[Świat Pasem] Pradawni Władcy

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Nefryta:
-Hej! Nie mndlej!- jedna z nimf chwyciła dziewczynę za ramię. -Skoro Darkning Cie tu przysłał, to zapewne chce, byś też ubrałą coś lepszego, niz swe dawne ubranie...- powiedziała machnąwszy ręką w kierunku ubrań złożonych na ławce. -Livia, zrób jej suknię z mgieł, zeby nie paradowała nago przez Salę Tkanin.-
Gdy Nefryta wyszła z kompieli Livia podała jej recznik z miękkiego pluszu. Gdy dziewczyna dokładnie wytarła ciało stwierdziłą, ze am na sobie bardzo lekką suknię o śnieżnobiałym kolorze. Wyglądała bardzo intrygujaco. -To nic w porównaniu z garderobą... Vytnar, zabierz ja do Sali Tkanin!- krzyknęła w kierunku "windy".
Nefryta stanęła na posadzce klatki i skała zamknęła się. Po chwuili jazdy w górę zatrzymaął się i drzwi w skale ponownie się otworzyły. Nefryta stanęła w trzypoziomowym pokoju zapełnionym sukniami. -Patrzcie, ktoś przyszedł!- odezwało się futrzaste coś, wygramoliwszy sie zza wieszaków. Chochlik wyglądał komicznie w flanelowej tunice. -Zamknij się, Fin!- warknął inny chochlik. Po stroju i posturze mozna było siedomyśleć, że jest płci zeńskiej i że tu dowodzi. -Wybierz sobei jedna suknię! pamiętaj, ze wraz z suknią często są rękawiczki, buty i inne elementy garderoby. Mistrz sprowadził tu damskie odzienie z myślą o pewnej..- chochlik zamilkł. -Nieważne. Zapytaj go, jesli chcesz wiedzieć. Miłej zabawy! Jak skończysz, to każ Vytnarowi sie zawieść na "poziom mieszkalny".- zakończyła i odeszła do niewielkich drzwiczek miedzy konutarami.
Pavciooo:
-Wrogów? Nie, tylko czasem morskie drapieżniki...- syrena zamilkła... -Moze chcesz posłuchać, jak śpiewam?- zapytała, przekszywiajac głowę. -Z tego dystansu nie wywoła żadnej reakcji hipnotycznej!- zaśmiała się.
Shirak:
Katapulta znajduje siew taernie, a pociski są wraz z nią...
-Hej! Nie mndlej!- jedna z nimf chwyciła dziewczynę za ramię. -Skoro Darkning Cie tu przysłał, to zapewne chce, byś też ubrałą coś lepszego, niz swe dawne ubranie...- powiedziała machnąwszy ręką w kierunku ubrań złożonych na ławce. -Livia, zrób jej suknię z mgieł, zeby nie paradowała nago przez Salę Tkanin.-
Gdy Nefryta wyszła z kompieli Livia podała jej recznik z miękkiego pluszu. Gdy dziewczyna dokładnie wytarła ciało stwierdziłą, ze am na sobie bardzo lekką suknię o śnieżnobiałym kolorze. Wyglądała bardzo intrygujaco. -To nic w porównaniu z garderobą... Vytnar, zabierz ja do Sali Tkanin!- krzyknęła w kierunku "windy".
Nefryta stanęła na posadzce klatki i skała zamknęła się. Po chwuili jazdy w górę zatrzymaął się i drzwi w skale ponownie się otworzyły. Nefryta stanęła w trzypoziomowym pokoju zapełnionym sukniami. -Patrzcie, ktoś przyszedł!- odezwało się futrzaste coś, wygramoliwszy sie zza wieszaków. Chochlik wyglądał komicznie w flanelowej tunice. -Zamknij się, Fin!- warknął inny chochlik. Po stroju i posturze mozna było siedomyśleć, że jest płci zeńskiej i że tu dowodzi. -Wybierz sobei jedna suknię! pamiętaj, ze wraz z suknią często są rękawiczki, buty i inne elementy garderoby. Mistrz sprowadził tu damskie odzienie z myślą o pewnej..- chochlik zamilkł. -Nieważne. Zapytaj go, jesli chcesz wiedzieć. Miłej zabawy! Jak skończysz, to każ Vytnarowi sie zawieść na "poziom mieszkalny".- zakończyła i odeszła do niewielkich drzwiczek miedzy konutarami.
Pavciooo:
-Wrogów? Nie, tylko czasem morskie drapieżniki...- syrena zamilkła... -Moze chcesz posłuchać, jak śpiewam?- zapytała, przekszywiajac głowę. -Z tego dystansu nie wywoła żadnej reakcji hipnotycznej!- zaśmiała się.
Shirak:
Katapulta znajduje siew taernie, a pociski są wraz z nią...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

Nefryta
Określenie, iż ją zamurowało dość dobrze pasowało do jej stanu psychiki oraz durnego wyrazu twarzy. Stała przez chwilę z otwartymi ustami, aż w końcu zniecierpliwiona Chochliczka popchnęła ją na środek pomieszczenia. Widząc, że dziewczyna raczej sama sobie nic nie wybierze, postanowiła zrobić to za nią. Uznała, że najlepiej do tego typu urody i koloru włosów będzie pasować ciemna, szmaragdowa zieleń z miłego, błyszczącego materiału. Podała Nefrycie pierwszą z brzegu atłasową suknie i nim jeszcze kobieta zdążyła ją przymierzyć Chochliczka krzyknęła:
- Nie! Nie! Nie! To absolutnie nie pasuje!
Zabrała Nefrycie ubranie z rąk i na chwilę zniknęła wśród garderoby. Po paru minutach wróciła niosąc coś bardzo delikatnie i niemal ze świętym namaszczeniem. Kazała sobie przynieść drabinkę, gdyż Nefryta była dużo od niej wyższa i uparła się pomagać dziewczynie w przyodzianiu sukni. Ponoć była nadwyraz delikatna i cenna. Kobieta zakładając na siebie strój czuła, jak robi jej się gorąco z wrażenia. Nie chciała w żaden sposób uszkodzić materiału...
Z pomocą Chochliczki Nefryta ubrała na siebie suknię i po chwili dostała też do stroju pantofelki, drobną biżuterię i ciemne rękawiczki z jedwabiu. Wisiorek z cienkiego złota zdobił jej szyję, a pierścionek z niewielkim diamentem dłoń. Uroda Nefryty nie wymagała dodatkowych upiększeń, te drobiazgi jedynie ją ładnie podkreślały i akcentowały... Fin jeszcze upiął jej włosy w skromny kok i zamknął go w delikatnej siateczce zdobionej małymi perełkami o nieregularnym kształcie.
Teraz dopiero Nefryta mogła się przejrzeć w lustrze. Suknia miała skromnie wycięty dekolt, tak by nie za dużo odsłaniać i wykończony był on drobną, czarną koronką. Rękawy miała tak wymyślnie wycięte, że kobieta miała całe ramiona aż po łokcie nagie. Dopiero dalej rękaw zakrywał przedramię i cała dłoń, był bardzo długi i zdobiony wymyślnym haftem o jakimś liściastym motywie. W miejscach, gdzie materiał został wycięty znajdowały się małe, złote guziki. Suknia była długa aż do samej ziemi i lekko rozcięta na dole, na samym jej środku. W tym miejscu pod tkaniną przewrotny krawiec umieścił tę samą koronkę co przy dekolcie. A była ona na tyle gęsta, by nie odsłaniać i nie ukazywać nóg kobiety... Które przywdziane zostały w miękkie i bardzo wygodne trzewiczki ze skórki farbowanej na ciemny kolor. Chochliczka wolała nie dawać Nefrycie nic na obcasie, bo by biedna dziewczyna do windy nawet nie doszła...
Fin zabrał oniemiałej kobiecie lustro sprzed oczu i biorąc ją za rękę poprowadził do wyjścia.
- No, jedź już na dół...
To mówiąc przywołał windę i wprowadził do niej Nefrytę.
- Poziom mieszkalny!
Usłyszała i zaraz machina ruszyła.
Określenie, iż ją zamurowało dość dobrze pasowało do jej stanu psychiki oraz durnego wyrazu twarzy. Stała przez chwilę z otwartymi ustami, aż w końcu zniecierpliwiona Chochliczka popchnęła ją na środek pomieszczenia. Widząc, że dziewczyna raczej sama sobie nic nie wybierze, postanowiła zrobić to za nią. Uznała, że najlepiej do tego typu urody i koloru włosów będzie pasować ciemna, szmaragdowa zieleń z miłego, błyszczącego materiału. Podała Nefrycie pierwszą z brzegu atłasową suknie i nim jeszcze kobieta zdążyła ją przymierzyć Chochliczka krzyknęła:
- Nie! Nie! Nie! To absolutnie nie pasuje!
Zabrała Nefrycie ubranie z rąk i na chwilę zniknęła wśród garderoby. Po paru minutach wróciła niosąc coś bardzo delikatnie i niemal ze świętym namaszczeniem. Kazała sobie przynieść drabinkę, gdyż Nefryta była dużo od niej wyższa i uparła się pomagać dziewczynie w przyodzianiu sukni. Ponoć była nadwyraz delikatna i cenna. Kobieta zakładając na siebie strój czuła, jak robi jej się gorąco z wrażenia. Nie chciała w żaden sposób uszkodzić materiału...
Z pomocą Chochliczki Nefryta ubrała na siebie suknię i po chwili dostała też do stroju pantofelki, drobną biżuterię i ciemne rękawiczki z jedwabiu. Wisiorek z cienkiego złota zdobił jej szyję, a pierścionek z niewielkim diamentem dłoń. Uroda Nefryty nie wymagała dodatkowych upiększeń, te drobiazgi jedynie ją ładnie podkreślały i akcentowały... Fin jeszcze upiął jej włosy w skromny kok i zamknął go w delikatnej siateczce zdobionej małymi perełkami o nieregularnym kształcie.
Teraz dopiero Nefryta mogła się przejrzeć w lustrze. Suknia miała skromnie wycięty dekolt, tak by nie za dużo odsłaniać i wykończony był on drobną, czarną koronką. Rękawy miała tak wymyślnie wycięte, że kobieta miała całe ramiona aż po łokcie nagie. Dopiero dalej rękaw zakrywał przedramię i cała dłoń, był bardzo długi i zdobiony wymyślnym haftem o jakimś liściastym motywie. W miejscach, gdzie materiał został wycięty znajdowały się małe, złote guziki. Suknia była długa aż do samej ziemi i lekko rozcięta na dole, na samym jej środku. W tym miejscu pod tkaniną przewrotny krawiec umieścił tę samą koronkę co przy dekolcie. A była ona na tyle gęsta, by nie odsłaniać i nie ukazywać nóg kobiety... Które przywdziane zostały w miękkie i bardzo wygodne trzewiczki ze skórki farbowanej na ciemny kolor. Chochliczka wolała nie dawać Nefrycie nic na obcasie, bo by biedna dziewczyna do windy nawet nie doszła...
Fin zabrał oniemiałej kobiecie lustro sprzed oczu i biorąc ją za rękę poprowadził do wyjścia.
- No, jedź już na dół...
To mówiąc przywołał windę i wprowadził do niej Nefrytę.
- Poziom mieszkalny!
Usłyszała i zaraz machina ruszyła.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Nefryta:
Gdy wyszła z windy Darkning grał z Kaasem w szachy. Na stole obok szachownicy stał mały, szkalny gargulec. Opierał się o sporych rozmiarów klepsydrę. Krot przesunął jęzorem jedną z figur. -Szach!- burknął. Gargulec odwrócił klepsydrę i znów się o nią oparł. Darkning ujżał wtedy Nefrytę i sie uśmiechnął. -Tak O WIELE lepiej!- zasmiał się. -Graj, a nie..- odrzucił Krot, poganiając czarownika. -Cyr, wiesz jak chciałem to dalej poprowadzić?- zapytał Darkning małego, szklaego gargulca, a ten skinął łbem i zajął miejsce czarownika. -Domyślam isę, ze czujesz sieo wiele lepiej! Pozwolisz na wyzsze piętro?- powiedział, delikatnie ujmując dziewczynę za rękę. Wyzsze pietro było nizej sklepione i był tu mały taras wykuty w skale. na tarasie stał stół, lub raczej był wyuty z tej skały. Czarownik minął sofę i miękkie łoze. -To Twoja sypialnia../- powiedział, po czym dostawił dwa krzesła do stolika na tarasie. -Zaintrygowało mnie to, co powiedziałąś, gdy jechalismy z paladynami...- powiedział i nalał płynu o słodkim zapachu do dwóch małych kieliszków. -To jest nektar. Słodki napój. Nie ma w nim alkoholu.- zaśmiał się. -Mały układ. Ja zadam pytanie Tobie, Ty odpowiadasz i zadajesz pytanie mnie. Oboje oczekujemy szczerej i pełnej odpowiedzi.- powiedział i wychylił kieliszek, patrząc, jak Nefryta siada. -Moze zacznę... Skad wzięła się w Tobei ta moc?- powiedział, rozkładajac się wygodnie na fotelu, dalej trzymajac w rece półpełny kielich.
Gdy wyszła z windy Darkning grał z Kaasem w szachy. Na stole obok szachownicy stał mały, szkalny gargulec. Opierał się o sporych rozmiarów klepsydrę. Krot przesunął jęzorem jedną z figur. -Szach!- burknął. Gargulec odwrócił klepsydrę i znów się o nią oparł. Darkning ujżał wtedy Nefrytę i sie uśmiechnął. -Tak O WIELE lepiej!- zasmiał się. -Graj, a nie..- odrzucił Krot, poganiając czarownika. -Cyr, wiesz jak chciałem to dalej poprowadzić?- zapytał Darkning małego, szklaego gargulca, a ten skinął łbem i zajął miejsce czarownika. -Domyślam isę, ze czujesz sieo wiele lepiej! Pozwolisz na wyzsze piętro?- powiedział, delikatnie ujmując dziewczynę za rękę. Wyzsze pietro było nizej sklepione i był tu mały taras wykuty w skale. na tarasie stał stół, lub raczej był wyuty z tej skały. Czarownik minął sofę i miękkie łoze. -To Twoja sypialnia../- powiedział, po czym dostawił dwa krzesła do stolika na tarasie. -Zaintrygowało mnie to, co powiedziałąś, gdy jechalismy z paladynami...- powiedział i nalał płynu o słodkim zapachu do dwóch małych kieliszków. -To jest nektar. Słodki napój. Nie ma w nim alkoholu.- zaśmiał się. -Mały układ. Ja zadam pytanie Tobie, Ty odpowiadasz i zadajesz pytanie mnie. Oboje oczekujemy szczerej i pełnej odpowiedzi.- powiedział i wychylił kieliszek, patrząc, jak Nefryta siada. -Moze zacznę... Skad wzięła się w Tobei ta moc?- powiedział, rozkładajac się wygodnie na fotelu, dalej trzymajac w rece półpełny kielich.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Drizzt:
Maska chroniąca przez gazami i infekcjami znajduje się w bocznej torbie kapłana...
Pavciooo i Wulfgar:
Nastał ranek. Pogodny i bezchmurny. Słonce wyszło zza lasu i powoli zaczęło doskwierać żarem. Wszyscy powoli wstali. Wulfgar stwerdził, że swędfzdi go cąła skóra a na jejpowierzchni gdzieniegdzie jest sól. Vei zaśmiała się, ze nie opłukał się w słodkiej wodzie. -Teraz będziesz się drapał aż do czasu kompieli!-
Wszyscy dosiedli swych wierzchowców i powoli pojechali za Vei. Wulfgar zalecił jazdę po linii zieleni, bo zwierzęta zostaiwały głębokie ślady w piachu. Wiatr ich nei rozwieje za szybko, a morze do nich nie sięga, wobec czego mogą być łatwo wytropieni. PO połowie dnia wędrowcy dotarli do wioski rybackjiej - rodzinnej wsi Vei. Na brzegu siedział Scarcer - rybak i czyścił sieci z glonów. Vei minęła go milcząc. Z tego co widział PAvciooo chyba się go trochębała.
Wszyscy zatrzymali się na "dziedzińcu". Vei zsiadła z terahkana, a z obliskiej karczmy wyszła dziewczyna, wycuierajaca sztućce białą hustą. -VEI!- krzyknęła i wybiegła. Erynianki się usciskały. Były bardzo podobne. Gdyby nie ubiór Pavciooo nie rozróżniłby ich. Wulfgar był w stanei jednak dostrzec pewne różnice. -To moje asiostra, Eva. Starsza o kilka sekund- zasmiała sie Vei.
-Kogo ze soba sprowadziłaś?- zapytała Eva.
-To przyjaciele... Możemy przez jakis czas tu mieszkać? Musimy się zabunkrować na kilka dni...- Vei lekko się skrzywiła mówiąc "zabunkrować".
-Nie ma sprawy. Odprowadx przyjaciół do stajni, neich zostawią zwierzaki, zaraz wyszykuje pokój!- Eva zaśmiałą się i zebrała sztućće z zeimi. -Znów trzeba myć...- rzuciła cicho idąc do środka tawerny.
[---]
Pokój był dosć obszerny. Trzy łóżka, stół, kilka krzeseł, dwie szafy, kredes i szafki nad łózkami. Dwa spore okna, ulokowane na tej samej ścianei co jedno z łóżek, zapewniały widok na doki. W powietrzu czuć było zapach morza i jodu. -Co o tym myślicie?- zapytała wesoło Vei.
Maska chroniąca przez gazami i infekcjami znajduje się w bocznej torbie kapłana...
Pavciooo i Wulfgar:
Nastał ranek. Pogodny i bezchmurny. Słonce wyszło zza lasu i powoli zaczęło doskwierać żarem. Wszyscy powoli wstali. Wulfgar stwerdził, że swędfzdi go cąła skóra a na jejpowierzchni gdzieniegdzie jest sól. Vei zaśmiała się, ze nie opłukał się w słodkiej wodzie. -Teraz będziesz się drapał aż do czasu kompieli!-
Wszyscy dosiedli swych wierzchowców i powoli pojechali za Vei. Wulfgar zalecił jazdę po linii zieleni, bo zwierzęta zostaiwały głębokie ślady w piachu. Wiatr ich nei rozwieje za szybko, a morze do nich nie sięga, wobec czego mogą być łatwo wytropieni. PO połowie dnia wędrowcy dotarli do wioski rybackjiej - rodzinnej wsi Vei. Na brzegu siedział Scarcer - rybak i czyścił sieci z glonów. Vei minęła go milcząc. Z tego co widział PAvciooo chyba się go trochębała.
Wszyscy zatrzymali się na "dziedzińcu". Vei zsiadła z terahkana, a z obliskiej karczmy wyszła dziewczyna, wycuierajaca sztućce białą hustą. -VEI!- krzyknęła i wybiegła. Erynianki się usciskały. Były bardzo podobne. Gdyby nie ubiór Pavciooo nie rozróżniłby ich. Wulfgar był w stanei jednak dostrzec pewne różnice. -To moje asiostra, Eva. Starsza o kilka sekund- zasmiała sie Vei.
-Kogo ze soba sprowadziłaś?- zapytała Eva.
-To przyjaciele... Możemy przez jakis czas tu mieszkać? Musimy się zabunkrować na kilka dni...- Vei lekko się skrzywiła mówiąc "zabunkrować".
-Nie ma sprawy. Odprowadx przyjaciół do stajni, neich zostawią zwierzaki, zaraz wyszykuje pokój!- Eva zaśmiałą się i zebrała sztućće z zeimi. -Znów trzeba myć...- rzuciła cicho idąc do środka tawerny.
[---]
Pokój był dosć obszerny. Trzy łóżka, stół, kilka krzeseł, dwie szafy, kredes i szafki nad łózkami. Dwa spore okna, ulokowane na tej samej ścianei co jedno z łóżek, zapewniały widok na doki. W powietrzu czuć było zapach morza i jodu. -Co o tym myślicie?- zapytała wesoło Vei.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
Dżo, choć pójdziemy sobie do parku gdzieś usiąść, odpoczniemy w cieniu, ale tu gorąco... w takich momentach zaczynam żałować, że mój praojciec nie urodził się łowcą! Rzekł i zaczął się śmiać. Po chwili ruszył do parku szukając rozłożystego drzewa, gdy w końcu je znaleźli położył się pod nim i leżał obserwując co się dzieje w parku.
Dżo, choć pójdziemy sobie do parku gdzieś usiąść, odpoczniemy w cieniu, ale tu gorąco... w takich momentach zaczynam żałować, że mój praojciec nie urodził się łowcą! Rzekł i zaczął się śmiać. Po chwili ruszył do parku szukając rozłożystego drzewa, gdy w końcu je znaleźli położył się pod nim i leżał obserwując co się dzieje w parku.
Fuck?

-
- Mat
- Posty: 434
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 15:58
- Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ.
- Kontakt:
Dżo
Szybkim krokiem poszedł za Pyronem, a później go wypszedził, gdy tylko zobaczył cień. Położył się w cieniu i popatrzył na Pyrona i liście. Po krótkiej długiej chwili, gdy stwierdził, że drzewo nie załamie się pod jego ciężarem wskoczył na nie i oparł się o gałąź.
"Przydałoby się pogodzić te dwa domy! Wszyscy uznali by Cię za cudotwórcę. To by było wspaniałe!"
Powiedział telepatycznie Dżo do Pyrona i podżemał sobie na drzewie.
Szybkim krokiem poszedł za Pyronem, a później go wypszedził, gdy tylko zobaczył cień. Położył się w cieniu i popatrzył na Pyrona i liście. Po krótkiej długiej chwili, gdy stwierdził, że drzewo nie załamie się pod jego ciężarem wskoczył na nie i oparł się o gałąź.
"Przydałoby się pogodzić te dwa domy! Wszyscy uznali by Cię za cudotwórcę. To by było wspaniałe!"
Powiedział telepatycznie Dżo do Pyrona i podżemał sobie na drzewie.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Pavciooo:
Z zadowoleniem wybrał sobie jedno łóżko, rozłozył swoje rzeczy i powiedział: Myślę, że tutaj dłużej pobędziemy. To miejsce wydaje się spokojne, a ja potrzebuję czasu, by wszystko przemyśleć i w spokoju poćwiczyć.
Potem poszedł wraz z towarzyszami obejrzeć miasto. Widział, że ich towarzyszka dobrze zna to miasto. Obejrzał wszystkie miejsca, chciał zapamiętać wszystkie warte jego uwagi np. sklep z prowiantem, bronią, jakieś koszary czy coś w tym stylu, gdzie mógłbym efektywniej potrenować walkę. Później poszedł jeszcze nad morze i wykąpał się. W wodzi ćwiczył sobie to rzucanie wodą pod ciśnieniem.
Po kąpieli wrócił do miejsca zakwaterowania. Obmył się z morskiej soli.
Był już wieczór. Zapytał przyjaciół, czy mają jakiś pomysł jak spędzić owy wieczór.
Z zadowoleniem wybrał sobie jedno łóżko, rozłozył swoje rzeczy i powiedział: Myślę, że tutaj dłużej pobędziemy. To miejsce wydaje się spokojne, a ja potrzebuję czasu, by wszystko przemyśleć i w spokoju poćwiczyć.
Potem poszedł wraz z towarzyszami obejrzeć miasto. Widział, że ich towarzyszka dobrze zna to miasto. Obejrzał wszystkie miejsca, chciał zapamiętać wszystkie warte jego uwagi np. sklep z prowiantem, bronią, jakieś koszary czy coś w tym stylu, gdzie mógłbym efektywniej potrenować walkę. Później poszedł jeszcze nad morze i wykąpał się. W wodzi ćwiczył sobie to rzucanie wodą pod ciśnieniem.
Po kąpieli wrócił do miejsca zakwaterowania. Obmył się z morskiej soli.
Był już wieczór. Zapytał przyjaciół, czy mają jakiś pomysł jak spędzić owy wieczór.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pyron i Dżo:
Park był oazą spokoju, co wyraźnie sprzyjało drzemce Dzo. Po chwili z głęzi zaczęło dobiegać chrapanie. Pyron zaś zciągał sporo uwagi w swym pancerzu. Coponiektórzy lekko mu się schylali na powitanie inni pozdrawiali ruchem ręka.... uważali go widać za szlachcica...
"Niższa warstwa" kłaniała się szlachcie, zaś szlachcice witajac sie ze sobą wykonywali prosty tuch ręką, zaś z "plebsem" witali sie poprzez uchylenie nakrycia głowy, lub kiwnięcie głową.
Obok olbrzymiego gmachu ratusza bawiła siegromadka dzieci pilnowana przez, zapewne, matki lub opiekunki. Latały w drewnianach zborjach, z drewnianuymi mieczami i tarczami, tłukąc się niemiłosiernie i krzycząc. Szczęscie, ze byli tak daleko, bo z bliska to byłoby nie do zniesienia...
Pyron złapał się an drzemce. Zasnął w parku na ławeczce jak staruszek. Jakas wiewiórka urzedowała na jego ramieniu najwyraźniej nie poznawszy, ze w środku jst jakaś żywa istota i dreptała pazurkami po całej powierzchni pancerza, chyba szukajac czegos. Za chwilę przez szparę w przyłbicy do środka wpadł orzech laskowy.... wiewiórka znalazła sobie miejsce do ukrywania zapasów na zimę?
Pavciooo:
Nie ma żadnych koszarów. To miasteczko rybackie ledwo ma czterech strażników przy wschodniej i północnej bramie. Jest kuźniea, lae wątpliwe, że jej właściciel zna się na produkcji broni. Podczas treningu nauczył się sam dotwarzać sobie wody. Gdy wyszedł bliżej ladu stwierdził, ze jest w stanie wywołać wypłyniecie wody spod ziemi... Wymaga to trochę skupienia, ale staje sie bardzo przydatne np. na pustyni.
Tylko co Wulfar i Vei robili w tym czasie?
Thaevis:
Przeszliscie przez wielka salę, o kształcie koła. NA środku Thaevis drgnął i zatrzymał się. Sala zajaśniała. Kapłanka powiedziała -To jest komnata widzeń, zostawmy go teraz, zaraz do nas dołączy.- po czym wzieła elfkę za rękę i wszyscy opuścili pokój. Theavis ofbrócił się nagle. Stała za nim kobieta - anioł o jednym białym i jednym czarnym skrzydle. Ubiór zdobiony jasnym srebrem i czarnym kriobanem. Uroda i aura postaci onieśmieliłą wojownika. Wykonał jeden krok wstecz i odruchowo uklęknął. Postać odezwała się -Kapłanki bedą poważnym wsparciem... rozegraj to madrze...- Znów stał w sali. Kapłanka zapytałą go -Co widziałeś?-
Edita dałem, bo Egl wrócił
Park był oazą spokoju, co wyraźnie sprzyjało drzemce Dzo. Po chwili z głęzi zaczęło dobiegać chrapanie. Pyron zaś zciągał sporo uwagi w swym pancerzu. Coponiektórzy lekko mu się schylali na powitanie inni pozdrawiali ruchem ręka.... uważali go widać za szlachcica...
"Niższa warstwa" kłaniała się szlachcie, zaś szlachcice witajac sie ze sobą wykonywali prosty tuch ręką, zaś z "plebsem" witali sie poprzez uchylenie nakrycia głowy, lub kiwnięcie głową.
Obok olbrzymiego gmachu ratusza bawiła siegromadka dzieci pilnowana przez, zapewne, matki lub opiekunki. Latały w drewnianach zborjach, z drewnianuymi mieczami i tarczami, tłukąc się niemiłosiernie i krzycząc. Szczęscie, ze byli tak daleko, bo z bliska to byłoby nie do zniesienia...
Pyron złapał się an drzemce. Zasnął w parku na ławeczce jak staruszek. Jakas wiewiórka urzedowała na jego ramieniu najwyraźniej nie poznawszy, ze w środku jst jakaś żywa istota i dreptała pazurkami po całej powierzchni pancerza, chyba szukajac czegos. Za chwilę przez szparę w przyłbicy do środka wpadł orzech laskowy.... wiewiórka znalazła sobie miejsce do ukrywania zapasów na zimę?
Pavciooo:
Nie ma żadnych koszarów. To miasteczko rybackie ledwo ma czterech strażników przy wschodniej i północnej bramie. Jest kuźniea, lae wątpliwe, że jej właściciel zna się na produkcji broni. Podczas treningu nauczył się sam dotwarzać sobie wody. Gdy wyszedł bliżej ladu stwierdził, ze jest w stanie wywołać wypłyniecie wody spod ziemi... Wymaga to trochę skupienia, ale staje sie bardzo przydatne np. na pustyni.
Tylko co Wulfar i Vei robili w tym czasie?
Thaevis:
Przeszliscie przez wielka salę, o kształcie koła. NA środku Thaevis drgnął i zatrzymał się. Sala zajaśniała. Kapłanka powiedziała -To jest komnata widzeń, zostawmy go teraz, zaraz do nas dołączy.- po czym wzieła elfkę za rękę i wszyscy opuścili pokój. Theavis ofbrócił się nagle. Stała za nim kobieta - anioł o jednym białym i jednym czarnym skrzydle. Ubiór zdobiony jasnym srebrem i czarnym kriobanem. Uroda i aura postaci onieśmieliłą wojownika. Wykonał jeden krok wstecz i odruchowo uklęknął. Postać odezwała się -Kapłanki bedą poważnym wsparciem... rozegraj to madrze...- Znów stał w sali. Kapłanka zapytałą go -Co widziałeś?-
Edita dałem, bo Egl wrócił

Ostatnio zmieniony sobota, 11 marca 2006, 19:23 przez Mr.Zeth, łącznie zmieniany 1 raz.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Xazaax
Nie doczekając się swego pomocnika, rozczarowany narzucił swój szary płaszcz wychodząc z domu. Zebrał kilka osób z karcz chętnych mu towarzyszyć. Sprawdzając ich uzbrojenie w kanałach, pokryjomu żuciła na nich "fanatyzm" co miała zapobiec ewentualnym sprzeciwą czy rozmyśleniem się w słuszności wyprawy.
Jego celem były zrowrogie ruiny w głębi korytaży.
Nie doczekając się swego pomocnika, rozczarowany narzucił swój szary płaszcz wychodząc z domu. Zebrał kilka osób z karcz chętnych mu towarzyszyć. Sprawdzając ich uzbrojenie w kanałach, pokryjomu żuciła na nich "fanatyzm" co miała zapobiec ewentualnym sprzeciwą czy rozmyśleniem się w słuszności wyprawy.
Jego celem były zrowrogie ruiny w głębi korytaży.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Xazaax:
Jaszczur znów stanął na zrębie, gdzie kanał pękał, dajac dostęp do korytarza pod spodem. Dał sie słyszeć przeciągły jęk, pochodzący z wnetrza korytarzy, a do nozdrzy uderza smród zgnilizny. Poprzednio tego zapachu czuć nie było. Wilgoć i pleśń - tak, ale nie gnijace mieso... Scarcer skrzywił się i wskoczył do środka, a za nim ludzie. Stanął w porej komnacie z duzym, kamiennym stołem po środku. Dałby głowę, ze wcześniej tej sali nie widział. Kilku osiłków zapaliło pochodnie. Smród zgnilizny bił od tego stołu...
Pyron:
Do parku przyszło kilkunastu elfów w uniformach czerwonych i zielonych. Powoli zaczęli przygotowywać plac. Rozstawili ruszty, zaczęli składać mięsa na stołach. Elfki zajęły sie owocami i warzywami, do tłumu krzątajacych się wokół stołów dołączały coraz to nowe postaci w czerwini i zieleni. Emblematy obu domów były dobrze widoczne na obu z domów.
Wszyscy poza Pavciooo, Pyronem, Xazaaxem, Drizztem i Dżo dostaja -3 do KZ za lenistwo. Efekty będą widoczne i bolesne.
Jaszczur znów stanął na zrębie, gdzie kanał pękał, dajac dostęp do korytarza pod spodem. Dał sie słyszeć przeciągły jęk, pochodzący z wnetrza korytarzy, a do nozdrzy uderza smród zgnilizny. Poprzednio tego zapachu czuć nie było. Wilgoć i pleśń - tak, ale nie gnijace mieso... Scarcer skrzywił się i wskoczył do środka, a za nim ludzie. Stanął w porej komnacie z duzym, kamiennym stołem po środku. Dałby głowę, ze wcześniej tej sali nie widział. Kilku osiłków zapaliło pochodnie. Smród zgnilizny bił od tego stołu...
Pyron:
Do parku przyszło kilkunastu elfów w uniformach czerwonych i zielonych. Powoli zaczęli przygotowywać plac. Rozstawili ruszty, zaczęli składać mięsa na stołach. Elfki zajęły sie owocami i warzywami, do tłumu krzątajacych się wokół stołów dołączały coraz to nowe postaci w czerwini i zieleni. Emblematy obu domów były dobrze widoczne na obu z domów.
Wszyscy poza Pavciooo, Pyronem, Xazaaxem, Drizztem i Dżo dostaja -3 do KZ za lenistwo. Efekty będą widoczne i bolesne.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
Przeciągnął się i wstał. Rozejrzał się dookoła i postanowił rozejrzeć się jak idą przygotowania. Ruszył wolnym krokiem w stronę placu, lecz gdy wyszedł z cienia drzew od razu się opamiętał i zawrócił. Po kiego diabła mam się piec jak prosie na ruszcie na tym słońcu. Odpoczne jeszcze, a gdy wszystko będzie gotowe dopierdo pójde.. Usiadł na tej samej ławce na której siedział. Spojrzał w kierunku w którym bawiły się dzieci, jeśli jeszcze tam były, wstał i poszedł w ich kierunku.
Przeciągnął się i wstał. Rozejrzał się dookoła i postanowił rozejrzeć się jak idą przygotowania. Ruszył wolnym krokiem w stronę placu, lecz gdy wyszedł z cienia drzew od razu się opamiętał i zawrócił. Po kiego diabła mam się piec jak prosie na ruszcie na tym słońcu. Odpoczne jeszcze, a gdy wszystko będzie gotowe dopierdo pójde.. Usiadł na tej samej ławce na której siedział. Spojrzał w kierunku w którym bawiły się dzieci, jeśli jeszcze tam były, wstał i poszedł w ich kierunku.
Fuck?

-
- Marynarz
- Posty: 389
- Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
- Lokalizacja: Silent Hill
Xazaax
- Ssss nie rozpraszać sssssię sssss! Chyba nie sssssestęśsssmy tu pile widziani...
Rozejrzał się po tpwarzyszach, chćą wyczuć ewentualną panikę i syółmic ją w zarodkó. Dopuki nie rozłałaza się jak zaraz po wszystkich.
- Miejcie sssię na bacznośsssci! Lecz nie ssss panikować!
Zwinnymi ruchami, chrakterystycznych dla akrobaty zeskoczył ze stołu momentalnie lądując cicho w pół przesiadzie na podłozdz. Zerkał niepewnie pod stoł, ską jego wzrok powędrował po całej komnacie. Poszukując jakiegoś wejscia lub przyczyny zgnilizny.
- Ssss nie rozpraszać sssssię sssss! Chyba nie sssssestęśsssmy tu pile widziani...
Rozejrzał się po tpwarzyszach, chćą wyczuć ewentualną panikę i syółmic ją w zarodkó. Dopuki nie rozłałaza się jak zaraz po wszystkich.
- Miejcie sssię na bacznośsssci! Lecz nie ssss panikować!
Zwinnymi ruchami, chrakterystycznych dla akrobaty zeskoczył ze stołu momentalnie lądując cicho w pół przesiadzie na podłozdz. Zerkał niepewnie pod stoł, ską jego wzrok powędrował po całej komnacie. Poszukując jakiegoś wejscia lub przyczyny zgnilizny.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Xazaax:
Przyczyna zgnilizny była na jego butach i na stole, który okazałsię być ołtarzem. Sala to nic innego jak Komnata Ofiar. Robactwo rozlazło się z kawałka miesa, który rozdeptał Scarcer.
-Jeśli te ruiny sa tak stare, to skad w nich mieso w stanie rozkładu?-
mruknął jeden z osiłków.
Ściany sali były opatrzone czterema emblematami, których znaczenia jaszczur nei znał, ale zapamietał sobie "Węża", "Krakena", "Modliszkę" i "Szarańczę". Reszta malowideł na ścianach to były napisy w jakims dziwnym języku. Bardzo wrogie kształty każdej litery nei pozostawiały watpliwosci co do złej natury pisma i jego twórców. Z sali wychodzą dwie drogi. Jedna - przegnita duża brama - jest ulokowana za ołtarzem, a druga - mała, wąska droga, która normalnie chyba była zakryta jakaś płąchtą, czy czymś innym, prowadziła z prawego rogu przed ołtarzem.
Pyron:
Młodzi przerwali zabawę, gdy ujrzeli prawdziwego rycerza. Pilnujące ich niewieasty były również zaskoczone.
-Czego jegomość poszukuje w parku...- zapytała cichym, wysokim głosem blond elfka ubrana w błekitną tunikę z białymi koronkami.
-Księżniczki - to nie tu- zaśmiałą się druga - brunetka rasy ludzkiej w czerwonej sukni z czarnymi ornamentami.
Dzieciaki szybko oswoiły sie z osobą rycerza. Zaraz uderzyły pytanaimi w stylu
-Zabił pan jakiegoś smoka?-
-A złoczyńców ilu?-
-Ciężki ten miecz?-
-A zbroja?-
Dzieci zostały uciszone przez opiekunki. -Moze pan nie chce opowaidać o sprawach zawodowych?- powiedziała z uśmiechem blondynka. -Takie sprawy zawodowe to chyba fascynacja tych maluchów- podsumowała trzecia - najmłodsza - elfka o brązowo-miedzianych, długich włosach i ciemnoneibiskiej sukni.
EDIT
Mam dokładniej opisać te panie? Opis dzieciaków jest zbedny, bo wyglądaja bardzo podobnie
Przyczyna zgnilizny była na jego butach i na stole, który okazałsię być ołtarzem. Sala to nic innego jak Komnata Ofiar. Robactwo rozlazło się z kawałka miesa, który rozdeptał Scarcer.
-Jeśli te ruiny sa tak stare, to skad w nich mieso w stanie rozkładu?-
mruknął jeden z osiłków.
Ściany sali były opatrzone czterema emblematami, których znaczenia jaszczur nei znał, ale zapamietał sobie "Węża", "Krakena", "Modliszkę" i "Szarańczę". Reszta malowideł na ścianach to były napisy w jakims dziwnym języku. Bardzo wrogie kształty każdej litery nei pozostawiały watpliwosci co do złej natury pisma i jego twórców. Z sali wychodzą dwie drogi. Jedna - przegnita duża brama - jest ulokowana za ołtarzem, a druga - mała, wąska droga, która normalnie chyba była zakryta jakaś płąchtą, czy czymś innym, prowadziła z prawego rogu przed ołtarzem.
Pyron:
Młodzi przerwali zabawę, gdy ujrzeli prawdziwego rycerza. Pilnujące ich niewieasty były również zaskoczone.
-Czego jegomość poszukuje w parku...- zapytała cichym, wysokim głosem blond elfka ubrana w błekitną tunikę z białymi koronkami.
-Księżniczki - to nie tu- zaśmiałą się druga - brunetka rasy ludzkiej w czerwonej sukni z czarnymi ornamentami.
Dzieciaki szybko oswoiły sie z osobą rycerza. Zaraz uderzyły pytanaimi w stylu
-Zabił pan jakiegoś smoka?-
-A złoczyńców ilu?-
-Ciężki ten miecz?-
-A zbroja?-
Dzieci zostały uciszone przez opiekunki. -Moze pan nie chce opowaidać o sprawach zawodowych?- powiedziała z uśmiechem blondynka. -Takie sprawy zawodowe to chyba fascynacja tych maluchów- podsumowała trzecia - najmłodsza - elfka o brązowo-miedzianych, długich włosach i ciemnoneibiskiej sukni.
EDIT
Mam dokładniej opisać te panie? Opis dzieciaków jest zbedny, bo wyglądaja bardzo podobnie

Ostatnio zmieniony niedziela, 12 marca 2006, 15:04 przez Mr.Zeth, łącznie zmieniany 1 raz.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

