Wykorzystując swoje wyostrzone zmysły Endril odnalazł na ścianie naprzeciw niego cegłę która wyglądala nieco inaczej niż pozostałe. Pociągnął ją do siebie(założyłem że to zrobiłeś, nie ma sensu żebyś wpisywał się specjalnie że to robisz ) po czym cała podłoga zatrzęsła się i czwórka bohaterów poczuła jak zjeżdża na dół o jedną kondygnację. Gdy już byli piętro niżej przed sobą ujrzeli wejście bez drzwi ze schodami prowadzącymi w dół.
I to tyle na dzisiaj. Sorrki, że tak krótko, ale nie mam na więcej czasu. Do jutra
- Dobra robota, Endril - powiedział krasnolud - Podejrzewałem że tutaj jest jakieś ukryte przejście...
Gortni spojrzał w stronę wejścia ze schodami prowadzącymi na dół po czym rzucił
- Nie ma co tutaj siedzieć i rozmyślać nie wiadomo nad czym. Ruszamy dalej...
Chwilę potem zaczął schodzić powoli po schodach.
- Tego się nie spodziewałem- powiedział do siebie po czym spojrzał na resztki szkieletów które równierz spadły z nimi z góry.- Czyli chociaż wiemy że doszliśmy dalej od naszego poprzednika. Druid spojrzał po kompanach po czym zaczął schodzić po schodach zachowujac niezwykłą ostrożność. Będąc na pierwszym schodku wyciągnął swe sztylety i ustawił je w pozycji obronnej. Zrobił dwa głębsze wdechy i począł dalej iść.
Dziewczyna zaczęła ostrożnie iść za przyjaciółmi. Trzymała łuk w gotowości. -Przynajmniej wiemy że się nie pomyliliśmy i nie walczyliśmy na darmo
Stwierdziła lecz bez najmniejszego przekonania.
Czyż czas jest obracającym się kołem, czy też koleina, która po nim pozostaje...
Po kilkudziesięciu metrach schodzenia w dół schodami, drużyna doszła do zamkniętych drzwi. Nie wyglądały one solidnie, były lekko spróchniałe i napęczniałe.
Krasnolud spojrzał na słabo wyglądające drzwi. Uśmiechnął się do siebie, po czym rzekł do kompanów: - Z tymi sobie już na pewno poradzę...
I szybkim, dynamicznym kopnięciem uderzył w drzwi.
Półolbrzym na słowa krasnoluda tylko się uśmiechnął.Po czym tak na wszelki wypadek rzucił jeszcze na Gortniego kamienną skóre. Gdy wypowiedział inkantacje a czar już działał, druid stanął w lekkim rozkroku gotów aby w każdej chwili odeprzeć atak.
Gortni wpadł razem z drzwiami do sporej wielkości komnaty o ścianach obitych pociemniałą boazerią. Po prawej stronie leżało wyschnięte ciało człowieka w rozbitych resztkach lekkiej kolczugi, obok niego skórzany plecak i zardzewiały topór. Człowiek wyglądał na kapłana a drzwi nosiły ślady rąbania w nie toporem. Było stąd tylko jedno wyjście które znajdowało się na wprost drużyny.
- Zajmijcie się plecakiem tego gościa pod ścianą, a ja wyłamię te drzwi.... - rzucił krasnolud patrząc na porąbane toporem drzwi - Nie wyglądają zbyt solidnie, więc pewnie nie będę musiał nawet używać zbyt dużej siły...
Rzucił jeszcze okiem na ciało pod ścianą. "Czyżby tak właśnie przyszło nam skończyć?? Mam nadzieję, że nie..."
Patrzył jak Endril i Eillis podchodzą do ciała by przeszukać plecak a sam cofnął się kilka kroków do tyłu, po czym wziął rozbieg i barkiem uderzył w drzwi.
Półolbrzym podszedł do kapłańskiego szkieletu. Klęknął na jedno kolano i schował swój kordelas zyskując jedną ręke wolną. Druid zaczął przeszukiwać dokładnie resztki kapłana starajac się znaleść cokolwiek co mogło im pomóc w dalszej wędrówce. Po chwili przestał i rzucił do Pavciaa.- Czy jako czarnoksiężnik możesz tworzyć nieumarłe sługi, na przykład z tego szkieletu? Taki towarzysz bardzo by się nam przydał szczególnie na ewentualne zabezpieczenia krypty.- po tych słowach Endril powrócił do badania resztek ciała.
- Niestety, nie mogę stworzyć sługi z tego umrzyka. Mogę jedynie przywołać nieumarłego, ale tylko do roli tragarza. O kwestii pomocy w walce możesz zapomnieć... - rzucił półork - Potrafię jednak przejąć władzę nad martwiakiem który mnie zaatakuje - Pavcioo złapał się za obolały tył głowy - Niestety nie zawsze jest czas na to by skoncentrować się i rzucić czar w porę...
Czarnoksiężnik ciekaw był co też znajdjuje się w plecaku truposza i szybkim krokiem zbliżył się do Endrila.
Z racji tego że nie mogę rozdzielać postów muszę pisać kwetsię Pavcioo i MG w jednym
Krasnolud strzaskał drzwi które teraz leżały w kolejnej komnacie. Druid odnalazł w plecaku zmarłego kapłana dwa pergaminy z dwoma zapisanymi czarami (czary posłałem Ci na PW), a także małą buteleczkę z zielonym wywarem w środku do połowy pustą, co mogłoby oznaczać że kapłan z niej korzystał. Druid spojrzał na pergaminy - zapisane były magicznym językiem który Endril dobrze znał.
Krasnolud spojrzał na Endrila.
- Pora ruszać dalej - zacisnął dłonie na swym toporze i wszedł do kolejnej komnaty. Miał też nadzieję, że na pergaminach które odnalazł jego przyjaciel półolbrzym znajdowały się czary które mogły by im pomóc w dlaszej wędrówce przez kryptę.
Dziewczyna poszła wraz z przyjaciółmi do kolejnej komnaty. Endril powoli odczytywał tekst a Gortni prowadził. Łuczniczka oczywiście z tyłu a pavciooo o czymś myślał.
"Mam nadzieję że doyżjemy następnego dnia."Stwierdziła dość steptycznie. Myślała o Bieliku czy jeszcze żyje i czy mu nic nie jest. Ale pocieszyła się że nie trzeba sie o niego martwić. Napewno sobie poradzi. Dalszą drogę ruszyła z uśmiechem na twarzy.
Czyż czas jest obracającym się kołem, czy też koleina, która po nim pozostaje...
Druid wczytywał się w znalezione pergaminy, robił to oczywiscie jedynie w myślach, aby nie stracić czarów które bardzo mogą im się przydać. Podąrzył do kolejnej komnaty, po drodzę zdążył schować zwoje do głębokich kieszeni swych spodni. Ponownie wyjął obie bronie i w skupieniu oczekiwał na najgorsze.
Czwórka przyjaciół znajdowala się teraz w przestronnej, dużej komnacie, pośrodku której stał prostokątny, rzeźbiony stół, dookoła tórego siedziało w fotelach osiem kościotrupów w resztkach zardzewiałych kolczug, przed każdym na stole lezał miecz. Ściany komnaty zawieszone były arrasami. Na ścianie po lewej i prawej - małe drewniane drzwi, otwarte. Na wprost bohaterów duże, miedziane drzwi. Gdy tylko czwórka awanturników pojawiła się w sali, kościotrupy, dotąd siedzące, złapały za miecze i ruszyły na poszukiwaczy przygód.
Krasnolud widząc co się dzieje, chwycił w obie dłonie swój topór i z całej siły uderzył w pierwszego nadbiegającego kościotrupa. Miał nadzieję, że trafi go w kościsty łeb, tym samym pozbawiając go dalszej chęci do walki.
"Robi się coraz ciekawiej", pomyślał atakując. "Mam nadzieję, że reszta naszych towarzyszy dołączy do nas nim zginiemy tutaj pokonani przez jakichś truposzy".
Kątem oka spojrzał na swoich przyjaciół, którzy również gotowi byli do walki.