Niewolnik własnego żywota #2

-
- Pomywacz
- Posty: 58
- Rejestracja: środa, 19 lipca 2006, 10:56
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Wrocek
Niewolnik własnego żywota #2
Tych, którzy mieli nadzieję, że wreszcie przestanę zawalać Tawernę swoją twórczością spotka zawód. Niestety, póki nie skończę całkowicie tego opowiadania nie przestanę was nękać. A więc poniżej znajduje się kolejny wytwór mojego chorego umysłu. Mam nadzieje, że po przeczytaniu nie występują żadne skutki uboczne. Dodam jeszcze tylko, że wszystkie miejsca, bóstwa, osoby i większość istot zostały wymyślone przeze mnie i nie znajdziecie ich nigdzie indziej (teraz następuje bleblanie o prawach autorskich itd.)…
Nanuke spojrzała kontem oka na Peę. Uważała ją za dziwną, trochę niebezpieczną staruszkę. Pea była zwykłym człowiekiem, to nie ulegało wątpliwości, ale posiadała pewną wewnętrzną siłę. Zwykle była wesołą, energiczną starszą panią, jednak, gdy tylko ktoś ją zdenerwował zmieniała się nie do poznania. Szalała niczym burza, potrafiła być nieobliczalna, Nanuke bardzo się jej wtedy bała.
Minął już tydzień od ich pierwszego spotkania, jednak, mimo iż wcale tego nie ustalały zaczęły podróżować razem. Szły obok siebie, a Pea opowiadała Nanuce o kwiatach, jakie hodowała, gdy była małą dziewczynką.
- To, czym w końcu jesteś? - spytała nieoczekiwanie.
- A co cię to obchodzi?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Chce tylko wiedzieć, z czym podróżuje.
Nanuke drgnęła, nie lubiła, gdy ktoś mówił o niej "coś". Jej twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie. Dziewczynka zacisnęła pięści. Czasem Pea naprawdę ją denerwowała. W końcu się uspokoiła, choć wiele ją to kosztowało. Westchnęła i zaczęła opowiadać:
- Mam już pięćset lat. Jestem Kethillem w ciele małej dziewczynki.
- Jak to się stało?
- Wydarzyło się to, o ile mnie pamięć nie myli jakieś trzysta lat temu. Kapłanka Getha, zamknęła mnie w ciele własnego dziecka. Chciała mieć demona na własność. Ale przeliczyła się. Zabiłam ją, używając do tego sił życiowych dziewczynki. Debra sama tego chciała. - dodała widząc wyraz twarzy, Pei.- Tak się nazywało dziecko...
Staruszka pokiwała głową w zamyśleniu. Minęło pięć minut zanim zadała kolejne pytanie.
- Mało słyszałam o Kethillah. Czym jesteście?
Nanuke skrzywiła się. Czy ta starucha nigdy się nie nauczy? Mimo iż bardzo tego nie chciała odpowiedziała na zadanie pytanie, z wysiłkiem tłumiąc złość.
- Demony stworzone z mroku. Raz w miesiącu wychodzimy na powierzchnie by pożywić się waszym mięsem, jednak ja mam ciało człowieka, więc to mnie nie obowiązuje. Mogę robić, co chcę. – uśmiechnęła się pod nosem. - Oczywiście nadal musze jeść, ale mam znacznie ułatwioną sprawę – wyglądam jak jeden z was i nie musze chować się pod ziemią.
- Rozumiem. – rzekła Pea w zamyśleniu. – Tak… Domyślam się, że nie powiedziałaś mi wszystkiego, ale nie będę się narzucać. Wiem już, czym jesteś i…
- KIM! KIM! Wbij to sobie wreszcie do tego pustego łba, starucho! – krzyknęła Nanuke. – Jesteś tylko zwykłym człowiekiem! A, ja?! Żyję już pięćset lat, i jestem lepsza od niejednego człowieka. Widziałam więcej, i umiem o wiele więcej od ciebie żałosna, mała kreaturo. Mogę jednym ruchem zabić was setkę, robaku! JESTEM LEPSZA NIŻ WSZYSCY LUDZIE TEGO ŚWIATA!!!
- Naprawdę myślisz, że to my jesteśmy żałośni? – spytała spokojnie Pea nawet nie parząc na Nanuke.
Dziewczynka stanęła jak wryta. Spojrzała ze zdumieniem na Peę. Bezczelność tej kobiety była niezwykła. Nanuce na chwile odebrało mowę. Nie spodziewała się kiedyś spotkać kogoś tak pewnego siebie. Już chciała coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś zagrodził im drogę.
- Pieniądze albo życie. – usłyszały.
Obie patrzyły ze zdziwieniem na dziesięciu mężczyzn stojących przed nimi na leśnej dróżce. Nie miały wątpliwości, że nie żartują. Pea spokojnie zeszła z drogi robiąc przy tym miejsce Nauce, która uśmiechnęła się szeroko. Minął miesiąc od czasu, gdy jadła. Niedługo stałaby się tak głodna, że nie panowałaby nad sobą.
- Wybieram wasze życie. – odparła spokojnie dziewczynka.
Nim zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje ona już była przy pierwszym z nich. Mężczyzna na chwilę ujrzał przed sobą błyszczące granatowe oczy. Nagle poczuł delikatne, niczym podmuch letniego wiatru, muśnięcie. Poczuł ciepło spływające po szyi. Spojrzał w dół. Ale oprócz czerwieni nie widział nic. Upadł na twarz.
W tej samej chwili, Nanuke jednym kopnięciem złamała jego towarzyszowi nogę, gdy stracił równowagę i upadł, wtedy skręciła mu kark. Ośmiu pozostałych rozpierzchło się na wszystkie strony, oszołomieni i przerażeni. Pea patrzyła spokojnie na całe zajście, żaden mięsień na jej twarzy nie drgnął.
Nim dziewczynka zdołała dopaść kolejnej ofiary usłyszała ostry, kobiecy krzyk. Między walczących wpadła kobieta na koniu. Jasne, kręcone włosy powiewały na wietrze, z zielonych oczu sypały się skry. Kobieta była wysoka i szczupła, miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Jej kary, ogromny koń natarł na zbójów, którzy przerażeni cofnęli się.
Nagle jeden z nich opanował się i rzucił na jeźdźca. Reszta ruszyła za nim. Kobieta wzniosła ogromny miecz i jednym ruchem ścięła jednemu z nich głowę. Nanuke skoczyła na najbliższego i rozerwała go na strzępy niczym szmacianą lalkę. Jeden z jego towarzyszy zamachnął się i zranił dziewczynkę w plecy. Ta zatrzymała się gwałtownie i odwróciła do zbója. Mężczyzna patrzył na nią z wyrazem triumfu na twarzy. Mina mu zrzedła, widząc żądze mordu w oczach ośmioletniego dziecka.
Nagle z jej rany na plecach zaczął ściekać czarny, rzadki płyn. W krótkim czasie pokrył całą dziewczynkę od stóp do głów. Gdy to się stało jej ciało zaczęło się przeobrażać. Nogi, tułów i ręce wydłużyły się. Z pleców wyrosły dziwne, podobne do wężów pędy. Oczy stały się całe białe, a zęby urosły przynajmniej trzy razy. Z rąk wyrastały ogromne pazury.
Dziewczyna na koniu niczego nie zauważyła, bo właśnie goniła jednego ze zbójów. Pięciu pozostałych nie wiedziało, co się dzieje, stali jak wryci i tylko patrzyli na Nanuke. Demon zaśmiał się głośno, tracił panowanie nad tym, co robi. Wielka, ciemna postać natarła na ludzi stojących przed nią. Rozszarpywała ich na kawałki, a potem pożerała.
Jedyną osobą, która nie przejęła się makabrycznym widowiskiem była starsza kobieta stojąca pod drzewem na skraju drogi.
Rany boskie! Przeczytałam to po raz drugi, i zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam się leczyć. Musze przyznać, że sama nie wiem, co to jest. W razie, czego, jest tu chyba dużo błędów, byłabym wdzięczna za wyłapanie ich. Sprawdzałam, w Wordzie, ale nie mam zaufania do programu, który twierdzi, że wyraz „pyta” jest wulgarny.
Nanuke spojrzała kontem oka na Peę. Uważała ją za dziwną, trochę niebezpieczną staruszkę. Pea była zwykłym człowiekiem, to nie ulegało wątpliwości, ale posiadała pewną wewnętrzną siłę. Zwykle była wesołą, energiczną starszą panią, jednak, gdy tylko ktoś ją zdenerwował zmieniała się nie do poznania. Szalała niczym burza, potrafiła być nieobliczalna, Nanuke bardzo się jej wtedy bała.
Minął już tydzień od ich pierwszego spotkania, jednak, mimo iż wcale tego nie ustalały zaczęły podróżować razem. Szły obok siebie, a Pea opowiadała Nanuce o kwiatach, jakie hodowała, gdy była małą dziewczynką.
- To, czym w końcu jesteś? - spytała nieoczekiwanie.
- A co cię to obchodzi?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Chce tylko wiedzieć, z czym podróżuje.
Nanuke drgnęła, nie lubiła, gdy ktoś mówił o niej "coś". Jej twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie. Dziewczynka zacisnęła pięści. Czasem Pea naprawdę ją denerwowała. W końcu się uspokoiła, choć wiele ją to kosztowało. Westchnęła i zaczęła opowiadać:
- Mam już pięćset lat. Jestem Kethillem w ciele małej dziewczynki.
- Jak to się stało?
- Wydarzyło się to, o ile mnie pamięć nie myli jakieś trzysta lat temu. Kapłanka Getha, zamknęła mnie w ciele własnego dziecka. Chciała mieć demona na własność. Ale przeliczyła się. Zabiłam ją, używając do tego sił życiowych dziewczynki. Debra sama tego chciała. - dodała widząc wyraz twarzy, Pei.- Tak się nazywało dziecko...
Staruszka pokiwała głową w zamyśleniu. Minęło pięć minut zanim zadała kolejne pytanie.
- Mało słyszałam o Kethillah. Czym jesteście?
Nanuke skrzywiła się. Czy ta starucha nigdy się nie nauczy? Mimo iż bardzo tego nie chciała odpowiedziała na zadanie pytanie, z wysiłkiem tłumiąc złość.
- Demony stworzone z mroku. Raz w miesiącu wychodzimy na powierzchnie by pożywić się waszym mięsem, jednak ja mam ciało człowieka, więc to mnie nie obowiązuje. Mogę robić, co chcę. – uśmiechnęła się pod nosem. - Oczywiście nadal musze jeść, ale mam znacznie ułatwioną sprawę – wyglądam jak jeden z was i nie musze chować się pod ziemią.
- Rozumiem. – rzekła Pea w zamyśleniu. – Tak… Domyślam się, że nie powiedziałaś mi wszystkiego, ale nie będę się narzucać. Wiem już, czym jesteś i…
- KIM! KIM! Wbij to sobie wreszcie do tego pustego łba, starucho! – krzyknęła Nanuke. – Jesteś tylko zwykłym człowiekiem! A, ja?! Żyję już pięćset lat, i jestem lepsza od niejednego człowieka. Widziałam więcej, i umiem o wiele więcej od ciebie żałosna, mała kreaturo. Mogę jednym ruchem zabić was setkę, robaku! JESTEM LEPSZA NIŻ WSZYSCY LUDZIE TEGO ŚWIATA!!!
- Naprawdę myślisz, że to my jesteśmy żałośni? – spytała spokojnie Pea nawet nie parząc na Nanuke.
Dziewczynka stanęła jak wryta. Spojrzała ze zdumieniem na Peę. Bezczelność tej kobiety była niezwykła. Nanuce na chwile odebrało mowę. Nie spodziewała się kiedyś spotkać kogoś tak pewnego siebie. Już chciała coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś zagrodził im drogę.
- Pieniądze albo życie. – usłyszały.
Obie patrzyły ze zdziwieniem na dziesięciu mężczyzn stojących przed nimi na leśnej dróżce. Nie miały wątpliwości, że nie żartują. Pea spokojnie zeszła z drogi robiąc przy tym miejsce Nauce, która uśmiechnęła się szeroko. Minął miesiąc od czasu, gdy jadła. Niedługo stałaby się tak głodna, że nie panowałaby nad sobą.
- Wybieram wasze życie. – odparła spokojnie dziewczynka.
Nim zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje ona już była przy pierwszym z nich. Mężczyzna na chwilę ujrzał przed sobą błyszczące granatowe oczy. Nagle poczuł delikatne, niczym podmuch letniego wiatru, muśnięcie. Poczuł ciepło spływające po szyi. Spojrzał w dół. Ale oprócz czerwieni nie widział nic. Upadł na twarz.
W tej samej chwili, Nanuke jednym kopnięciem złamała jego towarzyszowi nogę, gdy stracił równowagę i upadł, wtedy skręciła mu kark. Ośmiu pozostałych rozpierzchło się na wszystkie strony, oszołomieni i przerażeni. Pea patrzyła spokojnie na całe zajście, żaden mięsień na jej twarzy nie drgnął.
Nim dziewczynka zdołała dopaść kolejnej ofiary usłyszała ostry, kobiecy krzyk. Między walczących wpadła kobieta na koniu. Jasne, kręcone włosy powiewały na wietrze, z zielonych oczu sypały się skry. Kobieta była wysoka i szczupła, miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Jej kary, ogromny koń natarł na zbójów, którzy przerażeni cofnęli się.
Nagle jeden z nich opanował się i rzucił na jeźdźca. Reszta ruszyła za nim. Kobieta wzniosła ogromny miecz i jednym ruchem ścięła jednemu z nich głowę. Nanuke skoczyła na najbliższego i rozerwała go na strzępy niczym szmacianą lalkę. Jeden z jego towarzyszy zamachnął się i zranił dziewczynkę w plecy. Ta zatrzymała się gwałtownie i odwróciła do zbója. Mężczyzna patrzył na nią z wyrazem triumfu na twarzy. Mina mu zrzedła, widząc żądze mordu w oczach ośmioletniego dziecka.
Nagle z jej rany na plecach zaczął ściekać czarny, rzadki płyn. W krótkim czasie pokrył całą dziewczynkę od stóp do głów. Gdy to się stało jej ciało zaczęło się przeobrażać. Nogi, tułów i ręce wydłużyły się. Z pleców wyrosły dziwne, podobne do wężów pędy. Oczy stały się całe białe, a zęby urosły przynajmniej trzy razy. Z rąk wyrastały ogromne pazury.
Dziewczyna na koniu niczego nie zauważyła, bo właśnie goniła jednego ze zbójów. Pięciu pozostałych nie wiedziało, co się dzieje, stali jak wryci i tylko patrzyli na Nanuke. Demon zaśmiał się głośno, tracił panowanie nad tym, co robi. Wielka, ciemna postać natarła na ludzi stojących przed nią. Rozszarpywała ich na kawałki, a potem pożerała.
Jedyną osobą, która nie przejęła się makabrycznym widowiskiem była starsza kobieta stojąca pod drzewem na skraju drogi.
Rany boskie! Przeczytałam to po raz drugi, i zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam się leczyć. Musze przyznać, że sama nie wiem, co to jest. W razie, czego, jest tu chyba dużo błędów, byłabym wdzięczna za wyłapanie ich. Sprawdzałam, w Wordzie, ale nie mam zaufania do programu, który twierdzi, że wyraz „pyta” jest wulgarny.
Ostatnio zmieniony wtorek, 29 sierpnia 2006, 14:48 przez Simiril, łącznie zmieniany 2 razy.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 6
- Rejestracja: poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 18:52
Żadnych błędów nie wyłapałam...
Napiszę tylko że przy opisie walki Nanuke i spokoju staruszki moje oczy trochę sie rozszerzyły [zdziwenie] ale tym razem daje max jeśli chodzi o ocenę. To opowiadanie jest najlepsza z całej twojej trójcy
[może ja w takim razie też jestem nienormalna skoro spodobal mi się taki opis, któż to wie hihi]
Napiszę tylko że przy opisie walki Nanuke i spokoju staruszki moje oczy trochę sie rozszerzyły [zdziwenie] ale tym razem daje max jeśli chodzi o ocenę. To opowiadanie jest najlepsza z całej twojej trójcy

[może ja w takim razie też jestem nienormalna skoro spodobal mi się taki opis, któż to wie hihi]


-
- Szczur Lądowy
- Posty: 3
- Rejestracja: środa, 2 sierpnia 2006, 19:36
- Lokalizacja: Hell


- BAZYL
- Zły Tawerniak
- Posty: 4853
- Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
- Numer GG: 3135921
- Skype: bazyl23
- Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
- Kontakt:








Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...

-
- Pomywacz
- Posty: 58
- Rejestracja: środa, 19 lipca 2006, 10:56
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Wrocek








Ostatnio zmieniony wtorek, 29 sierpnia 2006, 14:35 przez Simiril, łącznie zmieniany 1 raz.

- BAZYL
- Zły Tawerniak
- Posty: 4853
- Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
- Numer GG: 3135921
- Skype: bazyl23
- Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
- Kontakt:
Znam i zgadzam się. Ale bez przesady - napisałaś że oko ma kONtaSimiril pisze:Ten wielki, czerwony smok przeciśnie się przez tą maleńką dziurkę od klucza! A dlaczego? Bo JA tak powiedziałam!" Znasz to BAZYL? To ja tu jestem pisarką, i gdy mówię, że oko ma kąty, to ma! A co!

Zero litości - trzeba być złym!Simiril pisze:Nie odbieraj twarzy praw do samodzielnego życia! To nie uczciwe wobec niej
.
Nie chodzi o ilość, choć też. Po tym jak piszesz widać że czytasz. Ale moze powinnaś - dla ćwiczenia - przeczytać coś innego? Może Gombrowicza, może Bułachakowa? Od biedy Sienkiewicza... I nie chodzi o to, zeby czytać coś tam - weź ksiazkę - nawet jeśłi już czytałaś - np. Krzyżaków - i czytaj wyrywkowo, ale uważnie, analizujac konstrukcję zdań i wplatanie dialogów w opisy i odwrotnie. Bo zwykle gdy radzę czytać, to mam na myśli pracę nad wzbogacaniem jezyka. W Twoim przypadku mam bardziej na myśli wzgogacanie warsztatu i wyczulenie na język.Simiril pisze:Dużo czytam... Tia, fantastykę norweską. Heh... Cała saga o Ludziach Lodu w wieku 12 lat. W dwa miesiące 47 książek. Mało? Mogę więcej
.
Filmowo, w sensie widowiskowo. Może bardziej pasowałoby tutaj: 'komiksowo'. W porównaniu do tekstu o śpiączce tutaj było bardzo mało opisów - wydaje się, ze tekst jest przez to bardziej ekspresyjny - to prawda, ale także ubogi... (choć w Twoim przypadku 'ubogi' jest bardzo krzywdzące).Simiril pisze:Opisuje "filmowo"? To straszne! Cholera, nie cierpię filmów
.
Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...

-
- Pomywacz
- Posty: 58
- Rejestracja: środa, 19 lipca 2006, 10:56
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Wrocek
BAZYL, ja czytam tak, że potrafię zapamiętać to, co czytam. I to bardzo dokładnie. Co do komiksowych opisów, to ja właśnie mam w głowie wiele mangowych obrazów. Każde twoje słowo wywołuje osobny obraz. Więc się nie dziw. (uwielbiam mange i anime
)
P.S: Uważaj, bo mogę założyć moim oczom kONto w Szwajcarii
.

P.S: Uważaj, bo mogę założyć moim oczom kONto w Szwajcarii


-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: niedziela, 27 sierpnia 2006, 19:07
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Gdzieś w Lesie Loren... ale teraz w Milton Keynes...


-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: niedziela, 27 sierpnia 2006, 19:07
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Gdzieś w Lesie Loren... ale teraz w Milton Keynes...

-
- Pomywacz
- Posty: 58
- Rejestracja: środa, 19 lipca 2006, 10:56
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Wrocek
UWAGA, UWAGA...
Jeśli jakimś cudem (a w cuda nie wierzę) ktoś czeka na kolejną część Niewolnika własnego żywota srogo się zawiedzie. Mam zamiar napisać to do końca (a na razie jest tylko 8 rozdział i 15 stron czcionką 10) i wydać (więc długo sobie poczekacie).
Ze zdziwieniem stwierdzam, że cała historia jest już niepodobna do tej, którą tutaj publikowałam. Szczegółów nie zdradzam, ale to, co teraz powstaje, pod względem różnic do pierwowzoru - zaskakuje nawet mnie samą.
Jeśli jakimś cudem (a w cuda nie wierzę) ktoś czeka na kolejną część Niewolnika własnego żywota srogo się zawiedzie. Mam zamiar napisać to do końca (a na razie jest tylko 8 rozdział i 15 stron czcionką 10) i wydać (więc długo sobie poczekacie).
Ze zdziwieniem stwierdzam, że cała historia jest już niepodobna do tej, którą tutaj publikowałam. Szczegółów nie zdradzam, ale to, co teraz powstaje, pod względem różnic do pierwowzoru - zaskakuje nawet mnie samą.
