[Warhammer]Daleka podróż

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

[Warhammer]Daleka podróż

Post autor: Hose15 »

- tak piszemy to co postacie mówią
tak piszemy poza sesją
"tak" piszemy to co postacie myślą
Na początku każdego posta zamieszczajcie imię swojego bohatera.

Drużyna:
-Artemis Bonhart, człowiek, Rzezimieszek(Zabijaka) (bohater makk'a)
-Dagonet, człowiek, łowca nagród (bohater Tajfera)
-Hieronymus Kaltenbach, człowiek, kapłan Sigmara (bohater BLACKSoul'a)
-Anzelm von Rapitz, człowiek, medyk (bohater Mema)

Wszyscy się znacie. Dopiero co wracacie z krucjaty na wampira.

No to zaczynamy..

Była ciemna, gwiezdna noc. Wędrowaliście przez las. Czasami z oddali słychać było pohukiwanie sowy. Hieronymus, Anzelm i Artemis jechali stępem. Dagonet był szybki więc dorównywał wam kroku. Gawędziliście na temat ostatniego boju z wampirem. Mieliście wszystkiego dość. Byliście zmęczeni, brudni i głodni, a tu jak na złość w pobliżu nie było żadnej oberży. Po 15 minutach wędrówki przystanęliście na krótki odpoczynek. Usłyszeliście gromki, rubaszny śmiech. Domyślaliście się do kogo on należy. Śmiech dobiegał z polany znajdującej się nieopodal. Zbliżylście się. Zobaczyliście światło odbijające się od ogniska. Co rusz dorzucano drewna bo płomień się powiększał. Po chwili zbliżyliście się na tyle że zobaczyliście iż istotami które tak beztrosko biwakują są krasnoludy. Było ich dokładnie czterech. Wszyscy mieli bujne brody sięgające do pasa. O pieniek oparte były 3 topory dwuręczne oraz młot bojowy. Krasnoludy piekły jakiś kawał mięsa. Głód i pragnienie dokuczały wam coraz bardziej.
Możecie teraz opisać swoich bohaterów..
Czerwona Orientalna Prawica
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

"Hmm, przekąsił bym coś." - pomyślał Dagonet, wysoki mężczyzna, oblizując się dyskretnie na widok mięsa. Jego czarne włosy sięgały do karku i były lekko falujące. Grzywka, choć nie duża, w większości zasłaniała czoło. Oczy, które za każdym spojrzeniem na kawał mięsa błyskały, były piwne. Na ramieniu zwisała mu niewielka torba. Narzucony miał na siebie wielki czarny płaszcz z kapturem.
Dagonet rzeczywiście był głodny i przydałoby mu się trochę jedzenia i wypoczynku, ale cóż, sam nie wiedział co w tym wypadku począć. Wprosić się na biesiadę krasnoludów, biorąc pod uwagę, że mogą po prostu nie chcieć się podzielić własną zdobyczą, może być bardzo kłopotliwe. Obserwował więc zatem swoich towarzyszy, ale też coraz bardziej połykał zwrokiem kolejne kęsy mięsa przegryzane przez krasnoludów.
-To co chłopaki robimy?- wyszeptał Dagonet. -Ja bym coś przekąsił.


Hehe, mój pierwszy post ever w storytelling. Mam nadzieję, że nieźle wypadam.
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Anzelm von Rapitz

Środkiem drogi, na karej klaczy, jechał Anzelm von Rapitz, mężczyzna raczej znikomej postury i przeciętnego wzrostu. Zazwyczaj czyste, ciemne blond włosy długością ramion sięgające, obecnie lepiły się od łoju. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, a niebieskie oczy otworzyły się szerzej na widok i zapach mięsiwa. Odziany był w czarne spodnie wpuszczone w tego samego koloru buty z wysokimi cholewami, białą koszulę z szerokimi rękawami oraz czarną, ćwiekowaną kamizelkę nabijaną stalowymi ćwiekami. Przy pasie zawieszoną miał pochwę z szablą, przez ramię na skos przewieszoną torbę z medykamentami i prowiantem, a przy koniu przytroczoną lutnię oraz futrzany płaszcz i czapę.
Wyjął z plecaka bukłak, otworzył go i przyłożył do ust.
- Kurwa... - zaklął, przytrzymał go do góry dnem, z środka nic nie wyleciało. - Moim zdaniem powinniśmy przynajmniej do nich podejść, nawet jak się nie podzielą, to może będą wiedzieli jak daleko stąd jest cel naszej podróży.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

Gdy zapach pieczonego mięsiwa uderzył nozdrza jeźdzca jego kiszki zagrały marsza jakby sama gwardia imperialna maszerowała. Powoli zsunął kaptur peleryny ukazując kompaną swe czarne długie włosy zaplecine w cienkie warkoczyki i zdobne na końcach w srebrne koraliczki. W świetle księżyca jego fioletowe oczy błyszczały złowieszczo. Artemis zawsze był z tego zadowolony ponieważ purpura kojarzyła się z mrocznym i tajemniczym kolegium śmierci, a przy jego bladej twarzy dawało to bardzo zadowalający efekt.
"Czterech" - pomyślał - "nim zdążyli by sięgnąć po topory dwóch by padło ze sztyletem w gardle nie wiedząć nawet co ich zabiło". Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie do swych myśli, które pobiegły do lat nauki w gildii. Jednak żołądek niczym żywa istota przypomniał o swych potrzebach gdy zapach strawy ponownie wpadł do nosa.
Artemis zeskoczył z siodła, był wysokim młodzieńcem mieżącym prawie 180 cm, a jego płynne i rytmiczne ruchy świadczyły o jego zręczności i zwinności. Opatulony w wygodny brązowy strój podróżny, zniszczony po ostatniej walce z nieumarłym, skórzany ćwiekowany kaftan i zielonkawą peleryną z kapturem z middenlandzkiej wełny wygladał na zwykłego młodzieńca. Przy boku zawieszony miał miecz.
"Nie ma co zmieniać wrażenia o sobie" - pomyslał patrząc na głodne spojrzenia swych towarzyszy skupinych na czterech brodaczach. W sumie to nawet ich polubił mimo iż w pełni nie znał, podróżowali już jakis czas i ubili razem potwornego wampira. Ale pamiętał, pamiętał dobrze dlaczego ruszył na trakt i kim się stał od śmierci rodziców.
"Może z nimi szybciej odnajdę...Nie!!" - skarcił się w myślach - " to moja misja i tylko moja, teraz ja jestm łowcą a oni zwierzyną". Sięgnął do sakwy przy koniu jakby czegoś szukał, jednocześnie patrząc na krasnoludy.
Chyba pozostaje nam się tylko przedstawić - "tak" - pomyslał. Znowu był Artemisem Bonhartem młodym poszukiwaczem przygód i awanturnikiem jakiego znali jego trzej kompani, wesołym, usmiechniętym lubiącym wypić i pośpiewać, lecz łowca już od dawna i na zawsze zamieszkał w jego sercu i czekał, czekał w mrokach by w odpowiednim momencie wrócić i dokonać tego co Artemis obiecał sobie siedem lat temu.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Hieronymus
Na przodzie drużyny jedzie krępy człowiek. Jego brązowe włosy są gęste i rozczochrane, ma także długą brodę sięgającą do klatki piersiowej. Rzuca na wszystkich posępne spojrzenia, rzadko kiedy się uśmiecha. Ubiera się w pobrudzone i poszarpane u dołu szaty kapłańskie. Nie mają one żadnych ozdób w postaci wyszywanych symboli i haftów. Nosi również kaftan kolczy, do którego z przodu ma przypiętą modlitwę do Sigmara wypisaną na pergaminie. Hieronymus nosi na szyi ozdobny amulet w kształcie młota o wielkości koło dwudziestu centymetrów. Do skórzanego paska ma przyczepione kajdany i klepsydrę.

Hej hej! Nie szalejcie tak od razu... Tak łatwo poszło wam z tym wampirem, ale nie osłabiajmy naszej czujności. Nigdy nie wiadomo kim są te krasnoludy. Dlatego... Warto tego się dowiedzieć. Powiedział i skierował się ostrożnie do krasnoludów, nie dobywając broni.
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

"Hieronymus ma rację." - pomyślał Dagonet. - "Wampir nie był trudnym przeciwnikiem, ale czujnym trzeba być zawsze."
Poprawił miecz zwisający u pasa, nałożył na głowę kaptur, uważnie obserwując wszystkich i uważając na ewentualne zbyt gwałtowne ruchy owych krasnoludów, wyłonił się z kryjących go krzaków i spokojnym krokiem podążył za Hieronymusem.
"Bogini Mirmindi, czuwaj nade mną" - na wszelki wypadek powierzył się w myślach swojej bogini. -"Nie chcę walki, chcę tylko coś zjeść."
Chodźcie! -kiwnął na kompanów pozostających w tyle, zachęcając ich do przyłączenia się.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Krasnoludy widząć, że Dagonet i Hieronymus idą w ich stronę poderwały się i sięgnęły po swą broń. Stanęły w zwartym kole.
-Czego chcecie?? - krzyknął rudobrody krasnolud z toporem. - Jeśli szukacie zwady to zaraz posmakujecie ostrza mojego topora.

Po chwili cała wasza czwórka była już na polance przy ognisku. Krasnoludy poprawiły oręż w swych spoconych rękach.
Czerwona Orientalna Prawica
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Hieronymus
- Nie szukamy zwady, za dużo jej mieliśmy w ostatnich czasach. Przybywam w imię Sigmara i jedyne czego szukam wraz z moimi towarzyszami to drogi do najbliższego miasta.

Kapłan przemówił spokojnym, grubym głosem, jakby negocjował warunki dyplomatyczne z innym państwem. Rzadko kiedy rozmawiał z krasnoludami, ale miał nadzieję, że jego naturalna ogłada tym razem również go nie zawiedzie i khazady pójdą mu na rękę.

- Wracamy ze wschodu, z Sylvanii, gdzie była krucjata wampirów. Kierujemy się na zachód, wiecie coś o tutejszych wioskach?

"Przeczuwam, że to kampania najemnicza albo grupa zbójów... I to i to oznacza kłopoty..."
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Na twarzach krasnoludów wystąpiła wyraźna ulga.
-Już myślałem, że jesteście giermkami tych którzy nas okradli. A siadajcie proszę wszyscy przy ognisku. Widzę, że mieliście niezłą przeprawę z tym wampirzyskiem. Należy wam się jadło i porządne piwsko - rzekł czarnobrody krasnolud z młotem w ręku.

Czwórka krasnoludów przysiadła wokół ogniska. Zapraszali gestami rąk do siebie. Mimo małej niepewności w waszych umysłach również usiedliście przy ognisku. Wasze konie przywiązaliście nieopodal by popasały trochę.
-Dobrze wam z oczu patrzy - czarnobrody kontynuował - dlatego też opowiemy wam pokrótce naszą historię. Mam nadzieję, że nie będziecie wyrażali sprzeciwu. A więc ja jestem młotodzierżcą którego wynajęła do ochrony ta oto trójka kupców - tu wskazał na kompanów. - Pewnego dnia staliśmy ze straganem w grodzie Hamsen jakieś 2 mile na zachód stąd. Ograbili nas jacyś zbóje co się Harnasie zwą. Ograbili nas doszczętnie w nocy gdy staliśmy z wozem w lesie by coś porządnego upolować. Zaskoczyli nas. Nie mieliśmy szans na obronę. Słyszeliśmy później, że Harnasie kryjówkę mają w mieścinie Koinen. Podobno do 30 mil stąd na zachód a więc w kierunku waszej podróży. Mieliśmy zemsty na nich dokonać aż wy się napatoczyliście. Teraz dosyć tych opowiastek. Później resztę wam powiem a teraz najecie się i napijecie porządnie i zdrowo.
Krasnolud wyciągnął zza pnia skrzynkę piwa. Zimnego piwa. Dali wam też po dużym kawałku pieczonego mięsiwa.

Sorry, że z koniami i dosiadnięciem się do ogniska za was zdecydowałem ale chciałem popchnąć fabułę.
Czerwona Orientalna Prawica
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Na twarzach krasnoludów wystąpiła wyraźna ulga.
-Już myślałem, że jesteście giermkami tych którzy nas okradli. A siadajcie proszę wszyscy przy ognisku. Widzę, że mieliście niezłą przeprawę z tym wampirzyskiem. Należy wam się jadło i porządne piwsko - rzekł czarnobrody krasnolud z młotem w ręku.

Czwórka krasnoludów przysiadła wokół ogniska. Zapraszali gestami rąk do siebie. Mimo małej niepewności w waszych umysłach również usiedliście przy ognisku. Wasze konie przywiązaliście nieopodal by popasały trochę.
-Dobrze wam z oczu patrzy - czarnobrody kontynuował - dlatego też opowiemy wam pokrótce naszą historię. Mam nadzieję, że nie będziecie wyrażali sprzeciwu. A więc ja jestem młotodzierżcą którego wynajęła do ochrony ta oto trójka kupców - tu wskazał na kompanów. - Pewnego dnia staliśmy ze straganem w grodzie Hamsen jakieś 2 mile na zachód stąd. Ograbili nas jacyś zbóje co się Harnasie zwą. Ograbili nas doszczętnie w nocy gdy staliśmy z wozem w lesie by coś porządnego upolować. Zaskoczyli nas. Nie mieliśmy szans na obronę. Słyszeliśmy później, że Harnasie kryjówkę mają w mieścinie Koinen. Podobno do 30 mil stąd na zachód a więc w kierunku waszej podróży. Mieliśmy zemsty na nich dokonać aż wy się napatoczyliście. Teraz dosyć tych opowiastek. Później resztę wam powiem a teraz najecie się i napijecie porządnie i zdrowo.
Krasnolud wyciągnął zza pnia skrzynkę piwa. Zimnego piwa. Dali wam też po dużym kawałku pieczonego mięsiwa.

Sorry, że z koniami i dosiadnięciem się do ogniska za was zdecydowałem ale chciałem popchnąć fabułę.
Czerwona Orientalna Prawica
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

Dagonet z ulgą przyjął wyraźną otwartość krasnoludów. Zdjął rękę z miecza, ściągnął kaptur.
Nazywam się Dagonet, miło mi was poznać - odrzekł krasnoludom, lecz wyraźnie dając swoim głosem do zrozumienia, że jeszcze im w pełni nie ufa.
"Trzeba być czujnym cały czas" - przypomniał sobie w myślach. -"Tymczasem, chyba można się najeść i napić do woli."
Jak pomyślał, tak też zrobił, przywiązał konia i od razu zasiad przy ognisku zajadając się mięsem. Połykał kawałki mięsa z wielkim apetytem, jednak spokojnie, by nowo poznani nie wzięli go za jakiegoś narwańca.
"Hmm... Okradziono ich. Przydałoby się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat" -zastanowił się po wysłuchaniu uważnie opowieści młotodzierżcy. -"Ale tymczasem trzeba zaspokoić głod i pragnienie." -powrócił do rzeczywistości.
W trakcie jedzenia uważnie obserwował zarówno poszczególnych krasnoludów, jak i swoich kompanów oraz ich reakcje na opowieść krasnoluda.
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

"Co z nich za wojownicy" - pomyslał popijając mięsiwo piwem - "wielkimi toporami machają a banda rabusiów ich obskoczyła, ehhhh co za czasy, choć tak dobrej strawy od kilku dni nie miałem, jednak coś potrafią". Artemis usadowił się jeszcze wygodniej i rozkoszował ciepłem ogniska. Był zmęczony, cholernie zmeczony całą wyprawą i ostatnią walką z wampirem. Chciał zasnąć i wypocząć, pragnął wykąpać się i przebrać w świerze ubranie lecz opowieść krasnoluda go zaintrygowała. "Jezeli jest szansa zarobku warto spróbować" po czym zwrócił się do czarnobrodego.

Więc mości panowie powiadacie, że banda parszywców wam na odcisk nadepnęła? Niebezpieczne dziś czasy dla samotnych wędrowców co to bez dobrego opiekuna podróżują - drobna uszczypliwość zadowoliła Artemisa - trza strzec się na każdym kroku - dodał poważnie kiwając głową.
Z tego co rzekliście wnioskuję, że mieczów najemnych wam trza co by łotrzyków dopadli i skarby wasze odzyskali? Racje mam w swym myśleniu ? - kończąc rozejrzał się po brodaczach uśmiechając a następnie wzrok skierował na kompanów, łapiąc niespokojny wyraz oczu Dagoneta uniósł lekko kufelek w toaście.
"Rozchmurz się człecze dopiero co z wampirem skończyliśmy a ty już zwady u tych kupców szukasz, ciesz się chwilą i tą strawą" - dodał w duchu, zapominając jak parę chwil wcześniej sam trzymał dłoń na rękojeści miecza. "Jednak dobre jedzenie i łyczek mocnego potrafią zdziałac cuda" - dodał w duchu.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

Gdy zorientował się, że zbyt niespokojnie zareagował na słowa Artemisa, szybko zreflektował się, uniósł swój kubek w toaście i lekki grymas uśmiechu rozświetlił jego twarz.
"Bądź co bądź mądrze gadasz Artemisie" -pomyślał o zaistniałej sytuacji. -"Skoro tak dali się podejść przez jakiś rabusiów, to może da się zarobić na ich stracie, a przy okazji to wyśmienite jadło. Mniam."

Mądrze gadasz kumie. -skierował swe słowa do Artemisa.

Po wypowiedzeniu tych słów skierował swój wzrok na krasnoludów, przybrał przyjazny wyraz twarzy i obserwował jak zareagują na ofertę pomocy.
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Post autor: BLACKs »

Hieronymus
- Rabusie powiadacie? Chyba będziemy musieli chwilowo wstrzymać się z podróżą na zachód, nie chciałbym spotkać się z żadnymi banitami. Ukradziono wam coś cennego? - spytał, po czym zajał się otrzymanym mięsiwem i piwem. Nie jadł i nie pił od dłuższego czasu, ale zachował kulturę i jadł powoli, pochłaniając każde słowo krasnoludów i swoich towarzyszy. Jedząc obserwował klepsydrę i mijający czas.

"Czuję, że już niedługo ponownie stanę do walki..."

- Harnasie... Może Dagonecie słyszałeś o tej bandzie? W końcu masz z banitami spore doświadczenie...
Tajfer
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 16:26

Post autor: Tajfer »

Dagonet

Zależy co rozumiesz przez "doświadczenie", mój drogi Hieronymusie. -odpowiedźał z uśmiechem. -Tak się składa, że nie za bardzo kojarze jakiejkolwiek grupy banitów w tej okolicy. Poza tym mogłyby się nam przydać jakieś szczegółowe informacje na ich temat, drodzy współbiesiadnicy. -zwrócił się do krasnoludów.

"Mam tylko nadzieję, że nie natrafimy na to co juz od dluższego czasu nie daje mi spokoju" -pomyślał, a na same wspomnienia niewielki dreszcz przeszedł przez jego ciało.
"Bogini Mirmindi, opiekuj się mną, proszę Cię."
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Artemis

Nie martw sie kapłanie, Sigmar napewno nad tobą czuwa a jeżeli nie on to mój miecz - rzekł Artemis. Nie śmiał sie z kapłana po prostu przed chwilą pokonali straszliwą bestie mroku jaką był wampir by przejmować się jakimiś tam banitami.
"Ostatecznie jeżeli ruszymy razem z brodaczami to będzie nas siła" - pomyslał.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Memo
Bombardier
Bombardier
Posty: 621
Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: Memo »

Pieter von Rapitz

Anzelm przywiązał swojego karosza nieopodal wierzchowca Dagoneta.
- Anzelm von Rapitz, medyk, do usług - skinął głową w kierunku krasnoludów siadając. Przy ognisku wpierw przez kilka minut jeno wpatrywał się w nie trzymając kubek z piwem w dłoni, mimo sześciu lat spędzonych wśród tileańskich najemników i ostatnich miesięcy w towarzystwie klechy i dwóch ludzi wątpliwej reputacji, starał się przestrzegać szlacheckiej etykiety. W końcu przyłączył się do toastu i wzniósł lekko kubek.
- Okradli was, ale żyjecie, więc cieszcie się. Jak to ongiś mówiono: Beati, qui nunc fletis, quia ridebitis - zarzucił w klasycznym - Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie, bowiem śmiać się będziecie. W każdym razie, sądzę, że i tak zahaczylibyśmy o Koinen, więc myślę, że nie obrażę mych kompanów jeśli zaproponuję wam dotarcie tam dnia jutrzejszego - to rzekłszy spojrzał w oczy czarnobrodemu krasnoludowi.
"Jeśli tych pieprzonych banitów jest więcej, to lepiej iść w grupie, do tego trza koniu obrok kupić, bo długo na tej cholernej trawie nie pociągnię. I łóżko, przespałbym się w normalnym łóżku..."
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Zablokowany