[Świat Pasem] Pradawni Władcy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Nefryta

Smok niespokojnie machał ogonem na boki, kłapał zębiskami tuż przy twarzy Królowej i co chwila ryczał jej nad głową rozpraszając. Nie mogła ona jednak go atakować, ani w żaden sposób odepchnąć, Nefryta nacierała na nią z taką wściekłością i zajadłością, że spuszczenie przeciwniczki z oka na chwilę mogłoby się okazać tragiczne w skutkach. Potwór zdawał się czuwać nad walką i gdy tylko jego pani odnosiła ranę, zaraz atakował. Zalewał Królową kwasem, trującymi oparami i zarazą, tym, z czego został stworzony. Nie pozwalał jej wygrać, gdy tylko zyskiwała przewagę, zmiatał ją kolczastym ogonem i ryczał przeraźliwie. Nefryta zdawała się nie zwracać większej uwagi na swego opiekuna, na swe rany także. Jakby nie czuła ciała, jakby nad nim nie panowała. Wściekłość i chęć zabicia przeciwniczki zalewały jej zmysły i kierowały ruchami. Nie tylko oczy miała teraz zielone, włosy i skóra także przybrały taką barwę, Królowa już nie walczyła z człowiekiem...
Raz po raz ich bronie stykały się ze sobą tworząc iskry i nad polem walki niósł się metaliczny huk. Nefryta utworzyła drugie, podobne ostrze w lewej ręce. Musiała mocno wysilić swe mięśnie, by udźwignąć i atakować dwoma dwuręcznymi mieczami. Pancerz krępował trochę jej ruchy, jedną myślą się go pozbyła – po prostu zmieniła się w chmurę i rozpłynął, otaczając na chwilę jej ciało. Teraz, mogąc swobodnie walczyć, atakowała ze zdwojoną siłą i szybkością, nadwerężając ciało do granic wytrzymałości. Lecz nie czuła tego zupełnie, zdawało się, że jest jedynie marionetką w czyichś rękach.

Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Tak, niech teraz poznają teren świątyni, zacznij ich oprowadzać, ja muszę troche odpocznąć-powiedział drow i udał się do swojej komnaty by troche odpocząć, kiedy był z powrotem w pełni sił udał się do Katedry by zobaczyć jak idzie akolitom w poznawaniu terenu
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Trocinka
Marynarz
Marynarz
Posty: 175
Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Post autor: Trocinka »

Merenwen

Nowe zdolności jakby odmieniły dziewczynę.
Poza widocznymi zmianami, poza nowymi umiejętnościami, które zaprezentowała przed chwila, było coś jeszcze. Merenwen powoli zaczynała nabierać pewnosci siebie. czuła jak z każdą minutą,z każdym momentem rośnie jej siła. Czuła, że jest w stanie zrobic wszystko. O ile tylko zechce.

Spojrzała na Carmen.
O ile zmieniło się jej podejście do wampirzycy.
Z pocvzątku bała się jej, nie ufała, wszedzie wietrzyła podstęp. Teraz już wiedziała. Wiedziała, że tak naprawdę Carmen jest po jej stronie. Gdyby miała jej coś zrobić, zrobiłaby to.

-Tak, jestem- powiedziała po chwili- Nauczyłam Ci sie ufać i dlatego chcę, żebyśmy weszły tam razem.

...po czym nacisneła na klamkę...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pavciooo i Nadir:

-Cholera.. Caskullis!- krzyknłą do kierujacej pojazdem i bezradnie rozłożył ręce. Kobieta wychyliła się i wskazała palcem światynię. Sotor obrócił się i pobiegł w tamtą stronę płonąc z wściekłości i kipiąc rządzą walki.


Pyron:

-Każdy dzień daje pretekst do życia!- zaśmiali się bracia. -No i jest taka jedna elfka.- jeden z braci szturchnłą drugiego, a tamten sie zaśmiał.
Wskrzeszacz nie odpowiedział w zadawalajacy sposób. -Mam siłę i żyję, jak siła odejdzie ja odejdę wraz z nią.- po czym skłonił się, obrócił i wyszedł.
A'Vereth odparł spokojnie -Życie. Mozliwośćjego ratowanai i zachowywania.- nie ruszał się ,czekał na definitywny koniec rozmowy.
Ver skrzywił się słysząc pytanie pyrona. -Zawsze jest powód, zeby czekać na następny dzień. Jak nie jakieś hedonistyczne pobudki, to chęć dokończenia tego, co się zaczęło...- machnął ręką i oparł się o kolumnę.

Nefryta:

Dam opis walki Władczyń, ale na to potrzeba mi trocheczasu i przedewszystkim natchninia, którego na chwilę obecną nie posiadam :/ ponieważ to jeden z ostatnich postów to musi być w dobrym stylu, czyż nie?


Drizzt:

Akolici zadomowili się w pełni. Po połowie dnai juz mieli swe ulubione miejsca. Drizzt zorientował się że koło niego stoi półeteryczna psotać Gai. W zasadzie ona szła za nim całą drogę, ale nei wiedzieć czemu drow nei zareagował na nią. -Inni mnie nie widzą, wiec nie kłaniaj mi się ani nic nie mów. Trzeba przeprowadzić ich przez rytuał nadania imienia. Akolici nie posiadaja imion. Wraz z imieniem nadasz akolicie funkcję, których jest 10.
-Bibliotekarz
-Kronikarz
-Odźwierny
-Kwatermistrz
-Strażnik Relikwiarza
-Strażnik Ognia
-Strażnik Pokoju
-Nauczyciel
-Ogrodnik
-Kapłan
-
zakończyła wyliczanie, pozegnała swego wybrańca gestem ręki i zniknęła.


Merenwen:

Kobiety weszły do sporej sali spowitej ciemnością, Carmen jedna kświetnei widziała bez żadnego źródła światła. -On o tym mówił.. sale Umarłych... będziemy musiały walczyć ze wszystkimi, którzy weszli tu przed nami...- Wampirzyca dotknęła twarzy merenwen i coś wyszeptała. Gdy Władczyni otwirzyła oczy ujrzała TO i zdrętwiałą na całym ciele. Rzęty popękanych, czasem otwartych sarkofagów, z których wystawały zmumifikowane resztki. Twarze mumii zatygły jakby w grymasie bólu lub w niemym krzyku, wykrzywione strachem. Ta "droga" prowadziłą do olbrzymiego ołtara przy którzym stałą istota przypoomianająca człowieka. Scarcer trzymał długi, sierpowaty sztylet. -On doszedł najdalej.. abił najwiecej istot i teraz jest kapłanem śmierci...- szepnęła Carmen, ściskajac Merenwen za ramię. -Mentalita odwrócił się odemnie! Odwrócił się, bo poznałem większą moc nad niego!- krzyknął głosno Xazaax, by kobiety mogły go usłyszeć. Wibrujący, suchy głos niósłsię po sali, a mumie zdawały sielekko poruszac na dźwięk słów. -Chciałem stworzyć dla neigo armię, ale poczułem, ze to moze być moja armia, armia, na której czele stanę ja, a nie ten "bóg". Kidy ty staniesz na progu włądzy i będziesz się chciała uniezależnić też Cię pozbawi sił!- krzyczał i nagle jakby doznał olśnienia. -Nieumarła.. Wampirzyca.. chodź, stań po włąściwej stronie!- mówił, uśmiechajac się i patrząc na Carmen. Wampirzyca skrzywiłą się. -Jesteś żałosny. Darkning mówił mi o takich... pomiotach! Ścierwo chce stać sięrówne bogu.- Carmen syknęła i spojrzała na "rozmócę". Merenwen widziała nienawiść rosnącą w głębi kobiety i było to porażające...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Dziękuje wam za rozmowę. Licze, że porozmawiami jeszcze Skłonił się lekko i wyszedł. Na korytarzu pożegnał się z radnymi. Wyszedł z budynku. Słońce świeciło, schowane za chmurami. Pyron wiedział gdzie iść. ruszył szybko w strone siedziby domu smoka. Po około pół godzinie był już na miejscu. Stał przed okutymi drzwiami domu smoka. Zapukał do drzwi. Otworzyła młoda elfka. Chciałbym się widzieć z przywódcami domu smoka. Powiedział głośno. Elfka spuściła wzrok i zniknęła za drzwiami.
Fuck?
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

Nadir
Niewiele mysląc wział swój łuk zarzucił na plecy kołczan i ruszył za Sotorem. Pobiegl dobre kilkanascie metrow, poźniej zatrzymał się jakby rażony piorunem. Odwrócil sie i spojrzał na Pavciaaa.
Panie... Co robimy? Ruszamy za Sotorem? powiedział i czekał na rozkaz. Gdyby tylko mógl ruszyc za Sotorem... Na pewno wiele by mógł zdziałac. Czuł w sobie rządzę walki... Tak wielka jak nigdy wczesniej.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:

Ośmiu z Dziesięciu, Nadir i Vei za mną, reszta wojska zaczekać tutaj!- krzyknął po czym wyciągnął swoje szable i pobiegł za Sotorem.
I tak nikt tego nie czyta...
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

Drow zebrał wszystkich akolitów w jednym miejscu-Ponieważ zapoznaliście się już z świątynią, Gaia, poleciła mi przeprowadzić rytuał nadania imienia i funkcji. Więc zacznijmy. Będe was wskazywał ręką. Wtedy wy do mnie podejdziecie, a ja nadam wam imię i funkcje. Ty pierwszy- powiedział drow wskazując na akolite trzymającego pod pachą księge-Widzę, że interesujesz się księgami-akolita przytaknął Drowowi-Dobrze więc od dziś nazywasz się Lir, i będziesz pełnił funkcje Bibliotekarza w tym klasztorze, teraz tytu drow wskazał na dość niskiego mężczyzne z okularami na oczach- ty zostaniesz naszym Kronikarzem, a twoje imię będzie brzmieć Samuel.-chłopak ukłonił się elfowi, po czym wrócił na swoje miejsce, a zamiast niego do drowa podszedł następny, wskazany przez niego chłopak- ty będziesz nosić imię Małdrat i zostaniesz naszym odźwiernym-chłopak przytaknął Drizztowi, po czym wrócił na swoje miejsce-teraz ty-zwrócił się Drow do dość postawnej dziewczyny-zostaniesz Kwatermistrzem o imieniu Jefta-powiedział krótko Drow pozwalając dziewczynie na powrót na swoje miejsce, a sam wskazał następnego akolite, dość dużego mężczyzne-Twoim zadaniem będzie strzeżenie relikwiarza a będziesz nazywał się Ofir-następnie drow wyznaczył strażnika Ognia, a został nim chłopak w którego oczyach drow dostrzegł tańczące płomyki i nadał mu imię Ituriel. Imię Peler "przypadło" następnemu z wskazanych, a funkcja jego to strażnik pokoju. Nauczycielem została dość bystra dziewczyna której Drow nadał imię Kasandra. Na ogrodnika Elf wybrał Dziewczyne, której uroda dorównywała urodzie róży, a jej oczy, tak samo jak Drowa miały kolor Fiołkowy. Drizzt nadał jej imię Lena. Reszta, czyli Dwie dziewczyny i jeden chłopak zostali kapłanami, a ich imiona to: Pizon, Agada, Aedea-Skoro już wszyscy macie imiona i swoje funkcje, możecie zacząć wypełniać swoje obowiązki. Jeśli czegoś będziecie potrzebować zwróćcie się do mnie o pomoc. Macie jakieś pytania?-zapytał drow na końcu. Jeśli nie, to wrócił na zamek i kazał swoim podwładnym przygotować raport odnośnie sytuacji w mieście, czy udało i w ilu procentach jest już zasiedlone, i czy są już wszyscy rzemieślnicy.

Wrócił, zwrócił etc. piszę się przez "ó"!
"Po czym" pisze się oddzielnie!! Oddzielnie!!
Proszę zwrócić na to uwagę i przestać popełniać notorycznie te błędy, bo będę musiał wpisać Cię na czarną listę. - dop. fds
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Nefryta:

Smok zionął zielonkawą esencją plagi, królowa szybko uniknęła zarówno ataku smoka jak i przeciwniczki. Nefryta skoczyła naprzód atakując oboma ostrzami na raz. Królowa obróciła lancą wykrzesała z ostrzy napastniczki kolejną ferię iskier, które padając na zielonkawą maź wywołały jej podpalenie. Resztki wieży stanęły w płomieniach, czyniąc ja podobną do pochodni w morzu walczących. Królowa szybko skryła się za zniszczoną kolumną. Nefryta uśmiechnęła się –Uciekasz przedemną?- i ciosem mieczy rozpłatała lite tworzywo. Wtedy nadszedł atak lancą. Szybka reakcja Władczyni uratowała się krzyżując miecze i zbijając cios w dół i odpowiadając atakiem nożycowym. Królowa jakby spodziewał się ataku i odskoczyła wstecz, kopiąc Nefrytę w szczękę. Smok zareagował zionięciem kwasem, ale królowa po raz kolejny uskoczyła, wysyłając w locie kilka świetlistych kul w stronę Nefryty i smoka. Władczyni odbiła pociski dłonią, smok osłonił się skrzydłami. Królowa pstryknęła i pociski eksplodowały rozjaśniając całą wieżę.
Kontra ze strony nefryty była szybka i brutalna. Oba miecze trafiły niszcząc absolutnie naramiennik i rękawicę Królowej. Kobieta syknęła z bólu. Smok znów wdrapał się na skraj wieży i zaryczał przeciągle. Nefryta znów zaatakowała, ale tym razem ze zdwojoną prędkością. Miecze wirowały niczym dyski wojenne. Wydawało się, że Władczyni agonii przez chwilę zmieniła broń na wachlarze. Królowa Zamachnęła się lancą zbijając wpierw jedno, potem drugie ostrze, po czym ponownie zadała celny cios nogą i szykowała się na pchniecie, jednak w tym momencie smok zaatakował ogonem, zmiatając kobietę wstecz. Ta jednak przyczepiła do ogona kilka tych pulsujących kul i zdetonowała je, gdy była dalej. Smok zawył, ale tym samym sprawił, ze uwaga Królowej spoczęła na nim o sekundę za długo. Pancerz pękła jak skorupka, jednak rezonans odbił miecze wstecz. Nefryta przeturlała się po posadzce i cisnęła chmurą zarazy w przeciwniczkę. Ta szybko zareagowała osłaniając się świetlistą barierą Smok znów zaatakował ogonem, próbując zgnieść wrogą władczynię, jednak ta westchnęła i postawiła lancę na sztorc. Smok znów zawył. Ogon zatrzymał się na wzmocnieniu, nie raniąc celu. Królowa rzuciła się naprzód wyrywając lancę z ciała bestii. Nefryta siłą wściekłości sprawiła, że wokół mieczy zaczęła krążyć wiązka zarazy.
Ostrza starły się ponownie. Tym razem to Władczyni broniła się, a Królowa nacierała... nacierała z dziwnym rodzajem spokojnej agresji. W jej oczach odbijała się złość. Złość za to, co Nefryta zrobiła z jej państwem, świtą, ludem, zamkiem... Nacierała lancą to dźgając, to uderzając ostrzem z boku trzonka. Blokowanie ataków wymagało od nefryty pełnego skupienia.. wreszcie poczuła cos bardzo gorącego muskającego jej nogę... stanęła w płomienie. Chwila dekoncentracji i poszybowała przez płomienie dalej z paskudną, poszarpana raną w boku. Mimo to nawet się nie skrzywiła i pobiegła przez sam środek płomieni w kierunku przeciwniczki. Ta wzniosła się w górę i zaatakowała... Smoka! Cios lancy zwalił go w tłum walczących. Nefryta wyskoczyła z ogromna prędkością – niosła ją moc zarazy – uderzyła w królową odrzucając ją daleko, po czym wylądowała na ułamanej kolumnie. Strumień światła zmył Nefrytę z powrotem do poziomu głównej sali. Królowa pikowała z lancą w dół licząc na ogłuszenie przeciwniczki, jednak Władczyni nie odczuwała czegoś takiego jak ogłuszenie. Odbiła się od posadzki, od lancy i cięła przez ramię Królowej. Cios był na tyle mocny by zniszczyć pancerną podszewkę, jednak nie na tyle, by poważnie zranić. Królowa znów jakby spodziewała się manewru. Magiczne ostrze ze światła uderzyło w Władczynię, jednak kombinezon jakby sparował większość mocy. Zwęglił się w miejscu uderzenia i rozpadł odsłaniając trochę upiornie bladego ciała.
Nefryta syknęła i zaatakowała kilkunastoma pociskami zarazy. Królowa osłoniła się, ale kila z nich trafiło sprowadzając anielicę na ziemię. Nefryta na to czekała. Uderzyła w nadkruszoną kolumnę, która runęła na Królową. Solidna eksplozja rozkruszyła skałę i rozrzuciła ostre kawałki na wszystkie strony raniąc Władczynię. Wiele lekkich, krwawiących zacięć spowodowało, że dalsza część walki wymagała od Nefryty skrajnego nadwyrężenia ciała. Blokowanie szybkich ataków Królowej stało się tym trudniejsze, że odłamki zraniły oczy smoka i nie był on już w stanie pomagać Władczyni. Królowa najwyraźniej czekała na to. Fala uderzeniowa zmiotła Władczynię. Lanca w dłoni anielicy wydłużyła się i wzmocniła –Przeliczyłaś się!- syknęła, a odłamki uformowały łańcuch, który chwycił za ręce Nefryty. Ta kopnęła miecz w górę i drugim kopniakiem wysłała go w stronę Królowej. Jej zaskoczenie było na tyle duże, że łańcuchy popuściły i Nefryta zaatakowała drugim ostrzem z całą siłą jaka pozostała w wyeksploatowanym ciele. Ostrze przejechało po obojczykach i piersi przeciwniczki, ta jednak odepchnęła ledwo zdolną już do ruchu Nefrytę i uniosła lancę. –Nie odejdę z tego świata sama!!!- krzyknęła i... całą wieżą zatrzęsło. Łańcuchy oplotły ruiny i przechyliły w odwrotna stronę. Nefryta zacisnęła dłoń na rękojeści miecza i podniosła go. Lecąc w stronę królowej ustawiła ostrze odpowiednio. Kolanem nacisnęła na lancę i używając jej jako szyny wjechała mieczem w ciało Królowej, przebijając ją na wylot. Darkning uniósł się na loży z łańcuchów, by obserwować ostatnie chwile dawnej Władczyni Argahny. Ta patrzyła na niego i jakby uśmiechnęła się słabo, po czym z jej oczu pociekły łzy. Anielska królowa marła.
Nefryta odzyskała trochę sił. Przynajmniej na tyle by wstać i rzucić skrajnie rozwścieczone spojrzenie Darkningowi. Tej spojrzał na nią ze zdziwieniem. –Lepiej było mieć pikę w gardle?- warknął. –TO BYŁA MOJA WALKA!!! MOJA PRZECIWNICZKA!!!- ryknęła Władczyni jakby nie swoim głosem. –Idziesz po najmniejszej linii oporu, umierać nie sztuka.- odparł spokojnie czarownik podchodząc powoli do kobiety. –Masz ważniejsze zadanie, jeśli Ty nie chcesz tego przestrzegać, to JA muszę za to nadrobić!-
-Jeśli nie jestem w stanie jej pokonać, ot znaczy, ze nie zasługuję na tron!- krzyknęła w odpowiedzi Nefryta, po czym obrzuciła czarownika stekiem wyzwisk i obelg, na które on zareagował absolutnym spokojem.
-Ta chora kobiecina nie zdzierżyłaby ran, które jej zadałaś! Nie byłoby władczyni! Ani nowej ani starej! Może i jesteś moją Panią, ale nie leży w mej naturze pozwolić, by ktoś mną pomiatał!- powiedział czarownik lekko unosząc głowę. Nefryta szalejąc ze złości skoczyła na niego próbując rozedrzeć gołymi rękami. Darkning rozpłynął się w powietrzu wzdychając –Jak Ci minie zwierzęcy szał to porozmawiamy.- trzy głosy niosły się po ruinie i znikały gdzieś miedzy płomieniami trawiącymi ruiny.
-WRACAJ TY TCHÓRZU!!!- krzyknęła Nefryta i wyrwała miecz z ciała martwej przeciwniczki.
- Wracaj.. po co? Żeby walczyć z Tobą? Żenada... jestem twym sprzymierzeńcem! Będziesz potrzebować wsparcia przy doprowadzaniu tego państwa do ładu... BĘDZIESZ potrzebować! Sama będziesz sobie z tym radzić parę lat, z moją pomocą pójdzie to szybciej!- westchnął czarownik. –...jeśli chcesz , to pojawię się tam i mnie zabijesz, jeśli Ci to ulży, ale pamiętaj, nie będziesz z tego miała żadnej korzyści poza satysfakcją... i to wątpliwą...- mruknął nie przyjmując dalej materialnej postaci.
Władczyni zacisnęła rękojeść miecza tak mocno, że spowodowała jej wygięcie. Powoli zaczęła się przemieniać w chmurę... cała. Nie zwracając na poważne przemęczenie organizmu. W tym momencie pojawił się Darkning.
-Ster Rexor!- ryknął i uderzył w chmurę pół materialnym fioletowym ostrzem. Cios spowodował natychmiastowy powrót chmury do ciała. Dusza, ciało i umysł stały się jakby oddzielna. Darkning schwycił duszę w orb, umysł w sieci myśli a ciało – w ręce. –Mam cię!- zaśmiał się i pokiwał głową. –Rozszalałaś się i to mocno... Pani.- powiedział i pokiwał głową.
Następne kilka godzin musiał spędzić w pracowni. Przyszycie duszy i umysłu na powrót do nieprzytomnego ciała to niełatwe zadanie. Gdy on pracował w swej siedzibie Caskullis zarządziła przeszukanie miasta za ocalałymi i odbudowę stolicy. Sotor i Piekielna husaria oraz pozostałości konnicy powoli usunęli gruz i kawałki budynków z ulic. Levender i Żelazne Skrzydła spaliły ciała zmarłych. Carmen zatknęła na szczycie ruin wieży flagę z godłem boga Agonii – wrzeszczącą czaszką. –Będzie to trzeba odbudować...- westchnęła i pokiwała głową.
W pracowni tymczasem Darkning kończył operację. Już gdy chciał na powrót tchnąć życie w Nefrytę drgnął. Czy ona chce pamiętać tą wojnę? Gdy się obudzi będzie znów tą dziewczyną o błękitnych oczach, wiśniowych włosach i łagodnym usposobieniu... Czarownik skupił się i zatarł część jej wspomnień. –Będzie to pamiętać, ale jakby jako bardzo odległe... cudze... tak będzie lepiej dla jej psychiki.- westchnął i ruchem ręki zakończył rytuał.
Nefryta otworzyła oczy. Darkning ujął ją za potylicę i lekko uniósł jej głowę, przy okazji odzyskując ludzka postać. –Jak się czujesz? Mam Cię przenieść do Twego łoża?- zapytał z troską w głosie, patrząc jej w oczy. W oczy kobiety patrzył też Zarim – jeśli bezduszna forma władczyni powróci to trzeba szybko od niej odsunąć człowieka, bo zostanie rozdarty na kawałki... oczy jednak były błękitne... nie było się czego obawiać... przynajmniej na razie.


Pyron:

Pozostali członkowie rady – dwóch mężczyzn i dwie kobiety stali na czymś w rodzaju mównic ułożonych w koło. Największa mównica byłą pusta. –Po co przyszedłeś?- zapytała blond kobieta, gdy milczenie stało się nie do zniesienia. Pyron widział rozgoryczenie w oczach kobiet i wrogość w oczach mężczyzn. Jeśli miał im coś pokojowego do przekazania to lepiej, by zrobił to szybko, bo jeśli tego nie zrobi to będzie miał na rękach krew tych elfów... nawet jeśli zabije ich w samoobronie, to zapewne pozostawi to żal w jego sercu.


Pavciooo i Nadir:

Wszyscy dobiegli do świątyni. Stała tam wysuszona maszkara przypominająca mumię... tylko twarz wydawała się nienaruszona... kobieca. –Wszystkich... pożarł wszystkich... jak on mógł...- zawodziła snując się po świątyni. Gdy zobaczyła przybyszy pisnęła. –Idźcie stąd, też was pożre... on nie ma już sumienia ani rozumu... poddał się woli pustyni, uciekajcie!- płakała bez łez. Sotor nerwowo przestąpił z nogi na nogę. –Uciekajcie!!!- zajazgotała mumia i wstrząsnął nią spazm płaczu.


Drizzt:

Raport był krótki i rzeczowy. Miasto odzyskało już 95% mieszkańców. Wszyscy rzemieślnicy są już „zajęci”. Sprowadziło się już około 80%, a reszta jest w drodze. –Ponoć król będzie chciał porozmawiać z Tobą osobiście- zakończył raport lisz. –Co da samej struktury miasta... wszystko jest już elegancko odbudowane i wyczyszczone. W kanałach chyba zostało trochę niezależnych zombiaków, ale one nie wylezą na powierzchnię. Posłaliśmy tam trochę Białych Rycerzy.- zakończył. –Jakie rozkazy, Panie?-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Ukłonił się lekko i zdjął hełm, by wszyscy mogli ujrzeć jego smutną twarz.
Witajcie, bardzo mnie smuci wyraz waszych twarzy... Widze na nich gniew, a w oczach zawiść. Przyszedłem w pokojowych zamiarach, nie mam zamiaru przelewać krwi... tak waszej jak i wszystkich innych. Nie chciałem również... zabić waszego przywódcy. To on mnie wyzwał na pojedynek i nie możecie mieć do mnie pretensji o to, że przyjąłem to wywanie. Wiedzcie, że przybyłem do was, by przynieść pokój elfom, zakończyć zwady, różnice, wszak każda istota jest równą dla mej bogini życia, Luviony. Dlatego pragnę byście nie wznosili miecza pchani rządzą zemsty. Jedynie pokój może stanowić podwalinę dla lepszej przyszłości.
Skończył i zasępiony czekał na odpowiedź.
Fuck?
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:
Do diabła, on nie może być na tyle silny, żebyśmy nie mieli szans go pokonać! Sotorze! Co o tym sądzisz? - zapytał się Sotora podniesionym głosem, po którym można było stwierdzić, że jest bardzo zdenerwowany zainstniałą sytuacją.
I tak nikt tego nie czyta...
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Dobrze, bardzo dobrze, wszystko idzie po mojej myśli-Drow był wyraźnie zadowolony z obrotu spraw-Ile procentowo ziem z tego kontynentu jest pod naszym panowaniem, a ile pod panowaniem innych władców? A i wypatrujcie posłańca od króla
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

Nadir
Sila nasza w zaskoczeniu... Uderzmy naraz z cala sila! Wygramy! Nadir wrecz palil sie do walki. Gdyby Pavcioo mu pozwolil od razu sam rzucilby sie na bestie i walczyl z nia do konca. Swojego albo jej.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Trocinka
Marynarz
Marynarz
Posty: 175
Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Post autor: Trocinka »

Przepraszam!

Merenwen


Merenwen wydobyła miecz zza pasa, ale zawahała się. Nie on będzi jej potrzebny w tej walce. Jesli umysł ją zawiedzie, nawet i najlepsza bron nie pomoże.
-Zamilknij Xazaaxie!- powiedziała po chwili donośnym głosem- Zamilknij i posłuchaj mnie. To nie Mentalita zawiódł ciebie, to ty zawiodłeś jego. To ty ubzdurałeś sobie, ze jesteś lepszy, bardziej wartościowy od innych. I to był twój błąd. A ja nie mam ochoty go powtarzać! Nie wzywam Cie do poddania, nie będę też walczyć z tobą, ale przeciw Tobie, a Crmen... Carmen jest po mojej stronie i nic Ci do tego! Włąściwa strona, dobre sobie!- zakończyła po czym wybuchnęła głosnym śmiechem
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Nefryta

Obudziła się, lekko uchyliła powieki i zobaczyła nad sobą pochyloną postać. Chwilę czasu zajęło jej zmuszenie oczu do złapania ostrości obrazu i umysłu do zlokalizowania swego jestestwa w świecie. Cicho jęknęła od tego niezwykłego wysiłku; wspierając się na łokciach usiadła na łóżku, czy raczej stole operacyjnym. Czuła się dziwnie, jakby rozbita na kawałeczki, ale jednak nadal cała. Spojrzała na osobę przyglądającą się jej z troską w oczach. Westchnęła i zagoniła swą pamięć do wytężonej pracy.
*Darkning, Mistrz* - coś załopotało niczym motyle skrzydła w jej umyśle. Uśmiechnęła się do niego.
Czarownik zaśmiał się cicho i pomógł Nefrycie usiąść.
- Twoje alter ego nie miało dla ciebie zbyt wiele litości... mocno się przemęczyła... – położył jej rękę na ramieniu. – Mogę ci pomóc w regeneracji... proponuję saunę i wino... toast za Twe zwycięstwo! – mrugnął do niej.
- Alter... ego...? – spytała siadając z jego pomocą. Myśli kotłowały i kłębiły się w głowie dziewczyny. – Nie czuję się jak zwycięzca – przyznała szczerze. – Czuję się raczej oszołomiona. Z ledwością pamiętam kim jestem i jak poruszać palcami u dłoni. Długo to potrwa? – spytała zmartwiona i na próbę podniosła dłoń do swych oczu. Po dłuższej chwili skupienia udało jej się poruszyć palcami, westchnęła ciężko.
Darkning pokiwał głowa i wziął ją za rękę. – Patrz – szepnął i po całym ciele kobiety zaczęła płynąć energia. Czucie wracało, czasami szczypiąc, czasami niosąc po prostu ciepło. Gdy czarownik odjął rękę od dłoni "pacjentki" wszystko zdawało się już być w porządku. Darkning jednak nie uśmiechał się, dalej obserwował każdy ruch i dryg Nefryty, jakby oczekując czegoś...
- Dziękuję, Mistrzu – odpowiedziała zamyślona. Spuściła nogi na podłogę i siedziała na skraju stołu przyglądając się mężczyźnie z zainteresowaniem i mieszanymi uczuciami. Motyl trzepoczący w jej myślach urósł i przybrał na sile, aż serce zaczęło mocniej dziewczynie walić. Jednak nie wiedziała, co to może oznaczać. Uśmiechnęła się do niego słabo i niepewnie, jak ślepiec badający obcy grunt pod nogami.
Cisza trwała chwilę. Wreszcie przerwała ją wchodząca do sali Levender.
- Rozpoczynamy odbudowę miasta... – powiedziała stojąc na baczność i uśmiechnęła się spuszczając wzrok. – Mam nadzieje, że nie przeszkadzam...?
Czarownik odparł szybko: - Nie... dziękujemy, możesz odejść. – sukkub skłonił się głęboko i szybko opuścił salę. Czarownik znów westchnął.
- Niemniej jednak zwyciężyłaś królową... – mówił, siadając obok Nefryty. – Kawał dobrej roboty – dodał obejmując ją i przyciskając lekko do siebie. – Zasłużyłaś sobie na dłuższą przerwę regeneracyjną. Zapomnij na jakiś czas o byciu Władczynią i oddaj się wypoczynkowi, będę ci pomagał jak będę umiał – dodał, patrząc w jej oczy.
Nefryta zamilkła na chwilę. Spoglądała na drzwi, gdzie jeszcze przed chwilą stała Levender. Pytający wzrok dziewczyny zmieszany był z usilnym pragnieniem odnalezienia siebie i tego wspomnienia o demonicy.
- Miasto zostało zniszczone? – spytała po chwili, lecz brzmiało to raczej jak głośne zastanawianie się. – Biedni ludzie, nie mają gdzie mieszkać. Gdzie będą spać? – odwróciła się do niego wyczekując szybkiej i konkretnej odpowiedzi. – Nie mogą przecież nocować na gruzach... – zmarszczyła niezadowolona brwi.
- Zniszczone zostało tylko miasto wewnętrzne, reszta jest niemal nienaruszona – odpowiedział.
- Dobrze – kiwnęła głową. – Ale jakby ktoś chciał, to może zamieszkać u mnie... – dodała ściszonym głosem. Rozejrzała się szybko i gwałtownie wstała chwiejąc się na nogach. – A tak właściwie... To gdzie my jesteśmy?! – spytała z wyczuwalną paniką w głosie.
- U ciebie zamieszkać? – Darkning zapytał uśmiechając się. – Tam jest kilka tysięcy ludzi i każdy ma dach nad głową... – klepnął Nefrytę w ramię. – Jesteśmy w mojej "sali operacyjnej". Można powiedzieć, że wynikły drobne problemy i musiałem Cię tu "przywrócić światu" – zaśmiał się. – Zdaję sobie sprawę, że to nieodpowiednie miejsce na rozmowę. Kontynuujmy ją w saunie... – zaproponował.
- To nie jest mój dom – syknęła przerywając mu i obrzuciła go niemiłym spojrzeniem, jakby właśnie ją bezczelnie okłamywał. Poczuła się bardzo zmęczona, schowała na chwilę twarz w dłoniach i pomasowała obolałe skronie. Usiadła i zaczęła zbierać w sobie siły. – Daleko tam jest? – spytała po chwili zbolałym głosem i spojrzała na niego. Znów doznała dziwnego uczucia ciepła. Przekrzywiła głowę i zaczęła mu się intensywnie przyglądać.
Czarownik nie do końca wiedział co robić. Zdziwił się, gdy Nefryta wspomniała o swym domu.
- Jest to moja siedziba, twoja sypialnia jest kilka pięter wyżej... – zamilkł, gdy zaczęła się mu przyglądać. – Powiedz mi co mam zrobić... – pokręcił głową spuszczając wzrok.
Przez chwilę myślała zbierając strzępy wspomnień i łącząc je w jakąś logiczną całość.
- Jesteśmy w wieży? – bardziej stwierdziła niż spytała. – Kiedy będę mogła wrócić do mojego domu, Mistrzu? I czemu jesteś... smutny? Mówiłeś, że wygrałam. Nie powinieneś się cieszyć? – świdrowała go wzrokiem dwóch intensywnych granatowych oczu, które z każdym jej słowem pytały i pytały, szukając u niego odpowiedzi. Nefryta zadrżała, czując się coraz bardziej niepewnie.
Czarownik westchnął. – Więc "zrobiłaś swoje" i chcesz powrócić do dawnego życia? – zapytał patrząc jej w oczy. Najwyraźniej wykorzystał chwilę, by "podbudować się". Jego wzrok już nie zdradzał zmieszania, czy zakłopotania.
- Jesteś na mnie zły? – odpowiedziała pytaniem i lekko skuliła się. – Nie pamiętam wiele z tego – pokręciła głową, a długie włosy niespokojnie zafalowały wokół jej twarzy. Westchnęła.
Przymknęła oczy i zanurkowała w swoje wspomnienia.
- Trening, pamiętam jak mnie uczyłeś i zniknąłeś, bo nie mogłam się skupić – zachichotała. – Och, i ta kobieta ze skrzydłami, pamiętam jak się z nią pokłóciłam! – otworzyła oczy i spojrzała na niego wystraszona. – Myślisz, że nadal się na mnie gniewa? – spytała z żalem w głosie. – Mocno ją chyba zraniłam – przyznała po chwili ze wstydem.
Darkning’iem wstrząsnął dreszcz. – Potraciłaś sporo wspomnień... Idź dalej... dalej w czasie... od tamtych chwil minęło już... – czarownik potrząsnął głową i westchnął. – Nie jestem zły, jestem zaniepokojony. Przypominaj sobie dalej... – poprosił łagodnym głosem pełnym ciepła i wyrozumiałości.
Nefryta kiwnęła głową i zamyśliła się.
- Minęło sporo czasu... – dokończyła jego myśl z pewnością w głosie i westchnęła. – Pamiętam, jak jednego dnia trenowałam na dworze i bardzo padało. Straszna ulewa, chyba trwało to kilka dni. I zacząłeś tonąć... ale ja cię wyłowiłam... I Levender przyszła, ale ją wyrzuciłam... Musiałeś odpoczywać – spojrzała na niego, jakby szukając „pomocy” i usprawiedliwienia za złe potraktowanie sukkuba. – Dalej jest coś, co ściska mi serce i gardło, coś co bardzo boli. Nie chcę tego teraz. Uch... – złapała się za głowę. – Dużo zielonego koloru i bólu...
- Tak... symbole... usunąłem je, to już nie twoje zmartwienie, zostało odsunięte... dalej – zachęcał ją, przyglądając się cały czas.
- Hmm... symbole... – zamyśliła się i nagle coś jakby uderzyło ją z ogromną siłą. Wspomnienie tak moce, że oczy zaszły jej łzami i zachwiała się mało nie spadając na podłogę. – Ty – spojrzała na niego – zginąłeś... – wyszeptała i dawne łzy popłynęły z granatowych oczu. – To było straszne...
Szybki chwyt za rękę i pod plecy ustabilizował Nefrytę.
- Ale teraz żyję... i już nigdzie nie odejdę! Dalej... idź pamięcią dalej, musisz przypomnieć sobie wszystko, nawet jeśli boli. Ze wspomnień rodzi się doświadczenie! – spojrzał na nią poważnie. – No... jestem przy tobie... dalej...
Pokręciła głową wycierając oczy z łez. Przez chwilę patrzyła na niego, jakby błagając o litość i cicho załkała.
- Nie chcę... to wszystko jest takie pomieszane i zagmatwane! Pamiętam jak mnie uwolniłeś z klatki i pamiętam jak rano znalazłam koło siebie na łóżku dziwny miecz. Ale to chyba nie jest po kolei? Pamiętam, jak taki starszy mężczyzna mi ciebie pokazał w takim strasznym miejscu – wzdrygnęła się na wspomnienie przyszłości i pokręciła głową. – Ale to chyba nie jest teraz takie ważne? – spytała i szybko dodała – Jak długo będę żyć?
- Długo... pewnie jeszcze kilkadziesiąt lat... liczę, ze przeżyjesz setkę! – zaśmiał się w odpowiedzi czarownik i ją do siebie przytulił. – Skoro to takie bolesne, to nie próbuj pamiętać. Innym razem... innym razem – mówił nie wypuszczając jej z rąk. – Teraz czas na wyciszenie... zwyciężyłaś w walce z wrogą Władczynią i jesteś gotowa na stanie się Królową... przynajmniej z formalnego punktu widzenia. Potrzebujesz jednak czasu, by poukładać wszystko... teraz musisz odpoczywać. Twą przeszłością zajmiemy się później! – to mówiąc wstał i wziąwszy ją na ręce powoli wyszedł z sali. Przeszedł schodami w górę i odstawił do jej sypialni. Nie pozwolił jej o cokolwiek pytać i niczego mówić. Kładł palec na jej ustach za każdym razem, gdy tylko chciała je otworzyć. – Później... – szeptał. Wreszcie wniósł ją do jej sypialni i położył w wygodnym łożu. – Będę czuwał nad Twym snem – powiedział i usiadł na fotelu. – Zagrać coś do snu? – zapytał, pochylając się w jej stronę i przesuwając na samą krawędź.
- Pamiętam twoją muzykę! – krzyknęła uradowana siadając gwałtownie. – I już chyba od dawna nie zwracam się do ciebie „Mistrzu”... – stwierdziła zawstydzona. – Och, ja ci prezent dałam... Pamiętasz? Taką haftowaną chusteczkę. Matka mnie kiedyś nauczyła... – uśmiechnęła się, lecz szybko ten uśmiech zniknął z jej twarzy. – Moja wioska – wyszeptała jedynie i mimowolnie dotknęła swych ramion, które kiedyś podrapała i z których to ran po raz pierwszy pojawił się dym. Wspomnienia bombardowały ją z każdego zakamarka umysłu domagając się jej natychmiastowej uwagi jak gromadka niespokojnych dzieci.
Czarownik wyciągnął chustkę z rękawicy i obwiązał ją sobie wokół nadgarstka, po czym zaczął grać. Muzyka wpierw wydawała się smutna, ale po chwili wskoczyła na wyższe tony i była... neutralna. Po prostu melodia nie była ani smutna, ani wesoła, zdawała się coś opowiadać, czyjeś życie zapełnione obowiązkami i niekiedy małymi przyjemnościami, potem Darkning wyprostował się i zagrał coś, co pasowałoby do dworu królewskiego. Dźwięki kojarzyły się z majestatem i wyższością, aż wreszcie zeszły co cichej kołysanki... prostej, spokojnej melodii, jednak nie pozbawionej czaru i uroku. Czarownik cały czas obserwował reakcje Nefryty, oczekując jej zaśnięcia.
Ona jednak uważnie wsłuchiwała się w te dźwięki i coraz więcej rzeczy zdawało się układać i „wpadać” na swoje miejsce w pamięci dziewczyny. Rozejrzała się po pokoju i spojrzała na Darkning’a. Wspomnienie ich kilku namiętnych nocy wślizgnęło się przed jej oczy i Nefryta kaszlnęła rumieniąc się. Już nie słyszała jego muzyki, czuła w uszach uderzenia swego serca. Spuściła wzrok, jakby pragnąc zapaść się pod ziemię...
- Czy ty i ja... my... – zaczęła się jąkać zawstydzona.
Czarownik przerwał grę.
– Tak... – uśmiechnął się. – Tak – powtórzył, kiwając głową. Zamilkł na chwilę, aż wreszcie westchnął. – Już czujesz się lepiej?
- Ja... – zaczęła odpowiadać. Czuła się paskudnie: zmęczona, wyczerpana, zmieszana i niepewna niczego, zagubiona. Spojrzała na niego, prosto w jego oczy i coś jakby pękło i wyrwało się z niej. Motyl uleciał z klatki niepamięci szeroko rozkładając kolorowe skrzydła i zaśpiewał w jej sercu radośnie. – Ja cię kocham... – stwierdziła zszokowana, lecz nie tym odkryciem, a raczej faktem, że zapomniała. – To znaczy... czuję się dobrze, Darkning’u – zaśmiała się i po raz pierwszy od ich spotkania zwróciła się do niego po imieniu. Uśmiechnęła się lekko zakłopotana i mrugnęła do niego.
Czarownik zaśmiał się i podszedłszy do łóżka przyklęknął, i gdy rękawica zniknęła chowając się pod postacią cienia gdzieś pod płaszczem mężczyzny, ten pogładził kobietę po policzku, po czym ujął za potylicę i pocałował w usta.
- Musisz odpocząć... – szepnął, po czym usiadł koło niej na łóżku. – Śpij... będę czuwał – uśmiechnął się, przeczesując palcami jej włosy. Czuł się już spokojniejszy i szczęśliwszy. Przez chwilę strach, że ją może utracić zatruwał jego myśli, teraz jednak wszystko kroczyło ku dobremu.
- Nie chcę spać – stwierdziła robiąc zaborczą minę. – Chyba że położysz się tu razem ze mną, to wtedy się zastanowię. I nie mów mi, że nie masz czasu spać, bo skoro masz go na bezczynne i bezproduktywne siedzenie w tym pokoju i gapienie się na mnie, to możesz równie dobrze zamknąć oczy i zdrzemnąć się chwilkę – wyrzuciła z siebie potok słów i zaczerpnęła powietrza kładąc mu palec na ustach. – I nawet nie chcę słyszeć, że nie potrzebujesz snu lub że nie jesteś zmęczony i nie musisz odpoczywać. Naprawdę, mało mnie to teraz obchodzi – zasłoniła czarownikowi usta całą dłonią. – Możesz się starać wymigać od swych obowiązków, ale nie ode mnie. Masz tylu pomocników, że dadzą sobie radę bez ciebie przez parę godzin. – Drugą, wolną ręką zaczęła go rozbierać, choć dobrze wiedziała, że może to sam zrobić w ciągu ułamka sekundy. Chciała mu jedynie dać do zrozumienia, że w tym temacie decyzja już zapadła i nie ma nic do powiedzenia.
Darkning uśmiechnął się jedynie pod jej dłonią, choć w duszy śmiał się ze słów dziewczyny, rozbawiła go swą zaborczością i „władczym” zachowaniem. Spojrzał na nią z figlarnym błyskiem w oku i jego ubiór zamienił się w obłok odkrywając nagie ciało mężczyzny. W chwilę potem leżał już obok Nefryty obejmując ją i dotykając... Jednak ona wstrzymała go ruchem ręki i pocałowała delikatnie w nosek. Uśmiechnęła się i coś chciała powiedzieć, o coś zapytać. Jednak na chwilę zatonęła w jego spojrzeniu i nie panując już nad sobą namiętnie pocałowała go w usta. W końcu jednak opamiętała się i szybko spytała:
- Kim teraz dla mnie będziesz?
- Prywatnie, czy formalnie? – odpowiedział pytaniem.
- Jedno i drugie – odpowiedziała ostrożnie.
- Prywatnie... kim tylko sobie zażyczysz – odpowiedział spoglądając na wybrankę swego serca z zaufaniem. – A formalnie... zapewne doradcą. Sądzę, ze będę załatwiał rzeczy, które nie będą warte uwagi Władczyni i zdawał raport pod koniec dnia... lub konsultował decyzje z tobą przed ich podjęciem – odparł i objął ją mocniej w talii i przy plecach. – Chcesz czegoś jeszcze ode mnie? – zapytał i uśmiechnął się.
- Hmmm... – zamyśliła się mocno nad czymś zastanawiając. – A nie możesz być i formalnie i prywatnie tym samym dla mnie? – spytała spoglądając mu w oczy.
Przycisnął ją mocniej. – Królowa powinna nie wyjawiać swej zażyłości z kimkolwiek, bo może to zostać użyte przeciwko niej – powiedział z czymś na kształt smutku w głosie i uśmiechnął się do niej smutno.
- Nie obchodzi mnie to, obronię cię... – uśmiechnęła się i pocałowała go delikatnie w usta. Była pewna swego, wszak tak bardzo Darkning’a kochała, nic złego nie mogło się stać.
- Czasem siła nie wystarczy... to jest ryzyko, ale... – chciał kontynuować, lecz kolejny pocałunek sprawił, że nie był już zdolny dalej prowadzić rozmowy. Rozpłynął się pod dotykiem i pocałunkiem ukochanej, która jednak dość szybko zaprzestała pieszczot pytając:
- Więc jak będzie? – spojrzała na niego po chwili z niezwykle poważną miną. – Znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek i cokolwiek na tym świecie... – niemal jęknęła błagalnie odkrywając przed nim swe uczucia, choć Bóg Agonii nie ufał Darkning’owi i zapewne nie pochwaliłby jej zachowania.
- Poddam się twej woli – powiedział i mrugnął, po czym pocałował ją w czoło i przycisnął dziewczynę mocno do siebie tuląc. W odpowiedzi na te czułości mruknęła coś jakby niezadowolona i uwolniła się z uścisku.
- To nie ma być moja wola, przecież wiesz! Proszę... nie utrudniaj mi tak tego... – zasmuciła się.
Darkning zaśmiał się i odparł spokojnie: - Nie mogę być królem. Nie chcę mieć bezpośredniej władzy. To jak posadzić wielkiego barda na koń i kazać walczyć w ciężkim pancerzu. Będę przy Tobie i będę ci pomagał zawsze, aż do końca, jakikolwiek ten będzie... Królowa może mieć kochanka – zaśmiał się raz jeszcze i pocałował ją w ramię. – Poza tym wiele ludzi mnie zna i powinienem pozostać w cieniu dla twego dobra. Nie chwale się wszystkimi mymi osiągnięciami i dokonaniami, a zaręczam ci, że nie każda zasługuje na aprobatę. Cóż... nikt nie jest doskonały, prawda?
Jedynie pokręciła głową niezadowolona z tej odpowiedzi i nic nie powiedziała przytulając się. Westchnęła po chwili i prychnęła z pogardą "kochanek".
- Nikogo innego nie kocham, czyli mam być... sama? Bo póki będę Królową, nie mogę liczyć na normalne życie. Nie chcę tego – w jej głosie zabrzmiało wyzwanie, jakby była w stanie rzucić teraz to wszystko w diabły, by tylko być z nim... I tak było w rzeczywistości. Nie pragnęła korony, jedynie miłości i spokoju. Na chwilę zamarła. Walczyła z Królową, by ratować swoje życie. A teraz wyglądało na to, że będzie i tak musiała je poświecić i żyć nieszczęśliwa. Nigdy nie chciała, by to tak wyszło. Zaczęła żałować, że wygrała...
- Możemy uznać się za parę, ale wtedy podniosą się powstania. Zobaczysz. Czarnoksiężnik na tronie. Już widzę stosy ciał. Czy wyjawienie prawdy jest warte tego, co ma się zdarzyć? – powiedział całując ją w czubek głowy. – Widzę jedno rozwiązanie, ale i to jest wątpliwe... Musiałbym złożyć hołd, ale nie Bogowi Agonii... znam pewną boginię, której hołd zapewni zaufanie ludzi, ale nie będzie to takie łatwe... zapewne nałoży mi ona jakieś ograniczenia... – westchnął. – Wiem, że to dla ciebie ważne, więc poddam się temu, gdy tylko będziesz gotowa zasiąść na tronie.
Mężczyzną wstrząsnęło. Wytoczył się na zewnątrz łóżka i chwilę leżał nieruchomo. Wstał już pod postacią zarima. Spojrzał na nią beznamiętnie, jak był w zwyczaju czynić.
– W tamtej postaci nie byłbym zapewne w stanie powiedzieć ci wszystkiego, żeby cię nie martwić, ale w tej... Widzisz... bogini światła – Luviona – ona prawdopodobnie zechce mnie zgładzić, gdy pojawię się przed nią. Jednak czuję, że gdy wrócę do ludzkiej postaci zapewne zechcę zaryzykować... W sumie powinienem być w stanie zaaranżować wszystko tak, by ujść cało... – płomienie zniknęły odkrywając skórę. Przed Nefrytą znów stał człowiek. Przyklęknął przy łóżku. – Co teraz? – westchnął z bólem w głosie.
- Nie, nie rób tego. Nie chcę od ciebie takiego poświęcenia – westchnęła. – Proszę. Zostawmy to tak jak jest... – poprosiła i walcząc ze łzami żalu sięgnęła do swej uśpionej siły. Oczy dziewczyny zmieniły na chwilę kolor na zielony i Nefryta poczuła ogromne zmęczenie, jakby ten stan zabierał jej ogrom energii. – Chodź, czas spać – wyciągnęła do niego ręce.
Czarownik wszedł pod kołdrę i objął jeszcze raz Nefrytę. Nie miał już ochoty na cokolwiek. W tym momencie chciał tylko zwykłego, ludzkiego snu... widać ta rozmowa sporo z niego wyciągnęła... Odgarnął jej włosy z czoła i dotknął dłonią delikatnej twarzyczki. Granatowe oczy, którymi się w niego wpatrywała, pełne były ufności i uczucia, których nigdy nie uda się Nefrycie ukryć. Zapewne oboje będą musieli grać swe role – Władczyni i Doradcy, oboje pod swymi drugimi postaciami. A dla ich ludzkich serc i ciał pozostaną jedynie noce...
Uśmiechnęła się do niego i szepcząc "Przepraszam cię za to wszystko" objęła go.
- Kocham cię... – stwierdziła tak po prostu po chwili i pocałowała w czoło gładząc po włosach. – Śpij teraz, jesteś zmęczony – powiedziała sama ziewając. Przytuliła go do swego mocno bojącego serca i żałowała, że zaczęła tę rozmowę. Że nie jest jeszcze w stanie walczyć ze swymi pragnieniami normalności, rodziny i domu. Nie powinna wymagać od niego tego wszystkiego, wszak nie był normalnym człowiekiem. Oboje nie byli już normalni. Westchnęła. Jedyne co mogła teraz zrobić to przecierpieć wszystko, odszukać rodziców i siostrę oraz odwieść go od pomysłu hołdu. Bała się, że zginie lub Bogini zrani go w jakiś inny sposób. Pamiętała tego „potwora” z przyszłości, którym miał się stać. Jednak nie była w stanie wyrzucić go z serca i wyrzec się tej miłości.
A on leżąc koło niej czuł to całe ciepło, którym obdarzyła jego osobę, czuł cały ten żal i rozpacz. A także promyczek szczęścia, że mimo wszystko są razem...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pyron:

-Za kogo się uważasz, że sądzisz, iz naprawisz krzywdy, które domy powyrządzały sobie? Domy Wilkai Orła były najsłabiej zwasnione, kilka nielicznych konfliktów, killka kropel krwi...- syknłą ktoś z rady, ale jedna z kobiet przerwałą mu. -Nie iwemy, kim do konca jesteś, Pyronie... sam fakt, ze chcesz zjednoczyć Domy zakrawa na zadanei dla cudotwórcy. Wiemy, że to nasz przwódca Cie wyzwał, ale nie mozesz ywymagać od nas, byśmy przyjęci Cię jako przyjaciela. Nie mmay zamiaru okazywać agresji. Teraz idź, bedzie wiecej okazji do porozmawiania jutro.-


Pavcioo i Nadir:

-Nie boje sieneiczego i nikogo. jestem neizniszczalny.- warknął Sotor w odpowiedzi. -Gdzie jest to coś, kapłanko?- mruknął, wstrzymując ręka Nadira. Kapłanka zasyczała i oparłą się o blat ołtarza. -Oni wszyscy chciali z nim walczyć i polegli! Jeśli koniecznie chcecie, to otworzę dla was wejscie... potrafięto zrobictylko ja i on... jesteście pewni?- zapytała, pochylajac głowę.


Drizzt:

-Procentowo? Około 20. Najwiecej ma Namiestnik Mangaral - 40%, to nasz sąsiad.- odparł lisz. -A posłańców wypatrujemy zawsze.- dodcł, chichocząc. -Czy masz jakieś konkretne zamairy, panie?- zapytał patrząc an drowa przez wizjer hełmu. Pod spodem Drizzt ujrzał nieskrywaną chęć walki...


Merenwen:

-Obyś sienei przeliczyła!- syknął Xazaax i wyciągnął rękę naprzód. Złośliwy uśmieszek skrzywił jego gębę. Zza sarkofagów wyszedł Alexander z ciemnym, żelazny mieczem, w szarej, zardewiałej zbroi. Ryknął coś niezrozumiałego i ruszył naprzód. Sarmen zaśmiała sie i dobyła katany. -Idź na Xazaaxa, ja sobie pogadam z naszym starym kolegą...- i ruszyła naprzód. Merenwen zauważyła, że linak przyczepiona do jej paska zaczyna lewitować i wpełza mięczy sarkofagi, niczym wąż...


Nefryta:
Celem uniknięcia zasłodzenia radzę ominać lekturę wiekszej części tego posta ^^

Sen.. przyszedł i przeniósł zmysły i świadomość. Przeniósł gdzieś daleko – do okrągłej sali. Nefryta otworzyła oczy – leżała na podium po środku. Na skraju o ścianę opierał się Bóg Agonii.
-Jestem z Ciebie dumny, Nefryto!- powiedział, uśmiechając się szeroko. Kilka upiorów z tyłu za nim zakotłowało się niespokojnie. -Przyszłaś do mnie? Chyba nie po pochwałę? Mów, jak mogę Ci pomóc?
Władczyni przyklękła-Jesteś Bogiem Agonii, a ja Twą Wysłanniczką... Czy to oznacza, że także muszę cierpieć? - zapyta. Bóg pokiwał przecząco głową. -Agonia to nasza broń.. nie ranimy siebie samych.
Nefryta westchnęła i milczała chwilę. Chciała zwierzyć się ze swych lęków i zmartwień, ale nei była pewna... pytająco spojrzała na bóstwo. Czy istota nadludzka nie uważa jej małych problemów za żałosne i śmieszne? Bycie samotną, bez własnej rodziny i przyszłości, z ukochanym o którym nie może mówić i myśleć, w czyjejś obecności... bóstwo uśmiechnęło się widząc jej myśli.
-Jesteś władczynią! Umocnij swą pozycję, odnajdź rodzinę i wynagródź im to, czego musieli doświadczyć. Gdy już będziesz dość potężna, będziesz mieć posłuch wśród ludzi i rozwiążesz ich problemy, wtedy oni pozwolą Ci zająć się własnymi. Niech ten czarownik zrobi coś by zyskać ich zaufanie... będziesz mogła się wtedy z tym ujawnić.- powiedział spokojnie. -Wstań!- powiedział, a gdy kobieta wstała podszedł do niej. -Przyszłosć... przyszłosć prezentuje sieświetnie. Twój sprzymierzeniec zapewnił pokój z resztą posłańców...- parsknął śmiechem. -To preludium do sielanki, moja droga!
- Boję się, że zbraknie mi sił. Nigdy tego nie pragnęłam... bycia Królową - zasmuciła się i spuściła wzrok zwieszając zrezygnowana głowę.
-Szukaj pociechy u Niego.- odparł bóg. -On Cię nie zawiedzie, będzie Ci dodawał sił... może i nie wiemy o nim wszystkiego, ale jego oddanie jest niekwestionowane.- zakończył i położył ręce na ramionach Władczyni. -Będę Ci pomagał stąd. W dalszym ciągu masz Moc Agonii. Kto jak kto, ale Ty musisz zachować siłę! Jesteś teraz Królową! Stanowisz przykład dla narodu!- powiedział, unosząc prawicę i jakby pokazując Nefrycie cos wielkiego. -Jeśli wystawisz mi świątynię i uda Ci się nawracać ludzi na mą wiarę, to będę w stanie mocniej Cię wspomóc. Może się to okazać lekarstwem na wiele problemów!-
Słysząc to Nefryta skrzywiła się lekko, nie chciała, by ludzie wyznawali Boga Agonii - zawsze kojarzył jej się z czymś złym, bolesnym... z cierpieniem. Kiwnęła jedynie głową i westchnęła. *To zbyt wiele...* pomyślała. –Chyba winnam już wrócić do swych obowiązków- stwierdziła.
-Pamiętaj, że Agonia to nasz oręż... oręż jest przeznaczony dla przeciwników- powiedział bóg i uniósł dłoń w geście pożegnania

[---]


Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju nie podnosząc się. Nie wiedziała, ile czasu mogło minąć, chyba niewiele, gdyż on nadal spał. Uśmiechnęła się. *Szukaj pociechy u niego... Nie, nie powinnam go chyba tak sobą obarczać* - pomyślała i pocałowała jego obie powieki. Dotknęła dłonią jego policzka i zapatrzona jak w najpiękniejszy wschód słońca zaczęła go delikatnie gładzić. On jednak otworzył oczy. Cos było w jego oczach. Cos co wywołało u Nefryty Dreszcz. Darkning zamknął je na chwilę. –Koszmar.... przypomniałem sobie, czemu przestałem sypiać...- westchnął zaciskajac powieki. –Powinniśmy się zająć światem realnym...- dodał i oparł czoło na jej obojczykach. Westchnął ciężko. –Przez trzy lata byłem głównie Zarimem. Zapomniałem już jak to jest - być człowiekiem, zapomniałem ile wiąże się z tym... przykrości...- podniósł głowę i popatrzył w oczy kobiecie. -I ile przyjemności...- pocałował ją w usta. Nefryta uśmiechnęła się słabo, przytrzymała go przy sobie i mocno zatopiła swe usta z jego w namiętnym pocałunku. Czuła, iż wyrządziła mu dużą krzywdę. Zdawał się być silny, lecz chyba przeceniła siłę człowieka skrytego pod maską Zarima. Nie mogła mu w żaden sposób chyba pomóc, jedynie oddać siebie i kochać. Nie było to wiele. Jeszcze tyle obowiązków na niego teraz spadnie... Zasmuciła się, i gdy w końcu go puściła wyszeptała jedynie "Przepraszam". Mężczyzna westchnął i jakby... urósł. Stał się silniejszy... –Nie masz za co. Pomagam Ci z własnej, nieprzymuszonej woli i chcę Ci pomagać nadal. Nie zniszczyła mnie przeszłość i zwykłe zagęszczenie problemów też mnie nie zmoże!- powiedział i ujął kobietą za bródkę. Zbliżył isę jeszcze bardziej. –Zobaczysz...- wyszeptał i pocałował ją raz jeszcze. Położył się po chwili na plecach i objął Ją.
-Co dziś będziesz chciała robić?- zapytał jakby zupełnie strząsając żal i smutek, które jeszcze przed chwilą zdawały się być dominującymi emocjami w jego duszy. Nefryta nie tyle wtuliła się w niego, lecz praktycznie się na nim położyła. Czuła bicie jego serca, uspokoiło ją to trochę. –Mówiłeś coś, że powinnam odpoczywać...- zaczęła. –Jak duża jest szansa, że będziesz mi mógł w tym towarzyszyć dziś?- zapytała niewinnie kreśląc palcem kręgi na jego nagim torsie. –-Większa, niż byś chciała- powiedział i zaczął się śmiać. Przyłożył swoja dłoń do jej dłoni i przycisnął do siebie. –Łaskoczesz...- zaśmiał się. –Zaraz Ci oddam!- dodał, śmiejąc się.
-Ty masz łaskotki?!- spytała i spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. Lecz szok szybko ustąpił miejsca niezwykle wrednemu i figlarnemu spojrzeniu... Wskoczyła na niego i zaczęła delikatnie łaskotać. Uważała przy tym bardzo, by go czasem nie podrapać.
-Hej, hej!- ujął ją za przeguby. –No.. wasza wysokość wykracza poza swoją sferę... będzie trzeba dyscyplinarnie ukarać... obłożyć grzywną...- zakończył i pocałował ją w usta. –Grzywna pobrana...- zaśmiał się i przejechał palcem po jej nagim ciele. Wzdłuż ramienia, potem w dół koło biodra... –Hmm.. może byśmy wreszcie wstali?- zaśmiał się, jakoś zupełnie się nie spiesząc do tego.
-Wstali?- zapytała zdziwiona kobieta. – Nie wiesz czasem, że twa Królowa jest osłabiona po walce i musi dużo odpoczywać...?- spojrzała na niego zalotnie. Rozbawionym spojrzeniem spłynęła z jego oczu w dół ciała i zmieniło się ono z wesołego w pożądliwe. Przechyliła głowę na bok i dotknęła go obiema dłońmi kładąc się na nim. –A jaką ja mam na ciebie nałożyć grzywnę za dyscyplinarne karanie Królowej- spytała po chwili szepcząc wprost do jego ucha.
-Mam nadzieję, ze będzie to bardzo delikatna kara... ale na pewno zasłużona....- powiedział ujmując ją jedną ręką w pasie, a drugą głaszcząc po łopatkach. Nefryta spojrzała się na niego władczym wzrokiem i uniosła jedną brew. –Chyba powinnam wziąć coś do pisania i zacząć notować twe wykroczenia...- pocałowała go w szyję. –Twe zachowanie jest karygodne- ugryzła go lekko. –Jak możesz tak się odnosić do Władczyni? - spytała przeciągając językiem aż do jego ucha. Darkning zadrżał na całym ciele. –Mmmmoże zapiszemy twe wykroczenia...- jego dłoń zatrzymała się miedzy jej piersiami... –Punkt po punkcie...- powiedział stosując pocałunek jako odstęp miedzy słowami.
-Moje? Moje?!- kobieta lekko poczerwiniała i udajac złość skrzywiła się, po czym chwyciwszy w dłoń jedna z poduszek uniosła ją do góry i go lekko udrzyła. –Ja mam prawo!- przydusiła poduszkę do jego twarzy i po chwili zajrzała zaciekawiona, czy już go "udusiła". Ten udawał martwego - leżał przez dłuższy czas z zamkniętymi oczyma aż wreszcie pod wpływem zdziwionego spojrzenia Władczyni przemówił –Wiesz... stanowisz prawo, ale jeszcze niczego nie spisałaś... dalej obowiazuje dawne prawo...- uśmiechnął się i.. zaczął się śmiać.
-Pfff....- prychnęła jedynie.- Stare prawo zakazujące wykorzystywania własnych kochanków i ukochanych, czy jak?- zapytała rozbawiona kładąc się na nim. –Chyba tego nikt mi nie zabroni...- zamruczała.
-Na pewno nie ja...- uśmiechnął się i położył ręce na pościeli. –Chyba jednak nie uczynisz mnie swym niewolnikiem... formalnie. Bo towarzysko to już nie musisz, co?- mrugnął do niej. Kobieta opuściła głowę i zaśmiała się. –Głuptas z ciebie, kochanie- pocałowała go. –Na co masz ochotę? Może tak nieformalnie to ja będę ci służyć nocą, byś ty w dzień jak najlepiej się sprawował jako mój doradca?- mrugnęła rozbawiona.
-Wiesz.. bardzo kusząca możliwość... ale jest już poranek i moja moc nad Tobą wygasła...- mężczyzna rozłożył bezradnie ręce. Kobieta podniosła głowę i spojrzała za okno. Promienie słoneczne spowodowały, że musiała zmrużyć oczy. Skrzywiła się.
-Już ranek..?- jęknęła –Ale tym razem niech twa władza sięgnie dnia... Czego pragnie mój Pan?- skubnęła wargami delikatnie jego ucho.
-Hmm... wiesz.. od dawna nie posiadałem takiej władzy...- powiedział udając w dość śmieszny sposób wyższość. –Pomyślmy... na początek...- zastanawiając się spojrzał na Nefrytę. -Na początek lekko, łatwo i przyjemnie, połóż się na wznak, pokażę Ci coś...-
-Hmm?- zamrugała oczami zdziwiona, lecz wzruszyła jedynie ramionami i kłaniając mu się lekko wykonała polecenie. Położyła się na plecach, obok niego i nieśmiało spytała: -Tak dobrze, Panie?- z ledwością powstrzymała się od uśmiechu i zachowała poważną minę.
-Doskonale...- powiedział i przyłożył dwa palce na karku i jeden tuż nad pośladkami. nacisnął lekko i kobieta poczuła ulgę, jakby ktoś zdjął dwie obręcze z jej ramion i ud. Coś jak gdy ściąga się obcisły kostium i wreszcie czuje faktyczną swobodę. –Zadowolona służka do wierniejsza służka... Prawda?- zapytał i położył się obok niej, obracają ja przodem do siebie. –Domyślasz się czego chcę teraz, prawda?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
-Jesteś głodny i spragniony?- spytała świdrując do pożądliwym spojrzeniem. –Czyli mam skoczyć po coś szybko do kuchni..?- nie wytrzymała i zaśmiała się. Darkning najpierw uniósł brwi, potem pokręcił głową, aż wreszcie ujął kobietę za potylicę, i pocałował raz w czoło...
-Och ty!- pocałował ją w nos.. –Jeśli będę głodny...- pocałował w usta. –...to zjem Ciebie... połknę w całości... jak słodką pastylkę... Najsłodszą...—szeptał, uśmiechając się.
-Smacznego- rzuciła szybko Nefryta i zapiszczała, gdyż zaczął ją łaskotać. Objęła go rękoma za szyję i nogami w pasie. –Będę już grzeczna...!- wydusiła z siebie śmiejąc się aż do łez.
-Grzeczna? Nie rób mi tego!- krzyknął czarownik i też zaczął się śmiać.
Ona w odpowiedzi zachichotała –Ale z ciebie głuptas...- mrugnęła do niego. –To co dzisiaj jak już wstaniemy? Masz ochotę na masaż i wspólną kąpiel? Delikatne pieszczoty i odrobinę perwersji jak znów wrócimy do sypialni? Romantyczną kolację przy świecach i upojną noc?- spytała kuszącym głosem. –Hmmm... Czytasz mi w myślach, wiesz?- zamruczał Darkning i popatrzył na Nefrytę. Pokręcił głową. –I jak tu być Ci Panem, jak wszystko wiesz lepiej?- zapytał z błogim uśmiechem.
-Hehehe... a co TERAZ sobie mój Pan życzy...?- spytała błądząc dłonią po jego ciele -mówiłam ci już...- zaczęła nie dając mu odpowiedzieć –że jesteś przystojny i mi się podobasz?-
-Nie mówiłaś... ale dzięki swej niesamowitej przenikliwości udało mi się to już wydedukować...- mężczyzna uśmiechnął się podejmując jej dłoń i całując ją. Potem pocałował nadgarstek, ramię, łokieć, przedramię, bark i szyję... uśmiechnął się. –A co jakbym miał w sobie troszkę z wampira?- pocałował ją w okolicy szczęki i w policzek.
-Z wampira? To oznacza, że gryziesz?- spytała niewinnie. –Ale to i tak lepsze od łaskotek... - zamyśliła się. –Ja mogę być jak mały kociak i drapać- mrugnęła do niego i delikatnie przejechała paznokciami od jego karku aż do krzyża.
-Chcesz parzyć ból z rozkoszą? Proponuję pozostać przy tym drugim...- odpowiedział lekko się krzywiąc, ale nie przestając się uśmiechać.
-Nie, nie chcę- zaśmiała się-Chcę, by memu ukochanemu... - pogładziła go po policzku -...było dobrze ze mną, jak najlepiej... - mruknęła i pocałowała go w usta.
Darkning przeciągnął się i odchylił głowę wstecz, gładząc kobietę wzdłuż linii kręgosłupa -Idylla, kochanie... idylla... -
Uśmiechnęła się i po chwili odezwała: -Mogę ją na chwilę przerwać pytaniem? -Oczywiście... - mężczyzna podniósł głowę. -Nie przerwiesz... zmienisz tylko jej charakter.. na moment- mrugnął do niej.
21:10:11 ouzaru@tlen.pl (ouzaru@tlen.pl)
-Więc.. - zamilkła na chwilę zbierając słowa i odwagę -Jak dużo czasu bedziemy mogli ze sobą spędzać? Jak często... nocować... I chodzi mi tez o zwykłe spanie, po prostu przebywanie razem...
-Każdą noc... Nie wyobrażam sobie już innej... - pokręcił głowa. -Uzależniłaś mnie od siebie... - położył głowę na poduszkę i się śmiał. -Kto by pomyślał... - westchnął. -Za dnia będę się zajmował tysiącem spraw które ktoś musi załatwić, a załatwione być muszą dobrze... - skrzywił się lekko. -No patrz, jednak przerwałaś nastrój sielanki gadaniem o pracy! - uśmiechnął się z udawanym wyrzutem. -Chyba musisz mi to wynagrodzić... -
Przysunęła się do niego ochoczo i zaczęła składać drobne pocałunki na jego ciele. -Błagam o wybaczenie, Panie... - uśmiechnęła się. -Odwróć się na brzuch, pomasuję cię.... - zaproponowała szybko.
-Moze dam się udobruchać... zobaczymy- odparł czarownik z uśmiechem i obrócił sie na brzuch. Gdy tylko się odwrócił, usiadła na nim, poniżej jego pośladków i pochylając się zaczęła delikatnie masować i ugniatać jego ramiona, systematycznie i skrupulatnie rozchodząc się z masażem na boki i w dół. Nie przerywała, czasem lekko wzmacniała uścisk, układała dłonie w różny sposób i na wiele innych sposobów go masowała. Widać, robiła to już nie pierwszy raz. Zaczęła od delikatnego głaskania, skończyła na mocnym ugniataniu...
Mężczyzna pomrukiwał i stękał. -Jest mi za dobrze.. jeszcze trochę a utopię się w Twej miłości... - westchnął. -Wybacz.. ja.. ja nie jestem przyzwyczajony... - powiedział i przełknął ślinę. -Nie mogę tego przyjąć aż tyle na jeden raz... nadmiar sprawia, ze potem nie mamy ochoty na kolejny raz. - Powiedział, podnosząc się i całując ją. -Chdoźmy... - wziął ją za ręce. -Ubierzmy sie i oglądnijmy Twe włości... -
21:25:16 ouzaru@tlen.pl (ouzaru@tlen.pl)
-Czyli już mi wybaczyłeś? - spytała. -Szczerze, to już nawet nie pamiętam co - zaśmiała się. -Możemy juz wstać, jak chcesz... Lecz zacznij sie lepiej szybko przyzwyczajać, bo w końcu mogę robić to, na co miałam ostatnio ochotę... - w jej głosie dało się słyszeć jakby nutkę żalu. -Lecz jak bardzo będzie ci to nie w smak, ograniczę się z tymi uczuciami, aż nie pogodzisz się ze swym losem- mrugnęła do niego i wstała.
-Ograniczmy się po prostu do nocy- powiedział i mrugnął do niej. -Chodźmy zmierzyć się z kolejnym dniem! - powiedział, biorąc ja za rękę. -Zacznijmy od ubrania się! - powiedział i wyciągnął ręce przed siebie. jego cień stężał i buchnął chmurą pyłu, który przybrał postać jego ubrania. -Ty spróbuj!- skinął głową na Nefrytę.
-Eeee... a nie nabrudzę w pokoju? - spytała kręcąc nosem na ten jego pył. Westchnęła i uczyniła to samo co on, lecz przymknęła oczy. Uwolniła chmurę dymu z taką łatwością, jakby to była już część jej myśli i woli, zaczęła ją kształtować w długą, szmaragdową suknię. Czuła ekscytację i jakby szczęście bijące od tego obłoku, który zdawał się odzwierciedlać nastawienie jej samej.
Delikatną postać Nefryty opinała teraz ciężka, zdobna suknia równie zielona, co trawa wiosną. Liczne rubiny i pawie oczka czyniły ją pstrą i pyszną, godna królowej. Darkning mógł się tylko pokłonić w uznaniu kunsztu konstrukcji i kroju. Górna część sukni odsłaniała ramiona, łokcie i nadgarstki, zakrywając całą resztę dość fantazyjnymi rękawiczkami, przypominającymi pnącza i liście. Biust skrywały dwie wnęki przypominające z wyglądu chmurę dymu, miejsce, gdzie część górna łączyła się ze środkową opinał pas wysadzany rubinami. Zdawało się, ze były one zatopione w szmaragdowym morzu delikatnego materiału. Dół był najcięższą częścią - składał się z dziesięciu pasów materiału zdobnego czarnymi symbolami. Pod spodem pasów był bardzo delikatny materiał, odbijający światło w bardzo widoczny sposób. Połyskiwał niczym latarnia. czarownik podał rękę Nefrycie i sprowadził ją po schodach...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Tak, mam rozkazy, chcę dostać wszystkie informacje o naszym potężnym sąsiedzie, wszystkie!!-Zaczął mówić Drow, poczym kazał liszowi się oddalić, a sam zaczął mówić do siebie-tak, mamy 20%, to dużo, ale on ma 40%-drow był wyraźnie tym zmartwiony-muszę zająć jego ziemie, tak i to jak najszybciej
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Zablokowany