[Postapokaliptyczny] Aparthaid still alive!
-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
[Postapokaliptyczny] Aparthaid still alive!
Cóż. Każdy z was nabrał nieco innego wyobrażenia o świecie (to głównie do Mekowa - zbyt spokojnie - na ulicach cały czas toczą się walki). Ale spokojnie. Będę was naprowadzał i mówił co się bedzie dało a co nie. Z resztą 0- wyjdzie wszysto w praniu. Grają wsyzscy ci co złożyli mi karty.
Zasady takie jak zawsze:
Tak co robimy
Tak co mówimy
*tak co myślimy*
Poza sesją/ do MG/innych graczy
Na początku zero fabuły - siedzisie sobie w spokojnym barku, w schronie Anty-Maszyn. Jednego z nielicznych bowiem AM nie budują baz w celu zmniejszenia ryzyka odkrycia. Tak więc cen znadjuje się pare kilometórw na południe od stolicy RPA - Pretorii. Spotkaliscie się niedawno. Czas wiec torchę się zapoznać zanim zaczniecie misję...
Gra oficjalnie rozpocznie się od drugiego update'u - wtdey tez dostaniecie ekwipunek na misję oraz wytyczne
Zasady takie jak zawsze:
Tak co robimy
Tak co mówimy
*tak co myślimy*
Poza sesją/ do MG/innych graczy
Na początku zero fabuły - siedzisie sobie w spokojnym barku, w schronie Anty-Maszyn. Jednego z nielicznych bowiem AM nie budują baz w celu zmniejszenia ryzyka odkrycia. Tak więc cen znadjuje się pare kilometórw na południe od stolicy RPA - Pretorii. Spotkaliscie się niedawno. Czas wiec torchę się zapoznać zanim zaczniecie misję...
Gra oficjalnie rozpocznie się od drugiego update'u - wtdey tez dostaniecie ekwipunek na misję oraz wytyczne
Ostatnio zmieniony piątek, 21 grudnia 2007, 17:02 przez Deep, łącznie zmieniany 1 raz.
.
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 13
- Rejestracja: poniedziałek, 26 listopada 2007, 01:20
- Numer GG: 2017395
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
JACK SWENSON
Jack chłodnym wzrokiem spojrzał na zebranych.
-Kim jesteście?po krótkiej przerwie -I jak znaleźliście sie w tym bagnie?
-Ja nazywam się Jack Swenson, ale możecie mi mówić Kamyk. W jego kąciku ust zagościł nikły grymas
*Nowe twarze tak? Ciekawe czy jesteście coś warci*
Zatopił wzrok w szklance do połowy wypełnionej wodą sprawiając wrażenie nieobecnego. Jego noga nagle zaczeła drgać rytmicznie po czym zatrzymała sie uniesiona na palcach. Jego wzrok powędrował ponownie na zebranych, a prawa ręka poczęła gładzić siwą brode.
Jack sprawiał wrażenie ułożonego staruszka, tylko ta jego mina, zimna jak... . Puste spojrzenie mogło pokazać tylko to że należy na niego uważać, nie wydawał sie osobą godną zaufania, a już na pewno nie wartą żeby dla niej ryzykować.
Włosy miał krótkie i "siwawe" jak na człowieka w jego wieku przystało. Na jego policzkach, ładnie przyczesane, widniały old scholowe baczki. Wytarta marynarka wisiała na krześle na którym siedział, z kieszeni wystawały jakieś kable i druty.
Jack chłodnym wzrokiem spojrzał na zebranych.
-Kim jesteście?po krótkiej przerwie -I jak znaleźliście sie w tym bagnie?
-Ja nazywam się Jack Swenson, ale możecie mi mówić Kamyk. W jego kąciku ust zagościł nikły grymas
*Nowe twarze tak? Ciekawe czy jesteście coś warci*
Zatopił wzrok w szklance do połowy wypełnionej wodą sprawiając wrażenie nieobecnego. Jego noga nagle zaczeła drgać rytmicznie po czym zatrzymała sie uniesiona na palcach. Jego wzrok powędrował ponownie na zebranych, a prawa ręka poczęła gładzić siwą brode.
Jack sprawiał wrażenie ułożonego staruszka, tylko ta jego mina, zimna jak... . Puste spojrzenie mogło pokazać tylko to że należy na niego uważać, nie wydawał sie osobą godną zaufania, a już na pewno nie wartą żeby dla niej ryzykować.
Włosy miał krótkie i "siwawe" jak na człowieka w jego wieku przystało. Na jego policzkach, ładnie przyczesane, widniały old scholowe baczki. Wytarta marynarka wisiała na krześle na którym siedział, z kieszeni wystawały jakieś kable i druty.
Ostatnio zmieniony czwartek, 13 grudnia 2007, 20:53 przez Chimera, łącznie zmieniany 1 raz.
Życie - śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
ChlorekŻelaza
Wśród zgromadzonych była ładna młoda kobieta, o jasnej cerze i hiszpańskich rysach twarzy. Jej iście kobiece kształty zapewne przyciągały uwagę niejednej pary oczu. Miała długie, falujące, czarne włosy - po ich stanie można było się domyślać, że zapewne często otrzymywały zarówno nieco szamponu jak i jakiejś odrzywki. Dłonie dziewczyny też wyglądały na bardzo zadbane - delikatnie wyglądająca skóra, pomalowane na czerwono paznokcie i żadnych zbędnych skórek. Właściwie to wyglądała tak, jakby dopiero co wyszła od kosmetyczki. Mimo iż siedziała, można było zauważyć, że jest dość wysoka - zwłaszcza jak na kobietę.
Obecnie miała na sobie dość lekką, elegancką sukienkę i odkryte buty na obcasie. Stroju zaś dopełniały złote kolczyki.
Kobieta rozglądała się przez moment, jakby badając wzrokiem zgromadzonych. Należało się przedstawić więc po chwili powiedziała:
- Ja... Jestem. Chlorek Żelaza. - powiedziała cichym i nieco drżącym głosem.
Nie brzmiało to jak jej imię i nazwisko, ale widocznie nie chciała ich niepotrzebnie zdradzać.
Wśród zgromadzonych była ładna młoda kobieta, o jasnej cerze i hiszpańskich rysach twarzy. Jej iście kobiece kształty zapewne przyciągały uwagę niejednej pary oczu. Miała długie, falujące, czarne włosy - po ich stanie można było się domyślać, że zapewne często otrzymywały zarówno nieco szamponu jak i jakiejś odrzywki. Dłonie dziewczyny też wyglądały na bardzo zadbane - delikatnie wyglądająca skóra, pomalowane na czerwono paznokcie i żadnych zbędnych skórek. Właściwie to wyglądała tak, jakby dopiero co wyszła od kosmetyczki. Mimo iż siedziała, można było zauważyć, że jest dość wysoka - zwłaszcza jak na kobietę.
Obecnie miała na sobie dość lekką, elegancką sukienkę i odkryte buty na obcasie. Stroju zaś dopełniały złote kolczyki.
Kobieta rozglądała się przez moment, jakby badając wzrokiem zgromadzonych. Należało się przedstawić więc po chwili powiedziała:
- Ja... Jestem. Chlorek Żelaza. - powiedziała cichym i nieco drżącym głosem.
Nie brzmiało to jak jej imię i nazwisko, ale widocznie nie chciała ich niepotrzebnie zdradzać.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Mike Raynor
Mike rozejrzał się po obecnych spokojnym wzrokiem. Zatrzymał na ułamek sekundy wzrok na dziwnej, ale pięknej kobiecie, która przedstawiła się jako... hmm.... Chlorek Żelaza.
*Heh. Jeśli to miał być żart, to był wyjątkowo tandetny*
Uśmiechnął się lekko. Podążył dalej wzrokiem po zebranych. Zerknął spod przymróżonych oczu na Swensona. Nie wyglądał przyjaźnie. Uchylił lekko swój kowbjoski kapelusz i rzekł
-Miło mi.... Jestem Raynor. Mike Raynor. Dla przyjaciół Rankor.
Mike jest wysokim, białym facetem. Ma średnio długie, brązowe włosy schodzące na jedno oko. Jest całkiem przystojny. Jest umięśniony ze względu na zawód
-Pamiętajcie. Jestem tu mechanikiem lub jak wolą niektórzy, inżynierem bojowym. Jeśli utkniecie na środku pola bitwy z zepsutym pojazdem, będę waszym aniołem śmierci, czy jak im tam.
Mike rozejrzał się po obecnych spokojnym wzrokiem. Zatrzymał na ułamek sekundy wzrok na dziwnej, ale pięknej kobiecie, która przedstawiła się jako... hmm.... Chlorek Żelaza.
*Heh. Jeśli to miał być żart, to był wyjątkowo tandetny*
Uśmiechnął się lekko. Podążył dalej wzrokiem po zebranych. Zerknął spod przymróżonych oczu na Swensona. Nie wyglądał przyjaźnie. Uchylił lekko swój kowbjoski kapelusz i rzekł
-Miło mi.... Jestem Raynor. Mike Raynor. Dla przyjaciół Rankor.
Mike jest wysokim, białym facetem. Ma średnio długie, brązowe włosy schodzące na jedno oko. Jest całkiem przystojny. Jest umięśniony ze względu na zawód
-Pamiętajcie. Jestem tu mechanikiem lub jak wolą niektórzy, inżynierem bojowym. Jeśli utkniecie na środku pola bitwy z zepsutym pojazdem, będę waszym aniołem śmierci, czy jak im tam.
-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Jack Longhorn
Jack siedział zaraz obok współtowarzyszy. Jak zwykle ubrany był w swoją bawełnianą, szarą koszulę, czarne spodenki a w ich kieszeniach pochowane miał mnóstwo papierków i innych niepotrzebnych bzdetów. Nogi nie pociły mu się dzięki założonym sandałom.
*Hmm...Nawet mam imiennika w tym gronie. Mało się wszyscy znamy. To jest trochę złe. Choć z drugiej strony nie będziemy mieli niepotrzebnych informacji które Maszyny mogły by przechwycić i dopaść kolegów z organizacji.*
Mężczyzna podniósł rękę. Przez okulary przebijał się zimny, tajemniczy wzrok. Jego źródłem były idealnie błękitne oczy.
- Nazywam się Jack Longhorn. Mówcie na mnie Longin albo po imieniu. Jest mi to obojętne. Jak się tu wpakowałem, tak? - przemówił z lekką nutką zadowolenia w głosie.
- Otóż, kiedyś usłyszałem o tej organizacji a, że nie lubię podziałów rasowych i zaczęły mnie niepokoić zachowania Maszyn, postanowiłem tutaj wstąpić. Dobrze, że trafiłem na ulotki w szkole. Bez nich nie byłoby mnie tutaj. Poza tym jestem nauczycielem chemii w szkole podstawowej. Lubię eksperymentować i przyrządzać kwas chemiczne "wynalazki" - uśmiechnął się szeroko ukazując białe zęby.
Jack siedział zaraz obok współtowarzyszy. Jak zwykle ubrany był w swoją bawełnianą, szarą koszulę, czarne spodenki a w ich kieszeniach pochowane miał mnóstwo papierków i innych niepotrzebnych bzdetów. Nogi nie pociły mu się dzięki założonym sandałom.
*Hmm...Nawet mam imiennika w tym gronie. Mało się wszyscy znamy. To jest trochę złe. Choć z drugiej strony nie będziemy mieli niepotrzebnych informacji które Maszyny mogły by przechwycić i dopaść kolegów z organizacji.*
Mężczyzna podniósł rękę. Przez okulary przebijał się zimny, tajemniczy wzrok. Jego źródłem były idealnie błękitne oczy.
- Nazywam się Jack Longhorn. Mówcie na mnie Longin albo po imieniu. Jest mi to obojętne. Jak się tu wpakowałem, tak? - przemówił z lekką nutką zadowolenia w głosie.
- Otóż, kiedyś usłyszałem o tej organizacji a, że nie lubię podziałów rasowych i zaczęły mnie niepokoić zachowania Maszyn, postanowiłem tutaj wstąpić. Dobrze, że trafiłem na ulotki w szkole. Bez nich nie byłoby mnie tutaj. Poza tym jestem nauczycielem chemii w szkole podstawowej. Lubię eksperymentować i przyrządzać kwas chemiczne "wynalazki" - uśmiechnął się szeroko ukazując białe zęby.
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
A tak. Byłbym zapomniał. Większość z was wie o tym ale jakby ktos zapomniał to przypominam, żeby pisać imię postaci (bądź może byc też pseudonim) nad postem.
Gadajcie sobie gadajcie, zapoznawać się
Gadajcie sobie gadajcie, zapoznawać się
.
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 13
- Rejestracja: poniedziałek, 26 listopada 2007, 01:20
- Numer GG: 2017395
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
JACK SWENSON
-Witam wszystkich, mam nadzieję że nasza współpraca będzie owocna.
-Ciekawe imię "Chlorek żelaza"... Co? Nie dobór żelaza we krwi?Uśmiechnął sie, jego oczy pokazywały zainteresowanie osobą kobiety. Jego uwaga skupiła się na niej.
*Ładna, ciekawe czy mądra*
-Ach, bym zapomniał, podwójnie witam pana mechanika Wstał i podał mu rękę
-Mamy podobne zainteresowania Chwytając go za dłoń skinął głową.
Przywitał sie potem ze wszystkimi zgromadzonymi witając sie w podobny sposób, kobietę ucałował nonszalancko w dłoń.
-Witam wszystkich, mam nadzieję że nasza współpraca będzie owocna.
-Ciekawe imię "Chlorek żelaza"... Co? Nie dobór żelaza we krwi?Uśmiechnął sie, jego oczy pokazywały zainteresowanie osobą kobiety. Jego uwaga skupiła się na niej.
*Ładna, ciekawe czy mądra*
-Ach, bym zapomniał, podwójnie witam pana mechanika Wstał i podał mu rękę
-Mamy podobne zainteresowania Chwytając go za dłoń skinął głową.
Przywitał sie potem ze wszystkimi zgromadzonymi witając sie w podobny sposób, kobietę ucałował nonszalancko w dłoń.
Życie - śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową
-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Mike Raynor
Uścisnął dłoń Swenssonowi.
*całkiem silny facet*
-Podobne zainteresowania? A jakie masz ty jeśli można wiedzieć? Wydaje mi się, że jeszcze nie podzieliłeś się z nami tą informacją.
Odwrócił się do Longhorna. Podał mu rękę mówiąc:
-Chemiczne bajery mówisz? Praktyczne... Mam nadzieję, że w boju twoje cele są tak czerwone jak białe są twoje zęby. Jeśli tak, to nie chciałbym być po drugiej stronie. - mrugnął.
Skinął głową kobiecie. Nigdy nie był za śmiały w kontaktach damsko - męskich. Uśmiechnął się.
-Trzeba to uczcić! Arghhh... Zapomniałem... Nie wziąłem. Ale ze mnie chędożona gapa. Ktoś ma alkohol? - po tych słował nastąpił zawadiacki uśmiech z którego dało się łatwo wyczytać nadzieję.
Uścisnął dłoń Swenssonowi.
*całkiem silny facet*
-Podobne zainteresowania? A jakie masz ty jeśli można wiedzieć? Wydaje mi się, że jeszcze nie podzieliłeś się z nami tą informacją.
Odwrócił się do Longhorna. Podał mu rękę mówiąc:
-Chemiczne bajery mówisz? Praktyczne... Mam nadzieję, że w boju twoje cele są tak czerwone jak białe są twoje zęby. Jeśli tak, to nie chciałbym być po drugiej stronie. - mrugnął.
Skinął głową kobiecie. Nigdy nie był za śmiały w kontaktach damsko - męskich. Uśmiechnął się.
-Trzeba to uczcić! Arghhh... Zapomniałem... Nie wziąłem. Ale ze mnie chędożona gapa. Ktoś ma alkohol? - po tych słował nastąpił zawadiacki uśmiech z którego dało się łatwo wyczytać nadzieję.
-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Jack Longhorn
Mężczyzna przysłuchiwał się ogólnemu dialogowi jaki powstał w barze. Oparł się wygodnie o stół i słuchał dalej.
- Również uważam, że są praktyczne. Brałem udział już w paru akcjach więc mam już pewne doświadczenie. Nie chcę się chwalić ale masz powody do obaw. Mam nadzieję, że zdołam sprawdzić się jako chemik na misjach jeśli takowe nam wyznaczą.
Mężczyzna przysłuchiwał się ogólnemu dialogowi jaki powstał w barze. Oparł się wygodnie o stół i słuchał dalej.
- Również uważam, że są praktyczne. Brałem udział już w paru akcjach więc mam już pewne doświadczenie. Nie chcę się chwalić ale masz powody do obaw. Mam nadzieję, że zdołam sprawdzić się jako chemik na misjach jeśli takowe nam wyznaczą.
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Chlorek Żelaza
Młoda kobieta siedziała z trudną do rozszyfrowania miną. Stan pomieszczenia, w którym przebywała pozostawiał jej trochę do życzenia, o czym świadczył już sam zapach, ale cóż - jakoś musiała to znieść.
Słuchała tego co inni mieli do powiedzenia i witała się z nimi podobnie jak oni z nią - albo uścisk ręki (który niezbyt jej wychodził) albo uśmiech. Pozwoliła się pocałować w rękę choć czuła się z tym dość dziwnie.
Kiedy jeden ze zgromadzonych przedstawił się jako nauczyciel chemii, zaś inny jako mechanik, jej zdanie na temat zgromadzonych nieco się poprawiło.
Miała zamiar powiedzieć, że też studiowała mechanikę i zna się m.in. na chemii. Nie została jednak o to zapytana i temat się zmienił, więc nie chciała się z tym wyrywać.
Jej pseudonim otrzymał parę komentarzy, więc musiała coś w tej sprawie powiedzieć.
- Chlorek Żelaza, to pseudonim. - powiedziała spokojnym, choć nieco drżącym głosem.
*Jeśli pan Raynor studiował mechanikę to na pewno moje nazwisko nie jest mu obce - bez względu na to którą uczelnię kończył. Nie wolno mi go zdradzać!*
Miała powiedzieć, że przyszła na to spotkanie po dyskusji przez internet, ale jakoś tak wyszło, że zachowała to dla siebie. Może dlatego, że inni dużo mówili i nie chciała im przerywać. Zasadniczo, spotkanie ze "zwykłymi ludźmi" było dla niej ciekawym przeżyciem, choć oczywiście stresującym.
Dziewczyna nic nie mówiła i nie wyrażała żadnych większych emocji - może drobne oznaki zniecierpliwienia. W pewnym momencie dyskusja zeszła na pola bitwy i walkę. Zdziwiona uniosła trochę obie brwi do góry.
*Unmomento! Przecież nie będziemy się w nic takiego pakować! To zwykła tontería!* - pomyślała uniesiona i nieco wystraszona tymi opcjami. Czegoś takiego nigdy by się nie spodziewała. Nie powiedziała jednak na ten temat ani słowa.
Młoda kobieta siedziała z trudną do rozszyfrowania miną. Stan pomieszczenia, w którym przebywała pozostawiał jej trochę do życzenia, o czym świadczył już sam zapach, ale cóż - jakoś musiała to znieść.
Słuchała tego co inni mieli do powiedzenia i witała się z nimi podobnie jak oni z nią - albo uścisk ręki (który niezbyt jej wychodził) albo uśmiech. Pozwoliła się pocałować w rękę choć czuła się z tym dość dziwnie.
Kiedy jeden ze zgromadzonych przedstawił się jako nauczyciel chemii, zaś inny jako mechanik, jej zdanie na temat zgromadzonych nieco się poprawiło.
Miała zamiar powiedzieć, że też studiowała mechanikę i zna się m.in. na chemii. Nie została jednak o to zapytana i temat się zmienił, więc nie chciała się z tym wyrywać.
Jej pseudonim otrzymał parę komentarzy, więc musiała coś w tej sprawie powiedzieć.
- Chlorek Żelaza, to pseudonim. - powiedziała spokojnym, choć nieco drżącym głosem.
*Jeśli pan Raynor studiował mechanikę to na pewno moje nazwisko nie jest mu obce - bez względu na to którą uczelnię kończył. Nie wolno mi go zdradzać!*
Miała powiedzieć, że przyszła na to spotkanie po dyskusji przez internet, ale jakoś tak wyszło, że zachowała to dla siebie. Może dlatego, że inni dużo mówili i nie chciała im przerywać. Zasadniczo, spotkanie ze "zwykłymi ludźmi" było dla niej ciekawym przeżyciem, choć oczywiście stresującym.
Dziewczyna nic nie mówiła i nie wyrażała żadnych większych emocji - może drobne oznaki zniecierpliwienia. W pewnym momencie dyskusja zeszła na pola bitwy i walkę. Zdziwiona uniosła trochę obie brwi do góry.
*Unmomento! Przecież nie będziemy się w nic takiego pakować! To zwykła tontería!* - pomyślała uniesiona i nieco wystraszona tymi opcjami. Czegoś takiego nigdy by się nie spodziewała. Nie powiedziała jednak na ten temat ani słowa.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 13
- Rejestracja: poniedziałek, 26 listopada 2007, 01:20
- Numer GG: 2017395
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Jack Swenson
Jack spoglądnął na Rankora
-Moje zainteresowania to roboty i komputery -powiedział spokojnym głosem.
Patrząc na Rankora uśmiechnął sie i odwrócił. Zaczął grzebać w kieszeniach marynarki. Na stole wylądowały sondy i złącza.
-Ha, mam -w jego głosie słychać było zadowolenie.
Odwrócił się i postawił na stole małą piersiówke, jednocześnie upychając kable z powrotem do kieszeni. Jednym haustem opróżnił to co zostało w szklance i polał sobie część zawartości owej piersiówki. Wystawił rękę w której trzymał "flasze" w stronę Rankora mówiąc:
-Chcesz? Po nalaniu Rankorowi skierował sie do swojego imiennika oraz do kobiety.
-Może ktoś z państwa też chce -patrząc na nich starał sie kierować wzrok prosto w ich oczy.
-Proponuje toast, może za wcześnie żeby świętować cokolwiek ale w tych czasach należy świętować każdy poranek. Tak więc chlup - po tych słowach zawartość szklanki znalazła sie w jego gardle, skrzywił sie nieznacznie. Napój był mocny, trzymany raczej dla rozgrzania.
-A pani taka strasznie cicha, czym sie pani zajmuje? - kierując wzrok na Chlorek żelaza...
Jack spoglądnął na Rankora
-Moje zainteresowania to roboty i komputery -powiedział spokojnym głosem.
Patrząc na Rankora uśmiechnął sie i odwrócił. Zaczął grzebać w kieszeniach marynarki. Na stole wylądowały sondy i złącza.
-Ha, mam -w jego głosie słychać było zadowolenie.
Odwrócił się i postawił na stole małą piersiówke, jednocześnie upychając kable z powrotem do kieszeni. Jednym haustem opróżnił to co zostało w szklance i polał sobie część zawartości owej piersiówki. Wystawił rękę w której trzymał "flasze" w stronę Rankora mówiąc:
-Chcesz? Po nalaniu Rankorowi skierował sie do swojego imiennika oraz do kobiety.
-Może ktoś z państwa też chce -patrząc na nich starał sie kierować wzrok prosto w ich oczy.
-Proponuje toast, może za wcześnie żeby świętować cokolwiek ale w tych czasach należy świętować każdy poranek. Tak więc chlup - po tych słowach zawartość szklanki znalazła sie w jego gardle, skrzywił sie nieznacznie. Napój był mocny, trzymany raczej dla rozgrzania.
-A pani taka strasznie cicha, czym sie pani zajmuje? - kierując wzrok na Chlorek żelaza...
Życie - śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową
-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Mike Raynor
Mike wziął wdzięczny kufel. Uśmiechnął się.
-Dzięki. Tego mi było trzeba. Mówisz, że komputery i roboty? Będzie z nas zgrana drużyna... Towarzyszu.
Wyciągnął rękę do toastu.
*No, no, no. Widać Porządnych ludzi mam w ekipie. Chyba. Narazie na takiego wygląda Jack S. No. Reszta też wydaje się sympatyczna. Ale trzeba przyznać, że trochę drętwa i cicha*
-Za świat bez rasizmu, robotów i innych negatywów!
Mike wziął wdzięczny kufel. Uśmiechnął się.
-Dzięki. Tego mi było trzeba. Mówisz, że komputery i roboty? Będzie z nas zgrana drużyna... Towarzyszu.
Wyciągnął rękę do toastu.
*No, no, no. Widać Porządnych ludzi mam w ekipie. Chyba. Narazie na takiego wygląda Jack S. No. Reszta też wydaje się sympatyczna. Ale trzeba przyznać, że trochę drętwa i cicha*
-Za świat bez rasizmu, robotów i innych negatywów!
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Chlorek Żelaza
Kobieta nie wzięła ani kropli niezidentyfikowanego alkoholu - nie miała w zwyczaju przyjmować takie "prezenty" od, jak by nie było, nieznajomych.
Przez moment dziewczyna zastanawiała się nad czymś.
*Pan Swenson zajmuje się robotami a jednak przyłączył się do toastu, którego treścią był m.in. świat bez nich... To by go pozbawiło pracy.*
Wzdrygnęła się lekko wizją świata bez robotów - nie była pewna, jak dosłownie powinna odebrać życzenie-toast pana Raynora. W końcu spodobał mu się zawód pana Swensona.
*Wszystko jestem w stanie zrozumieć. Oprócz sposobu rozumowania ludzi i...*
I jej myśli zostały przerwane, przez tyczące się jej osoby, pytanie:
- A pani taka strasznie cicha, czym sie pani zajmuje? - powiedział Jack Swenson i skierował wzrok na nią.
Nieco speszona dziewczyna musiała odpowiedzieć, ale z wyrazu jej twarzy można było się domyślić, że odpowiedź nie jest dla niej łatwa do udzielenia.
- Ja. Też... Roboty i komputery. - odpowiedziała po chwili.
Kobieta nie wzięła ani kropli niezidentyfikowanego alkoholu - nie miała w zwyczaju przyjmować takie "prezenty" od, jak by nie było, nieznajomych.
Przez moment dziewczyna zastanawiała się nad czymś.
*Pan Swenson zajmuje się robotami a jednak przyłączył się do toastu, którego treścią był m.in. świat bez nich... To by go pozbawiło pracy.*
Wzdrygnęła się lekko wizją świata bez robotów - nie była pewna, jak dosłownie powinna odebrać życzenie-toast pana Raynora. W końcu spodobał mu się zawód pana Swensona.
*Wszystko jestem w stanie zrozumieć. Oprócz sposobu rozumowania ludzi i...*
I jej myśli zostały przerwane, przez tyczące się jej osoby, pytanie:
- A pani taka strasznie cicha, czym sie pani zajmuje? - powiedział Jack Swenson i skierował wzrok na nią.
Nieco speszona dziewczyna musiała odpowiedzieć, ale z wyrazu jej twarzy można było się domyślić, że odpowiedź nie jest dla niej łatwa do udzielenia.
- Ja. Też... Roboty i komputery. - odpowiedziała po chwili.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Mike Raynor
Mike pomyślał:
*Mam nadzieję, że nikt źle nie zinterpretował mojego toastu. Chodziło mi tylko o roboty, które zabijają ludzi.*
-No! To mamy dwóch komputerowców. Co za dużo, to nie zdrowo, ale jeszcze wytrzymam. Hehe!-podekscytowany rzekł rankor kiedy uszłyszał o zawodzie Chlorka, po czym wypił duży łyk alkoholu. Mike ma baaardzo twardą głowę. Zbił małą fortunę na pijackich zawodach. Ale do meneli i pijaków nie należy.
Mike pomyślał:
*Mam nadzieję, że nikt źle nie zinterpretował mojego toastu. Chodziło mi tylko o roboty, które zabijają ludzi.*
-No! To mamy dwóch komputerowców. Co za dużo, to nie zdrowo, ale jeszcze wytrzymam. Hehe!-podekscytowany rzekł rankor kiedy uszłyszał o zawodzie Chlorka, po czym wypił duży łyk alkoholu. Mike ma baaardzo twardą głowę. Zbił małą fortunę na pijackich zawodach. Ale do meneli i pijaków nie należy.
-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Zapomniałem o was. Wybaczcie
Do stolika podszedł koleś, który wcześniej przedstawił wam sie jako Albert. Miał około 30 i ubrany był w dżinsy, stare martensy i t-shirt w kolorowe wzorki.
- Pogawędziliście już sobie? - - Zapytał po czym nie czekając na odpowiedź powiedział - Za mną. Czas wprowadzić was w szczegóły akcji. - Albert prowadził was słabo oświetlonymi korytarzami bunkra, coraz nizej i niżej. Posłusznie weszliscie za nim do magazynu. Albert zapalił światło. Waszym oczom ukazał się dość przestronny pokój. Na środku stał szeroki stół. Pod ścianami ustawiono kilka krzeseł. Albert gestem wskazał wam, żebyście usiedli po czym sam przysunął sobie jedno.
- Oto wasz ekwipunek na misję. Wasze zadanie nie będzie łatwe. Mozecie sie jeszcze wycofać. Jednak jeżeli weźmiecie cos ze stołu nie bedzie już dla was odwrotu. - Przerwał na chwile po czym kontynuował - Wasza misja polega na podkradnięciu się i wysadzeniu magazynu Maszyn. Mamy plany budynku oraz mapę terenu. Na miejsce zostaniecie podwiezieniu przez naszych. Dalej będziecie musieli przejść dłuższy odcinek sami aż do magazynu. Będzie pewnie pilnie strzeżony ale o szczegółach później. Rozdzielcie pomiedzy siebie sprzęt - Zachecajaco wskazał wam stół.
___
Ekwipunek znajdujacy się na stole:
- Plecaki typu kostka, po jednym dla kazdego
- 2 karabiny AK-47
- 1 MiniUzi
- 2Sig-Sauery P220
- 5 nozy myśliwskich
- apteczka (najpotrzebniejsze rzeczy takie jak plastry, bandaże, woda utleniona, gazy, tabletki na ból głowy itp)
- po jednej krótkofalówce dla każdego
- 10 metrów liny
- ubrania maskujące
- 2 maski gazowe
___
Do stolika podszedł koleś, który wcześniej przedstawił wam sie jako Albert. Miał około 30 i ubrany był w dżinsy, stare martensy i t-shirt w kolorowe wzorki.
- Pogawędziliście już sobie? - - Zapytał po czym nie czekając na odpowiedź powiedział - Za mną. Czas wprowadzić was w szczegóły akcji. - Albert prowadził was słabo oświetlonymi korytarzami bunkra, coraz nizej i niżej. Posłusznie weszliscie za nim do magazynu. Albert zapalił światło. Waszym oczom ukazał się dość przestronny pokój. Na środku stał szeroki stół. Pod ścianami ustawiono kilka krzeseł. Albert gestem wskazał wam, żebyście usiedli po czym sam przysunął sobie jedno.
- Oto wasz ekwipunek na misję. Wasze zadanie nie będzie łatwe. Mozecie sie jeszcze wycofać. Jednak jeżeli weźmiecie cos ze stołu nie bedzie już dla was odwrotu. - Przerwał na chwile po czym kontynuował - Wasza misja polega na podkradnięciu się i wysadzeniu magazynu Maszyn. Mamy plany budynku oraz mapę terenu. Na miejsce zostaniecie podwiezieniu przez naszych. Dalej będziecie musieli przejść dłuższy odcinek sami aż do magazynu. Będzie pewnie pilnie strzeżony ale o szczegółach później. Rozdzielcie pomiedzy siebie sprzęt - Zachecajaco wskazał wam stół.
___
Ekwipunek znajdujacy się na stole:
- Plecaki typu kostka, po jednym dla kazdego
- 2 karabiny AK-47
- 1 MiniUzi
- 2Sig-Sauery P220
- 5 nozy myśliwskich
- apteczka (najpotrzebniejsze rzeczy takie jak plastry, bandaże, woda utleniona, gazy, tabletki na ból głowy itp)
- po jednej krótkofalówce dla każdego
- 10 metrów liny
- ubrania maskujące
- 2 maski gazowe
___
.
-
- Mat
- Posty: 560
- Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
- Numer GG: 9916608
- Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"
Re: [Postapokaliptyczny] Apartheid still alive!
Mike Raynor
Kiedy pojawił się Albert, Mike wypił resztki piwa z kubka i ruszył. Schodził dosyc głęboko do bunkra. Raynor często tędy przechodził. Wszedł z resztą do magazynu
*heh. Marne to... Kiedyś dopiero dostawało się zabawki na misjach... Stare dobre czasy...*
Posłuchał trochę jak Albert się produkuje, a kiedy ten skończył Mike podszedł do stołu przed wszystkimi i z ochotą chwycił za ak-47. Uśmiechnął się.
-Trochę to pordzewiałe, ale w końcu bywało gorzej. Byłem ras na misji, gdzie dostaliśmy na 10-osobową ekipę 4 noże, 2 zardzewiałe pistolety z początków 2 wojny światowej i tabletki na ból głowy.... Które po zjedzeniu okazały się środkiem na zgagę. Raczej się nie przydało. Heh. Biedny Ardo... Rzucał w roboty tabletkami... Nie trzeba się domyślać jak skończył - Mike uśmiechnął się krzywo.
Poza akówą wziął plecak, nóż, krótkofalówkę, trochę liny, ubranie maskujące i po namyśle maske gazową. Pooddychał trochę i odłożył na stół.
-Heh... Prawie jak Darth Vader. - Rankor roześmiał się i odszedł na bok.
Kiedy pojawił się Albert, Mike wypił resztki piwa z kubka i ruszył. Schodził dosyc głęboko do bunkra. Raynor często tędy przechodził. Wszedł z resztą do magazynu
*heh. Marne to... Kiedyś dopiero dostawało się zabawki na misjach... Stare dobre czasy...*
Posłuchał trochę jak Albert się produkuje, a kiedy ten skończył Mike podszedł do stołu przed wszystkimi i z ochotą chwycił za ak-47. Uśmiechnął się.
-Trochę to pordzewiałe, ale w końcu bywało gorzej. Byłem ras na misji, gdzie dostaliśmy na 10-osobową ekipę 4 noże, 2 zardzewiałe pistolety z początków 2 wojny światowej i tabletki na ból głowy.... Które po zjedzeniu okazały się środkiem na zgagę. Raczej się nie przydało. Heh. Biedny Ardo... Rzucał w roboty tabletkami... Nie trzeba się domyślać jak skończył - Mike uśmiechnął się krzywo.
Poza akówą wziął plecak, nóż, krótkofalówkę, trochę liny, ubranie maskujące i po namyśle maske gazową. Pooddychał trochę i odłożył na stół.
-Heh... Prawie jak Darth Vader. - Rankor roześmiał się i odszedł na bok.
Ostatnio zmieniony piątek, 21 grudnia 2007, 17:25 przez Keyhell, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Chorąży
- Posty: 3712
- Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
- Lokalizacja: Wro