[ Wiedźmin: Gra wyobraźni ] Problemy władcy

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 14
- Rejestracja: sobota, 15 lipca 2006, 00:57
[ Wiedźmin: Gra wyobraźni ] Problemy władcy
Cała historia działa się w 1220 roku, na szlaku prowadzącym do Kerack - rolniczego królestwa, podlegające Temerii. Pora wiosenna, jaka akurat w tym czasie była, wprost zachęcała awanturników do podróży, w poszukiwaniu źródła utrzymania czy też w innych, bardziej szlachetnych celach.
Polną drogą, poprzez zboża, w towarzystwie owadów, jechała trójka wędrowców. Każdy z nich wyraźnie różnił się od ludzi, których normalnie spotyka się na drodze- i to wcale nie dlatego, że mieli broń. Wszak na trakcie łatwo można było wpaść w kłopoty większe, niż to się może z początku wydawać - mieli się o tym niedługo przekonać....
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Tu chciałbym abyście się mniej więcej przedstawili, opisali.
Polną drogą, poprzez zboża, w towarzystwie owadów, jechała trójka wędrowców. Każdy z nich wyraźnie różnił się od ludzi, których normalnie spotyka się na drodze- i to wcale nie dlatego, że mieli broń. Wszak na trakcie łatwo można było wpaść w kłopoty większe, niż to się może z początku wydawać - mieli się o tym niedługo przekonać....
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Tu chciałbym abyście się mniej więcej przedstawili, opisali.

-
- Marynarz
- Posty: 207
- Rejestracja: środa, 3 maja 2006, 21:04
- Lokalizacja: Ałów
Berengar
Idąc w towarzystwie swoich kompanów wysoki męzczyzna wspomina swoje dziecinstwo i dawne czasy.. Jako maly chlopiec zostal porzucony przez rodziców. Do 6 roku życia sam walesal sie po goscincach nie mogac znalezc swojego miejsca w swiecie. W koncu znalazl - zostal przygarniety przez Wiedźminów i po pomyslnym zakonczeniu mutacji szkolil sie w Kaer Morhen. "Teraz mam już 27 lat...", poprawil swoje dlugie czarne wlosy które opadly na twarz porosnieta kruczoczarna broda "Wiele lat minelo". Naciagnal skorzana zbroje, i odzrucil plaszcz do tylu. Wysokim butem ponaglil konia do szbszej jazdy w rytm któorej kolysal sie medalion na jego szyi."Ciekawe czy sie przydacie". Pomyslal patrzac na swe oba widzminskie miecze Idac tą polną droge myslal o czekającej go przyszlosci...
Idąc w towarzystwie swoich kompanów wysoki męzczyzna wspomina swoje dziecinstwo i dawne czasy.. Jako maly chlopiec zostal porzucony przez rodziców. Do 6 roku życia sam walesal sie po goscincach nie mogac znalezc swojego miejsca w swiecie. W koncu znalazl - zostal przygarniety przez Wiedźminów i po pomyslnym zakonczeniu mutacji szkolil sie w Kaer Morhen. "Teraz mam już 27 lat...", poprawil swoje dlugie czarne wlosy które opadly na twarz porosnieta kruczoczarna broda "Wiele lat minelo". Naciagnal skorzana zbroje, i odzrucil plaszcz do tylu. Wysokim butem ponaglil konia do szbszej jazdy w rytm któorej kolysal sie medalion na jego szyi."Ciekawe czy sie przydacie". Pomyslal patrzac na swe oba widzminskie miecze Idac tą polną droge myslal o czekającej go przyszlosci...
Ostatnio zmieniony środa, 19 lipca 2006, 09:56 przez Miechu, łącznie zmieniany 4 razy.
Come with me my little ones
Let's revel for the free
Raise your glass and praise the fact
How easy life can be..!
Let's revel for the free
Raise your glass and praise the fact
How easy life can be..!

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Kennet Belere
Mężczyzna jadący tuż za dwójką wiedźminów co chwile na nich spoglądał. “Gdyby mój ojciec zobaczył z kim zadaje się jego syn pewnie ponownie by się zapił”- pomyślał przypominając sobie rodzime strony, gdy jeszcze niczego mu nie brakowało. Westchnął cicho i podrapał się po swych czarnych, jak zwykle w nieładzie włosa opadających ciągle na jego błękitne oczy. Poprawił jeszcze swoją białą koszulę a potem skórzaną zbroję którą zawsze nosił. Opuszkami palców dotknął swego rodzinnego medalionu, ten gest przywoływał mu przed oczy scenę gdy przyrzekał swej ciotce na łożu śmierci że pomści tego człowieka, który śmiał nazywać się jego ojcem. W jego umyśle pojawił się obraz jego ojca, zawsze pod wpływem trunków i przepuszczającego majątek jego rodziny. W końcu otrząsnął się z zamyślenia i poprawił swój miecz w pochwie przy pasie oraz kordelas wciśnięty za skórzany pas. Kennet spojrzał na trakt do Kerack myśląc o tym co może ich czekać...
Mężczyzna jadący tuż za dwójką wiedźminów co chwile na nich spoglądał. “Gdyby mój ojciec zobaczył z kim zadaje się jego syn pewnie ponownie by się zapił”- pomyślał przypominając sobie rodzime strony, gdy jeszcze niczego mu nie brakowało. Westchnął cicho i podrapał się po swych czarnych, jak zwykle w nieładzie włosa opadających ciągle na jego błękitne oczy. Poprawił jeszcze swoją białą koszulę a potem skórzaną zbroję którą zawsze nosił. Opuszkami palców dotknął swego rodzinnego medalionu, ten gest przywoływał mu przed oczy scenę gdy przyrzekał swej ciotce na łożu śmierci że pomści tego człowieka, który śmiał nazywać się jego ojcem. W jego umyśle pojawił się obraz jego ojca, zawsze pod wpływem trunków i przepuszczającego majątek jego rodziny. W końcu otrząsnął się z zamyślenia i poprawił swój miecz w pochwie przy pasie oraz kordelas wciśnięty za skórzany pas. Kennet spojrzał na trakt do Kerack myśląc o tym co może ich czekać...
Ostatnio zmieniony środa, 19 lipca 2006, 09:19 przez Sergi, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Alister Banqus
Jasnowłosy mężczyzna z krótką, starannie przystrzyżoną brodą jechał trochę z tyłu. Nie zamierzał się odzywać, zresztą towarzysze też nie wyglądali na chętnych do pogawędki. Wolno rozejrzał się, chłonąc rozległy krajobraz pól obsianych pszenicą i żytem. A może to jęczmień? Nigdy nie znał się na zbożach i ogólnie rolnictwie, był typowym mieszczuchem. Oczywiście, później musiał się przyzwyczaić do różnych warunków, często przecież, razem z kilkutysięczną armią trzeba było spać, gdzie popadło, czyli również w polach i lasach. Nigdy jednak nie wyobrażał sobie siebie, pasącego owce czy pielącego grządki. Starał się nie myśleć, jaka przyszlosć czeka go, gdy już nie starczy sił na utrzymanie miecza. A ta chwila zbliżała się coraz szybciej. Spróbował przypomnieć sobie swoich rodziców, ale nie bardzo potrafił. "Pamięć już nie ta", myślał. Spojrzał na swój miecz, kołyszący się u pasa w rytm niespiesznego chodu siwka. Jego narzędzie pracy. Jego źródło utrzymania i sposób na przeżycie.
- Mam nadzieję, że znajdzie się dla nas robota, bracie. Może już niedługo.
Poprawił na sobie skórzaną zbroję, nie ograniczającą ruchów, ale w razie czego nie zapewniającą zbytniej ochrony. Sprawdził, czy włócznia wisi równo przy siodle i wrócił do obserwowania pól. Nigdy nie wiadomo, kogo można spotkać na tych gościńcach a wolał nie wpaść w zasadzkę rabusiów. Chociaż...
Jasnowłosy mężczyzna z krótką, starannie przystrzyżoną brodą jechał trochę z tyłu. Nie zamierzał się odzywać, zresztą towarzysze też nie wyglądali na chętnych do pogawędki. Wolno rozejrzał się, chłonąc rozległy krajobraz pól obsianych pszenicą i żytem. A może to jęczmień? Nigdy nie znał się na zbożach i ogólnie rolnictwie, był typowym mieszczuchem. Oczywiście, później musiał się przyzwyczaić do różnych warunków, często przecież, razem z kilkutysięczną armią trzeba było spać, gdzie popadło, czyli również w polach i lasach. Nigdy jednak nie wyobrażał sobie siebie, pasącego owce czy pielącego grządki. Starał się nie myśleć, jaka przyszlosć czeka go, gdy już nie starczy sił na utrzymanie miecza. A ta chwila zbliżała się coraz szybciej. Spróbował przypomnieć sobie swoich rodziców, ale nie bardzo potrafił. "Pamięć już nie ta", myślał. Spojrzał na swój miecz, kołyszący się u pasa w rytm niespiesznego chodu siwka. Jego narzędzie pracy. Jego źródło utrzymania i sposób na przeżycie.
- Mam nadzieję, że znajdzie się dla nas robota, bracie. Może już niedługo.
Poprawił na sobie skórzaną zbroję, nie ograniczającą ruchów, ale w razie czego nie zapewniającą zbytniej ochrony. Sprawdził, czy włócznia wisi równo przy siodle i wrócił do obserwowania pól. Nigdy nie wiadomo, kogo można spotkać na tych gościńcach a wolał nie wpaść w zasadzkę rabusiów. Chociaż...

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 14
- Rejestracja: sobota, 15 lipca 2006, 00:57
Las. Jedyna zmiana, jaka was dzisiaj zaszczyciła, to właśnie ta - z terenów rolniczych weszliście pomiędzy ściany drzew, majestatycznie stojących wzdłuż traktu. Sam trakt - mocno wydeptany - dawał nadzieję na ujrzenie niebawem jakiegoś małego miasteczka czy wsi, w której moglibyście się zatrzymać.
Godziny płynęły wolno, nastała już noc. Monotonny stukot końskich kopyt, bzyczenie much i ten sam, prawie niezmienny krajobraz - atmosfera znużenia, jaka zapadała wśród was była wręcz widoczna. Ból w rzyci od ciągłego siedzenia w siodle dawał się coraz bardziej we znaki; potrzeba odpoczynku z każdą chwilą stawała się coraz większa.
Miłą niespodzianką był widok pewnego miejsca - miła, porośnięta miękką trawą polanka, dość dobrze widoczna, leżąca pośród drzew. Sen w tym miejscu byłby chyba jedyną przyjemną rzeczą, jaką moglibyście dziś doświadczyć - tym bardziej że poza snem, niczego innego nie było wam teraz trzeba.
Cała sielska atmosfera została przerwana w ciągu zaledwie trzech sekund, kiedy to mocny, basowy głos dotarł do waszych uszu.
Lekko przyciszony, ale i tak dobrze słyszalny.
-Figgis! Co ty kurwa, kmiecia jakiegoś obszczanego zabić nie możesz? Ruszajże sie!
Wasze wymęczone podróżą zmysły zdołały wychwycić skąd dobiegł do głos- na lewo od was, po przeciwległej stronie od upragnionego miejsca odpoczynku, dało się zobaczyć niską postać, biegła, trzymając coś w ręku. Pora nocna nie służyła wzrokowi, ale pomiędzy drzewami było coś jeszcze - coś w rodzaju małej budowli, jednak była zbyt niska jak na normalną chatę. To za nią właśnie wbiegł ów osobnik i zniknął wam z zasięgu wzroku.
Gdzieś jeszcze w pobliżu , dało się dostrzec dwa niewyraźne kształty ludzkie - jeden klęczał na ziemi, z pochyloną głową. Drugi odchodził od niego powoli, trzymając w jego stronę wyciągniętą rękę z czymś, co zapewne było kuszą. Odchodził powoli; po chwili dało się słyszać kliknięcie i szybki świst - ten, który klęczał, wygiął się teraz do tyłu ze strzałą wbitą w głowę- śmierć szybka i prawie bezbolesna. Jednak krzyk pełen cierpienia, jaki wydał umierając, mocno wystraszyłby przeciętnego człowieka.
Wszystkie te sceny działy się na tyle daleko od was, abyście byli w stanie zobaczyć jedynie kształty, zarysy postaci. Ponadto wasz wzrok, bardziej rozwinięty od przeciętnego, mógł kłamać co do odległości, zmęczenie było coraz bardziej odczuwalne. Ale teraz doszła też odrobina adrenaliny, wywołana niecodziennym wydarzeniem.
Godziny płynęły wolno, nastała już noc. Monotonny stukot końskich kopyt, bzyczenie much i ten sam, prawie niezmienny krajobraz - atmosfera znużenia, jaka zapadała wśród was była wręcz widoczna. Ból w rzyci od ciągłego siedzenia w siodle dawał się coraz bardziej we znaki; potrzeba odpoczynku z każdą chwilą stawała się coraz większa.
Miłą niespodzianką był widok pewnego miejsca - miła, porośnięta miękką trawą polanka, dość dobrze widoczna, leżąca pośród drzew. Sen w tym miejscu byłby chyba jedyną przyjemną rzeczą, jaką moglibyście dziś doświadczyć - tym bardziej że poza snem, niczego innego nie było wam teraz trzeba.
Cała sielska atmosfera została przerwana w ciągu zaledwie trzech sekund, kiedy to mocny, basowy głos dotarł do waszych uszu.
Lekko przyciszony, ale i tak dobrze słyszalny.
-Figgis! Co ty kurwa, kmiecia jakiegoś obszczanego zabić nie możesz? Ruszajże sie!
Wasze wymęczone podróżą zmysły zdołały wychwycić skąd dobiegł do głos- na lewo od was, po przeciwległej stronie od upragnionego miejsca odpoczynku, dało się zobaczyć niską postać, biegła, trzymając coś w ręku. Pora nocna nie służyła wzrokowi, ale pomiędzy drzewami było coś jeszcze - coś w rodzaju małej budowli, jednak była zbyt niska jak na normalną chatę. To za nią właśnie wbiegł ów osobnik i zniknął wam z zasięgu wzroku.
Gdzieś jeszcze w pobliżu , dało się dostrzec dwa niewyraźne kształty ludzkie - jeden klęczał na ziemi, z pochyloną głową. Drugi odchodził od niego powoli, trzymając w jego stronę wyciągniętą rękę z czymś, co zapewne było kuszą. Odchodził powoli; po chwili dało się słyszać kliknięcie i szybki świst - ten, który klęczał, wygiął się teraz do tyłu ze strzałą wbitą w głowę- śmierć szybka i prawie bezbolesna. Jednak krzyk pełen cierpienia, jaki wydał umierając, mocno wystraszyłby przeciętnego człowieka.
Wszystkie te sceny działy się na tyle daleko od was, abyście byli w stanie zobaczyć jedynie kształty, zarysy postaci. Ponadto wasz wzrok, bardziej rozwinięty od przeciętnego, mógł kłamać co do odległości, zmęczenie było coraz bardziej odczuwalne. Ale teraz doszła też odrobina adrenaliny, wywołana niecodziennym wydarzeniem.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Kennet Belere
- Jak sądzicie powinniśmy się wtrącić?- spytał się swoich towarzyszy. Chociaż nie był pewien tego co dokładnie widział przed chwilą pomyślał że warto komuś dzisiaj pokrzyżować szyki. Zmęczenie malowało się na twarzy Kenneta jednak w tej samej chwili gdy zwrócił się do kompanów lekko się uśmiechnął.- Jeśli widok mnie nie myli to widzę jakiś budynek, idealny na spędzenie nocy chyba że wolicie dalej jechać. Mnie tam zbytnio tył boli żeby zmusić się do dalszego podróżowania.A poza tym z chęcią bym się trochę rozruszał, kto wie może coś zarobimy.
- Jak sądzicie powinniśmy się wtrącić?- spytał się swoich towarzyszy. Chociaż nie był pewien tego co dokładnie widział przed chwilą pomyślał że warto komuś dzisiaj pokrzyżować szyki. Zmęczenie malowało się na twarzy Kenneta jednak w tej samej chwili gdy zwrócił się do kompanów lekko się uśmiechnął.- Jeśli widok mnie nie myli to widzę jakiś budynek, idealny na spędzenie nocy chyba że wolicie dalej jechać. Mnie tam zbytnio tył boli żeby zmusić się do dalszego podróżowania.A poza tym z chęcią bym się trochę rozruszał, kto wie może coś zarobimy.

-
- Marynarz
- Posty: 207
- Rejestracja: środa, 3 maja 2006, 21:04
- Lokalizacja: Ałów
Berengar
- Masz racje - powiedzial Berengar caly czas wpatrujac sie w ksztalty na skraju polanki - Jestem tak zmeczony, ze spadam z konia, a poza tym wydaje mi sie, ze moze komus przy okazji pomozemy i... zarobimy na tym. "Co prawda moze sie okazac, ze nie zarobimy grosza ale warto spróbowac" - pomyslal mężczyzna i zaczal sprawdzac rzemienie którymi byly przymocowane jego miecze - szczególnie ten żelazny...
- Masz racje - powiedzial Berengar caly czas wpatrujac sie w ksztalty na skraju polanki - Jestem tak zmeczony, ze spadam z konia, a poza tym wydaje mi sie, ze moze komus przy okazji pomozemy i... zarobimy na tym. "Co prawda moze sie okazac, ze nie zarobimy grosza ale warto spróbowac" - pomyslal mężczyzna i zaczal sprawdzac rzemienie którymi byly przymocowane jego miecze - szczególnie ten żelazny...
Come with me my little ones
Let's revel for the free
Raise your glass and praise the fact
How easy life can be..!
Let's revel for the free
Raise your glass and praise the fact
How easy life can be..!

-
- Marynarz
- Posty: 314
- Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
- Numer GG: 9627608
- Lokalizacja: prawie Gliwice
Alister Banqus
- Pójdę sprawdzić, kim jest ten gość ze strzałą w głowie. Może przy okazji uda mi się zobaczyć, kto był zabójcą. Pilnujcie moich tyłów, nie chciałbym dostać bełtem w plecy- powiedział cicho do swoich towarzyszy, zirytowany głównie przerwaniem mu snu.
Poprawił pas podtrzymujący miecz, sprawdził, czy oręż łatwo i cicho wychodzi z pochwy, po czym ostrożnie ruszył w kierunku miejsca tamtej egzekucji. Nie było wątpliwości, że to była egzekucja. Niewiele walk kończy się strzałem w głowę klęczącego przeciwnika. Chciał przekonać się kim jest kat, a najlepiej poznać jego motyw. Sam nie należał może do świętoszków, ale kierował się własnym kodeksem moralnym. A według tego kodeksu zabicie bezbronnego z zimną krwią było czymś złym.
- Pójdę sprawdzić, kim jest ten gość ze strzałą w głowie. Może przy okazji uda mi się zobaczyć, kto był zabójcą. Pilnujcie moich tyłów, nie chciałbym dostać bełtem w plecy- powiedział cicho do swoich towarzyszy, zirytowany głównie przerwaniem mu snu.
Poprawił pas podtrzymujący miecz, sprawdził, czy oręż łatwo i cicho wychodzi z pochwy, po czym ostrożnie ruszył w kierunku miejsca tamtej egzekucji. Nie było wątpliwości, że to była egzekucja. Niewiele walk kończy się strzałem w głowę klęczącego przeciwnika. Chciał przekonać się kim jest kat, a najlepiej poznać jego motyw. Sam nie należał może do świętoszków, ale kierował się własnym kodeksem moralnym. A według tego kodeksu zabicie bezbronnego z zimną krwią było czymś złym.

-
- Marynarz
- Posty: 207
- Rejestracja: środa, 3 maja 2006, 21:04
- Lokalizacja: Ałów
Berengar
Berengar zsiadł z konia i wyjął z pochwy żelazny miecz. Idąc trochę w bok staral sie zachowac bezpieczna odleglosc od cieni na skraju polanki, a jednoczesnie taką która w razie potrzeby pomocy Alisterowi bedzie sie dala szybko pokonac."Nie podoba mi sie to" - pomyslał i przykucnął w upatrzonym wczesniej miejscu oczekując na to co ma zdarzyć sie juz nie bawem, a co w chwili obecenej jest jeszcze mu nieznane...
Berengar zsiadł z konia i wyjął z pochwy żelazny miecz. Idąc trochę w bok staral sie zachowac bezpieczna odleglosc od cieni na skraju polanki, a jednoczesnie taką która w razie potrzeby pomocy Alisterowi bedzie sie dala szybko pokonac."Nie podoba mi sie to" - pomyslał i przykucnął w upatrzonym wczesniej miejscu oczekując na to co ma zdarzyć sie juz nie bawem, a co w chwili obecenej jest jeszcze mu nieznane...
Come with me my little ones
Let's revel for the free
Raise your glass and praise the fact
How easy life can be..!
Let's revel for the free
Raise your glass and praise the fact
How easy life can be..!

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Kennet Belere
Belere przywiązał swego konia do pobliskiego drzewa, a następnie podążył za dwójką kompanów. Mężczyzna sprawdził czy broń jego łatwo wychodzi z pochwy po czym zaczał iść spokojnym i równym krokiem w stronę tego biedaka który przedwcześnie zakończył swój żywot. Spojrzał po kompanach, miał nadzieje że byli gotowi na walkę bo coś mu mówiło że bez niej może się nie obejść. Kennet zaczął dokładanie nasłuchiwać, liczył że zdoła zlokalizować agresorów.
Belere przywiązał swego konia do pobliskiego drzewa, a następnie podążył za dwójką kompanów. Mężczyzna sprawdził czy broń jego łatwo wychodzi z pochwy po czym zaczał iść spokojnym i równym krokiem w stronę tego biedaka który przedwcześnie zakończył swój żywot. Spojrzał po kompanach, miał nadzieje że byli gotowi na walkę bo coś mu mówiło że bez niej może się nie obejść. Kennet zaczął dokładanie nasłuchiwać, liczył że zdoła zlokalizować agresorów.
