[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud popatrzył na kislevczyka. Zdziwił go nieco fakt, iż Łowca odezwał się do niego, gdyż ostatnimi czasy nie rozmawiali zbyt często, własciwie to krasnolud nie mógł wychwycić w pamięci kiedy ostatnio. Mimo zdziwienia podjął rozmowę i nawet nastrój nieco mu się poprawił. Nawiązując do stwierdzenia Łowcy khazad odparł:
- A skąd ja mogłem wiedzieć, że będziesz do niego strzelał i że Vera wyprowadzi uderzenie... - Grimm wzruszył ramionami - Z mojej perspektywy nie wygladało to dobrze, a jak już ruszyłem z atakiem na niego to trochę żal było nie kończyć w tak efektowny sposób...
Krasnolud spojrzał na Pyotra a na ustach pojawił mu się lekki uśmiech który równie szybko zniknął z jego twarzy.Poprawił plecak po czym powiedział do Antonova:
- Tak sobie teraz myślę żeś źle uczynił niszcząc ten testament Liberunga...Mogłeś łatwym sposobem stać się posiadaczem tęgiej fortuny, człowieku, zwłaszcza że niedługo będziemy w Bogenhafen...
Krasnolud popatrzył na kislevczyka. Zdziwił go nieco fakt, iż Łowca odezwał się do niego, gdyż ostatnimi czasy nie rozmawiali zbyt często, własciwie to krasnolud nie mógł wychwycić w pamięci kiedy ostatnio. Mimo zdziwienia podjął rozmowę i nawet nastrój nieco mu się poprawił. Nawiązując do stwierdzenia Łowcy khazad odparł:
- A skąd ja mogłem wiedzieć, że będziesz do niego strzelał i że Vera wyprowadzi uderzenie... - Grimm wzruszył ramionami - Z mojej perspektywy nie wygladało to dobrze, a jak już ruszyłem z atakiem na niego to trochę żal było nie kończyć w tak efektowny sposób...
Krasnolud spojrzał na Pyotra a na ustach pojawił mu się lekki uśmiech który równie szybko zniknął z jego twarzy.Poprawił plecak po czym powiedział do Antonova:
- Tak sobie teraz myślę żeś źle uczynił niszcząc ten testament Liberunga...Mogłeś łatwym sposobem stać się posiadaczem tęgiej fortuny, człowieku, zwłaszcza że niedługo będziemy w Bogenhafen...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
Elfka wstała, dysząc nieco. Otarła ostrze z krwi, po czym obróciła się w stronę Kislevczyka i krasnoluda, przyklęknęła na prawe kolano i powiedziała:
- Zawdzięczam wam życie. Moją wdzięczność zachowacie aż do śmierci.
Po czym wstała i ruszyła za nimi na barkę, nawet nie oglądając się na trupy. Ten Ernst musiał być znakomitym wojownikiem, a ona dawno nie miała godnego przeciwnika. Będzie musiała więcej ćwiczyć.
Elfka wstała, dysząc nieco. Otarła ostrze z krwi, po czym obróciła się w stronę Kislevczyka i krasnoluda, przyklęknęła na prawe kolano i powiedziała:
- Zawdzięczam wam życie. Moją wdzięczność zachowacie aż do śmierci.
Po czym wstała i ruszyła za nimi na barkę, nawet nie oglądając się na trupy. Ten Ernst musiał być znakomitym wojownikiem, a ona dawno nie miała godnego przeciwnika. Będzie musiała więcej ćwiczyć.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Wszyscy jeszcze stali nad trupami ciał, gdy nagle zza lady... Usłyszeli gromki śmiech krasnoluda. Ledwo podniósł się z ziemi, trzymając się za brzuch, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu. Gdy towarzysze skierowali na niego wzrok, opamiętał się i szybko spoważniał, dodając:
- Pierwszy raz kończę potyczkę na glebie. Na szczęście ten sztylet nie utkwił w moim brzuchu - powiedział, podnosząc długi sztylet z ziemi i chowając w kurtce. - Dziękuję towarzyszom, zarówno żyjącym, jak i martwym za udaną walkę - Nordin rzadko kiedy był taki wesoły, chyba zrozumiał, ile uśmiechów i radości utracił przez tyle lat siedzenia nad księgami i dziwnymi trybikami. Z radości po drodze zabrał jeszcze najbliżej stojącą butelkę trunku i chowając do plecaka czmychnął wraz z towarzyszami na barkę.
Wszyscy jeszcze stali nad trupami ciał, gdy nagle zza lady... Usłyszeli gromki śmiech krasnoluda. Ledwo podniósł się z ziemi, trzymając się za brzuch, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu. Gdy towarzysze skierowali na niego wzrok, opamiętał się i szybko spoważniał, dodając:
- Pierwszy raz kończę potyczkę na glebie. Na szczęście ten sztylet nie utkwił w moim brzuchu - powiedział, podnosząc długi sztylet z ziemi i chowając w kurtce. - Dziękuję towarzyszom, zarówno żyjącym, jak i martwym za udaną walkę - Nordin rzadko kiedy był taki wesoły, chyba zrozumiał, ile uśmiechów i radości utracił przez tyle lat siedzenia nad księgami i dziwnymi trybikami. Z radości po drodze zabrał jeszcze najbliżej stojącą butelkę trunku i chowając do plecaka czmychnął wraz z towarzyszami na barkę.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
- Drogi Grimmie, wiedz że bogactwo jest tylko niepotrzebnym ciężarem, którego me barki unieść nie byłyby wstanie- rzekł kislevczyk poprawiając upsząż swego plecaka.- Pozatym nie mnie był przeznaczony taki los, niech spoczywa w pokoju prawdziwy spadkobiercia tej fortuny.
Antonov pogładził lewą ręką wisor spoczywający na jego szyi. Kątem oka dostrzegł że elfka od dłuższego czasu jest niezwykle pochmurna i zamyślony, istne przeciwieństwo jej wcześniejszego zachowanie. Pyotr rzekł więc do niej.
- Droga elfko czym się tak bardzo się martwisz od opuszczenia karczmy?- spytał się, o dziwo w jego głosie nie było słychać ani cny sarkazmu czy ironni, możliwe że jego pytanie bylo szczere.
- Drogi Grimmie, wiedz że bogactwo jest tylko niepotrzebnym ciężarem, którego me barki unieść nie byłyby wstanie- rzekł kislevczyk poprawiając upsząż swego plecaka.- Pozatym nie mnie był przeznaczony taki los, niech spoczywa w pokoju prawdziwy spadkobiercia tej fortuny.
Antonov pogładził lewą ręką wisor spoczywający na jego szyi. Kątem oka dostrzegł że elfka od dłuższego czasu jest niezwykle pochmurna i zamyślony, istne przeciwieństwo jej wcześniejszego zachowanie. Pyotr rzekł więc do niej.
- Droga elfko czym się tak bardzo się martwisz od opuszczenia karczmy?- spytał się, o dziwo w jego głosie nie było słychać ani cny sarkazmu czy ironni, możliwe że jego pytanie bylo szczere.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
Elfka podniosła głowę i uśmiechnęła się smutno.
- Omal nie zabił mnie jakiś karczemny zawiadka, i uratował mnie krasnolud i fanatyk. Wybacz że tak o tobie mówię, ale to hiberbola... No tak, zapewne nie wiesz co to jest, tylko poeci znają takie słowa na ogół. Nieważne, zresztą. Po prostu, jest dla mnie upokorzeniem, że nie poradziłam sobie z nim sama. Jestem Tancerką Ostrza, najlepszą wojowniczką mojej rasy, a potrzebowałam pomocy w karczemnej burdzie... To nic miłego. - odpowiedziała Kislevczykowi. - >Jesteś miłym człowiekiem< - dodała śpiewnie w elfim, tak aby nie zrozumiał komplementu. Kiedyś może powie mu to otwarcie, na razie jeszcze nie była wystarczająco pewna, że na to zasługuje.
Elfka podniosła głowę i uśmiechnęła się smutno.
- Omal nie zabił mnie jakiś karczemny zawiadka, i uratował mnie krasnolud i fanatyk. Wybacz że tak o tobie mówię, ale to hiberbola... No tak, zapewne nie wiesz co to jest, tylko poeci znają takie słowa na ogół. Nieważne, zresztą. Po prostu, jest dla mnie upokorzeniem, że nie poradziłam sobie z nim sama. Jestem Tancerką Ostrza, najlepszą wojowniczką mojej rasy, a potrzebowałam pomocy w karczemnej burdzie... To nic miłego. - odpowiedziała Kislevczykowi. - >Jesteś miłym człowiekiem< - dodała śpiewnie w elfim, tak aby nie zrozumiał komplementu. Kiedyś może powie mu to otwarcie, na razie jeszcze nie była wystarczająco pewna, że na to zasługuje.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk poprawił ręką rondo kapeluszu i przemówił.
- Nie musisz powsciągać swej wiedzy, tylko z powodu że jestem marnym człowiekiem, my kislevczycy mamy to do siebie że uważa się nas za ludzi z którymi konwersacja na wyższym poziomie jest czymś niegodnym zachodu...- usmiechnął się sam do siebie na tą myśl.
- Twój przeciwnik nie był pierwszym lepszym zabijaką, mieczem posługiwał się z wprawą fechtmistrza. Ostrze jego miecza, nie wiem czy zauważyłaś bylo naznaczone w charakterystyczny sposób, w jakowy czynią to ludzi którym pojedynki są sensem życia...- dziw brało ,że Antonov w chaosie walki był wstanie dostrzeć taki szczegół w swoim przeciwniku.- Nawet najlepsi w swoim fachu trafią w końcu na kogoś lepszego w rzemiośle, tak więc życie istosty która poświeciła się drodzę miecza powinna być wypełniona samodoskonaleniem swej osoby- Kislevczyk pogładził rękojość swego miecza i w końcu rzekł.
- Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i stoczyłabyś pojedynek ze mną?
Kislevczyk poprawił ręką rondo kapeluszu i przemówił.
- Nie musisz powsciągać swej wiedzy, tylko z powodu że jestem marnym człowiekiem, my kislevczycy mamy to do siebie że uważa się nas za ludzi z którymi konwersacja na wyższym poziomie jest czymś niegodnym zachodu...- usmiechnął się sam do siebie na tą myśl.
- Twój przeciwnik nie był pierwszym lepszym zabijaką, mieczem posługiwał się z wprawą fechtmistrza. Ostrze jego miecza, nie wiem czy zauważyłaś bylo naznaczone w charakterystyczny sposób, w jakowy czynią to ludzi którym pojedynki są sensem życia...- dziw brało ,że Antonov w chaosie walki był wstanie dostrzeć taki szczegół w swoim przeciwniku.- Nawet najlepsi w swoim fachu trafią w końcu na kogoś lepszego w rzemiośle, tak więc życie istosty która poświeciła się drodzę miecza powinna być wypełniona samodoskonaleniem swej osoby- Kislevczyk pogładził rękojość swego miecza i w końcu rzekł.
- Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i stoczyłabyś pojedynek ze mną?

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
- Tak, z pewnością ktoś kto poświęcił się walce musi szkolić się stale... O tym właśnie ostatnio zapomniałam, i to niemal stało się przyczyną mojej zguby. - stwierdziła elfka. - Pojedynek... Myślę, że na barce będzie ciekawszy, Pyotrze. Stoczmy go tam, dobrze?
- Tak, z pewnością ktoś kto poświęcił się walce musi szkolić się stale... O tym właśnie ostatnio zapomniałam, i to niemal stało się przyczyną mojej zguby. - stwierdziła elfka. - Pojedynek... Myślę, że na barce będzie ciekawszy, Pyotrze. Stoczmy go tam, dobrze?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Ralf szedł powoli obok Josefa przysłuchując się rozmowie Kislevczyka i elfki. Gdy usłyszał o propozycji pojedynku jęknął.
- Wybaczcie, że się wtrącam, towarzysze, ale myślę, że mamy teraz trochę ważniejsze rzeczy do roboty... Na przykład kolacja. Lub sen. Trochę snu jeszcze nikomu nie zaszkodziło - powiedział po czym ziewnął.
Ralf szedł powoli obok Josefa przysłuchując się rozmowie Kislevczyka i elfki. Gdy usłyszał o propozycji pojedynku jęknął.
- Wybaczcie, że się wtrącam, towarzysze, ale myślę, że mamy teraz trochę ważniejsze rzeczy do roboty... Na przykład kolacja. Lub sen. Trochę snu jeszcze nikomu nie zaszkodziło - powiedział po czym ziewnął.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Pogromca spojrzał na pobojowisko. Krew rozlała się szeroką rzeką, znaczyła ściany karczmy. Potrząsnął głową jakby chcąc o czymś nie myśleć.
- Można by pomyśleć, że ściągają do nas różne kłopoty. - parsknął gdy ruszyli ku barce. Ani słowem nie wspomniał o dopiero co stoczonej bójce - Dla mnie to i lepiej, pewnie podobnie myśli Grimm.
Rozmowa elfki i Antonowa była chyba zwieńczeniem tego dnia. Dopiero skończyła się jedna bójka a oni już chcieli się bić ze sobą.
- Proponuje abyście lepiej oszczędzali siły na coś poważniejszego. - zwrócił się do nich - Bowiem jak sami zauważycie, ci przeciwnicy byli raczej poważniejsi niż tamtych paru mutantów.
Pogromca spojrzał na pobojowisko. Krew rozlała się szeroką rzeką, znaczyła ściany karczmy. Potrząsnął głową jakby chcąc o czymś nie myśleć.
- Można by pomyśleć, że ściągają do nas różne kłopoty. - parsknął gdy ruszyli ku barce. Ani słowem nie wspomniał o dopiero co stoczonej bójce - Dla mnie to i lepiej, pewnie podobnie myśli Grimm.
Rozmowa elfki i Antonowa była chyba zwieńczeniem tego dnia. Dopiero skończyła się jedna bójka a oni już chcieli się bić ze sobą.
- Proponuje abyście lepiej oszczędzali siły na coś poważniejszego. - zwrócił się do nich - Bowiem jak sami zauważycie, ci przeciwnicy byli raczej poważniejsi niż tamtych paru mutantów.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
- Dhagarze, sił nam zapewne starczy, poza tym nie będziemy walczyć do przysłowiowej ostatniej kropli krwi- rzekł kislevczyk, do tej pory idący w milczeniu które zapadło po rozmowie z elfką.
- Nie chcesz chyba mi powiedzieć, że taki wój jak ty zmęczył się podczas tej karczemnej awantury i niemiałby sił do małego sprawdzianu swych umejętności- dodał niemogąc powstrzymać swych przyzwyczajeń Pyotr, słodka nudka sarkazmu na nowo zabrzmiała w jego głosie.
- Dhagarze, sił nam zapewne starczy, poza tym nie będziemy walczyć do przysłowiowej ostatniej kropli krwi- rzekł kislevczyk, do tej pory idący w milczeniu które zapadło po rozmowie z elfką.
- Nie chcesz chyba mi powiedzieć, że taki wój jak ty zmęczył się podczas tej karczemnej awantury i niemiałby sił do małego sprawdzianu swych umejętności- dodał niemogąc powstrzymać swych przyzwyczajeń Pyotr, słodka nudka sarkazmu na nowo zabrzmiała w jego głosie.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Tak, najpierw wojujcie, a gdy nie będziecie mieli sił, znów nas zaatakują jakieś przybłędy. I tym razem nie tylko ja będę leżeć na glebie, wy też! - powiedział Nordin, ale jak zwykle, pewno nikt go nie słuchał... - Co prawda ja się podczas walki nie spociłem, bo nie miałem ku temu okazji, ale pełna sił tancerka i pełny sił łowca czarownic przydadzą się podczas kolejnej walki, a być może i także podróży.
- A jeśli już będziecie walczyć, to stawiam na Verę. Jeśli jest najlepsza, niech to udowodni - powiedział, uśmiechając się.
- Tak, najpierw wojujcie, a gdy nie będziecie mieli sił, znów nas zaatakują jakieś przybłędy. I tym razem nie tylko ja będę leżeć na glebie, wy też! - powiedział Nordin, ale jak zwykle, pewno nikt go nie słuchał... - Co prawda ja się podczas walki nie spociłem, bo nie miałem ku temu okazji, ale pełna sił tancerka i pełny sił łowca czarownic przydadzą się podczas kolejnej walki, a być może i także podróży.
- A jeśli już będziecie walczyć, to stawiam na Verę. Jeśli jest najlepsza, niech to udowodni - powiedział, uśmiechając się.

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Krasnolud parsknął - O mnie się nie martw. Nawet się przy tym nie spociłem. Raczej uważałbym na ciebie i na elfkę. Mało brakowało aby skończyła na widelcu tamtego człeka - uśmiechnął się do elfki. Można by rzec, że nie zwrócił uwagi na sarkazm, albo go zignorował.
Krasnolud parsknął - O mnie się nie martw. Nawet się przy tym nie spociłem. Raczej uważałbym na ciebie i na elfkę. Mało brakowało aby skończyła na widelcu tamtego człeka - uśmiechnął się do elfki. Można by rzec, że nie zwrócił uwagi na sarkazm, albo go zignorował.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud pokręcił głową usłyszawszy słowa Dhagara:
- Nie zgadzam sie z tobą, Dhagarze...Nie wiadomo jak dalej potoczyłaby się ta walka gdyby Vera nie pośliznęła się na piwie rozlanym przez Nordina...Co prawda Ernst ją spychał, ale wydaje mi się że w końcu przechyliła by szalę zwycięstwa na swoją stronę - Grimm spojrzał na Verę. Ta odwzajemniła jego spojrzenie. Aż sam dziwił się że wygaduje takie rzeczy o rasie która od zawsze działała mu na nerwy. Widać ścięcie łba karczemnego zawadiaki poprawiło mu lekko nastrój. Z drugiej strony elfka na pewno jeszcze nie raz przyda im się w ich dalszej wędrówce.
Na wieść o pojedynku jaki miał odbyć się na barce, Grimm zmarszczył brwi:
- W tym przypadku jednak Nordin i Dhagar mają rację...Oszczędzajcie siły na potem, bo niemal pewnym jest że na naszej drodze spotkamy jeszcze niejednego przeciwnika...A co nam po was, jeśli będziecie przemęczeni konkurowaniem ze sobą...
Gustavsson odchrząknął i przyspieszył kroku. Chciał jak najszybciej znaleźć się na barce i snem zregenerować siły.
Krasnolud pokręcił głową usłyszawszy słowa Dhagara:
- Nie zgadzam sie z tobą, Dhagarze...Nie wiadomo jak dalej potoczyłaby się ta walka gdyby Vera nie pośliznęła się na piwie rozlanym przez Nordina...Co prawda Ernst ją spychał, ale wydaje mi się że w końcu przechyliła by szalę zwycięstwa na swoją stronę - Grimm spojrzał na Verę. Ta odwzajemniła jego spojrzenie. Aż sam dziwił się że wygaduje takie rzeczy o rasie która od zawsze działała mu na nerwy. Widać ścięcie łba karczemnego zawadiaki poprawiło mu lekko nastrój. Z drugiej strony elfka na pewno jeszcze nie raz przyda im się w ich dalszej wędrówce.
Na wieść o pojedynku jaki miał odbyć się na barce, Grimm zmarszczył brwi:
- W tym przypadku jednak Nordin i Dhagar mają rację...Oszczędzajcie siły na potem, bo niemal pewnym jest że na naszej drodze spotkamy jeszcze niejednego przeciwnika...A co nam po was, jeśli będziecie przemęczeni konkurowaniem ze sobą...
Gustavsson odchrząknął i przyspieszył kroku. Chciał jak najszybciej znaleźć się na barce i snem zregenerować siły.
Ostatnio zmieniony środa, 8 listopada 2006, 09:28 przez Serge, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Gdy opuściliście zajazd wraz z Josefem, przewoźnik prowadził was wąskimi uliczkami stolicy ku swej barce. Po kilku minutach od wyjścia z karczmy uświadomiliście sobie że ktoś za wami idzie. Dochodzący z tyłu odgłos kroków był wyraźny choć jak na razie nikogo nie dostrzegliście, z racji tego że Josef prowadził was przez bardzo ciemne uliczki. Gdy sam usłyszał odgłos kroków przyspieszył i zaczął oglądać się nerwowo do tyłu. Najwyraźniej ktoś was śledził.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud zaklął pod nosem. Miał już dość niespodzianek dzisiejszego wieczoru. Chwycił topór w obie dłonie, zatrzymał się, po czym powiedział do reszty półgłosem:
- Trzeba sprawdzić kto za nami idzie...Bez tej wiedzy nie ruszę się na barkę - mruknął marszcząc krzaczaste brwi.
Podrzucił topór w obu dłoniach ustawiając odpowiednio jego ostrze, po czym przylgnął do ściany i schował się najciemniejszym zakamarku, tak by nikt nie mógł go dostrzec. Przykucnął tak, by być gotowym do natychmiastowego natarcia.
- Schowajcie się! - burknął z mroku, ledwo dostrzegając resztę towarzyszy.
Splunął na ziemię, po czym w niezbyt wygodnej pozycji oczekiwał nadejścia nocnego gościa lub gości, którzy za nimi podążali.
Ta sesja coraz bardziej zaczyna mi się podobać.
Krasnolud zaklął pod nosem. Miał już dość niespodzianek dzisiejszego wieczoru. Chwycił topór w obie dłonie, zatrzymał się, po czym powiedział do reszty półgłosem:
- Trzeba sprawdzić kto za nami idzie...Bez tej wiedzy nie ruszę się na barkę - mruknął marszcząc krzaczaste brwi.
Podrzucił topór w obu dłoniach ustawiając odpowiednio jego ostrze, po czym przylgnął do ściany i schował się najciemniejszym zakamarku, tak by nikt nie mógł go dostrzec. Przykucnął tak, by być gotowym do natychmiastowego natarcia.
- Schowajcie się! - burknął z mroku, ledwo dostrzegając resztę towarzyszy.
Splunął na ziemię, po czym w niezbyt wygodnej pozycji oczekiwał nadejścia nocnego gościa lub gości, którzy za nimi podążali.
Ta sesja coraz bardziej zaczyna mi się podobać.


-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk na widok poczynań krasnoluda spuścił wzrok, a dłonią przykrył oczy. Krasnoludy nie uchodziły za mistrzów ukrywania się, toteż widok khazada z wielkim toporem chowającym się w cieniu budynku był iście komiczny. Cień jest tylko cieniem, niepotrafi skryć obecności półnagiego, wytatuowanego woja z rzucającym się w oczy irokezem. Antonov jednak nie skomentował jego poczynań, ruszył samemu w przylegającą niewielką uliczkę ażeby okrążyć osobnika lub osobników ich śledzących. Zamiarem jego było jedynie wybadanie ktoż może się nimi interesować, zważając na ostatnie zdarzenia zapewne wielu... jednak ciekawość jest zawsze silniejsza. Łowca miał największe predyspozycje do uzyskania informacji. Po chwili sylwetka Pyotra znikła w odmętach uliczki, nawet słuch elfki nie był wsatnie usłyszać jego cichych i ostrożnych kroków. Antonov ruszył okrążyć nieznajomych, dłoń jego spoczywała na rękojości zasłużonego miecza.
Kislevczyk na widok poczynań krasnoluda spuścił wzrok, a dłonią przykrył oczy. Krasnoludy nie uchodziły za mistrzów ukrywania się, toteż widok khazada z wielkim toporem chowającym się w cieniu budynku był iście komiczny. Cień jest tylko cieniem, niepotrafi skryć obecności półnagiego, wytatuowanego woja z rzucającym się w oczy irokezem. Antonov jednak nie skomentował jego poczynań, ruszył samemu w przylegającą niewielką uliczkę ażeby okrążyć osobnika lub osobników ich śledzących. Zamiarem jego było jedynie wybadanie ktoż może się nimi interesować, zważając na ostatnie zdarzenia zapewne wielu... jednak ciekawość jest zawsze silniejsza. Łowca miał największe predyspozycje do uzyskania informacji. Po chwili sylwetka Pyotra znikła w odmętach uliczki, nawet słuch elfki nie był wsatnie usłyszać jego cichych i ostrożnych kroków. Antonov ruszył okrążyć nieznajomych, dłoń jego spoczywała na rękojości zasłużonego miecza.
