-Szpicouchu- burknał krasnolud i zmarszczył brwi -Krung może mądry nie być, ale jego topór być ostry. Khazad wlepił swój wzrok w elfa siedzącego na koniu. -Nikt nie grozić mym przyjaciel. Każdy kto tak grozić, kończyć w dwóch kawałkach. Krung zawsze odcinać głowy.- dodał z zadowoleniem i oblizał ostrze swojego topora. Zrobił to tak sprawnie, że nie uronił ani jednej kropli krwi, na ostrym jak brzytwa orężu.
-Mój ojciec, dziad, pradziad, prapradziad zabili tyle elf, ile jest włos na brodzie. Zawsze móc wyrosnąć jeszcze jeden.- sapnął pod nosem i splunał na ziemie.
To dobrze, że ludzie odpisują chyba MG nie będzie zła..
- Wystarczy! - warknął Broch. Jego głos był mocny i szorstki. Odwrócił się w kierunku Ivora i Isengrima, w oczach miał gniew. - Obyście w walce byli równie skuteczni co w pyskówkach które tutaj urzadzacie...I z łaski swojej uspokujcie się wszyscy bo zdradzacie nasze położenie...Te góry nie są najlepszym miejscem na takie kłótnie, a ja nie chcę tutaj zginąć...
Najemnik nie włączał się przez długi czas do rozmowy, gdyż nie widział takiej potrzeby. Pogrążony we własnych myślach podązał górską ścieżką lustrując okolicę. To co mieli sobie do powiedzenia krasnolud i elf to była ich prywatna sprawa, jednak gdyby sprawy zaszły za daleko Broch bez wahania stanąłby po stronie Krunga i Konrada. Nie chciał jednak by powybijali się na tym pustkowiu. Inna sprawa, że swoimi słownymi przepychankami robili dużo szumu, co mogło zwrócić uwagę niejednej bestii w tych górach. - Skupcie się lepiej na dalszej podróży i na tym żebyśmy wyszli z tej okolicy w jednym kawałku... - burknął Broch. Znów dopadł go paskudny nastrój.
No to Megara się chyba zdziwi gdy zobaczy jak się rozpisaliśmy (a właściwie jak WY się rozpisaliście
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ale mieliście wenę chłopaki - no, no...Widze że ja tutaj chyba niepotrzebna jestem (sami świetnie sobie radzicie . Na raz następny radziłabym jednak ograniczać kłótnie bo możecie się sobie przydać, jak już przyjdzie "co do czego" . Wracamy do gry
W miarę jak zapuszczaliście się w głąb Szarych Gór, pogoda stawała się coraz gorsza. Deszcz znów przybrał na sile, poza tym wiał zimny, przenikliwy wiatr. Widoczność była mocno ograniczona, toteż intuicyjnie wybieraliście ścieżki którymi parliście naprzód. Po czterech godzinach nieustannego marszu byliście już zmęczeni. Zmrok zapadał szybko a gdy weszliście do małej skalistej doliny pierwszym widokiem jaki ujrzeliscie była ponura, złowieszcza sylwetka budynku majacząca w oddali na tle ciemniejącego nieba. Z doliny prowadziła tylko jedna ścieżka, przez chwilę wydawało się wam, że wiedzie ona właśnie ku budowli. Ale tylko przez chwilę, gdyż nagle waszą uwagę przykuła nienaturalnie rzadka mgła, która wtargnęła do dolinki. Przypłynęła ze ścieżki przed wami, zmrażając was do szpiku kości. Wilk Ivora na widok oparu zaskomlał, po czym oddalił się na kilka metrów od swojego pana. Zdaliście sobie sprawę, że zwierzę wystraszyło się tego "czegoś" co was oplotło. Chwilę potem dziwna, wolno poruszająca się mgła zajmowała całą dolinkę, a wy odczuwaliście przeraźliwy chlód.
"Odezwał się, dowódca zasrany"-pomyślał elf, jadąc na końcu pochodu. Nie powiedział nic głośno, gdyż wiedział, że w otwartej walce nie ma szans z trzema przeciwnikami.-"Z tym łucznikiem i krasnoludem pogadam, kiedy zadanie będzie skończone, a my przestaniemy tworzyć grupę..."-uśmiechnął się złowieszczo i pociągnął łyk z gąsiorka. Ze smutkiem stwierdził, że naczynie jest puste, więc schował je do juków. "Bez wódki cała ta sprawa zaczyna wyglądać jeszcze gorzej..."-przemknęło mu przez głowę. Pogoda pogarszała się, założył więc płaszcz i naciągnął kaptur na głowę. Na widok mgły zaklął cicho pod nosem i popędził konia do przodu. Zrównał się z Konradem. Ty tu jesteś specjalistą od zjawisk nadnaturalnych, a ta mgła naturalna nie jest na pewno. Orientujesz się, co to?-spytał cicho.
Serge-to nie my się rozpisujemy, to TY nie wyrabiasz normy
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Łowca pobiegł za swoim wilkiem Astral nie bój się, póki żyję nic ci się nie stanie Ukląkł przy nim i zdjął z pleców łuk. Nałożył na cięciwe dwie strzały i wymierzył na ślepo w jakimkolwiek kierunku, gotowy do strzału. Wiecie? Nie do końca jestem przekonany o naturalności tej mgły. Poczekajmy chwilę i może skierujemy się w stronę tego budynku.
"No, w końcu zainterweniował. Już myślałem, że wziął na jakiś czas urlop od roli dowódcy i będę musiał go zastąpić... - pomyślał o Brochu Konrad. Nie żeby miał za złe jego rolę w tej drużynie, wręcz przeciwnie: Werner idealnie się nadawał do tego zadania, w końcu miał najwięcej bitewnego doświadczenia z całej tej gromady, co zresztą nie raz już udawadniał.
Na pytanie elfa roześmiał się cicho, po czym odpowiedział: Obawiam się, że to Ty masz więcej doświadczeń ze zjawiskami nadnaturalnymi. Z tego co wiem, to każdy z was, elfów, rodzi się z darem postrzegania Wiatrów Magii - ostatnie dwa słowa z trudem przeszły mu przez gardło, ale kontynuował dalej swoją wypowiedź - Moja wiara nie zapewnia mi, przynajmniej na razie, na rzucanie czarów, bo pewnie o to Ci chodzi. Na ten zaszczyt mogą sobie pozwolić tylko najmężniejsi i najgorliwsi słudzy mego Pana, Sigmara. Kto wie, może ja kiedyś też będę do nich należał. Póki co jednak, muszę polegać na mojej wierze, odwadze i orężu - po ostatnim słowie poklepał swój wiszący przy pasie miecz. Spróbujmy dostać się do tego budynku, nie zamierzam spać w takim chłodzie. - rzucił do wszystkich i czekał na jakikolwiek odzew.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Najemnik rozejrzał się dokoła, po czym skupił wzrok na mgle, której przeraźliwe zimno zdołało przedrzeć się przez jego ubranie. Twarz wykrzywił mu dziwny grymas, po czym rzucił do reszty kompanów: - To na pewno nie jest naturalna mgła... - mruknął Broch. - I na Wiatry Magii również mi to nie wygląda Konradzie...Miałem już kiedyś z czymś takim do czynienia i jeśli to jest to, o czym myślę, to możemy mieć poważne kłopoty...
Broch szybkim ruchem wyciągnął miecz z pochwy. Ponad metrowe ostrze przecięło opar by znaleźć się w pozycji gotowej do zadania ciosu. Nie chciał wyciągać pochopnych wniosków ale wiedział, że jeśli jego domniemywania okażą sie prawdą, miecz na niewiele się zda. - Powinniśmy jak najszybciej skierować się w stronę budynku w oddali...- przyznał rację Ivorowi i Konradowi - Byle dalej od tej przeklętej mgły...
Najemnik szybkim krokiem ruszył w kierunku z którego majaczyła budowla mając baczenie na wszystko dokoła.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Każdy elf rodzi się z takimi predyspozycjami, ale trzeba je rozwijać i pielęgnować. Ja nie miałem możliwości... Poza tym nie chodzi mi o korzystanie z magii-pytałem po prostu, czy wiesz, czym może byc ta mgła i w jaki sposób może na pomóc lub zagrozić.-powiedział do Konrada, po czym usłyszał słowa Wernera. Wyjaśnienie Brocha wystarczyło mu w zupełności. Zobaczył, że najemnik wyciąga miecz, po czym niewiele myśląc zrobił to samo. Lewą dłonią chwycił wodze. "Zaczyna się..."-pomyślał.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Mimo tego iż ruszyliście przed siebie mgła nie odstępowała was na krok, podazając za wami i szczelnie oplatając. Z łatwościę dotrzymywała wam kroku i - co was najbardziej przeraziło - poruszała się nawet pod wiatr. W momencie gdy mieliście wejść na ścieżkę prowadzącą do budynku mgła zgęstniała i przeistoczyła się w trzy odziane w habity, zakapturzone, częściowo eterczyne postacie, które stanęły wam na drodze do budowli której, na skutek zmroku nie było już prawie widać. Szybko zdaliście sobie sprawę że są to duchy - patrzyły na was swymi pustymi oczami, zachowując kamienne twarze i nie poruszając się nawet o centymetr. Bił od nich dziwny blask, a mgła przybrała na sile...
- Nawet nie drgnijcie, bo będzie po nas... - szepnął Broch patrząc po twarzach ozywieńców.
Odkąd spowiła ich mgła, najemnik podejrzewał że właśnie to może ich spotkać. Nie pomylił się. Kilka lat temu w pewnym zamku na obrzeżach Middenlandu miał okazję spotkać się z tymi istotami. Jego ówczesny towarzysz zrobił wtedy rzecz, która również teraz mogła ich uratować. Nie zaszkodziło spróbować, wszak w walce z duchami, bez magicznej broni niewielkie mięli szanse na przeżycie. - Konradzie... - zwrócił się do akolity - Wypowiedz najgłośniej jak potrafisz imie swojego boga...Nieważne w jakim kontekście....
Broch zmarszczył brwi. Miał nadzieję, ze sztuczka zadziała. Jeśli nie, będą musieli ratować się ucieczką. Tylko czy uda im się uciec przed połwidzialnymi zjawami? Nie dopuszczał tej myśli do siebie. Tak samo jak tej, mówiącej o tym, ze będzie musiał umrzeć na tym pustkowiu. Uśmiechnął się z przekąsem, po czym skinął na Konrada.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Łowca stanął w miejscu jak wryty spełniając rozkaz Brocha. Wierzył w jego doświadczenie i można powiedzieć, że mu ufał.
Ivor stał tak czekając co się zdarzy kiedy coś musnęło mu nogi. "Cholera" pomyślał i zrobiło mu się gorąco a szybko bijące serce znalazło się w okolicach gardła. "Jak zmusić zwierzę by się nie ruszało?" Zaczął myśleć gorączkowo a pierwsza kropla potu spłynęła mu po twarzy. "Ulryku - pomóż mi" po czym wierząc w pomoc boga i więź łączącą go i Astrala próbował przekazać mu telepatycznie: "Nie ruszaj się! Pod żadnym pozorem nie ruszaj się! Nie ruszaj się!"
Kiedy zobaczył postacie, zatrzymał konia i wpatrywał się w ożywieńców. Aby uspokoić wierzchowca, poklepał go po szyi i powiedział do niego cicho kilka słów w Eltharin. Zdał sobie sprawę, że potęga miecza, w którą wierzył całe życie, teraz nie znaczy nic. Cały czas trzymał dłoń na szyi konia.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Krasnolud zatrzymał się i wlepił wzrok w trójgę pozasferówców.
-Wy myśleć, że Krung się was bać?- burknął z pogardą w ich stronę -Krung widzieć w życiu ork, wampir, likantrop, armie chaosu.. i Wy myśleć, że Krung przestraszy się dwa pajace? Materializować się sku*wysyn i chodź na walka. Krung pokazać Ci, że miejsce nie-żyjącego jest w grobie!- ryknął zawzięcie. Krasnolud odziwno nie był przestraszony cąłym widokiem, jak i obecnością duchów. Był gotów do walki- ostrze topora było gotowe do zadania szybkiego i przemyślanego ciosu, a tarcza znajdowała się jakby mocniej wbita, w potężne ramię krasnoluda. Cztery krasnoludzkie runa zapłonęły na toporze, rosjaśniając blaskiem mgłę. Trzy kolejne rozjaśniły rondo tarczy. Krasnolud przechylił tłów nieco na przód - on naprawdę był gotowy do walki. Mały płomień zapłonął w jego zdrowym oku.
Teraz już wiedział, czemu każdy kto widział duchy, mówił o nich z takim przerażeniem. Zdecydowanie nie zazdrościł w tej chwili tym, których zadaniem było pozbywanie się tych istot. Mimo swego strachu zdołał się jednak opanować. Zgodnie z poleceniem Wernera stanął w miejscu nie ruszając nawet palcem, a po chwili krzyknął: SIGMARZE! CHROń NAS PRZED WSZELAKIMI WROGAMI JAKICH SPOTKAMY W NASZYM ŻYCIU!.
Echo jeszcze przez kilka chwil roznosiło się po dolinie.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
No, no, Serge - jestem pod wrażeniem....
Na skutek wykrzyczanych przez Konrada słów proszących o pomoc Sigmara, trójka odzianych w habity eterycznych postaci, wydała z siebie przeciągły, stłumiony odgłos. Przez chwilę stali się bardziej widoczni, jak gdyby materialni, po czym zauwazyliście jak kontury ich ciał rozmazują się i chwile potem cała trójka rozpłynęła się wśród północnego wiatru. Mgła która spowiła całą dolinę poczęła nienaturalnie się wycofywać. Chwilę potem zostaliście sami w dolince, a szlak wiodący ku znikającej z horyzontu budowli stał przed wami otworem. Uspokoiło się. Zaczął padać lekki deszcz ze śniegiem i wiał delikatny ale wciąz zimny, północny wietrzyk...
Lata gry i wszelakich doświadczeń w Młotku robią swoje Meg
Werner Broch
- W końcu twoja wiara na coś się przydała Konradzie - Broch uśmiechnął się z przekąsem. - Swego czasu spotkałem się z tymi istotami w pewnym zamku na skraju Middenlandu i mój towarzysz z którym wtedy byłem, postąpił w ten sam sposób jak my teraz...Po raz drugi ten sposób ratuje mój tyłek...I wasz przy okazji...
Broch zmarszczył brwi i spojrzał posępnie w kierunku niknącego budynku. Przejechał dłonią po tzrydniowym zaroście i powiedział do towarzyszy: - Pora ruszać dalej. Noc w tych górach to nic przyjemnego, sami chyba zauważyliście. Musimy się dostać do tego budynku...A ty Krung, powściągnij następnym razem nieco swoje emocje - rozumiem żeś spragniony walki, ale wierz mi, jeszcze nie raz będziesz miał okazję się wykazać...
Najemnik schował miecz do skórzanej pochwy zawieszonej na plecach, zrzucił kaptur na szerokie ramiona po czym ruszył ścieżką w kierunku majaczącej w oddali budowli. "Ulryku, bądź mą drogą i pozwól wyjść cało z tego miejsca. Jesteś mą siłą i dumą - wierzę tylko w ciebie...", pomyślał Werner po czym przyspieszył kroku.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.