[Wiedźmin: GW] Lammas

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Lilian
Przed rozpoczęciem ceremoni podeszła nieco bliżej ogniska.
- Chcę to zobaczyć. - powiedziała cicho Avregart'owi odchodząc.
Nie skłamała - naprawdę była ciekawa obrzędu, ale miała jeszcze inny powód. Chciała być blisko przystojnego pół-elfa gdy zacznie się impreza. Miała nadzieję, że poprosi ją do tańca.
Avregart'owi też był niczego sobie. Wysoki i pomimo, że łysy wyglądał nienajgorzej.
Mimo to z wyglądu bardziej podobał jej się Percival.
Przed rozpoczęciem ceremoni podeszła nieco bliżej ogniska.
- Chcę to zobaczyć. - powiedziała cicho Avregart'owi odchodząc.
Nie skłamała - naprawdę była ciekawa obrzędu, ale miała jeszcze inny powód. Chciała być blisko przystojnego pół-elfa gdy zacznie się impreza. Miała nadzieję, że poprosi ją do tańca.
Avregart'owi też był niczego sobie. Wysoki i pomimo, że łysy wyglądał nienajgorzej.
Mimo to z wyglądu bardziej podobał jej się Percival.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Eltern z Koviru
Wiedźmin wyszczerzył zęby, przypatrując się tańczącym. Zniknął z budynku, by przejść się dookoła. Miał dziwne przeczucie, że okaże się dziś potrzebny.
Stanawał na każdym rogu, słuchając muzyki dochodzącej z wnętrza. Gdy skończył obchód, wszedł z powrotem do środka.
- Czas się chyba zabawić. - rzucił w przestrzeń, rozglądając się za jakąś dziewczyną, której nikt nie chciał porwać do tańca. Zawsze tak robił, takie zwykle zgadzały się na taniec z kimkolwiek... Nawet z wiedźminem. No i robił im w ten sposób przyjemność.
Wiedźmin wyszczerzył zęby, przypatrując się tańczącym. Zniknął z budynku, by przejść się dookoła. Miał dziwne przeczucie, że okaże się dziś potrzebny.
Stanawał na każdym rogu, słuchając muzyki dochodzącej z wnętrza. Gdy skończył obchód, wszedł z powrotem do środka.
- Czas się chyba zabawić. - rzucił w przestrzeń, rozglądając się za jakąś dziewczyną, której nikt nie chciał porwać do tańca. Zawsze tak robił, takie zwykle zgadzały się na taniec z kimkolwiek... Nawet z wiedźminem. No i robił im w ten sposób przyjemność.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
Avregart zauważył że towarzyszka odchodzi, no cóż tego nie miał w planach jednak bardzo się tym nie zmartwił....tańczyło mu się dużo lepiej z mieczem niż z kobietami, w zasadzie to nie umiał tańczyć. Zwykle mu to nie przeszkadzało lecz teraz,....cóż robić. Wyszedł na zewnątrz, zaczerpnął świeżego powietrza. Znalazł jakąś ławkę i usiadł. Począł rozmyślać nad przebiegiem ostatniego zlecenia, nie było trudne ale zawsze po akcji lubił ją na spokojnie przeanalizować. Wieczór był przyjemnie letni, siedząc tak przymknął oczy rozmyślając o starych czasach. Uśmiechnął się do swoich myśli....

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Percival Bergerson
Z ciekawością wysłuchał słów chłopca i przyglądał się obrzędom. Nie był zbyt przekonany do jakichkolwiek bóstw, ale szanował ludzi, którzy wierzyli. Nieraz widział potęgę tej wiary, kiedy jakiejś kapłance udało się opanować moc. "Łaska bogini Melitele"-pomyślał z lekkim uśmiechem.-"Tak samo jak dar Kreve, błogosławieństwo Wiecznego Ognia..." Z szacunkiem wysłuchał słów kapłanki. Czuć było bijący od niej autorytet i moc. Ożywił się, kiedy orkiestra zaczęła grać. Najpierw poruszał nogą w takt melodii, po chwili dostrzegł piękną, nawet jak na gust półelfa, wydekoltowaną kobietę, stojącą niedaleko. Podszedł do niej i skłonił się lekko. Czy można panią prosić?-spytał, po czym podał jej dłoń.
Z ciekawością wysłuchał słów chłopca i przyglądał się obrzędom. Nie był zbyt przekonany do jakichkolwiek bóstw, ale szanował ludzi, którzy wierzyli. Nieraz widział potęgę tej wiary, kiedy jakiejś kapłance udało się opanować moc. "Łaska bogini Melitele"-pomyślał z lekkim uśmiechem.-"Tak samo jak dar Kreve, błogosławieństwo Wiecznego Ognia..." Z szacunkiem wysłuchał słów kapłanki. Czuć było bijący od niej autorytet i moc. Ożywił się, kiedy orkiestra zaczęła grać. Najpierw poruszał nogą w takt melodii, po chwili dostrzegł piękną, nawet jak na gust półelfa, wydekoltowaną kobietę, stojącą niedaleko. Podszedł do niej i skłonił się lekko. Czy można panią prosić?-spytał, po czym podał jej dłoń.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
- Numer GG: 7757516
- Lokalizacja: z Wietnamu
Parne powietrze sierpniowej nocy napełniło się odgłosami muzyki, perlistymi śmiechami wioskowych dziewcząt i zuchwałymi okrzykami młodych chłopów. Pary wirowały w napełnionej zapachem świeżo skoszonego siana stodole, co chwila przytupując i zmieniając partnerów. Wiedźmin z kocią gracją uwijał się obok swojej partnerki, młodej dziewczyny o przeciętnej urodzie. Było to jedno z tych dziewcząt, których twarzy nijak nie można zapamiętać, ani w pozytywny, ani w negatywny sposób. Obok nich uwijali się Lilian i Percival, z którego długich włosów skapywał pot zraszający okoliczne pary. Nawet szukającym spokoju Janowi i Avregartowi nie dane było cieszyć się samotnością. Szybko zostali zauważeni przez grupkę kobiet, z których dwie najodważniejsze, lekko zarumienione, poprosiły ich do tańca. Opór mężczyzn nie trwał długo. Kto bowiem potrafiłby odmówić kobiecie w taką noc?
Gęśle i basetla rżnęły coraz szybciej, piszczałki wydawały coraz wyższe dźwięki, bębenki nie nadążały już z rytmem. Wszystko stawało się coraz szybsze, świat przestawał się już liczyć, świat nie istniał. Była tylko partnerka, był mocno obejmujący partner. I był taniec, taniec, taniec... Nagle krzyk! Wołanie o ciszę, piskliwe zakończenie akordu, człowiek wchodzący do gumna w stroju gońca i rozpoczynający zdyszanym głosem:
- Ludzie! Wojna! Uciekajcie na południe! Tam już organizowane są obozy dla uchodźc...
W tym momencie posłańcowi przerwano, z kilkudziesięciu gardeł wydarł się odgłos bólu, stodołę napełniły płacz i lament. Kilka kobiet zemdlało, mężczyźni stali z zaciśniętymi pięściami, cedząc przez zęby przekleństwa. Rozgardiasz opanował dopiero sołtys, który, mocno blady, wszedł na prowizoryczną scenę i krzyknął:
- Koniec zabawy! Proszę idźcie wszyscy do domów, zapakujcie na wózki najpotrzebniejsze rzeczy, jutro rano musimy ruszać...
Wszyscy wychodzili w grobowej ciszy. Byli przyzwyczajeni do wojen i najazdów, Górne Aedrin od lat bowiem stanowiło zarzewie konfliktów. Przyzwyczajenie nie dawało im jednak ani spokoju, ani siły. Był tylko strach i rezygnacja...
Wkrótce w stodole zostali tylko przyjezdni, sołtys i kapłanka. Ci ostatni chwilę ze sobą rozmawiali, po czym kobieta rzekła:
- Sołtys pragnie was prosić o eskortę. Pieniędzy wystarczy mu jedynie na wypłatę dla wiedźmina, ale w zamian możecie dostawać jedzenie, nic więcej nie posiadają. Sama ruszę z nimi i wam też bym to radziła. Jesteście zbrojni, a jak wiadomo w czasie wojny każdy zbrojny to potencjalny wróg lub dezerter. Jedyny racjonalny dla was wybór to szlak tych biedaków. Jaka więc jest wasza odpowiedź?
Gęśle i basetla rżnęły coraz szybciej, piszczałki wydawały coraz wyższe dźwięki, bębenki nie nadążały już z rytmem. Wszystko stawało się coraz szybsze, świat przestawał się już liczyć, świat nie istniał. Była tylko partnerka, był mocno obejmujący partner. I był taniec, taniec, taniec... Nagle krzyk! Wołanie o ciszę, piskliwe zakończenie akordu, człowiek wchodzący do gumna w stroju gońca i rozpoczynający zdyszanym głosem:
- Ludzie! Wojna! Uciekajcie na południe! Tam już organizowane są obozy dla uchodźc...
W tym momencie posłańcowi przerwano, z kilkudziesięciu gardeł wydarł się odgłos bólu, stodołę napełniły płacz i lament. Kilka kobiet zemdlało, mężczyźni stali z zaciśniętymi pięściami, cedząc przez zęby przekleństwa. Rozgardiasz opanował dopiero sołtys, który, mocno blady, wszedł na prowizoryczną scenę i krzyknął:
- Koniec zabawy! Proszę idźcie wszyscy do domów, zapakujcie na wózki najpotrzebniejsze rzeczy, jutro rano musimy ruszać...
Wszyscy wychodzili w grobowej ciszy. Byli przyzwyczajeni do wojen i najazdów, Górne Aedrin od lat bowiem stanowiło zarzewie konfliktów. Przyzwyczajenie nie dawało im jednak ani spokoju, ani siły. Był tylko strach i rezygnacja...
Wkrótce w stodole zostali tylko przyjezdni, sołtys i kapłanka. Ci ostatni chwilę ze sobą rozmawiali, po czym kobieta rzekła:
- Sołtys pragnie was prosić o eskortę. Pieniędzy wystarczy mu jedynie na wypłatę dla wiedźmina, ale w zamian możecie dostawać jedzenie, nic więcej nie posiadają. Sama ruszę z nimi i wam też bym to radziła. Jesteście zbrojni, a jak wiadomo w czasie wojny każdy zbrojny to potencjalny wróg lub dezerter. Jedyny racjonalny dla was wybór to szlak tych biedaków. Jaka więc jest wasza odpowiedź?

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Eltern z Koviru
Przypatrzył się uważnie kapłance i sołtysowi, zastanowił głęboko, i odrzekł.
- Ja jestem wiedźminem. Wiedźmina nikt nie rusza, nawet na wojnie. Bo i po co? Nie bruździ, nie przeszkadza... Ale przecież jestem po to, żeby pomagać. Tym bardziej nie mam serca obdzierać was z ostatnich pieniędzy. Będą potrzebne, gdy tu wrócimy, a póki mam co jeść, i tak jest nieźle. - wiedźmin znów zastanowił się przez chwilę. - Poza eskortą, mogę spróbować nauczyć kilku z was walczyć. Kiedyś machałem już kłonicą, a taka wiedza może sie przydać. - uśmiechnął się, poprawiając miecz na plecach.
Przypatrzył się uważnie kapłance i sołtysowi, zastanowił głęboko, i odrzekł.
- Ja jestem wiedźminem. Wiedźmina nikt nie rusza, nawet na wojnie. Bo i po co? Nie bruździ, nie przeszkadza... Ale przecież jestem po to, żeby pomagać. Tym bardziej nie mam serca obdzierać was z ostatnich pieniędzy. Będą potrzebne, gdy tu wrócimy, a póki mam co jeść, i tak jest nieźle. - wiedźmin znów zastanowił się przez chwilę. - Poza eskortą, mogę spróbować nauczyć kilku z was walczyć. Kiedyś machałem już kłonicą, a taka wiedza może sie przydać. - uśmiechnął się, poprawiając miecz na plecach.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Lilian
Kiedy wybuchło zamieszanie przytuliła się do Percivala w nadzieji, że ochroni ją przed zagrożeniem, jakie niósł ze sobą spanikowany tłum.
Ogólnie była niezadowolona z obrotu sytuacji. Tak dobrze się bawiła tańcząc w ramionach Percivala.
- Na południe? Jak idzie wróg to chyba trzeba. - powiedziała.
- A Kaedwen, to w jakim kierunku??! - spytała po chwili.
Kiedy wybuchło zamieszanie przytuliła się do Percivala w nadzieji, że ochroni ją przed zagrożeniem, jakie niósł ze sobą spanikowany tłum.
Ogólnie była niezadowolona z obrotu sytuacji. Tak dobrze się bawiła tańcząc w ramionach Percivala.
- Na południe? Jak idzie wróg to chyba trzeba. - powiedziała.
- A Kaedwen, to w jakim kierunku??! - spytała po chwili.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Pomywacz
- Posty: 39
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26
Jan
Jan bardzo dobrze się bawił tańcząc i choć nikt by nie przypuszczał, że taki osiłek potrafi tańczyć, to jemu jednak szło dość dobrze.
Kiedy wybuchło zamieszanie, troche mina mu zrzędła.
"Hmm... Południe. Może być. Ważne, że to w przeciwną stronę niż Kaedwen." -pomyślał o zaistniałej sytuacji.
"Poza tym będzie się można najeść za darmo." -podsumował.
Ja...ja się zgaaaa...dzam. Ooo... fe...fe...feruuu...je. Swooo...je u...u...usłuuu...gi. Wy...wy...wy...wystaaaa...rczy jeee...dzenie. -wyjąkał kłaniając przy tym głowę w kierunku Sołtysa i Kapłanki.
"Ale męczy mnie to gadanie."
Jan bardzo dobrze się bawił tańcząc i choć nikt by nie przypuszczał, że taki osiłek potrafi tańczyć, to jemu jednak szło dość dobrze.
Kiedy wybuchło zamieszanie, troche mina mu zrzędła.
"Hmm... Południe. Może być. Ważne, że to w przeciwną stronę niż Kaedwen." -pomyślał o zaistniałej sytuacji.
"Poza tym będzie się można najeść za darmo." -podsumował.
Ja...ja się zgaaaa...dzam. Ooo... fe...fe...feruuu...je. Swooo...je u...u...usłuuu...gi. Wy...wy...wy...wystaaaa...rczy jeee...dzenie. -wyjąkał kłaniając przy tym głowę w kierunku Sołtysa i Kapłanki.
"Ale męczy mnie to gadanie."

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Landon Banqus
Słuchał uważnie słów sołtysa i, jak wszyscy, podjął decyzję. I tak zmierzał na południe, może nawet do Lyrii... Miał tam kilku znajomków, miał nadzieję, że w razie czego dadzą mu jakieś schronienie, przynajmniej na krótki czas.
- I ja chętnie się zabiorę. Nawet moja planowana droga wiedzie w tamtą stronę, a w kupie zawsze raźniej.
Oczywiście pomysł darmowego jadła też mu się spodobał, w końcu jeden problem mniej.
Słuchał uważnie słów sołtysa i, jak wszyscy, podjął decyzję. I tak zmierzał na południe, może nawet do Lyrii... Miał tam kilku znajomków, miał nadzieję, że w razie czego dadzą mu jakieś schronienie, przynajmniej na krótki czas.
- I ja chętnie się zabiorę. Nawet moja planowana droga wiedzie w tamtą stronę, a w kupie zawsze raźniej.
Oczywiście pomysł darmowego jadła też mu się spodobał, w końcu jeden problem mniej.

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
Avregart bawił śię średnio dobrze cały czas improwizował jęsli chodziło o taniec, ale pośród tym ludem nawet Avregart nie musiał się zbytnio wysilać. Tańczył z mieczem u pasa i sztyletem w cholewie buta, który zresztą zaraz przed wejściem zsunął się niżej i zdążył go już nieźle pocharować. Gdy najemnik schylał się by podnieść sztylet trochę wyżej i umocować go na nowo wszedł posłaniec. Po tych wszytskich sekundach, propozycjach i zgodach Avregart przemyślał nie śpiesząc się zbytnio i odpowiedział: -No cóż jeśli wiedźmin nie wziął pieniędzy to mi nie pasuje prosić o podniesienie zapłaty, zgadzam się na jadło i napitek. A proszę, nie każcie mi więcej tańczyć.
Po tych słowach czekał na rozwój sytuacji podążając za grupą. W głowie miał mętlik 'Wiedźmin nie chce zapłaty, elf zgarnął mi damę z przed nosa a ja za marne żarcie idę się narażać,....o qrwa, świat się wali' I z takimi myślami właśnie podążył ów łysy człowiek za wszystkimi, a od jego łysej jak kolano niemowlęcia czaszki odbijał się księżyc.....
Po tych słowach czekał na rozwój sytuacji podążając za grupą. W głowie miał mętlik 'Wiedźmin nie chce zapłaty, elf zgarnął mi damę z przed nosa a ja za marne żarcie idę się narażać,....o qrwa, świat się wali' I z takimi myślami właśnie podążył ów łysy człowiek za wszystkimi, a od jego łysej jak kolano niemowlęcia czaszki odbijał się księżyc.....

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
- Numer GG: 7757516
- Lokalizacja: z Wietnamu
Po wysłuchaniu dobrych wieści na twarzy sołtysa pojawił się nikły uśmiech.
- Dziękuję wam- wyszeptał- a teraz przepraszam, ale muszę iść do domu. Wyruszamy o świcie. Nie możemy mitrężyć, bo wojska gotowe nas dogonić. Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.
Odszedł kłaniając się kapłance i ciągle szeptając słowa podzięki. Kobieta poświęcona Melitele, ze zdziwieniem odmalowanym na twarzy zaczęła:
- Dziwna to rzecz. Wiedźmin odmawia opłaty, a wszyscy zgadzają się pomóc uciekającym chłopom. Wielka Matka miała ich w opiece, zsyłając na ich drogę tak poczciwych ludzi. Bezinteresowna dobroć i altruizm to dziś bardzo rzadkie przymioty. O wiele częściej można zobaczyć, jak ktoś kopie leżącego kalekę, a nie pomaga mu wstać. Dlatego ja także chciałabym wam podziękować. Co zaś do twojego pytania, panienko, to Kaedwen jest na północy. Jedyna sensowna droga ucieczki prowadzi więc na południe. Teraz przepraszam, ale wracam do karczmy. Jutro musimy wcześnie wstać.
Już odwróciła się na pięcie i miała odchodzić, lecz nagle zwróciła się twarzą w ich stronę i cicho powiedziała:
- Niech Melitele ma was w swojej opiece.
- Dziękuję wam- wyszeptał- a teraz przepraszam, ale muszę iść do domu. Wyruszamy o świcie. Nie możemy mitrężyć, bo wojska gotowe nas dogonić. Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.
Odszedł kłaniając się kapłance i ciągle szeptając słowa podzięki. Kobieta poświęcona Melitele, ze zdziwieniem odmalowanym na twarzy zaczęła:
- Dziwna to rzecz. Wiedźmin odmawia opłaty, a wszyscy zgadzają się pomóc uciekającym chłopom. Wielka Matka miała ich w opiece, zsyłając na ich drogę tak poczciwych ludzi. Bezinteresowna dobroć i altruizm to dziś bardzo rzadkie przymioty. O wiele częściej można zobaczyć, jak ktoś kopie leżącego kalekę, a nie pomaga mu wstać. Dlatego ja także chciałabym wam podziękować. Co zaś do twojego pytania, panienko, to Kaedwen jest na północy. Jedyna sensowna droga ucieczki prowadzi więc na południe. Teraz przepraszam, ale wracam do karczmy. Jutro musimy wcześnie wstać.
Już odwróciła się na pięcie i miała odchodzić, lecz nagle zwróciła się twarzą w ich stronę i cicho powiedziała:
- Niech Melitele ma was w swojej opiece.

-
- Pomywacz
- Posty: 39
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26
Jan
-A...a gdzie spę... dzi... dzi... my no... noc? Po... po... poza tyy...m o któóó... rej ma... ma... mamy wstaaa...ć? -wyjąkał zatrzymując jeszcze na chwile kapłankę.
Gdy ta odwróciła się by odpowiedzieć uśmiechnął się głupkowato.
"Chyba ona nie myśli, że w takim razie będę spał na własny rachunek."
-A...a gdzie spę... dzi... dzi... my no... noc? Po... po... poza tyy...m o któóó... rej ma... ma... mamy wstaaa...ć? -wyjąkał zatrzymując jeszcze na chwile kapłankę.
Gdy ta odwróciła się by odpowiedzieć uśmiechnął się głupkowato.
"Chyba ona nie myśli, że w takim razie będę spał na własny rachunek."

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: środa, 6 grudnia 2006, 13:56
- Numer GG: 7757516
- Lokalizacja: z Wietnamu
Kapłanka spojrzała na głupkowatą twarz Jana i cierpliwie odpowiedziała na pytania:
- Przeciez sołtys mówił, że wyruszamy o świcie. To oznacza, że musimy wstać trochę wcześniej. Nie obawiaj się, na pewno nikt nie wyruszy bez ciebie. Co zaś się tyczy noclegu to sądzę, że macie spać w karczmie. Miejsca dla wszystkich pewnie nie będzie, ale teraz do stodół zwieziono świeże siano. Jeżeli chodzi ci też o zapłatę, to na pewno bedziecie mieć wszystko za darmo. W końcu karczmarz to też mieszkaniec wioski.
- Przeciez sołtys mówił, że wyruszamy o świcie. To oznacza, że musimy wstać trochę wcześniej. Nie obawiaj się, na pewno nikt nie wyruszy bez ciebie. Co zaś się tyczy noclegu to sądzę, że macie spać w karczmie. Miejsca dla wszystkich pewnie nie będzie, ale teraz do stodół zwieziono świeże siano. Jeżeli chodzi ci też o zapłatę, to na pewno bedziecie mieć wszystko za darmo. W końcu karczmarz to też mieszkaniec wioski.

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
Avregart wysłuchał mowy kapłanki i przytaknął jej skinieniem głowy gdy wspomniała o dziwnej mentalności obecnych tu postaci. 'Cóż, warto by poznać niektórych z nich" i z tą oto myślą zwrócił się do zebranych.
-I oto moi drodzy z jakiejś racji znaleźliśmy się tutaj i wszyscy jednolicie potwierdziliśmy, iż pomożemy chłopom. W takim razie dla dobrego początku współpracy chciałbym się przedstawić, moje imię brzmi Avregart i mam szczerą nadzieję, że stworzymy razem przyzwoitą eskortę dla tych ludzi.
Po tych słowach Avregart doskonale już wyuczonym uśmiechem obdarzył towarzystwo.
"Po kiego czorta mi ich znać, a zresztą trzeba, jak mawiał Tomird współpraca układa się najlepiej wtedy gdy w grupie istnieją więzi koleżeństwa i zaufania. Ech Tomirid to był dobry człowiek, szkoda, że kamrat poderżnął mu gardło za kilka srebrników" . Myśląc to nasz przyjaciel popatrzył się uważnie po zebranych czekając aż się przedstawią, jeśli jednak nikt przez dłuższy czas nie okazywał takich skłonności to obrócił się i skierował w kierunku karczmy. Jeśli nie ... to się wtedy zobaczy.
-I oto moi drodzy z jakiejś racji znaleźliśmy się tutaj i wszyscy jednolicie potwierdziliśmy, iż pomożemy chłopom. W takim razie dla dobrego początku współpracy chciałbym się przedstawić, moje imię brzmi Avregart i mam szczerą nadzieję, że stworzymy razem przyzwoitą eskortę dla tych ludzi.
Po tych słowach Avregart doskonale już wyuczonym uśmiechem obdarzył towarzystwo.
"Po kiego czorta mi ich znać, a zresztą trzeba, jak mawiał Tomird współpraca układa się najlepiej wtedy gdy w grupie istnieją więzi koleżeństwa i zaufania. Ech Tomirid to był dobry człowiek, szkoda, że kamrat poderżnął mu gardło za kilka srebrników" . Myśląc to nasz przyjaciel popatrzył się uważnie po zebranych czekając aż się przedstawią, jeśli jednak nikt przez dłuższy czas nie okazywał takich skłonności to obrócił się i skierował w kierunku karczmy. Jeśli nie ... to się wtedy zobaczy.


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Eltern z Koviru
- Jestem Eltern, wiedźmin. To chyba samo za siebie mówi, jesli chodzi o walkę, czyż nie? - uśmiechnął się krzywo. - Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale niechaj będzie jak powiedziałem. Czasem wolałbym najpierw myśleć, potem działać. - mruknął.
- Jestem Eltern, wiedźmin. To chyba samo za siebie mówi, jesli chodzi o walkę, czyż nie? - uśmiechnął się krzywo. - Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale niechaj będzie jak powiedziałem. Czasem wolałbym najpierw myśleć, potem działać. - mruknął.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 179
- Rejestracja: wtorek, 19 września 2006, 18:15
- Lokalizacja: Z lasu
- Kontakt:
-Witaj wiedźminie, rzekłbym: kolego po fachu-powiedział Avregart i podał dłoń wiedźminowi, następnie zwrócił się do Jana bacznie przyglądając się jego zachowaniu. Prawie od razu spostrzegł, że osoba ta nie zachowuje się normalnie, pod tą całą otoczką idiotyzmu kryło się coś innego. Najemnik nie wiedział co to może być, może podłość, jakieś skryte zamiary diabli wiedzą ale pozostawił to ten nasz łysy myśliciel w spokoju i zwrócił się do osiłka:
-Witaj i ty Janie, jeśli chodzi o moje umiejętności to wszystkie ujawnią się w razie potrzeby-powiedział tajemniczo-rad jestem, że będę mógł wam towarzyszyć-po tych słowach czekał aż reszta się przedstawi aby moc iść już spać...
-Witaj i ty Janie, jeśli chodzi o moje umiejętności to wszystkie ujawnią się w razie potrzeby-powiedział tajemniczo-rad jestem, że będę mógł wam towarzyszyć-po tych słowach czekał aż reszta się przedstawi aby moc iść już spać...
