[autorski] - "Dzieci z Górogrodu"

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
[autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Akt 1: Waltz of the Flowers
Ostatki wiatru przykryły garstką piachu asa pik, w jednym z rozdań, robiąc sobie niewinne kawały i wprawiając rozdającego w zakłopotanie.
-Pokaż rękawy! –zaintonował jeden z chłopców w kółku, intensywnie przy tym gestykulując, kończąc na swym starannie dopracowanym, uroczym wzdrygnięciu. Po chwili gwara ucichła, póki tajemnica asa pik ponownie nie ujrzała słońca, owocując obwitym śmiechem wśród grających dzieci, kryjących się pod daszkiem studni na dziedzińcu.
Dalej, widać parkę, najwyraźniej chłopca, i dwie dziewczynki. Chłopiec biegnie ze szmacianą lalką w ręce, wymachując nią w powietrzu, a za nim przez kilka metrów dziwnie wyglądająca, zdyszana dziewczynka z nosem zadartym do góry niczym nietoperz i błonami pomiędzy palcami. Po kilku metrach wywróciła się i zaczęła pojękiwać, przygotowując się do płaczu, podczas gdy druga ją dogania i chwyta za ramię oglądając ranę na kolanie. Chłopiec, przystaje na chwilę, przybiera poważną minę, po czym wraca się do dziewczynki.
-Przepraszam –odpowiada- poczekaj, nie dotykaj, zaraz ci to opatrzę -
Niebo wydaje się czyste, po za kilkoma chmurkami, leniwie, sunącymi po ogromnym błękicie, otulając słońce niczym ciepły szal. Spośród tego właśnie mięciutkiego balkoniku, spoglądał na spokojny Górogrud, tam gdzie czas zawsze zwalniał, mrugając czasem zza białego puchu, do dzieci leżącym pośród traw. Ogrodu usytuowanego częściowo na dachach, ścianach i zagospodarowanej ziemi, całego miasteczka. Dzieci te spoglądały wzwyż, wskazując palcem słońce i chichocząc w jego promieniach. Odwracając się i zerkając na dziedziniec.
-No, już możesz chodzić? Widzisz, mówiłem, że to nic strasznego –dziewczynka o nietoperzych rysach, rozpromieniała na widok małej szmacianej przyjaciółki powracającej w jej ramion. Po chwili, uradowana czmychnęła, czym prędzej w swym kierunku, pozostawiając zakłopotanego chłopca, osądowi jej starszej siostry. Która zatrzymała go na chwilę, dźgając palcem w pierś i świdrując podejrzliwym wzrokiem.
-Cmok! –jej usta musnęły jego lico, pozostawiając za sobą cieniutki chichot i oczywiście chłopca. Ocierającego twarz z rumieńca- fuuuj!
Wbrew powszechnym doniesieniom, pustynia ta nie cierpiała z powodu braku wody, czy panującego skwaru. Na obecne czasu, nazwa ta może wydawać się satyrą, jednak za czasów jej odkrycia była to skalista próżnia wypełniona wichrami wszelkiej maści, tłoczących na małej powierzchni trąby powietrzne, rwące choćby najmniejsze źdźbła traw. Obecnie, wykastrowana z wiatru, mająca w sobie tyle dumy po dawnych burzowych czasach, co lekka bryza raz do roku lub sztucznie wywołana zawierucha metodami starego Ponsa. Czekała na swe ponowne narodziny, cierpiąc z braku roślin, które w obecnym stanie z przyjemnością by ugościła na swym opustoszałym majestacie.
Pośród zgiełku rozśpiewanych dzieci, Matt ocierał czoło po rozładowaniu razem z grupką ochotników, automobilu z nowoprzybyłą dostawą. Jako iż Pani Strange już od dawno nie było na farmie, każdemu brakowało jej ciepłego głosu podczas czytania przygód Don Kichota, czy innych europejskich ksiąg. Matt pamięta jak to zawsze zbierali się w grupkę i słuchali jak czyta. Tak oto coraz to więcej dzieci nauczyło się słuchać, ucząc się ważnej lekcji; że może mieć coś ważnego do powiedzenia nawet, jeśli ta mądrość kryje się między wierszami. Była to najważniejsza lekcja, gdyż dając innym szansę wypowiedzi, dajemy i sobie szansę do nauki. Drogi Pan Pons przemyślał sprawę i postanowił zakupić, jeden z najnowszych modeli gramofonu, młodym amatorom ballad.
Wśród płyt znalazły się takie tytuły jak:
Little Red Riding Hood
La Mer - Charles Trénet
Sam Gruby Pons także uwielbiał ballady, stąd wszyscy z miasteczka zgromadzili się na wieczornym seansie w hollu, zrujnowanego szpitala. Podczas jego trwania rozniosła się wieść o zgromadzeniu Matt’a, nie trwało długo jak w prywatnym ogródku Pani Strange, na tyłach kościółka, zaczęły przybywać osoby.
Pojawiła się pierwsza osoba.
-Hank, Whitey? To wy? –spytał Matt, ślepy szesnastolatek, ocierając laską krawędź drzewka.
Dookoła było ciemno, Matt już urodził się z talentem do chodzenia z zamkniętymi oczyma, więc ktokolwiek witający ogród o tej porze musiał wziąć z sobą jakieś źródło światła. Matt rozpoznał przybysza/y po zgrzytaniu latarni.
-Chciałem poruszyć sprawę tych snów… wiem, że Gruby Pons, za bardzo się o was boi by podjąć jakiekolwiek działania, jednak wiem. Wierze, że wiem, że.. że mogę wam pomóc.
[Hank – zjawił się sam, nic nie wiedząc o drugiej osobie. Dopytaj się o Whitey’a (kucharza). Hank ukazuje się w świetle latarni + opis wyglądu oraz kilku publicznych informacji w didaskali]
[Hank/Whitey – przychodzą razem, pytają o sny + oboje opis wyglądu i kilka publicznych informacji w didaskali]
[Whitey – przychodzi później, przedstawia się udzielając własnej odpowiedzi na pytania Hank’a + opis wyglądu oraz kilka publicznych informacji w didaskali]
[Whitey – czaił się, wstydząc wyjść, bądź nie będąc pewien swej decyzji, po czym wychodzi, gdy o nim wspominają + opis wyglądu oraz kilka publicznych informacji w didaskali]
[Tetsuhi/Tsubaki – przychodzą razem, informują pozostałych o snach/starają się dać innym znać (wybacz coraz, nie mam pojęcia jak chcesz się porozumiewać z innymi graczami) zostają oświetleni latarnią + oboje opis wyglądu i kilka publicznych informacji w didaskali]
[Tetsuhi/Tsubaki – przychodzą razem, nie informują nikogo o snach, śledzą rozmowę z ukrycia – opis wyglądu nieobowiązkowy]
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze jak już widzicie, poniżej macie zbiór opcji do wyboru, tak ja jak i wy możemy pozostawiać takie opcje, jako sugerowane ścieżki opisu postu dla pozostałych graczy. Dzięki temu ułatwieniu, co dłuższy dialog można załatwiać kompromisami, poprzez wybieranie względem siebie, kilku ścieżek. Jeśli „ścieżka” będzie kierowana do innego gracza, rozpoczynamy ją imieniem jego postaci, jeśli do MG, sprawa oczywista, „ścieżkę” zamiast imieniem gracza, poprzedzamy skrótem MG.
Każda większa, lokacja bądź przygoda w waszej podróży będzie oznaczana osobnym aktem. W przypadku rozdzielenia i udania się osobnym torem misji dodatkowych, niektórych bohaterów; Akty będą dzielić się na Rozdziały.
LEGENDA
- Tak mówimy -
* Tak myślimy *
Tak robimy
Didaskalia to wszystko poza dialogiem.
Wszelkie pytania, proszę wrzucać do rekrutacji.
Edit
UWAGA: Przed zdecydowaniem się na daną "Opcję" przebiegu wydarzeń, przez osoby, które w tym samym momencie mogą podjąć drogi przeczące odpowiedzi pozostałym graczom, proszę o wzajemne skonsultowanie się z osobami dzielącymi ten sam konflikt, bądź uważnie czytać odpisy poprzedników.
Ostatki wiatru przykryły garstką piachu asa pik, w jednym z rozdań, robiąc sobie niewinne kawały i wprawiając rozdającego w zakłopotanie.
-Pokaż rękawy! –zaintonował jeden z chłopców w kółku, intensywnie przy tym gestykulując, kończąc na swym starannie dopracowanym, uroczym wzdrygnięciu. Po chwili gwara ucichła, póki tajemnica asa pik ponownie nie ujrzała słońca, owocując obwitym śmiechem wśród grających dzieci, kryjących się pod daszkiem studni na dziedzińcu.
Dalej, widać parkę, najwyraźniej chłopca, i dwie dziewczynki. Chłopiec biegnie ze szmacianą lalką w ręce, wymachując nią w powietrzu, a za nim przez kilka metrów dziwnie wyglądająca, zdyszana dziewczynka z nosem zadartym do góry niczym nietoperz i błonami pomiędzy palcami. Po kilku metrach wywróciła się i zaczęła pojękiwać, przygotowując się do płaczu, podczas gdy druga ją dogania i chwyta za ramię oglądając ranę na kolanie. Chłopiec, przystaje na chwilę, przybiera poważną minę, po czym wraca się do dziewczynki.
-Przepraszam –odpowiada- poczekaj, nie dotykaj, zaraz ci to opatrzę -
Niebo wydaje się czyste, po za kilkoma chmurkami, leniwie, sunącymi po ogromnym błękicie, otulając słońce niczym ciepły szal. Spośród tego właśnie mięciutkiego balkoniku, spoglądał na spokojny Górogrud, tam gdzie czas zawsze zwalniał, mrugając czasem zza białego puchu, do dzieci leżącym pośród traw. Ogrodu usytuowanego częściowo na dachach, ścianach i zagospodarowanej ziemi, całego miasteczka. Dzieci te spoglądały wzwyż, wskazując palcem słońce i chichocząc w jego promieniach. Odwracając się i zerkając na dziedziniec.
-No, już możesz chodzić? Widzisz, mówiłem, że to nic strasznego –dziewczynka o nietoperzych rysach, rozpromieniała na widok małej szmacianej przyjaciółki powracającej w jej ramion. Po chwili, uradowana czmychnęła, czym prędzej w swym kierunku, pozostawiając zakłopotanego chłopca, osądowi jej starszej siostry. Która zatrzymała go na chwilę, dźgając palcem w pierś i świdrując podejrzliwym wzrokiem.
-Cmok! –jej usta musnęły jego lico, pozostawiając za sobą cieniutki chichot i oczywiście chłopca. Ocierającego twarz z rumieńca- fuuuj!
Wbrew powszechnym doniesieniom, pustynia ta nie cierpiała z powodu braku wody, czy panującego skwaru. Na obecne czasu, nazwa ta może wydawać się satyrą, jednak za czasów jej odkrycia była to skalista próżnia wypełniona wichrami wszelkiej maści, tłoczących na małej powierzchni trąby powietrzne, rwące choćby najmniejsze źdźbła traw. Obecnie, wykastrowana z wiatru, mająca w sobie tyle dumy po dawnych burzowych czasach, co lekka bryza raz do roku lub sztucznie wywołana zawierucha metodami starego Ponsa. Czekała na swe ponowne narodziny, cierpiąc z braku roślin, które w obecnym stanie z przyjemnością by ugościła na swym opustoszałym majestacie.
Pośród zgiełku rozśpiewanych dzieci, Matt ocierał czoło po rozładowaniu razem z grupką ochotników, automobilu z nowoprzybyłą dostawą. Jako iż Pani Strange już od dawno nie było na farmie, każdemu brakowało jej ciepłego głosu podczas czytania przygód Don Kichota, czy innych europejskich ksiąg. Matt pamięta jak to zawsze zbierali się w grupkę i słuchali jak czyta. Tak oto coraz to więcej dzieci nauczyło się słuchać, ucząc się ważnej lekcji; że może mieć coś ważnego do powiedzenia nawet, jeśli ta mądrość kryje się między wierszami. Była to najważniejsza lekcja, gdyż dając innym szansę wypowiedzi, dajemy i sobie szansę do nauki. Drogi Pan Pons przemyślał sprawę i postanowił zakupić, jeden z najnowszych modeli gramofonu, młodym amatorom ballad.
Wśród płyt znalazły się takie tytuły jak:
Little Red Riding Hood
La Mer - Charles Trénet
Sam Gruby Pons także uwielbiał ballady, stąd wszyscy z miasteczka zgromadzili się na wieczornym seansie w hollu, zrujnowanego szpitala. Podczas jego trwania rozniosła się wieść o zgromadzeniu Matt’a, nie trwało długo jak w prywatnym ogródku Pani Strange, na tyłach kościółka, zaczęły przybywać osoby.
Pojawiła się pierwsza osoba.
-Hank, Whitey? To wy? –spytał Matt, ślepy szesnastolatek, ocierając laską krawędź drzewka.
Dookoła było ciemno, Matt już urodził się z talentem do chodzenia z zamkniętymi oczyma, więc ktokolwiek witający ogród o tej porze musiał wziąć z sobą jakieś źródło światła. Matt rozpoznał przybysza/y po zgrzytaniu latarni.
-Chciałem poruszyć sprawę tych snów… wiem, że Gruby Pons, za bardzo się o was boi by podjąć jakiekolwiek działania, jednak wiem. Wierze, że wiem, że.. że mogę wam pomóc.
[Hank – zjawił się sam, nic nie wiedząc o drugiej osobie. Dopytaj się o Whitey’a (kucharza). Hank ukazuje się w świetle latarni + opis wyglądu oraz kilku publicznych informacji w didaskali]
[Hank/Whitey – przychodzą razem, pytają o sny + oboje opis wyglądu i kilka publicznych informacji w didaskali]
[Whitey – przychodzi później, przedstawia się udzielając własnej odpowiedzi na pytania Hank’a + opis wyglądu oraz kilka publicznych informacji w didaskali]
[Whitey – czaił się, wstydząc wyjść, bądź nie będąc pewien swej decyzji, po czym wychodzi, gdy o nim wspominają + opis wyglądu oraz kilka publicznych informacji w didaskali]
[Tetsuhi/Tsubaki – przychodzą razem, informują pozostałych o snach/starają się dać innym znać (wybacz coraz, nie mam pojęcia jak chcesz się porozumiewać z innymi graczami) zostają oświetleni latarnią + oboje opis wyglądu i kilka publicznych informacji w didaskali]
[Tetsuhi/Tsubaki – przychodzą razem, nie informują nikogo o snach, śledzą rozmowę z ukrycia – opis wyglądu nieobowiązkowy]
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze jak już widzicie, poniżej macie zbiór opcji do wyboru, tak ja jak i wy możemy pozostawiać takie opcje, jako sugerowane ścieżki opisu postu dla pozostałych graczy. Dzięki temu ułatwieniu, co dłuższy dialog można załatwiać kompromisami, poprzez wybieranie względem siebie, kilku ścieżek. Jeśli „ścieżka” będzie kierowana do innego gracza, rozpoczynamy ją imieniem jego postaci, jeśli do MG, sprawa oczywista, „ścieżkę” zamiast imieniem gracza, poprzedzamy skrótem MG.
Każda większa, lokacja bądź przygoda w waszej podróży będzie oznaczana osobnym aktem. W przypadku rozdzielenia i udania się osobnym torem misji dodatkowych, niektórych bohaterów; Akty będą dzielić się na Rozdziały.
LEGENDA
- Tak mówimy -
* Tak myślimy *
Tak robimy
Didaskalia to wszystko poza dialogiem.
Wszelkie pytania, proszę wrzucać do rekrutacji.
Edit
UWAGA: Przed zdecydowaniem się na daną "Opcję" przebiegu wydarzeń, przez osoby, które w tym samym momencie mogą podjąć drogi przeczące odpowiedzi pozostałym graczom, proszę o wzajemne skonsultowanie się z osobami dzielącymi ten sam konflikt, bądź uważnie czytać odpisy poprzedników.
Ostatnio zmieniony środa, 7 stycznia 2009, 19:00 przez Kawairashii, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Tsubaki Haari
Jaszczuro-człowiek ubrany w naprawdę lekkie krótkie spodenki szurał na czworakach ciągnąc za sobą zielony ogon pozostawiając za sobą bruzdę ziemi. Był trochę zmęczony gdyż sny nie pozwalały mu podejmować za dnia normalnego trybu życia. Jego niebieskie jaszczurze oczy były trochę zaropiałe. Widział, że dziewczyna obok której właśnie idzie też widocznie nie miała lekkiego snu. Przełknął swoim smoczym językiem ślinę. Wiedział, że ona go nie zrozumie.
*Ale co tam.* Spojrzał na nią wymownie wskazując ją językiem.
Przesunął nim w dół i w górę sycząc delikatnie czułe słowa.
-Svanoa chiili T'ssss'etssssuhi chiili?- Syknął przekrzywiając swoją głowę.
Jego sylwetka była dość krępa jak na inne rasy, jednakże nie kryła w sobie zadziwiającej siły. Patrzył się na nią. Czasem otaczały ją płomienie i nawet Haari wtedy obawiał się jej, jednakże odczuwał dziwne pchnięcie w jej stronę. Może było to skutkiem przeciągającej się rozłąki z rodziną. Powoli zapominał swój dom..
*Thric! Nie mogę zapomnieć o moim domu. Kwi thric!* Pomyślał, sny mu go trochę przypominały..
Nagle jego płaskie małżowiny uszne wychwyciły czyiś szepczący głos. Wiedział, że człowiek usłyszał go chwilę wcześniej. Brak jego reakcji go zadziwił. Syknął przeciągle i wskazał trzecim pazurem lewej przedniej łapy na widok przed nimi. Jego wzrok był nieco ostrzejszy niż innych ras, wychwytywał większą feerię barw jednakże nie pomagało mu to w niczym. Gdyby wiedział, że inne razy nie widzą tego głębokiego fioletu, albo delikatnego, ulotnego i rzadkiego koloru gorąca byłby z siebie dumny. Jednak nie wiedział tego, dlatego nie informował innych o tym i wszelkie takie elementy krajobrazu ignorował widząc, że innych to nie rusza. Widział to samo co Tetsuhi. Usłyszał słowa 'Gruby Pons' i niejasno zrozumiał znaczenie słowa 'snów', owe 'sny' to koszmary, które sam Haari miewa. Zawsze słyszy wtedy jakieś uspokajające słowa z tym słowem.
*Ciekawe o czym tam rozmawiają.* Spojrzał się na Tetsuhi. *Ciekawe czy i ona chce posłuchać sobie.*
Syknął cicho, acz przeciągle patrząc się na dziewczynę błyszczącymi oczyma.
Jaszczuro-człowiek ubrany w naprawdę lekkie krótkie spodenki szurał na czworakach ciągnąc za sobą zielony ogon pozostawiając za sobą bruzdę ziemi. Był trochę zmęczony gdyż sny nie pozwalały mu podejmować za dnia normalnego trybu życia. Jego niebieskie jaszczurze oczy były trochę zaropiałe. Widział, że dziewczyna obok której właśnie idzie też widocznie nie miała lekkiego snu. Przełknął swoim smoczym językiem ślinę. Wiedział, że ona go nie zrozumie.
*Ale co tam.* Spojrzał na nią wymownie wskazując ją językiem.
Przesunął nim w dół i w górę sycząc delikatnie czułe słowa.
-Svanoa chiili T'ssss'etssssuhi chiili?- Syknął przekrzywiając swoją głowę.
Jego sylwetka była dość krępa jak na inne rasy, jednakże nie kryła w sobie zadziwiającej siły. Patrzył się na nią. Czasem otaczały ją płomienie i nawet Haari wtedy obawiał się jej, jednakże odczuwał dziwne pchnięcie w jej stronę. Może było to skutkiem przeciągającej się rozłąki z rodziną. Powoli zapominał swój dom..
*Thric! Nie mogę zapomnieć o moim domu. Kwi thric!* Pomyślał, sny mu go trochę przypominały..
Nagle jego płaskie małżowiny uszne wychwyciły czyiś szepczący głos. Wiedział, że człowiek usłyszał go chwilę wcześniej. Brak jego reakcji go zadziwił. Syknął przeciągle i wskazał trzecim pazurem lewej przedniej łapy na widok przed nimi. Jego wzrok był nieco ostrzejszy niż innych ras, wychwytywał większą feerię barw jednakże nie pomagało mu to w niczym. Gdyby wiedział, że inne razy nie widzą tego głębokiego fioletu, albo delikatnego, ulotnego i rzadkiego koloru gorąca byłby z siebie dumny. Jednak nie wiedział tego, dlatego nie informował innych o tym i wszelkie takie elementy krajobrazu ignorował widząc, że innych to nie rusza. Widział to samo co Tetsuhi. Usłyszał słowa 'Gruby Pons' i niejasno zrozumiał znaczenie słowa 'snów', owe 'sny' to koszmary, które sam Haari miewa. Zawsze słyszy wtedy jakieś uspokajające słowa z tym słowem.
*Ciekawe o czym tam rozmawiają.* Spojrzał się na Tetsuhi. *Ciekawe czy i ona chce posłuchać sobie.*
Syknął cicho, acz przeciągle patrząc się na dziewczynę błyszczącymi oczyma.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Marynarz
- Posty: 249
- Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
- Numer GG: 2363991
- Lokalizacja: Skądinąd
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
na wstępie przepraszam za małe zamieszanko 
Hank
Chłopak wychynął z mroku w krąg światła rzucany przez latarnię Whiteya. Nie potrzebował światła, żeby poruszać się w ciemnościach. Gwiazdy dostarczały go tyle, że Hank mógł bez problemu czytać książkę. To znaczy gdyby umiał czytać. Jego długie ramiona i nogi sprawiały wrażenie strasznie delikatnych i słabowitych, jednakże w rzeczywistości Hank był bardzo silny. Jego twarz, tors i ramiona porasta kilkucentymetrowa delikatna sierść, kolorem przypominająca brudny piasek. Na brodzie i policzkach włosy są nieco dłuższe i grubsze. Głowę chłopaka zdobi brunatna grzywa sztywnych włosów, zmierzwionych i skołtunionych w dziki kłąb. Z ust wystawały lśniące białe kły. Kieszenie jego drelichowych, niebieskich ogrodniczków wypychały różne klucze, śrubokręty i inne narzędzia, potrzebne mu w realizacji życiowej pasji, czyli naprawianiu wszystkiego, co zepsute. Uśmiechnął się do Whiteya i skinął mu głową na przywitanie. Kiedy Matt odezwał się do nich, Hank spojrzał na niewidomego chłopaka.
*Sny*- pomyślał - *Dlaczego wszyscy mamy z nimi tyle kłopotów? Czemu nie możemy spać i śnić jak kiedyś? Czemu nie mogę znów zobaczyć Miu?*
Po krótkiej chwili odezwał się swoim chropawym, niskim głosem
-Jak możesz nam pomóc Matt? Co możesz zrobić, żebyśmy mogli wreszcie spać w spokoju? I czemu Pan Pons nie chce z nami na ten temat rozmawiać?

Hank
Chłopak wychynął z mroku w krąg światła rzucany przez latarnię Whiteya. Nie potrzebował światła, żeby poruszać się w ciemnościach. Gwiazdy dostarczały go tyle, że Hank mógł bez problemu czytać książkę. To znaczy gdyby umiał czytać. Jego długie ramiona i nogi sprawiały wrażenie strasznie delikatnych i słabowitych, jednakże w rzeczywistości Hank był bardzo silny. Jego twarz, tors i ramiona porasta kilkucentymetrowa delikatna sierść, kolorem przypominająca brudny piasek. Na brodzie i policzkach włosy są nieco dłuższe i grubsze. Głowę chłopaka zdobi brunatna grzywa sztywnych włosów, zmierzwionych i skołtunionych w dziki kłąb. Z ust wystawały lśniące białe kły. Kieszenie jego drelichowych, niebieskich ogrodniczków wypychały różne klucze, śrubokręty i inne narzędzia, potrzebne mu w realizacji życiowej pasji, czyli naprawianiu wszystkiego, co zepsute. Uśmiechnął się do Whiteya i skinął mu głową na przywitanie. Kiedy Matt odezwał się do nich, Hank spojrzał na niewidomego chłopaka.
*Sny*- pomyślał - *Dlaczego wszyscy mamy z nimi tyle kłopotów? Czemu nie możemy spać i śnić jak kiedyś? Czemu nie mogę znów zobaczyć Miu?*
Po krótkiej chwili odezwał się swoim chropawym, niskim głosem
-Jak możesz nam pomóc Matt? Co możesz zrobić, żebyśmy mogli wreszcie spać w spokoju? I czemu Pan Pons nie chce z nami na ten temat rozmawiać?
DUB W NOSIE !
Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy

-
- Pomywacz
- Posty: 57
- Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
- Numer GG: 6792464
- Lokalizacja: Zion
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
- Spoiler: Zaznacz cały
Na wstępie 2 ciekawostki.
1. Whitey tak jakby nie potrzebuje latarni, (widzenie w ciemności) ale skoro fabuła wymaga to nie ma co dyskutować :P
2. Ojcze Mrozie - chyba mieliśmy się konsultować co do wybranych opcji ? Trudno, niedopatrzenie... mam nadzieję, że następnym razem się jakoś ugadamy.
- aaa i mam rozumieć że wybraliśmy opcję : [b][color=blue]
[Hank/Whitey – przychodzą razem, pytają o sny + oboje opis wyglądu i kilka publicznych informacji w didaskali]
[/color][/b]
Wieść o zgromadzeniu Mata dotarła do niego na tyle szybko że był jednym z pierwszych na terenie małego kościoła - w końcu przez kuchnie przechodzą wszystkie ważne i nieważne informacje. Szybki trucht i parę zwinnych skoków przybliżyło go do celu, będąc w pobliżu kościoła zapalił lampę którą niósł ze sobą. Światło latarni dawało teraz pełny obraz wyglądu chłopca. Śnieżnobiała skóra i łysa głowa nie budziły zbyt ciepłych odczuć u ewentualnych obserwatorów, czerwone oczy przyozdobione czarną rogówką tylko dopełniały efektu. Biała koszula której biel "nie olśniewała" jak w chwili swojej nowości, oraz której szczegółem nie do przegapienia były wyrwane rękawy (krępowały mu ruchy, więc trochę zmodernizował wcześniejszy krój). Jeansowe spodenki które w niewyjaśniony sposób trzymały się nosiciela, który notabene był zbyt szczupły ( na pasku który owija dookoła siebie 2 razy (długość) są na tyle luźne że nie krępują ruchów).
Kilkanaście sekund później zauważył Hank'a, Hank też spostrzegł jego przybycie i kiwnął w jego stronę. Whitey odwzajemnił gest, po czym oboje ruszyli w stronę Mat'a. Gdy niewidomy chłopak powiedział to co miał do powiedzenia przez umysł Albinosa przebiegła myśl * Fakt sny są niepokojące. No i tęsknie za panią Strange, i za jej przepisami...*
- Czemu Gruby Pons miał by się o nas bać? I jakbyś chciał nam pomóc w sprawie tych snów?-

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
- Numer GG: 3579958
- Lokalizacja: Kraków
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Tetsuhi
Dziewczynka śmiało kroczyła u boku krępego Tsubakiego. Na świst wydobywający się z jego twarzy zwróconej ku niej odpowiedziała wyrazem zdziwienia na twarzy.
- Nie rozumiem cię, niestety, musze się jeszce dużo uczyć, aby pojąć twój język. - rzekła do niego swoim dziecięcym głosikiem, po chwili dodając uśmiech.
Gdy dotarli na miejsce Tet stanęła tak by wszyscy mogli ją zobaczyć. Ubrana w brązowe spodnie i beżową koszulę dziewczyna rozejrzała się ciekawie.
- Cześć wam! -przywitała się ze wszystkimi.
Jej ręce były non stop razem, bawiła się czymś, jakimś czerwonym sznurkiem. Wysłuchawszy słów Matt'a ogarnął ją smutek, zwyczajowo już związany ze sprawą snów. Ona też została dotknięta.
* Ciekawe ile jeszcze będziemy to znosić? Może już zawsze tak będzie?*
- Matt, proszę, nie daj nam czekać, mów szybko co wymyśliłeś, wszyscy już mamy dość i chcemy zacząć spać jak należy. - prawie wykrzyczała w kierunku sprawcy zgromadzenia i stanęła czekając na jego słowa. Jej ręce zaczęły poruszać się trochę szybciej.
Dziewczynka śmiało kroczyła u boku krępego Tsubakiego. Na świst wydobywający się z jego twarzy zwróconej ku niej odpowiedziała wyrazem zdziwienia na twarzy.
- Nie rozumiem cię, niestety, musze się jeszce dużo uczyć, aby pojąć twój język. - rzekła do niego swoim dziecięcym głosikiem, po chwili dodając uśmiech.
Gdy dotarli na miejsce Tet stanęła tak by wszyscy mogli ją zobaczyć. Ubrana w brązowe spodnie i beżową koszulę dziewczyna rozejrzała się ciekawie.
- Cześć wam! -przywitała się ze wszystkimi.
Jej ręce były non stop razem, bawiła się czymś, jakimś czerwonym sznurkiem. Wysłuchawszy słów Matt'a ogarnął ją smutek, zwyczajowo już związany ze sprawą snów. Ona też została dotknięta.
* Ciekawe ile jeszcze będziemy to znosić? Może już zawsze tak będzie?*
- Matt, proszę, nie daj nam czekać, mów szybko co wymyśliłeś, wszyscy już mamy dość i chcemy zacząć spać jak należy. - prawie wykrzyczała w kierunku sprawcy zgromadzenia i stanęła czekając na jego słowa. Jej ręce zaczęły poruszać się trochę szybciej.
Ostatnio zmieniony niedziela, 11 stycznia 2009, 15:07 przez _Seba_, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Haari Tsubaki
Patrzył na odpowiedź dziewczyny z zastanowieniem. *Uśmiecha się, to znaczy że dobrze się czuje.* Syknął z akceptajcją na tę myśl. Wiedział że ona go nie rozumie, ale jednak złapali jakąś nić porozumienia.
Podeszli oboje do gromadki ludzi z przodu. Tetsuhi przywitała się z wszystkimi, a Haari patrzył na zgromadzonych błyszczącymi w świetle latarni niebieskimi oczyma. Rozkoszował się zimnym, nagłym powiewem powietrza. Wyłapywał szczątki słów ludzi zgromadzonych. Niewiele, ale wyczuł nagłe podniecenie dziewczyny. Jej gesty.. podszedł bliżej i syknął starając się dodać otuchy.
Patrzył na odpowiedź dziewczyny z zastanowieniem. *Uśmiecha się, to znaczy że dobrze się czuje.* Syknął z akceptajcją na tę myśl. Wiedział że ona go nie rozumie, ale jednak złapali jakąś nić porozumienia.
Podeszli oboje do gromadki ludzi z przodu. Tetsuhi przywitała się z wszystkimi, a Haari patrzył na zgromadzonych błyszczącymi w świetle latarni niebieskimi oczyma. Rozkoszował się zimnym, nagłym powiewem powietrza. Wyłapywał szczątki słów ludzi zgromadzonych. Niewiele, ale wyczuł nagłe podniecenie dziewczyny. Jej gesty.. podszedł bliżej i syknął starając się dodać otuchy.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
(Wybaczcie, ale odpowiedź Matt’a, bazuje głównie na linijce „cel” w waszych kartach, stąd dla Matt’a, dziewczynka oraz smoczek mogą być niespodzianką na spotkaniu. Także jak zauważyliście ostro naciągam granice steampunku i dark fantasty w futyrystykę, wiecie że takie utwory jak Le Mer, czy bajki jak Czerwony Kapturek w obecnych czasach nie powinny istnieć. Dzięwki w sesji lub odgłosy w tle będą oznaczanie w specyficzny sposób; (-dźwięk-). Pamiętajcie, że podane ścieżki są opcjonalne, nie zabronię wam nagle postąpić inaczej. W końcu wy lepiej znacie swoje postaci, wy lepiej wiecie jak byście postąpili na ich miejscu.)
Na wrzawę powstałą za kościółkiem, Matt nie wiedział jak zareagować, osób z koszmarami sennymi było więcej niż się spodziewał.
- Jak wiecie, nie jestem z tych um… "najspostrzegawszych", myślałem że tylko Hank i Whitey nie mogą sypiać w nocy, ale… ale najwyraźniej jest wśród nas i Panienka Tetsuhi, i jeśli dobrze słyszę to także i jej towarzysz Tsubaki -nieomylna precyzja jaką zaprezentował Matt’a podczas nazywania nowoprzybyłych wyłącznie na podstawie dźwięków jakie wydawali była piorunująca- a skoro tu jesteście, to… to znaczy że problem jest o wiele poważniejszy niż myślałem.
Chłopak zamyślił się na chwilę, zawieszając głowę i mierzwiąc suche wargi zębami.
Z placu na przeciw kościołka dobiegały odbijające się od budynków odgłosy puszczanej bajki.
(-…babciu, babciu a czemu masz takie duże oczy-) na co dzieci, milczały ciekawe odpowiedzi wilka. Na tle czystego nieba pełnego pięknych gwiazd, Matt intensywnie zastanawiał się nad następnymi słowami wzdychając kilkakroć przed podjęciem decyzji.
Wiedział, że musiał przejść przez tą rzekę aligatorów, po ich grzbietach (wchodził na pole minowe) za razem nie budząc żadnego z nich, będąc kiepskim mówcą nie ułatwiało mu sytuacji w żadnym stopniu. Jego następne słowa, muszą wskazać im ścieżkę, zasklepić rany, dać nadzieje na ukojenie.
-uhm.. z tego co wiem, żadne z nas ehm… nie posiada snów, prócz um… was, problem w tym że z tego co do mnie dochodzi, nie są to bynajmniej przyjemne sny, a wiecie że wszyscy tutaj cierpimy widząc jak bezsilni jesteśmy w niesieniu wam pomocy i jak wy krążąc po farmie podejmujecie się prac, na nocne zmiany by uniknąć snu. To wszystko was niszczy, a Pons… no właśnie, do tego, do czego zmierzam i tu chce dodać, że jeśli się o tym dowie to już koniec nami. Do tego, do czego zmierzam on chciałby zapobiec, a chodzi konkretnie o wasz wyjazd z farmy…
Zapadła nieprzyjemna cisza, czy Matt chciał się ich pozbyć? Czy był aż tak samolubny?
-Uhm… nie chce żebyście to źle zrozumieli, myślę że odpowiedzi na wasze pytania nie uzyskacie na farmie. Jak by to powiedzieć -chłopak męczył się starając poprawnie wyrazić swą myśl- ekhem -chrząknął- ja was wesprę, ale Pons boi się że sami nie poradzicie sobie na pustyni, ani w mieście, sam by zorganizował poszukiwanie Pani Strange -niespotykanym było by dzieci zwracały się do własnych rodziców; Pani, czy Pan, jednak Matt traktował ich tak jak inne dzieci, by nie tworzyć murów między sojusznikami, słowa takie jak; Mama, czy Tata mogły ranić te sierotki, jednak z czasem każdy przekonywał się do poprawnego użycia tych słów w innym ich znaczeniu, w stosunku do „Matki” Pani Strange i „Ojca” Pana Pons’a- Ale kto w takim razie zająłby się dziećmi, wiem tylko tyle że jest zdesperowany widząc was w takim stanie, z jednej strony chce ją dla was odnaleźć, a z drugiej strony nie może postawiać nas wszystkich na farmie bez opieki.
Matt’a przemilczał następną sekundę, łapiąc dech i dobierając następne słowa.
-Dostawca, sprzedający nasze wyroby i skupujący dla nas składniki do dań na bazie orzechów, Pan Uchito zaparkował za domem, kluczyki są w stacyjce, niestety ja nie mogę jechać, natomiast nasz automobil na farmie,… um.. mógłbym…
[Tetsuhi/Tsubaki - odpowiedź w stylu „Chcesz powiedzieć, że mamy opuścić nasz dom!? Ty, taki owaki!”, smoczek podziela jej odpowiedź + agresywna postawa, obarczanie winą Matt’a]
[Tetsuhi/Tsubaki – dziewczynka zadaje smoczkowi pytania w jego języku bądź najzwyczajniej zgadza się na wyjazd oznajmiając gotowość tak swoją jak i Tsubakiego + upewnij się, czy smok także ma koszmary]
[Hank - weź stronę Matt’a + podziel się swoją wiedzą, dokańczając jego zdanie, jak spowolnić pościg]
[Hank – zdezorientowanie, Hank nie pojmuje całego tego zajścia, bojąc się podpaść Grubemu Pons’owi pyta pozostałych o zdanie]
[Whitey - pomysł się nie spodobał (wątpliwości/obawa przed słońcem), chłopak podejmuje wszelkie starania by zniechęcić do wyprawy pozostałych tak jak i usprawiedliwiając swoją niechęć do niej]
[Whitey/Tetsuhi – starają się zachować zimną krew, pytania w stylu „jak przeżyjemy na pustyni/mieście?” + chłopak zwraca uwagę na rzeczy, które powinni z sobą wziąć (strach przed słońcem)]
Na wrzawę powstałą za kościółkiem, Matt nie wiedział jak zareagować, osób z koszmarami sennymi było więcej niż się spodziewał.
- Jak wiecie, nie jestem z tych um… "najspostrzegawszych", myślałem że tylko Hank i Whitey nie mogą sypiać w nocy, ale… ale najwyraźniej jest wśród nas i Panienka Tetsuhi, i jeśli dobrze słyszę to także i jej towarzysz Tsubaki -nieomylna precyzja jaką zaprezentował Matt’a podczas nazywania nowoprzybyłych wyłącznie na podstawie dźwięków jakie wydawali była piorunująca- a skoro tu jesteście, to… to znaczy że problem jest o wiele poważniejszy niż myślałem.
Chłopak zamyślił się na chwilę, zawieszając głowę i mierzwiąc suche wargi zębami.
Z placu na przeciw kościołka dobiegały odbijające się od budynków odgłosy puszczanej bajki.
(-…babciu, babciu a czemu masz takie duże oczy-) na co dzieci, milczały ciekawe odpowiedzi wilka. Na tle czystego nieba pełnego pięknych gwiazd, Matt intensywnie zastanawiał się nad następnymi słowami wzdychając kilkakroć przed podjęciem decyzji.
Wiedział, że musiał przejść przez tą rzekę aligatorów, po ich grzbietach (wchodził na pole minowe) za razem nie budząc żadnego z nich, będąc kiepskim mówcą nie ułatwiało mu sytuacji w żadnym stopniu. Jego następne słowa, muszą wskazać im ścieżkę, zasklepić rany, dać nadzieje na ukojenie.
-uhm.. z tego co wiem, żadne z nas ehm… nie posiada snów, prócz um… was, problem w tym że z tego co do mnie dochodzi, nie są to bynajmniej przyjemne sny, a wiecie że wszyscy tutaj cierpimy widząc jak bezsilni jesteśmy w niesieniu wam pomocy i jak wy krążąc po farmie podejmujecie się prac, na nocne zmiany by uniknąć snu. To wszystko was niszczy, a Pons… no właśnie, do tego, do czego zmierzam i tu chce dodać, że jeśli się o tym dowie to już koniec nami. Do tego, do czego zmierzam on chciałby zapobiec, a chodzi konkretnie o wasz wyjazd z farmy…
Zapadła nieprzyjemna cisza, czy Matt chciał się ich pozbyć? Czy był aż tak samolubny?
-Uhm… nie chce żebyście to źle zrozumieli, myślę że odpowiedzi na wasze pytania nie uzyskacie na farmie. Jak by to powiedzieć -chłopak męczył się starając poprawnie wyrazić swą myśl- ekhem -chrząknął- ja was wesprę, ale Pons boi się że sami nie poradzicie sobie na pustyni, ani w mieście, sam by zorganizował poszukiwanie Pani Strange -niespotykanym było by dzieci zwracały się do własnych rodziców; Pani, czy Pan, jednak Matt traktował ich tak jak inne dzieci, by nie tworzyć murów między sojusznikami, słowa takie jak; Mama, czy Tata mogły ranić te sierotki, jednak z czasem każdy przekonywał się do poprawnego użycia tych słów w innym ich znaczeniu, w stosunku do „Matki” Pani Strange i „Ojca” Pana Pons’a- Ale kto w takim razie zająłby się dziećmi, wiem tylko tyle że jest zdesperowany widząc was w takim stanie, z jednej strony chce ją dla was odnaleźć, a z drugiej strony nie może postawiać nas wszystkich na farmie bez opieki.
Matt’a przemilczał następną sekundę, łapiąc dech i dobierając następne słowa.
-Dostawca, sprzedający nasze wyroby i skupujący dla nas składniki do dań na bazie orzechów, Pan Uchito zaparkował za domem, kluczyki są w stacyjce, niestety ja nie mogę jechać, natomiast nasz automobil na farmie,… um.. mógłbym…
[Tetsuhi/Tsubaki - odpowiedź w stylu „Chcesz powiedzieć, że mamy opuścić nasz dom!? Ty, taki owaki!”, smoczek podziela jej odpowiedź + agresywna postawa, obarczanie winą Matt’a]
[Tetsuhi/Tsubaki – dziewczynka zadaje smoczkowi pytania w jego języku bądź najzwyczajniej zgadza się na wyjazd oznajmiając gotowość tak swoją jak i Tsubakiego + upewnij się, czy smok także ma koszmary]
[Hank - weź stronę Matt’a + podziel się swoją wiedzą, dokańczając jego zdanie, jak spowolnić pościg]
[Hank – zdezorientowanie, Hank nie pojmuje całego tego zajścia, bojąc się podpaść Grubemu Pons’owi pyta pozostałych o zdanie]
[Whitey - pomysł się nie spodobał (wątpliwości/obawa przed słońcem), chłopak podejmuje wszelkie starania by zniechęcić do wyprawy pozostałych tak jak i usprawiedliwiając swoją niechęć do niej]
[Whitey/Tetsuhi – starają się zachować zimną krew, pytania w stylu „jak przeżyjemy na pustyni/mieście?” + chłopak zwraca uwagę na rzeczy, które powinni z sobą wziąć (strach przed słońcem)]

-
- Marynarz
- Posty: 249
- Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
- Numer GG: 2363991
- Lokalizacja: Skądinąd
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Hank
Chłopak zmarszczył śmiesznie swoją włochatą twarz, kiedy zastanawiał się co też Matt mógł mieć na myśli. Po chwili jego oblicze wygładziło się, a w oczach zawitał strach. Pomysł Matta był bowiem z lekka przerażający. Hank bał się miasta. Pustynia nie stanowiła dla niego wielkiej przeszkody, w końcu już raz ją przebył, jednak czekająca za nią dżungla metropolii napawała chudzielca czystym przerażaniem. Po kilku chwilach jednak przez chaos kłębiący się w jego głowie zaczęła jednak przebijać się jedna myśl, z początku nieśmiała, nabierająca jednak mocy i tłumiąca wszelkie inne doznania. *Miu* pomyślał *jeśli uda nam się uspokoić sny, to będę znów mógł ją oglądać*. To pozwoliło Hankowi podjęcie decyzji, którą szybko ogłosił, nie chcąc, aby zaczęły nim znów targać wątpliwości:
- Masz rację Matt. To nasza jedyna szansa. Myślę, że poradzę sobie z prowadzeniem ciężarówki, zaś uszkodzenie naszego automobilu tak, żeby na długo opóźnić pościg to banalna sprawa. Kilka minut pracy nad silnikiem i auto nie ruszy bez długotrwałej naprawy. Jeśli pozostali zgodzą się jechać ze mną, to za pół godziny będziemy mogli wyruszyć. A w mieście będziemy pod wieczór. Gorzej, że nie wiemy gdzie szukać Pani Strange. Myślę, że Gruby Pons może coś na ten temat wiedzieć, ale nie sądzę, żeby nam powiedział. No i jeszcze jedno ... w mieście nie będziemy bezpieczni. Tam nikt nie przejmuje się dziećmi.
Chłopak zmarszczył śmiesznie swoją włochatą twarz, kiedy zastanawiał się co też Matt mógł mieć na myśli. Po chwili jego oblicze wygładziło się, a w oczach zawitał strach. Pomysł Matta był bowiem z lekka przerażający. Hank bał się miasta. Pustynia nie stanowiła dla niego wielkiej przeszkody, w końcu już raz ją przebył, jednak czekająca za nią dżungla metropolii napawała chudzielca czystym przerażaniem. Po kilku chwilach jednak przez chaos kłębiący się w jego głowie zaczęła jednak przebijać się jedna myśl, z początku nieśmiała, nabierająca jednak mocy i tłumiąca wszelkie inne doznania. *Miu* pomyślał *jeśli uda nam się uspokoić sny, to będę znów mógł ją oglądać*. To pozwoliło Hankowi podjęcie decyzji, którą szybko ogłosił, nie chcąc, aby zaczęły nim znów targać wątpliwości:
- Masz rację Matt. To nasza jedyna szansa. Myślę, że poradzę sobie z prowadzeniem ciężarówki, zaś uszkodzenie naszego automobilu tak, żeby na długo opóźnić pościg to banalna sprawa. Kilka minut pracy nad silnikiem i auto nie ruszy bez długotrwałej naprawy. Jeśli pozostali zgodzą się jechać ze mną, to za pół godziny będziemy mogli wyruszyć. A w mieście będziemy pod wieczór. Gorzej, że nie wiemy gdzie szukać Pani Strange. Myślę, że Gruby Pons może coś na ten temat wiedzieć, ale nie sądzę, żeby nam powiedział. No i jeszcze jedno ... w mieście nie będziemy bezpieczni. Tam nikt nie przejmuje się dziećmi.
DUB W NOSIE !
Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Haari Tsubaki
Przyglądał się rozmowie dzieci. Przełknął nerwowo ślinę. Obserwował Tesuhi oczekując jakiejś reakcji. Podszedł do drzewa i ryjąc pazurami korę stanął na tylnych nogach, o tyle żeby utrzymać równowagę. Obserwował reakcję ludzi. Wiedział, że w momencie kiedy dziewczyna się wścieknie to stanie w jej obronie. Wiedział że w momencie kiedy dziewczyna się wścieka to jej ciało zaczynają spowijać płomienie. Wolał unikać tej sytuacji. Przyglądał się jej swoimi błyskającymi w świetle latarni oczyma. Wysunął lekko język w zamyśleniu, oczekiwaniu na dalsze wydarzenia.
Przyglądał się rozmowie dzieci. Przełknął nerwowo ślinę. Obserwował Tesuhi oczekując jakiejś reakcji. Podszedł do drzewa i ryjąc pazurami korę stanął na tylnych nogach, o tyle żeby utrzymać równowagę. Obserwował reakcję ludzi. Wiedział, że w momencie kiedy dziewczyna się wścieknie to stanie w jej obronie. Wiedział że w momencie kiedy dziewczyna się wścieka to jej ciało zaczynają spowijać płomienie. Wolał unikać tej sytuacji. Przyglądał się jej swoimi błyskającymi w świetle latarni oczyma. Wysunął lekko język w zamyśleniu, oczekiwaniu na dalsze wydarzenia.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
- Numer GG: 3579958
- Lokalizacja: Kraków
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Tetsuhi
Dziewczynka niecierpliwie chłonęła słowa Matta. Propozycja wyjazdu się jej nie szczególnie podobała, ale z drugiej coś pchało ją ku tej podróży, poza tym chciała pomóc w szukaniu Pani Strange Jednak jak sobie poradzą w mieście, sami, bez opieki Ponsa? Zatroskana spojrzała na zdenerwowanego Haari'ego.
- Wux tepoha wer diieson problem, tepoha ti wux?? Chiili wux... tuor gethryisj – zwróciła się do niego. * Mam nadzieję, że mnie zrozumie. * Od natłoku myśli przygryzła sobie wargę.
Dziewczynka niecierpliwie chłonęła słowa Matta. Propozycja wyjazdu się jej nie szczególnie podobała, ale z drugiej coś pchało ją ku tej podróży, poza tym chciała pomóc w szukaniu Pani Strange Jednak jak sobie poradzą w mieście, sami, bez opieki Ponsa? Zatroskana spojrzała na zdenerwowanego Haari'ego.
- Wux tepoha wer diieson problem, tepoha ti wux?? Chiili wux... tuor gethryisj – zwróciła się do niego. * Mam nadzieję, że mnie zrozumie. * Od natłoku myśli przygryzła sobie wargę.

-
- Pomywacz
- Posty: 57
- Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
- Numer GG: 6792464
- Lokalizacja: Zion
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Whitey
*No tak, wiedziałem że prędzej czy później ktoś się zainteresuje snami...*. Od samego myślenia o snach Whitey doświadczał nieprzyjemnego uczucia w żołądku. Pomimo dyskomfortu uważnie słuchał słów Mat'a. Ucieczka z farmy w poszukiwaniu Pani Strange... wszystko brzmi niczym kolejna pełna przygód ballada o fascynującej treści którą słyszał wielokrotnie zarówno on jak i jego rówieśnicy. Jednak nie wszystko w prawdziwym życiu jest jak w książce... W końcu musieliby opuścić ich dom i ruszyć sami do miasta ! Miasta w którym tylko co niektórzy byli tylko parę razy w życiu! Niby nic wielkiego, ale wszystko komplikował fakt że nie mogą się tam zbytnio pokazać a tym bardziej że tak łatwo się tam zgubić! I jeszcze to słońce !
*nie nie nie nie nie!!!*
-Słuchaj Mat, nie chce być tym który nie chce ratować Pani Strange, ale pustynia jest wielka... a my nie mamy ani mapy ani kompasu nie mówiąc już o tym, że tylko Hank umie podróżować po pustyni... a co jeśli pomyli drogę? Albo jeśli nie będziemy mogli znaleźć wody albo pożywienia ?! Albo jeśli nie będziemy mieli gdzie się schować przed burzą, albo przed słońcem... Owszem moglibyśmy podróżować czasami nocą ale tutaj mogły by nam przeszkodzić zwierzęta... Niema co pochopnie podejmować decyzji, może powinniśmy się nad tym jakoś zastanowić...- W tym momencie przerwał bo dziewczynka wyglądała jakby miała zaraz wymierzyć mu policzek. Spuścił oczy na dół i przyglądał się swoim bosym stopom.
*No tak, wiedziałem że prędzej czy później ktoś się zainteresuje snami...*. Od samego myślenia o snach Whitey doświadczał nieprzyjemnego uczucia w żołądku. Pomimo dyskomfortu uważnie słuchał słów Mat'a. Ucieczka z farmy w poszukiwaniu Pani Strange... wszystko brzmi niczym kolejna pełna przygód ballada o fascynującej treści którą słyszał wielokrotnie zarówno on jak i jego rówieśnicy. Jednak nie wszystko w prawdziwym życiu jest jak w książce... W końcu musieliby opuścić ich dom i ruszyć sami do miasta ! Miasta w którym tylko co niektórzy byli tylko parę razy w życiu! Niby nic wielkiego, ale wszystko komplikował fakt że nie mogą się tam zbytnio pokazać a tym bardziej że tak łatwo się tam zgubić! I jeszcze to słońce !
*nie nie nie nie nie!!!*
-Słuchaj Mat, nie chce być tym który nie chce ratować Pani Strange, ale pustynia jest wielka... a my nie mamy ani mapy ani kompasu nie mówiąc już o tym, że tylko Hank umie podróżować po pustyni... a co jeśli pomyli drogę? Albo jeśli nie będziemy mogli znaleźć wody albo pożywienia ?! Albo jeśli nie będziemy mieli gdzie się schować przed burzą, albo przed słońcem... Owszem moglibyśmy podróżować czasami nocą ale tutaj mogły by nam przeszkodzić zwierzęta... Niema co pochopnie podejmować decyzji, może powinniśmy się nad tym jakoś zastanowić...- W tym momencie przerwał bo dziewczynka wyglądała jakby miała zaraz wymierzyć mu policzek. Spuścił oczy na dół i przyglądał się swoim bosym stopom.

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Haari Tsubaki
Jaszczuroczłowiek syknął z akceptajcją.
-Sssss.. si tepoha vi lots di scary wurunwi.. si rigluin letoclo- Odparł sycząc w swoim języku.
Był lekko zdziwiony reakcją dziewczyny, powiedziała do niego w jego języku.
-Si rigluin letoclo- powtórzył.
Na jego jaszczurzych oczach przygasł blask latarnii. Jednocześnie był zdziwiony, że zoastał zrozumiany.
Jaszczuroczłowiek syknął z akceptajcją.
-Sssss.. si tepoha vi lots di scary wurunwi.. si rigluin letoclo- Odparł sycząc w swoim języku.
Był lekko zdziwiony reakcją dziewczyny, powiedziała do niego w jego języku.
-Si rigluin letoclo- powtórzył.
Na jego jaszczurzych oczach przygasł blask latarnii. Jednocześnie był zdziwiony, że zoastał zrozumiany.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
- Numer GG: 3579958
- Lokalizacja: Kraków
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Tetsuhi
* Zrozumiał... zrozumiał mnie! * ucieszyła się z kolejnego małego sukcesu.
Wysłuchawszy łuskowatego przyjaciela zwróciła się do reszty grupy:
- Haari, podobnie ja my wszyscy, ma problemy ze snami. Nie wiem dokładnie jakie, ale myślę, że w miarę upływu czasu będziemy poznawać trapiące go koszmary. - w tym momencie Tet przerwała by nabrać tchu, jak to często bywa, znów mówiła za szybko – Obydwoje chcemy jechać. Ja, niestety, nie znam się na podróżowaniu po pustyni, – mówiąc co z zakłopotaniem spojrzała na czubki swoich butów - ale postaram się pomóc jak najlepiej potrafię. - dodała szybko podnosząc zadziornie głowę.
* Zrozumiał... zrozumiał mnie! * ucieszyła się z kolejnego małego sukcesu.
Wysłuchawszy łuskowatego przyjaciela zwróciła się do reszty grupy:
- Haari, podobnie ja my wszyscy, ma problemy ze snami. Nie wiem dokładnie jakie, ale myślę, że w miarę upływu czasu będziemy poznawać trapiące go koszmary. - w tym momencie Tet przerwała by nabrać tchu, jak to często bywa, znów mówiła za szybko – Obydwoje chcemy jechać. Ja, niestety, nie znam się na podróżowaniu po pustyni, – mówiąc co z zakłopotaniem spojrzała na czubki swoich butów - ale postaram się pomóc jak najlepiej potrafię. - dodała szybko podnosząc zadziornie głowę.

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Matt najwyraźniej zmartwił się słysząc słowa Hank’a, faktycznie świat z poza farmy może nie być najsympatyczniejszy, ale na tą chwilę nie widział innego wyjścia.
-Posłuchajcie, byłem w mieście dwa razy i wiem, że jest tam pewna Pani, która może was przenocować, znaczy zapewnić dach nad głową, dobrze zna się z Grubym, więc nie powinno być przeszkody… a! - urwał, jakby jego myśl nagle miała nabrać drugiego dna, po czym zgasła przypominając sobie o nagłych, niespodziewanych faktach. Do ponownego jej rozpoczęcia nie doszło, gdyż tok jego myślenia uległ kreatywnej zapaści, a tą lukę wypełnił dziwny dialekt dziewczyny oraz wypowiedź Whitey’a. Jego sposób rozumowania pognał w kompletnie innym kierunku, nie dość, że miasto stanowiło problem, to już i sama droga doń była usiana trupami.
-Ja.. ja nie wiem, możecie pożyczyć kilka rzeczy… to… to tylko propozycja, bo ja naprawdę nie wiem jak to zrobić… a… to wszystko, jeśli chcecie to ja pomogę, ale… ale… niiien…nie musicie jechać. Wiem mało, bo będąc kaleką może i nie jestem w pełni zdolny zrozumieć, czym jest dla was koszmar, czy obrazy, które widzicie, ale wiem, że odpowiedzi na te pytania nie uzyskacie na farmie.
Odgłosy w eterze zdawały się cichnąć, najwyraźniej pierwsza z dwóch płyt została już przesłuchana, czasu mieli już coraz mniej, niedługo, Pons zacznie szukać Matt’a
Okazja była tylko jedna, więc jeśli dzieci nie zdecydują się na wyprawę pozostaną same ze swą udręką, czego był dość świadome.
-Decyzja należy do was, kluczyki są w stacyjce…
Na odpowiedź Tetsuhi, chłopak krocząc ku nim, ślepym trafem podchodzi do Hank’a, wręczając mu pewien przedmiot.
-Ma na imię Shari, i jest damą, więc zwracajcie się do niej Lady Sherigan, szukajcie przy hitori-tentei st. (samotnych bóstw)…. Pokaż jej to, tylko nie zgub… um… tooo jedyny, jaki posiadam.
Chłopak polizał ostatni raz wargi, po czym skierował się ku drzwiom, wchodząc w mrok i pozostawiając za sobą jedynie dźwięk stukającej laski, odliczającej sekundy do zakończenia się nagrania na gramofonowej płycie.
[Głaskaiło – Hank dostaje Artefakt „Głaskaiło” mała metalowa ikona, wielkości kciuka, wyglądająca na głownię laski przypominającą czerep kobry. Działanie; nieznane]
------
[Whitey – pytasz się pozostałych o zdanie, zbierasz informacje na temat potrzebnych rzeczy + możliwy opis przedostania się do swojej parceli i pakowanie tak siebie jak i Hanka]
[Tetsuhi/Whitey – przemawiasz chłopakowi do rozsądku, chłopak mimo wszystko nie chce opuszczać farmy (strach przed słońcem) + dialog]
[Tetsuhi – ostrzegasz, uświadamiasz i upewniasz się o decyzji wszystkich + możliwy opis przedostania się do swojej parceli i pakowania]
[Tsubaki/Tetsuhi – dziewczyna zaczyna rozkazywać/dowodzić całą grupą, na co smoczek bierze jej stronę + smoczek możliwe ludzkie zachowanie, np; podnoszenie dłoni w głosowaniu]
[Tsubaki – zwracasz uwagę na dziwny aromat jak i aurę przedmiotu, znajdującego się obecnie w dłoniach Hank’a + okazywanie entuzjazmu w udaniu się razem z nim (patrz ostatnia opcja Hank'a)]
[Tsubaki – szczeka/warczy/śwista dając znak, że zostanie na warcie]
[Hank – samozwańczy przywódca, zaczynasz dowodzić całą operacją + opis przedostania się do automobilów Pana Uchito i Pana Ponsa. Grzebanie w ich wnętrzach]
[Hank – wspiera decyzję Tetsuhi oraz prosi ją o zaopiekowanie się smoczkiem (strach przed ogniem) + opis przedostania się do automobilów Pana Uchito i Pana Ponsa. Grzebanie w ich wnętrzach]
-Posłuchajcie, byłem w mieście dwa razy i wiem, że jest tam pewna Pani, która może was przenocować, znaczy zapewnić dach nad głową, dobrze zna się z Grubym, więc nie powinno być przeszkody… a! - urwał, jakby jego myśl nagle miała nabrać drugiego dna, po czym zgasła przypominając sobie o nagłych, niespodziewanych faktach. Do ponownego jej rozpoczęcia nie doszło, gdyż tok jego myślenia uległ kreatywnej zapaści, a tą lukę wypełnił dziwny dialekt dziewczyny oraz wypowiedź Whitey’a. Jego sposób rozumowania pognał w kompletnie innym kierunku, nie dość, że miasto stanowiło problem, to już i sama droga doń była usiana trupami.
-Ja.. ja nie wiem, możecie pożyczyć kilka rzeczy… to… to tylko propozycja, bo ja naprawdę nie wiem jak to zrobić… a… to wszystko, jeśli chcecie to ja pomogę, ale… ale… niiien…nie musicie jechać. Wiem mało, bo będąc kaleką może i nie jestem w pełni zdolny zrozumieć, czym jest dla was koszmar, czy obrazy, które widzicie, ale wiem, że odpowiedzi na te pytania nie uzyskacie na farmie.
Odgłosy w eterze zdawały się cichnąć, najwyraźniej pierwsza z dwóch płyt została już przesłuchana, czasu mieli już coraz mniej, niedługo, Pons zacznie szukać Matt’a
Okazja była tylko jedna, więc jeśli dzieci nie zdecydują się na wyprawę pozostaną same ze swą udręką, czego był dość świadome.
-Decyzja należy do was, kluczyki są w stacyjce…
Na odpowiedź Tetsuhi, chłopak krocząc ku nim, ślepym trafem podchodzi do Hank’a, wręczając mu pewien przedmiot.
-Ma na imię Shari, i jest damą, więc zwracajcie się do niej Lady Sherigan, szukajcie przy hitori-tentei st. (samotnych bóstw)…. Pokaż jej to, tylko nie zgub… um… tooo jedyny, jaki posiadam.
Chłopak polizał ostatni raz wargi, po czym skierował się ku drzwiom, wchodząc w mrok i pozostawiając za sobą jedynie dźwięk stukającej laski, odliczającej sekundy do zakończenia się nagrania na gramofonowej płycie.
[Głaskaiło – Hank dostaje Artefakt „Głaskaiło” mała metalowa ikona, wielkości kciuka, wyglądająca na głownię laski przypominającą czerep kobry. Działanie; nieznane]
------
[Whitey – pytasz się pozostałych o zdanie, zbierasz informacje na temat potrzebnych rzeczy + możliwy opis przedostania się do swojej parceli i pakowanie tak siebie jak i Hanka]
[Tetsuhi/Whitey – przemawiasz chłopakowi do rozsądku, chłopak mimo wszystko nie chce opuszczać farmy (strach przed słońcem) + dialog]
[Tetsuhi – ostrzegasz, uświadamiasz i upewniasz się o decyzji wszystkich + możliwy opis przedostania się do swojej parceli i pakowania]
[Tsubaki/Tetsuhi – dziewczyna zaczyna rozkazywać/dowodzić całą grupą, na co smoczek bierze jej stronę + smoczek możliwe ludzkie zachowanie, np; podnoszenie dłoni w głosowaniu]
[Tsubaki – zwracasz uwagę na dziwny aromat jak i aurę przedmiotu, znajdującego się obecnie w dłoniach Hank’a + okazywanie entuzjazmu w udaniu się razem z nim (patrz ostatnia opcja Hank'a)]
[Tsubaki – szczeka/warczy/śwista dając znak, że zostanie na warcie]
[Hank – samozwańczy przywódca, zaczynasz dowodzić całą operacją + opis przedostania się do automobilów Pana Uchito i Pana Ponsa. Grzebanie w ich wnętrzach]
[Hank – wspiera decyzję Tetsuhi oraz prosi ją o zaopiekowanie się smoczkiem (strach przed ogniem) + opis przedostania się do automobilów Pana Uchito i Pana Ponsa. Grzebanie w ich wnętrzach]

-
- Marynarz
- Posty: 249
- Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
- Numer GG: 2363991
- Lokalizacja: Skądinąd
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Hank
Chłopak przyjrzał się dokładnie przedmiotowi, który wręczył mu Matt. Nie miał zielonego pojęcia co to jest, i poza tym, że wyglądało toto jak głowa węża nie przypominało niczego z czym Hank spotkał się wcześniej. Schował artefakt do jednej ze swych przepastnych kieszeni, po czym z głośnym westchnięciem odwrócił się do stojącej obok niego trójki dzieciaków i powiedział:
-Ok. Uważam, że nie ma co zwlekać. Moim zdaniem Matt ma rację i naszą jedyną szansą na wyjaśnienie tej sprawy jest odnalezienie Pani Strange, przecież to wszystko zaczęło się po jej odjeździe. Dlatego myślę, że ona będzie coś o naszych kłopotach wiedzieć. Nooo ... więc chyba powinniśmy zrobić tak - wy poszukajcie na farmie jakichś pojemników, w które będziemy mogli nabrać wody. Poza tym przyda się nam jakieś jedzenie. Może też jakieś ubrania na zmianę, o ile ich potrzebujecie. No i chyba nie zaszkodziłoby mieć ze sobą jakieś pieniądze, tylko nie wiem skąd je wziąć ... Ja w tym czasie zajmę się naszym automobilem, myślę, że wystarczy wymontować kilka rzeczy z silnika, takich jak rozdzielacz, żeby unieruchomić go na długo. Nie chcę rozwalać auta na dobre, w końcu może być ono potrzebne na farmie, a rozdzielacz powinien być możliwy do zastąpienia. Ale na razie na farmie nie ma drugiego, więc to chyba załatwi sprawę. Potem spróbuję ukraść ciężarówkę i zabiorę was spod bramy ... Uważam że mamy maksymalnie piętnaście czy dwadzieścia minut, dlatego musimy się pospieszyć. Aha, Tetsuhi, wydaje się że rozumiesz te syki Tsubakiego, więc powiedz mu, żeby zachowywał się cicho i w żadnym wypadku niech niczego nie podpala.
Powiódł jeszcze raz wzrokiem po grupce. W głębi wciąż pełen był wątpliwości, jednak fakt, że to jemu Matt wręczył artefakt sprawił, że poczuł się jako nieformalny przywódca tej wyprawy, odpowiedzialny za jej sukces. Bał się, ale otuchy dodawała mu myśl, że być może wkrótce uda się wyjaśnić problem snów i znowu wszystko będzie tak jak dawniej ...
Chłopak przyjrzał się dokładnie przedmiotowi, który wręczył mu Matt. Nie miał zielonego pojęcia co to jest, i poza tym, że wyglądało toto jak głowa węża nie przypominało niczego z czym Hank spotkał się wcześniej. Schował artefakt do jednej ze swych przepastnych kieszeni, po czym z głośnym westchnięciem odwrócił się do stojącej obok niego trójki dzieciaków i powiedział:
-Ok. Uważam, że nie ma co zwlekać. Moim zdaniem Matt ma rację i naszą jedyną szansą na wyjaśnienie tej sprawy jest odnalezienie Pani Strange, przecież to wszystko zaczęło się po jej odjeździe. Dlatego myślę, że ona będzie coś o naszych kłopotach wiedzieć. Nooo ... więc chyba powinniśmy zrobić tak - wy poszukajcie na farmie jakichś pojemników, w które będziemy mogli nabrać wody. Poza tym przyda się nam jakieś jedzenie. Może też jakieś ubrania na zmianę, o ile ich potrzebujecie. No i chyba nie zaszkodziłoby mieć ze sobą jakieś pieniądze, tylko nie wiem skąd je wziąć ... Ja w tym czasie zajmę się naszym automobilem, myślę, że wystarczy wymontować kilka rzeczy z silnika, takich jak rozdzielacz, żeby unieruchomić go na długo. Nie chcę rozwalać auta na dobre, w końcu może być ono potrzebne na farmie, a rozdzielacz powinien być możliwy do zastąpienia. Ale na razie na farmie nie ma drugiego, więc to chyba załatwi sprawę. Potem spróbuję ukraść ciężarówkę i zabiorę was spod bramy ... Uważam że mamy maksymalnie piętnaście czy dwadzieścia minut, dlatego musimy się pospieszyć. Aha, Tetsuhi, wydaje się że rozumiesz te syki Tsubakiego, więc powiedz mu, żeby zachowywał się cicho i w żadnym wypadku niech niczego nie podpala.
Powiódł jeszcze raz wzrokiem po grupce. W głębi wciąż pełen był wątpliwości, jednak fakt, że to jemu Matt wręczył artefakt sprawił, że poczuł się jako nieformalny przywódca tej wyprawy, odpowiedzialny za jej sukces. Bał się, ale otuchy dodawała mu myśl, że być może wkrótce uda się wyjaśnić problem snów i znowu wszystko będzie tak jak dawniej ...
DUB W NOSIE !
Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy

-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Tsubaki Haari
Jaszczuroczłowiek syknął z podniecenia widząc jak Hank chowa najwyraźniej drogi przedmiot. Jego aromat i aura wyglądające teraz z kieszeni chłopaka ciekawiły niezmiernie Tsubakiego.
-Szzzherigan, nie szgub.- Syknął wysilając swoją znajomość ich języka.
W swoim nawet nie próbował tego wyrazić dziewczyna nie będzie znała słów do opisania tego przedmiotu. Dopiero po chwili puścił korę drzewa wydrapując na niej trzy głębokie szramy. (Deklaracja oparcia się na stojąco o drzewo 3 posty wcześniej) Podchodzi do Hanka i bada zapach zawartości kieszeni.
Jaszczuroczłowiek syknął z podniecenia widząc jak Hank chowa najwyraźniej drogi przedmiot. Jego aromat i aura wyglądające teraz z kieszeni chłopaka ciekawiły niezmiernie Tsubakiego.
-Szzzherigan, nie szgub.- Syknął wysilając swoją znajomość ich języka.
W swoim nawet nie próbował tego wyrazić dziewczyna nie będzie znała słów do opisania tego przedmiotu. Dopiero po chwili puścił korę drzewa wydrapując na niej trzy głębokie szramy. (Deklaracja oparcia się na stojąco o drzewo 3 posty wcześniej) Podchodzi do Hanka i bada zapach zawartości kieszeni.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
- Numer GG: 3579958
- Lokalizacja: Kraków
Re: [autorski] - "Dzieci z Górogrodu"
Tetsuhi
* Dziwny ten Matt. * podsumowała w myśli niewidomego chłopca.
- Dobrze Hank, mamy mało czasu. Proponuje aby podzielić zadania. Whitey poszukaj czegoś do jedzenia, hm... czegoś co się szybko nie zepsuje w upale. – dziewczynka z przejęciem włączyła się znowu do dyskusji – No i nie przejmuj się tak wszystkim, Hank zna się na rzeczy, z nim nam się uda, a poza tym w mieście pomoże nam przyjaciółka Papcia Ponsa. Pojedziemy ciężarówką, więc będziemy mieli osłonę przed słońcem. - Mocno się starała pomóc chłopakowi w podjęciu decyzji, wydawało jej się, że im ich więcej, tym lepiej. * W kupie siła, choć na jego miejscu też bym się bała... przecież teraz też się boję. * - Uśmiechnęła się do siebie.
- Ja z Tsubakim postaramy się zdobyć jak najwięcej wody... no i weźmiemy przy okazji ubrania dla każdego. Za kilkanaście minut spotykamy się przy bramie, tak? Dobrze.
* Jak ci wszystko wytłumaczyć? * Zwróciła się w stronę smoczka.
- Cc... confn mrith veee, qe jap- aq. – wydukała po czym ruszyła w stronę farmianej studni, po kilku krokach odwróciła się i machnęła na smoczego towarzysza, aby się pospieszył * Najpierw woda, potem ubrania... będzie dobrze. * Dodawała sobie otuchy.
* Dziwny ten Matt. * podsumowała w myśli niewidomego chłopca.
- Dobrze Hank, mamy mało czasu. Proponuje aby podzielić zadania. Whitey poszukaj czegoś do jedzenia, hm... czegoś co się szybko nie zepsuje w upale. – dziewczynka z przejęciem włączyła się znowu do dyskusji – No i nie przejmuj się tak wszystkim, Hank zna się na rzeczy, z nim nam się uda, a poza tym w mieście pomoże nam przyjaciółka Papcia Ponsa. Pojedziemy ciężarówką, więc będziemy mieli osłonę przed słońcem. - Mocno się starała pomóc chłopakowi w podjęciu decyzji, wydawało jej się, że im ich więcej, tym lepiej. * W kupie siła, choć na jego miejscu też bym się bała... przecież teraz też się boję. * - Uśmiechnęła się do siebie.
- Ja z Tsubakim postaramy się zdobyć jak najwięcej wody... no i weźmiemy przy okazji ubrania dla każdego. Za kilkanaście minut spotykamy się przy bramie, tak? Dobrze.
* Jak ci wszystko wytłumaczyć? * Zwróciła się w stronę smoczka.
- Cc... confn mrith veee, qe jap- aq. – wydukała po czym ruszyła w stronę farmianej studni, po kilku krokach odwróciła się i machnęła na smoczego towarzysza, aby się pospieszył * Najpierw woda, potem ubrania... będzie dobrze. * Dodawała sobie otuchy.
