sie znajdowaliście. Wystarczyło, że podjechaliście bliżej, a nagle we wrotach pojawił się młody mnich o krótkich blond włosach. Gdy was zobaczył, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Witajcie drodzy podróżnicy! - jego głos był bardzo delikatny. - Cóż was sprowadza do La Maisontaal?
Ranek przyniósł poprawienie pogody. Mimo iż niebo nad wami wciąż stało zachmurzone i było dość zimno, to wiatr ustał niema całkowicie i co najważniejsze - przestało padać.
Po sowitym śniadaniu postanowiliście wyruszyć w dalszą drogę.
Zmierzając ku klasztorowi, znów pokonywaliście szeregi masywów górskich, od czasu do czasu przeplatanych sosnami bądź drzewami nieznanego wam pochodzenia. Po kilku godzinach spokojnej jazdy główną ścieżką dotarliście do małej dolinki wśród górskich szczytów. Okolica była zalesiona a kilkanaście metrów przed sobą ujrzeliście otoczony wysokim murem, wzbijający się w niebo budynek w kształcie litery "T". Do otwartych, wielkich drewnianych wrót prowadziła jedna ścieżka na której właśnie sie znajdowaliście. Wystarczyło, że podjechaliście bliżej, a nagle we wrotach pojawił się młody mnich o krótkich blond włosach. Gdy was zobaczył, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Witajcie drodzy podróżnicy! - jego głos był bardzo delikatny. - Cóż was sprowadza do La Maisontaal?
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Broch spojrzał na człowieka stojącego w drzwiach klasztoru, po czym, widząc, że żaden z towarzyszy nie kwapi sie z odpowiedzią powiedział:
- Będąc przejazdem w Grunere tarfiliśmy na plakat mówiący o organizowanej przez wasz klasztor misji. Potrzebowaliście odważnych wojów, więc się zjawiliśmy...O ile ta praca jest wciąż aktualna...
Broch był w ponurym nastroju i od rana niewiele odzywał sie do towarzyszy. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć, ale ostatniej nocy sporo rozmyślał o własnym życiu, a zwłaszcza o NIEJ...Wciąż nawiedzały go koszmary senne i sam przyznał w duchu, że pewnie dlatego zgłosił się jako pierwszy do pełnienia warty w szopie w której nocowali. Nie opuszczało go dziwne uczucie tłamszonej w sobie agresji i nie wiedział czy jest to spowodowane jego niemocą wobec tamtej chwili, gdy stracił wszystko na czym mu zależało, czy może po prostu złego samopoczucia które pojawiło sie rankiem. A może jednego i drugiego po trosze?. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wyrywając się z zamyślenia spojrzał na swych kompanów a następnie na mnicha oczekując jego odpowiedzi.
Broch spojrzał na człowieka stojącego w drzwiach klasztoru, po czym, widząc, że żaden z towarzyszy nie kwapi sie z odpowiedzią powiedział:
- Będąc przejazdem w Grunere tarfiliśmy na plakat mówiący o organizowanej przez wasz klasztor misji. Potrzebowaliście odważnych wojów, więc się zjawiliśmy...O ile ta praca jest wciąż aktualna...
Broch był w ponurym nastroju i od rana niewiele odzywał sie do towarzyszy. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć, ale ostatniej nocy sporo rozmyślał o własnym życiu, a zwłaszcza o NIEJ...Wciąż nawiedzały go koszmary senne i sam przyznał w duchu, że pewnie dlatego zgłosił się jako pierwszy do pełnienia warty w szopie w której nocowali. Nie opuszczało go dziwne uczucie tłamszonej w sobie agresji i nie wiedział czy jest to spowodowane jego niemocą wobec tamtej chwili, gdy stracił wszystko na czym mu zależało, czy może po prostu złego samopoczucia które pojawiło sie rankiem. A może jednego i drugiego po trosze?. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wyrywając się z zamyślenia spojrzał na swych kompanów a następnie na mnicha oczekując jego odpowiedzi.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
Krasnolud podparł się na swym toporze -Trza coś zabić? Ubić? Wypatroszyć? Skorrun jest chętny na troche krwi- burknał pod nosem, i wyszczerzył poczerniałe korzonki zębów, w niezbyt smacznym uśmiechu. W duchu zaczął się martwić o dwójkę zbieglych skavenów. Sam pamięta, jakie te istoty potrafią być sprytne i przebiegłe.. a na przekór wszystkiemu - mściwe. Słyszał opowieści o Szarym Proroku Thangoulu, gdy znajdował się w podziemnym mieście, o jego uporczywości.. determinacji.. i o tym, że co chwila zjawiał się tuż za krasnoludem zwanym Gotrekiem Gurninssonem... Wlepił wzrok w podłoże. Nagle na jego obrzydliwej, pociętej bliznami twarzy pojawił się niewielki, rumieniec.
-A Skorrun dostanie jeść? Bo Skorrunowi strasznie burczy w brzuchu- urwał krasnolud, niepodnosząc głowy.
Krasnolud podparł się na swym toporze -Trza coś zabić? Ubić? Wypatroszyć? Skorrun jest chętny na troche krwi- burknał pod nosem, i wyszczerzył poczerniałe korzonki zębów, w niezbyt smacznym uśmiechu. W duchu zaczął się martwić o dwójkę zbieglych skavenów. Sam pamięta, jakie te istoty potrafią być sprytne i przebiegłe.. a na przekór wszystkiemu - mściwe. Słyszał opowieści o Szarym Proroku Thangoulu, gdy znajdował się w podziemnym mieście, o jego uporczywości.. determinacji.. i o tym, że co chwila zjawiał się tuż za krasnoludem zwanym Gotrekiem Gurninssonem... Wlepił wzrok w podłoże. Nagle na jego obrzydliwej, pociętej bliznami twarzy pojawił się niewielki, rumieniec.
-A Skorrun dostanie jeść? Bo Skorrunowi strasznie burczy w brzuchu- urwał krasnolud, niepodnosząc głowy.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk spoglądał bystro w stronę młodzieńca. Jego wzrok lustrował jego oblicze, cechy szczególne i rzeczy odbiegające od normy... można by powiedzieć że był to niezdrowy zwyczaj owego Łowcy. Ciągła czujność, nawet podczas odpoczynku stawało się utrapieniem dla jego umysłu. Ciało jako jedyny element potrafiło z akomodować z tymi warunkami, poza tym miało jeszcze inne, znacznie ważniejsze zmartwienie niźli rzecz tak przyziemna jak zmęczenie.
"...La Maisontaal...hmmmm... Czyżby ponownie los odgrywał się na mnie ironią. Jego niepohamowane, sarkastyczne poczucie humoru potrafi mnie zadziwić...pionek na szachownicy, jeszcze nie gracz ale już groźna persona..."- na twarzy jego pojawił się prawie niedostrzegalny uśmiech gdy poddawał się swym rozmyślaniom. Jednak choć to czym się przejmował było odległe zarówno w czasie jak i przestrzeni to myśli nachodziły go coraz częściej...a może to sprawka księżyca który teraz góruje w nocach na niebiosach tej krainy.
Dopiero chwile później zorientował się że oczy jego wciąż wbijają się w lico mnicha, jego spojrzenie mogło świadczyć jedynie o tym że niepokoił go ten fakt. Zapewne czuł się teraz jakby wzrok Antonova czytał w jego duszy niczym w otwartej księdze... Na twarzy kislevczyka pojawił się gorzki uśmiech.
Kislevczyk spoglądał bystro w stronę młodzieńca. Jego wzrok lustrował jego oblicze, cechy szczególne i rzeczy odbiegające od normy... można by powiedzieć że był to niezdrowy zwyczaj owego Łowcy. Ciągła czujność, nawet podczas odpoczynku stawało się utrapieniem dla jego umysłu. Ciało jako jedyny element potrafiło z akomodować z tymi warunkami, poza tym miało jeszcze inne, znacznie ważniejsze zmartwienie niźli rzecz tak przyziemna jak zmęczenie.
"...La Maisontaal...hmmmm... Czyżby ponownie los odgrywał się na mnie ironią. Jego niepohamowane, sarkastyczne poczucie humoru potrafi mnie zadziwić...pionek na szachownicy, jeszcze nie gracz ale już groźna persona..."- na twarzy jego pojawił się prawie niedostrzegalny uśmiech gdy poddawał się swym rozmyślaniom. Jednak choć to czym się przejmował było odległe zarówno w czasie jak i przestrzeni to myśli nachodziły go coraz częściej...a może to sprawka księżyca który teraz góruje w nocach na niebiosach tej krainy.
Dopiero chwile później zorientował się że oczy jego wciąż wbijają się w lico mnicha, jego spojrzenie mogło świadczyć jedynie o tym że niepokoił go ten fakt. Zapewne czuł się teraz jakby wzrok Antonova czytał w jego duszy niczym w otwartej księdze... Na twarzy kislevczyka pojawił się gorzki uśmiech.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Nie wiem co się dzieje z BLACKs'em (pewnie chwilowo nie może odpisać), a więc ruszamy dalej z fabułą.
Mnich popatrzył po waszych twarzach swymi błękitnymi oczyma po czym skinął głową.
- Ależ oczywiście, praca wciąż jest aktualna...Wciąż potrzebujemy nowych ludzi tak więc serdecznie witamy was w naszych skromnych progach...- na twarzy mnicha pojawił się szeroki uśmiech - Proszę ze mną drodzy panowie...Odświeżycie się nieco, zjecie pożywny posiłek... - w tym momencie spojrzał na Skorruna -...a ja w tym czasie ustalę audiencję z przeorem.
Po tych słowach ruszył w głąb klasztoru, wy podążyliście za nim. Za murami klasztor wyglądał jeszcze bardziej wyniośle - zbudowany był z dużych białych cegieł, miał solidny dach i okna z ciężkimi okiennicami.
Swe konie pozostawiliście w stajni gdzie zajęli się nimi dwaj młodzi stajenni i chwilę potem znaleźliście się w samym klasztorze.
Mnich zaprowadził was do pokojów, które były dość ubogo urządzone, ale czy czegoś innego mogliście się spodziewać po klasztornych apartamentach?.
Kilka chwil później, w wielkiej sali jadalnej podana została pieczona dziczyzna. Cały czas towarzyszył wam mnich którego spotkaliście w bramie, a gdy skończyliście posiłek zaprowadził was do dużego, bogato zdobionego gabinetu. Na dwóch ścianach znajdowały się szafki pełne ksiąg, a przy oknie, w dużym drewnianym fotelu siedział mężczyzna w sile wieku o jasnobrązowych włosach idealnie komponujących się z kolorem jego habitu. Gdy tylko was zobaczył powstał z fotela i dopiero teraz zauważyliście że ma lekko zaokrąglony brzuch co mogło świadczyć o tym, ze prowadzi raczej siedzący tryb życia. Na jego szyi wisiał sporej wielkości medalion z symbolem Taala. Podszedl do was z uśmiechem na twarzy i uścisnął każdemu z was dłoń.
- Witamy, witamy - rzucił - Nazywam się Jean-Louis Dintrans i jestem przeorem w La Maisontaal. Rozumiem że wciąż jesteście chętni podjęcia sie zadania o którym nasz klasztor wspominał na plakacie. Zatem przejdźmy do szczegółow bo czas nas goni...
Mężczyzna zamyślil się przez chwilę jakby próbując zebrać myśli po czym rzekł patrząc każdemu z was prosto w oczy:
- Mniej więcej cztery lata temu zacząłem pisać książkę. Na pewno nie rzucę nią świata na kolana, opsiuję w niej po prostu część historii tej okolicy, ale mam nadzieję, że niektórzy historycy i uczeni się nią zainteresują...Jakieś czterysta lat temu działała w tych stronach banda wyjętych spod prawa. Byli znani jako Błękitnokrwiście Bandyci i ponoć wiekszość z nich była potomkami Bretońskiej i Imperialnej szlachty. ich wyczyny stały się podstawą wielu legend. W koncu jednak zostali wytropieni i zniszczeni przez oddział Diuka de Parravon. Jak już wspomniałem, moja praca dobiegła prawie końca, teraz wystarczy udokumentować miejscowe legendy i odnaleźć tak wiele grobowców bandytow jak to tylko możliwe. Tradycja mówi bowiem, że bandyci grzebali swych poległych w grobach podobnych do starożytnych kurhanów - częściowo dlatego iż sądzili że pasuje to do szlachty poległej w dzikim miejscu, a częściowo dlatego by groby nigdy nie zostały odnalezione przez władze. Muszę odnaleźć wszystkie te miejsca i mieć mapy ich okolicy. Oczywiście przeszukanie tak dużego terenu nie jest zadaniem dla jednego człowieka czy choćby grupy ludzi. Wobec tego wynająłem kilka grup podobnych do waszej i mam nadzieję, ze się do nich przyłączycie.
W tej samej chwili Jean-Louis wyciągnął mapę Gór Szarych, na których dostzregliście zaznaczone na czerwono punkty.
- Chciałbym żeby wasza grupa przeszukała ten obszar - wskazał palcem na mapie okolice Frugelhofen. - Pogadajcie z miejscowymi, zbadajcie dokładnie tamtejsze legendy i jeśli znajdziecie interesujący mnie kurhan, zróbcie jego plan. Frugelhofen jest bardzo małą wioską, ale w jej pobliżu jest kilka pojedynczych gospodarstw a wyżej w górach kopalnia. Zbierzcie informacje i zobaczymy co z tego wyjdzie. Wasze poszukiwania nie powinny trwać dłużej niż dwa tygodnie, potem zdacie mi relację. Proponuję wam 3 korony dziennie jako pensję podstawową plus niewielką sumę na opłacenie informatorów. Po zakończeniu pracy nastąpi dodatkowa wypłata - 5 koron na osobe i 5 koron za mapę każdego kurhanu jaki znajdziecie. Jeśli grobowiec bez wątpienia będzie związany z Błękitnokrwistymi, wypłacam wam po 30 koron na rekę. Każdy z was dostanie również zaliczkę w wysokości 20 koron, resztę zapłacę gdy złożycie mi raport. Zgadzacie się na te warunki?
Podniósł wzrok patrząc na was pytająco.
Sorrki że tak się rozpisałem, ale krócej się nie dalo
Mnich popatrzył po waszych twarzach swymi błękitnymi oczyma po czym skinął głową.
- Ależ oczywiście, praca wciąż jest aktualna...Wciąż potrzebujemy nowych ludzi tak więc serdecznie witamy was w naszych skromnych progach...- na twarzy mnicha pojawił się szeroki uśmiech - Proszę ze mną drodzy panowie...Odświeżycie się nieco, zjecie pożywny posiłek... - w tym momencie spojrzał na Skorruna -...a ja w tym czasie ustalę audiencję z przeorem.
Po tych słowach ruszył w głąb klasztoru, wy podążyliście za nim. Za murami klasztor wyglądał jeszcze bardziej wyniośle - zbudowany był z dużych białych cegieł, miał solidny dach i okna z ciężkimi okiennicami.
Swe konie pozostawiliście w stajni gdzie zajęli się nimi dwaj młodzi stajenni i chwilę potem znaleźliście się w samym klasztorze.
Mnich zaprowadził was do pokojów, które były dość ubogo urządzone, ale czy czegoś innego mogliście się spodziewać po klasztornych apartamentach?.
Kilka chwil później, w wielkiej sali jadalnej podana została pieczona dziczyzna. Cały czas towarzyszył wam mnich którego spotkaliście w bramie, a gdy skończyliście posiłek zaprowadził was do dużego, bogato zdobionego gabinetu. Na dwóch ścianach znajdowały się szafki pełne ksiąg, a przy oknie, w dużym drewnianym fotelu siedział mężczyzna w sile wieku o jasnobrązowych włosach idealnie komponujących się z kolorem jego habitu. Gdy tylko was zobaczył powstał z fotela i dopiero teraz zauważyliście że ma lekko zaokrąglony brzuch co mogło świadczyć o tym, ze prowadzi raczej siedzący tryb życia. Na jego szyi wisiał sporej wielkości medalion z symbolem Taala. Podszedl do was z uśmiechem na twarzy i uścisnął każdemu z was dłoń.
- Witamy, witamy - rzucił - Nazywam się Jean-Louis Dintrans i jestem przeorem w La Maisontaal. Rozumiem że wciąż jesteście chętni podjęcia sie zadania o którym nasz klasztor wspominał na plakacie. Zatem przejdźmy do szczegółow bo czas nas goni...
Mężczyzna zamyślil się przez chwilę jakby próbując zebrać myśli po czym rzekł patrząc każdemu z was prosto w oczy:
- Mniej więcej cztery lata temu zacząłem pisać książkę. Na pewno nie rzucę nią świata na kolana, opsiuję w niej po prostu część historii tej okolicy, ale mam nadzieję, że niektórzy historycy i uczeni się nią zainteresują...Jakieś czterysta lat temu działała w tych stronach banda wyjętych spod prawa. Byli znani jako Błękitnokrwiście Bandyci i ponoć wiekszość z nich była potomkami Bretońskiej i Imperialnej szlachty. ich wyczyny stały się podstawą wielu legend. W koncu jednak zostali wytropieni i zniszczeni przez oddział Diuka de Parravon. Jak już wspomniałem, moja praca dobiegła prawie końca, teraz wystarczy udokumentować miejscowe legendy i odnaleźć tak wiele grobowców bandytow jak to tylko możliwe. Tradycja mówi bowiem, że bandyci grzebali swych poległych w grobach podobnych do starożytnych kurhanów - częściowo dlatego iż sądzili że pasuje to do szlachty poległej w dzikim miejscu, a częściowo dlatego by groby nigdy nie zostały odnalezione przez władze. Muszę odnaleźć wszystkie te miejsca i mieć mapy ich okolicy. Oczywiście przeszukanie tak dużego terenu nie jest zadaniem dla jednego człowieka czy choćby grupy ludzi. Wobec tego wynająłem kilka grup podobnych do waszej i mam nadzieję, ze się do nich przyłączycie.
W tej samej chwili Jean-Louis wyciągnął mapę Gór Szarych, na których dostzregliście zaznaczone na czerwono punkty.
- Chciałbym żeby wasza grupa przeszukała ten obszar - wskazał palcem na mapie okolice Frugelhofen. - Pogadajcie z miejscowymi, zbadajcie dokładnie tamtejsze legendy i jeśli znajdziecie interesujący mnie kurhan, zróbcie jego plan. Frugelhofen jest bardzo małą wioską, ale w jej pobliżu jest kilka pojedynczych gospodarstw a wyżej w górach kopalnia. Zbierzcie informacje i zobaczymy co z tego wyjdzie. Wasze poszukiwania nie powinny trwać dłużej niż dwa tygodnie, potem zdacie mi relację. Proponuję wam 3 korony dziennie jako pensję podstawową plus niewielką sumę na opłacenie informatorów. Po zakończeniu pracy nastąpi dodatkowa wypłata - 5 koron na osobe i 5 koron za mapę każdego kurhanu jaki znajdziecie. Jeśli grobowiec bez wątpienia będzie związany z Błękitnokrwistymi, wypłacam wam po 30 koron na rekę. Każdy z was dostanie również zaliczkę w wysokości 20 koron, resztę zapłacę gdy złożycie mi raport. Zgadzacie się na te warunki?
Podniósł wzrok patrząc na was pytająco.
Sorrki że tak się rozpisałem, ale krócej się nie dalo

"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Werner ukłonił się przy powitaniu z przeorem i pozdrowił go serdecznie. Mimo iż był najemnikiem, wiedział czym jest kultura osobista i stosowne zachowanie, wszak dobre maniery wyniósł z domu rodzinnego. Gdy przeor skończył mówić, spojrzał na Jeana-Louisa, po czym bez zastanowienia odparł:
- Ja przystaję na Twoje warunki panie bracie... – lata spędzone w podróży nauczyły go, jak z uprzejmością zwracać się do czcicieli Taala - Mówiąc szczerze, spodziewałem się nieco innej pracy, opartej raczej na robieniu mieczem, bo na to wskazywał plakat, ale pieniądze które zaoferowałeś są na tyle dobre, że mogę podjąć się zadania o którym prawisz. Tak jak i moi towarzysze, prawda? - Broch spojrzał znacząco na Pyotra i dwóch krasnoludów. – Poza tym, znając te niebezpieczne okolice na pewno natrafimy na jakieś przeszkody...
W tym momencie Broch przypomniał sobie zamek czarnoksiężnika Drachenfelsa, w którym miał okazję gościć kilka miesięcy temu wraz ze swymi towarzyszami. Piekielna twierdza niemal ich pochłonęła, cudem udało im się wyjść stamtąd, choć nie bez strat. Wspominając kompanów tamtej wyprawy, Broch stwierdził, że Skorrun przypomina mu nieco jego dobrego przyjaciela Krunga Krongolssona, dlatego szturchnął krasnoluda w ramię i spytał cicho:
- Czy ty przypadkiem Skorrunie nie jesteś jakimś krewnym mojego towarzysza w wielu bojach Krunga Krongolssona? Macie wiele wspólnych ze sobą cech i nawet widzę fizyczne podobieństwa...Nie zdziwiłbym się gdybyście byli rodziną...
Werner ukłonił się przy powitaniu z przeorem i pozdrowił go serdecznie. Mimo iż był najemnikiem, wiedział czym jest kultura osobista i stosowne zachowanie, wszak dobre maniery wyniósł z domu rodzinnego. Gdy przeor skończył mówić, spojrzał na Jeana-Louisa, po czym bez zastanowienia odparł:
- Ja przystaję na Twoje warunki panie bracie... – lata spędzone w podróży nauczyły go, jak z uprzejmością zwracać się do czcicieli Taala - Mówiąc szczerze, spodziewałem się nieco innej pracy, opartej raczej na robieniu mieczem, bo na to wskazywał plakat, ale pieniądze które zaoferowałeś są na tyle dobre, że mogę podjąć się zadania o którym prawisz. Tak jak i moi towarzysze, prawda? - Broch spojrzał znacząco na Pyotra i dwóch krasnoludów. – Poza tym, znając te niebezpieczne okolice na pewno natrafimy na jakieś przeszkody...
W tym momencie Broch przypomniał sobie zamek czarnoksiężnika Drachenfelsa, w którym miał okazję gościć kilka miesięcy temu wraz ze swymi towarzyszami. Piekielna twierdza niemal ich pochłonęła, cudem udało im się wyjść stamtąd, choć nie bez strat. Wspominając kompanów tamtej wyprawy, Broch stwierdził, że Skorrun przypomina mu nieco jego dobrego przyjaciela Krunga Krongolssona, dlatego szturchnął krasnoluda w ramię i spytał cicho:
- Czy ty przypadkiem Skorrunie nie jesteś jakimś krewnym mojego towarzysza w wielu bojach Krunga Krongolssona? Macie wiele wspólnych ze sobą cech i nawet widzę fizyczne podobieństwa...Nie zdziwiłbym się gdybyście byli rodziną...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Skorrun
-Jeden.. dwadzieścia.. trzy..- krasnolud burczał pod nosem. Na jego twarz wdardło się zamyślenie. Zaczął niezgrabnie liczyć na grubych paluchach. -Będzie z... piętnaście- burknał Skorrun, a zamyślenie, zmieniło się w szeroki uśmiech. -Skorrun Krungsson, bierze tą robote. Chodźby Skorrun miał sam chodzić i szukać grobów Czerwono.. Błekitnokrwistych- burknał i uśmiechnął się szeroko, ukazując przegniłe korzonki zębów. -Kiedy wyruszamy- dodał i wlepił wzrok w spasionego mężczyznę.
Krasnolud spojrzał zdrowym okiem,na wysokiego i postawnego mężczyznę. W czarnym narządzie wzroku, błysnął niewielki płomyczek.
-Znałeś mojego ojca?- zdziwił się krasnolud. Źrenica maksymalnie się rozszerzyła. -Skorrun nigdy nie dowiedział się nic o nim. Matka chrząknęła coś o chorym krasnoludzie, wyrzynającym w szale wszystko co się rusza... inni żadko też o nim mówili. Tylko jeden podpity khazad powiedział Skorrunowi, że zwał się Krung Krongolsson...- masywny krasnolud urwał na chwilę. Przeciągnął dłonią po czarnej brodzie, a wzrok znów powędrował na Brocha. -Skorrun chciałby się coś o nim dowiedzieć...
-Jeden.. dwadzieścia.. trzy..- krasnolud burczał pod nosem. Na jego twarz wdardło się zamyślenie. Zaczął niezgrabnie liczyć na grubych paluchach. -Będzie z... piętnaście- burknał Skorrun, a zamyślenie, zmieniło się w szeroki uśmiech. -Skorrun Krungsson, bierze tą robote. Chodźby Skorrun miał sam chodzić i szukać grobów Czerwono.. Błekitnokrwistych- burknał i uśmiechnął się szeroko, ukazując przegniłe korzonki zębów. -Kiedy wyruszamy- dodał i wlepił wzrok w spasionego mężczyznę.
Krasnolud spojrzał zdrowym okiem,na wysokiego i postawnego mężczyznę. W czarnym narządzie wzroku, błysnął niewielki płomyczek.
-Znałeś mojego ojca?- zdziwił się krasnolud. Źrenica maksymalnie się rozszerzyła. -Skorrun nigdy nie dowiedział się nic o nim. Matka chrząknęła coś o chorym krasnoludzie, wyrzynającym w szale wszystko co się rusza... inni żadko też o nim mówili. Tylko jeden podpity khazad powiedział Skorrunowi, że zwał się Krung Krongolsson...- masywny krasnolud urwał na chwilę. Przeciągnął dłonią po czarnej brodzie, a wzrok znów powędrował na Brocha. -Skorrun chciałby się coś o nim dowiedzieć...
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
