DO GRACZY:
Proszę o pisanie w trzeciej osobie, pisanie opisowe (5-10 zdań) i w miarę przyzwoitą rozgrywkę.
Posty zaczynajcie od imienia bądź pseudonimu swego bohatera (ułatwi mi to pracę)
To co mówią postacie piszcie od myślnika pochyloną kursywą.
To co myślą w cudzyslowie. Tak piszecie wszystko poza sesją
I jeszcze jedno - wasze życie w przygodzie zależy od tego na ile odgrywacie swoją postać i jak długie posty piszecie. Innymi słowy - im więcej piszesz, tym dłużej żyjesz i masz większe powodzenie przy prowadzonych przez twoją postać działaniach. Tak jak pisałem wcześniej, scenariusz jest połączeniem horroru, sensacji i kryminału i jest tak skonstruowany że pozwala mi uśmiercić graczy którzy mało piszą (bądź wcale...bo i tacy sie zdarzają) w każdym momencie przygody. Scenariusz momentami wymaga wytężenia szarych komórek i wykazania się pomysłowością, co, mam nadzieję, nie będzie dla was problemem. Nikt z was nie wybrał narodowości kolumbijskiej więc nieco zmodyfikowałem scenariusz tak, by dostosować go do waszej piątki. W rekrutacji pisałem że wybiorę dowódcę Sekcji 8 i tak się stało. Został nim Sergi (czyli prowadzony przez niego Jack McDelon). Czytając jego kartę postaci widać że trochę mu zajęło stworzenie swego bohatera dlatego postanowiłem że on będzie wami dowodził (decyzja nieodwołalna ). To tyle. Reszta jak zwykle wyjdzie "w praniu". Tak więc zaczynamy.
SEKCJA 8: Jack "Jackal" McDelon (30 lat) - postać Sergi'ego Johnny "Ripper" Nitro (29 lat) - postać Serge'a Steven "Bielik" Wright (30 lat) - postać Bielika John "Oneshot" Elliot (31 lat) - postać Gorasa Michajil "Nadir" Tigrow (27 lat) - postać Nadira
[Wszyscy]
Nie byliście w zbyt dobrych nastrojach gdy przekroczyliście progi Pentagonu. Wyrwani wprost z zasłużonych wakacji, które nie zdążyły sie jeszcze rozpocząć, a już się zakończyły. Po ostatniej misji w Panamie tydzień temu po prostu potrzebowaliście odpoczynku, odreagowania od ostatniego zadania, które bez wątpienia było ciężkie. Niestety, okazało się że wasze usługi są tak bezcenne, że rząd nie może sobie po prostu bez was poradzić. Dlatego też, gdy wasz dowódca, pułkownik Jack “Jackal” McDelon odebrał telefon od głównego zleceniodawcy – generała Rossa, wiedział, że szykuje się coś dużego. Wszak Sekcji 8. nie wzywa się dla picu. Byliście grupą szybkiego reagowania do zadań wybitnie specjalnych, o której nie mówiło sie głośno. Mimo iż działaliście na zlecenie rządu, gdyby któremuś z was coś się stało, rząd nie kiwnął by nawet palcem w tej sprawie. Znaliście koszty przebywania w elicie jaką była wasza mała jednostka. I kochaliście tę robotę. Chociaż teraz każdy z was miał mieszane uczucia. Ciekawość przeplatała się ze zdenerwowaniem spowodowanym wyrwaniem z wakacji. Z rozmyślań wyrwał was dzwonek windy która stanęła na wcześniej wybranym piętrze. Wyszliście z niej i skierowaliście sie wprost ku drzwiom z wielkim napisem “Generał Johnatan K. Ross”. Przed drzwiami jeszcze rutynowe sprawdzenie dokumentów i obszukanie przez dwóch milusich żołnierzy i po chwili byliście w środku. W wielkiej sali z dużym, okrągłym stołem znajdowało sie dwóch mężczyzn. Jednego z nich dobrze znaliście. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w idealnie leżącym galowym mundurze o siwych włosach i hiszpańskiej bródce uśmiechnął się do was nieznacznie gdy pojawiliście się w środku. To był Ross, człowiek który zlecał wam brudną robotę. Drugi z mężczyzn, siedzący w fotelu obok generała wyglądał na jego tle mizernie. Był ubrany w czarny garnitur a przed nim leżała teczka. Nosił okulary i był lekko łysawy. Wydawał wam się znajomy a jednocześnie nie mogliście skojarzyć gdzie i kiedy przemknęła wam przed oczami jego twarz. Gdy podeszliście bliżej generał Ross odezwał się:
- Witam was. Zapewne wiecie, że nie ściagalibyśmy was z wakacji gdyby nie wydarzyło sie coś poważnego – mówił grubym, doniosłym głosem. Wskazał na mężczyznę siedzącego obok i kontynuował – To jest pan Charles Withman, jeden z sekretarzy NATO, a także jeden z doradców wojskowych prezydenta Busha. Ma do was pewną sprawę...ale o szczegółach opowie on sam...
Withman wstał z fotela, zdjął okulary, przetarł je, po czym założył na nos i zaczął mówić:
- Kilka dni temu udało nam się przechwycić list Ulisesa Pereiro, kolumbijczyka, który od pewnego czasu współpracuje z naszym rządem. Napisał, że został aresztowany, jak sądzi, właśnie z powodów politycznych. Ostatnio założył tajne stowarzyszenie zrzeszające zwolenników opozycji, a władzom najwyraźniej się to nie spodobało. Ten człowiek jest dla nas bezcenny gdyż przekazywał nam bardzo ważne informacje odnośnie kartelów narkotykowych powiązanych prawdopodobnie z prezydentem Kolumbii. I to właśnie zadanie dla was. Musicie udać się do Kolumbii, odbić Pereiro i wrócić wraz z nim do Stanów. Absolutnie nie możecie pozwolić by zginął. List wysłano z miejscowości Ibague, 50 km od stolicy Kolumbii Bogoty i podejrzewamy że tam właśnie znajduje się wasz cel. Najpierw udacie się właśnie do Bogoty i tam udacie się do naszej ambasady – będzie tam na was czekał nasz człowiek, niejaki Paulo Falcao – on załatwi wam sprzęt potrzebny do wykonania zadania.. Kwestie tego w jaki sposób dostaniecie się do Kolumbii, pozostawiamy wam. Niestety, użycie sprzętu wojskowego typu śmigłowce czy samoloty nie wchodzi w grę, gdyż nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek nadwyrężenie naszych stosunków z Kolumbią.
Gdy mężczyzna skończył głos zabrał generał:
- Akcja musi być szybka. Jest to misja ratunkowa, więc nie zostawiajcie za sobą zbyt wielu trupów, a jeśli już musicie, to róbcie to dyskretnie. Po wykonaniu zadania wasze konto zasili milion dolarów. Jakieś pytania??
Ross spojrzał na was ciężkim wzrokiem czekając na jakikolwiek odzew z waszej strony.
I tu zaczyna się gra. Możecie popytać generała o rzeczy które was interesują jednak głównym waszym zadaniem na ten moment jest podyskutować między sobą o tym jak dostać się do Bogoty. W miare wykazywania się przez was pomysłowością będę popychał akcję na dalszy tor.
Wysoki, dobrze zbudowany czarnowłosy mężczyzna podrapał się po swym trzydniowym zaroście i spojrzał na kompanów. Chwile potem powiedział:
- Na pewno nie możemy wsiąść do pierwszego lepszego samolotu do Bogoty. Trzeba by sie najpierw przygotować. Mam nadzieję, że w kwestii ekwipunku typowo szpiegowskiego mamy pełne poparcie u Rossa - Johnny przypomniał sobie czasy, gdy jeszcze kilka lat temu był szpiegiem na usługach CIA - Poza tym przydałyby się jakieś lewe papiery....paszporty, identyfikatory i inne pierdółki. Dzięki temu moglibyśmy spokojnie wylecieć do Kolumbii bez wzbudzania podejrzeń...Z bronią będzie gorzej...Ale skoro nasz kontakt ma nam załatwić wszystko co potrzebne to skupmy sie na sprawach obecnych. Co sądzicie o moim pomysle z fałszywymi papierami. Znam kolesia co sie tym zajmuje(mam nadzieję, że MG się na to zgodzi - jako były szpieg po prostu logiczne jest że muszę mieć takie kontakty ), więc może coś udałoby sie załatwić.
Ripper przetarł oczy. Misja wyglądała na prostą do wykonania, ale Johnny był na tyle doświadczonym graczem, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zawsze coś może pójść nie tak. Spojrzał na Jackala:
- Co o tym sądzisz, szefie??
Jack oparł się wygodnie o fotel, spojrzał po kompanach i rzekł spokojnym głosem.
- Zrobimy tak samo jak w Berlinie, udamy się tam zwyczajnym samolotem jako dyplomaci, albo eksperci NATO do przestrzegania prawa międzynarodowego - uśmiechnął się lekko.- Załatwi to sprawę przekroczenia granicy, a co do dokumentów to chyba nie będzie z tym problemów?- skierował wzrok na generała Ross'a.- Potrzebne papiery załatwisz Ripper jeszcze dzisiaj, jak najszybciej jeśli można. “ Zaczynają nadużywać naszych usług, jak tak dalej pójdzie to z jednej misji będziemy od razu wysyłani na drugą”- pomyślał przyglądając się sekretarzowi NATO. Spojrzał na zegarek, jak zwykle muszą się spieszyć. Robota trudna ale opłacalna.
Papiery można powiedzieć, że juz mamy lot do kolumbi to też nie będzie, żaden problem, więc możemy się chyba wziąść się do roboty. Im szybciej to zrobimy tym prędzej wrócimy na wakacje.- mówię reszty zastanawiając się na ile może być ten koleś warzny. Jeśli im udało się wkręcić jednego ciekawe czy wkręcili by też drugiego- myslę nie wiedzieć czemu. Dziwne, że mają tam tylko jedną osobę. Chociaż co ja tam wiem o ich planach.- myślę po czym mówię: Jeśli nie macie pytań weźmy się do pracy.
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Michajil "Nadir" Tigrow
Były bokser niespodziewanie wypalił do generała: Ja mam pytanie. Kiedy wreszcie będziemy mieli wakacje? Ważne sprawy są co chwilę, ale my nie jesteśmy maszynami. Nasze ciała też potrzebują odpoczynku jeśli mamy być w formie i sprawie wykonywać zadania. Nie kiwniecie palcem jakby nam coś nie poszło, a przecież im bardziej jesteśmy zmęczeni tym większe prawdopodobieństwo, że nam się noga powinie.
Gdy skończył nie oderwał wzroku od Rossa. Patrzał na niego hardo, tak jak nauczyło go życie w rosyjskim podziemiu. Wiedzial, że trzeba walczyć o swoje, bo inaczej zostaniesz wykorzystany, wyciśnięty jak pomarańcza i porzucony jak niepotrzebna zabawka. Nie chciał tak skończyć i miał zamiar walczyć o swoje życie w każdej chwili. Po chwili ciszy, wywołanej nagłym pytaniem przeniósł wzrok na sekretarza. A może pan będzie w stanie odpowiedzieć na moje pytanie? Bo co do misji to już mamy ustalone, jak mi się wydaje. Więc chciałbym mieć jakieś perspektywy motywujące w czasie działań. Bo na co mi 200tyś jak będę martwy.. powiedział spokojnym, lecz twardym tonem.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Ross spojrzał na wysokiego, muskularnego mężczyznę po czym powiedział:
- Nie sądziłem, że ktoś taki jak pan będzie aż tak narzekał, no ale cóż...Jesteście grupą, która musi być przygotowana na każdą ewentualność i o każdej porze...nawet jeśli macie czas wolny...Nie możemy wysłać nikogo innego na to zadanie bo sprawa musi byc załatwiona po cichu - generał wpatrywał się twardo w Nadira - Poza tym pieniądze zawsze otrzymujecie po wykonaniu zadania, więc nie widzę powodow by teraz stało się inaczej. Pański dowódca przystał na nasze warunki i nie widzi problemów więc mam nadzieję, że i pan nie będzie ich sobie sztucznie stwarzał...A teraz przepraszam, ale mam masę pracy...
Generał kulturalnie wyprosił was z gabinetu i zagłębił sie z sekretarzem NATO w jakieś pogadanki. Już w windzie Johnny Nitro zadzwonił do swojego kontaktu z czasów szpiegostwa i zamówił potrzebne dokumenty. Kontakt Rippera okazał się dość szybki. Fałszywe papiery miały do was dotrzeć za dwa dni pocztą kurierską. Teraz kwestią do omówienia pozstała dalsza część planu. Gdy opuściliście Pentagon, wsiedliście do dwóch czarnych Audi A4 po czym ruszyliście do swej siedziby niedaleko parku w Arlington. W pierwszym samochodzie znajdował się Jackal, który kierował pojazdem, a także Ripper i Bielik, drugim tuż za nimi jechali Nadir i Oneshot. Teraz był odpowiedni czas na wyciągnięcie ostatnich wniosków przed misją.
Jak widzisz Serge uwzględniłem Twoje "kontakty" szpiegowskie w scenariuszu
- Tak więc papiery będą za dwa dni... - przypomniał Ripper wpatrując się w przelatujące mu przed oczami obrazy w jadącym samochodzie - Trzeba będzie wziąć trochę sprzętu od nas z siedziby...Aparaty, kamery, wytrychy itp...Może wy macie jakieś propozycje co by jeszcze zabrać...Giwery dostaniemy chyba od tego naszego łącznika w Bogocie...Mam przynajmniej taką nadzieję - Nitro bawił się swoim nowym telefonem komórkowym - Po tej misji nie odbierasz żadnych telefonów od Rossa, Jackal. Przez co najmniej dwa miesiące...W sumie podzielam po częsci zdanie Nadira, że dwie misje w przeciągu dwóch tygodni to lekka paranoja, ale cóż...Wykonujemy tylko rozkazy z góry- Ripper uśmiechnął się do swego dowódcy. Chciał juz znaleźć się w ich siedzibie, a właściwie już w Kolumbii. Wiedział jednak że przyjdzie im czekać co najmniej dwa dni do wylotu. Myśląc o tym powiedział:
- Trzeba zadzwonić albo jechać na lotnisko i zabukować bilety do Bogoty, nie sądzicie??
Noo.. Lepiej teraz. Bo jeśli mamy wylecieć z opóźnieniem to ja dziękuję- mówię przyznając rację tej propzycji.
{Ciekawe co tam zastaniemy. Mam nadzieję, że nie będą go trzymać w jakimś więźieniu z całą masą stażników.}- myślę po czym czekam na to co powie reszta.
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Jack uśmiechnął się słysząc narzekanie Ripper'a.
- Nie powiedziałbym żeby Ross nie znalazł jakiegoś innego sposobu kontaktu z nami- McDelon sięgnął do wewnętrznej kieszeni swego garnituru, po chwili wyciągnął komórkę.- Mamy jeszcze mniej więcej dwa dni przygotowań, przydałoby się uruchomić nasze kontakty w Kolumbi- spojrzał na Nitro, ciągle wybierając numer pod który miał przedzwonić.- Na miejscu może nie być czasu szukać naszego drogiego przyjaciela- uśmichnął się ponownie przykładając telefon do ucha. Po chwili usłyszał w słuchawce kobiecy głos- Lotnisko...- nie zdążyła dokończyć gdy Jackal powiedział.- Poproszę zarezerwować pięć biletów lotniczych do Bogoty na lot wieczorny za dwa dni. W polu nazwisko proszę wpisać delegacja dyplomatyczna. Niedługo dostaniecie potwierdzenie od delegatów.- czekał chwile na potwierdzenie, a gdy je usłyszał odrzekł- Wspaniale, dowidzenia.- po czym skierował wzrok na dwójkę kompanów i rzekł.- No to bilety mamy załatwione. Jack powrócił do kierowania autem.
- Masz rację co do przypomnienia się naszym starym znajomym z Kolumbii, Jackal...Nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po kontakcie który załatwia rząd...Poza tym musimy mieć najnowocześniejszą broń, a co nam może załatwić jakiś Falcao...Z doświadczenia wiem, że będą chcieli trzymać na wszystkim łapę i sterować nami z Pentagonu...Tak jak było na misji w Syrii, pamiętacie - Nitro zwrócił się do dowódcy i siedzącego z tyłu Bielika. Zobaczył potwierdzające skinienia głowy - Chyba jeszcze się nie nauczyli, że nas nie da się kontrolować, bo i tak działamy własnym torem...
Ripper podrapał sie po bujnej czarnej czuprynie. Zastanawiał się ile czasu zajmie im odbicie tego Pereiro i na jakie przeszkody przyjdzie im napotkać. Nie marzył teraz o niczym innym jak o wypoczynku przy boku swojej narzeczonej, którą musiał opuścić w związku z zadaniem. Mięli spędzić wspaniały miesiąc na Krecie, ale generał Ross zniweczył ich plany. Wyjął z kieszeni portfel i wpatrywał się w jej zdjęcie, które zawsze nosił przy sobie. Wiedział, że zobaczy ją dopiero po misji wszak zakazał jej kontaktowania się z nim w czasie jego niebezpiecznej pracy. Ale bez niej i bez Sekcji 8 po prostu nie mógł żyć - ona była jego miłością, oni jego braćmi i wiele im zawdzięczał.. Uśmiechnął się do siebie po czym powiedział do dowódcy:
- Szybciej, pułkowniku...Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia....
Widziałeś ostatnią walkę tego polak Gołoty? Nie wiem jak taki pajac może być tak popularny. John roześmiał sie i uchylił szybę w samochodzie a następnie zapalił papierosa. Jak dobrze pójdzie wyrobimy się do poniedziałku i będę mógł obejrzeć sobie finał Stanleya w TV, a ty co będziesz robił {Ciekaw jestem czy Kolorado znów sobie poradzi z Tampą?]
Co do broni... Masz rację nie dadzą nam nic nowocześniejszego kałasza- mówię z rozbawieniem. Ale i tak mocniejszy od tych plastkowych zabawek naszego wojska- dodaję po czym oddaję się rozmyślaniu o tym co będę robił kiedy w końcu wrócimy z tej Kolumbii. Heh.. Teraz sobie przypomniałem taką gierkę... Też w Kolumbii... I przytoczę kawałek recki tej gry... ,, Chociaż to był środek dżungli tłok był tam jak na dworcu kolejowym w godzinach szczytu''... Normalnie mnie zatakało...- mówię po czym dodaję z usmieszkiem: Może ten wyjazd potraktujemy jako wakacje
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Ripper odwrócił się i spojrzał na Bielika. Uśmiechnął sie szeroko:
- Widzę że humorek ci dopisuje, Steven...Sam dobrze wiesz, jak wyglądają nasze misje i z wakacjami to one raczej niewiele wspólnego mają...Poza tym możemy tam trafic na mały "tłok" jak na dworcu kolejowym w godzinach szczytu - Johnny roześmiał się głośno - Jak zajedziemy do bazy to trzeba się skontaktować z naszym "przyjacielem" Miquelem ...Niech szykuje sprzęt...Jak myślicie, temu złamasowi z NATO chodziło tylko o przesłanki polityczne jak mówił o Pereiro??...Coś czuję że nie mówił nam całej prawdy...
Nitro spojrzał na przyjaciół oczekując co mu odpowiedzą. Po chwili patrzył już przed siebie, gdy mijali kolejne budynki miasta Arlington. Cieszył się że niebawem będą w siedzibie Sekcji.
McDelon słysząc pytanie Ripper'a zaśmiał się krótko i powiedział rozbawionym głosem.
- A czy kiedykolwiek powiedzieli nam całą prawdę?- spojrzał na Johnny'iego- Płacą nam za nie pytanie, a my wykonujemy zadania nie pytając.- Jack zaczął rozmyślać, a po chwili dodał zdecydowanym głosem.- Im mniej wiemy tym dłużej pożyjemy, taka jest niestety prawda w naszym fachu.
- A co do naszych kontaktów to jeszcze dzisiaj wszystko przygotuje, możecie być pewni że będziemy mieć plan zapasowy, jakby coś.- skończył, po czym ponownie skupił się jedynie na prowadzeniu.
Kilka minut poźniej byliście na miejscu. Budynek pod który zajechaliście znajdował się w spokojnej cześci miasta i architektonicznie przypominał stare budownictwo. Po wyjściu z samochodów odruchowo spojrzeliście na ostatnie piętro czteropoziomoego bloku. Tam właśnie znajdowała sie wasza siedziba. Szybko udaliście się na górę. Gdy w końcu byliście na czwartym piętrze, przywitały was prowizoryczne drewniane drzwi z przyklejoną na nich dużą naklejką z kulą bilardową z ósemką w środku. To było info dla tych, którzy chcieliby was znaleźć by zlecić pozarządową robotę. Gdy Jackal otworzył frontowe drzwi, za nimi znajdowały sie kolejne. Te jednak były solidne, stalowe wymagający podania szyfru. Kod otwierający je został wpisany i po chwili wszyscy byliście w środku. Siedziba była przestronna, gdyż zajmowaliście całe ostatnie piętro. Cienkie ściany oddzielały od siebie poszczególne pokoje, które nie posiadały drzwi. Po prawo od was znajdował sie pokoik wypełniony komputerami, za nim mała zbrojownia - arsenał pełen nowoczesnych sztuk broni, granatów i wyrzutni rakiet, dalej znajdowała się siłownia a także mała kuchnia stworzona wyłącznie do waszych potrzeb. Po lewej stronie znajdował się "pokój obrad", jak go nazywaliście - duży stół, kilka wygodnych foteli i wisząca na ścianie mapa świata z zaznaczonymi kolorowymi pinezkami miejscami gdzie już byliście. Ostatni duży pokój wyglądał na sypialnie. Tam, na drzwiach jednej z szaf wisiał czarny, bojowy mundur i kamizelka kuloodporna. Stało tam pięć łóżek, telewizor i sprzęt audio-wideo. W końcu byliście "w domu". Gdy tylko weszliście Nadir zniknął w małym WC - widać bardzo tego potrzebował.
Michajil "Nadir" Tigrow
Gdy załatwił swoją potrzebę wyszedł i się uśmiechnął. Jak widzę tego Rossa to zawsze mnie przyciska. Jakąś alergię mam na niego. Dobra, każdy się już wykazał to może i ja coś dla nas zorganizuję. Mam jednego dobrego znajomego w kolumbii. Załatwi nam broń.- powiedział i wyciągnął telefon. Memory, five. czekając na połączenie powiedział jeszcze Tu Nadir. uśmiechnął się do kolegów I wszystko jasne. i zaśmiał się. Wtedy nastąpiło połączenie. Rosjanin od razu spoważniał Cześć. Tu Michajił. Jadę z kolegami na wakacje do was. Potrzebujemy jakichś atrakcji. Niedużych, szybkostrzelnych, które można łatwo nosić i ukrywać. Za 2 dni w Bogocie lądujemy. Jak coś załatwisz podaj miejsce spotkania. No to do zobaczenia. Dzięki. Tak, będziemy kwita. No, narazie.
odłożył telefon. No to broń będzie. Co tam szefostwo ustaliło w podróży? Ja osobiście bym zagrał w bilarda... Trzeba jakoś odreagować ten przerwany urlop nie?
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
- Dzwoniłeś do Miquela Nadir?? - Ripper zdjął skórzaną kurtkę po czym rzucił na fotel w pokoju obrad. Spojrzał na barczystego Rosjanina - Jak tak, to dobrze...Ja sprawdzę czy da się nas gdzieś wcisnąć do hotelu w Bogocie...
Po tych słowach usiadł przy komputerze i zaczął włamywać się do bazy danych najlepszego hotelu w Bogocie jaki znalazł. Kilka chwil wystarczyło, by uśmiech zagościł na jego twarzy. Oderwał wzrok od monitora i powiedział do zgromadzonych w pomieszczeniu przyjaciół:
- Hotel "Arentao"(naprawdę taki istnieje - znalazłem w necie ), dwa pokoje dla VIP-ów, opłacone z góry, zarezerwowane na pojutrze do dwóch tygodni z możliwością szybszego wymeldowania. - Johnny usmiechnął się szeroko po czym rzucił - No to hotel mamy z głowy...
Ripper wstał od biurka i skierował się do kuchni. Miał ochotę sie napić.
- Chce ktoś kapuczino?? Uśmiechnął się szeroko po czym schował w kuchni.