Elfy zniknęły w chmurach pyłu zniesionych przez ich własne wierzchowce. Dopiero wtedy rozległo się charakterystyczne pyknięcie, po którym zawsze pojawiał się nie wiadomo skąd Tirtus, lekko zwariowany czarodziej-wróżbita. Wyglądał tak jakby nic się nie stało, jednak stało się... Ten starzec wystawił was na pastwę pustynnych elfów po prostu znikając! Chyba nie zamierzał tego komentować, jednak spojrzenia rzucone przez towarzyszy podróży zmusiły go do tego:
-Chyba nie chcecie mi powiedzieć , że gniewacie się na starego Tirtusa za to, że chciał uratować wam życie co?- zapytał jakby z wyrzutem- Posłuchajcie: Zniknąłem żeby w razie czego wykorzystać element zaskoczenia jasne? A teraz ruszajmy! To już niedaleko.
Po niecałej godzinie jazdy przez pustynie dotarliście do celu. Ten fragment podróży wydawał się być najbardziej nieprzyjemnym, ponieważ czarodziej nie rzucił na was ponownie zaklęcia chroniącego przez promieniami słonecznymi. Wieża sama w sobie była bardzo specyficzną wieżą... Wysoka, wąska oraz miejscami zrujnowana wznosiła się samotna po środku pustyni i co najdziwniejsze była otoczona fosą! Właściwie z tej odległości nie mogliście stwierdzić czy znajduje się tam woda, czy też dół jest pusty. Wieża posiadała także zwodzony most, który był teraz podniesiony co nie było dobrą wiadomością:
-No i co teraz?- zapytał Tirtus krzywiąc twarz.
[Napiszcie normalne posty i podajcie jakieś propozycje

Xander
Wnętrze lokalu niosło osobliwy zapach z całą pewnością niekojarzący się z miejskimi karczmami. Tak... Woń egzotycznych kobiecych perfum z całą pewnością szybciej można by było skojarzyć z burdelem, a nie z gospodą. Mnich spokojnym krokiem podszedł do stolika przy, którym siedzieli jedyni goście. Była to czwórka mężczyzn ludzkiego pochodzenia oraz jeden nizołek. Grali w karty z całą pewnością na złoto leżące jawnie na stoliku. Stosik leżący przed najniższym z graczy wskazywał na to, że albo jest bardzo bogaty, albo ma bardzo dobrą passe. Właśnie on wskazał Xanderowi wolne krzesło jednak nie odezwał się ani słowem.
Mężczyźni grali dalej obserwując się bacznie. Milczeli i traktowali mnicha jak powietrze. Do stolika podeszła elfia panna i położyła na nim cebrzyk wina. Zwracając się do Xandera zapytała czy coś mu podać i właśnie wtedy goście od kart ożywili się. Zakończona partia sprawiła, że stosik niziołka nieznacznie urosła:
-No panowie znowu wygrałem!- ucieszył się mały- Ależ wy jesteście słabi!
Mężczyźni wybuchli śmiechem, jednak od razu było widać, że wcale nie jest im do śmiechu. Byli raczej poddenerwowani niż rozbawieni.
-Dołączysz się?- zapytał jeden z ludzi.
[Zapraszam na gg
