Gothic [Oko Innosa]

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Christof De La Ruz
Słońce wschodziło. Uśmiechnął sie do siebie. Cieszył się jak cholera, że wreszcie nie bedzie tak ciemno. Słońce wlało w niego nadzieje i pogode ducha. Stanął na ziemi. Był w pełnym rynsztunku. Szata którą zrzucił już prawie wyschła. Zobaczył las.
- Wszyscy cali? - zapytał towarzyszy.
- Jak tam Merlin? Trzymasz się? .
Odetchnął. Na lesie znał sie bardzo dobrze. Przesunał palcem po cieciwie. Zwrócił sie ku morzu i skłonił się.
- Dziękuje ci Adanosie za ocalenie naszych niezastąpionych tyłków - złożył pokłon i schylił się by zawiązac mocniej buta.
Sprawdził strzały. "Tu są usypiajace, tu zapalajace, a tu z trucizną", uśmiechnął sie do siebie. Jeśli na wybrzeżu są jakieś rośliny, zbiera je. W ekwipunku ma jakas miksture leczniczą, ale lepiej poszukac jakiś ziół. Starał sobie przypomniec wszystkie zasady polowania i ogólnie życia w lesie. "Las Trolli?"
- Sądze, że powinniśmy miec jakiś plan...Jakikolwiek. To co robimy?Jeśli mamy wejśc do tego lasu, to chciałbym znac słabe punkty Trolla. U nas na pustyni nie ma Trolli.
Słońce wschodziło. Uśmiechnął sie do siebie. Cieszył się jak cholera, że wreszcie nie bedzie tak ciemno. Słońce wlało w niego nadzieje i pogode ducha. Stanął na ziemi. Był w pełnym rynsztunku. Szata którą zrzucił już prawie wyschła. Zobaczył las.
- Wszyscy cali? - zapytał towarzyszy.
- Jak tam Merlin? Trzymasz się? .
Odetchnął. Na lesie znał sie bardzo dobrze. Przesunał palcem po cieciwie. Zwrócił sie ku morzu i skłonił się.
- Dziękuje ci Adanosie za ocalenie naszych niezastąpionych tyłków - złożył pokłon i schylił się by zawiązac mocniej buta.
Sprawdził strzały. "Tu są usypiajace, tu zapalajace, a tu z trucizną", uśmiechnął sie do siebie. Jeśli na wybrzeżu są jakieś rośliny, zbiera je. W ekwipunku ma jakas miksture leczniczą, ale lepiej poszukac jakiś ziół. Starał sobie przypomniec wszystkie zasady polowania i ogólnie życia w lesie. "Las Trolli?"
- Sądze, że powinniśmy miec jakiś plan...Jakikolwiek. To co robimy?Jeśli mamy wejśc do tego lasu, to chciałbym znac słabe punkty Trolla. U nas na pustyni nie ma Trolli.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

-
- Pomywacz
- Posty: 47
- Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
- Numer GG: 910275
Merlin
Siły zaczynały powracać po wypiciu eliksiru. czuł że może juz chodzić a nawet mówienie nie sprawia mu bólu.
No dobra drogie panie-widać że już odzyskał siły- trzeba się przygotować do podróży. Macie pomysł co zrobić z łodzią? Bo niszczyć szkoda a zostawić tu nie można bo zostaniemy wykryci. Wypakował swoje rzeczy ze statku. Czasami tylko czuł lekkie zawroty głowy, poza tym jego stan był nawet dobry. Rozłoży ł swoją zbroję i szaty kultystów Beliara i zastanawiał się co założyć. Myślę że szaty wyznawców powinniśmy założyć dopiero będąc o mniej niż dzień drogi od miasta. Spojrzał na mapę (tu chciałbym odczytać nasze położenie i odległość od osady). Moim zdaniem mamy dwa wyjścia. Pierwsze iść drogą do wioski lub też iść obok niej co znacznie nas spowolni ale będziemy wolni od ewentualnych patroli. Możemy też porzucić naszą misję i poddać się orkom co wybieracie? *ciekawe jak zareagują na tą druga opcję * obejrzał swoje rzeczy i rozdzielił eliksiry leczące po równo dla każdego z małą premią dla siebie. Przypiął topór na plecach, założył amulet, sprawdził czy zabrał ze sobą kuszę jeśli tak to także ją założył jeśli nie to tylko westchnął i spojrzał na morze. Sprawdził czy może już walczyć i jak mu odzie strzelanie kuszy. Potem się rozbroił i usiadł pod drzewem. Możemy ruszać drogie panie za jakąś godzinkę i usmażyć się w żarze południa albo iść teraz wasza wola. Ja powinienem dotrzymać wam kroku.
Siły zaczynały powracać po wypiciu eliksiru. czuł że może juz chodzić a nawet mówienie nie sprawia mu bólu.
No dobra drogie panie-widać że już odzyskał siły- trzeba się przygotować do podróży. Macie pomysł co zrobić z łodzią? Bo niszczyć szkoda a zostawić tu nie można bo zostaniemy wykryci. Wypakował swoje rzeczy ze statku. Czasami tylko czuł lekkie zawroty głowy, poza tym jego stan był nawet dobry. Rozłoży ł swoją zbroję i szaty kultystów Beliara i zastanawiał się co założyć. Myślę że szaty wyznawców powinniśmy założyć dopiero będąc o mniej niż dzień drogi od miasta. Spojrzał na mapę (tu chciałbym odczytać nasze położenie i odległość od osady). Moim zdaniem mamy dwa wyjścia. Pierwsze iść drogą do wioski lub też iść obok niej co znacznie nas spowolni ale będziemy wolni od ewentualnych patroli. Możemy też porzucić naszą misję i poddać się orkom co wybieracie? *ciekawe jak zareagują na tą druga opcję * obejrzał swoje rzeczy i rozdzielił eliksiry leczące po równo dla każdego z małą premią dla siebie. Przypiął topór na plecach, założył amulet, sprawdził czy zabrał ze sobą kuszę jeśli tak to także ją założył jeśli nie to tylko westchnął i spojrzał na morze. Sprawdził czy może już walczyć i jak mu odzie strzelanie kuszy. Potem się rozbroił i usiadł pod drzewem. Możemy ruszać drogie panie za jakąś godzinkę i usmażyć się w żarze południa albo iść teraz wasza wola. Ja powinienem dotrzymać wam kroku.
Imperare sibi maximum est imperium

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Christof De La Ruz
Rozejrzał sie po okolicy.
- Łódź możemy zakamuflować w jakiejś małej zatoczce. Narzucić na nią dużo gałęzi, może nasi magowie mają czar iluzji w zanadrzu?
Gdy Merlin mówił o wariantach podróży, słuchał go uważnie. Zaplótł ręce i zarzucił je na kark.Skórzane czarne rękawice z obcietymi palcami wydały typowy, dla ocierajacej sie skóry, odgłos. Wypchnął klatkę piersiową wprzód. Odetchnał.
- Pomysł z założeniem szat mi się bardzo podoba. Ale nie jestem pewien czy ja musze je zakładać. Spójrzcie na mnie - rozłożył ręce - Przecież ja juz wyglądam jak wyznawca Beliara. Od dawna wiadomo, że Hashashini są w lepszych stosunkach z orkami niz ludzie.
- Jeśli masz siłe Merlinie to możemy iść teraz. Lepiej wyruszyć wcześniej, ale z tym usmażeniem to przesada. Bedziemy iść w lesie. Jeśli to las Trolli, to raczej jest w nim ciemno i mało światła dociera do ziemi. Będzie napewno duszno, ale akurat tego nie unikniemy. Mi to nie przeszkadza, wychowałem sie na pustyni, w takich warunkach czuje sie o wiele lepiej niż w "normalnej" temperaturze.
Sprawdził czy wział wszystko. Wział wszystko. Poklepał torbe na prawym biodrze. Poczuł kulisty kształt. Uśmiechnał sie do siebie wiedział, że ta kula im pomoże. "Jak spotkam Frakta to musze mu podziekować, ale skad on to wytrzasnał?". Spojrzał na wschodzące słońce. Piękne refleksy na wodzie wprawiały go w zachwyt. Drzewa pochyle nad wodą, stały się miejscem tańca odbitego światła sloneczkego od wody. W tym momencie dostał kilka ( ile? ) mikstur uzdrawiajacych, schowal je do torby.
- Ja jestem gotów
Rozejrzał sie po okolicy.
- Łódź możemy zakamuflować w jakiejś małej zatoczce. Narzucić na nią dużo gałęzi, może nasi magowie mają czar iluzji w zanadrzu?
Gdy Merlin mówił o wariantach podróży, słuchał go uważnie. Zaplótł ręce i zarzucił je na kark.Skórzane czarne rękawice z obcietymi palcami wydały typowy, dla ocierajacej sie skóry, odgłos. Wypchnął klatkę piersiową wprzód. Odetchnał.
- Pomysł z założeniem szat mi się bardzo podoba. Ale nie jestem pewien czy ja musze je zakładać. Spójrzcie na mnie - rozłożył ręce - Przecież ja juz wyglądam jak wyznawca Beliara. Od dawna wiadomo, że Hashashini są w lepszych stosunkach z orkami niz ludzie.
- Jeśli masz siłe Merlinie to możemy iść teraz. Lepiej wyruszyć wcześniej, ale z tym usmażeniem to przesada. Bedziemy iść w lesie. Jeśli to las Trolli, to raczej jest w nim ciemno i mało światła dociera do ziemi. Będzie napewno duszno, ale akurat tego nie unikniemy. Mi to nie przeszkadza, wychowałem sie na pustyni, w takich warunkach czuje sie o wiele lepiej niż w "normalnej" temperaturze.
Sprawdził czy wział wszystko. Wział wszystko. Poklepał torbe na prawym biodrze. Poczuł kulisty kształt. Uśmiechnał sie do siebie wiedział, że ta kula im pomoże. "Jak spotkam Frakta to musze mu podziekować, ale skad on to wytrzasnał?". Spojrzał na wschodzące słońce. Piękne refleksy na wodzie wprawiały go w zachwyt. Drzewa pochyle nad wodą, stały się miejscem tańca odbitego światła sloneczkego od wody. W tym momencie dostał kilka ( ile? ) mikstur uzdrawiajacych, schowal je do torby.
- Ja jestem gotów
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
Harald Młot
Na wzmiankę o zakamuflowaniu łodzi mówię: Nie znam żadnych zaklęć iluzorycznych poza Światłem - uśmiecham się krzywo - ale być może Wekos coś zna lub ma odpowiedni zwój.
Słucham wszystkiego o czym mówią Merlin i Christof, po czym mówię: Mimo wszystko jestem za chwilowym odpoczynkiem. Wy nigdy nie paraliście się magią, więc nie wiecie jakie to wyczerpujące. Przy okazji możemy coś zjeść - rzucam na ziemię dwie rzepy, które udało mi się znaleźć w pobliskim lesie - takich wielkich rzep z pewnościa nigdy nie widzieliście. Podobno mają jakieś walory lecznice, ale nie chce mi się ich ze sobą targać, więc możemy zjeść je tutaj. Co do rodzaju podróży, wybieram przedzieranie sie przez las. Nie chcę, abyśmy zostali od razu wykryci przez orków, no i dzięki temu nie będzie nam aż tak gorąco. Choć jeżeli tak bardzo chcecie, to możemy wyruszyć od razu, tylko że będziemy wędrować dość długo, więc i tak byśmy się usmażyli. Siadam na ziemi i czekam na reakcję towarzyszy przy okaji rozmyślajac, co nas może spotkać w tym przeklętym mieście orków. W pewnym momencie rzucam: Znacie język orków? Bo ja nie, a jako adepci Beliara chyba powinniśmy. Przecież w jakiś sposób muszą się ze sobą porozumiewać...
Na wzmiankę o zakamuflowaniu łodzi mówię: Nie znam żadnych zaklęć iluzorycznych poza Światłem - uśmiecham się krzywo - ale być może Wekos coś zna lub ma odpowiedni zwój.
Słucham wszystkiego o czym mówią Merlin i Christof, po czym mówię: Mimo wszystko jestem za chwilowym odpoczynkiem. Wy nigdy nie paraliście się magią, więc nie wiecie jakie to wyczerpujące. Przy okazji możemy coś zjeść - rzucam na ziemię dwie rzepy, które udało mi się znaleźć w pobliskim lesie - takich wielkich rzep z pewnościa nigdy nie widzieliście. Podobno mają jakieś walory lecznice, ale nie chce mi się ich ze sobą targać, więc możemy zjeść je tutaj. Co do rodzaju podróży, wybieram przedzieranie sie przez las. Nie chcę, abyśmy zostali od razu wykryci przez orków, no i dzięki temu nie będzie nam aż tak gorąco. Choć jeżeli tak bardzo chcecie, to możemy wyruszyć od razu, tylko że będziemy wędrować dość długo, więc i tak byśmy się usmażyli. Siadam na ziemi i czekam na reakcję towarzyszy przy okaji rozmyślajac, co nas może spotkać w tym przeklętym mieście orków. W pewnym momencie rzucam: Znacie język orków? Bo ja nie, a jako adepci Beliara chyba powinniśmy. Przecież w jakiś sposób muszą się ze sobą porozumiewać...
...

-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Wekos Nagul
Sorx za brak kursywy ale cos mi się rozje****.
Wychodzi ze statku rozrzuca kocyk na ziemi i kładzie się.
Jest cholernie wyczerpany... Mag może zapomnieć o wyczerpaniu po szybkich trudnych zaklęciach przez długo. Ale ból umysłowo-mięśniowo-duszowy poczuje. Jak nie dziś to jutro. Usłyszał rozmowe o lesie.
Mają racje lepiej iść lasem. Po raz któryś zaczoł żałować że ta misja była
tak pilna. Nie nauczył się zaklęcia anty-komarowego, czyszczącego ani anty-trollowego. Odpowiadam na pytanie Christofa ale nurtujące z pewnością nie tylko go: Trolle w przeciwieństwie do węży błotnych są dość odporne na magie. Ich skóra jest twarda. Jeśli takiego spotkamy nie stawajcie z nim do bezpośredniej walki. Wrazie spotkania uciekajcie pomiędzy drzewami...troll chyba powali drzewo, ale tak czy siak będzie
to jakaś przeszkoda. Uśmiecha się z cały czas zamkniętymi oczyma.
Ehh... wolał bym nie iść tym lasem... człowiek nie jest stwożony do spania na ziemi. Siada, żeby napić się wina. Nadak siedząc patrzy na towarzyszy
i mówi: Ten niby "NAUKOWIEC" guwno,za przeproszeniem wie.
Człowiek nie pochodzi ani od trolli ani od tego włochatego czegoś z dżungli. Poszedł bym naokoło, ale... no właśnie wasze miny mówią same za siebie. Zresztą wole spotkać trzy trolle milion komarów, tysiąc robalów
(tu Wekos wzdrygnoł się a potem zwymiotował) błe... niż drużyne orków.
Zresztą w lasie nie spotkamy wyznawców Beliara, boją się do niego wejść tak samo jak my, ja myśle.
Kłade się i kontynuje. Jak spotkacie więcej niż jednego trolla to...
no moim zdaniem powiniśmy biec w strone bagien. Jest to duże zagrożenie ale moim zdaniem jak obiegniemy bagno naokoło to... no dobra to głupi pomysł możecie zkłaszać lepsze, ale są szanse że troll wpadnie i przestanie stważać zagrożenie. A i ostatnie, ustalcie warte bo ja obozuje tutaj. Nie będe wyczerpany mokry i w dodatku na kacu pchać się do lasu jak wstane przejme warte i się pomodle.
Sorx za brak kursywy ale cos mi się rozje****.
Wychodzi ze statku rozrzuca kocyk na ziemi i kładzie się.
Jest cholernie wyczerpany... Mag może zapomnieć o wyczerpaniu po szybkich trudnych zaklęciach przez długo. Ale ból umysłowo-mięśniowo-duszowy poczuje. Jak nie dziś to jutro. Usłyszał rozmowe o lesie.
Mają racje lepiej iść lasem. Po raz któryś zaczoł żałować że ta misja była
tak pilna. Nie nauczył się zaklęcia anty-komarowego, czyszczącego ani anty-trollowego. Odpowiadam na pytanie Christofa ale nurtujące z pewnością nie tylko go: Trolle w przeciwieństwie do węży błotnych są dość odporne na magie. Ich skóra jest twarda. Jeśli takiego spotkamy nie stawajcie z nim do bezpośredniej walki. Wrazie spotkania uciekajcie pomiędzy drzewami...troll chyba powali drzewo, ale tak czy siak będzie
to jakaś przeszkoda. Uśmiecha się z cały czas zamkniętymi oczyma.
Ehh... wolał bym nie iść tym lasem... człowiek nie jest stwożony do spania na ziemi. Siada, żeby napić się wina. Nadak siedząc patrzy na towarzyszy
i mówi: Ten niby "NAUKOWIEC" guwno,za przeproszeniem wie.
Człowiek nie pochodzi ani od trolli ani od tego włochatego czegoś z dżungli. Poszedł bym naokoło, ale... no właśnie wasze miny mówią same za siebie. Zresztą wole spotkać trzy trolle milion komarów, tysiąc robalów
(tu Wekos wzdrygnoł się a potem zwymiotował) błe... niż drużyne orków.
Zresztą w lasie nie spotkamy wyznawców Beliara, boją się do niego wejść tak samo jak my, ja myśle.
Kłade się i kontynuje. Jak spotkacie więcej niż jednego trolla to...
no moim zdaniem powiniśmy biec w strone bagien. Jest to duże zagrożenie ale moim zdaniem jak obiegniemy bagno naokoło to... no dobra to głupi pomysł możecie zkłaszać lepsze, ale są szanse że troll wpadnie i przestanie stważać zagrożenie. A i ostatnie, ustalcie warte bo ja obozuje tutaj. Nie będe wyczerpany mokry i w dodatku na kacu pchać się do lasu jak wstane przejme warte i się pomodle.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Wszyscy
Propozycja Nagula była jednoznaczna. Droga przez las. Była to droga z pewnością o wiele bezpieczniejsza. Jest sam środek dnia ale jednak decydujecie się iść w nocy. Tak wywnioskowałem z waszej gadaniny. Jest to o tyle dobry pomysł gdyż w nocy z pewnością tródniej było by was zidentyfikować jako wyznawcow Innosa i Adanosa. Czekacie do nocy.
Ciemna noc.
Karmazynowe słońce już dawno zaszło za horyzont aby ustąpić miejsca księżycowi koloru kości. Powinniście już iść. Lasem macie mniejszą możliwość na wejście w pułapkę ale takie szanse rosną idąc traktem. Róbcie co chcecie. Teraz sami kujecie swój los.
Propozycja Nagula była jednoznaczna. Droga przez las. Była to droga z pewnością o wiele bezpieczniejsza. Jest sam środek dnia ale jednak decydujecie się iść w nocy. Tak wywnioskowałem z waszej gadaniny. Jest to o tyle dobry pomysł gdyż w nocy z pewnością tródniej było by was zidentyfikować jako wyznawcow Innosa i Adanosa. Czekacie do nocy.
Ciemna noc.
Karmazynowe słońce już dawno zaszło za horyzont aby ustąpić miejsca księżycowi koloru kości. Powinniście już iść. Lasem macie mniejszą możliwość na wejście w pułapkę ale takie szanse rosną idąc traktem. Róbcie co chcecie. Teraz sami kujecie swój los.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
Harald Młot
Podchodzę do Wekosa, gdy on wspomina o robakach i mówię: Nie łam się, o robactwie pomyślimy jak nam się skończy prowiant - uśmiecham się szelmowato - teraz poczekamy do nocy, a potem wyruszymy w drogę. Chcecie trochę rzepy? Jest bardzo pożywna - Dzielę ją i rozdaję tym, którzy chcą, po czym kładę się pod jakimś drzewem i idę spać. Obudźcie mnie gdy nadejdzie czas na moją wartę.
Gdy budzę sie jest już ciemna noc. Wiatr świszcze między ponurymi, starymi drzewami. Przyglądam się księżycowi w pełni. Przez chwilę aż chciałbym zawyć do niego niczym głodny wilk. Czuje, że budzą się we mnie jakieś pierwotne instynkty, ale wnet odpędzam od siebie takie myśli, bo wiem, że mogłoby to rozgniewać Innosa. Pierwotne instynkty zostawmy dzikim bestiom i wyznawcom Beliara. Chyba nadszedł czas na podróż. Ruszamy? - mówię do towarzyszy po czym sprawdzam czy mam przy sobie wszystko co niezbędne i idę w stronę lasu. Już mam do niego wchodzić, ale staje, odwracam się i mówię do Merlina: Ty jesteś chyba przywódcą tej wyprawy, nieprawdaż? A więc prowadź.
Podchodzę do Wekosa, gdy on wspomina o robakach i mówię: Nie łam się, o robactwie pomyślimy jak nam się skończy prowiant - uśmiecham się szelmowato - teraz poczekamy do nocy, a potem wyruszymy w drogę. Chcecie trochę rzepy? Jest bardzo pożywna - Dzielę ją i rozdaję tym, którzy chcą, po czym kładę się pod jakimś drzewem i idę spać. Obudźcie mnie gdy nadejdzie czas na moją wartę.
Gdy budzę sie jest już ciemna noc. Wiatr świszcze między ponurymi, starymi drzewami. Przyglądam się księżycowi w pełni. Przez chwilę aż chciałbym zawyć do niego niczym głodny wilk. Czuje, że budzą się we mnie jakieś pierwotne instynkty, ale wnet odpędzam od siebie takie myśli, bo wiem, że mogłoby to rozgniewać Innosa. Pierwotne instynkty zostawmy dzikim bestiom i wyznawcom Beliara. Chyba nadszedł czas na podróż. Ruszamy? - mówię do towarzyszy po czym sprawdzam czy mam przy sobie wszystko co niezbędne i idę w stronę lasu. Już mam do niego wchodzić, ale staje, odwracam się i mówię do Merlina: Ty jesteś chyba przywódcą tej wyprawy, nieprawdaż? A więc prowadź.
...

-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Wekos Nagul
Aha... robimy co chcemy.. to ja zabijam Beliara i zostaje bogiem świata.
To jeszcze niszcze Adanosa żeby sie nie wtrącał. Innosa zostawiam...
niech się zajmuje tymi ludźmi... to ponirzej mojej godności.
Christopf ci ludzie z pustyni (w mojej wersji językowej) to Asasyni.
A trudzą się w łapaniu niewolników.
Jeszcze przed wyruszeniem obejmuje warte i modle się.
Gdy zapada mrok jestem już w pełni sił i budze reszte.
[/i]Musimy ruszać... nie wiem jak długo będziemy iść, ale będziemy odpoczywać w dzień i iść skrajem lasu. Chyba że macie lepsze pomysły bo ja, właściwie nie wiem gdzie jakie potworki mieszkają. Ale słyszałem,
że: "Im głebiej w las..." zapomniałem. Dobra nie warzne idziemy. TYLKO SZA[/i] Nagul szedł w środku szeregu. *Oni będą mnie kryć z tyłu i przodu a ja się oddale i spokojnie rzuce zaklęcie.
Jednak mogli wysłać cały odział. Przez te gęstwiny mogło by przebiec stado tych... Bizonów..? z bajki, a i tak nikt oprócz wargów by nie usłyszał.
Oby moja misja się udała. Musze spłacić swój dług, za nauczenie magi.*
Z początku ide ostrożnie, ale las wydaje się być cichy i spokojny.
Okazało się że nie jest tak źle... chociaż po godzinie marszu miałem dość.
Zastanawiałem się czyje zaklęcie powaliło węża. I czy moje zaklęcie było
tym samym które rzucił Młotek. (Mg odpowiedz mi czy rzuciłem poprawne zaklęcie.) Haraldzie jakie zaklęcie rzuciłeś po mnie?
Byłem oślepiony i rozpoznałem tylko tyle że jest ono z działu zaklęć *********. Nie wiem czemu mam dziwne wrażenie że lepiej patrzeć na płaskie doliny, a nie na stary las. No las przynajmniej według mnie stary. *Mag wody by wiedział na 100%*
Aha... robimy co chcemy.. to ja zabijam Beliara i zostaje bogiem świata.
To jeszcze niszcze Adanosa żeby sie nie wtrącał. Innosa zostawiam...
niech się zajmuje tymi ludźmi... to ponirzej mojej godności.
Christopf ci ludzie z pustyni (w mojej wersji językowej) to Asasyni.
A trudzą się w łapaniu niewolników.
Jeszcze przed wyruszeniem obejmuje warte i modle się.
Gdy zapada mrok jestem już w pełni sił i budze reszte.
[/i]Musimy ruszać... nie wiem jak długo będziemy iść, ale będziemy odpoczywać w dzień i iść skrajem lasu. Chyba że macie lepsze pomysły bo ja, właściwie nie wiem gdzie jakie potworki mieszkają. Ale słyszałem,
że: "Im głebiej w las..." zapomniałem. Dobra nie warzne idziemy. TYLKO SZA[/i] Nagul szedł w środku szeregu. *Oni będą mnie kryć z tyłu i przodu a ja się oddale i spokojnie rzuce zaklęcie.
Jednak mogli wysłać cały odział. Przez te gęstwiny mogło by przebiec stado tych... Bizonów..? z bajki, a i tak nikt oprócz wargów by nie usłyszał.
Oby moja misja się udała. Musze spłacić swój dług, za nauczenie magi.*
Z początku ide ostrożnie, ale las wydaje się być cichy i spokojny.
Okazało się że nie jest tak źle... chociaż po godzinie marszu miałem dość.
Zastanawiałem się czyje zaklęcie powaliło węża. I czy moje zaklęcie było
tym samym które rzucił Młotek. (Mg odpowiedz mi czy rzuciłem poprawne zaklęcie.) Haraldzie jakie zaklęcie rzuciłeś po mnie?
Byłem oślepiony i rozpoznałem tylko tyle że jest ono z działu zaklęć *********. Nie wiem czemu mam dziwne wrażenie że lepiej patrzeć na płaskie doliny, a nie na stary las. No las przynajmniej według mnie stary. *Mag wody by wiedział na 100%*
Ostatnio zmieniony niedziela, 7 stycznia 2007, 08:43 przez Azrael, łącznie zmieniany 1 raz.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.

-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
Gdy Wekos spytał mnie o zaklęcie, które rzuciłem na statku wyjmuję z torby runę, którą znalazłem prze wyruszeniem z Khorinis. Widzisz tę runę? Właśnie z niej uwolniłem zaklęcie, które trafiło węża. Jest to runa paladyńska. Święty pocisk. Razi wszystkie stworzenia Beliara z dość dużą mocą. Niestety na inne stworzenia chyba nie działa wcale albo działa z siłą małej ognistej kuli rzuconej przez nowicjusza. Zaklęcie to jest także bardzo wyczerpujące. Nasi towarzysze niestety nie wiedzą jak męcząca może być magia. Myśla pewnie, że raz machnę ręką, powiem słowo w dziwnym języku i już mogę przenosić góry. No ale im nie wytłumaczysz, że tak nie jest. Aha, przypomniało mi się, ty zdaję się rzuciłeś zaklęcie burzy, nie? Mieliśmy niesamowite szczęście, że sami nie oberwaliśmy. U mnie w klasztorze mówili, że nie należy używać wszelkiego rodzaju piorunów, błyskawic gdy jest się w wodzie. Coś chyba w tym jest.
...

-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Wekos Nagul
To nie był czar naturalny. NIe było w nim żadnej siły elektrycznej.
Porównałem go do gromu, tylko i wyłącznie, dlatego, że tak wygląda.
... Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiej głupoty po tobie.
Wekos podniósł głowe i poszedł bardziej do przodu aby zostawić Młotka z tyłu.
Staram się jak najlepiej, grać moją postać. Gdyby nie to że pójście naokoło lasu było by dłuższe i niebezpieczniejsze moja postać by do niego nie weszła. Zresztą i tak powinienem być bardziej arogancki i mieszczuchowwy.
To nie był czar naturalny. NIe było w nim żadnej siły elektrycznej.
Porównałem go do gromu, tylko i wyłącznie, dlatego, że tak wygląda.
... Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiej głupoty po tobie.
Wekos podniósł głowe i poszedł bardziej do przodu aby zostawić Młotka z tyłu.
Staram się jak najlepiej, grać moją postać. Gdyby nie to że pójście naokoło lasu było by dłuższe i niebezpieczniejsze moja postać by do niego nie weszła. Zresztą i tak powinienem być bardziej arogancki i mieszczuchowwy.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Christof De La Ruz
Gdy weszli do lasu, starał przypomnieć sobie wszystko co wiedział o tropieniu i ogólnie o lesie. Szedł cicho, ale nie wkładał w to jakiegoś zaangażowania, miał to prawie we krwi, badz co bądz żadna gałązka nie strzeliła pod jego nogami. Był wprawnym myśliwym. A pozatym miał dobrego nauczyciela. Rozglądał sie, czy aby nie ma gdzieś trolla czy innego ścierwa. Było ciemno. Nie lubił ciemności. Wolał iść w pełnym słońcu po pustyni, niż w lesie w nocy. Zimno zaczęło mu doskwierać. "Dobrze, że ubrania zdarzyły wyschnąć", pomyślał.
- Możecie mi wytłumaczyć po co się kłocicie? Czy tam rozmawiacie z emocjami? Nie dość, że mamy cały las, BA! Całą okolice przeciwko sobie, to jeszcze chcecie w drużynie się kłócić? Powinniśmy trzymać sie razem, jak bracia. Jeszcze dwóch magów...Czy to wam przystoi? -westchnał i machnął ręką. - Zresztą co ja wam będe mówił. Dorośli jesteście, wiecie jak sie zachować i czym grozą spięcia w drużynie.
Mówił spokojnie. Gestykulował, ale nie chaotycznie tylko w odpowiednych momentach. Mysli zaprzątało mu coś innego. Myślał, jak można zabić trolla. "W oko? Będe strzelał w oko, a jak to nic nie da to zapalającą w jego gęstą sierć...bo chyba troll ma sierść?..." Widział gdzieś w starych ksiegach ryciny z trollami. Ale to były jakieś stare bazgroły, niewydarzonego malarza.
Ciemność wkoło kazała wytężać zmysły. Wzrok już niewiele dawał, a że Christof nie miał zbyt dobrego nosa, to używał uszu. Przechodzil miedzy drzewami, trzymajac sie blisko Merlina. Lewa ręka była w pogotowiu. W ułamku sekundy był gotów wyciagnąc łuk i naciagnąc cięciwe. Prawa ręka, jakby nieświadomie, krążyła koło strzał.
[ W lesie jest cicho, głosno? Jest mokro czy sucho? To jest gęsty las czy raczej jedno drzewo na odcinek kilku metrów?]
Gdy weszli do lasu, starał przypomnieć sobie wszystko co wiedział o tropieniu i ogólnie o lesie. Szedł cicho, ale nie wkładał w to jakiegoś zaangażowania, miał to prawie we krwi, badz co bądz żadna gałązka nie strzeliła pod jego nogami. Był wprawnym myśliwym. A pozatym miał dobrego nauczyciela. Rozglądał sie, czy aby nie ma gdzieś trolla czy innego ścierwa. Było ciemno. Nie lubił ciemności. Wolał iść w pełnym słońcu po pustyni, niż w lesie w nocy. Zimno zaczęło mu doskwierać. "Dobrze, że ubrania zdarzyły wyschnąć", pomyślał.
- Możecie mi wytłumaczyć po co się kłocicie? Czy tam rozmawiacie z emocjami? Nie dość, że mamy cały las, BA! Całą okolice przeciwko sobie, to jeszcze chcecie w drużynie się kłócić? Powinniśmy trzymać sie razem, jak bracia. Jeszcze dwóch magów...Czy to wam przystoi? -westchnał i machnął ręką. - Zresztą co ja wam będe mówił. Dorośli jesteście, wiecie jak sie zachować i czym grozą spięcia w drużynie.
Mówił spokojnie. Gestykulował, ale nie chaotycznie tylko w odpowiednych momentach. Mysli zaprzątało mu coś innego. Myślał, jak można zabić trolla. "W oko? Będe strzelał w oko, a jak to nic nie da to zapalającą w jego gęstą sierć...bo chyba troll ma sierść?..." Widział gdzieś w starych ksiegach ryciny z trollami. Ale to były jakieś stare bazgroły, niewydarzonego malarza.
Ciemność wkoło kazała wytężać zmysły. Wzrok już niewiele dawał, a że Christof nie miał zbyt dobrego nosa, to używał uszu. Przechodzil miedzy drzewami, trzymajac sie blisko Merlina. Lewa ręka była w pogotowiu. W ułamku sekundy był gotów wyciagnąc łuk i naciagnąc cięciwe. Prawa ręka, jakby nieświadomie, krążyła koło strzał.
[ W lesie jest cicho, głosno? Jest mokro czy sucho? To jest gęsty las czy raczej jedno drzewo na odcinek kilku metrów?]
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Christof De La Ruz, Merlin, Harald Młot, Wekos Nagul
Noc myła ciemna i zimna. Harald nie mógł się powstrzymać przed rzuceniem zaklęcia światła. Opanował się dopiero wtedy gdy Nagul zagroził mu odebraniem runy. Nagle wszyscy zobaczyliście jak jakiś cień się przed wami wymknął. Wyciągnął dłoń i dotknął nią czoła. Był bardzo wysoki, wyższy od każdego z was. Przeraziliście się. Przerwaliście waszą nad wyraz twórczą rozmowę.
Christof De La Ruz
Dostrzegłeś krztałt który przywitał się z wami wschodnim sposobem... sposobem z waszych stron. Bez namysły posłałeś w niego strzałę. Usłyszałeś tylko jego imię, znajome imię... Faktem Ab’ud Rahim Ishmar.
Merlin
Stoisz w miejscu i się gapisz w pustkę... stróżka śliny skapuje ci z ust.
Harald Młot
Dostrzegłeś potwora ciemności. Posłałeś święty pocisk w jego stronę. Powiedział coś.
Wekos Nagul
Zobaczyłeś wielkiego męszczyznę. Coś w jego postawie powiedziało że nie trzeba się go bać. Spojżałeś na niego z nieukrywaną wyższością.
Faktem Ab’ud Rahim Ishmar
Obserwowałeś ich od przybycia. Niedawno dowiedziałeś się że jest tu planowana pułapka na nich. Mają kilka rzeczy które należą do Uglek'sh Ekhal Shann'a. On chce im to odebrać. Wiedziałeś że musisz ich ostrzec. Witajcie. Powiedziałeś do nich witając się dystyngowanie. Nazywam się Faktem Ab’ud Rahim Ishmar i jestem... Przerwały ci pociski które zostały wysłane w twoją stronę. Strzałę złapałeś w locie ale pocisk który w ciebie leciał został odbity kryształową pochwą krótkiego miecza który miałeś przy pasie. Poprawiłeś swój miecz dwuręczny. Jesteście w pułapce! Uciekajcie!
Wszyscy
Udeżyło wasz wszystkich to co powiedział przybysz. Nagle usłyszeliście czy raczej wyczuliście ogromną siłę. Zobaczyliście że jesteście okrążeni.
Co zrobicie... spróbujecie walczyć ryzykując życiem z masą orków i troli, czy poddacie się poświęcając całą misję. Wasz wybór może byś jednocześnie końcem jak i przedłużeniem tej gry... wszystko zależy od waszego postępowania.
Noc myła ciemna i zimna. Harald nie mógł się powstrzymać przed rzuceniem zaklęcia światła. Opanował się dopiero wtedy gdy Nagul zagroził mu odebraniem runy. Nagle wszyscy zobaczyliście jak jakiś cień się przed wami wymknął. Wyciągnął dłoń i dotknął nią czoła. Był bardzo wysoki, wyższy od każdego z was. Przeraziliście się. Przerwaliście waszą nad wyraz twórczą rozmowę.
Christof De La Ruz
Dostrzegłeś krztałt który przywitał się z wami wschodnim sposobem... sposobem z waszych stron. Bez namysły posłałeś w niego strzałę. Usłyszałeś tylko jego imię, znajome imię... Faktem Ab’ud Rahim Ishmar.
Merlin
Stoisz w miejscu i się gapisz w pustkę... stróżka śliny skapuje ci z ust.
Harald Młot
Dostrzegłeś potwora ciemności. Posłałeś święty pocisk w jego stronę. Powiedział coś.
Wekos Nagul
Zobaczyłeś wielkiego męszczyznę. Coś w jego postawie powiedziało że nie trzeba się go bać. Spojżałeś na niego z nieukrywaną wyższością.
Faktem Ab’ud Rahim Ishmar
Obserwowałeś ich od przybycia. Niedawno dowiedziałeś się że jest tu planowana pułapka na nich. Mają kilka rzeczy które należą do Uglek'sh Ekhal Shann'a. On chce im to odebrać. Wiedziałeś że musisz ich ostrzec. Witajcie. Powiedziałeś do nich witając się dystyngowanie. Nazywam się Faktem Ab’ud Rahim Ishmar i jestem... Przerwały ci pociski które zostały wysłane w twoją stronę. Strzałę złapałeś w locie ale pocisk który w ciebie leciał został odbity kryształową pochwą krótkiego miecza który miałeś przy pasie. Poprawiłeś swój miecz dwuręczny. Jesteście w pułapce! Uciekajcie!
Wszyscy
Udeżyło wasz wszystkich to co powiedział przybysz. Nagle usłyszeliście czy raczej wyczuliście ogromną siłę. Zobaczyliście że jesteście okrążeni.
Co zrobicie... spróbujecie walczyć ryzykując życiem z masą orków i troli, czy poddacie się poświęcając całą misję. Wasz wybór może byś jednocześnie końcem jak i przedłużeniem tej gry... wszystko zależy od waszego postępowania.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
- Lokalizacja: Zewsząd...
- Kontakt:
Rahim (będę używał tego imienia jeśli można)
Szedł przez las rozglądając się nerwowo za wysłannikami Lorda Hagena. Wiedział że czyha tu na nich dość spora liczba orków a nawet kilka trolli. Są one jednak wyjątkowo głupie więc chyba przechytrzenie ich nie byłoby trudne. Nagle spostrzegł kilka cieni poruszających się w gęstwinie i coś szemrzących. Podszedł w ich stronę i staną im na drodze. Jeszcze nie zdążył się przedstawić a już leciała w niego strzała. Szybkim ruchem ręki złapał ją. Zobaczył też lecący pocisk magiczny, który rozświetlił kawał tereny obok nich. Z tym już nie wiedział co zrobić. Na szczęście odbił się od pochwy małego miecza który w jego rękach wydawał się sztyletem. Nie przejął się nim za bardzo, lecz to co zobaczył podczas chwilowego rozbłysku przygotowało go do walki. Gromada orków wraz z „odbezpieczonym” trollem biegła w stronę przybyszy zwabiona rozbłyskiem.
*Przeklęci magowie... Zawsze muszą wtrynić gdzieś te swoje czary.* pomyślał i zadął ile sił w strunach głosowych.
-JESTEŚCIE W PUŁAPCE! UCIEKAJCIE!
A następnie rzucił się w wir walki przebijając się przez pierwszy szereg orków siekąc ich ogromnym mieczem odbijającym blask księżyca, aż dotarł do trolla, który był największym zagrożeniem dla znajdujących się niopodal wędrowców. Wziął wielki zamach.
Szedł przez las rozglądając się nerwowo za wysłannikami Lorda Hagena. Wiedział że czyha tu na nich dość spora liczba orków a nawet kilka trolli. Są one jednak wyjątkowo głupie więc chyba przechytrzenie ich nie byłoby trudne. Nagle spostrzegł kilka cieni poruszających się w gęstwinie i coś szemrzących. Podszedł w ich stronę i staną im na drodze. Jeszcze nie zdążył się przedstawić a już leciała w niego strzała. Szybkim ruchem ręki złapał ją. Zobaczył też lecący pocisk magiczny, który rozświetlił kawał tereny obok nich. Z tym już nie wiedział co zrobić. Na szczęście odbił się od pochwy małego miecza który w jego rękach wydawał się sztyletem. Nie przejął się nim za bardzo, lecz to co zobaczył podczas chwilowego rozbłysku przygotowało go do walki. Gromada orków wraz z „odbezpieczonym” trollem biegła w stronę przybyszy zwabiona rozbłyskiem.
*Przeklęci magowie... Zawsze muszą wtrynić gdzieś te swoje czary.* pomyślał i zadął ile sił w strunach głosowych.
-JESTEŚCIE W PUŁAPCE! UCIEKAJCIE!
A następnie rzucił się w wir walki przebijając się przez pierwszy szereg orków siekąc ich ogromnym mieczem odbijającym blask księżyca, aż dotarł do trolla, który był największym zagrożeniem dla znajdujących się niopodal wędrowców. Wziął wielki zamach.
Bella Horrida! Bella!
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Christof De La Ruz
Gdy Faktem odbił strzałę, odetchnął. Ucieszył się, że to przyjaciel. Wtem Faktem krzyknał, że to pułapka. Radość nie trwała długo. Wyjął dwie zapalające. Napiął cięciwe.
- Cholera! Co robimy?! Merlin!! - ten zawsze spokojny człowiek, teraz był poddenerwowany.
"Gdyby jeszcze był dzień...", pomyślał. Ustawił się tyłem do pleców Merlina. W każdej sekundzie był gotów do strzału. W ciemności pojawiały sie i znikały jasne punkciki. Oczy. Było ich naprawde dużo. Stanął na wyprostowanych nogach. Groty strzał tliły się, dając troche światł. Gdyby nie okoliczności, pewnie powiedziałby, że ładne światło, ale teraz nie bylo czasu na zachwycanie sie feerią barw. Czekał na znak, na pierwszy atak.
"To nie może sie tak skończyć", pomyślał. Wtem olśniło go. "KULA!", wybuchł śmiechem. Wystrzelił dwie strzały w górę, aby odwrócić od siebie uwagę. Wyjął z torby kulę. Czuć było od niej magie. Nie wiedział jak sie do tego zabrać.
- Kulo... -trzymał ja obydwoma rękami - Zmień zło w dobro! Zniszcz naszych wrogów! - uniósł kule w górę i schylił głowę.
"Oby sie udało", przemknęło mu przez myśl.
Gdy Faktem odbił strzałę, odetchnął. Ucieszył się, że to przyjaciel. Wtem Faktem krzyknał, że to pułapka. Radość nie trwała długo. Wyjął dwie zapalające. Napiął cięciwe.
- Cholera! Co robimy?! Merlin!! - ten zawsze spokojny człowiek, teraz był poddenerwowany.
"Gdyby jeszcze był dzień...", pomyślał. Ustawił się tyłem do pleców Merlina. W każdej sekundzie był gotów do strzału. W ciemności pojawiały sie i znikały jasne punkciki. Oczy. Było ich naprawde dużo. Stanął na wyprostowanych nogach. Groty strzał tliły się, dając troche światł. Gdyby nie okoliczności, pewnie powiedziałby, że ładne światło, ale teraz nie bylo czasu na zachwycanie sie feerią barw. Czekał na znak, na pierwszy atak.
"To nie może sie tak skończyć", pomyślał. Wtem olśniło go. "KULA!", wybuchł śmiechem. Wystrzelił dwie strzały w górę, aby odwrócić od siebie uwagę. Wyjął z torby kulę. Czuć było od niej magie. Nie wiedział jak sie do tego zabrać.
- Kulo... -trzymał ja obydwoma rękami - Zmień zło w dobro! Zniszcz naszych wrogów! - uniósł kule w górę i schylił głowę.
"Oby sie udało", przemknęło mu przez myśl.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Christof De La Ruz
Ściskając kulę skoncentrowałeś się aby zabić wszystkich wrogów. *Pokonaj proszę cię Kulo Wieków moich nie przyjaciół.* Pomyślałeś chaotycznie. Poczułeś jak pada pierwszy trol ale wraz z jego śmiercią wypłynęła z ciebie energia... tyle energii ile byś poświęcił na zabicie tego trola. Drógi trol Padł... postanowiłeś przerwać kontakt z kulą. Nie mogłeś jej puścić... straciłeś panowanie nad ciałem. Padłeś na kolana... kula wypadła ci z rąk... oddech miałeś płytki, mięśnie ci odmowiły posłuszeństwa...
Ściskając kulę skoncentrowałeś się aby zabić wszystkich wrogów. *Pokonaj proszę cię Kulo Wieków moich nie przyjaciół.* Pomyślałeś chaotycznie. Poczułeś jak pada pierwszy trol ale wraz z jego śmiercią wypłynęła z ciebie energia... tyle energii ile byś poświęcił na zabicie tego trola. Drógi trol Padł... postanowiłeś przerwać kontakt z kulą. Nie mogłeś jej puścić... straciłeś panowanie nad ciałem. Padłeś na kolana... kula wypadła ci z rąk... oddech miałeś płytki, mięśnie ci odmowiły posłuszeństwa...
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Pomywacz
- Posty: 47
- Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
- Numer GG: 910275
merlin
Ech świat oszalał- rzekł po czym wyjął topór i starał się pomóc miłemu nieznajomemu w walce z orkami * a mówiłem żeby iść za dnia* . rzucił się do przodu . wiedział ze za chwilę rozstrzygną się ich losy i od tej kuli Christofa wzystko zależy. zapominał o córce, znajomych opanowyała go chęć przelewu krwi.. Mimo iż instynkt wojownika pchał go do przodu on uświadamiał sobie z czym ma stoczyć tą walkę. Nienawidził orków. Byli silni, aż za silni by z nimi walczyć na sposoby konwencjonalne. Znał jeden mniej konwencjonalny. Zabić dowódcę. Działał na ludzi ale czy tu podziała, nie wiedział. Miał nadzieję że dowodzi nimi jakiś głupiec który wyszedł do przodu aby przyglądać się naszej zagładzie. Szukał go, kogoś z bardziej zdobionym pancerzem, kogoś kto ryczał najgłośniej, kogoś kto dzierżył jeden z największych mieczy jakie widział do tej pory. Znalazł kogoś takiego. Silny cios topora odciął łeb jednemu z jego przybocznych albo może się mu tak wydawało. Mimo ciemności świetnie się orientował w sytuacji na polu bitwy. Słyszał ja wali się cielsko trola a potem drugie. Nie zwracał na to uwagi. Chciał dostać głowę przywódcy tej bandy za wszelką cenę. Rzucił się do przodu.
Ech świat oszalał- rzekł po czym wyjął topór i starał się pomóc miłemu nieznajomemu w walce z orkami * a mówiłem żeby iść za dnia* . rzucił się do przodu . wiedział ze za chwilę rozstrzygną się ich losy i od tej kuli Christofa wzystko zależy. zapominał o córce, znajomych opanowyała go chęć przelewu krwi.. Mimo iż instynkt wojownika pchał go do przodu on uświadamiał sobie z czym ma stoczyć tą walkę. Nienawidził orków. Byli silni, aż za silni by z nimi walczyć na sposoby konwencjonalne. Znał jeden mniej konwencjonalny. Zabić dowódcę. Działał na ludzi ale czy tu podziała, nie wiedział. Miał nadzieję że dowodzi nimi jakiś głupiec który wyszedł do przodu aby przyglądać się naszej zagładzie. Szukał go, kogoś z bardziej zdobionym pancerzem, kogoś kto ryczał najgłośniej, kogoś kto dzierżył jeden z największych mieczy jakie widział do tej pory. Znalazł kogoś takiego. Silny cios topora odciął łeb jednemu z jego przybocznych albo może się mu tak wydawało. Mimo ciemności świetnie się orientował w sytuacji na polu bitwy. Słyszał ja wali się cielsko trola a potem drugie. Nie zwracał na to uwagi. Chciał dostać głowę przywódcy tej bandy za wszelką cenę. Rzucił się do przodu.
Imperare sibi maximum est imperium

-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Christof De La Ruz
Przez chwile utrzymał sie na kolanach, potem wsparł sie na rękach, a na koniec padł twarzą w wilgotne runo leśne.
Stara sie z całych sił siegnąc do torby i wyjąć z niej jakąs fiolkę z substancją regenerujaco-leczniczą. "To się nie może tak skończyć..." Leży na ziemi, a wkoło toczy sie bitwa. Chciałby wstać, walczyć. Zabić kilku orków, ale nie może nawet złapać porządnego oddechu. "Adanosie! Daj mi sił!". Twarz przeciał grymas bólu. Czuje się tak jakby sam pokonał te dwa trolle. Odczuwa każdy miesień. Każdy oddech okupiony jest ogromnym wysiłkiem. Ma nadzieje, że Adanos da mu sił, żeby siegnął po fiolkę. Chce pomóc kompanom. "Adanosie, daj mi sił DAJ MI SIŁ! chce pomóc towarzyszom. Daj mi sił..." Wkłada ostatki sił w kolejną próbę wyjęcia fiolki w sakwy. Jeśli mu sie to udaje, to kładzie sie na plecach i wypija zawartość. [/b]
Przez chwile utrzymał sie na kolanach, potem wsparł sie na rękach, a na koniec padł twarzą w wilgotne runo leśne.
Stara sie z całych sił siegnąc do torby i wyjąć z niej jakąs fiolkę z substancją regenerujaco-leczniczą. "To się nie może tak skończyć..." Leży na ziemi, a wkoło toczy sie bitwa. Chciałby wstać, walczyć. Zabić kilku orków, ale nie może nawet złapać porządnego oddechu. "Adanosie! Daj mi sił!". Twarz przeciał grymas bólu. Czuje się tak jakby sam pokonał te dwa trolle. Odczuwa każdy miesień. Każdy oddech okupiony jest ogromnym wysiłkiem. Ma nadzieje, że Adanos da mu sił, żeby siegnął po fiolkę. Chce pomóc kompanom. "Adanosie, daj mi sił DAJ MI SIŁ! chce pomóc towarzyszom. Daj mi sił..." Wkłada ostatki sił w kolejną próbę wyjęcia fiolki w sakwy. Jeśli mu sie to udaje, to kładzie sie na plecach i wypija zawartość. [/b]
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
