[Freestyle] Harmondale - dom graczy
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Ardel:
Chłopak zareagował na głos elfki niemal natychmiast, nawet nie zauważając, że zostawił sztylet koło korzeni drzewa, o które się oparł, i które wykorzystał, by uzyskać jakiś w miarę pionowa pozycję. Zaczął iść na klęczkach, opierając cały goleń na błocie. Toga pomagała mu w powiększaniu powierzchni na której się poruszał. Będzie uwalony błotem ale chociaż nie będzie się zapadał. Podpełzł do Pasov i powoli pomógł jej wstać. - Nie ruszaj się za gwałtownie... spokojnie - polecił. Jeśli szarpnąłby szybciej, to po pierwsze mógłby ją lekko uszkodzić, a po drugie - sam by się zapadł. Pomógł jej uklęknąć na błocie. – Dobra, bierz kwiatka... - mówiąc to pomacał się po pasku. - Diabli, mój sztylet - mruknął i zaczął go szukać, przy okazji też podpełzł do truchła gigaważki. Upewniwszy się , ze jest martwa, a wiec wsadziwszy sztylet w jedno z oczu, spokojnie usunął jej skrzydła i schował w torbie przybocznej. Potem oglądnął resztę truchła. Gdzie ta zaraza może mieć zbiornik jadu. – Pasov, znasz się coś na anatomii owadów? - zapytał wprost. - Chciałbym pozyskać jad tej cholerycy, a nie chciałbym naciąć nie tego co trzeba [/i]- stwierdził. Niezależnie do odpowiedzi Pasov spróbuje pozyskać jad, w miarę możliwości w gruczole, lub torbieli, po czym zapakować, by się nie wylał. Ewentualnie przelać do czystej buteleczki, z której wcześniej wyciągnie "obecnego lokatora", wiec jakieś ziele, które z kolei trafi do jednej z małych bocznych kieszonek torby. "Muszę się zaopatrzyć w większą ilość butelek" skinął głową i powoli wstał z klęczek, badając grunt. - Wracamy, nie? - zapytał.
Chłopak zareagował na głos elfki niemal natychmiast, nawet nie zauważając, że zostawił sztylet koło korzeni drzewa, o które się oparł, i które wykorzystał, by uzyskać jakiś w miarę pionowa pozycję. Zaczął iść na klęczkach, opierając cały goleń na błocie. Toga pomagała mu w powiększaniu powierzchni na której się poruszał. Będzie uwalony błotem ale chociaż nie będzie się zapadał. Podpełzł do Pasov i powoli pomógł jej wstać. - Nie ruszaj się za gwałtownie... spokojnie - polecił. Jeśli szarpnąłby szybciej, to po pierwsze mógłby ją lekko uszkodzić, a po drugie - sam by się zapadł. Pomógł jej uklęknąć na błocie. – Dobra, bierz kwiatka... - mówiąc to pomacał się po pasku. - Diabli, mój sztylet - mruknął i zaczął go szukać, przy okazji też podpełzł do truchła gigaważki. Upewniwszy się , ze jest martwa, a wiec wsadziwszy sztylet w jedno z oczu, spokojnie usunął jej skrzydła i schował w torbie przybocznej. Potem oglądnął resztę truchła. Gdzie ta zaraza może mieć zbiornik jadu. – Pasov, znasz się coś na anatomii owadów? - zapytał wprost. - Chciałbym pozyskać jad tej cholerycy, a nie chciałbym naciąć nie tego co trzeba [/i]- stwierdził. Niezależnie do odpowiedzi Pasov spróbuje pozyskać jad, w miarę możliwości w gruczole, lub torbieli, po czym zapakować, by się nie wylał. Ewentualnie przelać do czystej buteleczki, z której wcześniej wyciągnie "obecnego lokatora", wiec jakieś ziele, które z kolei trafi do jednej z małych bocznych kieszonek torby. "Muszę się zaopatrzyć w większą ilość butelek" skinął głową i powoli wstał z klęczek, badając grunt. - Wracamy, nie? - zapytał.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Sangathan poruszał się niezwykle cicho, zaś szum morskich fal zagłuszył resztę ewentualnych odgłosów przemieszczania się. Bez większego trudu podszedł bardzo blisko do, nie spodziewającego się niczego, chłopaka. Teraz już nie zdąży on nawet wstać, a co dopiero uciec.
Widząc go z tyłu ciężko było elfowi dokładniej określić z kim ma do czynienia. Nie mniej jednak Sangathan postanowił dać znać o swojej obecności.
- Czekasz tu na statek?! - powiedział na tyle głośno, aby chłopak usłyszał to wyraźnie, ale tak, aby dziewczęta nie mogły go usłyszeć.
Chłopak odwrócił głowę, nadal leżąc na ziemi. Na jego wyglądającej na 14-15 lat twarzy malował się strach.
wyglądało na to, że miecz nie będzie potrzeby - no może do dodatkowego nastraszenia, ale nie do poważniejszego użycia.
Fergo tymczasem siedział na drzewie i kibicował mu - oczywiście w niemy sposób.
Ardel i Pasov stali tymczasem gdzieś pośród bagien - a raczej klęczeli, wydobywając korzenie rośliny. Łopata, czy inne narzędzie do wykopania sadzonki kwiatka, okazało się być zbędne. Owszem korzenie były dość długie, ale błotniste podłoże nie dawało większych oporów przy kopaniu i do jej wydobycia wystarczyły zwykłe ręce.
Nieciekawie się jednak przedstawiała sprawa z przetransportowaniem sadzonki do wioski - potrzebne było coś co zastąpi doniczkę.
Po krótkiej rozmowie na ten temat, Ardel z niezadowoleniem stwierdził, że przeznaczy do tego celu swoją (i tak już ubłoconą) togę.
Młodzieniec postanowił też zabrać oba kwiaty, co spotkało się z obojętnością elfki. Machnęła ręką i pozwoliła mu je obie nieść. Zasadniczo nie lubiła, gdy bez powodu niszczy się przyrodę. Ale najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy, że powód mógł być całkiem istotny - inna drużyna może wiele dać za tego kwiatka.
Ruszyli w drogę powrotną. Ta nie była łatwa - tkwili głębiej niż po kostki w błocie, a do tego wszystko utrudniały im komary.
Wkrótce jednak dotarli na skraj bagien. Słyszeli płynący potoczek i pomaszerowali do niego kilkanaście metrów. Woda była nieco błotnista, ale kiedy odeszli dalej na wschód, dno strumyka zastąpił czysty piasek, zaś woda zmieniła barwę na krystalicznie czystą.
Było to idealne miejsce na odpoczynek i umycie się, więc postanowili się zatrzymać. Umyli się i oczyścili swoje stroje z większości błota.
Następnie ruszyli w stronę wioski, a przez las szło im się znacznie lepiej niż po bagnie. Byli trochę zmęczeni ale istotne było, aby wrócić przed zachodem słońca, więc nie odpoczywali już po drodze. Kiedy dotarli do wsi słońce było już dość nisko, ale mieli jeszcze czas (około godziny) zanim zetknie się ono z horyzontem. Weszli do karczmy aby usiąść i odpocząć chwilę. Sangathana i Fergo nigdzie tam nie było, choć byli tam inni zawodnicy.
Sangathan i Fergo są do przodu z akcją - albo Ardel i Pasov są do tyłu.
Widząc go z tyłu ciężko było elfowi dokładniej określić z kim ma do czynienia. Nie mniej jednak Sangathan postanowił dać znać o swojej obecności.
- Czekasz tu na statek?! - powiedział na tyle głośno, aby chłopak usłyszał to wyraźnie, ale tak, aby dziewczęta nie mogły go usłyszeć.
Chłopak odwrócił głowę, nadal leżąc na ziemi. Na jego wyglądającej na 14-15 lat twarzy malował się strach.
wyglądało na to, że miecz nie będzie potrzeby - no może do dodatkowego nastraszenia, ale nie do poważniejszego użycia.
Fergo tymczasem siedział na drzewie i kibicował mu - oczywiście w niemy sposób.
Ardel i Pasov stali tymczasem gdzieś pośród bagien - a raczej klęczeli, wydobywając korzenie rośliny. Łopata, czy inne narzędzie do wykopania sadzonki kwiatka, okazało się być zbędne. Owszem korzenie były dość długie, ale błotniste podłoże nie dawało większych oporów przy kopaniu i do jej wydobycia wystarczyły zwykłe ręce.
Nieciekawie się jednak przedstawiała sprawa z przetransportowaniem sadzonki do wioski - potrzebne było coś co zastąpi doniczkę.
Po krótkiej rozmowie na ten temat, Ardel z niezadowoleniem stwierdził, że przeznaczy do tego celu swoją (i tak już ubłoconą) togę.
Młodzieniec postanowił też zabrać oba kwiaty, co spotkało się z obojętnością elfki. Machnęła ręką i pozwoliła mu je obie nieść. Zasadniczo nie lubiła, gdy bez powodu niszczy się przyrodę. Ale najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy, że powód mógł być całkiem istotny - inna drużyna może wiele dać za tego kwiatka.
Ruszyli w drogę powrotną. Ta nie była łatwa - tkwili głębiej niż po kostki w błocie, a do tego wszystko utrudniały im komary.
Wkrótce jednak dotarli na skraj bagien. Słyszeli płynący potoczek i pomaszerowali do niego kilkanaście metrów. Woda była nieco błotnista, ale kiedy odeszli dalej na wschód, dno strumyka zastąpił czysty piasek, zaś woda zmieniła barwę na krystalicznie czystą.
Było to idealne miejsce na odpoczynek i umycie się, więc postanowili się zatrzymać. Umyli się i oczyścili swoje stroje z większości błota.
Następnie ruszyli w stronę wioski, a przez las szło im się znacznie lepiej niż po bagnie. Byli trochę zmęczeni ale istotne było, aby wrócić przed zachodem słońca, więc nie odpoczywali już po drodze. Kiedy dotarli do wsi słońce było już dość nisko, ale mieli jeszcze czas (około godziny) zanim zetknie się ono z horyzontem. Weszli do karczmy aby usiąść i odpocząć chwilę. Sangathana i Fergo nigdzie tam nie było, choć byli tam inni zawodnicy.
Sangathan i Fergo są do przodu z akcją - albo Ardel i Pasov są do tyłu.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Pasov
Oddychała ciężko. Samo całodniowe łażenie nie było dla niej niczym nowym, ale to nie było zwykłe całodniowe łażenie - to było łażenie połączone z zakopywaniem się w bagnie, wykopywaniem z tegoż bagna sadzonek, pojedynkami z jakimiś dziwnymi gigantycznymi ważkami... Oj tak, to był szalony dzień. A taką cienką ważkę to ciężko z łuku nawet trafić. Paskudny dzień, oj paskudny.
- Zjemy coś, Ardel? Czy czekamy na nich? Wydaje się że jeszcze została godzinka do zachodu słońca, więc możemy chyba chwilę zaczekać... - odezwała się, uważnie przyglądając się zawiniątku. Przed wejściem do karczmy poświęciła dłuższą chwilę na owinięcie sadzonek w togę tak, żeby ich nie uszkodzić, ale żeby nie było widać co jest w środku. Po co od razu odsłaniać wszystkie atuty? Jak ktoś zobaczy że mamy sadzonki, rozumowała, to może spróbować je odebrać. Jeśli zechce je ukraść, możemy tego nie zauważyć. A jak zechce odebrać je siłą, dojdzie do walki. Żadna z tych opcji jej się nie podobała, więc postanawiła po prostu je ukryć.
Oddychała ciężko. Samo całodniowe łażenie nie było dla niej niczym nowym, ale to nie było zwykłe całodniowe łażenie - to było łażenie połączone z zakopywaniem się w bagnie, wykopywaniem z tegoż bagna sadzonek, pojedynkami z jakimiś dziwnymi gigantycznymi ważkami... Oj tak, to był szalony dzień. A taką cienką ważkę to ciężko z łuku nawet trafić. Paskudny dzień, oj paskudny.
- Zjemy coś, Ardel? Czy czekamy na nich? Wydaje się że jeszcze została godzinka do zachodu słońca, więc możemy chyba chwilę zaczekać... - odezwała się, uważnie przyglądając się zawiniątku. Przed wejściem do karczmy poświęciła dłuższą chwilę na owinięcie sadzonek w togę tak, żeby ich nie uszkodzić, ale żeby nie było widać co jest w środku. Po co od razu odsłaniać wszystkie atuty? Jak ktoś zobaczy że mamy sadzonki, rozumowała, to może spróbować je odebrać. Jeśli zechce je ukraść, możemy tego nie zauważyć. A jak zechce odebrać je siłą, dojdzie do walki. Żadna z tych opcji jej się nie podobała, więc postanawiła po prostu je ukryć.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Ardel:
Chłopak miał dość. Siadł na karczmianym stołku, ryzykując, ze nie wstanie z niego przez jakąś godzinę. Nogi mu dokuczały, głównie przez "urozmaicenie" spaceru. Na twarzy o dłoniach miał parę ugryzień komarów. Będzie musiał zrobi maść przeciw swędzeniu.
- Wiesz... ja bym najchętniej... wiesz.. umiejscowił - spojrzał nieznacznie na dalej trzymane w todze rośliny. - Inna rzecz, że jestem dalej nieco ubłocony i wyglądam idiotycznie z tym - westchnął. - Ale zjem cos chętnie - stwierdził."Im szybciej spieniężymy drugi kwiat tym lepiej" pomyślał, jednak nie miał zamiaru ganiać z kwiatkami w todze. Trzeba by je gdzieś zdeponować...
Chłopak miał dość. Siadł na karczmianym stołku, ryzykując, ze nie wstanie z niego przez jakąś godzinę. Nogi mu dokuczały, głównie przez "urozmaicenie" spaceru. Na twarzy o dłoniach miał parę ugryzień komarów. Będzie musiał zrobi maść przeciw swędzeniu.
- Wiesz... ja bym najchętniej... wiesz.. umiejscowił - spojrzał nieznacznie na dalej trzymane w todze rośliny. - Inna rzecz, że jestem dalej nieco ubłocony i wyglądam idiotycznie z tym - westchnął. - Ale zjem cos chętnie - stwierdził."Im szybciej spieniężymy drugi kwiat tym lepiej" pomyślał, jednak nie miał zamiaru ganiać z kwiatkami w todze. Trzeba by je gdzieś zdeponować...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Sangathan
I zaraz po chwili taką usłyszał.
- Nnnie... Ja... tu, tak tylko... - powiedział chłopak załamującym się głosem.
Chyba zrozumiał swoje położenie, bo nie próbował uciekać.
Elf uśmiechnął sie do chlopaka życzliwie
- Młody, ja wiem, że nie na statek, ale tak sie nie robi. Jak chcesz pogadać z którąś z nich to w dzień i kwiaty jej przynieś - westchnął San. - Wstawaj i zmykaj do domu. Straszysz tylko ludzi i jak widzisz tylko problemy z tego wynikaja - westchnal spokojnie odstepujac na krok tak ze jesli chlopak chcialby uciekac to mialby taka mozliwosc. - Ojciec tych dwoch panien niepokoi sie ze ktos za nimi lazi. Ja cie puszczam. Ktos inny nadzieje cie na swoj miecz. - ostrzegl go jeszcze wystawiajac dlon w strone chlopaka tak by pomoc mu wstac. Srebrne oczy blyszczaly czy wrecz lsnily tajemniczo. W glebi tych oczu czail sie smutek, ktorego elf nigdy do konca nie umial ukryc...
Chłopak wyglądał teraz na równie zaskoczonego, co przestraszonego.
- Skąd wiesz, że ja... yyy kwiaty?... Ale co powiedzieć? - rzekł cicho, powoli wstając - w czym bardzo pomogła mu dłoń elfa.
Wyglądał na zagubionego, który prosi o wskazanie mu drogi.
- Powiedz to co myslisz i szczerze od serca. Powiedz co w niej lubisz, dlaczego ci sie podoba. Szczerosc to najwiekszy skarb moj drogi - elf klepnal chlopaka delikatnie po ramieniu. - I nie boj sie ze bedzie ci sie jezyk platal. Poeta nie jestes z tego co widze wiec nie sil sie. Powiedz szczerze i tak jak umiesz. Serce ci podpowie - San usmiechnal sie promiennie.
Chłopak zaczerwienił się nieznacznie, ale nie uciekł ze wzrokiem na buty.
- Tak. Dzięki... Tak zrobię... - odparł z lekkim uśmiechem. Teraz już wiedział jak należy postąpić.
- Ale... nie powiesz o tym wszystkim panu Shellowi? - spytał po chwili niepewnym głosem.
- Nie, powiem ze problem zostal rozwiazany i ewentualnie cos wymysle jakby sie dopytywal. Ale pamietaj ze chowanie sie to nienajlepszy pomysl na zrobienie wrazenia na dziewczynie. - powiedzial elf. Nie bylo sensu brudzic chlopakowi. Po prostu nie wiedzial i tyle. Elf postanowil tylko dopilnowac by dziewczyny bezpiecznie wrocily dzis z plazy do domu po czym zglosic sie do ich ojca
Chłopaczek odetchnął z ulgą. Przed sobą miał teraz nadzieję na coś wspaniałego, coś co jeszcze niedawno było tylko marzeniem teraz zdawało się być osiągalne. Sangathan zauważył, że oczy chłopaka zaczęły się świecić - najprawdopodobniej od łez.
- Dziękuję. - powiedział cicho.
- Nie ma sprawy - San pogladzil go po glowie lekko czochrajac mu czupryne. Elf mial na twarzy cieply usmiech. - Powodzenia ci zycze, mlody. - powiedzial jeszcze i rozejrzal sie wokol chcac zorientowac sie gdzie sa te dziewczyny
Nigdzie ich nie widział, ale na plazy leżały ich rzeczy - dwa drobne plecaczki i dwa, pełne komplety ubrań, więc musiały być jeszcze w wodzie.
Chłopaczek uśmiechną się ciepło.
- Dzięki... To ja już pójdę. - powiedział i (trochę nieśmiało) wyciągnął do elfa rękę na pożegnanie.
Elf uscisnal dlon mlodzienca i potrzasnal nia zyczliwie. Elf razem z chlopcem wycofal sie troche w las. Nie chcial byc podgladaczem a jedynie dopilnowac powrotu dziewczyn do domu.
Chłopiec zorientował się w sytuacji i bardzo mu to odpowiadało. Zaraz potem oddalił się w stronę wioski. Kiedy zniknął za drzewami Sangathan spojrzał w górę. Zorientował się wtedy, że Fergo wdrapał się na sam czubek, wysokiego na jakieś 12 metrów, drzewa. Morski wiatr całkiem nieźle wyginał tam, nie grubszy niż noga człowieka, pień.
San spojrzal na Fergo - Nie przesadzasz? Spadniesz zaraz - rzucil elf do chlopaka - Zlaz bo kark skrecisz - westchnal
Zaraz potem Fergo zszedł na dół co trwało dobrą chwilę. Kiedy był już nisko dało się zauważyć, że z czegoś się cieszy.
- Niepowazny jestes... Wyjatkowo niepowazny - skrytykowal go elf ktory szybko domyslił się dlaczego jego towarzysz tak sie cieszy. Pokręcił głową z politowaniem. Ludzie byli dziwaczni. Nawet niekiedy bardzo. Westchnał cięzko.
Fergo zdawał się nie przejmować się niczym.
- A co mi tam. Tyle chodzę po drzewach, że nie mogłem spaść. Za dużo praktyki. - rzekł z uśmiechem.
- Poza tym, chyba warto było zaryzykować. - dodał szczerząc zęby i machając przed elfem długim na około 20cm, czarnym, zakończonym białą "plamką" piórem.
- Urodzilem sie w lesie. Mieszkalem tam ponad 50 lat i wiekszosc tego czasu spedzilem na drzewach. Tam wlasnie elfy buduja swoje domy. Zapewniam cie ze nawet najlepsi moga z nich spasc - przestrzegl. - Upadek zwykle laczy sie z polamaniem kosci albo smiercia wiec nie wyglupiaj sie - poprosil
Fergo pokiwał głową, ale uśmiech z jego twarzy nie zniknął - choć zęby się schowały.
- Jeszcze będzie trzeba się upewnić, czy jest to pióro Heterodora, no jakoś tak. Ale mam nadzieje, że tak. A co słychać tutaj? Pogadałeś z tamtym kolesiem, i co?
- Sprawa zalatwiona. Juz nie bedzie sprawial problemow. Sam mial problem - westchnal elf. Nie zaglebial sie szczegoly. Obiecal przeciez ze nie bedzie o tym gadal. Poszedl sprawdzic czy dziewczyny udaja sie juz w strone domu by moc je z bezpiecznej odleglosci odprowadzic
Fergo był lekko zdziwiony, ale nie zadawał więcej pytań. Sangathan tymczasem oddalił się kilka kroków w stroną morza. Na plazy nikogo nie było, więc mógł się rozejrzeć dokładniej. W wodzie wypatrzył dwie głowy - były jakieś 15 metrów od plaży, no może 13... Nie zaraz, raczej 10... Dziewczęta płynęły w stronę plaży.
Fergo tymczasem schował pióro do kieszeni - tak żeby jego ozdobna część wystawała, a następnie dołączył do towarzysza.
Elf odczekal az dziewczyny beda nieco blizej po czym oparl dlon na piersi kompana i popchnal go delikatnie w strone lasu - Pozwol im ubrac sie w spokoju - Powiedzial i sam tez oddalil sie nieco w strone lasu. Trzymal je na odleglosc elfiego sluchu. Czekal az uslyszy oglosy stapania po piasku by moc wraz z mlodym ruszyc sladem obu dziewczyn i odprowadzic je z oddalenia do domu
Fergo nie stawiał oporu - zgodził się z tym, że trzeba dać dziewczynom trochę prywatności. Wyglądał na bardzo zamyślonego.
Sangathan tymczasem, wśród szumu fal i damskich chichotów, usłyszał fragmenty rozmowy obu dziewcząt. Wynikało z niej, że udało im się wyłowić jakąś nienajgorszą muszlę. A potem mówiły coś o butach - chyba nie miały zamiaru ich zakładać i udać się do domu wzdłuż plaży.
Elf odczekal stosowna chwile po czym pozwolil im sie jakis kawalek oddalic i sam ruszyl z Fergiem za nimi trzymajac je na odleglosc swego wyostrzonego w ciemnosci wzroku... Jedyna zaleta widzenia w czerni i bieli byl fakt ze w nocy widzial lepiej niz ktokolwiek... Dlatego nie bal sie ze dziewczyny go zauwaza... Zalowal ze nie moze zobaczyc koloru morza i piasku pod swoimi stopami... Czasem wolalby byc slepcem niz na zawsze zostac pozbawionym barw... Takie dosc ponure mysli na powrot ogarnely jego umysl. W im piekniejszym miejscu sie znalazl w swom zyciu tym bardziej zalowal fatalnej pomylki popelnionej w mlodosci...
I zaraz po chwili taką usłyszał.
- Nnnie... Ja... tu, tak tylko... - powiedział chłopak załamującym się głosem.
Chyba zrozumiał swoje położenie, bo nie próbował uciekać.
Elf uśmiechnął sie do chlopaka życzliwie
- Młody, ja wiem, że nie na statek, ale tak sie nie robi. Jak chcesz pogadać z którąś z nich to w dzień i kwiaty jej przynieś - westchnął San. - Wstawaj i zmykaj do domu. Straszysz tylko ludzi i jak widzisz tylko problemy z tego wynikaja - westchnal spokojnie odstepujac na krok tak ze jesli chlopak chcialby uciekac to mialby taka mozliwosc. - Ojciec tych dwoch panien niepokoi sie ze ktos za nimi lazi. Ja cie puszczam. Ktos inny nadzieje cie na swoj miecz. - ostrzegl go jeszcze wystawiajac dlon w strone chlopaka tak by pomoc mu wstac. Srebrne oczy blyszczaly czy wrecz lsnily tajemniczo. W glebi tych oczu czail sie smutek, ktorego elf nigdy do konca nie umial ukryc...
Chłopak wyglądał teraz na równie zaskoczonego, co przestraszonego.
- Skąd wiesz, że ja... yyy kwiaty?... Ale co powiedzieć? - rzekł cicho, powoli wstając - w czym bardzo pomogła mu dłoń elfa.
Wyglądał na zagubionego, który prosi o wskazanie mu drogi.
- Powiedz to co myslisz i szczerze od serca. Powiedz co w niej lubisz, dlaczego ci sie podoba. Szczerosc to najwiekszy skarb moj drogi - elf klepnal chlopaka delikatnie po ramieniu. - I nie boj sie ze bedzie ci sie jezyk platal. Poeta nie jestes z tego co widze wiec nie sil sie. Powiedz szczerze i tak jak umiesz. Serce ci podpowie - San usmiechnal sie promiennie.
Chłopak zaczerwienił się nieznacznie, ale nie uciekł ze wzrokiem na buty.
- Tak. Dzięki... Tak zrobię... - odparł z lekkim uśmiechem. Teraz już wiedział jak należy postąpić.
- Ale... nie powiesz o tym wszystkim panu Shellowi? - spytał po chwili niepewnym głosem.
- Nie, powiem ze problem zostal rozwiazany i ewentualnie cos wymysle jakby sie dopytywal. Ale pamietaj ze chowanie sie to nienajlepszy pomysl na zrobienie wrazenia na dziewczynie. - powiedzial elf. Nie bylo sensu brudzic chlopakowi. Po prostu nie wiedzial i tyle. Elf postanowil tylko dopilnowac by dziewczyny bezpiecznie wrocily dzis z plazy do domu po czym zglosic sie do ich ojca
Chłopaczek odetchnął z ulgą. Przed sobą miał teraz nadzieję na coś wspaniałego, coś co jeszcze niedawno było tylko marzeniem teraz zdawało się być osiągalne. Sangathan zauważył, że oczy chłopaka zaczęły się świecić - najprawdopodobniej od łez.
- Dziękuję. - powiedział cicho.
- Nie ma sprawy - San pogladzil go po glowie lekko czochrajac mu czupryne. Elf mial na twarzy cieply usmiech. - Powodzenia ci zycze, mlody. - powiedzial jeszcze i rozejrzal sie wokol chcac zorientowac sie gdzie sa te dziewczyny
Nigdzie ich nie widział, ale na plazy leżały ich rzeczy - dwa drobne plecaczki i dwa, pełne komplety ubrań, więc musiały być jeszcze w wodzie.
Chłopaczek uśmiechną się ciepło.
- Dzięki... To ja już pójdę. - powiedział i (trochę nieśmiało) wyciągnął do elfa rękę na pożegnanie.
Elf uscisnal dlon mlodzienca i potrzasnal nia zyczliwie. Elf razem z chlopcem wycofal sie troche w las. Nie chcial byc podgladaczem a jedynie dopilnowac powrotu dziewczyn do domu.
Chłopiec zorientował się w sytuacji i bardzo mu to odpowiadało. Zaraz potem oddalił się w stronę wioski. Kiedy zniknął za drzewami Sangathan spojrzał w górę. Zorientował się wtedy, że Fergo wdrapał się na sam czubek, wysokiego na jakieś 12 metrów, drzewa. Morski wiatr całkiem nieźle wyginał tam, nie grubszy niż noga człowieka, pień.
San spojrzal na Fergo - Nie przesadzasz? Spadniesz zaraz - rzucil elf do chlopaka - Zlaz bo kark skrecisz - westchnal
Zaraz potem Fergo zszedł na dół co trwało dobrą chwilę. Kiedy był już nisko dało się zauważyć, że z czegoś się cieszy.
- Niepowazny jestes... Wyjatkowo niepowazny - skrytykowal go elf ktory szybko domyslił się dlaczego jego towarzysz tak sie cieszy. Pokręcił głową z politowaniem. Ludzie byli dziwaczni. Nawet niekiedy bardzo. Westchnał cięzko.
Fergo zdawał się nie przejmować się niczym.
- A co mi tam. Tyle chodzę po drzewach, że nie mogłem spaść. Za dużo praktyki. - rzekł z uśmiechem.
- Poza tym, chyba warto było zaryzykować. - dodał szczerząc zęby i machając przed elfem długim na około 20cm, czarnym, zakończonym białą "plamką" piórem.
- Urodzilem sie w lesie. Mieszkalem tam ponad 50 lat i wiekszosc tego czasu spedzilem na drzewach. Tam wlasnie elfy buduja swoje domy. Zapewniam cie ze nawet najlepsi moga z nich spasc - przestrzegl. - Upadek zwykle laczy sie z polamaniem kosci albo smiercia wiec nie wyglupiaj sie - poprosil
Fergo pokiwał głową, ale uśmiech z jego twarzy nie zniknął - choć zęby się schowały.
- Jeszcze będzie trzeba się upewnić, czy jest to pióro Heterodora, no jakoś tak. Ale mam nadzieje, że tak. A co słychać tutaj? Pogadałeś z tamtym kolesiem, i co?
- Sprawa zalatwiona. Juz nie bedzie sprawial problemow. Sam mial problem - westchnal elf. Nie zaglebial sie szczegoly. Obiecal przeciez ze nie bedzie o tym gadal. Poszedl sprawdzic czy dziewczyny udaja sie juz w strone domu by moc je z bezpiecznej odleglosci odprowadzic
Fergo był lekko zdziwiony, ale nie zadawał więcej pytań. Sangathan tymczasem oddalił się kilka kroków w stroną morza. Na plazy nikogo nie było, więc mógł się rozejrzeć dokładniej. W wodzie wypatrzył dwie głowy - były jakieś 15 metrów od plaży, no może 13... Nie zaraz, raczej 10... Dziewczęta płynęły w stronę plaży.
Fergo tymczasem schował pióro do kieszeni - tak żeby jego ozdobna część wystawała, a następnie dołączył do towarzysza.
Elf odczekal az dziewczyny beda nieco blizej po czym oparl dlon na piersi kompana i popchnal go delikatnie w strone lasu - Pozwol im ubrac sie w spokoju - Powiedzial i sam tez oddalil sie nieco w strone lasu. Trzymal je na odleglosc elfiego sluchu. Czekal az uslyszy oglosy stapania po piasku by moc wraz z mlodym ruszyc sladem obu dziewczyn i odprowadzic je z oddalenia do domu
Fergo nie stawiał oporu - zgodził się z tym, że trzeba dać dziewczynom trochę prywatności. Wyglądał na bardzo zamyślonego.
Sangathan tymczasem, wśród szumu fal i damskich chichotów, usłyszał fragmenty rozmowy obu dziewcząt. Wynikało z niej, że udało im się wyłowić jakąś nienajgorszą muszlę. A potem mówiły coś o butach - chyba nie miały zamiaru ich zakładać i udać się do domu wzdłuż plaży.
Elf odczekal stosowna chwile po czym pozwolil im sie jakis kawalek oddalic i sam ruszyl z Fergiem za nimi trzymajac je na odleglosc swego wyostrzonego w ciemnosci wzroku... Jedyna zaleta widzenia w czerni i bieli byl fakt ze w nocy widzial lepiej niz ktokolwiek... Dlatego nie bal sie ze dziewczyny go zauwaza... Zalowal ze nie moze zobaczyc koloru morza i piasku pod swoimi stopami... Czasem wolalby byc slepcem niz na zawsze zostac pozbawionym barw... Takie dosc ponure mysli na powrot ogarnely jego umysl. W im piekniejszym miejscu sie znalazl w swom zyciu tym bardziej zalowal fatalnej pomylki popelnionej w mlodosci...
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Ardel i Pasov weszli do karczmy i zajeli miejsca. Krótko po tym podeszła do nich kelnerka - Marta. Uśmiechnęła się do Ardela, ten odwzajemnił się tym samym jednak wyszło mu to bardzo niemrawo. Najwyraźniej był zbyt zmęczony na flirtowanie.
- Wyglądacie na zmęczonych... Podać coś na odzyskanie sił? - zaproponowała im obojgu, choć patrzyła na Ardela.
- Tak. Dla mnie, coś bez procentów do picia i jakieś pieczone mięso.
Marta przytaknęła głową i spojrzała na elfkę.
- A ja poproszę kawałek jakiegoś tańszego mięsa. - Powiedziała Pasov.
Kelnerka zastanowiła się chwilę i powiedziała:
- Proponuje zupę gulaszową. Jest tania, a przy tym dość gęsta i pożywna.
- Dobrze. - odpowiedziała elfka.
Kelnerka uśmiechnęła się i już miała odejść, aby zrealizować zamówienie, ale Ardel przywołał ją gestem ręki. Nachyliła się nad nim, a on wyszeptał jej do ucha:
- Mamy tutaj coś cennego i delikatnego. Trzeba to gdzieś zdeponować. Znajdziesz jakieś bezpieczne miejsce?
- Tak. Mam taką skrytkę. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. Zaraz potem odeszła, zabierając zawinięte w togę sadzonki. Zaniosła je na zaplecze, a trzeba przyznać, że obchodziła się z nimi jak z niemowlęciem.
Pasov tymczasem rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tam sporo zawodników:
Piątka krasnoludów nadal żłopała piwo. Cztery spotkane na bagnach osoby (troje ludzi i półork) cicho ze sobą rozmawiały (oni akurat już zdobyli sadzonkę). Ze spotkanej na statku drużyny byli tutaj dwaj rycerze (ci w zbrojach) i satyr - jedli coś w milczeniu. Zaś w jednym z kątów siedziały jakieś cztery tajemnicze postacie w kapturach.
Pozostali zgromadzeni nie wyglądali na zawodników, a raczej na osobne jednostki. Zwłaszcza jeden łysy, ale młody człowiek w długim szarym płaszczu i rozbieganych oczach. Przez moment zetkneli się spojrzeniami i było to dość dziwne.
Na szczęście zaraz potem podeszła uśmiechnięta szeroko kelnerka z drewnianą tacą i zamówieniem.
Pasov dostała dużą miskę, gęstej mięsnej zupy i sporą kromkę (choć chyba wczorajszego) chleba (i drewnianą łyżkę). Zaś Ardel pieczone podudzie kurczaka, oraz duży kubek gorącej wody z plasterkiem cytryny.
- Gulasz 2 srebrniki, kurczak 3. - powiedziała. Następnie nachyliła się i ze szczerym uśmiechem, bardzo cicho dodała - A w tamtej skrytce, znalazłam butelkę wina z jabłek. Tylko za 4 srebrniki.
Sangathan i Fergo są do przodu z czasem - z tego powodu brak upka.
- Wyglądacie na zmęczonych... Podać coś na odzyskanie sił? - zaproponowała im obojgu, choć patrzyła na Ardela.
- Tak. Dla mnie, coś bez procentów do picia i jakieś pieczone mięso.
Marta przytaknęła głową i spojrzała na elfkę.
- A ja poproszę kawałek jakiegoś tańszego mięsa. - Powiedziała Pasov.
Kelnerka zastanowiła się chwilę i powiedziała:
- Proponuje zupę gulaszową. Jest tania, a przy tym dość gęsta i pożywna.
- Dobrze. - odpowiedziała elfka.
Kelnerka uśmiechnęła się i już miała odejść, aby zrealizować zamówienie, ale Ardel przywołał ją gestem ręki. Nachyliła się nad nim, a on wyszeptał jej do ucha:
- Mamy tutaj coś cennego i delikatnego. Trzeba to gdzieś zdeponować. Znajdziesz jakieś bezpieczne miejsce?
- Tak. Mam taką skrytkę. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. Zaraz potem odeszła, zabierając zawinięte w togę sadzonki. Zaniosła je na zaplecze, a trzeba przyznać, że obchodziła się z nimi jak z niemowlęciem.
Pasov tymczasem rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tam sporo zawodników:
Piątka krasnoludów nadal żłopała piwo. Cztery spotkane na bagnach osoby (troje ludzi i półork) cicho ze sobą rozmawiały (oni akurat już zdobyli sadzonkę). Ze spotkanej na statku drużyny byli tutaj dwaj rycerze (ci w zbrojach) i satyr - jedli coś w milczeniu. Zaś w jednym z kątów siedziały jakieś cztery tajemnicze postacie w kapturach.
Pozostali zgromadzeni nie wyglądali na zawodników, a raczej na osobne jednostki. Zwłaszcza jeden łysy, ale młody człowiek w długim szarym płaszczu i rozbieganych oczach. Przez moment zetkneli się spojrzeniami i było to dość dziwne.
Na szczęście zaraz potem podeszła uśmiechnięta szeroko kelnerka z drewnianą tacą i zamówieniem.
Pasov dostała dużą miskę, gęstej mięsnej zupy i sporą kromkę (choć chyba wczorajszego) chleba (i drewnianą łyżkę). Zaś Ardel pieczone podudzie kurczaka, oraz duży kubek gorącej wody z plasterkiem cytryny.
- Gulasz 2 srebrniki, kurczak 3. - powiedziała. Następnie nachyliła się i ze szczerym uśmiechem, bardzo cicho dodała - A w tamtej skrytce, znalazłam butelkę wina z jabłek. Tylko za 4 srebrniki.
Sangathan i Fergo są do przodu z czasem - z tego powodu brak upka.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Pasov
Wyjęła z zanadrza cztery srebrne monety. Każda miała wybite co innego, co zaskoczyło nawet ją. Pokręciwszy jednak głową przesunęła je po stole w kierunku dziewczyny.
- Dziękujemy. Myślę że Ardel będzie chciał ci później podziękować jeszcze raz, ale na razie może być biedak trochę zmęczony, nie martw się tym - uśmiechnęła się do dziewczyny i zaczęła jeść zupę gulaszową, zagryzając chlebem.
Spojrzała kątem oka na towarzysza, ciekawa jak zareaguje.
Wyjęła z zanadrza cztery srebrne monety. Każda miała wybite co innego, co zaskoczyło nawet ją. Pokręciwszy jednak głową przesunęła je po stole w kierunku dziewczyny.
- Dziękujemy. Myślę że Ardel będzie chciał ci później podziękować jeszcze raz, ale na razie może być biedak trochę zmęczony, nie martw się tym - uśmiechnęła się do dziewczyny i zaczęła jeść zupę gulaszową, zagryzając chlebem.
Spojrzała kątem oka na towarzysza, ciekawa jak zareaguje.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Ardel:
Chłopak słysząc słowa towarzyszki pokiwał głową. - Ale za to mogę ci obiecać, że jak odpocznę to... potargujemy się chwilkę odnośnie tego wina, dobra? - zapytał i mrugnął okiem do kelnerki. na tyle mógł się zdobyć jeszcze jego umysł. Musiał wziąć kąpiel i pójść spać.. albo tylko pójść spać, a kąpiel jutro.
Ardel jadł, bo wiedział, ze powinien. Miał dość nie tyle wysiłków co wrażeń. Ruiny i głusza w której sąsiedztwie się wychował nie serwowała takich... emocji.
Chłopak słysząc słowa towarzyszki pokiwał głową. - Ale za to mogę ci obiecać, że jak odpocznę to... potargujemy się chwilkę odnośnie tego wina, dobra? - zapytał i mrugnął okiem do kelnerki. na tyle mógł się zdobyć jeszcze jego umysł. Musiał wziąć kąpiel i pójść spać.. albo tylko pójść spać, a kąpiel jutro.
Ardel jadł, bo wiedział, ze powinien. Miał dość nie tyle wysiłków co wrażeń. Ruiny i głusza w której sąsiedztwie się wychował nie serwowała takich... emocji.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Kelnerka niemrawo uśmiechnęła się do Ardela. Chyba sądziła, że bardziej ucieszy się on z taniej butelki wina. Nie miała jednak czasu na zastanawianie się nad tym, czy to przez nią, czy przez jego zmęczenie - została zawołana do innego stolika. Ukłoniła się lekko i odeszła do swoich obowiązków.
Pasov i Ardel odpoczywali, posilając się. Ardel nie był przyzwyczajony do takich wysiłków, tyle ciężkiego marszu i dźwigania - owszem, trochę odpoczął ale wolałby więcej. Pasov natomiast szybko odzyskała siły - może to ta zupa(?). Nie mogli się doczekać towarzyszy i sami musieli podjąć pewne decyzje. Wiedzieli bowiem, że zgodnie z regulaminem zawodów muszą zanieść przedmioty przed zachodem słońca. Mówiono im też, że można przynosić do trzech przedmiotów na dzień - jeśli to zrobią, będą w czołówce. Tylko, że na chwilę obecną mieli dwa przedmioty - Sadzonkę Orontium Złotego i (dzięki znajomościom) butelkę wina.
Te drużyny, które pierwszego dnia oddadzą trzy przedmioty, będą w lepszej sytuacji. A jeśli Ardel i Pasov chcieli mieć ową przewagę, to musieli wymienić jedną z sadzonek na coś innego z listy - tylko na co i z kim?
Nie zostało im dużo czasu na zastanawianie się - za dwa kwadranse będą już musieli stawić się u sędziego z przedmiotami.
Pasov i Ardel odpoczywali, posilając się. Ardel nie był przyzwyczajony do takich wysiłków, tyle ciężkiego marszu i dźwigania - owszem, trochę odpoczął ale wolałby więcej. Pasov natomiast szybko odzyskała siły - może to ta zupa(?). Nie mogli się doczekać towarzyszy i sami musieli podjąć pewne decyzje. Wiedzieli bowiem, że zgodnie z regulaminem zawodów muszą zanieść przedmioty przed zachodem słońca. Mówiono im też, że można przynosić do trzech przedmiotów na dzień - jeśli to zrobią, będą w czołówce. Tylko, że na chwilę obecną mieli dwa przedmioty - Sadzonkę Orontium Złotego i (dzięki znajomościom) butelkę wina.
Te drużyny, które pierwszego dnia oddadzą trzy przedmioty, będą w lepszej sytuacji. A jeśli Ardel i Pasov chcieli mieć ową przewagę, to musieli wymienić jedną z sadzonek na coś innego z listy - tylko na co i z kim?
Nie zostało im dużo czasu na zastanawianie się - za dwa kwadranse będą już musieli stawić się u sędziego z przedmiotami.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Ardel:
Chłopakowi przestawało się chcieć oddychać - łapał go syndrom rozleniwienia po wysiłku i posiłku zarazem. nagle Pasov zaskoczyła go. - Urządźmy licytację - zaproponowała. - Co? - chłopak aż się zakrztusił. Spojrzał na elfkę z otępiałym wyrazem na twarzy. - Wiesz, gdybym nie był taki padnięty, to tak, ale teraz ktoś może nam wcisnąć jakieś barachło, a ja nawet nie zarejestruję kto - spojrzał na elfkę, której spojrzenie mówiło "nie odpowiedziałeś mi na pytanie". To go nieco przystopowało, spuścił głowę i westchnął ciężko. podniósł wzrok na elfkę i otworzył usta być coś powiedzieć, ale pokręcił tylko głową i machnął ręką. - Dobra - mruknął. - To co, mam się wydrzeć "Dobra, kto jeszcze nie znalazł tego chwasta, e?" czy coś w ten deseń? - zapytał elfki, siadając już w prostej pozycji na krześle i zbierając się z tego stanu rozmiękczenia.
Chłopakowi przestawało się chcieć oddychać - łapał go syndrom rozleniwienia po wysiłku i posiłku zarazem. nagle Pasov zaskoczyła go. - Urządźmy licytację - zaproponowała. - Co? - chłopak aż się zakrztusił. Spojrzał na elfkę z otępiałym wyrazem na twarzy. - Wiesz, gdybym nie był taki padnięty, to tak, ale teraz ktoś może nam wcisnąć jakieś barachło, a ja nawet nie zarejestruję kto - spojrzał na elfkę, której spojrzenie mówiło "nie odpowiedziałeś mi na pytanie". To go nieco przystopowało, spuścił głowę i westchnął ciężko. podniósł wzrok na elfkę i otworzył usta być coś powiedzieć, ale pokręcił tylko głową i machnął ręką. - Dobra - mruknął. - To co, mam się wydrzeć "Dobra, kto jeszcze nie znalazł tego chwasta, e?" czy coś w ten deseń? - zapytał elfki, siadając już w prostej pozycji na krześle i zbierając się z tego stanu rozmiękczenia.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Pasov
- Już ty lepiej nic nie mów, ja się tym zajmę - odpowiedziała.
- To ja po to się zbieram w sobie, żeby się okazało że jestem niepotrzebny? - spytał Ardel.
- Oj, nie marudź. Przydasz się do noszenia tego co dostaniemy.
Jej towarzysz burczał jeszcze coś o tym, że miło jest być docenianym, ale ona już się tym nie przejmowała. Zacisnęła zęby, bo niezbyt lubiała przemawiać przed dużą publiką, ale jak trzeba, to trzeba.
Weszła na ławę i krzyknęła:
- Kto jeszcze nie znalazł sadzonki? Bo na bagnach już wiele nie zostało, a my mamy jedną, i jesteśmy skłonni się wymienić za inny przedmiot potrzebny do zawodów!
- Już ty lepiej nic nie mów, ja się tym zajmę - odpowiedziała.
- To ja po to się zbieram w sobie, żeby się okazało że jestem niepotrzebny? - spytał Ardel.
- Oj, nie marudź. Przydasz się do noszenia tego co dostaniemy.
Jej towarzysz burczał jeszcze coś o tym, że miło jest być docenianym, ale ona już się tym nie przejmowała. Zacisnęła zęby, bo niezbyt lubiała przemawiać przed dużą publiką, ale jak trzeba, to trzeba.
Weszła na ławę i krzyknęła:
- Kto jeszcze nie znalazł sadzonki? Bo na bagnach już wiele nie zostało, a my mamy jedną, i jesteśmy skłonni się wymienić za inny przedmiot potrzebny do zawodów!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Pasov i Ardel
Wraz wypowiadanymi przez Pasov słowami w karczmie zaczęło się robić coraz ciszej, a kiedy kończyła mówić wszystkie inne rozmowy całkiem ucichły i słuchano jej uważnie. Po złożonej przez nią ofercie zapadła chwila ciszy. Była to jak się okazało cisza przed burzą.
- Trzy sztuki złota, kupicie wino. - powiedział głośno jakiś młody chłopak, wyglądający raczej na miejscowego, niż na zawodnika.
- Za pięć kupicie muszlę! - przekrzyczał go jeden z krasnoludów.
Spokojnie proponowane oferty bardzo szybko przemieniły się we wzajemne przekrzykiwanie się. Do tego sporo osób wstało i podeszło jak najbliżej ławy na której stała Pasov. Otoczył ją niemały tłumek.
Wśród wielu ofert dawało się usłyszeć pojedyńcze słowa, choć nie do końca wiadomo przez kogo wypowiadane.
- Kusza kosztuje... nasza oferta... 15 sztuk złota!... nie znajdzie na wyspie!... Zbroja!... - brzmiały okrzyki.
Pasov wyciągnęła ręce przed siebie i do góry, chcąc tym gestem uspokoić wszystkich. Nawet zmęczony Ardel wstał i zaczął apelować o spokój - choć ciężko go było usłyszeć.
Po około dwóch dość długich minutach, rozsądek jednak zwyciężył nad powstałym chaosem. Może to przez owe uspokajanie, a może dlatego, że wśród dwudziestu krzyczących były zaledwie cztery stronnictwa.
Ostatecznie miejscowa młodzież, nie mogąc zaoferować zbyt dużo, wycofała się z licytacji. Utrzymały się trzy najlepsze, ostateczne oferty:
- Kusza i 3 sztuki złota! - brzmiały słowa krasnoluda, który pomimo iż był niżej nie ustępował innym.
- Zbroja i 3 sztuki złota! - stwierdził jeden z rycerzy, którego po raz pierwszy spotkali już na statku.
- 30 sztuk złota! - oznajmił jeden z zakapturzonych mężczyzn, a jego przystojna twarz z niechęcią wyjrzała na zewnątrz - na światło zachodzącego powoli słońca.
Pasov spojrzała na Ardela. Pozostałych członków ich drużyny nadal nie było, więc sami musieli wybrać jedną z tych ofert. Wszystkie zdawały się być interesujące.
Sangathan i Fergo
Sangathan i Fergo szli lasem tuż obok plaży, trzymając się jakieś 50 metrów od dziewcząt i wszystko zdawało się być w porządku. Jednak kiedy byli nie dalej jak pół kilometra od wioski, dziewczęta zatrzymały się. Wśród ich chichotu i szumu fal Sangathan dosłyszał fragmenty ich rozmowy.
- ... widzisz to?... kto to?... Chodź... zabierzemy...
Wtedy elf wyszedł kawałek na plażę, aby dostrzec co się dzieje. Zobaczył tylko jak córki sprzedawcy muszli wchodzą do lasu i stracił je z oczu. Co zobaczyły?
- Co się dzieje? - spytał Fergo, którego uszy nic nie słyszały i który w świetle gwiazd niewiele widział.
- Jeszcze nie wiem. - odpowiedział Sangathan, który przez tą rozmowę stracił nasłuch na śledzone dziewczyny.
Dostrzegł za to niewyraźny kształt w odległości około 70 metrów i ruszył przed siebie. Fergo zaś dziarsko podążył za nim. Już po paru sekundach oczy elfa dostrzegły na plaży to co wcześniej zobaczyły dziewczyny. Para splecionych w miłosnym uścisku kochanków, nie zdawała sobie sprawy z czyjejkolwiek obecności. Wtedy Sangathan nagle się zatrzymał i Fergo wpadł na niego.
- Co jest? Widzisz coś? - spytał chłopak.
Wraz wypowiadanymi przez Pasov słowami w karczmie zaczęło się robić coraz ciszej, a kiedy kończyła mówić wszystkie inne rozmowy całkiem ucichły i słuchano jej uważnie. Po złożonej przez nią ofercie zapadła chwila ciszy. Była to jak się okazało cisza przed burzą.
- Trzy sztuki złota, kupicie wino. - powiedział głośno jakiś młody chłopak, wyglądający raczej na miejscowego, niż na zawodnika.
- Za pięć kupicie muszlę! - przekrzyczał go jeden z krasnoludów.
Spokojnie proponowane oferty bardzo szybko przemieniły się we wzajemne przekrzykiwanie się. Do tego sporo osób wstało i podeszło jak najbliżej ławy na której stała Pasov. Otoczył ją niemały tłumek.
Wśród wielu ofert dawało się usłyszeć pojedyńcze słowa, choć nie do końca wiadomo przez kogo wypowiadane.
- Kusza kosztuje... nasza oferta... 15 sztuk złota!... nie znajdzie na wyspie!... Zbroja!... - brzmiały okrzyki.
Pasov wyciągnęła ręce przed siebie i do góry, chcąc tym gestem uspokoić wszystkich. Nawet zmęczony Ardel wstał i zaczął apelować o spokój - choć ciężko go było usłyszeć.
Po około dwóch dość długich minutach, rozsądek jednak zwyciężył nad powstałym chaosem. Może to przez owe uspokajanie, a może dlatego, że wśród dwudziestu krzyczących były zaledwie cztery stronnictwa.
Ostatecznie miejscowa młodzież, nie mogąc zaoferować zbyt dużo, wycofała się z licytacji. Utrzymały się trzy najlepsze, ostateczne oferty:
- Kusza i 3 sztuki złota! - brzmiały słowa krasnoluda, który pomimo iż był niżej nie ustępował innym.
- Zbroja i 3 sztuki złota! - stwierdził jeden z rycerzy, którego po raz pierwszy spotkali już na statku.
- 30 sztuk złota! - oznajmił jeden z zakapturzonych mężczyzn, a jego przystojna twarz z niechęcią wyjrzała na zewnątrz - na światło zachodzącego powoli słońca.
Pasov spojrzała na Ardela. Pozostałych członków ich drużyny nadal nie było, więc sami musieli wybrać jedną z tych ofert. Wszystkie zdawały się być interesujące.
Sangathan i Fergo
Sangathan i Fergo szli lasem tuż obok plaży, trzymając się jakieś 50 metrów od dziewcząt i wszystko zdawało się być w porządku. Jednak kiedy byli nie dalej jak pół kilometra od wioski, dziewczęta zatrzymały się. Wśród ich chichotu i szumu fal Sangathan dosłyszał fragmenty ich rozmowy.
- ... widzisz to?... kto to?... Chodź... zabierzemy...
Wtedy elf wyszedł kawałek na plażę, aby dostrzec co się dzieje. Zobaczył tylko jak córki sprzedawcy muszli wchodzą do lasu i stracił je z oczu. Co zobaczyły?
- Co się dzieje? - spytał Fergo, którego uszy nic nie słyszały i który w świetle gwiazd niewiele widział.
- Jeszcze nie wiem. - odpowiedział Sangathan, który przez tą rozmowę stracił nasłuch na śledzone dziewczyny.
Dostrzegł za to niewyraźny kształt w odległości około 70 metrów i ruszył przed siebie. Fergo zaś dziarsko podążył za nim. Już po paru sekundach oczy elfa dostrzegły na plaży to co wcześniej zobaczyły dziewczyny. Para splecionych w miłosnym uścisku kochanków, nie zdawała sobie sprawy z czyjejkolwiek obecności. Wtedy Sangathan nagle się zatrzymał i Fergo wpadł na niego.
- Co jest? Widzisz coś? - spytał chłopak.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Pasov
Wyciągnęła ręce, wnętrzem dłoni do przodu. Uspokajała ich.
Świetnie się bawiła. Tłum u jej stóp, nieomalże. I ona, wychudzona elfka, pragnąca... A zresztą. Teraz pragnąca po prostu odrobiny śmiechu.
- Naszą decyzję ogłosimy za chwilę! - oznajmiła głosem, który miał za zadanie być donośny... Ale średnio wyszło. Został jednak usłyszany. Pasov pochyliła sie do Ardela, i przez chwilę się naradzali, po czym ogłosiła wszystkim decyzję.
- Naszym wyborem pozostanie zbroja i trzy sztuki złota! Prosimy tylko, rycerzu, rozdziewaj się z niej szybko, abyśmy zdążyli dokonać wymiany przed zachodem słońca - Pasov zamrugała. Teraz dotarło do niej że jej słowa mogły być cokolwiek dwuznaczne. Zeskoczyła szybko ze stołu, klepiąc Ardela w ramię, żeby odebrał zbroje i pieniądze. - Oczywiście wolelibyśmy żeby każda moneta była inna, ale jak będą w dwóch rodzajach, to też ujdzie - dodała jeszcze, już ciszej, wysyłając dziewczynę po sadzonki i wino. Wcisnęła jej przy tym kolejne dwa srebrniaki w dłoń, żeby zapłacić za resztę butelki. A z resztą drużyny rozliczy się później, teraz to nie tak istotne.
- Tylko nie pokazuj że masz to wino - syknęła - a ja postawię potem tego tu - wskazała głową na Ardela - na nogi. Jeden czy drugi napar, może jakaś igła, i zaraz będzie u ciebie - uśmiechnęła się.
Wyciągnęła ręce, wnętrzem dłoni do przodu. Uspokajała ich.
Świetnie się bawiła. Tłum u jej stóp, nieomalże. I ona, wychudzona elfka, pragnąca... A zresztą. Teraz pragnąca po prostu odrobiny śmiechu.
- Naszą decyzję ogłosimy za chwilę! - oznajmiła głosem, który miał za zadanie być donośny... Ale średnio wyszło. Został jednak usłyszany. Pasov pochyliła sie do Ardela, i przez chwilę się naradzali, po czym ogłosiła wszystkim decyzję.
- Naszym wyborem pozostanie zbroja i trzy sztuki złota! Prosimy tylko, rycerzu, rozdziewaj się z niej szybko, abyśmy zdążyli dokonać wymiany przed zachodem słońca - Pasov zamrugała. Teraz dotarło do niej że jej słowa mogły być cokolwiek dwuznaczne. Zeskoczyła szybko ze stołu, klepiąc Ardela w ramię, żeby odebrał zbroje i pieniądze. - Oczywiście wolelibyśmy żeby każda moneta była inna, ale jak będą w dwóch rodzajach, to też ujdzie - dodała jeszcze, już ciszej, wysyłając dziewczynę po sadzonki i wino. Wcisnęła jej przy tym kolejne dwa srebrniaki w dłoń, żeby zapłacić za resztę butelki. A z resztą drużyny rozliczy się później, teraz to nie tak istotne.
- Tylko nie pokazuj że masz to wino - syknęła - a ja postawię potem tego tu - wskazała głową na Ardela - na nogi. Jeden czy drugi napar, może jakaś igła, i zaraz będzie u ciebie - uśmiechnęła się.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Ardel:
Chłopak zgarnął zbroję i pieniądze. "Co my poczniemy z tym złomem?" pomyślał, kładąc ich nową własność na stole. Pokręcił głową. Chyba jednak był to najlepszy wybór z tych podanych... chociaż diabli wiedza, ile warta jest ta zbroja, a w mieszku raczej się nie zmieści.
Chłopak znów padł na krzesło i westchnął. Pasov szeptała cos do kelnerki. Chłopak był w stanie wydedukować, ze posyła ją po sadzonkę. - Dobra... to mamy już wszystko? - zapytał Pasov. Marzyło mu się wygodne łóżko... i jego marzenia nie miały już dość polotu , by wzbić się na większą wyżynę. Gdyby nie skupienie i hałas Ardel pewnie zasnąłby tutaj - na karczmianym stole.
Chłopak zgarnął zbroję i pieniądze. "Co my poczniemy z tym złomem?" pomyślał, kładąc ich nową własność na stole. Pokręcił głową. Chyba jednak był to najlepszy wybór z tych podanych... chociaż diabli wiedza, ile warta jest ta zbroja, a w mieszku raczej się nie zmieści.
Chłopak znów padł na krzesło i westchnął. Pasov szeptała cos do kelnerki. Chłopak był w stanie wydedukować, ze posyła ją po sadzonkę. - Dobra... to mamy już wszystko? - zapytał Pasov. Marzyło mu się wygodne łóżko... i jego marzenia nie miały już dość polotu , by wzbić się na większą wyżynę. Gdyby nie skupienie i hałas Ardel pewnie zasnąłby tutaj - na karczmianym stole.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Sangathan
Elf westchnął.
- Thaa... - mruknął do towarzysza pod nosem po czym skierował go w stronę lasu tak by wyminąć zajetą sobą nawzajem parę. Elf zostawił Fergo w lasku i poprosił go by ten siedział tutaj jak najciszej, po czym zakradł się w stronę dziewczyn, które w tej chwili zapewne chciały wyciąć parce nieznosny numer. Elf nie lubił takich zabaw. Nie było to przyjemne nigdy dla ofiar dowcipu...
Zdał się na swój słuch szukając dziewczyn. Potem skorzystał również ze wzroku. Gdy były w zasięgu jego głosu, ale gdy był pewien, że nie będą go w stanie zauważyć odezwał się swoim melodyjnym, ciepłym głosem, pozostając w swoim ukryciu.
- Niemądre, dziecinne... Wam byłoby miło gdyby ktoś wyciął wam taki numer? - spytał retorycznie. Chciał nadać swojemu głosowi bardziej tajemnicze brzmienie. Tak by dziewczyn nie były pewne czy słowa wypowiada żywa istota. Zdawał sobie sprawę z tego, że być może je przestraszy... Uznał jednakże, że to może być niezła lekcja.
Elf westchnął.
- Thaa... - mruknął do towarzysza pod nosem po czym skierował go w stronę lasu tak by wyminąć zajetą sobą nawzajem parę. Elf zostawił Fergo w lasku i poprosił go by ten siedział tutaj jak najciszej, po czym zakradł się w stronę dziewczyn, które w tej chwili zapewne chciały wyciąć parce nieznosny numer. Elf nie lubił takich zabaw. Nie było to przyjemne nigdy dla ofiar dowcipu...
Zdał się na swój słuch szukając dziewczyn. Potem skorzystał również ze wzroku. Gdy były w zasięgu jego głosu, ale gdy był pewien, że nie będą go w stanie zauważyć odezwał się swoim melodyjnym, ciepłym głosem, pozostając w swoim ukryciu.
- Niemądre, dziecinne... Wam byłoby miło gdyby ktoś wyciął wam taki numer? - spytał retorycznie. Chciał nadać swojemu głosowi bardziej tajemnicze brzmienie. Tak by dziewczyn nie były pewne czy słowa wypowiada żywa istota. Zdawał sobie sprawę z tego, że być może je przestraszy... Uznał jednakże, że to może być niezła lekcja.
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Pasov i Ardel
Jeden z rycerzy zdjął zbroję, a drugi zaczął szperać w swojej sakiewce. Zaraz potem kelnerka przyniosła dwa średnie worki z roślinami i trzeci, mały z czymś ciężkim w środku. Wszystkie były z dość lichego materiału, ale liczyła się zawartość.
Dokonano wymiany! Ardel otrzymał od jednego z rycerzy mocną zbroję, osłaniającą cały korpus, oraz trzy złote monety - wszystkie miały identyczny wizerunek zdobionej korony po jednej stronie, zaś po drugiej dwie miały podobiznę władcy z krótką brodą i wąsami, oraz koroną na głowie, a trzecia innego władcę - młodszego mężczyznę bez zarostu na twarzy i z bardzo krótkimi włosami.
Pasov zaś dostała od Marty drobny worek - po dotyku poznała, że w środku jest butelka wina.
Pasov i Ardel nie mogli czekać na resztę drużyny i musieli iść do sędziego. Rycerze nie kwapili się do wyjścia i zapytani o to stwierdzili, że dzisiejszego dnia zanieśli już trzy przedmioty i kwiatkiem zajmą się jutro.
Sytuacja w sali biesiadnej uspokoiła się, ale nie na długo. Elfka i alchemik zbliżali się właśnie do wyjścia, kiedy łysy człowiek w długim szarym płaszczu, który cały czas siedział przy ladzie, krzyknął na cały głos:
- A ja, sprzedam srebrny kielich!!!
Całe zamieszanie zaczęło się na nowo - tym razem to tamten mężczyzna był w centrum uwagi.
Znając już zasobność swoich przeciwników drużyna ósma uznała, że nie ma sensu się z nimi licytować. Nie zastanawiając się nad tym zbytnio ruszyli do sędziego. Skoro wszyscy zajęli się nową dyskusją, to nikt o wrogich zamiarach za nimi nie pójdzie.
I owszem, na kilkanaście minut przed zachodem słońca, zawodnicy szczęśliwie dotarli do siedziby sędziego. W przedpokoju było dwóch strażników i wraz z jednym z nich weszli do do znajomej już sali. Arius Szmaragdowy siedział za biurkiem, zaś Lorda Markchama już tam nie było.
- Drużyna ósma, tak? Prawie na ostatnią chwilę. - powiedział sędzia i uśmiechnął się ciepło.
Zawodnicy odwzajemnili uśmiech (Ardel trochę niemrawo) i podeszli do biurka. Nie wiedzieli co odpowiedzieć i czy w ogóle mieli zabierać głos. Sędzia najwidoczniej tego nie oczekiwał, gdyż szybko dodał:
- No to, co tam macie?
Ardel postawił na biurku ciężką zbroję i odetchnął z ulgą, że nie musi już tego dźwigać.
- Mamy zbroję, sadzonkę Orontium i butelkę wina. - powiedziała Pasov, a przedmioty lądowały kolejno na blacie biurka.
Sędzia przyjrzał się przedmiotom przez chwilkę i powiedział:
- Macie swoją listę?
- Tak. - odpowiedział Ardel i podał ją sędziemu. Dobrze, że zgarnął wtedy listę ze stołu, razem ze swoimi dziesięcioma srebrnymi monetami.
Arius, postawił na niej trzy parafki, a potem zrobił to samo w tabeli, na swojej (większej) kartce. Następnie oddał listę Ardelowi.
Zanim zdążyli o czymś porozmawiać, z domku wyszedł jeden ze strażników. Minął ich bez słowa i zniknął za rogiem.
Kiedy Pasov i Ardel ruszyli do karczmy na spoczynek, kątem oka zobaczyli jak owy zbrojny wycina wyraźne znaki X w ostatniej z ośmiu, przybitych do ściany, desek. Swoją osobą zasłonił im widok na pozostałe.
Sangathan (podobnie jak dziewczyny) wyminął zakochaną parkę wchodząc w las. Mijał ją właśnie po swojej prawej stronie, gdy zobaczył jak, około 20 metrów dalej, dziewczyny wyszły na plażę.
Szybko domyślił się, że te dziewoje chcą zabrać coś tej parce - a konkretnie ich porozrzucane po całej plaży ubrania.
Wtedy podbiegł i zrównał się z nimi - Fergo był parę metrów za nim. Elf widział jak podnosiły pozostawione na piasku części odzienia kochanków i postanowił działać.
- Niemądre, dziecinne... Wam byłoby miło gdyby ktoś wyciął wam taki numer? - Powiedział specyficznym głosem, a tych słowach dziewczęta stanęły jak wryte.
- Co to było? - trochę wystraszonym głosem powiedziała dziewczyna ze splecionym, sięgającym za łopatki, warkoczem.
- Duchy jaakieś. - po dłuższej chwili odpowiedziała ta druga, a jej głos był wręcz płaczliwy i jawnie wyrażał panikę.
Dziewczyna z warkoczem spojrzała na nią, a zaraz potem na las. Sangathan stał jednak dobrze skryty i nie mogła go zobaczyć.
- Głupio czynicie. - powiedział tajemniczy głos.
- Uciekaaajmy. - spanikowanym, ale dość cichym, głosem powiedziała dziewczyna z krótszymi włosami. Jednocześnie złapała siostrę za rękę i zaczęła ją ciągnąć w stronę domu. Druga dziewczyna z warkoczem nie oponowała. Zanim obie uciekły usłyszały jeszcze słowa leśnego ducha:
- Takie ładne, a tak pstro w głowie.
Kiedy dziewczęta pobiegły Sangathan chciał iść za nimi, by odprowadzić je wzrokiem. Kiedy spojrzał na Fergo, aby dać mu znak do dalszej drogi zobaczył, że ten zgina się w pół i trzyma obiema dłonie na ustach, aby powstrzymać się od śmiechu. Humor elfa, też uległ poprawie.
Ruszyli do przodu i choć dziewczęta poruszały się znacznie szybciej od nich, to udało im się odprowadzić je wzrokiem do wioski.
Co powiedzą one swojemu ojcu? Czy zawodnicy powinni iść tam teraz? Co powiedzieć o zagrożeniu, którego obawiał się sprzedawca muszli?
Jeden z rycerzy zdjął zbroję, a drugi zaczął szperać w swojej sakiewce. Zaraz potem kelnerka przyniosła dwa średnie worki z roślinami i trzeci, mały z czymś ciężkim w środku. Wszystkie były z dość lichego materiału, ale liczyła się zawartość.
Dokonano wymiany! Ardel otrzymał od jednego z rycerzy mocną zbroję, osłaniającą cały korpus, oraz trzy złote monety - wszystkie miały identyczny wizerunek zdobionej korony po jednej stronie, zaś po drugiej dwie miały podobiznę władcy z krótką brodą i wąsami, oraz koroną na głowie, a trzecia innego władcę - młodszego mężczyznę bez zarostu na twarzy i z bardzo krótkimi włosami.
Pasov zaś dostała od Marty drobny worek - po dotyku poznała, że w środku jest butelka wina.
Pasov i Ardel nie mogli czekać na resztę drużyny i musieli iść do sędziego. Rycerze nie kwapili się do wyjścia i zapytani o to stwierdzili, że dzisiejszego dnia zanieśli już trzy przedmioty i kwiatkiem zajmą się jutro.
Sytuacja w sali biesiadnej uspokoiła się, ale nie na długo. Elfka i alchemik zbliżali się właśnie do wyjścia, kiedy łysy człowiek w długim szarym płaszczu, który cały czas siedział przy ladzie, krzyknął na cały głos:
- A ja, sprzedam srebrny kielich!!!
Całe zamieszanie zaczęło się na nowo - tym razem to tamten mężczyzna był w centrum uwagi.
Znając już zasobność swoich przeciwników drużyna ósma uznała, że nie ma sensu się z nimi licytować. Nie zastanawiając się nad tym zbytnio ruszyli do sędziego. Skoro wszyscy zajęli się nową dyskusją, to nikt o wrogich zamiarach za nimi nie pójdzie.
I owszem, na kilkanaście minut przed zachodem słońca, zawodnicy szczęśliwie dotarli do siedziby sędziego. W przedpokoju było dwóch strażników i wraz z jednym z nich weszli do do znajomej już sali. Arius Szmaragdowy siedział za biurkiem, zaś Lorda Markchama już tam nie było.
- Drużyna ósma, tak? Prawie na ostatnią chwilę. - powiedział sędzia i uśmiechnął się ciepło.
Zawodnicy odwzajemnili uśmiech (Ardel trochę niemrawo) i podeszli do biurka. Nie wiedzieli co odpowiedzieć i czy w ogóle mieli zabierać głos. Sędzia najwidoczniej tego nie oczekiwał, gdyż szybko dodał:
- No to, co tam macie?
Ardel postawił na biurku ciężką zbroję i odetchnął z ulgą, że nie musi już tego dźwigać.
- Mamy zbroję, sadzonkę Orontium i butelkę wina. - powiedziała Pasov, a przedmioty lądowały kolejno na blacie biurka.
Sędzia przyjrzał się przedmiotom przez chwilkę i powiedział:
- Macie swoją listę?
- Tak. - odpowiedział Ardel i podał ją sędziemu. Dobrze, że zgarnął wtedy listę ze stołu, razem ze swoimi dziesięcioma srebrnymi monetami.
Arius, postawił na niej trzy parafki, a potem zrobił to samo w tabeli, na swojej (większej) kartce. Następnie oddał listę Ardelowi.
Następnie zawodnicy pożegnali się i wyszli - załatwili sprawy na dzisiaj i wreszcie mogli udać się na upragniony spoczynek.-- Błękitna muszla ze szmaragdowej wyspy
& Butelka wina
-- Kusza
& Zbroja
-- Książka
-- Srebrne naczynie
-- 5 szt.zł. - każda moneta inna
& Sadzonka Orontium Złotego
-- Pióro z ogona Heteralocha Czarnego
-- Jajo gryfa
Zanim zdążyli o czymś porozmawiać, z domku wyszedł jeden ze strażników. Minął ich bez słowa i zniknął za rogiem.
Kiedy Pasov i Ardel ruszyli do karczmy na spoczynek, kątem oka zobaczyli jak owy zbrojny wycina wyraźne znaki X w ostatniej z ośmiu, przybitych do ściany, desek. Swoją osobą zasłonił im widok na pozostałe.
Sangathan (podobnie jak dziewczyny) wyminął zakochaną parkę wchodząc w las. Mijał ją właśnie po swojej prawej stronie, gdy zobaczył jak, około 20 metrów dalej, dziewczyny wyszły na plażę.
Szybko domyślił się, że te dziewoje chcą zabrać coś tej parce - a konkretnie ich porozrzucane po całej plaży ubrania.
Wtedy podbiegł i zrównał się z nimi - Fergo był parę metrów za nim. Elf widział jak podnosiły pozostawione na piasku części odzienia kochanków i postanowił działać.
- Niemądre, dziecinne... Wam byłoby miło gdyby ktoś wyciął wam taki numer? - Powiedział specyficznym głosem, a tych słowach dziewczęta stanęły jak wryte.
- Co to było? - trochę wystraszonym głosem powiedziała dziewczyna ze splecionym, sięgającym za łopatki, warkoczem.
- Duchy jaakieś. - po dłuższej chwili odpowiedziała ta druga, a jej głos był wręcz płaczliwy i jawnie wyrażał panikę.
Dziewczyna z warkoczem spojrzała na nią, a zaraz potem na las. Sangathan stał jednak dobrze skryty i nie mogła go zobaczyć.
- Głupio czynicie. - powiedział tajemniczy głos.
- Uciekaaajmy. - spanikowanym, ale dość cichym, głosem powiedziała dziewczyna z krótszymi włosami. Jednocześnie złapała siostrę za rękę i zaczęła ją ciągnąć w stronę domu. Druga dziewczyna z warkoczem nie oponowała. Zanim obie uciekły usłyszały jeszcze słowa leśnego ducha:
- Takie ładne, a tak pstro w głowie.
Kiedy dziewczęta pobiegły Sangathan chciał iść za nimi, by odprowadzić je wzrokiem. Kiedy spojrzał na Fergo, aby dać mu znak do dalszej drogi zobaczył, że ten zgina się w pół i trzyma obiema dłonie na ustach, aby powstrzymać się od śmiechu. Humor elfa, też uległ poprawie.
Ruszyli do przodu i choć dziewczęta poruszały się znacznie szybciej od nich, to udało im się odprowadzić je wzrokiem do wioski.
Co powiedzą one swojemu ojcu? Czy zawodnicy powinni iść tam teraz? Co powiedzieć o zagrożeniu, którego obawiał się sprzedawca muszli?
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy
Sangathan
Elf odetchnął odprowadzając dziewczyny do domu, ale trzymając się przy tym z dala od nich. Postanowił od razu załatwić sprawę z ich ojcem. Porozmawiać i wyjaśnić parę rzeczy. Po pierwsze będzie musiał oznajmić, że istota, która nękała jego córki, gdy zbierały muszle, już tego nie zrobi. Po drugie chciał się wytłumaczyć, że to on jest przyczyną ich przestrachu i tempa w jakim zjawiły się w domu. Nie zamierzał tłumaczyć dokładnie okoliczności, bo w sumie on sam by się wstydził, gdyby ktoś przyłapał go na wycinaniu innym osobom takich głupich żartów. Postanowił po prostu, że powie, iż dziewczynom wydawało się, że spotkały jakąś tajemniczą baśniową istotę. Wiedział, że jego głos mógł zabrzmieć w odpowiednich warunkach dość egzotycznie... Tak miała większość elfów. Wiele mieli wspólnego z magicznymi stworzeniami. San zastanawiał się co u reszty jego towarzyszy. Ciekawił się jak sobie radzą i czy udało im się coś już zdobyć. Westchnął. Dlaczego on nie potrafił się tak jak oni przejąć całą tą grą i się pospieszyć z poszukiwaniami? Dlaczego całe te zawody nie podniecały go tak jak samotny spacer pod gwaizdami w jego rodzinnym lesie? Doszedł do wniosku, że po prostu patrzy na wszystko z innej perspektywy... Jest elfem, czas płynie dla niego zupełnie inaczej, co innego jest dla niego ważne... Nie przywiązywał się tak jak ludzie do materii... Westchnął po raz kolejny. Zatęsknił nagle za wolnością i nieskrępowaną niczym możliwością cieszenia się wolnością. Doszedł do wniosku, że teraz to marzenie stało się silniejsze od potrzeby rywalizacji i poszukiwania swojego miejsca. Pokręcił głową do swoich myśli. Zdecydował, że pomoże swoim towarzyszom w osiągnięciu celu - wygraniu zawodów. Potem uda się w swoją stronę, bo najwyraźniej nie został stworzony do osiadłego, spokojnego życia. Poza tym jeśli zacznie żyć spokojnie nigdy już nie ujrzy barw...
Elf odetchnął odprowadzając dziewczyny do domu, ale trzymając się przy tym z dala od nich. Postanowił od razu załatwić sprawę z ich ojcem. Porozmawiać i wyjaśnić parę rzeczy. Po pierwsze będzie musiał oznajmić, że istota, która nękała jego córki, gdy zbierały muszle, już tego nie zrobi. Po drugie chciał się wytłumaczyć, że to on jest przyczyną ich przestrachu i tempa w jakim zjawiły się w domu. Nie zamierzał tłumaczyć dokładnie okoliczności, bo w sumie on sam by się wstydził, gdyby ktoś przyłapał go na wycinaniu innym osobom takich głupich żartów. Postanowił po prostu, że powie, iż dziewczynom wydawało się, że spotkały jakąś tajemniczą baśniową istotę. Wiedział, że jego głos mógł zabrzmieć w odpowiednich warunkach dość egzotycznie... Tak miała większość elfów. Wiele mieli wspólnego z magicznymi stworzeniami. San zastanawiał się co u reszty jego towarzyszy. Ciekawił się jak sobie radzą i czy udało im się coś już zdobyć. Westchnął. Dlaczego on nie potrafił się tak jak oni przejąć całą tą grą i się pospieszyć z poszukiwaniami? Dlaczego całe te zawody nie podniecały go tak jak samotny spacer pod gwaizdami w jego rodzinnym lesie? Doszedł do wniosku, że po prostu patrzy na wszystko z innej perspektywy... Jest elfem, czas płynie dla niego zupełnie inaczej, co innego jest dla niego ważne... Nie przywiązywał się tak jak ludzie do materii... Westchnął po raz kolejny. Zatęsknił nagle za wolnością i nieskrępowaną niczym możliwością cieszenia się wolnością. Doszedł do wniosku, że teraz to marzenie stało się silniejsze od potrzeby rywalizacji i poszukiwania swojego miejsca. Pokręcił głową do swoich myśli. Zdecydował, że pomoże swoim towarzyszom w osiągnięciu celu - wygraniu zawodów. Potem uda się w swoją stronę, bo najwyraźniej nie został stworzony do osiadłego, spokojnego życia. Poza tym jeśli zacznie żyć spokojnie nigdy już nie ujrzy barw...