[Świat Pasem] Pradawni Władcy

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
Trzeba natychmiast przygotować armie, nie chce tutaj żadnych zamieszek! Powiedział i wyszedł na korytarz. Wszedł do pokoju w którym siedzieli radni. Zwołać armie, natychmiast! Chcę ich widzieć w pełni gotowych za 5 minut na placu! I bez zbędnych pytań! Wykonać! Wrócił do poprzedniego pokoju. Wybaczcie ale muszę się przygotować. Przytulił młodą elfke. Nie martw się, jak tylko się z nimi uporam, spędzimy razem parę dni. Do zobaczenia Wyszedł, na korytarzu przez chwilę pomodlił się do Luviony o pomyślny przebieg sprawy. Wyszedł na plac na którym staa cała grupa - gotowa do wymarszu. Elfy prężyły dumnie pierś w pełnym słońcu. Z boku stali jeszcze Uzdrowiciele. Żołnierze! Dzisiaj czeka was prawdopodobnie chrzest bojowy pod moją komendą! Mam nadzieje, że spiszecie się godnie! Waga sprawy jest ogromna, od tego zależy nasza przyszłoś więc nie lękajcie się i bądzcie gotów! WYMARSZ! Armia pomaszerowałą za pyronem w kierunku siedzib. Dotarli pod budynek, gdzie an sporym placu pomiedzy obiema stronami stała... Levender, oczywiście w postaci elfki. Trzymałą rapier opuszczony w dół, ale koło niej leżał rozciety na poły elf. -Kazałam im czekać na Twoje przybycie!- powiedziała do Pyrona. Dwie strony konfliktu to były stricte kobiety i meżczyźni. Podział płci. Strona kobiet byłą wyraźnie mniej liczna i wraz z armia Pyrona dalej była o kilkunastu żułniarzy mniejsza. Przywódca grupy męskiej synkął. -Znó si.e mieszasz! I to jeszcze z armią! Masz nam coś do powiedzienia?
Płoniesz nienawiścią Elfie! Powiedział Pyron Zwróciliście się przeciwko własnym kobietom, ludziom z waszego klany, to jest niegodne. Odrzućcie broń i poddajcie się a być może bedzie dla was ratunek!
Levendr obróciła rapierem i uniosła go, gdy Pyron skonczył mówić. Elf syknął tylko jakieś przekleństwo i uniósł miecz. Będą atakować.
Pyron nie czekał aż elfy zaczną. Rozległ się głośny krzyk i kusznicy oddali salwę, kilkunastu elfów padło na ziemie. Ruszyliśmy, po chwili doszło do morderczego starcia. Nasi wojownicy walczyli dzielnie, a i kobiety Smoka radziły sobie bardzo dobrze. Pyron wpadł w szał zabijania, dla jego potężnych machnąć dwuręcznym mieczem elfie pancerze były niczym. Przebijał ich pancerze i rozpłatywał ciała, nawet po kilka naraz! Krew tryskała. Zabił już kilkunastu elfów. Szukał przywódcy. Po jakimś czasie znalazł go, leżał przed Lavender która równie zajadle walczyła z klanem smoka. Pyron lekko się zawiódł bowiem sam chciał się zmierzyć z tym pyszałkiem. Walka trwała jeszcze jakiś czas. W końcu Kilku nastu pozostałych elfów wpadło w panike, rzucili broń, chcieli się poddać. Pyron chciał coś powiedziec, lecz Kobiety klanu smoka uprzedziły go. Wyrżnęły mężczyzn w pień. Walka była skończona... Levender odrzuciał włosy wstecz. an miejsce dobiegła Leia. Zatrzymała sie i przełknęła ślinę. Kobiety zbierały już ciała na dwa stosy - własny i wrogi. Przywódczyni kobiet podeszła do Pyrona. -Wybrałeś, że bedziesz pomagać nam... czemu?
Pyron zastanowił się chwile i odparł: Z wielu powodów, a najważniejszym z nich była pycha domu smoka, przynajmniej jej męskiej części. Gdybym wam nie pomógł pewnie to by się źle skończyło dla Was i dla miasta. Musiałem to zrobić w imię mej bogini.
Kobieta pokiwała głową. -Wyglada na to, ze jesteśmy Ci winne posłuszeństwo...- westchnęła. -Splendor domu skoka nie leżał tylko w wojsku...
A możesz mi wyjaśnić w czym? Spytał Pyron Jeśli oczywiście możesz o tym mówić i masz na to ochotę...
-Nie dziś- kobieta otarła krew z policzka. -Nie dziś...- powtózyła, dajac znak pozostałym kobietom, by odeszły od pracy i udały siena spoczynek. "Wsrkzesiciel" podszedł do Pyrona. -Nikt z naszych nie poległ, więc pozwolisz, że udam sie do mego miejsca pracy, rannymi zajmuje siereszta...- westchnął. Do pyrona podeszła Leia. -Gdy zobaczyłam walkę... wiesz.. anstępnym razem pozwól i mi walczyc u Twego boku..
-Kochanie... a gdyby ci się coś stało? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Wiem, że doskonale radzisz sobie na polu bitwy, ale przecież sama wiesz... zabłąkany miecz potrafi narobić bardzo dużo szkody. Więc nie martw się.
Leia pokiwała smutno głową. -Tak samo mozę siegnać mnei jak i Ciebie...
-Proszę... Nie roztrząsajmy już tego, teraz to przeszłość... Choćmy zobaczyć co się dzieje z tą elfką z rapierem, jeśli tutaj jeszcze będzie, a później po kapłankę, muszę z nią porozmawiać.
Levender poedszła blizej i zapytała -O mnei chodzi, Pyronie?
Tak, o ciebie... Odparł i spojrzał na Leie, zaraz spowrotem na LevenderDziękuje ci, że pomogłaś mi, jestem ci wdzięczny. Czy już wiesz kto czychał na moje życie?
-Jeszcze nie tutejsze... zajścia uniemozliwiły mi działania... lepiej idź coś zjeść, tylk okaż kapłance sprawdzić zarcie!- kiwnęła głową i odeszła dalej, widząc zdziwienie połączone z wrogościąw oczach lei.
Żegnaj! Krzyknął i objął czule Leie. Choćmy coś zjeść bo naprawde jestem głodny, a Ty jak się czujesz? Nic ci nie jest. Choćmy po kapłanke, a następnie do karczmy. Chyba, że mam inne plany?
-Hmm.. no chodźmy po nią- westchnęła. -Kim była tamta kobieta?- apytała, gdy juz byli dalej od miejsca starcia.
Jest jakby posłańcem, nie znam jej dokładnie, ale wiem, że jest sojusznikiem. Pomogła mi pare razy... Pyron zaśmiał się i spojrzał w głęboko w oczy Lei. Szli tak przez chwile, w końcu znaleźli kapłankę u wrót ratusza.
Kapłanka westchnęła. -Spodziewam sie, ze wreszcie bedziesz chciał coś zjeść?- powiedziała. Nie dąła po sobie poznać, czy jest zadowolona z wyboru Pyrona, czy uznałą go za niestosowny.
Tak, choćmy już Po kilku minutach dotarli do karczmy. Pyron poznał kilku żołnierzy, którzy walczyli dzisiaj u jego boku. Elfki usiadły przy stole, a Pyron podszedł do baru. Witaj. Chciałbym zamówić trzy kolacje. Proszę przynieść je do stołu. Zapłacił i usiadł przy stole. Co myślisz o przebiegu dzisiejszego dnia kapłanko? Co myślisz o moim wyborze?
Kapłanka pokiwała głową. -Ten właściwy, ale powinna powiedzieć Ci to Luviona.-
Do karczmy weszła Levender i rozejrząła się. Podeszła szybko d oPyrona i oparła się o stół. -Noowy dom chce powstać i jako pierwszy czyn pozbawic życia największego "mieszacza" w mieście- powiedizął wskazujać na Pyrona. -Dowiem siewięcej wkrótce- powiedziała i odeszła równie szyko jak przyszła. Levendr przełknęła ślinę. -Nowy dom...- szepnęła. -Wierzysz jej?- apytała kapłanka.
A dlaczego miałbym jej nie wierzyć. Czy uważasz, że Ona kłamie? Sam nie wiem co o tym myśleć. Mam nadzieje, że to nieprawda, ale przezorny zawsze ubezpieczony. O Luviono! Wspieraj mnie. Co uważacie, że mam robić? Zwrócił się do towarzyszących mu Elfek.
Elfka pokręciął głową. -Masz jakiś powód, by jej ufać?- zapytałą, przyjmując swą porcję zamówiona przez Pyrona. Leia przyjęłą jesdzenie i słuchała po prostu wymiany zdań.
Boję się o was... Nie jestem pewien czy tu jesteśmy bezpieczni. Nie mam powodu by jej ufać, ale też nie mam powodu by lekceważyć jej słowa. Myślę, że powinniśmy udać się do ratusza. Kapłanko Luviony, możesz sprawdzić moje jedzenie czy nie jest zatrute? Nie moge sobie teraz pozwolić nawet na osłabienie.
Kapłanka uśmiechnęła się. -Nie, mozeszjeść spokojnie, sprawdziłam je, gdy tylko przyniosła je kelnerka...- powiedziała i jadła dalej. -Co do przenosin... dobrze, ja jestem za...-
W takim razie jedzmy i ruszajmy niezwłocznie. Po kilku minutach skończyli jeść. Pyron wstał, poprawił miecz i razem z Elfkami wyszedł z karczmy i ruszył w stronę ratusza rozglądając się naokoło.
Leia zatrzymaąłsie. -Zaraz.. to ja tez mam iść do ratusza?- zapytałą z niedowierzaniem.
Wybacz mi... Oczywiście jeśli sobie życzysz odprowadze sie do twego domu. Jeszcze raz przepraszam
-nie... chętnie przenocuję w ratuszu... ale u Twego boku...- szturchnęłą go. -W przeciwnym razie idę do domu- mrugnęła doń. Kapłanak pokręciła głową i machnęłą ręką idąc dalej naprzód, pozostawiiajac Pyrona i Leię w tyle.
A co? Jest ci zimno samej? Roześmiał się i pobiegł do przodu. Nie zostawaj z tyłu! Gdy pobiegła za nim odwrócił się i złapał elfkę w ramiona i pocałował czule. Idźmy już.
Szli przez uliczki miasta szybkim krokiem. W okół zapadała powoli ciemność. Gdy dotarli do ratusza porządnie ściemniło się. Weszli do pokoju konferacyjnego. Witaj, pilnie potrzebuje posłańca. Zwrócił się do sekretarza, którego zastał.
Gdy sekretarz poszedł po posłańca, Pyron napisał list zaadresowany do przywódczyni klanu smoczyc. W liście napisał, że boi się ataku ze strony nowego domu, i co ona o tym myśli. Do sali wszedł młody elf. Pyron wręczył mu zapieczętowany list i powiedział. Mam nadzieje, że można ci zaufać. Zanieś to jak najszybciej do domu klanu smoka.!
Posłąneic skinął głowa. a Pyon zorientował się, ze na jego ramieniu jest uwieszona Leia. -Jestem senna...- powiedziała, mrużąc oczy. Kpłanka popatrzyła na nią jakby chciaął powiedeć "Taaak... jasne!" ale zamaist tego pwoeidiała tylko. -Dobrze, powiedz, zeby ktos pokazał mi gdzie mam spać i...- machnęłą ręką jakby ich odganaijąc, przy czym zaśmiała się.
Zaraz cię zaprowadze Powiedział i poprowadził kapłankę do dosyć obszernego pokoju z łóżkiem. Pożegnał się z nią i wyszedł. Wszedł do innego, większego pokoju w którym znajdowało się dwu osobowe łóżko. W pokoju czekała już Leia. Pyron zamknął drzwi i zdjął pancerz, obmył się i w bieliźnie wszedł do łóżka w którym czekała już elfka. Jakież było jego zdumienie, gdy odkrył, że elfka jest naga! Aż go zatkało, nigdy by się czegoś takiego nie spodziewał. Ale jej zapach był taki cudowny, gdy szok minął przesunął się bliżej, wtulił się w delikatne ciało elfki, pieścił delikatnie jej skórę, czuł się wspaniale. Rozmawiali jeszcze szeptem przez jakiś czas po czym usnęli w czułym objęciu.
Trzeba natychmiast przygotować armie, nie chce tutaj żadnych zamieszek! Powiedział i wyszedł na korytarz. Wszedł do pokoju w którym siedzieli radni. Zwołać armie, natychmiast! Chcę ich widzieć w pełni gotowych za 5 minut na placu! I bez zbędnych pytań! Wykonać! Wrócił do poprzedniego pokoju. Wybaczcie ale muszę się przygotować. Przytulił młodą elfke. Nie martw się, jak tylko się z nimi uporam, spędzimy razem parę dni. Do zobaczenia Wyszedł, na korytarzu przez chwilę pomodlił się do Luviony o pomyślny przebieg sprawy. Wyszedł na plac na którym staa cała grupa - gotowa do wymarszu. Elfy prężyły dumnie pierś w pełnym słońcu. Z boku stali jeszcze Uzdrowiciele. Żołnierze! Dzisiaj czeka was prawdopodobnie chrzest bojowy pod moją komendą! Mam nadzieje, że spiszecie się godnie! Waga sprawy jest ogromna, od tego zależy nasza przyszłoś więc nie lękajcie się i bądzcie gotów! WYMARSZ! Armia pomaszerowałą za pyronem w kierunku siedzib. Dotarli pod budynek, gdzie an sporym placu pomiedzy obiema stronami stała... Levender, oczywiście w postaci elfki. Trzymałą rapier opuszczony w dół, ale koło niej leżał rozciety na poły elf. -Kazałam im czekać na Twoje przybycie!- powiedziała do Pyrona. Dwie strony konfliktu to były stricte kobiety i meżczyźni. Podział płci. Strona kobiet byłą wyraźnie mniej liczna i wraz z armia Pyrona dalej była o kilkunastu żułniarzy mniejsza. Przywódca grupy męskiej synkął. -Znó si.e mieszasz! I to jeszcze z armią! Masz nam coś do powiedzienia?
Płoniesz nienawiścią Elfie! Powiedział Pyron Zwróciliście się przeciwko własnym kobietom, ludziom z waszego klany, to jest niegodne. Odrzućcie broń i poddajcie się a być może bedzie dla was ratunek!
Levendr obróciła rapierem i uniosła go, gdy Pyron skonczył mówić. Elf syknął tylko jakieś przekleństwo i uniósł miecz. Będą atakować.
Pyron nie czekał aż elfy zaczną. Rozległ się głośny krzyk i kusznicy oddali salwę, kilkunastu elfów padło na ziemie. Ruszyliśmy, po chwili doszło do morderczego starcia. Nasi wojownicy walczyli dzielnie, a i kobiety Smoka radziły sobie bardzo dobrze. Pyron wpadł w szał zabijania, dla jego potężnych machnąć dwuręcznym mieczem elfie pancerze były niczym. Przebijał ich pancerze i rozpłatywał ciała, nawet po kilka naraz! Krew tryskała. Zabił już kilkunastu elfów. Szukał przywódcy. Po jakimś czasie znalazł go, leżał przed Lavender która równie zajadle walczyła z klanem smoka. Pyron lekko się zawiódł bowiem sam chciał się zmierzyć z tym pyszałkiem. Walka trwała jeszcze jakiś czas. W końcu Kilku nastu pozostałych elfów wpadło w panike, rzucili broń, chcieli się poddać. Pyron chciał coś powiedziec, lecz Kobiety klanu smoka uprzedziły go. Wyrżnęły mężczyzn w pień. Walka była skończona... Levender odrzuciał włosy wstecz. an miejsce dobiegła Leia. Zatrzymała sie i przełknęła ślinę. Kobiety zbierały już ciała na dwa stosy - własny i wrogi. Przywódczyni kobiet podeszła do Pyrona. -Wybrałeś, że bedziesz pomagać nam... czemu?
Pyron zastanowił się chwile i odparł: Z wielu powodów, a najważniejszym z nich była pycha domu smoka, przynajmniej jej męskiej części. Gdybym wam nie pomógł pewnie to by się źle skończyło dla Was i dla miasta. Musiałem to zrobić w imię mej bogini.
Kobieta pokiwała głową. -Wyglada na to, ze jesteśmy Ci winne posłuszeństwo...- westchnęła. -Splendor domu skoka nie leżał tylko w wojsku...
A możesz mi wyjaśnić w czym? Spytał Pyron Jeśli oczywiście możesz o tym mówić i masz na to ochotę...
-Nie dziś- kobieta otarła krew z policzka. -Nie dziś...- powtózyła, dajac znak pozostałym kobietom, by odeszły od pracy i udały siena spoczynek. "Wsrkzesiciel" podszedł do Pyrona. -Nikt z naszych nie poległ, więc pozwolisz, że udam sie do mego miejsca pracy, rannymi zajmuje siereszta...- westchnął. Do pyrona podeszła Leia. -Gdy zobaczyłam walkę... wiesz.. anstępnym razem pozwól i mi walczyc u Twego boku..
-Kochanie... a gdyby ci się coś stało? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Wiem, że doskonale radzisz sobie na polu bitwy, ale przecież sama wiesz... zabłąkany miecz potrafi narobić bardzo dużo szkody. Więc nie martw się.
Leia pokiwała smutno głową. -Tak samo mozę siegnać mnei jak i Ciebie...
-Proszę... Nie roztrząsajmy już tego, teraz to przeszłość... Choćmy zobaczyć co się dzieje z tą elfką z rapierem, jeśli tutaj jeszcze będzie, a później po kapłankę, muszę z nią porozmawiać.
Levender poedszła blizej i zapytała -O mnei chodzi, Pyronie?
Tak, o ciebie... Odparł i spojrzał na Leie, zaraz spowrotem na LevenderDziękuje ci, że pomogłaś mi, jestem ci wdzięczny. Czy już wiesz kto czychał na moje życie?
-Jeszcze nie tutejsze... zajścia uniemozliwiły mi działania... lepiej idź coś zjeść, tylk okaż kapłance sprawdzić zarcie!- kiwnęła głową i odeszła dalej, widząc zdziwienie połączone z wrogościąw oczach lei.
Żegnaj! Krzyknął i objął czule Leie. Choćmy coś zjeść bo naprawde jestem głodny, a Ty jak się czujesz? Nic ci nie jest. Choćmy po kapłanke, a następnie do karczmy. Chyba, że mam inne plany?
-Hmm.. no chodźmy po nią- westchnęła. -Kim była tamta kobieta?- apytała, gdy juz byli dalej od miejsca starcia.
Jest jakby posłańcem, nie znam jej dokładnie, ale wiem, że jest sojusznikiem. Pomogła mi pare razy... Pyron zaśmiał się i spojrzał w głęboko w oczy Lei. Szli tak przez chwile, w końcu znaleźli kapłankę u wrót ratusza.
Kapłanka westchnęła. -Spodziewam sie, ze wreszcie bedziesz chciał coś zjeść?- powiedziała. Nie dąła po sobie poznać, czy jest zadowolona z wyboru Pyrona, czy uznałą go za niestosowny.
Tak, choćmy już Po kilku minutach dotarli do karczmy. Pyron poznał kilku żołnierzy, którzy walczyli dzisiaj u jego boku. Elfki usiadły przy stole, a Pyron podszedł do baru. Witaj. Chciałbym zamówić trzy kolacje. Proszę przynieść je do stołu. Zapłacił i usiadł przy stole. Co myślisz o przebiegu dzisiejszego dnia kapłanko? Co myślisz o moim wyborze?
Kapłanka pokiwała głową. -Ten właściwy, ale powinna powiedzieć Ci to Luviona.-
Do karczmy weszła Levender i rozejrząła się. Podeszła szybko d oPyrona i oparła się o stół. -Noowy dom chce powstać i jako pierwszy czyn pozbawic życia największego "mieszacza" w mieście- powiedizął wskazujać na Pyrona. -Dowiem siewięcej wkrótce- powiedziała i odeszła równie szyko jak przyszła. Levendr przełknęła ślinę. -Nowy dom...- szepnęła. -Wierzysz jej?- apytała kapłanka.
A dlaczego miałbym jej nie wierzyć. Czy uważasz, że Ona kłamie? Sam nie wiem co o tym myśleć. Mam nadzieje, że to nieprawda, ale przezorny zawsze ubezpieczony. O Luviono! Wspieraj mnie. Co uważacie, że mam robić? Zwrócił się do towarzyszących mu Elfek.
Elfka pokręciął głową. -Masz jakiś powód, by jej ufać?- zapytałą, przyjmując swą porcję zamówiona przez Pyrona. Leia przyjęłą jesdzenie i słuchała po prostu wymiany zdań.
Boję się o was... Nie jestem pewien czy tu jesteśmy bezpieczni. Nie mam powodu by jej ufać, ale też nie mam powodu by lekceważyć jej słowa. Myślę, że powinniśmy udać się do ratusza. Kapłanko Luviony, możesz sprawdzić moje jedzenie czy nie jest zatrute? Nie moge sobie teraz pozwolić nawet na osłabienie.
Kapłanka uśmiechnęła się. -Nie, mozeszjeść spokojnie, sprawdziłam je, gdy tylko przyniosła je kelnerka...- powiedziała i jadła dalej. -Co do przenosin... dobrze, ja jestem za...-
W takim razie jedzmy i ruszajmy niezwłocznie. Po kilku minutach skończyli jeść. Pyron wstał, poprawił miecz i razem z Elfkami wyszedł z karczmy i ruszył w stronę ratusza rozglądając się naokoło.
Leia zatrzymaąłsie. -Zaraz.. to ja tez mam iść do ratusza?- zapytałą z niedowierzaniem.
Wybacz mi... Oczywiście jeśli sobie życzysz odprowadze sie do twego domu. Jeszcze raz przepraszam
-nie... chętnie przenocuję w ratuszu... ale u Twego boku...- szturchnęłą go. -W przeciwnym razie idę do domu- mrugnęła doń. Kapłanak pokręciła głową i machnęłą ręką idąc dalej naprzód, pozostawiiajac Pyrona i Leię w tyle.
A co? Jest ci zimno samej? Roześmiał się i pobiegł do przodu. Nie zostawaj z tyłu! Gdy pobiegła za nim odwrócił się i złapał elfkę w ramiona i pocałował czule. Idźmy już.
Szli przez uliczki miasta szybkim krokiem. W okół zapadała powoli ciemność. Gdy dotarli do ratusza porządnie ściemniło się. Weszli do pokoju konferacyjnego. Witaj, pilnie potrzebuje posłańca. Zwrócił się do sekretarza, którego zastał.
Gdy sekretarz poszedł po posłańca, Pyron napisał list zaadresowany do przywódczyni klanu smoczyc. W liście napisał, że boi się ataku ze strony nowego domu, i co ona o tym myśli. Do sali wszedł młody elf. Pyron wręczył mu zapieczętowany list i powiedział. Mam nadzieje, że można ci zaufać. Zanieś to jak najszybciej do domu klanu smoka.!
Posłąneic skinął głowa. a Pyon zorientował się, ze na jego ramieniu jest uwieszona Leia. -Jestem senna...- powiedziała, mrużąc oczy. Kpłanka popatrzyła na nią jakby chciaął powiedeć "Taaak... jasne!" ale zamaist tego pwoeidiała tylko. -Dobrze, powiedz, zeby ktos pokazał mi gdzie mam spać i...- machnęłą ręką jakby ich odganaijąc, przy czym zaśmiała się.
Zaraz cię zaprowadze Powiedział i poprowadził kapłankę do dosyć obszernego pokoju z łóżkiem. Pożegnał się z nią i wyszedł. Wszedł do innego, większego pokoju w którym znajdowało się dwu osobowe łóżko. W pokoju czekała już Leia. Pyron zamknął drzwi i zdjął pancerz, obmył się i w bieliźnie wszedł do łóżka w którym czekała już elfka. Jakież było jego zdumienie, gdy odkrył, że elfka jest naga! Aż go zatkało, nigdy by się czegoś takiego nie spodziewał. Ale jej zapach był taki cudowny, gdy szok minął przesunął się bliżej, wtulił się w delikatne ciało elfki, pieścił delikatnie jej skórę, czuł się wspaniale. Rozmawiali jeszcze szeptem przez jakiś czas po czym usnęli w czułym objęciu.
Fuck?

-
- Marynarz
- Posty: 175
- Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
- Lokalizacja: Elbląg
- Kontakt:
Merenwen
Władczyni odwróciła się w stronę wampirzycy
-Tak,w takim razie idźmy już. Ale... ale dokąd pójdziemy? Nie wracajmy jeszcze do domu. Może w mieście jest coś do zrobienia? Wiesz coś na ten temat?
Merenwen podniosła suknię, po czym omineła leżące na ziemi sarkofagi i wyszła przed wieżę.
O tak, świeże powietrze o tej porze roku jest wyjatkowo wspaniałe.
Tego jej właśnie było trzeba.
Władczyni odwróciła się w stronę wampirzycy
-Tak,w takim razie idźmy już. Ale... ale dokąd pójdziemy? Nie wracajmy jeszcze do domu. Może w mieście jest coś do zrobienia? Wiesz coś na ten temat?
Merenwen podniosła suknię, po czym omineła leżące na ziemi sarkofagi i wyszła przed wieżę.
O tak, świeże powietrze o tej porze roku jest wyjatkowo wspaniałe.
Tego jej właśnie było trzeba.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pavciooo:
-To są stare kości! Trzeba go posłać tyłem - będzie robił za miotacza kul ognistych, taka.. katapulta!- zaśmiał się Sotor. -Przodem pójdę ja!- dodał i tak też zrobił. Zatrzymał się w kolejnej komnacie o kształcie kolumny. -Kolejna jakby-kopalnia- westchnęła Caskullis. -No, gdzie nasz kolega?- zapytała, przygotowując kuszę. Ledwie wypowiedziała ostatnie słowo z cienia zaczęły wychodzić wampiry. Prymitywne ich wersje, bardziej przypominające zwierzęta, niźli ludzi. -Pieczone nietoperze...- zarechotał Sotor, unosząc miecz.
20 nieumarłych z ognistym orężem, 1 nieumarły Behemot ciskający wybuchającymi kulami, Sotor, Caskullis, Vei, Nadir i Pavciooo położą trupem 50 wampirzaków bez strat własnych. Have fun – opis starcia to Twoja działka
Pyron:
TO jest post! +5 do KZ
Nastał dzień następny. Pyrona obudziło skrobanie w ramię. To Leia łaskotała go, wpatrując się w jego twarz. -Świt już dawno za nami...- powiedziała. Rozległo się pukanie do drzwi, a elfka drgnęła. Rycerz pośpiesznie się ubrał. -Mam ważne wiadomości!- poznał głos Levender. Weszła, gdy tylko jej otworzył, nie zwracając szczególnej uwagi na Leię - po prostu kiwnęła jej głowa na powitanie. -Obawiam się, że będziesz musiał popracować nad swą mocą Pyronie i uczynić kogoś swym pomocnikiem- przy słowie "kogoś" wymownie spojrzała na leżącą w łóżku elfkę. -Powinieneś być lepiej przygotowany. Przybędzie tu ktoś, kto zna się na mocy Życia lepiej niż ja. Zwie się ona Sethi i bedzie Twoją pomocniczką w sprawach zdobywania nowych umiejętności. Oczywiście cały czas będę w pobliżu, muszę wyśledzić Nowy Dom i usunąć przywódcę - takie zadanie wyznaczył mi mój mistrz!- skłoniła się lekko i opuściła salę, nie dając Pyronowi czegokolwiek powiedzieć. Leia odprowadziła demonicę wzrokiem. -Znowu ta elfka... "Cały czas będę w pobliżu" - ten fragment wydał mi się jakiś.. dziwny- powiedziała, robiąc kwaśna minę.
Merenwen i Alexander II:
Carmen skinęła głową. -Nie powinniśmy wracać. Powinnaś poćwiczyć wpierw posługiwanie się mocą. W mieście roznoszą się plotki o Tobie... nie wiem, kto je roznosi, ale mam zamiar się dowiedzieć!- powiedziała takim tonem, jakby chciała dodać jeszcze "i go wyeliminować". -Anioły powinny łatwo wchłaniać moc, którą będziesz wydawać, korzystając z umiejętności. Powinnaś położyć nacisk na siłę uderzenia, opierając się na dowolnej cesze. Ja wracam do miasta na jakiś czas. W dżungli jest dość źródeł pożywienia dla waszej dwójki - anioły nie jedzą- zakończyła wampirzyca, i skrzywiła się, wychodząc na słońce. -Udam się więc do miasta...- dodała, jakby czekając na potwierdzenie Merenwen.
-To są stare kości! Trzeba go posłać tyłem - będzie robił za miotacza kul ognistych, taka.. katapulta!- zaśmiał się Sotor. -Przodem pójdę ja!- dodał i tak też zrobił. Zatrzymał się w kolejnej komnacie o kształcie kolumny. -Kolejna jakby-kopalnia- westchnęła Caskullis. -No, gdzie nasz kolega?- zapytała, przygotowując kuszę. Ledwie wypowiedziała ostatnie słowo z cienia zaczęły wychodzić wampiry. Prymitywne ich wersje, bardziej przypominające zwierzęta, niźli ludzi. -Pieczone nietoperze...- zarechotał Sotor, unosząc miecz.
20 nieumarłych z ognistym orężem, 1 nieumarły Behemot ciskający wybuchającymi kulami, Sotor, Caskullis, Vei, Nadir i Pavciooo położą trupem 50 wampirzaków bez strat własnych. Have fun – opis starcia to Twoja działka

Pyron:
TO jest post! +5 do KZ
Nastał dzień następny. Pyrona obudziło skrobanie w ramię. To Leia łaskotała go, wpatrując się w jego twarz. -Świt już dawno za nami...- powiedziała. Rozległo się pukanie do drzwi, a elfka drgnęła. Rycerz pośpiesznie się ubrał. -Mam ważne wiadomości!- poznał głos Levender. Weszła, gdy tylko jej otworzył, nie zwracając szczególnej uwagi na Leię - po prostu kiwnęła jej głowa na powitanie. -Obawiam się, że będziesz musiał popracować nad swą mocą Pyronie i uczynić kogoś swym pomocnikiem- przy słowie "kogoś" wymownie spojrzała na leżącą w łóżku elfkę. -Powinieneś być lepiej przygotowany. Przybędzie tu ktoś, kto zna się na mocy Życia lepiej niż ja. Zwie się ona Sethi i bedzie Twoją pomocniczką w sprawach zdobywania nowych umiejętności. Oczywiście cały czas będę w pobliżu, muszę wyśledzić Nowy Dom i usunąć przywódcę - takie zadanie wyznaczył mi mój mistrz!- skłoniła się lekko i opuściła salę, nie dając Pyronowi czegokolwiek powiedzieć. Leia odprowadziła demonicę wzrokiem. -Znowu ta elfka... "Cały czas będę w pobliżu" - ten fragment wydał mi się jakiś.. dziwny- powiedziała, robiąc kwaśna minę.
Merenwen i Alexander II:
Carmen skinęła głową. -Nie powinniśmy wracać. Powinnaś poćwiczyć wpierw posługiwanie się mocą. W mieście roznoszą się plotki o Tobie... nie wiem, kto je roznosi, ale mam zamiar się dowiedzieć!- powiedziała takim tonem, jakby chciała dodać jeszcze "i go wyeliminować". -Anioły powinny łatwo wchłaniać moc, którą będziesz wydawać, korzystając z umiejętności. Powinnaś położyć nacisk na siłę uderzenia, opierając się na dowolnej cesze. Ja wracam do miasta na jakiś czas. W dżungli jest dość źródeł pożywienia dla waszej dwójki - anioły nie jedzą- zakończyła wampirzyca, i skrzywiła się, wychodząc na słońce. -Udam się więc do miasta...- dodała, jakby czekając na potwierdzenie Merenwen.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:

-
- Kok
- Posty: 1007
- Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
- Numer GG: 8564458
- Lokalizacja: Z TBM
Alexander
Podszedłem do obu pań i pocałowałem każda lekko w policzek oraz uscisnęłem rekę. - Zapomniałem się przywitać i pogratulowac wam. A teraz jeśli pozwolicie pójdę potrenować. I zajmie mi to dużo czasu(Jak bedę na wyjeździe to załóżmy, że trenuję. Jak coś trzeba będzie robić to niech Trocinka kieruję moja postacią). Zamierzam sie nauczyć czegoś trudnego. A i zanim odejdę by ćwiczyc.. Urwał po czym uklęknął przed Mereweną i złapał jej dłoń. - Pani, przysięgam ci wierną służbe i ochronę twojego życia jako twój lennik po wsze czasy aż do chwili gdy pożegnam się z tym światem. Tak oto dopomóż mi Mentalito w mej przysiędze! Zakończył po czym ucałował Merewenę w miejsce gdzie móglby się znajdowac pierścień i wstał - Przepraszam za to przedstawienie ale jakoś nie mogłem sie powstrzymać przed uczynieniem tego bardziej uroczystym. W końcu jestem rycerzem. Powiedział po czym poszedł do wnetrza budynku i rozpoczął trening w jakiejś sali.[/i]
Podszedłem do obu pań i pocałowałem każda lekko w policzek oraz uscisnęłem rekę. - Zapomniałem się przywitać i pogratulowac wam. A teraz jeśli pozwolicie pójdę potrenować. I zajmie mi to dużo czasu(Jak bedę na wyjeździe to załóżmy, że trenuję. Jak coś trzeba będzie robić to niech Trocinka kieruję moja postacią). Zamierzam sie nauczyć czegoś trudnego. A i zanim odejdę by ćwiczyc.. Urwał po czym uklęknął przed Mereweną i złapał jej dłoń. - Pani, przysięgam ci wierną służbe i ochronę twojego życia jako twój lennik po wsze czasy aż do chwili gdy pożegnam się z tym światem. Tak oto dopomóż mi Mentalito w mej przysiędze! Zakończył po czym ucałował Merewenę w miejsce gdzie móglby się znajdowac pierścień i wstał - Przepraszam za to przedstawienie ale jakoś nie mogłem sie powstrzymać przed uczynieniem tego bardziej uroczystym. W końcu jestem rycerzem. Powiedział po czym poszedł do wnetrza budynku i rozpoczął trening w jakiejś sali.[/i]
OŻESZ TY W PYTĘ WRÓCIŁEM NA FORUM
!


-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Findor Tasartir
Findor czuł energię emanującął od Harmony. Kiedy zorientował się że może posiąść część tej mocy poczuł się dziwnie jakby zaraz miał zemdleć, ale jednocześnie cieszył się. Może któraś z tych mocy pomoże mi odnaleźć brata. Ład i spokój to na pewno przyda się wszystkim, a ktoś musi nad tym panować. Ja jestem władcą harmonii więc harmonizacja będzie chyba najbardziej potrzebna.-Myślał. Popatrzył na lśniący czarny miecz. Kiedy patrzył nań czuł lekki strach. Jeśli ja też skończe jak ten Thaevis i zostanie po mnie tylko oręż kto dalej będzie utrzymywał Hermonię oprucz bogini? Ehhh... -Myślał. Sam nie wiedział co ma zrobić. Kiedy patrzył na Harmonę czuł sie oszołomniony jakby ktoś uderzył do obuchem w głowę. H...ha... harmoniazacja będzie mi chyba najbardziej potrzebna -Powiedział Findor patrząc Harmonię prosto w oczy. Nie wiedział co ma zrobić dalej. Słyszał swój głos jakby z oddali, jakby słowa wypowiadał ktoś inny. Tym samym czuł ulgę że zdobył się na wypowiedzenie tego zdania.
Findor czuł energię emanującął od Harmony. Kiedy zorientował się że może posiąść część tej mocy poczuł się dziwnie jakby zaraz miał zemdleć, ale jednocześnie cieszył się. Może któraś z tych mocy pomoże mi odnaleźć brata. Ład i spokój to na pewno przyda się wszystkim, a ktoś musi nad tym panować. Ja jestem władcą harmonii więc harmonizacja będzie chyba najbardziej potrzebna.-Myślał. Popatrzył na lśniący czarny miecz. Kiedy patrzył nań czuł lekki strach. Jeśli ja też skończe jak ten Thaevis i zostanie po mnie tylko oręż kto dalej będzie utrzymywał Hermonię oprucz bogini? Ehhh... -Myślał. Sam nie wiedział co ma zrobić. Kiedy patrzył na Harmonę czuł sie oszołomniony jakby ktoś uderzył do obuchem w głowę. H...ha... harmoniazacja będzie mi chyba najbardziej potrzebna -Powiedział Findor patrząc Harmonię prosto w oczy. Nie wiedział co ma zrobić dalej. Słyszał swój głos jakby z oddali, jakby słowa wypowiadał ktoś inny. Tym samym czuł ulgę że zdobył się na wypowiedzenie tego zdania.

-
- Marynarz
- Posty: 175
- Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
- Lokalizacja: Elbląg
- Kontakt:
Merenwen
Władczyni ukłoniła się Aleksandrowi, zaskoczona jesgo gestem.
- Aleksandrze, wiem, że będziesz najlepszym pomocnikiem jakiego kiedykolwiek będę miała. Skoro idziesz teraz trenować, niech tak będzie. Wszak, nie będę przeszkadzać Ci w kroczeniu Twoją ścieżką. Nie chcę też blokować Ci drogi w samorozwoju. Powodzenia, Aleksandrze, spotkamy się, gdy przyjdzie na to czas. Umówmy się, w razie gdybym Cię potrzebowala, wyślę Istirrę, ona powinna Cię odnaleźć i przyprowadzic do mnie.
Merenwen spojrzała przez chwilę na oddalającego się Aleksandra. Zabawne, jak szybko potrafią odwrócić się role. najpierw ona była niczego nie spodziewającą się Pomocnicą, by nagle zostać Władczynią swojego Władcy...
Może gdzieś tak było zapisane, może za kilkaset lat ludzie będą powtarzać te historię swoim dzieciom?
Może będą, ale najpierw muszą dokonać czegos wielkiego, czegoś, co zmeini oblicze świata...
Nagle obok z krzykiem przeleciał ptak. Wyrwało to Władczynię z rozmyślań. Spojrzała na wyraźnie niecierpliwiącą sie Carmen.
- Plotki, plotki o mnie? Zabawne, całe życie nie słyszałam o sobie żadnych plotek, ciekawe o czym mówią ludzie... Mam nadzieję, ze szybko się wszystkiego dowiesz i powtórzysz co do słowa. Jeśli pozwolisz pójdę z Tobą do miasta, chętnie napiję się dobrego wina i zobaczę jak ma się sytuacja. Przy okazji mogłabym kupić sobie parę rzeczy... zresztą sama rozumiesz To jak, zgadzasz się na taką towarzyszkę?
Władczyni ukłoniła się Aleksandrowi, zaskoczona jesgo gestem.
- Aleksandrze, wiem, że będziesz najlepszym pomocnikiem jakiego kiedykolwiek będę miała. Skoro idziesz teraz trenować, niech tak będzie. Wszak, nie będę przeszkadzać Ci w kroczeniu Twoją ścieżką. Nie chcę też blokować Ci drogi w samorozwoju. Powodzenia, Aleksandrze, spotkamy się, gdy przyjdzie na to czas. Umówmy się, w razie gdybym Cię potrzebowala, wyślę Istirrę, ona powinna Cię odnaleźć i przyprowadzic do mnie.
Merenwen spojrzała przez chwilę na oddalającego się Aleksandra. Zabawne, jak szybko potrafią odwrócić się role. najpierw ona była niczego nie spodziewającą się Pomocnicą, by nagle zostać Władczynią swojego Władcy...
Może gdzieś tak było zapisane, może za kilkaset lat ludzie będą powtarzać te historię swoim dzieciom?
Może będą, ale najpierw muszą dokonać czegos wielkiego, czegoś, co zmeini oblicze świata...
Nagle obok z krzykiem przeleciał ptak. Wyrwało to Władczynię z rozmyślań. Spojrzała na wyraźnie niecierpliwiącą sie Carmen.
- Plotki, plotki o mnie? Zabawne, całe życie nie słyszałam o sobie żadnych plotek, ciekawe o czym mówią ludzie... Mam nadzieję, ze szybko się wszystkiego dowiesz i powtórzysz co do słowa. Jeśli pozwolisz pójdę z Tobą do miasta, chętnie napiję się dobrego wina i zobaczę jak ma się sytuacja. Przy okazji mogłabym kupić sobie parę rzeczy... zresztą sama rozumiesz To jak, zgadzasz się na taką towarzyszkę?

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
coz.. znow cala zabawa spada na mnie... Do dziela zatem:)
Nadir
Po ozywieniu behemota Nadir patrzal na Sotora z jeszcze wiekszym podziwem niz wczesniej. Gdyby nie zart o pieczonych nietoperzach pewnie nawet by nie zauwazyl wampirow. Glos nieumarlego wyrwal go jednak z otepienia.
Ognia! krzyknal Pavciooo i potezna ognista kula pomknela miedzy wampiry. Wiekszosc z nich rozpierzchla sie zanim pocisk dosiegnal celu jednak ostatnie ktore wychodzily nie byly w stanie go zobaczyc. I juz nie zobaczyly. Zmiazdzone ogromna plonaca kula wydawaly nieartykulowane odglosy konczac swoje istnienie. Caskuliss z Nadirem wysuneli sie na przod za nimi ustawili sie ci ozywiency ktorzy posiadali łuki. Na znak Pavciaaa wszyscy oddali potezna salwe, ponad to Nadir cisnal Strzale Wiatru (chyba sie to tak nazywalo...) ktora odrzucila i powalila paru tych ktorzy unikneli strzal. Sotor widzac jak powazne obrazenia zadaja strzelcy ryknal smiechem i rzucil sie do przodu. Plonacym mieczem cial poziomo rozkrajajac na pol pierwszego ktory pojawil sie na drodze, po czym wielkim toporem machnal na odlew i kolejna para wampirow rozjasnila plomiennym lotem jaskinie. Później nie bylo juz tak rozowo. Wampiry obsiadly Sotora niczym muchy. Niektore z nich mimo znacznych obrazen podniosly sie i zwawo ruszyly w strone Pavciaaa i Nadira.
Ale wszyscy byli gotowi. Pavcioo z tymi wskrzeszonymi, ktorzy nosili miecze zastapil im droge do lucznikow. Wyciagnal obydwa miecze zwinnie wskoczyl miedzy wampiry wykonal piruet tnac wszystkich wokół, wyskoczyl z okrazenia i przebil tego ktory znalazl sie za nim. Nieumarli zawziecie walczyli podpalajac kolejnych wrogow, Caskuliss z Nadirem dobijali tych ktorzy sie podnosili. Sotor w końcu sie zdenerwowal i jak niedzwiedz zaryczal i wstal z 6 wampirami uwieszonymi na jego ciele. Pozniej niczym morky pies "otrzepal sie" zrzucajac kolejnych przeciwnikow i miazdzyl ich glowy poteznymi stapnieciami. Pavciooo odwrocil sie by zobaczyc gdzie jeszcze czaja sie przeciwnicy ale dostrzegl tylko walajace sie scierwa wampirow.
Szkoda... Dopiero sie zaczelem rozgrzewac.. rzucil i usmiechnal sie krzywo.
Idziemy dalej czy znow bedziemy sie stolowac? zapytal Nadir.
Nadir
Po ozywieniu behemota Nadir patrzal na Sotora z jeszcze wiekszym podziwem niz wczesniej. Gdyby nie zart o pieczonych nietoperzach pewnie nawet by nie zauwazyl wampirow. Glos nieumarlego wyrwal go jednak z otepienia.
Ognia! krzyknal Pavciooo i potezna ognista kula pomknela miedzy wampiry. Wiekszosc z nich rozpierzchla sie zanim pocisk dosiegnal celu jednak ostatnie ktore wychodzily nie byly w stanie go zobaczyc. I juz nie zobaczyly. Zmiazdzone ogromna plonaca kula wydawaly nieartykulowane odglosy konczac swoje istnienie. Caskuliss z Nadirem wysuneli sie na przod za nimi ustawili sie ci ozywiency ktorzy posiadali łuki. Na znak Pavciaaa wszyscy oddali potezna salwe, ponad to Nadir cisnal Strzale Wiatru (chyba sie to tak nazywalo...) ktora odrzucila i powalila paru tych ktorzy unikneli strzal. Sotor widzac jak powazne obrazenia zadaja strzelcy ryknal smiechem i rzucil sie do przodu. Plonacym mieczem cial poziomo rozkrajajac na pol pierwszego ktory pojawil sie na drodze, po czym wielkim toporem machnal na odlew i kolejna para wampirow rozjasnila plomiennym lotem jaskinie. Później nie bylo juz tak rozowo. Wampiry obsiadly Sotora niczym muchy. Niektore z nich mimo znacznych obrazen podniosly sie i zwawo ruszyly w strone Pavciaaa i Nadira.
Ale wszyscy byli gotowi. Pavcioo z tymi wskrzeszonymi, ktorzy nosili miecze zastapil im droge do lucznikow. Wyciagnal obydwa miecze zwinnie wskoczyl miedzy wampiry wykonal piruet tnac wszystkich wokół, wyskoczyl z okrazenia i przebil tego ktory znalazl sie za nim. Nieumarli zawziecie walczyli podpalajac kolejnych wrogow, Caskuliss z Nadirem dobijali tych ktorzy sie podnosili. Sotor w końcu sie zdenerwowal i jak niedzwiedz zaryczal i wstal z 6 wampirami uwieszonymi na jego ciele. Pozniej niczym morky pies "otrzepal sie" zrzucajac kolejnych przeciwnikow i miazdzyl ich glowy poteznymi stapnieciami. Pavciooo odwrocil sie by zobaczyc gdzie jeszcze czaja sie przeciwnicy ale dostrzegl tylko walajace sie scierwa wampirow.
Szkoda... Dopiero sie zaczelem rozgrzewac.. rzucil i usmiechnal sie krzywo.
Idziemy dalej czy znow bedziemy sie stolowac? zapytal Nadir.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Drizzt
-Nie-powiedział drow do gai, poczym dodał-dziękuje-Kiedy gaia znikła Drow został sam w pokoju zaczynając się zastanawiać, z kim mugłby odbyć ćwiczenia. Doszedł do wniosku, że jeden z jego kapłanów gai nadawał by się idealnie. Kiedy minęła noc, elf udał się do lisza-udaje się teraz na kilka dni treningu-powieział do niego-razem ze mną będzie ćwiczył jeden z kapłanów, odeślij do mojej komnaty najzdolniejszego z nich. przez czas mojego treningu ty będziesz utrzymywał porządek w moim państwie, pozatym proszę cię, byś zrobił wszystko by wytropić tego nowego wroga-zakończył elf, poczym udał się do swojej komnaty, a kiedy przybył do niego kapłan Elf odbył z nim dość długi trening
-Nie-powiedział drow do gai, poczym dodał-dziękuje-Kiedy gaia znikła Drow został sam w pokoju zaczynając się zastanawiać, z kim mugłby odbyć ćwiczenia. Doszedł do wniosku, że jeden z jego kapłanów gai nadawał by się idealnie. Kiedy minęła noc, elf udał się do lisza-udaje się teraz na kilka dni treningu-powieział do niego-razem ze mną będzie ćwiczył jeden z kapłanów, odeślij do mojej komnaty najzdolniejszego z nich. przez czas mojego treningu ty będziesz utrzymywał porządek w moim państwie, pozatym proszę cię, byś zrobił wszystko by wytropić tego nowego wroga-zakończył elf, poczym udał się do swojej komnaty, a kiedy przybył do niego kapłan Elf odbył z nim dość długi trening
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Merenwen i Alexander II:
Carmen byłą lekko zdziwiona. -Nie masz sposobu wysławiania się Władczyni. To raczej ja powinnam zapytać, czy mogę Ci towarzyszyć, skoro tez idziesz do miasta...- powiedziała wampirzyca z ulgą wchodząc w cień. -Chodźmy wiec, Pani. Będę torować drogę...- powiedziała tnąc mieczami przejście przez dżunglę. Mernewen zatrzymał jeden z aniołów. -A co z nami, Pani?-
Findor Tasartir:
Bogini położyła jedną rękę na ramieniu drowa, zaś drugą na jego czole. Zimna, gładka skóra była chłodna i przyjemna w dotyku. -Przygotuj się...- powiedziała bogini i nadała Findorowi moc Harmonizacji. Gdy drow otworzył oczy świat wokół już funkcjonował normalnie. -Miałeś widzenie?- zapytał Archont, nie obracając się w kierunku rozmówcy.
Elf pokiwał głową nie czując się jeszcze najlepiej. Poczuł jednak większą moc wewnatrz siebie. Potrafił teraz zmodulować grawitację by iść po ścianie, czy suficie (Względna Grawitacja), potrafił składać zniszczone obiekty w całość (Z Popiołu W Całość), przywracać moc osłabionym i chorym (Przywrócenie) oraz przywracać sobie samemu wewnętrzny ład, usuwając ogłuszenie, odrętwienie, paraliż i inne rodzaje... niedogodności (Samoregulacja). Ostatnią uzyskaną mocą była zdolność odróżniania rodzajów energii i kwalifikowanie efektów ich działania pod konkretny typ mocy (Znawstwo Barw).
Pavciooo i Nadir:
Nadir, grasz za Pavcioo
tym razem czeka was walka z...
Rozległ się pisk, a Sotor rzucił -Dostrzegam tu pewien schemat....- z ciemności powyżej zleciał wielki nietoperz z kilkunastoma długimi, ostrymi jęzorami. Zaskrzeczał i smagnął nimi Caskullis, która uniknęła ciosu zamieniając się na chwilę w cień.
Walka bez strat, ale żmudna ze względu na niewrażliwość cholerstwa na ogień
Drizzt:
Lisz skinął głową, po czym odmaszerował. Do drowa sprowadzono drobną kobietę o zdecydowanym wyrazie twarzy i spokojnych, głębokich, czarnych oczach. Ukłoniła się. -Witaj mistrzu- powiedziała ze spokojem. -Chciałeś mnie widzieć, ale nie powiedziano mi w jakiej sprawie- dodała, stojąc prosto, trzymając ręce skrzyżowane za plecami. Drow poznał po tym, że musiała odsłużyć swoje w armii, lub w jakiejś organizacji militarnej. Na ramieniu togi pisało "Afilel" - to jej imię.
Carmen byłą lekko zdziwiona. -Nie masz sposobu wysławiania się Władczyni. To raczej ja powinnam zapytać, czy mogę Ci towarzyszyć, skoro tez idziesz do miasta...- powiedziała wampirzyca z ulgą wchodząc w cień. -Chodźmy wiec, Pani. Będę torować drogę...- powiedziała tnąc mieczami przejście przez dżunglę. Mernewen zatrzymał jeden z aniołów. -A co z nami, Pani?-
Findor Tasartir:
Bogini położyła jedną rękę na ramieniu drowa, zaś drugą na jego czole. Zimna, gładka skóra była chłodna i przyjemna w dotyku. -Przygotuj się...- powiedziała bogini i nadała Findorowi moc Harmonizacji. Gdy drow otworzył oczy świat wokół już funkcjonował normalnie. -Miałeś widzenie?- zapytał Archont, nie obracając się w kierunku rozmówcy.
Elf pokiwał głową nie czując się jeszcze najlepiej. Poczuł jednak większą moc wewnatrz siebie. Potrafił teraz zmodulować grawitację by iść po ścianie, czy suficie (Względna Grawitacja), potrafił składać zniszczone obiekty w całość (Z Popiołu W Całość), przywracać moc osłabionym i chorym (Przywrócenie) oraz przywracać sobie samemu wewnętrzny ład, usuwając ogłuszenie, odrętwienie, paraliż i inne rodzaje... niedogodności (Samoregulacja). Ostatnią uzyskaną mocą była zdolność odróżniania rodzajów energii i kwalifikowanie efektów ich działania pod konkretny typ mocy (Znawstwo Barw).
Pavciooo i Nadir:
Nadir, grasz za Pavcioo

Rozległ się pisk, a Sotor rzucił -Dostrzegam tu pewien schemat....- z ciemności powyżej zleciał wielki nietoperz z kilkunastoma długimi, ostrymi jęzorami. Zaskrzeczał i smagnął nimi Caskullis, która uniknęła ciosu zamieniając się na chwilę w cień.
Walka bez strat, ale żmudna ze względu na niewrażliwość cholerstwa na ogień
Drizzt:
Lisz skinął głową, po czym odmaszerował. Do drowa sprowadzono drobną kobietę o zdecydowanym wyrazie twarzy i spokojnych, głębokich, czarnych oczach. Ukłoniła się. -Witaj mistrzu- powiedziała ze spokojem. -Chciałeś mnie widzieć, ale nie powiedziano mi w jakiej sprawie- dodała, stojąc prosto, trzymając ręce skrzyżowane za plecami. Drow poznał po tym, że musiała odsłużyć swoje w armii, lub w jakiejś organizacji militarnej. Na ramieniu togi pisało "Afilel" - to jej imię.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Drizzt
-Witaj moja droga-powiedział drow do kobiety-Pdobno jesteś bardzo obiecującą kapłanką, widzisz, szukam kogoś, kto mógłby mi towarzyszyć w treningach i także czerpać z nich wiedze i moc, czy jesteś tym zainteresowana, czy chcesz stać się silniejsza? Gaia kazała mi rozpocząć trening, ale powiedziała, by wziął sobie kogoś, kto też by na tym skożystał, wybór padł na ciebie-Zakończył Drow, a kiedy dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody, drow rozpoczął swój trening, razem z nią
-Witaj moja droga-powiedział drow do kobiety-Pdobno jesteś bardzo obiecującą kapłanką, widzisz, szukam kogoś, kto mógłby mi towarzyszyć w treningach i także czerpać z nich wiedze i moc, czy jesteś tym zainteresowana, czy chcesz stać się silniejsza? Gaia kazała mi rozpocząć trening, ale powiedziała, by wziął sobie kogoś, kto też by na tym skożystał, wybór padł na ciebie-Zakończył Drow, a kiedy dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody, drow rozpoczął swój trening, razem z nią
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Jakze los mi sprzyja.... Mord za mordem:P Lepiej niech szybko wraca bo mi sie wena skonczy i lipa bedzie wielka....
Nadir&Pavciooo
Kryć się! W małe załomy, rozpadliny i szpary! Wielkie cos będzie miało problemy z dostaniem was tam! Łucznicy ostrzeliwać to coś! Nie będziemy wychodzić do otwartej walki i się narażać! Z latającym nie ma żartów! Pavciooo wykrzykiwał rozkazy jak w amoku.
E tam gadasz... Boisz sie jakiegos przerośniętego gacka? Patrz i ucz się! Sotor najwyraźniej miał inne plany co do pojedynku z potworem. Chwycił pewnie miecz i topór i wyszedł na środek jaskini.
Chodz tu cwaniaku! Zrobie z toba to samo co z twoimi małymi sługusami! No gdzie jestes? Pokaż się! krzyczał.
Świst skrzydeł odezwał się z lewej. Sotor automatycznie padł na ziemię unikając ataku szponami, przewrócił się na plecy i pchnął bestię płomiennym mieczem w podbrzusze. Nietoperz zawył, poderwał lot wyżej, zrobił beczkę i zapikował wprost na leżącego Sotora.
Niedobrze, cholera... Nawet go nie przypiekło.. rzucił podirytowany Sotor. Nie próbował wstawać, szybko zaczał się toczyć w lewo.
Strzelać do niego! Co tak się gapicie? zaczał krzyczeć. Widać nawet jego sytuacja zaczeła przytłaczać. Nadir z Caskuliss wysunęli się zza skał i posłali odpowiednio Strzałe Wiatru, oraz największy bełt jaki był w kołczanie. Potwór nie ucierpiał prawie wcale, ale głowny cel został osiągnięty- jego lot został zachwiany i nie udało mu się trafić w toczącego się Sotora.
I co teraz będziesz słuchał rozkazów? z przekorą zapytał Pavciooo Sotora. Nieumarły tylko krzywo się usmiechnął i wskoczył do załomu.
Jaskinia szybko opustoszała. Wielki nietoperz latał wściekły próbując językiem trafić kogoś schowanego w co większych szczelinach. Wyniki tych ataków były dla niego tragiczne. Gdy tylko podlatywał do jednej ściany z pozostałych wyłaniali się łucznicy i szyli w niego strzałami. Od czasu do czasu gdy mieli okazję czynili to również Nadir z Caskuliss a Vei dodatkowo drażniła stwora uderzając go co chwilę wodnym strumieniem.
Sotor ziewnął. Nudy. Mam nadzieję że go zaraz ubiją bo umrę tu z zasiedzenia. powiedział.
Z przodu skalnej półki usłyszał odpowiedź Nadira
Jak ci się nudzi możesz wyjść i pozbierać te strzały które nie trafiły w nietoperza. Zaczynają się kończyć.
Sotor usmiechnął się i wstał zacierając ręce.
Idę z tobą powiedział Pavciooo.
Wysunęli się na przód załomu akurat wtedy gdy stwór zaatakował ich pozycję. Język wystrzelił wyjątkowo celnie trafiając w szparę w skale. Pavciooo dokonując cudu refleksu przykucnął wyciągająć obydwa miecze i tnąc nimi jak nożyczkami. Wściekły krzyk dało się słyszeć z paszczy potwora. Obok Pavciaaa spoczywał jeden z języków odcięty mieczami władcy. Nietoperz nieco stracił werwę, nie atakował już tak zaciekle. Sotor z Pavcieeem zbierali strzały biegajac po jaskini i rzucali je tym którzy zgłaszali brak pocisków. Sami tez czasem atakowali rzucając mieczami i toporem. Bestia mimo usilnych prob nie mogla dosiegac bez przerwy raniacych go lucznikow i po wielu, wielu strzalac padla nie wydajac zadnego odglosu.
No wreszcie. Juz prawie wszystkie strzały miał w sobie. Jeszcze troche i musielibysmy wyjsc w pole i dobic go metodą tradycyjną. powiedziała Caskuliss.
Jeszcze 2 wejscia. Ruszamy czy jego tez chcesz zjeść Sotorze? zapytał Pavciooo.
Nadir&Pavciooo
Kryć się! W małe załomy, rozpadliny i szpary! Wielkie cos będzie miało problemy z dostaniem was tam! Łucznicy ostrzeliwać to coś! Nie będziemy wychodzić do otwartej walki i się narażać! Z latającym nie ma żartów! Pavciooo wykrzykiwał rozkazy jak w amoku.
E tam gadasz... Boisz sie jakiegos przerośniętego gacka? Patrz i ucz się! Sotor najwyraźniej miał inne plany co do pojedynku z potworem. Chwycił pewnie miecz i topór i wyszedł na środek jaskini.
Chodz tu cwaniaku! Zrobie z toba to samo co z twoimi małymi sługusami! No gdzie jestes? Pokaż się! krzyczał.
Świst skrzydeł odezwał się z lewej. Sotor automatycznie padł na ziemię unikając ataku szponami, przewrócił się na plecy i pchnął bestię płomiennym mieczem w podbrzusze. Nietoperz zawył, poderwał lot wyżej, zrobił beczkę i zapikował wprost na leżącego Sotora.
Niedobrze, cholera... Nawet go nie przypiekło.. rzucił podirytowany Sotor. Nie próbował wstawać, szybko zaczał się toczyć w lewo.
Strzelać do niego! Co tak się gapicie? zaczał krzyczeć. Widać nawet jego sytuacja zaczeła przytłaczać. Nadir z Caskuliss wysunęli się zza skał i posłali odpowiednio Strzałe Wiatru, oraz największy bełt jaki był w kołczanie. Potwór nie ucierpiał prawie wcale, ale głowny cel został osiągnięty- jego lot został zachwiany i nie udało mu się trafić w toczącego się Sotora.
I co teraz będziesz słuchał rozkazów? z przekorą zapytał Pavciooo Sotora. Nieumarły tylko krzywo się usmiechnął i wskoczył do załomu.
Jaskinia szybko opustoszała. Wielki nietoperz latał wściekły próbując językiem trafić kogoś schowanego w co większych szczelinach. Wyniki tych ataków były dla niego tragiczne. Gdy tylko podlatywał do jednej ściany z pozostałych wyłaniali się łucznicy i szyli w niego strzałami. Od czasu do czasu gdy mieli okazję czynili to również Nadir z Caskuliss a Vei dodatkowo drażniła stwora uderzając go co chwilę wodnym strumieniem.
Sotor ziewnął. Nudy. Mam nadzieję że go zaraz ubiją bo umrę tu z zasiedzenia. powiedział.
Z przodu skalnej półki usłyszał odpowiedź Nadira
Jak ci się nudzi możesz wyjść i pozbierać te strzały które nie trafiły w nietoperza. Zaczynają się kończyć.
Sotor usmiechnął się i wstał zacierając ręce.
Idę z tobą powiedział Pavciooo.
Wysunęli się na przód załomu akurat wtedy gdy stwór zaatakował ich pozycję. Język wystrzelił wyjątkowo celnie trafiając w szparę w skale. Pavciooo dokonując cudu refleksu przykucnął wyciągająć obydwa miecze i tnąc nimi jak nożyczkami. Wściekły krzyk dało się słyszeć z paszczy potwora. Obok Pavciaaa spoczywał jeden z języków odcięty mieczami władcy. Nietoperz nieco stracił werwę, nie atakował już tak zaciekle. Sotor z Pavcieeem zbierali strzały biegajac po jaskini i rzucali je tym którzy zgłaszali brak pocisków. Sami tez czasem atakowali rzucając mieczami i toporem. Bestia mimo usilnych prob nie mogla dosiegac bez przerwy raniacych go lucznikow i po wielu, wielu strzalac padla nie wydajac zadnego odglosu.
No wreszcie. Juz prawie wszystkie strzały miał w sobie. Jeszcze troche i musielibysmy wyjsc w pole i dobic go metodą tradycyjną. powiedziała Caskuliss.
Jeszcze 2 wejscia. Ruszamy czy jego tez chcesz zjeść Sotorze? zapytał Pavciooo.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Spokojnie Pavciooo 25 wróci ;p
Findor Tasartir
Drow myslał że zemdleje. Czuł się ogłuszony, słaby, może nawet chory. Po dłuższej chwili otrząsnął się. Popatrzył na towarzysza. Co teraz będziemy robić?- Zapytał. Nie czekając na odpowiedź zaczął oglądać miecz poprzedniego władcy. Sprawdzał czy jest dobrze wykonany itp. Myślał czy umiałby się nim lepiej posługiwać niż swoim rapierem. Następnie ponownie popatrzył na Defergantesa. Boginie, nowe moce nie czuł czegoś takiego od swojego pierwszego spotkania z nią, kiedy to został władcą harmonii. Zdał sobie sprawę że czuje się dobrze z nowymi mocami. Dostał nowe mocę, a co za tym idzie ciązyła na nim większa odpowiedzialność. Miał nadzieje że będzie wiedział kiedy i jak ich użyć. Miał nadzieje że induicja mu to podpowie.
Findor Tasartir
Drow myslał że zemdleje. Czuł się ogłuszony, słaby, może nawet chory. Po dłuższej chwili otrząsnął się. Popatrzył na towarzysza. Co teraz będziemy robić?- Zapytał. Nie czekając na odpowiedź zaczął oglądać miecz poprzedniego władcy. Sprawdzał czy jest dobrze wykonany itp. Myślał czy umiałby się nim lepiej posługiwać niż swoim rapierem. Następnie ponownie popatrzył na Defergantesa. Boginie, nowe moce nie czuł czegoś takiego od swojego pierwszego spotkania z nią, kiedy to został władcą harmonii. Zdał sobie sprawę że czuje się dobrze z nowymi mocami. Dostał nowe mocę, a co za tym idzie ciązyła na nim większa odpowiedzialność. Miał nadzieje że będzie wiedział kiedy i jak ich użyć. Miał nadzieje że induicja mu to podpowie.

-
- Marynarz
- Posty: 175
- Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
- Lokalizacja: Elbląg
- Kontakt:
Merenwen
Władczyni uśmiechnęła się szeroko do Wampirzycy
-Carmen, przecież wiesz, że jeszcze parę dni temu podawałam przyjezdnym ludziom piwo w karczmie. Staram się jak mogę, ale bycie Władczynią wcale nie jest takie proste. Zapytam więc inaczej. Wybieram się do miasta, czy masz ochotę mi potowarzyszyć?
A co z Wami...?- zwrociła się do Aniołow- Możecie odejść, jeśli będziecie potrzebne, przyzwę Was. Póki co, cieszcie się wolnością. - dodała po chwili
Władczyni uśmiechnęła się szeroko do Wampirzycy
-Carmen, przecież wiesz, że jeszcze parę dni temu podawałam przyjezdnym ludziom piwo w karczmie. Staram się jak mogę, ale bycie Władczynią wcale nie jest takie proste. Zapytam więc inaczej. Wybieram się do miasta, czy masz ochotę mi potowarzyszyć?
A co z Wami...?- zwrociła się do Aniołow- Możecie odejść, jeśli będziecie potrzebne, przyzwę Was. Póki co, cieszcie się wolnością. - dodała po chwili

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
sorry, net strajkował
Drizzt:
Jak długo trenujesz?
Pavcioo&Nadir:
Dobry post... jeszcze jeden taki i dodam jeszcze 1 do premii KZ
Sotor mruknął -Nie jadam myszy... szczególnie latających i przerośniętych... Sama chemia!- wybrzydzał, a Caskullis uśmiechała się szeroko. Nieumarły jednak obrócił się w kierunku ciała i zaczął odprawiać jakiś ognisty rytuał. Rozstawił wokół ciała kilka kołków rozgrzanej materii i skupił się. -Dajmy mu trochę czasu.. chodźmy najmniejszym przejściem!- zaproponowała Caskullis, machając ręką. –Czekam na rozstajach!- krzyknęła, a nieumarli udali się za nią...
Findor Tasartir:
-Proponuję do świątyni kapłanek Deszczu i Wody... Ponoć mają jakieś kłopoty z zabójcami... sądzę też, że jeśli mi powiesz, co potrafisz, to będę w stanie znaleźć zastosowanie...- zamilkł na chwilę i obrócił się w stronę drowa. -Wiesz... ja nie jestem stworzony do walki. Bazowo jestem istotą, która ma za zadanie myśleć i miotać ładunkami energii, jednak mój stwórca wymyślił sposób na przełożenie mocy mej myśli na moc mechaniczną mego ciała. Mam wiec to Bydlęce Ostrze Runiczne- pokazał tu spory kawął metalu pełniący rolę jego oręża. –...cięższe niż dwie żywe krowy, a przecież macham nim całkiem szybko... Pomyśl wiec, ile potrafię zdziałać myślą!- zaśmiał się. -Potrafię tropić po śladzie widma ruchu, wykryć życie i nie-życie w promieniu kilku staji, odczyniać klątwy i uroki, niszczyć wszelkie restrykcje związane z warunkami miejsca, podgrzewać i chłodzić materię, przekazywać i regenerować moc mentalną i fizyczną...... i co tam jeszcze?- Defergentes zapytał sam siebie. -Jak mi się przypomni, to dodam!- zaśmiał się.
Merenwen:
Anioły skłoniły się i zniknęły w blasku światła. Carmen mimowolnie zaklęła, przecierając oczy. Po policzkach pociekło kilka kropli krwi. -Mesa Deteroth...- warknęła. -Ruszę z Tobą wszędzie, póki nie będzie to marsz wojenny na ziemie Władczyni Agonii!- mrugnęła do kobiety.

Drizzt:
Jak długo trenujesz?
Pavcioo&Nadir:
Dobry post... jeszcze jeden taki i dodam jeszcze 1 do premii KZ

Sotor mruknął -Nie jadam myszy... szczególnie latających i przerośniętych... Sama chemia!- wybrzydzał, a Caskullis uśmiechała się szeroko. Nieumarły jednak obrócił się w kierunku ciała i zaczął odprawiać jakiś ognisty rytuał. Rozstawił wokół ciała kilka kołków rozgrzanej materii i skupił się. -Dajmy mu trochę czasu.. chodźmy najmniejszym przejściem!- zaproponowała Caskullis, machając ręką. –Czekam na rozstajach!- krzyknęła, a nieumarli udali się za nią...
Findor Tasartir:
-Proponuję do świątyni kapłanek Deszczu i Wody... Ponoć mają jakieś kłopoty z zabójcami... sądzę też, że jeśli mi powiesz, co potrafisz, to będę w stanie znaleźć zastosowanie...- zamilkł na chwilę i obrócił się w stronę drowa. -Wiesz... ja nie jestem stworzony do walki. Bazowo jestem istotą, która ma za zadanie myśleć i miotać ładunkami energii, jednak mój stwórca wymyślił sposób na przełożenie mocy mej myśli na moc mechaniczną mego ciała. Mam wiec to Bydlęce Ostrze Runiczne- pokazał tu spory kawął metalu pełniący rolę jego oręża. –...cięższe niż dwie żywe krowy, a przecież macham nim całkiem szybko... Pomyśl wiec, ile potrafię zdziałać myślą!- zaśmiał się. -Potrafię tropić po śladzie widma ruchu, wykryć życie i nie-życie w promieniu kilku staji, odczyniać klątwy i uroki, niszczyć wszelkie restrykcje związane z warunkami miejsca, podgrzewać i chłodzić materię, przekazywać i regenerować moc mentalną i fizyczną...... i co tam jeszcze?- Defergentes zapytał sam siebie. -Jak mi się przypomni, to dodam!- zaśmiał się.
Merenwen:
Anioły skłoniły się i zniknęły w blasku światła. Carmen mimowolnie zaklęła, przecierając oczy. Po policzkach pociekło kilka kropli krwi. -Mesa Deteroth...- warknęła. -Ruszę z Tobą wszędzie, póki nie będzie to marsz wojenny na ziemie Władczyni Agonii!- mrugnęła do kobiety.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Findor Tasartir
Ja jestem niezłym szermierzem, walcze tym rapierem-Drow z grację wskazał rapier który miał za pasem-jak każdy z mej rasy widzę w ciemnościach. Jestem dość zwinny i zręczny no i do niedawna dysponuję mocą harmonizacji -Powiedział drow. Był pod wrażeniem siły Defergentesa. Którędy do tej świątyni?- Zapytał wesoło. Wiesz może coś więcej o kłopotach kapłanek? -Dodał po chwili. Kiedy Defergentes wskazał mu drogę ruszył. Szło się dobrze. Co chwila rapier, lub miecz Thaevisa błyszczały w słońcu. Mimo świecącego słońca było jak zwykle na tym terenie zimno. Wiał silny wiart który rozwiewał włosy Findora, niósł ze sobą (wiatr) nieliczne liście z drzew. Po chwili chmury zasłoniły słońce. Na gałęzi drzewa obok którego przechodzili usiadł czarny ptak. Wyglądał jakby przyglądał się wędrowcom, po chwili odleciał. Findor podziwiał przyrodę jak zawsze zresztą.
Ja jestem niezłym szermierzem, walcze tym rapierem-Drow z grację wskazał rapier który miał za pasem-jak każdy z mej rasy widzę w ciemnościach. Jestem dość zwinny i zręczny no i do niedawna dysponuję mocą harmonizacji -Powiedział drow. Był pod wrażeniem siły Defergentesa. Którędy do tej świątyni?- Zapytał wesoło. Wiesz może coś więcej o kłopotach kapłanek? -Dodał po chwili. Kiedy Defergentes wskazał mu drogę ruszył. Szło się dobrze. Co chwila rapier, lub miecz Thaevisa błyszczały w słońcu. Mimo świecącego słońca było jak zwykle na tym terenie zimno. Wiał silny wiart który rozwiewał włosy Findora, niósł ze sobą (wiatr) nieliczne liście z drzew. Po chwili chmury zasłoniły słońce. Na gałęzi drzewa obok którego przechodzili usiadł czarny ptak. Wyglądał jakby przyglądał się wędrowcom, po chwili odleciał. Findor podziwiał przyrodę jak zawsze zresztą.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
Gdy wyszła zamknął drzwi i położył się na łóżku. Ostatnio jakoś słabiej się czuje po tej "chorobie" Co Ty na to, żeby pójść rozruszać się gdzieś za miasto. Może trochę poćwiczyć? Spędzilibyśmy ten dzień razem. Nie można przecież cały dzień wylegiwać sie w łóżku.
Elfka zamrugała. -Można...- przymknęła oczy. -Ale zrobimy jak chcesz!- kiwnęła głową i powoli wstała. -Wrzucam na siebie pancerz i lecimy!- dało siesłyszeć z sąsiedniego pokoju.
Pyron założył pancerz i miecz i czekał na Leie. Po chwili wyszła już gotowa. Wyszli dość szybkim krokiem z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo, co trochę ździwiło Pyrona. Spodziewał się znaleźć tam kapłankę. Wyszli z ratusza i ruszyli do wschodniej bramy miasta. Znasz jakieś spokojne miejsce w lesie gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał?
-Pytanie... znam całą okolicę- zaśmiałą się elfka. -W wolnym czasie jeździłam konno...- dodała i skierowali siew strone stajni. -Jedziez na swoim...- zamilkła nie mogąc sobei przypomniec, jak nazywało sie zwierzę. -...terahkanie?- zakończyła, rumieniac się lekko.
Taa Terkanie. Powiedział i roześmiał się. Nie mam innego wierzchowca na którym mógłbym jechać. Może i on się też czegoś nauczy! Hehe Powiedział ze śmiechem, po czym spojrzał na elfke pytająco. A Ty na czym jedziesz? Razem ze mna na Terkanie?
Dziewczyna tylko kiwnęła głową, uśmiechajac się. Miało to wystarczyć za odpowiedź twierdzącą.
W stajni strasznie śmierdziało. Pyrona aż cofnęło na wejściu. Zabrał stamtąd szybko Terkana po czym solidnie opiepszył stajennego że zaniedbuje obowiązki. Pyron stwierdził, ze Terkan troszkę zmizerniał ale jest cały i zdrów. Wskoczył... Znaczy się wszedł na Terkana z trudnoscią, po czym wciągnął Leie na górę. Chwyć się mnie mocno. Krzyknął i zdusił pietami bok Terkana, a ten ruszył w strone bramy. To co... prowadź piękna pani! Powiedział z usmiechem odwracając się do Lei.
Gdy wyszła zamknął drzwi i położył się na łóżku. Ostatnio jakoś słabiej się czuje po tej "chorobie" Co Ty na to, żeby pójść rozruszać się gdzieś za miasto. Może trochę poćwiczyć? Spędzilibyśmy ten dzień razem. Nie można przecież cały dzień wylegiwać sie w łóżku.
Elfka zamrugała. -Można...- przymknęła oczy. -Ale zrobimy jak chcesz!- kiwnęła głową i powoli wstała. -Wrzucam na siebie pancerz i lecimy!- dało siesłyszeć z sąsiedniego pokoju.
Pyron założył pancerz i miecz i czekał na Leie. Po chwili wyszła już gotowa. Wyszli dość szybkim krokiem z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo, co trochę ździwiło Pyrona. Spodziewał się znaleźć tam kapłankę. Wyszli z ratusza i ruszyli do wschodniej bramy miasta. Znasz jakieś spokojne miejsce w lesie gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał?
-Pytanie... znam całą okolicę- zaśmiałą się elfka. -W wolnym czasie jeździłam konno...- dodała i skierowali siew strone stajni. -Jedziez na swoim...- zamilkła nie mogąc sobei przypomniec, jak nazywało sie zwierzę. -...terahkanie?- zakończyła, rumieniac się lekko.
Taa Terkanie. Powiedział i roześmiał się. Nie mam innego wierzchowca na którym mógłbym jechać. Może i on się też czegoś nauczy! Hehe Powiedział ze śmiechem, po czym spojrzał na elfke pytająco. A Ty na czym jedziesz? Razem ze mna na Terkanie?
Dziewczyna tylko kiwnęła głową, uśmiechajac się. Miało to wystarczyć za odpowiedź twierdzącą.
W stajni strasznie śmierdziało. Pyrona aż cofnęło na wejściu. Zabrał stamtąd szybko Terkana po czym solidnie opiepszył stajennego że zaniedbuje obowiązki. Pyron stwierdził, ze Terkan troszkę zmizerniał ale jest cały i zdrów. Wskoczył... Znaczy się wszedł na Terkana z trudnoscią, po czym wciągnął Leie na górę. Chwyć się mnie mocno. Krzyknął i zdusił pietami bok Terkana, a ten ruszył w strone bramy. To co... prowadź piękna pani! Powiedział z usmiechem odwracając się do Lei.
Fuck?
