Wrota Baldura

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Dobra, daję sobie spokój z tą waszą sesją. i tak pewnie MG zabije mojego krasnoluda w walce z drowką z racji tego że ona jest w drużynie dłłużej więc nie ma sensu dalej się produkować i pisać postów, skoro Throrgrim i tak zginie. Poza tym, wkur...wia mnie bohaterka Mekowa i tylko bym się męczył grając dalej. Zresztą, troche dziwaczna ta drużyna skoro jest w niej osoba o tak sprzecznym charakterze z innymi bohaterami. Wracam do swoich pozostałych dwóch sesji...Tam przynajmniej nie walczymy pomiędzy sobą...Teraz bez problemu MG może zabić mojego krasnoluda...bawcie się dobrze...

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Viergis
"Musisz chronic swiat przed zlem. Nie tylko demonami z innych sfer, ale takze demonami siedzacymi w srodku nas..." - przypominal sobie Viergis slowa jego przyjaciela, ktory rowniez jak on, byl lowca demonow... Nie mogl zniesc rozlewu krwi z niewyjasnionego powodu. W koncu zemsta i okrucienstwo to rowniez domena zlych demonow. Jesli tego nie przerwie, Feyra moze byc blisko opetaniu albo zejsc na zla droge... Z reszta i tak jest drowka.
Wokol Viergisa pojawily sie trzy kolumny zbudowane z magii. Wygladaly jak pioruny. Kolumny polaczyly sie nad glowa zaklinacza, gdy ten gestykulowal, nie zwracajac uwagi na otoczenie. Deski pod nim zaczaly pekac, a miedzy rekoma pojawila sie iskrzaca kula. Ostatecznie, zaklinacz wzniosl ramiona do gory, a kula uderzyla wprost w Feyre i Thorgrima. Przestali sie ruszac. Sparalizowalo ich...
- Koniec z tym. Nie bedzie zadnej walki z glupiego powodu. Radze wam trzem opuscic ten woz, zanim ta drowka was pozarzyna - powiedzial Viergis glosem, ktory nie zniesie sprzeciwu. Wokol niego nadal znajdowaly sie kolumny magii i byl gotowy do uzycia drastyczniejszych srodkow.
Robie to, by wyjasnic ta sytuacje i dac drugiej druzynie szanse na normalna rozgrywke.
"Musisz chronic swiat przed zlem. Nie tylko demonami z innych sfer, ale takze demonami siedzacymi w srodku nas..." - przypominal sobie Viergis slowa jego przyjaciela, ktory rowniez jak on, byl lowca demonow... Nie mogl zniesc rozlewu krwi z niewyjasnionego powodu. W koncu zemsta i okrucienstwo to rowniez domena zlych demonow. Jesli tego nie przerwie, Feyra moze byc blisko opetaniu albo zejsc na zla droge... Z reszta i tak jest drowka.
Wokol Viergisa pojawily sie trzy kolumny zbudowane z magii. Wygladaly jak pioruny. Kolumny polaczyly sie nad glowa zaklinacza, gdy ten gestykulowal, nie zwracajac uwagi na otoczenie. Deski pod nim zaczaly pekac, a miedzy rekoma pojawila sie iskrzaca kula. Ostatecznie, zaklinacz wzniosl ramiona do gory, a kula uderzyla wprost w Feyre i Thorgrima. Przestali sie ruszac. Sparalizowalo ich...
- Koniec z tym. Nie bedzie zadnej walki z glupiego powodu. Radze wam trzem opuscic ten woz, zanim ta drowka was pozarzyna - powiedzial Viergis glosem, ktory nie zniesie sprzeciwu. Wokol niego nadal znajdowaly sie kolumny magii i byl gotowy do uzycia drastyczniejszych srodkow.
Robie to, by wyjasnic ta sytuacje i dac drugiej druzynie szanse na normalna rozgrywke.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Silbrayan
Popatrzył niedowierzającym wzrokiem na maga, już chciał się odezwać, ale opuścił głowę i wyszedł z wozu bez słowa. Podszedł do krasnoluda rozmasował mu mięśnie, by obudzić go z paraliżu, to samo zrobił z drowką. Kiedy dwójka już chwiejnie podnosiła się z ziemi, położył rękę na ramieniu krasnoluda i odrzekł: - Chodźmy stąd przyjacielu, skoro nie potrzebują naszej pomocy, to nie ma sensu kłócić się z nimi.
I odszedł od wozu, cofając się trochę na trakcie. Usiadł na ziemi i wyciągnął z kieszeni garść orzechów, podając je krasnoludowi i drugiemu towarzyszowi odrzekł: - Proszę, zjedzcie je, bo dzień w pełni, a i wiele się wydarzyło. Przepraszam, że nie mam nic więcej.
Popatrzył niedowierzającym wzrokiem na maga, już chciał się odezwać, ale opuścił głowę i wyszedł z wozu bez słowa. Podszedł do krasnoluda rozmasował mu mięśnie, by obudzić go z paraliżu, to samo zrobił z drowką. Kiedy dwójka już chwiejnie podnosiła się z ziemi, położył rękę na ramieniu krasnoluda i odrzekł: - Chodźmy stąd przyjacielu, skoro nie potrzebują naszej pomocy, to nie ma sensu kłócić się z nimi.
I odszedł od wozu, cofając się trochę na trakcie. Usiadł na ziemi i wyciągnął z kieszeni garść orzechów, podając je krasnoludowi i drugiemu towarzyszowi odrzekł: - Proszę, zjedzcie je, bo dzień w pełni, a i wiele się wydarzyło. Przepraszam, że nie mam nic więcej.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Throrgrim
Krasnolud spojrzał spode łba na siedzącą w powozie drowkę i zaczął powoli oddalać się wraz ze swoimi dwoma kompanami. Cały kipiał w środku ze złości i gdyby nie wtrącił się jej kompan z drużyny, pokazałby gdzie jest jej miejsce. Postanowił jednak dać sobie spokój, zwłaszcza że Silbrayan nalegał by udali się w dalszą drogę.
- Tym razem jej się upiekło...i niech się modli by nie było następnego razu... - rzucił pod nosem i podążył za swymi przyjaciółmi.
Krasnolud spojrzał spode łba na siedzącą w powozie drowkę i zaczął powoli oddalać się wraz ze swoimi dwoma kompanami. Cały kipiał w środku ze złości i gdyby nie wtrącił się jej kompan z drużyny, pokazałby gdzie jest jej miejsce. Postanowił jednak dać sobie spokój, zwłaszcza że Silbrayan nalegał by udali się w dalszą drogę.
- Tym razem jej się upiekło...i niech się modli by nie było następnego razu... - rzucił pod nosem i podążył za swymi przyjaciółmi.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Feyra odzyskała możliwość poruszania się i zobaczyła trzy odchodzące postacie. Miała mieszane uczucia. Była zła, że jej przerwano i jednocześnie szczęśliwa, że nie musi jechać na jednym wozie z przedstawicielem znienawidzonej przez siebie rasy krasnoludów.
Wróciła do wozu myśląc złowrogo:
*W Nashkel wrócimy do tego 'tematu' mały.*
Nie miała ochoty słuchać żadnych pouczeń, czy wywodów.
Nie chciała jednak, aby panowała cisza, podczas której wszyscy będą się na nią gapić i oceniać.
- Ciekawe zaklęcie. - powiedziała na wstępie do Viergisa. Następnie dodała (już do wszystkich):
- Nie życzę sobie towarzystwa kurdupla, a Viergis nie dogada się z druidem. - wzięła oddech i kontynuowała:
- Zmierzamy jednak do tego samego celu i być może przyda się wsparcie. Co z tym zrobimy?
Lekka przesada z odgrywaniem postaci - przepraszam.
Może gdybyśmy grali wszyscy razem od początku (mam taką sesję z Feyrą i niziołkiem - lecą pióra, ale jakoś idzie i jest nawet zabawnie) ale na to za późno.
Wysyłam MG parę pomysłów na załagodzenie sytuacji na PW.
Nie ma potrzeby rezygnować z sesji. Trochę dało się załagodzić sytuację a jak MG coś wymyśli to będzie lepiej.
Feyra odzyskała możliwość poruszania się i zobaczyła trzy odchodzące postacie. Miała mieszane uczucia. Była zła, że jej przerwano i jednocześnie szczęśliwa, że nie musi jechać na jednym wozie z przedstawicielem znienawidzonej przez siebie rasy krasnoludów.
Wróciła do wozu myśląc złowrogo:
*W Nashkel wrócimy do tego 'tematu' mały.*
Nie miała ochoty słuchać żadnych pouczeń, czy wywodów.
Nie chciała jednak, aby panowała cisza, podczas której wszyscy będą się na nią gapić i oceniać.
- Ciekawe zaklęcie. - powiedziała na wstępie do Viergisa. Następnie dodała (już do wszystkich):
- Nie życzę sobie towarzystwa kurdupla, a Viergis nie dogada się z druidem. - wzięła oddech i kontynuowała:
- Zmierzamy jednak do tego samego celu i być może przyda się wsparcie. Co z tym zrobimy?
Lekka przesada z odgrywaniem postaci - przepraszam.
Może gdybyśmy grali wszyscy razem od początku (mam taką sesję z Feyrą i niziołkiem - lecą pióra, ale jakoś idzie i jest nawet zabawnie) ale na to za późno.
Wysyłam MG parę pomysłów na załagodzenie sytuacji na PW.
Nie ma potrzeby rezygnować z sesji. Trochę dało się załagodzić sytuację a jak MG coś wymyśli to będzie lepiej.

-
- Marynarz
- Posty: 295
- Rejestracja: sobota, 18 marca 2006, 15:43
Alexiel/Melchior
*Oooh. Szkoda, zepsuł taką ładną bójkę.*, pomyślał nekromanta, gdy Viergis sparaliżował awanturników.
Melchior wyszedł z wozu by rozprostować kości, a przy okazji spytać o coś oddalającą się trójkę podrózników:
- Przepraszam bardzo! Czy nie spotkaliście ostatnio na waszej drodze koto-człeka płci żeńskiej? - krzyknął do nich.
*Oooh. Szkoda, zepsuł taką ładną bójkę.*, pomyślał nekromanta, gdy Viergis sparaliżował awanturników.
Melchior wyszedł z wozu by rozprostować kości, a przy okazji spytać o coś oddalającą się trójkę podrózników:
- Przepraszam bardzo! Czy nie spotkaliście ostatnio na waszej drodze koto-człeka płci żeńskiej? - krzyknął do nich.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Viergis
- Jeszcze wiele takich zobaczysz podczas podrozy ze mna - powiedzial zaklinacz, po czym usmiechnal sie delikatnie do Feyry. Usmiech ten natychmiastowo zniknal, a starzec schowal swoja twarz w kapturze. - Co do tych trzech, moze lepiej ich zostawmy w spokoju... Czy ty bys chciala podrozowac z kims, kto chcial cie zabic? Ja raczej nie... A jesli o mlodego chodzi, to nie jego wina. Druidzi sa przyzwyczajeni do natury. Do naturalnego wygladu czlowieka, nie takiego jak ja. Moglbym z nim podrozowac. I tak niedlugo bede musial odseparowac swoj umysl od ciala i wprowadzic w trans. Za duzo energii stracilem dzisiaj - westchnal ciezko Viergis...
- Jeszcze wiele takich zobaczysz podczas podrozy ze mna - powiedzial zaklinacz, po czym usmiechnal sie delikatnie do Feyry. Usmiech ten natychmiastowo zniknal, a starzec schowal swoja twarz w kapturze. - Co do tych trzech, moze lepiej ich zostawmy w spokoju... Czy ty bys chciala podrozowac z kims, kto chcial cie zabic? Ja raczej nie... A jesli o mlodego chodzi, to nie jego wina. Druidzi sa przyzwyczajeni do natury. Do naturalnego wygladu czlowieka, nie takiego jak ja. Moglbym z nim podrozowac. I tak niedlugo bede musial odseparowac swoj umysl od ciala i wprowadzic w trans. Za duzo energii stracilem dzisiaj - westchnal ciezko Viergis...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Srebrnowłosa dziewczyna przyglądała się całej scenie nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Jej towarzysze, którzy tak jak i ona przeszli ostatnio wiele sami prosili się o kłopoty. Ona zawsze była wolnym duchem. Nie zaczepiała innych, a inni zwykle nie zwracali na nią uwagi. Wycofała się w pobliże Ondrusa czując się w jego towarzystwie najpewniej. Z częcia rozłożyłaby skrzydła i odleciała jak najdalej wiedziała jednak, że w razie problemów z pościgiem sama byłaby skazana na śmierć...
- Czy to się kiedyś skończy? - dziewczyna zapytała szeptem samą siebie. Nie dbała czy ją ktoś słuchał czy nie. Obrzuciła grupę badawczym spojrzeniem.
- Jak daleko do miasta? - pytanie to skierowała do półelfa, do pierwszej osoby, która z całego towarzystwa okazała jej nieco życzliwości. Patrzyła na niego ufnym spojrzeniem zielonkawych oczu. Zastanawiała się czy bedą nocować w jakiejś gospodzie. Wolała unikać na razie zamkniętych przestrzeni. Obawiała się, że może nad sobą nie zapanowac gdyby zamknęły się za nią drzwi do jakiegoś pokoju. Jakiś cień jej myśli musiał odbić się w jej oczach, bo wszyscy, którzy widzieli jej napad paniki w zamkniętym pomieszczeniu domyślili się co ją nurtuje.
Srebrnowłosa dziewczyna przyglądała się całej scenie nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Jej towarzysze, którzy tak jak i ona przeszli ostatnio wiele sami prosili się o kłopoty. Ona zawsze była wolnym duchem. Nie zaczepiała innych, a inni zwykle nie zwracali na nią uwagi. Wycofała się w pobliże Ondrusa czując się w jego towarzystwie najpewniej. Z częcia rozłożyłaby skrzydła i odleciała jak najdalej wiedziała jednak, że w razie problemów z pościgiem sama byłaby skazana na śmierć...
- Czy to się kiedyś skończy? - dziewczyna zapytała szeptem samą siebie. Nie dbała czy ją ktoś słuchał czy nie. Obrzuciła grupę badawczym spojrzeniem.
- Jak daleko do miasta? - pytanie to skierowała do półelfa, do pierwszej osoby, która z całego towarzystwa okazała jej nieco życzliwości. Patrzyła na niego ufnym spojrzeniem zielonkawych oczu. Zastanawiała się czy bedą nocować w jakiejś gospodzie. Wolała unikać na razie zamkniętych przestrzeni. Obawiała się, że może nad sobą nie zapanowac gdyby zamknęły się za nią drzwi do jakiegoś pokoju. Jakiś cień jej myśli musiał odbić się w jej oczach, bo wszyscy, którzy widzieli jej napad paniki w zamkniętym pomieszczeniu domyślili się co ją nurtuje.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Ondrus
Półelf zwrócił wzrok na Silmathiel i się lekko uśmichnął.
- Niestety nie znam tych terenów, prawdę mówiąc wolałbym unikać jak na razie zaludnionych miejsc- złodziej zauważył jak drowka powraca do wozu, rzucił jej złowrogie spojrzenie i rzekł nieprzyjemnym tonem- Szukasz nowych wrogów jakbyśmy mało ich mieli! Jak przeżyłaś z tak porywczym charakterem!? Zawsze się tak zachowujesz!?- Srebrny nie potrafił zrozumieć dlaczego rasa drownów zawsze zachowuje się niczym bestie, zawsze skorę do walki.
Półelf zwrócił wzrok na Silmathiel i się lekko uśmichnął.
- Niestety nie znam tych terenów, prawdę mówiąc wolałbym unikać jak na razie zaludnionych miejsc- złodziej zauważył jak drowka powraca do wozu, rzucił jej złowrogie spojrzenie i rzekł nieprzyjemnym tonem- Szukasz nowych wrogów jakbyśmy mało ich mieli! Jak przeżyłaś z tak porywczym charakterem!? Zawsze się tak zachowujesz!?- Srebrny nie potrafił zrozumieć dlaczego rasa drownów zawsze zachowuje się niczym bestie, zawsze skorę do walki.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Na słowa Ondrusa Feyra lekko zwiesiła głowę. Wiedziała, że miał rację. Wiedziała, że przesadziła.
Spojrzała na niego. Nieco smutnym, ale spokojnym tonem odpowiedziała:
- Nie, nie zawsze. To przez stratę całego ekwipunku jestem taka podenerwowana. - powiedziała szczerze i dodała:
- Nie chciałam nam przysparzać dodatkowych kłopotów. Postaram się opanować.
Dzięki za pomoc w załagodzeniu sytuacji Sergi.
A wydawało mi się, że takie zachowanie jak moje, ma miejsce tylko u niedoświadczonych graczy.
Na słowa Ondrusa Feyra lekko zwiesiła głowę. Wiedziała, że miał rację. Wiedziała, że przesadziła.
Spojrzała na niego. Nieco smutnym, ale spokojnym tonem odpowiedziała:
- Nie, nie zawsze. To przez stratę całego ekwipunku jestem taka podenerwowana. - powiedziała szczerze i dodała:
- Nie chciałam nam przysparzać dodatkowych kłopotów. Postaram się opanować.
Dzięki za pomoc w załagodzeniu sytuacji Sergi.
A wydawało mi się, że takie zachowanie jak moje, ma miejsce tylko u niedoświadczonych graczy.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

-
- Bosman
- Posty: 1691
- Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39
Drużyna Ondrusa
Jakieś 500 metrów od was wędrowali trzej podróżnicy wymieniając się jakimiś uwagami. Drowka starała nie patrzeć się na nich ani na reszte drużyny, jej porywczy charakter moze wpędzić was w niezłe kłopoty. Droga prowadziła was spokojnie i leniwie. Po jakimś czasie zorientowaliście się że dotarliście do Nashkel, chyba tu powinniscie być bezpieczni - dopóki Płomienna Pięść nie poprosi władz Amn o waszą ekstradycje. Albo skorzysta z usług najemników... Póki co musicie sobie poradzic.
Drużyna Trzech
Widzieliście ze Drowka wraz ze swymi kompanami jechała pół kilometra od was. Mimo to szliście dalej nie zwracając uwagi na nich i spokojnie sobie gawedząc. Po jakimś czasie dotarliście do Nashkel. Trzeba bedzie znaleźć jakąś wiekszą kompanię do podróżnowania w strone Bergostu.
Jakieś 500 metrów od was wędrowali trzej podróżnicy wymieniając się jakimiś uwagami. Drowka starała nie patrzeć się na nich ani na reszte drużyny, jej porywczy charakter moze wpędzić was w niezłe kłopoty. Droga prowadziła was spokojnie i leniwie. Po jakimś czasie zorientowaliście się że dotarliście do Nashkel, chyba tu powinniscie być bezpieczni - dopóki Płomienna Pięść nie poprosi władz Amn o waszą ekstradycje. Albo skorzysta z usług najemników... Póki co musicie sobie poradzic.
Drużyna Trzech
Widzieliście ze Drowka wraz ze swymi kompanami jechała pół kilometra od was. Mimo to szliście dalej nie zwracając uwagi na nich i spokojnie sobie gawedząc. Po jakimś czasie dotarliście do Nashkel. Trzeba bedzie znaleźć jakąś wiekszą kompanię do podróżnowania w strone Bergostu.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Throrgrim
Krasnolud przystanął wraz ze swymi przyjaciółmi i raz jeszcze obrzucił groźnym spojrzeniem drowkę którą widział z daleka. Emocje opadły już z niego, ale jako honorowy wojownik nie mógł sobie darować, że ich walkę przerwano. "Może będzie jeszcze okazja", pomyslał uśmiechając się pod nosem. Spojrzał na Silbrayana po czym rzekł:
- No więc co teraz...Myślałem że uda nam się podróżować razem z Ondrusem i jego kompanami, ale obecności tej przekletej drowki bym chyba nie zniósł...Poza tym musiał bym spać z toporem pod głową, bo tej przekletej rasie zaufać nie można... - krasnolud zamyślił się - Nie wiem co dalej. W trójkę raczej nie możemy podróżować, bo sam wiesz z czym to się wiąże Silbrayanie...pewnikiem długo bysmy nie pożyli...Ciężka sprawa...
Throrgrim podrapał się po głowie i oparł o swój topór. Oczekiwał co do powiedzenia ma jego przyjaciel.
Krasnolud przystanął wraz ze swymi przyjaciółmi i raz jeszcze obrzucił groźnym spojrzeniem drowkę którą widział z daleka. Emocje opadły już z niego, ale jako honorowy wojownik nie mógł sobie darować, że ich walkę przerwano. "Może będzie jeszcze okazja", pomyslał uśmiechając się pod nosem. Spojrzał na Silbrayana po czym rzekł:
- No więc co teraz...Myślałem że uda nam się podróżować razem z Ondrusem i jego kompanami, ale obecności tej przekletej drowki bym chyba nie zniósł...Poza tym musiał bym spać z toporem pod głową, bo tej przekletej rasie zaufać nie można... - krasnolud zamyślił się - Nie wiem co dalej. W trójkę raczej nie możemy podróżować, bo sam wiesz z czym to się wiąże Silbrayanie...pewnikiem długo bysmy nie pożyli...Ciężka sprawa...
Throrgrim podrapał się po głowie i oparł o swój topór. Oczekiwał co do powiedzenia ma jego przyjaciel.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Ondrus
Półelf spojrzał się po kompanach, po chwili podrapał się po swej czarnej czuprynie. Minę miał niewesołą, siedział w tym wszystkim po uszy, nie było już drogi powrotnej. Trzeba było iść na przód, a tego w swym życiu nie lubił najbardziej. W końcu rzekł do kompanów upewniwszy się ,że nikt ich nie usłyszy.
- Powinnyśmy sprzedać wóz i konie, za uzyskane pieniądze kupimy najbardziej potrzebne rzeczy.- uśmiechnął się do nich, jednak był to uśmiechnął wymuszony.- Pozatym poszukam jakiejś robótki na dziś wieczór, lepsze to niż bezczynność. - Chcąc nie chcąc złodziej stał się członkiem tej dziwacznej drużyny, a przez niezbadane wyroki boskie co poniektórzy uważają go za przywódce, istna ironia losu.
Półelf spojrzał się po kompanach, po chwili podrapał się po swej czarnej czuprynie. Minę miał niewesołą, siedział w tym wszystkim po uszy, nie było już drogi powrotnej. Trzeba było iść na przód, a tego w swym życiu nie lubił najbardziej. W końcu rzekł do kompanów upewniwszy się ,że nikt ich nie usłyszy.
- Powinnyśmy sprzedać wóz i konie, za uzyskane pieniądze kupimy najbardziej potrzebne rzeczy.- uśmiechnął się do nich, jednak był to uśmiechnął wymuszony.- Pozatym poszukam jakiejś robótki na dziś wieczór, lepsze to niż bezczynność. - Chcąc nie chcąc złodziej stał się członkiem tej dziwacznej drużyny, a przez niezbadane wyroki boskie co poniektórzy uważają go za przywódce, istna ironia losu.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Podczas podróży Feyra odpowiedziała na pytania Viergisa.
Nie była pewna dlaczego zwrócił się do niej per 'Drowka'. Brzmiało to jakby był zaskoczony, że jest ona przedstawicielem tej rasy. Istotnie ma jasną cerę jak na drowa (ciemną jak na człowieka) i mógł nie poznać. A może chodziło o coś innego.
- Mówcie do mnie Feyra. - powiedziała.
- Ja akurat nie pochodzę z Podmoku. Od dzieciństwa mieszkam na powieszchni. Vha...
Prawą ręką szukała czegoś w górnej okolicy mostka. Chyba nie znalazła, więc spojrzała w dół. Przeciętna kobieta byłaby zadowolona, gdyby spoglądając w dół widziała tak dorodny biust jak jej. Feyra jednak była zawiedziona i zdenerwowana. Przypomniało jej się, że została okradziona.
*Medalion Vhaeraun'a. Niech no ja dorwę tych cholernych złodzieji to ###*
Westchnęła ciężko i kontynuowała wypowiedź:
- Vhaeraun pozwala żyć na powieszchni, nie jestem renegatem.
Dojechali do Nashkel bez problemów (zewnętrznych i wewnętrznych).
Srebrny zaproponował sprzedanie wozu i koni.
*Pewnie jak kupimy potrzebne rzeczy, to nie wystarczy już na butelkę rumu, czy na porządne wino. ###.*
*Jak długo mam żyć z dala od luksusów.*
Westchnęła ciężko. Widać było, że znowu coś jej się nie podoba.
- Dobra sprzedamy. Najlepiej jeśli dokonacie tego ty i Silmathiel, dostaniecie więcej złota. - powiedziała do Ondrusa.
- Proponuje podzielić się na dwie grupy. Wy dwoje wjedziecie na wozie, sprzedacie go i zrobicie zakupy. Na pewno dostaniecie lepsze ceny, niż gdyby cała nasza zgraja stała za waszymi plecami.
Spojrzała na nekromantów.
- My wejdziemy osobno i spotkamy się później. Ludzie i inne istoty dziwnie reagują na widok yyy... takich jak my.
Przypomniało jej się co ją kiedyś spotkało, coś niezbyt przyjemnego. Jej mina przeszła jednak szybko w zadowolenie.
*Eh wy głupiutkie istotki z Erihs...*
Podczas podróży Feyra odpowiedziała na pytania Viergisa.
Nie była pewna dlaczego zwrócił się do niej per 'Drowka'. Brzmiało to jakby był zaskoczony, że jest ona przedstawicielem tej rasy. Istotnie ma jasną cerę jak na drowa (ciemną jak na człowieka) i mógł nie poznać. A może chodziło o coś innego.
- Mówcie do mnie Feyra. - powiedziała.
- Ja akurat nie pochodzę z Podmoku. Od dzieciństwa mieszkam na powieszchni. Vha...
Prawą ręką szukała czegoś w górnej okolicy mostka. Chyba nie znalazła, więc spojrzała w dół. Przeciętna kobieta byłaby zadowolona, gdyby spoglądając w dół widziała tak dorodny biust jak jej. Feyra jednak była zawiedziona i zdenerwowana. Przypomniało jej się, że została okradziona.
*Medalion Vhaeraun'a. Niech no ja dorwę tych cholernych złodzieji to ###*
Westchnęła ciężko i kontynuowała wypowiedź:
- Vhaeraun pozwala żyć na powieszchni, nie jestem renegatem.
Dojechali do Nashkel bez problemów (zewnętrznych i wewnętrznych).
Srebrny zaproponował sprzedanie wozu i koni.
*Pewnie jak kupimy potrzebne rzeczy, to nie wystarczy już na butelkę rumu, czy na porządne wino. ###.*
*Jak długo mam żyć z dala od luksusów.*
Westchnęła ciężko. Widać było, że znowu coś jej się nie podoba.
- Dobra sprzedamy. Najlepiej jeśli dokonacie tego ty i Silmathiel, dostaniecie więcej złota. - powiedziała do Ondrusa.
- Proponuje podzielić się na dwie grupy. Wy dwoje wjedziecie na wozie, sprzedacie go i zrobicie zakupy. Na pewno dostaniecie lepsze ceny, niż gdyby cała nasza zgraja stała za waszymi plecami.
Spojrzała na nekromantów.
- My wejdziemy osobno i spotkamy się później. Ludzie i inne istoty dziwnie reagują na widok yyy... takich jak my.
Przypomniało jej się co ją kiedyś spotkało, coś niezbyt przyjemnego. Jej mina przeszła jednak szybko w zadowolenie.
*Eh wy głupiutkie istotki z Erihs...*

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Dziewczyna podeszła do Ondrusa i spytała:
- To kiedy sprzedamy wóz i konie? Poza tym... Jak myślisz czy w ogóle znajdziemy kupca? - dziewczyna była zmęczona i było to po niej widać. Lekko chwiała się na nogach, oczy jej się kleiły, mówiła głosem cichym i sennym, była blada. Drzemka na trzęsącym się wozie w ogóle nie przywróciła jej sił - wręcz przeciwnie - była równie męcząca co bieg przełajowy... Za dużo wrażeń jak na jeden dzień... Patrzyła na Ondrusa lekko przymglonymi zielonkawymi oczami, czekając odpowiedzi. Zdała się na niego, gdyż zmęczenie przytępiło jej zdolność rozumowania. Miała nadzieję na zasłużony odpoczynek, ale nie bardzo chciała nocować w gospodzie... Nie wiedziała zbyt wiele o Naskel. W sumie tylko tyle co mówili ludzie przemierzający gościńce w okolicy Silverymoon - bardzo niewiele. Przez chwilę przysłuchiwała się słowom Feyry. Zaciekawiła ją wzmianka o Vhaeraunie, lecz nie mogąc sformułować pytania (język jej się zaplątał, gdy starała się wypowiedzieć imię bóstwa) zrezygnowała z dalszych dociekań. Miała nieco wątpliwości czy JEJ i Ondrusowi udałoby się uzyskać lepsze ceny. Sądziła, że raczej pokpi sprawę i w najgorszym momencie zawiedzie jej umiejętność zmiany kształtu. Jej myśli odzwierciedliła pełna wątpliwości i samokrytyki mina. Jakby na dowód jej oczy zaczęły zmieniać barwy, przybierając wszystkie kolory tęczy. Na koniec kichnęła. Na chwilkę równą mgnieniu oka nad czołem ukazały się rogi. Dziewczyna zarumieniła się niepewnie.
Dziewczyna podeszła do Ondrusa i spytała:
- To kiedy sprzedamy wóz i konie? Poza tym... Jak myślisz czy w ogóle znajdziemy kupca? - dziewczyna była zmęczona i było to po niej widać. Lekko chwiała się na nogach, oczy jej się kleiły, mówiła głosem cichym i sennym, była blada. Drzemka na trzęsącym się wozie w ogóle nie przywróciła jej sił - wręcz przeciwnie - była równie męcząca co bieg przełajowy... Za dużo wrażeń jak na jeden dzień... Patrzyła na Ondrusa lekko przymglonymi zielonkawymi oczami, czekając odpowiedzi. Zdała się na niego, gdyż zmęczenie przytępiło jej zdolność rozumowania. Miała nadzieję na zasłużony odpoczynek, ale nie bardzo chciała nocować w gospodzie... Nie wiedziała zbyt wiele o Naskel. W sumie tylko tyle co mówili ludzie przemierzający gościńce w okolicy Silverymoon - bardzo niewiele. Przez chwilę przysłuchiwała się słowom Feyry. Zaciekawiła ją wzmianka o Vhaeraunie, lecz nie mogąc sformułować pytania (język jej się zaplątał, gdy starała się wypowiedzieć imię bóstwa) zrezygnowała z dalszych dociekań. Miała nieco wątpliwości czy JEJ i Ondrusowi udałoby się uzyskać lepsze ceny. Sądziła, że raczej pokpi sprawę i w najgorszym momencie zawiedzie jej umiejętność zmiany kształtu. Jej myśli odzwierciedliła pełna wątpliwości i samokrytyki mina. Jakby na dowód jej oczy zaczęły zmieniać barwy, przybierając wszystkie kolory tęczy. Na koniec kichnęła. Na chwilkę równą mgnieniu oka nad czołem ukazały się rogi. Dziewczyna zarumieniła się niepewnie.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Silbrayan
Krasnolud mógł teraz usłyszeć pełną pasji mowę młodzika, którą w sumie sam sprowokował: - Thorgrimie, och Thorgrimie... Oni nas oszukiwali cały czas! Nie wyczułeś tego? Nie zaufałbym im mimo wszystko, bo wydawali mi się bardzo dziwni. Oni wszyscy są przeciw naturze, przeciw życiu. Dlaczegoby mieli nas kłamać?! Wracając do drowki - wydawała mi się zbyt porywcza, tacy długo nie żyją, więc się nie przejmuj. Pewnie jeszcze się z nią spotkasz na ubitej ziemi, ale nie daj się teraz ponieść emocją, nie możemy! Musimy dostać się do Beregostu... I wiesz, mam pomysł - chodźmy do karczmy... Tam porozmawiam, może znajdziemy jeszcze jakiegoś podróżnika, który i do nas się dołączy? Wiem, że pewnie ta drowka nie pokaże się w karczmie, więc nie musisz się przejmować, ważne, że się napijesz...
Chłopak skończył. Złapał oddech, by powiedzieć coś więcej, ale widząc zmęczenie towarzyszy nie chciał zadręczać ich niepotrzebnymi tyradami, więc się uśmiechnął i zwolnił trochę kroku, by krasnolud nie musiał niepotrzebnie przyspieszać. Skierowali się w stronę karczmy...
Krasnolud mógł teraz usłyszeć pełną pasji mowę młodzika, którą w sumie sam sprowokował: - Thorgrimie, och Thorgrimie... Oni nas oszukiwali cały czas! Nie wyczułeś tego? Nie zaufałbym im mimo wszystko, bo wydawali mi się bardzo dziwni. Oni wszyscy są przeciw naturze, przeciw życiu. Dlaczegoby mieli nas kłamać?! Wracając do drowki - wydawała mi się zbyt porywcza, tacy długo nie żyją, więc się nie przejmuj. Pewnie jeszcze się z nią spotkasz na ubitej ziemi, ale nie daj się teraz ponieść emocją, nie możemy! Musimy dostać się do Beregostu... I wiesz, mam pomysł - chodźmy do karczmy... Tam porozmawiam, może znajdziemy jeszcze jakiegoś podróżnika, który i do nas się dołączy? Wiem, że pewnie ta drowka nie pokaże się w karczmie, więc nie musisz się przejmować, ważne, że się napijesz...
Chłopak skończył. Złapał oddech, by powiedzieć coś więcej, ale widząc zmęczenie towarzyszy nie chciał zadręczać ich niepotrzebnymi tyradami, więc się uśmiechnął i zwolnił trochę kroku, by krasnolud nie musiał niepotrzebnie przyspieszać. Skierowali się w stronę karczmy...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
