[neuroshima] porachunki

[Sabrae Xoraim]

Asus:
Wybudził się powoli z transu, wstał przeciągnął i stwierdził: Co tu sie kurwa dzieje? Kiedy załapał, że rozmawiają o paczce wyciągnął karabin wypalił w tylnią nogę gigamuta. Stujcie skurwysyny! Bo giga tego nie pryezje!*nigdy ich nie lubiłem...*

[impostor]

Trafienie podziałało na gigamuta niewiele gorzej niż ugryzienie komara... Olbrzym wreszcie ruszył, miażdżąc nogę leżącego na ziemi dzikusa... ból przywrócił mu na chwilę świadomość- wybełkotał coś niezrozumiale i znowu odleciał. Wielkie cielsko pustynnego wierzchowaca przetoczyło się przed wami, przewracając przy okazji kilka suchych drzew, które rosły dookoła oazy. Czujny Frank krzyknął: NA ZIEMIĘ!!! jednak odrobinę za późno... Wielki bełt z zamontowanej na gigamucie rusznicy utkwił w piasku tuż za wami. mieliście szczęście. Beduini na górze już napinają łuki, celując prosto w was. Słyszycie krzyk: DAJCIE NAM SPOKÓJ! MAMY GDZIEŚ WASZĄ PACZKĘ!!! TO NIE MY JĄ ZABRALIŚMY!

[Kloner]

Frank

Jeśli jestem w stanie (czyt. nikt nie zwraca uwagi na biednego szczura) to przeszukuje karawane, okolice

[Arxel]

Doc

Dalej celuje w nich z pistoletu.
- To kto jak nie wy? Chuck Norris? Weźcie ją oddajcie to was zostawimy w spokoju. Jakbym zobaczył, ze chca strzelić to odskakuje i ładuje w nich wszystkie naboje.

[impostor]

Frank znajduje zwłoki surykatki ze skręconym karkiem, dookoła niej mnóstwo śladów ciężkich butów (beduini takich nie noszą) "karawana" w składzie jednego gigamuta i sześciu ludzi pustyni właśnie odjeżdża.
"Doc" widzi, że obsługa balisty ładuje kolejny pocisk, ale nie celuje w drużynę. Z góry znowu dobiega krzyk:
NIE CHCEMY ROZLEWU KRWI!!! DAJCIE NAM ODEJŚĆ!
Źle umocowana juka spada na ziemię...

[Kloner]

Frank

Dokąd prowadzą ślady tych ciężkich butów?

[impostor]

Było to co najmniej paru ludzi, i szli oni od strony pustyni. Na trawie dookoła oazy tylko bardzo dobry tropiciel mógłby coś stwierdzić.

[Kloner]

Frank

Podbiegam do reszty towarzyszy którzy właśnie sprzeczają się z beduinami
-Panowie, przestańcie na chwilę się wystrzeliwać-mówię do nich, poczym opowiadam im o swoim znalezisku.

[impostor]

I teraz powinniście nam uwierzyć, że nie mamy waszej paczki- mówią beduini- to wszystklo wina tego, który tam leży (niech go Adidas w ciemność zabierze!) Jego się pytajcie! My nie chcemy mieć z tym nic wspólnego!

[Sabrae Xoraim]

Asus:
Z rezygnacją w głosie stwierdza
- Znowu to samo... Odlot, a potem kłopoty... Dajmy biednym dzikuskom spokuj i zajmijmy się tym facetem, co wy na to?
Stwierdził otrzepując się z piachu i ruszył w stronę zabitego faceta.

[Kloner]

Frank

-Oni bezemnie by się chyba wystrzelali-mówię do siebie pod nosem, poczym odzywam się na głos-potrzebuje pomocy jakiegoś tropiciela, jest tu ktoś taki?

[impostor]

Dzikusy patrzą po sobie.. mija chwila gdy jeden z nich oznajmia, że nic o takim kimś nie wiedzą...
Jeden z nich popędza swą bestię do szybszego marszu. Teraz, by z nimi rozmawiać musicie biec.

[Kloner]

Frank

Staram się za nimi podbiedz, i powiedzieć że chodziło mi o osobę potrafiącą tropić zwierzynę i ludzi.

[impostor]

-Nie chcemy mieć z wami nic wspólnego! Jedziemy stąd! Żegnajcie!
Biegnąc za wielkim zwierzem Frank przypadkiem się potyka o kawałek gruzu wystający z piasku i upada. Chwile po podniesieniu się na kolana zauważa pod sobą ślady tych samych ciężkich butów- tym razem prowadzących w stronę otwartej pustyni. Z tego co wiecie w tamtym kierunku najbliższa osada jest oddalona stąd o piętnaście dni drogi.

[Kloner]

Frank

Zaznaczam jakoś miejsce i kierunek w którym prowadzą ślady, poczym biegnę do reszty drużyny opowiedzieć im o moim znalezisku

[Arxel]

Doc

Idę zobaczyć co zostało z rozgniecionego beduina.

[Sabrae Xoraim]

Asus postanowił sprawdzić co jest w juce, która spadła na ziemię. Podbiegł do niej i ją otworzył.