[Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
ODPOWIEDZ
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Yang Lou:

Iseris skinęła głową. Trzymała się blisko Yanga przez całą drogę. Wstrząsy powtarzały się kilkakrotnie. Zwierzęta pozłaziły z drzew i powpełzały do nor i siedlisk, jeśli któreś takowe miało. Małpy odganiały wędrującą parę pohukiwaniami i sykami.
Powstała niewielka dziura w chmurach, przez którą wlało się światło księżyca. Podróż stała się o tyle łatwiejsza, że przez korony drzew na dno lasu padało trochę światła. Akurat weszli na nieco słabiej zadrzewiony teren... I wtedy Yang usłyszał dźwięk dobywanego miecza...


Velius:


Prowadził Paladyn, zaraz za nim szedł Velius, potem kapłan, biały mag i pochód zamykał wojownik. Dżungla milczała. Powtarzające się co jakiś czas wstrząsy przypominały powód tej ciszy. Niebo zasnuły chmury i dno lasu stało się na prawdę ciemne i pozostawało takie przez dłuższy czas. Grupa chyba nieco zmyliła drogę. - Czekamy aż się nieco rozjaśni - mruknął paladyn. - Nawet już kompasu nie widzę -
Wiec czekali... niedługo. Po raptem pięciu minutach chmury przepuściły trochę światła księżyca i ekipa ruszyła naprzód.
W pewnym momencie paladyn wskazał kierunek i dobył broni.


Velius i Yang Lou:

Może i księżyc nie dawał mocnego światła, a na dnie dżungli dalej było dość ciemno, ale Yang bez trudu zobaczył maga wody stojącego za uzbrojonym paladynem. To był Velius...
Velius wyglądnął zza ramienia towarzysza podróży i zobaczył... dawnego towarzysza podróży.
Zapadła chwila ciszy.
Biały mag zwrócił się do Veliusa, widząc grymas na jego twarzy - Ty znasz tego tam? - wskazał Yanga. Iseris bez problemów schowała się za Yangiem i przygotowała do rzucenia zaklęcia. Jeśli nie uda się załagodzić sprawy to nie zawaha się przed podpaleniem dżungli...


Arilyn Faerith:


Elfy? Nie, jakby za duże na elfy.
Zza drzewa wyłonił się Eltharond. - O, nie spodziewałem się ciebie zastać w takim miejscu - powiedział spokojnie do Arilyn jakby bardzo ciesząc się ze spotkania...
- Co tu porabiasz? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Pavciooo »

Velius:
- Tak - odparł - był ze mną w drużynie zanim trafiliśmy na ten kontynent, wspólnie walczyliśmy z demonami - wytłumaczył białemu magowi.
- Znowu się spotykamy - powiedział do byłego kompana - co tu robisz? - zapytał
I tak nikt tego nie czyta...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

Yang sięgnął ręką do tyłu, delikatnie przesuwając palcami po dłoni i ramieniu Iseris. Chciał ją uspokoić; wiedział że mag jest sprzymierzeńcem, a więc zapewne i ci co są z nim są po ich stronie. Zresztą na demony nie wyglądali, a dzis każdy kto nie był demonem był sprzymierzeńcem, i jeśli wcześniej bywały co do tego wątpliwości, to po dzisiejszych wydarzeniach chyba zniknęły. Cichym syknięciem kazał się zamknąć Shrethowi i zwrócił się do maga:
- To co i ty, zapewne. Staram się przeżyć.
- Haha - zaśmiał się życzliwie mag - więc chyba nikt nie musi się obawiać konfrontacji, tym bardziej... - powiedział wskazując ręką na centrum wyspy gdzie niedawno był filar ognia - ... sytuacja jest trochę niejasna, raczej nie ma co martwić się o spory frakcyjne w takim momencie... - powiedział spoglądając na towarzyszy.
Żółtoskóry wyprostował się i uśmiechnął, ostatecznie uspokajając. Czekał teraz na komentarz towarzystwa maga... Ale nawet w najgroszym razie wiedział że sobie poradzi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Dziewczyna się cofnęła. Nastawiła rapiery w pogotowiu. Zbyt dobrze pamiętała swój sen. Sen, po którym długo nie mogła zasnąć... Sen, z którego wynikało wyraźnie, że ten gość nie jest kimś z kim chciałaby mieć do czynienia.
- A ty kto? - rzuciła ostrzegawczym tonem. A niech tam... Może się czegoś przy okazji dowie.
Eltharond pstryknął palcami.
- Racja, straciłaś pamięć. Eltharond jestem - stwierdził. - Sądziliśmy, ze przepadłaś podczas wybicia - dodał. - Dobrze, że żyjesz, trzeba przywrócić ci pamięć. Zadania dla ciebie wykonują jakieś niekompetentne durnie
Dziewczyna zmrużyła oczy.
- Skąd mnie znasz? - spytała podejrzliwie. Nie opuściła rapierów. Była gotowa do walki. W drugim śnie, ta dziwna postać o przerażającym, a jednak tak dla niej znajomym głosie wspominała, że dziewczyna może spotkać osoby ze swojej przeszłości. Mówiła też parę innych rzeczy. Elfka była podejrzliwa... Wiedziała na pewno dwie rzeczy: w pierwszym śnie ten tu Eltharond zadeklarował wyraźnie, że służy Azazelowi... A jedną z ostatnich rzeczy, które pamiętała była właśnie walka z Azazelem...
Eltharond westchnął ciężko.
- Służyłaś Azazelowi. Dołączyłaś się do nas po jakimś czasie stawiania nam oporu. Wiem, że miałaś małą konwersację z naszym mocodawcą po swojej... kapitulacji. Nie wiem co ci powiedział ale musiał być cholernie przekonywujący. Wiem, że szybko przeskoczyłaś mnie w zdolnościach bitewnych i coraz częściej włączałaś się do Akcji. Te pomarańczowe pasy na twoim ramieniu były przyznawane za ilość zabitych. Jeden taki pas to setka zabitych. Po piątym pasku każdy następny jest za pięć setek... Ty masz pięć, a ja zaledwie dwa - wskazał swój naramiennik.
Elfka z trudem powstrzymała drżenie rąk. Pustka w jej głowie tam gdzie powinny być jej wspomnienia wcale jej niczego nie ułatwiała. Dziewczyna postarała się ugryźć to inaczej. Nie opuszczała broni. Zbyt dobrze pamiętała poczucie zagrożenia, które czuła we śnie, w którym pojawił się Eltharond...
- Jakie istoty służyły Azazelowi? - spytała.
- Było nas spoooro, a jest jeszcze więcej - mruknął Eltharond. - Ze starej obsady zostałem ja, ty, Purgath i jeszcze jakiś tam gość. Reszta padła w boju lub wróciła do "kotła" - odparł Eltharond, machnąwszy ręką.
- Za cholerę bym nie powiedział, że oni padną, a my przeżyjemy, ale... kogóż to obchodzi teraz? – wzruszył ramionami. - Dobra, czekaj, spróbuję ogólnie powiedzieć. Żywiołaki ognia i zła, demony, nieumarli, elfy, ludzie, krasnoludy, kilka upadłych aniołów, jakiś chory psychicznie Archon... ych... masa punktów pośrednich miedzy dwoma lub trzema z wyżej wymienionych.... nie znam wszystkich, to ty byłaś tą, która znała większość sługusów...
Arilyn z pamięci zaczęła opisywać jedną z istot. Specjalnie w jednym miejscu nieco pomyliła opis czekając na reakcję tego tutaj. Opisała istotę z której ręki zginęła w boju... Ciężko zapomnieć ostrze we własnych wnętrznościach oraz właściciela ostrza...
- I mówisz, ze z czymś takim służyłaś? - bąknął Eltharond. - Chyba ci się coś pomerdało - mruknął. - Azazel wspomniał mi tylko, że wcześniej byłaś naszym wrogiem, a teraz jesteś bardziej wartościowym sługą niż ja - mruknął niechętnie. - Nie wiem co z tobą działo się wcześniej - wzruszył ramionami. - Od tamtego czasu z czymś takim nie miałaś do czynienia, chyba, że miałaś jakiś układ z Azazelem, o którym mi nie powiedziałaś, czego też nie mogę wykluczyć... Cóż, po prostu walczyliśmy razem, nie jestem twoim aniołem stróżem, prawda?
- Co to było? - spytała uparcie.
- Nie mam pojęcia - odparł Eltharond. - Nie widziałem istoty, którą opisałaś, może Treh będzie coś na ten temat wiedział... Tylko mów do niego Treh'Dull jak należy, miałaś nawyk denerwowania go poprzez przerabianie jego imienia
Dziewczyna zacisnęła zęby. Nie miała żadnego punktu zaczepienia. Czuła odrazę do tego gościa tutaj... A jednocześnie dziwacznym sposobem wszystko co mówił dość składnie zbierało się do kupy... Co to były za ogień i krew, które pamiętała? Kogo zabijała w tym czasie. Zacisnęła dłonie na rapierach mocniej.
- Nie wiem kim jest ten Treh czy jak mu matka dała... Zostaw mnie... Nie wiem kim jesteś.... Muszę przemyśleć pewne rzeczy... - rzuciła. Była wyraźnie w bardzo chwiejnym nastroju.
- Ych, Azazel mówił mi o tym, że możesz czasem zachowywać się dziwnie i że mam cię zostawić w razie czego w spokoju... Ale jeśli straciłaś pamięć możesz być podatna na przekazy z... innych źródeł. Mamy wrogów, którzy na pewno będą chcieli ci namieszać w głowie jeśli wywęszą okazję. Im dłużej pozostajesz na "otwartym terenie" bez wspomnień tym gorzej dla ciebie przez to i dla mnie oraz każdego innego podkomendnego Azazela. Może najpierw przywrócimy ci pamięć, a potem sobie pójdziesz odpocząć? W świetle twoich zasług Azazel na pewno da ci paro- lub paronastodniowy urlop... - bąknął Eltharond.
- Zostaw mnie - syknęła już z wyraźną groźbą. Rozłożone skrzydła płonęły wyjątkowo jasnym ogniem.
- Dobra, dobra... - mruknął Eltharond. - W razie czego mnie zawołasz... to zapamiętałaś może?
Uniosła brew nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No Znak... - zakreślił dłonią jakiś symbol.
- Jaki znak? - spytała. Potrząsnęła głową. Gdzieś miała ten jego cholerny znak... - Muszę załatwić parę spraw... Będziesz odpowiedzialny za życie i bezpieczeństwo ludzi, którzy mieszkają w tych zabudowaniach, z których wyszłam. Jeśli któremuś z tych ludzi czy nieludzi coś się stanie, jeśli spadnie im choć włos z głowy, dozna uszczerbku fizycznego lub umysłowego to znajdę cię i przerobię na mielone bez względu na to czy mówisz teraz prawdę czy łżesz jak pies - powiedziała. Na bank mówiła prawdę.
- Logika ci siadła, Arilyn - mruknął Eltharond. - Leć, leć, w razie czego zakreśl ten znak dłonią to wpadnę cię zgarnąć - mruknął. - Ale jednej rzeczy jestem pewien - dodał łagodnie. - NIE chcesz mi grozić - postąpił w jej stronę krok i elfkę odrzuciła fala uderzeniowa. Wyleciała na przedpole miejsca, którego broniła. - Mógłbym cię zabić i teraz, ale spotkałbym się z reprymendą Azazela - mruknął. - Twoja wrogość na prawdę zaczyna mi działać na nerwy bo chyba zapominasz, że takowe posiadam, hm? Następnym razem zanim zaczniesz warczeć na kogoś, kto chce ci pomóc zastanów się parę razy - zasugerował. - A teraz spadaj do tych "ważnych rzeczy" które rzekomo musisz załatwić. Azazel będzie zachwycony, ze olałaś go na rzecz jakichś ludzi
Dziewczyna mu nie odpowiedziała. Zamachała skrzydłami by odzyskać równowagę. Wysuwając otwartą groźbę wobec niej zachwiał jej osądami... Ponownie, tylko, że tym razem na swoją niekorzyść. Elfka utwierdziła się w przekonaniu, że nie chce być po stronie tego gościa, jaka by ta strona nie była... Miała co prawda pewne wątpliwości co do zostawiania tych ludzi pod jego opieką... Ale jeśli jemu tak bardzo zależy na niej, to wiedział już przynajmniej, że zmniejszy swoje szanse jeśli komuś tu stanie się krzywda... Zawsze coś... Wciąż z dobytą bronią wzniosła się wysoko w powietrze. Wylądowała tam gdzie ostatnio widziała gospodarza tego miejsca. Chciała go odszukać i zadać mu pytanie.
Gospodarz stał na wieży głównego budynku i dyskutował z jednym z najemników.
- Jaka jest najszybsza droga stąd do Mehizeck? W którą to stronę i jaka odległość? - spytała. Jej głos brzmiał dziwnie. Gdzieś głęboko w nim czaiła się rozpacz... W płonących oczach dziewczyny widać było determinację.
- Ee... - właściciel ziemski wyciągnął lunetę i patrzył przez nią chwilę. - O tam, widzę Wieżę. Tereny Mehizeck są dalej w tamtym kierunku, jeśli nie ma śnieżycy to można zobaczyć i wrota, są mniej więcej w linii prostej... Ale czemu pytasz? - zapytał.
- Lecę tam - powiedziała chowając w końcu rapiery.
- E? A co się stało? - zapytał nagle mężczyzna.
- Muszę poznać prawdę - jęknęła. Elfka wyglądała jakby miała za chwilę oszaleć. Wyskoczyła by rozłożyć płomienne skrzydła i polecieć we wskazanym kierunku... Leciała jak umiała najszybciej...
Od punktu, o którym mówił gospodarz granica strefy zimnej i ciepłej była namacalna. Płatki śniegu wlatywały na strefę tropikalną i rozpuszczały się...
Arilyn nie przejmowała się tym. Po prostu leciała chcąc dotrzeć tam jak najszybciej
Dotarła do Mehizeck. Niemal padała z wycieńczenia... Opadła na śnieg za bramą miasta.
Dziewczyna opadła na kolana. Łapała oddech. Starała się zebrać siły.
Ktoś do niej podbiegł i narzucił jej na plecy futro, po czym wciągnął do budynku, który wyglądał na jadłodajnię i posadził koło sporego pieca.
Dziewczyna przez dłuższy czas dochodziła do siebie. Potem postarała się wstać. Musiała iść do tego gościa, który stwierdził, że nie może jej przywrócić pamięci. Musiała z nim na ten temat porozmawiać... O ile pamiętała nazywał się Laviz...
- Gdzie uciekasz, musisz odpocząć, cała się trzęsiesz - mruknął znajomy głos.
- Laviz... Muszę iść do Laviza... - powtórzyła na głos jak mantrę, to co jej teraz bez przerwy chodziło po głowie. Ledwo widziała na oczy.
- Dziewczyno, siadaj i dojdź do siebie, nie będziesz się błąkać w śnieżycy po nocy - stwierdził dobrotliwy głos. - Jak zamarzniesz na śmierć to raczej nigdzie nie pójdziesz
- Ja muszę... On tu jest... - jęknęła bez ładu. Zebrała wszystkie siły jakie miała...
Mechaniczna ręka posadziła ja z powrotem na czymś miękkim. Elfka została ułożona do pozycji leżącej.
- Przepraszam bardzo, ale nie wydaje mi się, byś mogła ruszyć dalej niż dwie przecznice w tym stanie - mruknął głos.
- Umm... proszę pana - powiedział mruczący głos nieco bliżej Arilyn. - Jak tak strasznie się zmęczyła by tu dotrzeć.... - zaczął.
- Hm, w sumie skoro to takie ważne... - głos dalej zamilkł na chwilę. - Podwieźmy ja, a co tam! - powiedział. Arilyn została podniesiona dwiema metalowymi, acz ciepłymi rękoma.
- Arilyn, musisz wsiąść, my cię do mojego pojazdu nie zapakujemy - mruknął Biały Mechanik.
Dziewczyna skinęła głową. Skoncentrowała się na tym co będzie musiała zrobić.
Musiała wejść przez jakiś okrągły otwór, w środku Biały Mechanik pomógł jej zająć miejsce na czymś w rodzaju kanapy.
- Hm... pierwszy raz... kogoś podwożę - mruknął niski głos.
- Tak, czołg to faktycznie nie taka sobie taksówka, gdzie jedziemy? - zapytał Biały Mechanik, uśmiechając się.
- Laviz... Doktor Laviz... Neurolog... - bąknęła. Skoncentrowała się i przypomniała sobie gdzie to było by podać adres... Nie miała pojęcia czy tak było w istocie czy nie... To było pierwsze co jej przyszło do głowy.
- Hmm... Lavitz? Chyba już go nie będzie... Ale chyba Katriona tam jest, nie? - zapytał Biały mechanik. - Hmm.. nie wiem - mruknął niski głos. - Dobra, jedziemy i zobaczymy - stwierdził starszy mężczyzna. Maszyna zaterkotała i ruszyła gwałtownie. Po jakichś pięciu minutach byli na miejscu. Arilyn została wyniesiona do poziomu wyjścia, musiała sama wyjść przez właz i stamtąd poniósł ją ten z metalowymi rękoma.
- Jest może Lavitz? - zapytał biały Mechanik.
- Ym... - Lavitz oglądnął się na mężczyznę. Zatrzymał się pół ruchu zakładania kapelusza. - Jestem - bąknął.
- No to ta dama mało nie umarła próbując się do ciebie dostać - powiedział mężczyzna.
Dziewczyna skupiła na nim wzrok.
- Czy można komuś wtłoczyć do głowy fałszywe wspomnienia? - spytała. Miała szeroko otwarte oczy i mocno zwężone źrenice. Sprawiało to upiorne wrażenie i dowodziło straszliwego przemęczenia...
- Fałszywe? Wątpię. Przywrócenie starych bez uszkodzenia mózgu to bardzo praco-, czaso- i energochłonny proces - stwierdził.
- Hmm, a czemu pytasz? - zapytał Biały Mechanik.
- Przywróć mi pamięć... Przywróć mi ją zanim zupełnie postradam zmysły... Nic się nie zgadza... Nie jestem mordercą - bąknęła. Wyczerpanie zupełnie pozbawiło ją zdolności dokładnego i jasnego formułowania myśli. Nie odrywała spojrzenia od neurologa.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Velius i Yang Lou:

- Nie no nie ma sensu się teraz wyrzynać, mamy większe problemy - mruknął biały wojownik. Mag i kapłan pokiwali głowami. Paladyn wydawał się niespokojny, ale zgodził się z resztą.
Ruszyli naprzód przez Krosty. Szybko wyszli na "bardziej otwarty" teren. Drzewa były tu rzadkie. Ścieżki też, teren był bagienny i zbaczanie z wytyczonej przez naturę trasy mogłoby się skończyć kilkanaście metrów pod poziomem błota. Yang szybko poczuł, ze coś mu nie pasuje. *Dużo ich, czujesz, nie?* zapytał Shreth. Yang nie mógłby zaprzeczyć nie kłamiąc. Paladyn sięgnął do broni. - Pod błotem - mruknął.
Całą ekipa szybko ustawiła się tak, by nieopancerzeni stali pomiędzy opancerzonymi. pod błotne istotnie coś się ruszało. Kilka "muld" poruszało się powoli zataczając kręgi wokół podróżnych.
- Zbędne ryzyko. cofajmy się - zasugerował paladyn. *G*** prawda! Damy radę i jeszcze zarżniemy trochę dewonów* rzucił Shreth do Yanga. Iseris miała zaciętą minę. Chciała coś spalić... Biały mag i kapłan byli czujni. Gotowi na reakcję w każdej chwili. Wojownik pokręcił głową. Skrzywił się. Tez chciał walczyć.


Arilyn Faerith:

- Ale ja nie mogę... - bąknął mężczyzna, ale nie zdołał dokończyć, przełożony uciszył go ruchem ręki. - Chłopcze - Biały Mechanik zwrócił się do siedzącego za biurkiem recepcji młodzieńca. - Daj mi kartkę papieru - powiedział. Szybko takową dostał. - Reszta Techników znów będzie miała mi za złe - westchnął, pisząc coś na kartce. - Masz, rób co trzeba, ja już muszę wracać - podał kartkę neurologowi. - Ale Arilyn - zaznaczył Biały Mechanik na odchodnym. - W razie zagrożenia Mehizeck chcę cie widzieć wśród obrońców, nie atakujących - uśmiechnął się jeszcze i wyszedł wraz ze swoim towarzyszem. Arilyn została w pokoju z chłopakiem w recepcji i dr Lavitzem
- No dobra, muszę wysłać kogoś po jeszcze dwóch moich znajomych... a ty - Lavitz skinął głową na Arilyn. - Siedź tutaj. Kormak skocz jej po herbatę czy coś ciepłego... ech... ten dzień miał się kończyć, a wygląda na to, ze połączy się z następnym - mruknął neurolog. Ubrał futro i wyszedł na zewnątrz. Rozejrzał się. Szybko znalazł któregoś z metalowych strażników i wydał mu parę poleceń, po czym wrócił. Arilyn dość szybko dostała herbatę. Lavitz usiadł za biurkiem i poszukał jakiejś książki, po czym wziął ją i poszedł do bocznych drzwi, otworzył trzy zamki różnymi kluczami i zszedł na dół zamykając drzwi za sobą.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Dziewczyna nieco się uspokoiła. Gdy dostała herbatę napięcie wydawało się już powoli ją opuszczać. Siadła podkurczając nogi i grzejąc dłonie o kubek. Zbierała powoli, w milczeniu siły na to co miało niebawem nastąpić. Nie wiedziała jeszcze co to ma być, ale cokolwiek by to nie było musi być gotowa. Bo bez względu na to czy kiedykolwiek służyła demonom czy też komukolwiek innemu jednego była pewna: Eltharondowi nie mogła ufać. Od czasu swojego niepokojącego snu była tego całkowicie pewna. Zacisnęła zęby niepewna co przyniesie jej przyszłość. Zostawiła tam tych ludzi na pastwę tego czegoś... Miała nadzieję, że gdy wróci jej choćby część wspomnień wszystko się wyjaśni...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Pavciooo »

Velius:
- I tak którędyś będziemy musieli przejść - rzucił szybko do towarzyszy - a nawet jeśli się wycofamy, mogą ruszyć za nami - dodał poddenerwowany.
W razie czego, był przygotowany, żeby użyć fali na przeciwnikach.
I tak nikt tego nie czyta...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

- Velius ma rację, nie ma sensu krążyć, a one tak łatwo nie zrezygnują - warknął raczej, niż powiedział szermierz, prowokując swojego demona do zamanifestowania się w zwyczajowej postaci krwawej katany, po czym przygotował się do ciosu, uśmiechając się półgębkiem. - A skoro większość chce walczyć, to to musi być to dobre rozwiązanie.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Arilyn Faerith:

Po jakimś czasie do budynku poschodziło się kilku zaspanych ludzi. Wszyscy porobili sobie ciemnych, mocno pachnących napojów, którymi się raczyli aż Lavitz zawołał ich i Arilyn.
Drzwi, które wcześniej Lavitz tak szczelnie zamknął otworzyły się same i zamknęły ponownie za wchodzącymi. Każdy miał ubrać specjalny kombinezon, zaś Arilyn oddelegowano do osobnego pomieszczenia. Mialła się ubrać w coś, co przypominało dwa dość szerokie pasy materiału błyszczącego i miękkiego w dotyku.
Gdy wyszła drugimi drzwiami Lavitz założył je jna głowę jakieś druciki i posadził w specjalnym fotelu. - Dobrze, wszyscy znamy procedurę, ale dla przypomnienia... - neurolog zaczął trwającą jakieś dziesięć minut tyradę na temat jakichś współczynników, fal i diabli wiedzą czego jeszcze. Inni neurologowie cierpliwie kiwali głowami. Lavitz westchnął. - Arilyn chcesz coś na sen? Będziesz musiała tu siedzieć przez dobre siedem-osiem godzin - powiedział do elfki.


Velius i Yang Lou:

Biały mag, Velius i Iseris zaatakowali jeszcze znaim istoty wylazły spod błota. Zabili trzy z nich. Reszta rzuciła się na "pierwszą linię". Na Yanga rzucił się jeden. Wyglądał jak połączenie raka i żaby. Miał dwa długie kolce zamiast szczypiec, rząd okrągłych oczu po obu stronach podłużnej głowy i masę mniejszych kończyn na brzuchu. Szermierz nie mógł unikać, bo za jego plecami byli rzucający zaklęcia. parowanie nie wyszło, al paladyn stojący koło Yanga grzmotną istotę tarczą, nim zdołała zranić szermierza.
Na Veliusa rzucił się jeden i trafił prosto w napierśnik. Velius spróbował odbić go pięścią, ale niespecjalnie się udało. Istota uznała, ze spróbuje sprzedać kontrę.. i dostała prosto w gałę z lewej pieści, po czym poprawił strumieniem, wysyłając demona gdzieś w bagno.
Paladyn stojący koło Yanga zblokował cios od dołu tarczą i pchnął mieczem, rozchlastując zaatakowanej istocie dwie gały z prawej strony.
Wojownika coś chwyciło za nogę, ale natychmiast zostało pozbawione kończyny toporem. Drugie chciało rzucić się na plecy wojownika, ale oberwało miotaczem ognia od Iseris. pozostałe przy życiu istoty, odpuściły sobie ten kąsek.
Pladyn odetchnął. - Ktoś ranny? - zapytał. Odpowiedziało mu milczenie. - To dobrze - mruknął i wskazał kierunek, w którym podróżowali. - W tę stronę czeka nas jeszcze trochę bagien... - zaczął. Wojownik mu przerwał. - Ale jedyną alternatywą jest Mehizeck i 10ciostopniowy mróz -
Zapadła cisza. - Hm, mam zaklęcie ciepła, tworzy aurę wokół istoty... - bąknął mag. - Osobie ochranianej przez zaklęcie będzie ciepło chyba że wejdzie w strefę temperatury poniżej -100 stopni -
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Elfka spojrzała na niego zmęczonymi oczami.
- Sądzę, że zasnę bez niczyjej pomocy - bąknęła z bladym uśmiechem na ustach. Wysiłek jednak był nieludzki. Miała dziką nadzieję, że teraz po tym wszystkim odzyska pamięć, dowie się jaka jest prawda... Kim lub czym jest i o czym właściwie mówił ten cały Eltharond.
Przymknęła oczy gotowa spędzić tu nawet całą dobę bez słowa byle tylko dowiedzieć się o samej sobie czegokolwiek... Miała nadzieję, że zabieg się powiedzie... W końcu w zasadzie nie zostało jej nic więcej...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Pavciooo »

Velius:
Mag zamyślił się na chwilę, po czym rzekł:
- Nasuwa się pytanie, która z tych dróg jest krótsza i... bezpieczniejsza
Martwiło go trochę, że nie zna tych terenów i nie może sam przeanalizować, która droga będzie lepsza, ale w tak licznym gronie mógł spokojnie zdać się na decyzję większości grupy.
I tak nikt tego nie czyta...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

- Co kto lubi, ale osobiście wolałbym chyba bagna niż mróz. Nie żebym nie ufał zaklęciom, ale co jeśli na tym mroźnym pustkowiu zaklęcie z tej czy innej przyczyny przestanie działać? Chyba nie mamy za dużo zimowej odzieży - pokręcił głową. Ciężko powiedzieć czy demony nie wykombinowały czegoś dziwnego z magią, ot, choćby jakichś okolic gdzie magia jest słabsza albo wręcz w ogóle nie działa? - Dlatego optuję za drogą przez bagna, ale podporządkuję się woli większości.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Arilyn Faerith:

- No to śpij - powiedział Lavitz. - Nie możesz się za bardzo ruszać, więc muszę cie przypiąć skórzanym pasem w talii - wyjaśnił, po czym zapiął klamrę paska. - Wyreguluj sobie by było ci wygodnie - polecił. - Zaraz zaczynamy -
Neurolog odszedł na woje stanowisko. Wszyscy mieli pod ręką napoje i jakieś przekąski w razie jakby zrobili się głodni. Wszyscy co jakiś czas popijali jeden napój i chyba ich powoli budził. - Gdy wszyscy uznają, że są gotowi to zaczniemy - oświadczył Lavitz. Inni obecni pokiwali głowami. Powoli rzucali ''gotów'', "ja też" itp.
Arilyn zasnęła wreszcie, a operacja rozpoczęła się...
niech reszta nadgoni


Yang Lou i Velius:

- Krótsza i bezpieczniejsza do Mehizeck - stwierdził niechętnie wojownik, oglądając mapę.
- Zaklęcie nie przestało działać przez dwadzieścia lat, wątpię, by coś mu nagle odbiło - stwierdził mag.
Zapadła chwila ciszy. - Czyli okrążamy Krosty i idziemy na zachodnią plantacje? - zapytał wojownik. Mag westchnął i pokiwał głową. Paladyn tez był za. Kapłan nie zajął stanowiska. Iseris miała dość wszystkiego. Zabijała komary drobnymi iskrami, a wraz z nimi - nudę.
Ostatnio zmieniony czwartek, 20 sierpnia 2009, 11:12 przez Mr.Zeth, łącznie zmieniany 2 razy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Pavciooo »

Velius:
- No dobra... - westchnął mag - więc postanowione, prowadźcie - powiedział do towarzyszy sugerujących, że lepszym wyjściem będzie droga ku plantacji.
Miał nadzieję, że okaże się to dobrym wyborem.


Twoja rodzina pochodzi może z Górnego Śląska? - dop. WW

Hmmm chyba jakiś ogonek zgubiłem i Firefox mi jakoś dziwnie poprawił ;) A rodzina z kompletnie innych okolic ;)
I tak nikt tego nie czyta...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

Kiwnął głową, potwierdzając gotowość pójść za wszystkimi. Iseris, jak właśnie dawało się zauważyć, też miała chyba w razie czego coś do powiedzenia w kwestii zbyt niskich temperatur, więc w zasadzie nawet gdyby zaklęcie miało mieć jakieś wątpliwości, powinni dać sobie radę.
*Czy ty w razie czego byłbyś w stanie mi pomóc, gdyby zrobiło się naprawdę zimno?* - spytał jeszcze, na wszelki wypadek, demona.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Velius i Yang Lou:

*Po co ci to? przecież po podsumowaniu wszystkich dobrych stron pójścia do Mehizeck wszyscy wspólnie zadecydowali, ze niechęć ku temu miejscu jest większa niż oferowane korzyści... znaczy nikt tego nie powiedział na głos, ale wszyscy zgodzili się na drugą opcję* mruknął Shreth. *Jakby na to nie spojrzeć istota chaosu właśnie zarzuciła tobie i twoim towarzyszom brak logiki*
Cała ekipa ruszyła przez dżunglę, ale omijając Krosty. Zapowiadała się niezła wycieczka...

[---]

Świt. Wreszcie się zatrzymali i mogli pójść spać. To zadziwiające jak upiornym miejscem staje się dżungla gdy zapada zmrok. Jak bardzo wyobraźnia wyolbrzymia to, co może czaić się w ciemności. Przed momentem gdy na dno dżungli padły pierwsze promienie słońca każdy z podróżników odkrył, ze ma w sobie coś z paranoika...
- Nie napotkaliśmy żadnych tubylców. Nie wiem czy się martwic, czy cieszyć - mruknął Paladyn. Kapłan przytaknął. Reszta milczała. Wyznaczono warty i wszyscy po kolei szli spać. Yang, Iseris, biały wojownik i Velius spali jako pierwsi i spali twardo po nerwowej nocnej przeprawie.
Po przebudzeniu poczuli zapach śniadania. Kapłan na wszelki wypadek oczyścił jedzenie i wodę, nim ktokolwiek je tknął.
Dotychczasowi wartownicy poszli spać, a nowi wartownicy wzięli się za jedzenie.
- Pieprzona dżungla - mruknął wojownik. - Wygląda ładnie póki w niej nie jesteś - mruknęła Iseris. Wojownik westchnął. - Na wyspie znów zapanuje chaos jak kiedyś... - mruknął. - Opowiadali mi jak tu było przed podziałem na frakcje - mówił cicho, by nie obudzić reszty. Mechanicznymi ruchami podgarniał żar z powrotem do ogniska jakimś badylem, czy korzeniem.

Arilyn Faerith:

Elfka się obudziła. Myśli kłębiły się w jej głowie, czuła dalej pewne dziury w pamięci, ale wszystko jakby powoli układało się kawałek po kawałku w spójną całość.
Było południe. Nie padał śnieg, a niebo było bezchmurne. Elfka leżała w schludnym pokoju z olbrzymim oknem wpuszczającym dużo światła, ale ktoś przezornie zasłonił częśćiowo zasłony by słońce nei raziło elfki w oczy.
Pod ścianą w wazonie na stole stało parę fantazyjnych kwiatów, ale elfka nie czuła ich zapachu. Koło łóżka, na którym leżała, stał dzban z wodą, szklanka, mała klepsydra i kartka z napisem "Po odzyskaniu przytomności napić się wody i obrócić klepsydrę. Leżeć do czasu aż przesypie się piasek. W przypadku braków zawrotów głowy po tym czasie możesz wracać do obowiązków. W innym wypadku zwróć się do jakiegoś lekarza".
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Pavciooo »

Velius:
-Opowiedz trochę i nam - mruknął cicho do wojownika przecierając jednocześnie ręką oczy - Mi nikt jeszcze tego nie opowiadał - kontynuował - chętnie posłucham - powiedział cicho by nie obudzić śpiących
I tak nikt tego nie czyta...
ODPOWIEDZ