[MGS] Tactical Espionage Action

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Wilczyca
Zaczęła panicznie rozglądać się w koło, szukając właściciela sejmitara. Złe przeczucia ogarnęły ją całkowicie, czegoś takiego nigdy się nie spodziewała po sobie. Ona która nie jedno już przeszła na polu walki, bała się teraz niczym jakiś żółtodziób. W końcu jednak udało jej się otrząsnąć i rzekł do kompanów zdecydowanym głosem.
- Stajemy w kole, plecami do siebie.- rozejrzała się dookoła, nie wyglądało to najlepiej, nie było miejsca aby ukryć się przed atakiem, byli wystawieni na ostrzał z każdej strony. I to wszystko przez jej błąd, powinni uniknąć tej polany i kierować się do ośrodka. W tej chwili skupiła się jedynie na szukaniu wroga i powolnym zmierzaniu wraz z resztą w stronę sceny, gdzie mogli się ukryć.
Zaczęła panicznie rozglądać się w koło, szukając właściciela sejmitara. Złe przeczucia ogarnęły ją całkowicie, czegoś takiego nigdy się nie spodziewała po sobie. Ona która nie jedno już przeszła na polu walki, bała się teraz niczym jakiś żółtodziób. W końcu jednak udało jej się otrząsnąć i rzekł do kompanów zdecydowanym głosem.
- Stajemy w kole, plecami do siebie.- rozejrzała się dookoła, nie wyglądało to najlepiej, nie było miejsca aby ukryć się przed atakiem, byli wystawieni na ostrzał z każdej strony. I to wszystko przez jej błąd, powinni uniknąć tej polany i kierować się do ośrodka. W tej chwili skupiła się jedynie na szukaniu wroga i powolnym zmierzaniu wraz z resztą w stronę sceny, gdzie mogli się ukryć.

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: sobota, 23 września 2006, 13:38
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
Kameleon
Bez najmniejszego zająknięcia wykonal rozkaz. Bardzo powoli odwracal się plecami do towarzyszy. Jego wzrok nawet na najmniejszą chwilę nie opuszczal ściany lasu. Jego ręce zaczęly się lekko pocić z poddenerwowania. To wszystko nie powinno się wydarzyć, nie powinno być tak. W tej jednej chwili nawet nie wiedzial co go zmusilo do tego, aby stać na tej polanie. Przeczówal, że jego życie może szybko dobiec końca. Mial tylko nadzieję, że uda mu się oddalić nieuniknione najdlużej jak tylko to będzie możliwe.
Bez najmniejszego zająknięcia wykonal rozkaz. Bardzo powoli odwracal się plecami do towarzyszy. Jego wzrok nawet na najmniejszą chwilę nie opuszczal ściany lasu. Jego ręce zaczęly się lekko pocić z poddenerwowania. To wszystko nie powinno się wydarzyć, nie powinno być tak. W tej jednej chwili nawet nie wiedzial co go zmusilo do tego, aby stać na tej polanie. Przeczówal, że jego życie może szybko dobiec końca. Mial tylko nadzieję, że uda mu się oddalić nieuniknione najdlużej jak tylko to będzie możliwe.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Orzeł
Jak tylko usłyszał, co mówi Wilczyca natychmiast wykonał rozkaz. Na wszelki wypadek miał nóż w ręce. Przypatrzył się sejmitarowi, potem wypatrywał czegoś nietypowego- niepasującego do otoczenia. To mogło być wszystko, a więc był gotów na cokolwiek. Nawet na śmierć. Gdyby tylko wiedział jak wielkie jest zagrożenie... Być może by się tak nie bał...
Jak tylko usłyszał, co mówi Wilczyca natychmiast wykonał rozkaz. Na wszelki wypadek miał nóż w ręce. Przypatrzył się sejmitarowi, potem wypatrywał czegoś nietypowego- niepasującego do otoczenia. To mogło być wszystko, a więc był gotów na cokolwiek. Nawet na śmierć. Gdyby tylko wiedział jak wielkie jest zagrożenie... Być może by się tak nie bał...

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: sobota, 23 września 2006, 13:38
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
Kameleon
Bardziej czul niż dostrzegal, że jego kompani stoją odwróceni plecami do siebie i z największym napięciem oglądają okolicę. Gdyby teraz przez przypadek jakaś wiewiórka pojawila się w zasięgu wzroku, potraktowali by ją tak jak niedźwiedzia. "Ta praca powinna mieć wliczony dodatek za szkodliwe i stresujące warunki" - pomyślal. Powolutku i bezszelestnie zdjąl z siebie karabin, który jak dotąd wisial przewieszony mu przez plecy. Wolal, żeby nic nie krępowalo jego ruchów, jeśli już będzie musial się szybko ruszać. Poza tym jeśli będzie chcial "zniknąć" na chwilę, to wolalby nie być unoszącym się w powietrzu karabinem. Broń trzymal w prawej ręce. Lewa bardzo powoli przesunęla się w miejsce, gdzie schowany byl nóż. "Już mi lepiej" - powiedzial w glowie sam do siebie. Teraz byl już gotowy stawić czola temu co mialo nastąpić. Najgorsze jest zawsze to czekanie. Poza tym stanie we trójkę w takim miejscu nie należy chyba do najbezpieczniejszych, zwlaszcza jeśli ma się takich sąsiadów. Najchętniej zniknąl by już z tej polany....albo strzelnicy.
Bardziej czul niż dostrzegal, że jego kompani stoją odwróceni plecami do siebie i z największym napięciem oglądają okolicę. Gdyby teraz przez przypadek jakaś wiewiórka pojawila się w zasięgu wzroku, potraktowali by ją tak jak niedźwiedzia. "Ta praca powinna mieć wliczony dodatek za szkodliwe i stresujące warunki" - pomyślal. Powolutku i bezszelestnie zdjąl z siebie karabin, który jak dotąd wisial przewieszony mu przez plecy. Wolal, żeby nic nie krępowalo jego ruchów, jeśli już będzie musial się szybko ruszać. Poza tym jeśli będzie chcial "zniknąć" na chwilę, to wolalby nie być unoszącym się w powietrzu karabinem. Broń trzymal w prawej ręce. Lewa bardzo powoli przesunęla się w miejsce, gdzie schowany byl nóż. "Już mi lepiej" - powiedzial w glowie sam do siebie. Teraz byl już gotowy stawić czola temu co mialo nastąpić. Najgorsze jest zawsze to czekanie. Poza tym stanie we trójkę w takim miejscu nie należy chyba do najbezpieczniejszych, zwlaszcza jeśli ma się takich sąsiadów. Najchętniej zniknąl by już z tej polany....albo strzelnicy.

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Każdy z trójki czuł rytm bicia swego serca... nie pozwalało im to skupić się na zadaniu.
Każda sekunda wydawała się wiecznością, zaś każdy, nawet najlżejszy powiew wiatru, uderzeniem pięści losu...
Przemieszczali się powoli w stronę lasu, modląc się w duchu by pozostać nie wykrytymi.
Krok za krokiem… oddech za oddechem, uważnie rozglądali się wokoło, nie pozwalając sobie choćby na jedną sekundę nieuwagi. Najmniejsza pomyłka mogła przesądzić tutaj, o powodzeniu całej misji.
Wilczyca cała się pociła… gdyby nie jej nanomaszyny, już dawno by uciekła, lub co gorsza… zemdlała.
Zatrzymała się, zaś jej ludzie zawtórowali. Ostrze zniknęło ze sceny.
Krople deszczu opadały na twarze żołnierzy, schładzając ich rozgrzane ze strachu twarze.
Nie było żadnego ostrzeżenia, krzyku, czy nawet przeczucia… tylko szybki i gwałtowny szelest, po czym jęknięcie bólu.
To Wilczyca upadła na ziemię, widząc to, jej kompani natychmiast zasłonili ją i zaczęli rozglądać się za źródłem strzału.
Orzeł rzucił wzrokiem na kobietę, na jego twarzy malowała się panika.
Mała, niemalże ozdobna strzała spoczywała w jej udzie.
Pani Sierżant dyszała głośno, oglądając swoją ranę… ostatnimi siłami wyjęła strzałkę i odrzuciła ją na ziemię. Wtedy nie wytrzymała i wydała głośny okrzyk bólu.
Kameleon, równie przerażony jak jego towarzysze, złapał Orła za ramię.
Mała, czerwona kropka spoczywała na jego plecach… dokładnie w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
Każda sekunda wydawała się wiecznością, zaś każdy, nawet najlżejszy powiew wiatru, uderzeniem pięści losu...
Przemieszczali się powoli w stronę lasu, modląc się w duchu by pozostać nie wykrytymi.
Krok za krokiem… oddech za oddechem, uważnie rozglądali się wokoło, nie pozwalając sobie choćby na jedną sekundę nieuwagi. Najmniejsza pomyłka mogła przesądzić tutaj, o powodzeniu całej misji.
Wilczyca cała się pociła… gdyby nie jej nanomaszyny, już dawno by uciekła, lub co gorsza… zemdlała.
Zatrzymała się, zaś jej ludzie zawtórowali. Ostrze zniknęło ze sceny.
Krople deszczu opadały na twarze żołnierzy, schładzając ich rozgrzane ze strachu twarze.
Nie było żadnego ostrzeżenia, krzyku, czy nawet przeczucia… tylko szybki i gwałtowny szelest, po czym jęknięcie bólu.
To Wilczyca upadła na ziemię, widząc to, jej kompani natychmiast zasłonili ją i zaczęli rozglądać się za źródłem strzału.
Orzeł rzucił wzrokiem na kobietę, na jego twarzy malowała się panika.
Mała, niemalże ozdobna strzała spoczywała w jej udzie.
Pani Sierżant dyszała głośno, oglądając swoją ranę… ostatnimi siłami wyjęła strzałkę i odrzuciła ją na ziemię. Wtedy nie wytrzymała i wydała głośny okrzyk bólu.
Kameleon, równie przerażony jak jego towarzysze, złapał Orła za ramię.
Mała, czerwona kropka spoczywała na jego plecach… dokładnie w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Orzeł
Snajper starał się zobaczyć kątem oka skąd docierał laser. "Żadnych gwałtownych ruchów,zachowaj spokuj!"- te słowa właśnie kołatały mu w uszach. Ocenił swoje siły. "Co robić?"-myślał... "Może zaryzykować? Ale nie chcę, żeby Kameleon zginął... Poddać się czy lepiej spróbować uśpić snajpera, celując kątem oka? Czy zdąże strzelić zanim on to zrobi? Co będzie jak spudłuje?"- Te wszystkie myśli przeszły mu po głowie w ułamku sekundy. Był gotów oddać strzał w każdej chwili... Wiedział że teraz w jego dłoniach leży przyszłość misji. Nie mógł zawieść.
Snajper starał się zobaczyć kątem oka skąd docierał laser. "Żadnych gwałtownych ruchów,zachowaj spokuj!"- te słowa właśnie kołatały mu w uszach. Ocenił swoje siły. "Co robić?"-myślał... "Może zaryzykować? Ale nie chcę, żeby Kameleon zginął... Poddać się czy lepiej spróbować uśpić snajpera, celując kątem oka? Czy zdąże strzelić zanim on to zrobi? Co będzie jak spudłuje?"- Te wszystkie myśli przeszły mu po głowie w ułamku sekundy. Był gotów oddać strzał w każdej chwili... Wiedział że teraz w jego dłoniach leży przyszłość misji. Nie mógł zawieść.
Ostatnio zmieniony czwartek, 28 września 2006, 20:47 przez Ant, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Wilczyca
Udało się jej w końcu uspokoić swój oddech, serce wciąż uderzało niczym szalone. Z spokojem w oczach wypatrywała właściciela sejmitara, wielki mężczyzna nie mógł tak łatwo się ukryć, ale czy na pewno. Gdy już miała wydać dalsze rozkazy dwójce kompanów, poczóła to. Wielki, pulsujący ból w udzie. Siła strzału powaliła ją na kolana, myśli kołotały się w niej z niesamowitą siłą. Spojrzała na miejsce w które dostała, to nie była kula. Od strzałki mogłaby się spodziewać wszystkiego, może nawet za kilka chwil nie będzie żyć. Wtedy też, gdy wyjęła strzałkę nie wytrzymała. Krzyk roźniósł się wokoło. Jednak nie był to czas najwyższy na okazywanie słabości, szczególnie przed podwładnymi. Wilczyca cały ciężar ciała przerzuciła na drugą nogę i dobyła swoją M-9. Jeśli miała dość sił zaczęła poszukiwać snajpera, gdy tylko dojrzała coś w tym deszczu powiedziała szeptem, przez zaciśnięte zęby.
- Kameleon, na trzy włączasz tą swoją zabawkę i padasz jak kłoda... Orzeł kryjemy się za tamtymi ławkami- wskazała na ławki które będą w stanie ochronić ich przed ostrzałem snajpera.- Potem załatwisz go, jeśli ta twoja kusza nie bedzie miała zasięgu weźmiesz moją M-9- Wilczyca zaczęła odliczać- Raz... dwa.... trzy!
Udało się jej w końcu uspokoić swój oddech, serce wciąż uderzało niczym szalone. Z spokojem w oczach wypatrywała właściciela sejmitara, wielki mężczyzna nie mógł tak łatwo się ukryć, ale czy na pewno. Gdy już miała wydać dalsze rozkazy dwójce kompanów, poczóła to. Wielki, pulsujący ból w udzie. Siła strzału powaliła ją na kolana, myśli kołotały się w niej z niesamowitą siłą. Spojrzała na miejsce w które dostała, to nie była kula. Od strzałki mogłaby się spodziewać wszystkiego, może nawet za kilka chwil nie będzie żyć. Wtedy też, gdy wyjęła strzałkę nie wytrzymała. Krzyk roźniósł się wokoło. Jednak nie był to czas najwyższy na okazywanie słabości, szczególnie przed podwładnymi. Wilczyca cały ciężar ciała przerzuciła na drugą nogę i dobyła swoją M-9. Jeśli miała dość sił zaczęła poszukiwać snajpera, gdy tylko dojrzała coś w tym deszczu powiedziała szeptem, przez zaciśnięte zęby.
- Kameleon, na trzy włączasz tą swoją zabawkę i padasz jak kłoda... Orzeł kryjemy się za tamtymi ławkami- wskazała na ławki które będą w stanie ochronić ich przed ostrzałem snajpera.- Potem załatwisz go, jeśli ta twoja kusza nie bedzie miała zasięgu weźmiesz moją M-9- Wilczyca zaczęła odliczać- Raz... dwa.... trzy!

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Orzeł
Jak tylko snajper usłyszał głos Wilczycy, oczekiwał na ruch Kameleona. Gdy tylko ten się ruszy, strzela w kierunku snajpera i natychmiast chowa się w miejscu, które wskazała pani sierżant. Biegnąc tam sciąga z pleców i przeładowuje zdobytą broń. Zawsze jedna broń więcej w walce daje większą pewność na przeżycie. Z tamtąd mierzy w kierunku wroga. Jak jest pewien że kusza ma odpowiedni zasięg strzela, jak nie to bierze M-9 i celuje w kierunku zagrożenia. Jak tylko wypatrzy snajpera, oddaje strzał.
Jak tylko snajper usłyszał głos Wilczycy, oczekiwał na ruch Kameleona. Gdy tylko ten się ruszy, strzela w kierunku snajpera i natychmiast chowa się w miejscu, które wskazała pani sierżant. Biegnąc tam sciąga z pleców i przeładowuje zdobytą broń. Zawsze jedna broń więcej w walce daje większą pewność na przeżycie. Z tamtąd mierzy w kierunku wroga. Jak jest pewien że kusza ma odpowiedni zasięg strzela, jak nie to bierze M-9 i celuje w kierunku zagrożenia. Jak tylko wypatrzy snajpera, oddaje strzał.

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: sobota, 23 września 2006, 13:38
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
Kameleon
Jego dloń z miejsca ukrycia noża, niby to gestem od niechcenia znalazla się na przycisku uruchamiającym jego skafander. W jednech chwili wcisnąl przycisk oraz odrzucil broń w stronę lawek za którymi mieli schować się Orzel i Wilczyca. "...może Oni będą mieli więcej porzytku z tej pukawki..." - pomyślal. W uszach rozbrzmial mu odglos strzalu. Skoczyl jak najdalej w bok, żeby snajper nie mial latwego zadania. Co prawda byl już niewidzialny, ale dla dobrego snajpera to nie musialo być wielką przeszkodą. Przekoziolkowal kilka razy, aby znaleźć się najbliżej krawędzi lasu jak to tylko będzie możliwe i przystanąl na chwilę wstrzymująć oddech. "...Myśl!..." - rozkazal sam sobie - "...tylko spokojnie...Wilczyca stala zwrócona w tamtym kierunku..." - spojrzal w stonę lasu - "...i z tamtej strony zostala wystrzelona strzalka...więc snajper powinien tam wlaśnie być...to teraz twoje zadanie jest dostać się tam na tyle szybko, żeby nasz strzelec nie zdążyl zwiać, a z ciebie, żeby się nie zrobila mrożona pizza...to teraz coś co umiesz robić...dostać się tam szybko i po ciuchu...". Zniknąl w zaroślach na skraju lasu i zacząl się przemieszczać w stronę miejsca pobytu snajpera.
Jego dloń z miejsca ukrycia noża, niby to gestem od niechcenia znalazla się na przycisku uruchamiającym jego skafander. W jednech chwili wcisnąl przycisk oraz odrzucil broń w stronę lawek za którymi mieli schować się Orzel i Wilczyca. "...może Oni będą mieli więcej porzytku z tej pukawki..." - pomyślal. W uszach rozbrzmial mu odglos strzalu. Skoczyl jak najdalej w bok, żeby snajper nie mial latwego zadania. Co prawda byl już niewidzialny, ale dla dobrego snajpera to nie musialo być wielką przeszkodą. Przekoziolkowal kilka razy, aby znaleźć się najbliżej krawędzi lasu jak to tylko będzie możliwe i przystanąl na chwilę wstrzymująć oddech. "...Myśl!..." - rozkazal sam sobie - "...tylko spokojnie...Wilczyca stala zwrócona w tamtym kierunku..." - spojrzal w stonę lasu - "...i z tamtej strony zostala wystrzelona strzalka...więc snajper powinien tam wlaśnie być...to teraz twoje zadanie jest dostać się tam na tyle szybko, żeby nasz strzelec nie zdążyl zwiać, a z ciebie, żeby się nie zrobila mrożona pizza...to teraz coś co umiesz robić...dostać się tam szybko i po ciuchu...". Zniknąl w zaroślach na skraju lasu i zacząl się przemieszczać w stronę miejsca pobytu snajpera.

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Orzeł i Wilczyca rzucili się na ławki, akurat w chwili gdy padł kolejny strzał. Sekundę później w miejscu gdzie stali, wbiła się w ziemię następna strzałka…
Serce łopotało kobiecie jak szalone… miała dziwne uczucie, że coś było nie tak z tym pociskiem.
Wypatrywali przeciwnika, jednocześnie starając się nie wychylać zza ławek. Mimo że czas leciał im wolno, to każda sekunda była pełna napięcia i dynamiczności, gdyż w każdej chwili mogło nadejść nieuniknione…
Tymczasem Kameleon biegł, najszybciej jak tylko mógł… przeskakiwał nad zwalonymi kłodami, odpychał gałęzie, oraz przebijał się przez największe zarośla… byleby tylko wykonać swe zadanie.
Czuł jak jego percepcja słabnie a ciało powoli staje się ociążałe… Gdyby nie wszczepy, najprawdopobniej padł by na ziemię, dygocąc z zimna. Dojrzał coś przed sobą… postac, powoli wstającą i idącą spokojnym krokiem w kierunku sceny.
Jego zmysły pracowały bardzo wolno… ledwo już widział świat przed sobą…
- Nie ma sensu uciekać, ani się ukrywać moi wrogowie! Moimi narzędziami, kieruje ma ręka, a mą ręką… przeznaczenie.
Powiedziała postać… Ani Orzeł, ani Wilczyca nie wiedzieli co robił… dostrzegali jedynie cześć jego czerwonego ubioru.
Wilczyca wzdrygnęła się… wielki sejmitar ponownie wbił się w ziemię… obok ich przeciwnika.
Serce łopotało kobiecie jak szalone… miała dziwne uczucie, że coś było nie tak z tym pociskiem.
Wypatrywali przeciwnika, jednocześnie starając się nie wychylać zza ławek. Mimo że czas leciał im wolno, to każda sekunda była pełna napięcia i dynamiczności, gdyż w każdej chwili mogło nadejść nieuniknione…
Tymczasem Kameleon biegł, najszybciej jak tylko mógł… przeskakiwał nad zwalonymi kłodami, odpychał gałęzie, oraz przebijał się przez największe zarośla… byleby tylko wykonać swe zadanie.
Czuł jak jego percepcja słabnie a ciało powoli staje się ociążałe… Gdyby nie wszczepy, najprawdopobniej padł by na ziemię, dygocąc z zimna. Dojrzał coś przed sobą… postac, powoli wstającą i idącą spokojnym krokiem w kierunku sceny.
Jego zmysły pracowały bardzo wolno… ledwo już widział świat przed sobą…
- Nie ma sensu uciekać, ani się ukrywać moi wrogowie! Moimi narzędziami, kieruje ma ręka, a mą ręką… przeznaczenie.
Powiedziała postać… Ani Orzeł, ani Wilczyca nie wiedzieli co robił… dostrzegali jedynie cześć jego czerwonego ubioru.
Wilczyca wzdrygnęła się… wielki sejmitar ponownie wbił się w ziemię… obok ich przeciwnika.
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: sobota, 23 września 2006, 13:38
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
Kameleon
Zimno przeszywalo cale jego cialo. Czul jak z każdym najmniejszym poruszeniem, seria lodowych igiel wbija się w jego cialo. Jeszcze nigy nie przeżyl cegoś podobnego. Teraz już chyba wiedzial jakie to uczucie umierać z wyziębienia organizmu. Wiedzial też, że nigdy nie chcialby takiej śmierci. "...pieprzony Fox Hound, pieprzeni terroryści i pieprzony kombinezon...co za parszywe miejsce, żeby umrzeć...". Wszystkie myśli przelatywaly mu przez glowę, ale nad ani jedną nie zastrzyal się na dlużej. "...otrząśnij się wreszcie lamago!..." - zacząl na siebie krzyczeć w myślach. Wziąl glęboki oddech i zamknąl na moment oczy. Nie wzieli go z powodu jego wątpliwej urody. Zalazl się tutaj bo potrafil to co potrafil. A jedną z tych rzeczy bylo poslugiwanie się nożami. Nie otwierając oczu jego ręka powędowala w kierunku ukrytego noża. "...jeśli mam zginąć tozabiorę tego arabskiego sukinsyna ze sobą...nie będzie mi w piekle nudno...". Wyciągnąl nuż i przygotowal się do rzutu. Wiedzal, że będzie mial tylko jedną okazję. Skoncentrowal się i przywolal swoje zmysly do porządku. Otworzyl oczy i rzucil celując w szyję napastnika...to bylo wszystko na co go bylo stać. Poczul jak świat zaczyna ciemnieć, nawet nie wiedzial czy trafil i z jakim skutkiem. Przewracając się na trawę ostatnim gestem na jaki się zdobyl bylo wylączenie specjalnej zdolności swojego kombinezonu. Nie dbal o to kto go znajdzie.
Zimno przeszywalo cale jego cialo. Czul jak z każdym najmniejszym poruszeniem, seria lodowych igiel wbija się w jego cialo. Jeszcze nigy nie przeżyl cegoś podobnego. Teraz już chyba wiedzial jakie to uczucie umierać z wyziębienia organizmu. Wiedzial też, że nigdy nie chcialby takiej śmierci. "...pieprzony Fox Hound, pieprzeni terroryści i pieprzony kombinezon...co za parszywe miejsce, żeby umrzeć...". Wszystkie myśli przelatywaly mu przez glowę, ale nad ani jedną nie zastrzyal się na dlużej. "...otrząśnij się wreszcie lamago!..." - zacząl na siebie krzyczeć w myślach. Wziąl glęboki oddech i zamknąl na moment oczy. Nie wzieli go z powodu jego wątpliwej urody. Zalazl się tutaj bo potrafil to co potrafil. A jedną z tych rzeczy bylo poslugiwanie się nożami. Nie otwierając oczu jego ręka powędowala w kierunku ukrytego noża. "...jeśli mam zginąć tozabiorę tego arabskiego sukinsyna ze sobą...nie będzie mi w piekle nudno...". Wyciągnąl nuż i przygotowal się do rzutu. Wiedzal, że będzie mial tylko jedną okazję. Skoncentrowal się i przywolal swoje zmysly do porządku. Otworzyl oczy i rzucil celując w szyję napastnika...to bylo wszystko na co go bylo stać. Poczul jak świat zaczyna ciemnieć, nawet nie wiedzial czy trafil i z jakim skutkiem. Przewracając się na trawę ostatnim gestem na jaki się zdobyl bylo wylączenie specjalnej zdolności swojego kombinezonu. Nie dbal o to kto go znajdzie.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Orzeł
[i]Odejdźmy stąd pani sierżant. Tu jest zbyt niebezpiecznie.[/i]-szepnął snajper do Wilczycy-[i]Arab nas widzi. Może nas powystrzelać jak kaczki. Musimy znaleść lepszą kryjówkę i go zabić. Wejdźmy do lasu. Jak już tam będziemy niech mi pani powie co pokazuje ten sprzęt na pani ręku.[/i]Gdy już doszli tam powiedział-[i]Proszę tu ma mnie chwile zaczekać.[/i]-Po czym starał się jak najbardziej zbliżyć do gościa w turbanie... Znał M-9 dość dobrze. Takimi pistoletami jak ten ćwiczył nieraz na strzelnicy i w terenie. Niestety ten pistolet miał dla niego ogromną wadę. Coprawda był celny i nie zdarzyło mu się by się zaciął, ale miał mały zasięg. Najskuteczniejszy był w granicy do 50metrów, a on i pani sierżant byli conajmniej trzy razy dalej. Czołgał się w leśnym gąszczu jak tylko mógł najciszej. Gdy arab był w zasięgu strzału, snajper wycelował mu w głowę, wstrzymał oddech i wystrzelił... Na wszelki wypadek oddał strzał jeszcze raz... Gdy był pewien,że człowiek z mieczami nie żyje, podszedł do niego i dla pewności złamał mu kark. Zobaczył jaka miał broń. Wziął ją ze sobą i poszedł szukać Kameleona...
[i]Odejdźmy stąd pani sierżant. Tu jest zbyt niebezpiecznie.[/i]-szepnął snajper do Wilczycy-[i]Arab nas widzi. Może nas powystrzelać jak kaczki. Musimy znaleść lepszą kryjówkę i go zabić. Wejdźmy do lasu. Jak już tam będziemy niech mi pani powie co pokazuje ten sprzęt na pani ręku.[/i]Gdy już doszli tam powiedział-[i]Proszę tu ma mnie chwile zaczekać.[/i]-Po czym starał się jak najbardziej zbliżyć do gościa w turbanie... Znał M-9 dość dobrze. Takimi pistoletami jak ten ćwiczył nieraz na strzelnicy i w terenie. Niestety ten pistolet miał dla niego ogromną wadę. Coprawda był celny i nie zdarzyło mu się by się zaciął, ale miał mały zasięg. Najskuteczniejszy był w granicy do 50metrów, a on i pani sierżant byli conajmniej trzy razy dalej. Czołgał się w leśnym gąszczu jak tylko mógł najciszej. Gdy arab był w zasięgu strzału, snajper wycelował mu w głowę, wstrzymał oddech i wystrzelił... Na wszelki wypadek oddał strzał jeszcze raz... Gdy był pewien,że człowiek z mieczami nie żyje, podszedł do niego i dla pewności złamał mu kark. Zobaczył jaka miał broń. Wziął ją ze sobą i poszedł szukać Kameleona...

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Wilczyca
Czuła sie niezwykle dziwnie, czy to przez to czym nasączona była strzykawka która ugodziła ją w udo czy może to jedynie strach którego nie jest w satnie opanować. Wzięła kilka głębszych wdechów aby uspokoić się, nie pomogło to zbytnio jednak zawsze to coś. Ból w nodzę nie był wielki, kombinezon dobrze ją zabezpieczył. Była wstanie biec, tak jej się wydawało. Wskazała gestem Orłowi aby nic nie mówił. Wiczyca przeszła na nanokomunikacje, obraz w jej oczach zafalował nierealnie, znak że codec działa.
- Zbyt niebezpiecznie byłoby teraz biec do lasu, ławki dość dobrze nas chronią przed jego wzrokiem- przerwała na chwili, znów te dziwne uczucie, bała się co mogła zawierać tamta strzałka.- Musimy odwrócić jego uwagę i dać czas Kameleonowi...
Czuła sie niezwykle dziwnie, czy to przez to czym nasączona była strzykawka która ugodziła ją w udo czy może to jedynie strach którego nie jest w satnie opanować. Wzięła kilka głębszych wdechów aby uspokoić się, nie pomogło to zbytnio jednak zawsze to coś. Ból w nodzę nie był wielki, kombinezon dobrze ją zabezpieczył. Była wstanie biec, tak jej się wydawało. Wskazała gestem Orłowi aby nic nie mówił. Wiczyca przeszła na nanokomunikacje, obraz w jej oczach zafalował nierealnie, znak że codec działa.
- Zbyt niebezpiecznie byłoby teraz biec do lasu, ławki dość dobrze nas chronią przed jego wzrokiem- przerwała na chwili, znów te dziwne uczucie, bała się co mogła zawierać tamta strzałka.- Musimy odwrócić jego uwagę i dać czas Kameleonowi...

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Ostatkami sił, Kameleon wypuścił nóż z ręki… a ten poleciał w kierunku napastnika.
Czas zwolnił… żołnierz czuł jak słabnie, jak upada, z każdą sekundą zbliżając się do ziemi… zarówno jak i do śmierci.
Kątem oka widział nóż, coraz bardziej zbliżający się do jego celu… Arab odwrócił lekko głowę… Stojący niedaleko Orzeł widział jak w skoku, tamten używa każdego mięśnia swojego ciała…
Podwójne salto uratowało go przed bezbłędnym rzutem. Stał teraz plecami do Orła… zaledwie metr ich dzielił.
Wilczyca obserwowała całą scenę, zaś pot spływał jej po twarzy… była już niemal pewna że strzałka zawierała truciznę, co oznaczało… że ma góra kilka minut życia.
W końcu podjęła krytyczną decyzję, wstała i od razu wycelowała pistolet w kierunku wroga.
Jej uwagę przykuł leżący nieopodal Kameleon, wycieńczony od używania zdolności kombinezonu… Otworzyła ogień.
Assasyn nie tracił czasu… nie odwracając się, zwinnym ruchem ręki wybił broń Orłowi, po czym odwrócił się do niego, chwytając silnymi rękoma go za ramiona… i przeskakując nad nim, w ten sposób unikając kul Wilczycy.
Twarz snajpera przeszedł grymas bólu, gdy jedna z kul jego towarzyszki trafiła go w brzuch, zaś druga w nogę. Całe jego ciało płonęło od rozsadzającego zmysły cierpienia… Mężczyzna przez chwilę stracił kontakt ze światem, pogrążając się w agonii. Wtedy, wykorzystując moment jego nieuwagi, Assasyn spróbował kopnąć Orła, lecz ten ku jego zdziwieniu zaparł się, wymierzając silny cios pięścią w twarz wroga, co zaskutkowało lekką szarpaniną.
Żołnierzowi Fox Houndu, zarazem jednemu z najlepszych strzelców armii, udało się ledwie wyrwac bandanę, przywiązaną do ramienia wroga. Lecz wtedy, świat stanął w miejscu… jeden detal na tymże ramieniu przykuł jego uwagę…
Orzeł czuł jak deszcz obmywa jego twarz, swoim zimnem przywracając mu zmysły… czuł pot swój, jak i swego wroga. Na czerwonej szacie Araba znajdował się znak… znajomy znak, przedstawiający lisa… i te litery układające się w słowo…
- Fox Hound?
Nie było odpowiedzi… zamiast tego napastnik kopnął mocno Orła, odrzucając go z powrotem tam, gdzie leżał jego młody towarzysz.
Wilczyca upadła na kolana, wydając z siebie jęk desperacji. Słyszała głosy… z początku, nie zdawała sobie sprawy co to znaczy lecz po chwili…
- Orzeł, Kameleon! Uciekajcie, zostaliśmy wykryci!
Mężczyzna wahał się przez chwilę. Lecz zaraz chwycił ciało zwiadowcy i zaczął biec w stronę lasu, kompletnie lekceważąc ból. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył… był ten czerwony zabójca, zbliżający się do klęczącej Wilczycy, trzymając w ręku swój sejmitar…
Krople deszczu jeszcze raz go obudziły. Nie było czasu do stracenia… zaczął biec najszybciej jak potrafił, wiedząc że pościg może nadejść lada chwila.
Czas zwolnił… żołnierz czuł jak słabnie, jak upada, z każdą sekundą zbliżając się do ziemi… zarówno jak i do śmierci.
Kątem oka widział nóż, coraz bardziej zbliżający się do jego celu… Arab odwrócił lekko głowę… Stojący niedaleko Orzeł widział jak w skoku, tamten używa każdego mięśnia swojego ciała…
Podwójne salto uratowało go przed bezbłędnym rzutem. Stał teraz plecami do Orła… zaledwie metr ich dzielił.
Wilczyca obserwowała całą scenę, zaś pot spływał jej po twarzy… była już niemal pewna że strzałka zawierała truciznę, co oznaczało… że ma góra kilka minut życia.
W końcu podjęła krytyczną decyzję, wstała i od razu wycelowała pistolet w kierunku wroga.
Jej uwagę przykuł leżący nieopodal Kameleon, wycieńczony od używania zdolności kombinezonu… Otworzyła ogień.
Assasyn nie tracił czasu… nie odwracając się, zwinnym ruchem ręki wybił broń Orłowi, po czym odwrócił się do niego, chwytając silnymi rękoma go za ramiona… i przeskakując nad nim, w ten sposób unikając kul Wilczycy.
Twarz snajpera przeszedł grymas bólu, gdy jedna z kul jego towarzyszki trafiła go w brzuch, zaś druga w nogę. Całe jego ciało płonęło od rozsadzającego zmysły cierpienia… Mężczyzna przez chwilę stracił kontakt ze światem, pogrążając się w agonii. Wtedy, wykorzystując moment jego nieuwagi, Assasyn spróbował kopnąć Orła, lecz ten ku jego zdziwieniu zaparł się, wymierzając silny cios pięścią w twarz wroga, co zaskutkowało lekką szarpaniną.
Żołnierzowi Fox Houndu, zarazem jednemu z najlepszych strzelców armii, udało się ledwie wyrwac bandanę, przywiązaną do ramienia wroga. Lecz wtedy, świat stanął w miejscu… jeden detal na tymże ramieniu przykuł jego uwagę…
Orzeł czuł jak deszcz obmywa jego twarz, swoim zimnem przywracając mu zmysły… czuł pot swój, jak i swego wroga. Na czerwonej szacie Araba znajdował się znak… znajomy znak, przedstawiający lisa… i te litery układające się w słowo…
- Fox Hound?
Nie było odpowiedzi… zamiast tego napastnik kopnął mocno Orła, odrzucając go z powrotem tam, gdzie leżał jego młody towarzysz.
Wilczyca upadła na kolana, wydając z siebie jęk desperacji. Słyszała głosy… z początku, nie zdawała sobie sprawy co to znaczy lecz po chwili…
- Orzeł, Kameleon! Uciekajcie, zostaliśmy wykryci!
Mężczyzna wahał się przez chwilę. Lecz zaraz chwycił ciało zwiadowcy i zaczął biec w stronę lasu, kompletnie lekceważąc ból. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył… był ten czerwony zabójca, zbliżający się do klęczącej Wilczycy, trzymając w ręku swój sejmitar…
Krople deszczu jeszcze raz go obudziły. Nie było czasu do stracenia… zaczął biec najszybciej jak potrafił, wiedząc że pościg może nadejść lada chwila.
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Pomywacz
- Posty: 42
- Rejestracja: sobota, 23 września 2006, 13:38
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
Kameleon
"...nawet nie potrafilem zabić jednego sukinsyna z ręcznikiem na glowie..." - po chwili jego świadomość odplynęla. Co chwilę odzyskiwal i tracil przytomność. Czul się jakby zostal zmknięty we wlasnym ciele. Nie byl w stanie poruszyć się, pokręcić glową. "...nic nie czuję...ja kurwa nic nie czuję!!!...". Straszna prawda uderzyla w niego niczym rozpędzony autobus. Nie mial czucia w palcach, dloniach, stopach, nogach...nie byl w stanie poruszyć najmniejszą częścią swojego ciala. W czasie krótkich przeblysków świadomości zauważyl, że jednak w jakiś dziwny sposób się przemieszcza. Jedyne co widzial to zamazaną, będącą w różnych odcieniach ścianę zieleni, która w jakiś chaotyczny sposób się przemieszczala. Wydawalo mu się, że gdzieś z bardzo daleka doslyszal glos. Glos, który zdawalo mu się znal, albo przynajmniej powinien rozpoznawać. Ale to byl największy wysilek na jaki go bylo stać. Oczy polecialy mu w tyl glowy a ciemność znowu go otulila swoim plaszczem.
"...nawet nie potrafilem zabić jednego sukinsyna z ręcznikiem na glowie..." - po chwili jego świadomość odplynęla. Co chwilę odzyskiwal i tracil przytomność. Czul się jakby zostal zmknięty we wlasnym ciele. Nie byl w stanie poruszyć się, pokręcić glową. "...nic nie czuję...ja kurwa nic nie czuję!!!...". Straszna prawda uderzyla w niego niczym rozpędzony autobus. Nie mial czucia w palcach, dloniach, stopach, nogach...nie byl w stanie poruszyć najmniejszą częścią swojego ciala. W czasie krótkich przeblysków świadomości zauważyl, że jednak w jakiś dziwny sposób się przemieszcza. Jedyne co widzial to zamazaną, będącą w różnych odcieniach ścianę zieleni, która w jakiś chaotyczny sposób się przemieszczala. Wydawalo mu się, że gdzieś z bardzo daleka doslyszal glos. Glos, który zdawalo mu się znal, albo przynajmniej powinien rozpoznawać. Ale to byl największy wysilek na jaki go bylo stać. Oczy polecialy mu w tyl glowy a ciemność znowu go otulila swoim plaszczem.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Wilczyca
Krzyk który niedawno wydała z sibie był jedynie wspomnieniem, kolejne słowa które chcała wypowiedzieć więzły jej w gardle. Klęczała bezsilnie wpatrując się w idącego Araba, zwiastuna zapewne jej rychłej śmierci. Wymacała ręką M-9 spoczywającą na przy jej nodzę. Jej żołnierski obowiązek, to jedynie jej pozostało. Nie wiedziała jak długo jej organizm wytrzyma działanie trucizny. Czuła jak resztki sił uciekają z jej zmęczonego ciała. Mętnym wzrokiem spojrzała na szatę assasina, na znak tak dobrze jej znajomy, znak Fox Houndu. Zwątpiła na chwile, jednak była to jedynie chwila słabości. Szybkim ruchem łoni sięgła po pistolet, natychmiast wymierzyła w twarz Araba, tak jej się zdawało, wzrok zaczął ją zawodzić.
- Za Fox Hound...- wysapała z tudnością i gdy tylko broń uniosła się w powietrze wystrzeliła pocisk, a potem kolejny. Strzelała póki nie straciła przytomności.
Krzyk który niedawno wydała z sibie był jedynie wspomnieniem, kolejne słowa które chcała wypowiedzieć więzły jej w gardle. Klęczała bezsilnie wpatrując się w idącego Araba, zwiastuna zapewne jej rychłej śmierci. Wymacała ręką M-9 spoczywającą na przy jej nodzę. Jej żołnierski obowiązek, to jedynie jej pozostało. Nie wiedziała jak długo jej organizm wytrzyma działanie trucizny. Czuła jak resztki sił uciekają z jej zmęczonego ciała. Mętnym wzrokiem spojrzała na szatę assasina, na znak tak dobrze jej znajomy, znak Fox Houndu. Zwątpiła na chwile, jednak była to jedynie chwila słabości. Szybkim ruchem łoni sięgła po pistolet, natychmiast wymierzyła w twarz Araba, tak jej się zdawało, wzrok zaczął ją zawodzić.
- Za Fox Hound...- wysapała z tudnością i gdy tylko broń uniosła się w powietrze wystrzeliła pocisk, a potem kolejny. Strzelała póki nie straciła przytomności.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Orzeł
Gdy tylko był w stanie, zacisnął zęby i podniósł swoją kuszę. Wycelował jak mógł najlepiej i strzelił... Ból go przeszył w chwili strzału jakby to do niego strzelano i to nie ze strzałek tylko ostrą amunicją. Świat mu się rozmazał. Zaczął przeładowywać kuszę. Nigdy nie zajmowało mu to tak długo. Przeładowując zobaczył na swojej ręce krew, własną krew, po czym znów strzelił do czerwonej postaci , by mieć pewność, że strzałki podziałają. Sądził że jedna to za mało na takiego olbrzyma. Gdyby jego rany pozwalałyby mu na to uśmiechnąłby się. Był z siebie dumny. Kiedyś gdy jeszcze nie miał blizny na twarzy nie zrobiłby tego. Nie wykrzesałby z siebie aż tyle. Ból był coraz mocniejszy. Nie mógł wytrzymać, jednak starał się zatamować krew. Męczył się ze zdjęciem pasa. Wypatrzył dość dużego liscia i zrobił prowizoryczny opatrunek na noge. Starał się doczołgać do zdobycznej broni. Wolał już wszędzie pokazać gdzie jest niż zginąć. Zaczął mierzyć tuż pod turban. Gdy był pewien że trafi i wstrzymywał już oddech do strzału natychnmiast jego ciało przeszywał ból nie do zniesienia. "Nie mogę na to pozwolić"-pomyślał. Po czym wykrzesał z siebie całe siły i znów przygotował się do strzału. Postać się oddalała, ale on uwielbiał strzelać do ruchomych celów. Wycelował... i tym razem strzelił, po czym zwinął się z bólu...
Gdy tylko był w stanie, zacisnął zęby i podniósł swoją kuszę. Wycelował jak mógł najlepiej i strzelił... Ból go przeszył w chwili strzału jakby to do niego strzelano i to nie ze strzałek tylko ostrą amunicją. Świat mu się rozmazał. Zaczął przeładowywać kuszę. Nigdy nie zajmowało mu to tak długo. Przeładowując zobaczył na swojej ręce krew, własną krew, po czym znów strzelił do czerwonej postaci , by mieć pewność, że strzałki podziałają. Sądził że jedna to za mało na takiego olbrzyma. Gdyby jego rany pozwalałyby mu na to uśmiechnąłby się. Był z siebie dumny. Kiedyś gdy jeszcze nie miał blizny na twarzy nie zrobiłby tego. Nie wykrzesałby z siebie aż tyle. Ból był coraz mocniejszy. Nie mógł wytrzymać, jednak starał się zatamować krew. Męczył się ze zdjęciem pasa. Wypatrzył dość dużego liscia i zrobił prowizoryczny opatrunek na noge. Starał się doczołgać do zdobycznej broni. Wolał już wszędzie pokazać gdzie jest niż zginąć. Zaczął mierzyć tuż pod turban. Gdy był pewien że trafi i wstrzymywał już oddech do strzału natychnmiast jego ciało przeszywał ból nie do zniesienia. "Nie mogę na to pozwolić"-pomyślał. Po czym wykrzesał z siebie całe siły i znów przygotował się do strzału. Postać się oddalała, ale on uwielbiał strzelać do ruchomych celów. Wycelował... i tym razem strzelił, po czym zwinął się z bólu...
