[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stomhammer
- Dają znaki albo czekają na niego tudzież jego bliźniaka. Co zapewne może się wiązać z tym spadkiem - uśmiechnął się ponuro spoglądając na Antonova a potem na kislevczyków. Spojrzawszy potem na tłum splunął w bok.
- Dobra, dość stania. Ruszajmy do tego von Tassenincka dowiedzieć się szczegółów. A jeśli ci panowie będą chcieli z nami pogadać to prosze bardzo. - zwrócił się do Antanova - Chyba, że znasz tych dwóch człeczyno i chcesz sobie pogadać to droga wolna.
- Dają znaki albo czekają na niego tudzież jego bliźniaka. Co zapewne może się wiązać z tym spadkiem - uśmiechnął się ponuro spoglądając na Antonova a potem na kislevczyków. Spojrzawszy potem na tłum splunął w bok.
- Dobra, dość stania. Ruszajmy do tego von Tassenincka dowiedzieć się szczegółów. A jeśli ci panowie będą chcieli z nami pogadać to prosze bardzo. - zwrócił się do Antanova - Chyba, że znasz tych dwóch człeczyno i chcesz sobie pogadać to droga wolna.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Krasnolud popatrzył, co wskazuje mały palec, którym mieszczanin chciał coś przekazać Kislevczykowi. Po czym skomentował krótkim, acz wymownym komentarzem:
- Dwóch idiotów... Czego tu stoicie?
Nawet, jeśli krasnolud zauważył coś specjalnego w zachowaniu dwóch typów, powiedział o tym Antonowi i nie zważając na odpowiedź, poszedł z krasnoludami do Tassenicka.
Krasnolud popatrzył, co wskazuje mały palec, którym mieszczanin chciał coś przekazać Kislevczykowi. Po czym skomentował krótkim, acz wymownym komentarzem:
- Dwóch idiotów... Czego tu stoicie?
Nawet, jeśli krasnolud zauważył coś specjalnego w zachowaniu dwóch typów, powiedział o tym Antonowi i nie zważając na odpowiedź, poszedł z krasnoludami do Tassenicka.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Niziołek musiał trochę podskakiwać by zobaczyć ludzi o których mówili krasnoludowie. Ale szybko przestał się nimi interesować. Altdorf trochę się zmienił odkąd opuścił stolicę na rzecz Middenhei, gdzie wprawdzie nie osiągał zarobków takich jak w Reiklandzie, ale była rodzina. A rodzina jest najważniejsza.
- To nie jest dobry znak, chodźmy to pana von Tassenicka, jeśli ktokolwiek wie gdzie go szukać - stwierdził krótko starając się nie stracić z oczu znikających w tłumie wysokich ludzi krasnoludów.
Niziołek musiał trochę podskakiwać by zobaczyć ludzi o których mówili krasnoludowie. Ale szybko przestał się nimi interesować. Altdorf trochę się zmienił odkąd opuścił stolicę na rzecz Middenhei, gdzie wprawdzie nie osiągał zarobków takich jak w Reiklandzie, ale była rodzina. A rodzina jest najważniejsza.
- To nie jest dobry znak, chodźmy to pana von Tassenicka, jeśli ktokolwiek wie gdzie go szukać - stwierdził krótko starając się nie stracić z oczu znikających w tłumie wysokich ludzi krasnoludów.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
- Zdarzają się rzeczy, których nie należy sobie tłumaczyć. Czy ważne jest, co mają mu do przekazania? Niech przekażą to jemu, my nie musimy się tym interesować. - stwierdziła elfka, uśmiechając się wesoło do pleców tych ponuraków, krasnoludów. - Ralfie, trzymaj się mnie, a się nie zgubisz. W Altodorfie nie ma wielu miejsc gdzie może przebywać książe, czyż nie? Ale, w końcu stanowimy drużynę, więc chodźmy za naszymi miłymi towarzyszami. - ruchem brody wskazała krasnoludy, i ruszyła za nimi, cicho śpiewając skoczną piosenkę. Idąc, rozdawała promienne uśmiechy co przystojniejszym mężczyznom i wypatrywała członków swojej rasy pośród tłumu.
- Zdarzają się rzeczy, których nie należy sobie tłumaczyć. Czy ważne jest, co mają mu do przekazania? Niech przekażą to jemu, my nie musimy się tym interesować. - stwierdziła elfka, uśmiechając się wesoło do pleców tych ponuraków, krasnoludów. - Ralfie, trzymaj się mnie, a się nie zgubisz. W Altodorfie nie ma wielu miejsc gdzie może przebywać książe, czyż nie? Ale, w końcu stanowimy drużynę, więc chodźmy za naszymi miłymi towarzyszami. - ruchem brody wskazała krasnoludy, i ruszyła za nimi, cicho śpiewając skoczną piosenkę. Idąc, rozdawała promienne uśmiechy co przystojniejszym mężczyznom i wypatrywała członków swojej rasy pośród tłumu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud czekał na odpowiedź dwóch altdorfczyków zagadniętych przez Nordina. W międzyczasie spytał najbliższego naganiacza szwędającego się obok nich:
- Czy mogłbyś nam powiedzieć jak dostać się do księcia von Tassenincka? Mamy ważną sprawę do niego...
Po tych słowach spojrzał raz jeszcze na parbków dających dziwne znaki kislevczykowi po czym odwrócił głowę ku swemu rozmówcy, oczukjąc odpowiedzi.
Krasnolud czekał na odpowiedź dwóch altdorfczyków zagadniętych przez Nordina. W międzyczasie spytał najbliższego naganiacza szwędającego się obok nich:
- Czy mogłbyś nam powiedzieć jak dostać się do księcia von Tassenincka? Mamy ważną sprawę do niego...
Po tych słowach spojrzał raz jeszcze na parbków dających dziwne znaki kislevczykowi po czym odwrócił głowę ku swemu rozmówcy, oczukjąc odpowiedzi.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Gdy Nordin zadał pytanie dwóm męzczyznom, Ci zmieszali się i zaprzestali dawać znaków. Stali jak oniemiali wpatrując się w was i widać było że są mocno spięci. Chwilę potem wyraz napięcia na ich twarzach zmienił się w ulgę, gdy dostrzegli pod drzwiami pobliskiego domu wysokiego postawnego mężczyznę w czarnym płaszczu, który również dał im znak - charakterystyczne drapanie się w ucho małym palcem prawej ręki. Wy również go dostrzegliście, a najbardziej rzuciła wam się w oczy wielka blizna na szyi, którą mężczyzna skrzetnie próbował zakryc kołnierzem płaszcza. Dwaj altdorfczycy pospiesznie podeszli do niego, po czym cała trójka zniknęła za drzwiami postawnego domu, przy którym stał nieznajomy.
Na pytanie Grimma naganiacz uśmiechnął się po czym odparł:
- Książe mieszka w imponującym budynku nad rzeką, drogi panie...Ale jeśli jesteście kolejnymi śmiałkami którzy chcą zaciągnąć się na jego wyprawę to przybyliście za późno...Książę wyruszył dziś po południu wraz ze swoją świtą...
Na pytanie Grimma naganiacz uśmiechnął się po czym odparł:
- Książe mieszka w imponującym budynku nad rzeką, drogi panie...Ale jeśli jesteście kolejnymi śmiałkami którzy chcą zaciągnąć się na jego wyprawę to przybyliście za późno...Książę wyruszył dziś po południu wraz ze swoją świtą...

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud zaklął w myślach a na jego twarzy pojawił sie grymas niezadowolenia.
- A niech to - warknął - Gdyby nie ten incydent na trakcie, na pewno byśmy zdążyli...
Grimm przejechał dłonią po swym pomarańczowym irokezie, po czym rozejrzał się dokoła. Dwóch altdorfczyków i ten trzeci tajemniczy facet wyglądali dość podejrzanie, jednak khazad przestał o nich rozmyślać gdy tylko zniknęli mu z pola widzenia. Teraz miał wazniejsze sprawy na głowie.
- Plany nam się posypały...Może na początek znaleźli byśmy jakąś karczmę i przenocowali...Jutro pomyślimy co dalej...Co wy na to?
Popatrzył po twarzach kompanów, po czym zaczął przeciskać się między ludźmi. Rozgladając się próbował złapać odpowiedni kierunek i znaleźć jakąś karczmę w której on i jego towarzysze mogliby przenocować.
Krasnolud zaklął w myślach a na jego twarzy pojawił sie grymas niezadowolenia.
- A niech to - warknął - Gdyby nie ten incydent na trakcie, na pewno byśmy zdążyli...
Grimm przejechał dłonią po swym pomarańczowym irokezie, po czym rozejrzał się dokoła. Dwóch altdorfczyków i ten trzeci tajemniczy facet wyglądali dość podejrzanie, jednak khazad przestał o nich rozmyślać gdy tylko zniknęli mu z pola widzenia. Teraz miał wazniejsze sprawy na głowie.
- Plany nam się posypały...Może na początek znaleźli byśmy jakąś karczmę i przenocowali...Jutro pomyślimy co dalej...Co wy na to?
Popatrzył po twarzach kompanów, po czym zaczął przeciskać się między ludźmi. Rozgladając się próbował złapać odpowiedni kierunek i znaleźć jakąś karczmę w której on i jego towarzysze mogliby przenocować.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Ruth
"Spóźniliśmy się. Eee. Znowu pech." - pomyślała Ruth z nieco skwaszoną miną.
- Karczma może być. Napijemy się piwa. Bedzie ku#@ dobrze. - powiedziała.
Myśl o piwie poprawiła nieco jej humor.
Jej uwagę przyciągnęło stadko gołębi, które zataczało kółka nad jakimś budynkiem.
Wpatrywała się w nie zdziwiona z otwartymi ustami. Myślała przy tym:
"Skąd ptaki wiedzą jak wygląda kółko?"
"Spóźniliśmy się. Eee. Znowu pech." - pomyślała Ruth z nieco skwaszoną miną.
- Karczma może być. Napijemy się piwa. Bedzie ku#@ dobrze. - powiedziała.
Myśl o piwie poprawiła nieco jej humor.
Jej uwagę przyciągnęło stadko gołębi, które zataczało kółka nad jakimś budynkiem.
Wpatrywała się w nie zdziwiona z otwartymi ustami. Myślała przy tym:
"Skąd ptaki wiedzą jak wygląda kółko?"
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
- Słyszałam że podziemny lud umie maszerować szybciej niż ludzie. Elfy umieją to na pewno, co stwierdzić mogę, znając samą siebie. Nasz mały, kochany głodomór też specjalizuje się w chodzeniu na piechotę, tak jak reszta jego ludu, czyż nie? Najgorzej będzie z tobą, Ruth, ale myślę, że też dasz radę. Trzeba będzie wyruszyć za nimi i ich dogonić. Ale pozostaje jasne niczym słońce na niebie w bezchmurny, letni dzień, że najpierw należy przenocować. - stwierdziła Vera, ruszając za Grimmem. Spoglądała na hobbita, poniewczasie uświadomiwszy sobie, że mogła go urazić swoimi słowami, i obserwowała jego reakcję, gotowa przeprosić i wyjaśnić, że to był żart, o ile zajdzie potrzeba.
- Słyszałam że podziemny lud umie maszerować szybciej niż ludzie. Elfy umieją to na pewno, co stwierdzić mogę, znając samą siebie. Nasz mały, kochany głodomór też specjalizuje się w chodzeniu na piechotę, tak jak reszta jego ludu, czyż nie? Najgorzej będzie z tobą, Ruth, ale myślę, że też dasz radę. Trzeba będzie wyruszyć za nimi i ich dogonić. Ale pozostaje jasne niczym słońce na niebie w bezchmurny, letni dzień, że najpierw należy przenocować. - stwierdziła Vera, ruszając za Grimmem. Spoglądała na hobbita, poniewczasie uświadomiwszy sobie, że mogła go urazić swoimi słowami, i obserwowała jego reakcję, gotowa przeprosić i wyjaśnić, że to był żart, o ile zajdzie potrzeba.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk był nazbyt pochłonięty rozmyślaniem ażeby dostrzec dziwne zachowanie altdorfczyków. Więc gdy ich dostrzegł zdążył pojąc że to nie o niego im jednak chodzi. Na wieść o tym że jednak nie udało mu się zdążyć na czas jedynie westchnął najciszej jak mógł i podążył za resztą nowo poznanej kompani w stronę najbliższej karczmy.
- Zasmuca mnie fakt droga Vero ,że pominęłaś w swych rozważaniach mą skromną osobę- rzekł kąśliwie Antonov, jak to miał w zwyczaju. Kislevczyk podążając za elfka delikatnie przepychał się przez tłum, aby niepotrzebnie nie zwracać uwagi na swoją osobę, robił to z niejaką wprawą i niezwykła zręcznością, jaką nie po raz pierwszy to czynił.
Kislevczyk był nazbyt pochłonięty rozmyślaniem ażeby dostrzec dziwne zachowanie altdorfczyków. Więc gdy ich dostrzegł zdążył pojąc że to nie o niego im jednak chodzi. Na wieść o tym że jednak nie udało mu się zdążyć na czas jedynie westchnął najciszej jak mógł i podążył za resztą nowo poznanej kompani w stronę najbliższej karczmy.
- Zasmuca mnie fakt droga Vero ,że pominęłaś w swych rozważaniach mą skromną osobę- rzekł kąśliwie Antonov, jak to miał w zwyczaju. Kislevczyk podążając za elfka delikatnie przepychał się przez tłum, aby niepotrzebnie nie zwracać uwagi na swoją osobę, robił to z niejaką wprawą i niezwykła zręcznością, jaką nie po raz pierwszy to czynił.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
Roześmiała się perliście.
- Czy możliwe jest, by łowca czarownic nie dotrzymał kroku... Komukolwiek? Jesteście przecież od tego, żeby dogonić tego, kogo gonicie. Tym bardziej możecie dotrzymać korku towarzyszom. Ale przepraszam, tak naprawdę to faktycznie o tobie zapomniałam. - schyliła głowę w geście przeprosin - Sama nie rozumiem dlaczego. Wybacz mi, proszę, moje zachowanie. - i podążyła dalej.
Roześmiała się perliście.
- Czy możliwe jest, by łowca czarownic nie dotrzymał kroku... Komukolwiek? Jesteście przecież od tego, żeby dogonić tego, kogo gonicie. Tym bardziej możecie dotrzymać korku towarzyszom. Ale przepraszam, tak naprawdę to faktycznie o tobie zapomniałam. - schyliła głowę w geście przeprosin - Sama nie rozumiem dlaczego. Wybacz mi, proszę, moje zachowanie. - i podążyła dalej.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
- Zatem jaka decyzja ? - burknął spoglądając na resztę - Ruszamy odrazu szlakiem za nimi czy pierw uzupełniamy racje i ruszamy przed świtem. - pogromca podrapał się po brodzie i skinął na Grimma.
- Z naszym tempem marszu szybko powinniśmy nadgonić tamtą wyprawę. Bo wątpie, żeby gnali na złamanie karku. A my elfko możemy długo wędrować bez odpoczynku. - mrugnął do Very - Najpierw zatem proponuje się napić.
- Zatem jaka decyzja ? - burknął spoglądając na resztę - Ruszamy odrazu szlakiem za nimi czy pierw uzupełniamy racje i ruszamy przed świtem. - pogromca podrapał się po brodzie i skinął na Grimma.
- Z naszym tempem marszu szybko powinniśmy nadgonić tamtą wyprawę. Bo wątpie, żeby gnali na złamanie karku. A my elfko możemy długo wędrować bez odpoczynku. - mrugnął do Very - Najpierw zatem proponuje się napić.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Krocząc ulicami zatłoczonego jak na tę dość późną porę miasta w poszukiwaniu jakiegoś noclegu, nagle usłyszęliście donośne wołanie:
- Ralf! Co za niespodzianka! To ja, Josef!
Spoglądając w kierunku źródła z którego dochodził głos, dostrzegliście idącego w waszym kierunku wysokiego, potężnie zbudowanego, brodatego mężczyznę (Memo - patrz PW!). Z szerokim uśmiechem na twarzy wpatrywał się w waszego kompana Ralfa . Gdy doszedł do was skinął głową, po czym powiedział do niziołka:
- Co ty tu robisz stary druhu...nie widzięliśmy się wiele lat - w tym momencie męzczyzna spojrzał na was po czym rzucił - Gdzież moje maniery....Zapomniałem się przedstawić...Nazywam się Josef Quartjin i jestem przewoźnikiem z rzeki Reik....No a teraz opowiadaj Ralf, co cię sprowadza do stolicy....
- Ralf! Co za niespodzianka! To ja, Josef!
Spoglądając w kierunku źródła z którego dochodził głos, dostrzegliście idącego w waszym kierunku wysokiego, potężnie zbudowanego, brodatego mężczyznę (Memo - patrz PW!). Z szerokim uśmiechem na twarzy wpatrywał się w waszego kompana Ralfa . Gdy doszedł do was skinął głową, po czym powiedział do niziołka:
- Co ty tu robisz stary druhu...nie widzięliśmy się wiele lat - w tym momencie męzczyzna spojrzał na was po czym rzucił - Gdzież moje maniery....Zapomniałem się przedstawić...Nazywam się Josef Quartjin i jestem przewoźnikiem z rzeki Reik....No a teraz opowiadaj Ralf, co cię sprowadza do stolicy....

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Gdy niziołek miał zamiar odpowiedzieć, Grimm wszedł mu w słowo:
- Przepraszam, ze tak się wtrącam, ale czy znasz Josefie jakieś dobre karczmy w okolicy...Żołądek dopomina się strawy a nie chce nam się włóczyć po Altdorfie w poszukiwaniu jakiejś taniej gospody...
Gustavsson spojrzał najpierw na Josefa a potem na Ralfa. Nie chciał wtrącać się do jego rozmowy ze znajomym, ale kiszki zaczynały grać mu marsza i chciał jak najszybciej znaleźć się w jakiejść ciepłej sali jadalnej, zwłaszcza że wieczory były już bardzo zimne. Widząc jak Ralf zmierzył go dziwnym wzrokiem, krasnolud odwrócił głowę do stojącego obok Pyotra i szepnął:
- Nie wiem jak tobie, ale mnie te dwa typy co dawali ci znaki nie za bardzo się podobali...I jeszcze ten trzeci z tą blizną...Coś mi tu śmierdzi...Mam dziwne przeczucie, że to nie było nasze ostatnie spotkanie z nimi...A mój nos rzadko kiedy mnie myli....
Spojrzał na kislevczyka i czekał na jego ocenę sytuacji sprzed kilku chwil.
Gdy niziołek miał zamiar odpowiedzieć, Grimm wszedł mu w słowo:
- Przepraszam, ze tak się wtrącam, ale czy znasz Josefie jakieś dobre karczmy w okolicy...Żołądek dopomina się strawy a nie chce nam się włóczyć po Altdorfie w poszukiwaniu jakiejś taniej gospody...
Gustavsson spojrzał najpierw na Josefa a potem na Ralfa. Nie chciał wtrącać się do jego rozmowy ze znajomym, ale kiszki zaczynały grać mu marsza i chciał jak najszybciej znaleźć się w jakiejść ciepłej sali jadalnej, zwłaszcza że wieczory były już bardzo zimne. Widząc jak Ralf zmierzył go dziwnym wzrokiem, krasnolud odwrócił głowę do stojącego obok Pyotra i szepnął:
- Nie wiem jak tobie, ale mnie te dwa typy co dawali ci znaki nie za bardzo się podobali...I jeszcze ten trzeci z tą blizną...Coś mi tu śmierdzi...Mam dziwne przeczucie, że to nie było nasze ostatnie spotkanie z nimi...A mój nos rzadko kiedy mnie myli....
Spojrzał na kislevczyka i czekał na jego ocenę sytuacji sprzed kilku chwil.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Porzućmy ściganie von Tassenicka. Jeśli wyruszył na wyprawę, to z takiego powodu, że znalazł lepszych najemników od nas. Dlatego nawet jak ich dogonimy, pewno nas prędzej wypędzi niż weźmie ze sobą. Lepiej posiedźmy w karczmie i poszukajmy jakiegoś innego zlecenia.
Krasnolud nie wiedział o tym, że Ralf ma znajomych w Altdorfie. Przedtem myślał, że nikt z jego "drużyny" nie był w stolicy za swojego życia.
- Jestem Nordin, inżynier z Middenlandu - powiedział krasnolud, nie przedstawiając swojego klanu, twierdzy i imienia ojca. Dla ludzi było to zbędne i dobrze o tym wiedział.
- Porzućmy ściganie von Tassenicka. Jeśli wyruszył na wyprawę, to z takiego powodu, że znalazł lepszych najemników od nas. Dlatego nawet jak ich dogonimy, pewno nas prędzej wypędzi niż weźmie ze sobą. Lepiej posiedźmy w karczmie i poszukajmy jakiegoś innego zlecenia.
Krasnolud nie wiedział o tym, że Ralf ma znajomych w Altdorfie. Przedtem myślał, że nikt z jego "drużyny" nie był w stolicy za swojego życia.
- Jestem Nordin, inżynier z Middenlandu - powiedział krasnolud, nie przedstawiając swojego klanu, twierdzy i imienia ojca. Dla ludzi było to zbędne i dobrze o tym wiedział.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Niziołek uśmiechnął się szeroko na widok Josefa. Gdy już miał się przywitać z starym przyjacielem, do rozmowy wtrącił się Grimm.
- Ha! Czy Josef zna jakieś dobre karczmy w Altdorfie? Rzeknij mu Josefie o Złotym Turze, Pod Młotem czy... A zresztą, mniejsza o to, witaj, druhu - wyciągnął i uścisnął dłoń człowieka. - Co mnie tu sprowadza, pytasz? - Ralf zrobił trochę zmartwioną minę. - Pamiętasz Sophię, nie? - spytał. - Chora, opiekuje się nią jej kuzyn, Hugo, a ja przybyłem tu by uczestnicząc w wyprawie jakiegoś von Tassenicka zarobić trochę koron na leczenie. Przed chwilą przybyliśmy do stolicy i co słyszymy? Ów książe już odpłynął. I tyle. Pewnie wrócę do Middenlandu z pustymi rękoma - mówiąc stopniowo wyglądał na coraz bardziej załamanego.
Niziołek uśmiechnął się szeroko na widok Josefa. Gdy już miał się przywitać z starym przyjacielem, do rozmowy wtrącił się Grimm.
- Ha! Czy Josef zna jakieś dobre karczmy w Altdorfie? Rzeknij mu Josefie o Złotym Turze, Pod Młotem czy... A zresztą, mniejsza o to, witaj, druhu - wyciągnął i uścisnął dłoń człowieka. - Co mnie tu sprowadza, pytasz? - Ralf zrobił trochę zmartwioną minę. - Pamiętasz Sophię, nie? - spytał. - Chora, opiekuje się nią jej kuzyn, Hugo, a ja przybyłem tu by uczestnicząc w wyprawie jakiegoś von Tassenicka zarobić trochę koron na leczenie. Przed chwilą przybyliśmy do stolicy i co słyszymy? Ów książe już odpłynął. I tyle. Pewnie wrócę do Middenlandu z pustymi rękoma - mówiąc stopniowo wyglądał na coraz bardziej załamanego.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Josef uśmiechnął się szczerze. Popatrzył po was by w końcu skoncentrować wzrok na swym starym przyjacielu Ralfie:
- Nawet nie wiesz jak raduje się ma dusza, że cię spotkałem drogi przyjacielu...Właściwie to ty i twoi kompani spadacie mi jak z nieba...Otóż niebawem mam zamiar wziąć udział w pewnym przedsięwzięciu i z przyjemnością bym was najął do tej roboty...Ale o tym porozmawiamy w gospodzie...Tak się składa że znam jedną tanią i dobrą tutaj w okolicy, więc jeśli pozwolicie zaprowadzę was tam i przy kuflu mocnego piwa wyjaśnię co i jak...
Szukanie w ciemno jakiejkolwiek taniej gospody o tej porze dnia raczej mijało się z celem, toteż cała wasza siódemka zdała się na Josefa. Lawirując uliczkami stolicy dotarliście wraz z nim aż do nabrzeża. Wzdłuż brzegów cumowały liczne łodzie - od statków żaglowch o wysokich masztach, aż do zupełnie małych łodek. Chwilę potem byliście na miejscu. Zajazd "U Przewoźników" z zewnątrz wydawał się wam dość przyjemnym miejscem, choć nieco nieporządnym.
Gdy weszliście wraz z Josefem do środka od razu w oczy rzucił wam się tłum ludzi siedzących przy stolikach jak i stojących przy barze. Większość wyglądała na typowych przewoźników, jednak miejscami zauważaliście również marynarzy. Wraz z Quartjinem zasiedliście do wielkiego, prostokątnego stołu przy oknie, po czym przyjaciel Ralfa zamówił u służki siedem butelek mocnego wina i siedem szklanek. Gdy wątła dziewczyna zrealizowała zamówienie, przewoźnik rolzał trunek do szklanek po czym powiedział:
- Zaprawdę cieszę się że spotkałem ciebie Ralfie i twoich kompanów...Szukam akurat kogoś do pomocy w czasie rejsu do Bogenhafen, gdzie podczas lokalnego święta i targu znanego jako Shaffenfest mam zamiar sprzedać trochę reiklandzkiego wina...Jestem gotów zapłacić wam po 15 koron za dzień pracy jako ochroniarzy mojego ładunku...Mam nadzieję, że mi pomożesz przyjacielu - Josef spojrzał na Ralfa - Chciałbym wyruszyć jutro z rana - z wami, jeśli się zgodzicie...Co wy na to??
- Nawet nie wiesz jak raduje się ma dusza, że cię spotkałem drogi przyjacielu...Właściwie to ty i twoi kompani spadacie mi jak z nieba...Otóż niebawem mam zamiar wziąć udział w pewnym przedsięwzięciu i z przyjemnością bym was najął do tej roboty...Ale o tym porozmawiamy w gospodzie...Tak się składa że znam jedną tanią i dobrą tutaj w okolicy, więc jeśli pozwolicie zaprowadzę was tam i przy kuflu mocnego piwa wyjaśnię co i jak...
Szukanie w ciemno jakiejkolwiek taniej gospody o tej porze dnia raczej mijało się z celem, toteż cała wasza siódemka zdała się na Josefa. Lawirując uliczkami stolicy dotarliście wraz z nim aż do nabrzeża. Wzdłuż brzegów cumowały liczne łodzie - od statków żaglowch o wysokich masztach, aż do zupełnie małych łodek. Chwilę potem byliście na miejscu. Zajazd "U Przewoźników" z zewnątrz wydawał się wam dość przyjemnym miejscem, choć nieco nieporządnym.
Gdy weszliście wraz z Josefem do środka od razu w oczy rzucił wam się tłum ludzi siedzących przy stolikach jak i stojących przy barze. Większość wyglądała na typowych przewoźników, jednak miejscami zauważaliście również marynarzy. Wraz z Quartjinem zasiedliście do wielkiego, prostokątnego stołu przy oknie, po czym przyjaciel Ralfa zamówił u służki siedem butelek mocnego wina i siedem szklanek. Gdy wątła dziewczyna zrealizowała zamówienie, przewoźnik rolzał trunek do szklanek po czym powiedział:
- Zaprawdę cieszę się że spotkałem ciebie Ralfie i twoich kompanów...Szukam akurat kogoś do pomocy w czasie rejsu do Bogenhafen, gdzie podczas lokalnego święta i targu znanego jako Shaffenfest mam zamiar sprzedać trochę reiklandzkiego wina...Jestem gotów zapłacić wam po 15 koron za dzień pracy jako ochroniarzy mojego ładunku...Mam nadzieję, że mi pomożesz przyjacielu - Josef spojrzał na Ralfa - Chciałbym wyruszyć jutro z rana - z wami, jeśli się zgodzicie...Co wy na to??
