[Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Plomiennoluski »

Xan & Selas company

Xan podszedł do zapatrzonego w fale kapitana z dwoma pełnymi garncami rumu, podajac jeden w stronę człowieka.
-Mości kapitanie, napijcie się z nami, toż nawet nie kultura ale odwieczny zwyczaj nakazuje by gospodarz się wraz ze swymi gośćmi napił.
Kapitan Ahimed odwrócił się dość gwałtownie. Wypadł z zamyślenia i spojrzał na Smoka. Uśmiechnął się chwytając za kufel
-Dziękuję. Chętnie się napiję. Ja po prostu... musiałem pomyśleć. Mam trochę spraw na głowie. -Powiedział odwracając się znowu w stronę morza i robiąc Smokowi miejsce obok siebie.
Mimo że wyczuł jakąś nić magii, wolał chwilowo nie pytać po co tamten używał mocy, czasem lepiej nie pytać.
-Cóż takiego zaprząta Twą głowę mości kapitanie, bunt najwidoczniej chwilowo zażegnany, sztorm ustał, pogoda piękna, statek całkiem sprawny, cóż takiego może zaprzątać głowę w tak pięknej okolicy. Tam na lądzie owszem, można myśleć aż do bólu, kombinować i tak dalej, tutaj trzeba żyć chwilą, korzystać z uroków. niemożliwe żeby cos było aż takim strapieniem by zaprzątało Ci głowę w tak pięknej chwili.
Kapitan westchnął oddychając głęboko morskim wiatrem.
-Szukam czegoś... od bardzo dawna. Jestem stworzony aby to znaleźć... -Mówił dalej wpatrując się w morską otchłań.
-Ciężka sprawa. Bo szukać tego będę mógł dopiero za jakiś czas. Dokładnie nie wiem nawet kiedy. Trochę się denerwuję i niecierpliwię... Widzisz... te kilka przedmiotów których szukam, od zawsze powinny być moje. Są że tak powiem, częścią mnie. Muszę je znaleźć. - Powiedział i spojrzał Smokowi w oczy.
-Wybacz, że nie powiem ci o co dokładnie chodzi, ale to już moja.... słodka tajemnica.
Załóżmy że zrozumiałem, ale jeśli zostałeś stworzony to po pierwsze kto Cię stworzył? Jak dotąd zdawało mi się ze zostałeś zwyczajnie zrodzony, jakkolwiek mogłem się mylić i czemu służysz Almekii zamiast wybrać się na poszukiwania, to z tym co powinno należeć od zawsze do Ciebie możesz pominąć, zakładam że to spadek a jeśli nie to nie jestem pewien czy chciałbym to wiedzieć, nawet gdybyś chciał mi powiedzieć, w co wątpię.
i oczywiście jak to się stało że wylądowałeś na morzu, nie wyglądasz tak cąłkiem na syna oceanu.

Kapitan uśmiechnął się wyrzucając z płuc nadmiar powietrza.
-Służę Almeki, bo to państwo mnie przygarnęło. Urodziłem się na morzu. Na środku morza. Moi rodzice, chyba zginęli. Marynarze znaleźli mnie na statku. Ciekawe, że wszystko na statku było zwęglone. jako noworodek, wychowywałem się wśród marynarzy. Po jakimś czasie, wynająłem własny statek i zacząłem pływać po morzach. Cóż... myślę że ujawnię rąbka tajemnicy. To czego szukam, to ludzie. Ci ludzie, są... moją rodziną. Trafiłem na ich ślad na morzu. -Ahimed znów spojrzał w toń morza.
-Niedługo będę mógł się z nimi spotkać, ale trudno ich znaleźć. jakaś wróżka na morzu, powiedziała że w końcu ich znajdę. Że jestem stworzony, aby posiąść ich spadek... Nie wiem o co jej chodziło. Ale te słowa nie dają mi spokoju....

Xan oparł się wygodnie plecami o reling i rzucił krótkie spojrzenie na marynarzy, które potem prześlizgnęło się za pokład aż na ogrom morza.
-Ludzi powiadasz? Sporo tego, ale jeśli szukasz konkretnych to faktycznie masz przed sobą karkołomną misję, ale jeśli się opierasz tylko na słowach wróżki mieszkającej pośród wód, to musisz mieć na uwadze kilka rzeczy. Po pierwsze mogła mówić prawdę, po drugie, mogła chcieć Cię wykorzystać do własnych celów mówiąc prawdę ale odpowiednio dobraną. Co jeśli nie powiedziała wszystkiego co jej objawiono, lub coś nadinterpretowała. Przepowiedniami można manipulować. A co do spuścizny, mam nadzieję, że nigdy nie będziesz żałował jeśli Ci się uda. nie każda spuścizna powinna zostać odnaleziona. No cóż, ale zmieńmy może nieco temat, wiesz może konkretnie jak dopłynąć do nowego kontynentu i jak to daleko stąd? Chcielibyśmy się tam wybrać, każdy z innych powodów, ale głównie chodzi o poznanie nieznanego i nie do końcajesteśmy pewni czy jesteśmy na dobrym kursie.
-Płyniecie w dobrym kierunku. Może popłyniemy razem? Płynę właśnie na prowincję Almekii na Ergadorze. Muszę tam zawieść kilka skrzynek.. co do wróżki... także nieco obawiałem się jej słów, aż do ostatniej nocy. Widziałeś jak księżyc przybrał krwawy kolor? Powiedziała : "Zacznij swe poszukiwania na tydzień po czasie krwawego księżyca. Zdobądź moc." Ciekawe. Chyba przepowiednia zaczyna się spełniać. -Mówił dalej patrząc w morskie wody. Jego oczy wyglądały jakby płynęły po tafli wody. Błędne i zapatrzone w dal. Spokojne i lekko zmartwione.-Radzę wam połazić nieco po innych prowincjach. W Ilinon, na pewno znajdziecie coś nieznanego. Piękne miejsce. Port Imaris, jest.... monumentalny. Z resztą, sami zobaczycie. A król Ilinon... kompletny wariat. W dobrym tego słowa znaczeniu.
-Krwawy księżyc? To nie jest dobry omen, zwłaszcza wczorajszy krwawy księżyc. Moc, która teraz krąży i może się budzić nie powinna być czymś co kusi człowieka. Tym co teraz krąży żywią się demony. Oczywiście ludzie mogą próbować zdobyć taką moc, ale czy powinni? Znam kilka istot, które na sam zapach takiej mocy wpadają w furię. I pamiętaj to o czym powiedziałem. Nie zawsze prawda jest całą prawdą, a to co ujrzysz w zbitym lustrze potrafi bardziej zaćmić wizję niż zupełna niewiedza i być bardziej zabójcza niż cykuta w winie.
No cóż powiadasz ze płyniemy w dobrym kierunku? A daleko to stąd? Podejrzewam że pozwiedzamy to i owo, ludzie tam na pewno różnią się od tych na starym lądzie, nie wątpię że będzie się tam dowiedzieć wielu interesujących rzeczy. Może opowiesz mi więcej o tym Ilinon i o tym jak Almekka zdobyła kolonię, to było nie było dość niespotykane
-Hm.....
-kapitan zamyślił się wyszukując kilku rzeczy w pamięci.
-Jak wiesz, do niedawna, cały stary kontynent, był okryty magiczną barierą stworzoną przez demony. Ta bariera, utrzymywała się, dopóki Lina Inverse, nie zabiła władcy piekieł Phibrizo. Śpiewają o tym bardowie. Wtedy także, towarzyszył im Jack Mortimer Gryffin, dzisiejszy król Ilinon. Po zniszczeniu bariery, smoczyca, kapłanka świątyni króla ognistego smoka, niejaka Filia przyleciała do Liny i oznajmiła, że znów trzeba ratować świat. Popłynęli więc na ten nowy kontynent, niszcząc uprzednio port. Coś tam ich zaatakowało i kiedy Lina rzuciła jakieś zaklęcie, wywołała tsunami, które zmiotło port. Pomogła Filii i uratowali świat. dzięki nim, żyjemy. Po całej aferze, którą lepiej wytłumaczą ci Almekiańscy historycy, otworzyły się nowe możliwości. to było jakieś 20 lat temu. Na nowych ziemieh bez władców, zaczęto zakładać kolonie. Trzy państwa dowodzą tam jako imperatorzy. Seyruun, Alemekia oraz Ilinon. Mimo iż Ilinon jest młodym królestwem, to rozwija się ładnie. Zmonopolizowali nawet rynek tą ich brandy. Żadnego alkoholu. Zioła, smak owocowy i nieco magii. Relaksuje, odpręża, nie uzależnia. Świetny wynalazek.
Almekia jest stolicą magii i nauki. Zjeżdżają się tam wszyscy aby uczyć się w tamtejszych akademiach. także dzięki temu, zdobyli miano imperium. Seyruun, to Seyruun. Kraj wieczny i potężny. Zawsze idący na przedzie. Wielka armia, dobry król, potęga. Kolonie szybko się rozwijają. Najlepiej idzie to w Imaris w Ilinon. Kurczę... to jest rozmach.
No no, jestem pod wrażeniem, choć musze przyznać że nie wszyscy w Almekii są tacy światli jak ich przedstawiasz, miałem nieprzyjemność spotkać jednego z nich, który lotnością umysłu nie grzeszył a był hmm niejako przedstawicielem prawa, ale przecież po jednostce nie można sądzić narodu, choć niemalże doprowadził do wojny. Przedstawiasz ciekawe perspektywy, o niektórych rzeczach nie wiedziałem, wyszedłem się ze tak powiem przewietrzyć dopiero kilka lat temu wiec musisz wybaczyć moją ignorancje w niektórych sprawach. Są może tam jakieś nie zasiedlone jeszcze tereny i dzikie ostępy gdzie można znaleźć nowe rośliny wymagające zbadania? (Tutaj w ciągle zapatrzonych oczach Xana zabłysło światło żądzy wiedzy) Hmm a ta brandy jest faktycznie przednia
-Ja wiem? Roślin raczej nie ma w dalszych zakątkach. Tam jest raczej duża pustynia. Ale w Ilinon, możesz się czegoś o tym dowiedzieć. Jeśli szukasz roślin, to powinieneś pójść do portu Imaris. Jak tam dojdziesz, dowiesz się o co chodzi. Chyba że... jest jeszcze Błękitna Puszcza. Słyszałem, że to wspaniałe miejsce. Ludzie czasami tam zostają bo nie chcą wychodzić. Driady i drzewce opiekują się tym gajem. A przydomek "Błękitna", nie posiada bez powodu. Puszcza jest tak przepełniona magią, że w powietrzu unosi się błękitna mgła. Na pewno jest tam coś godnego uwagi.

-Mniam, same smaczne kąski, choć najbardziej intryguje mnie ta puszcza i pustynia. Miło by w końcu odwiedzić jakiś prawdziwie gorący zakątek. Hmm a tak w ogóle, to nie słyszałeś może czegoś o większej aktywności demonów po tamtej stroeni morza?
-Demonów? Nie... raczej nie. Oczywiście zdarzają się tam jakieś ataki z ich strony, ale zawsze sie zdarzały. Nie myślę, aby działo się coś nadzwyczajnego. Dlaczego pytasz?
- Ahimed wyraźnie się ożywił. W jego oku zapłonęła ciekawość.
-Nie, tak tylko pytałem, spotkaliśmy jednego w Almekii
-W Almekii? Jakim cudem? Co się tam stało? -
Pytał dość przestraszony. Widać było, że zależy mu na kraju. A może, chodziło o to czego szuka?
-Hmm nie wiem, nie zdążyliśmy go zapytać, jakiś świr go przyzwał ze zwoju a zanim go zniszczylismy nie mieliśmy czasu pogadać
-Zniszczyliście go? To dobrze... Ale chyba nic się nie stało?
-Nie, nic wielkiego tylko jakiś prokurator usiłował doprowadzić do wojny między Almekią a smokami, na szczęście odzyskał trochę rozumu
-Chyba znam idiotę... -
Powiedział przez śmiech - ... często czepia się mnie i oskarża o przemyt. A przecież jestem jednym z ważniejszych kurierów królestwa...
to może wypijmy za to by zmądrzał?
-Jasne. Wypijmy zdrowie starego prokuratora! Za jego rychły powrót rozumu!
-Krzyknął stukając w kufel Smoka i wypijając szybko jego zawartość. W tym samym momencie, woda za statkiem zabulgotała. W wodzie widać wyło sporej wielkości cień...

W międzyczasie Kas i Renevan dalej prowadzili swoją ciekawą dyskusję w kabinie, podgrzewając już i tak niewątpliwie gorącą atmosferę tego dzikiego dnia pełnego rumu.

Xan odwrócił się i spojrzał w dół, prosto na niespokojne wody.
-Mamy towarzystwo!
Na razie nie bardzo wiedział co to jest wiec nie chciał atakować, poza tym nie miał przy sobie żadnej porządnej broni a wolał jeszcze nie szaleć z magią. Poczekał chwilę aż to coś nabierze kształtów i aktywował oba amulety, po czym przygotował się do skoku.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Qin Shi Huang »

Chciałem, abyście dokończyli dialogi, ale tak sobie teraz pomyślałem, że tak będzie bardziej literacko.

-Słucham? -Powtórzył renevan, gdy na sąsiednim statku, coś trzasnęło i podniosła się wszechobecna wrzawa i krzyk. Ze wszystkich stron, statek oplotły nagle ciemnoniebieskie macki. Jedna z nich przeleciała Zaphirelowi nad głową rozbijając połowę wystawionych na pokład beczek rumu.
-KRAKEN! -Wrzasnął któryś z marynarzy. Kassandra nagle poczuła napływ mocy. Zapomniała o wpływie Renevana na nią. Wiele uczuć zniknęło. Poczuła strach marynarzy i podobało sie jej to. Napłynęły sadystyczne chęci i pragnienie zadawania bólu, który tylko doda jej sił. Marynarze wrzeszczeli i lementowali. Kraken, który dotychczas wydawał sie jedynie straszliwą legendą, nagle stał się rzeczywistością. Ahimed był dziwnie spokojny. Przynajmniej bardziej niż reszta załogi. Wykazywał wściekłość skierowaną w potwora. Uznał że nie zabierze mu szansy na odnalezienie swojego spadku, co wykrzyczał bardzo głośno i poparł to taką wiązanką przekleństw, której nie powstydziłby się krasnoludzki grabarz. W jego ręku pojawiła się zgrabna czarna mgiełka. Na twarzy Ahimeda pojawił się grymaz złości, palce jego wyprężyły się a mgła po szybkim skondensowaniu się wystrzeliła w stronę potwora. Stwór zawył a z jego paszczy wydobył się straszliwy smród. Uciekł pod wodę, lecz po chwili oplódł mackami drugi statek i złamał go w połowie. Renevan i Kasandra zobaczyli jak tuż obok nich, macka przecina kolejne części kadłubu. Statek zaczął tonąć. Obie części, zakołysały sie tak, że Aine przestała juz czuć mdłości. Uderzyła w nią fala adrenaliny napędzająca zmysły.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Kaczor »

Ren

Renevanowi przerwano wazna rozmowe. Elf nie lubil kiedy mu przerywano. Gotow jednak byl to przebolec, gdyby nie to, ze uslyszal z drugiego statku rozpaczliwy krzyk "Kraken!". Jako ze bestie te, istnialy tylko w legedach, wyraz zaskoczenia przemknal po jego pieknych i dostojnych rysach. Nastepnie na jego iscie szlachecka twarz, wrocil wyraz spokoju. Oczy zas, zapalaly zadza. W koncu, kawalek krakena mozna opylic za calkiem niezla sumke, zwazajac na to, ze ludzie bardzo chcieli w niego wierzyc. Zatem trzeba sie po ten kawalek wybrac. Potezny wstrzas niemal zwalil go z nog. "Punkt dla Ciebie, przystojniaku" pomyslal elf schylajac sie po ten podobno-zaklety-dobra-magia-miecz. Wyjal go z pochwy i obejrzal. Nada sie mruknal tylko wychodzac. Hej lalunia, pogadamy pozniej. Ide na sushi zucil wesolo do Kas i rozejrzal sie za najblizsza macka. Statek tonal, niedobrze. Ale nie bylo zle. W koncu mogl tu byc i wygladac jak Xan. Gdy spostrzegl najblizsza macke, doskoczyl do niej ze zwinnoscia, ktora wpedzilaby w kompleksy niejednego żbika, poczym cial ja na odlew zaczarowanym mieczem. Zaraz po cieciu, na wszelki wypadek zrobil unik. Jezeli dojrzal druga macke, sprobowal przygwozdzic jej cien do statku. To byl jego jedyny magiczny atak wobec tej poczwary, bo mimo ze nie znal sie na czarach, uwazal ze uspienie magia mogloby nie przejsc. Rowniedobrze moglby zanucic jej kolysanke. Totez rozpoczal nucenie takowej, o dwoch szarych kotkach. A nucil, w szalenczym biegu do drugiego statku. Cial wszystko co co bylo mokre brzydkie i obslizgle(poza Fioletowym). Gdy znalazl sie na statku, wrzasnal do marynarzy:Gdzie macie te fikusne strzelby? Moglyby sie nadac! Poza tym, rozejrzal sie czy nie mozna byloby czegos komus zwinac w zawierusze....





ODPISZCIE COS DZIS, BO JUTRO ZNIKAM:)
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Ouzaru

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Ouzaru »

Kasandra/Sandra

Wiele rzeczy przestało mieć dla niej znaczenie, miała teraz wiele planów do zrealizowania i co najgorsze - strasznie mało czasu. Niczym strzała wyskoczyła z łóżka, alkoholowe zmroczenie zniknęło jak ręką odjął i czuła się teraz lepiej niż kiedykolwiek w życiu. No może z tym to akurat lekka przesada była, ale strach marynarzy przed legendarnym potworem był bardziej porównywalny z paniką i dodawał Kas tyle sił, że była teraz w stanie nawet szybciej biec. W sumie, jako pół demon była pod wieloma względami 'lepsza' od innych... Chwyciła swe miecze i wybiegła na korytarz.
Pokład statku przechylił się pod niewygodnym kątem i niemal zjechała kawałek na dół, by dotrzeć do kajuty Aquide. Szybko znalazła to, po co przybyła i uzbrojona w jego klingę ruszyła na pokład. Renevan już zaczął zabawiać krakena, nieopodal kobiety stał też uzdrowiciel. Z całą swoją wściekłością i nienawiścią uderzyła go złączonymi dłońmi w potylicę pozbawiając go przytomności na... czas dłuższy i bliżej nieokreślony. Nie chciała go jednak zabijać. Bez większego problemu podniosła bezwładne ciało i rzuciła je na pokład drugiego statku. Chwilę za nim przeskoczyła tam i kopnęła Aquide siarczyście.
Na statku panował ogólny chaos i panika, wprawiało ją to w doskonały nastrój. Chwyciła przeklętą klingę oburącz i zaśmiała się demonicznie. Brzmiało to jak odgłos metalowych szpilek upadających na taflę szkła, mroziło krew w żyłach i wprawiało w chwilowe otępienie. Kasandra chciała za wszelką cenę zająć się krakenem, a marynarzy stojących na jej drodze rozganiała klingą przedzierając się przez nich. Nie obchodziło kobiety, czy oberwą płazem, czy ostrzem, nie miało też znaczenia, ilu zabije 'przez przypadek' ona, a ile kraken. Liczyła się dobra zabawa i ta szumiąca w uszach chęć mordu.
Wyciągnęła rękę w stronę potwora i skoncentrowała się. Nie inkantowała, od nadmiaru mocy usta miała mocno ściśnięte, a oczy zmrużone. Kraken na chwilę wychylił się z wody wystawiając swą paszczę i wykorzystała ten moment, by cisnąć w jego oko Czarnym Ostrzem. Zawył niezadowolony, a ona już miała dla niego kolejne zaklęcie. W otwartej paszczy wybuchnęły Czarne Płomienie... Teraz rozwścieczony kraken począł wymachiwać mackami ze zdwojoną szybkością i siłą, ale jej to nie przeszkadzało. Nie od parady była córką demona!
Błyskawiczne uniki, których zapewne nie powstydziłby się nawet Ren, ukucnięcie, przetoczenie się, atak. Cięła, dźgała i rąbała, w końcu lepka posoka z rannych macek zakryła jej ciało i pokład, Kasandra kilka razy traciła równowagę i ślizgała się na tym.
Korzystając ze swego upadku i tego, że leżała zbyt nisko - poza zasięgiem krakena - rzuciła ten sam wybuch na najbliższą mackę, idealnie w miejscu, gdzie była najbardziej pocięta przez demonicę. Bestia zaryczała we wściekłym sprzeciwie.
- Nie, po moim trupie! - krzyknęła Kasandra. - Nie zabijesz ich!
"Bo oni są moi..."
Znów była w swoim żywiole, a morski potwór zdawał się być dla niej bardziej odpowiednim przeciwnikiem, niż tamten smok w porcie. No właśnie! Smok!
- Xan! Weź go przypiecz trochę! - zawołała i miała nadzieję, że ją usłyszy.
"Tylko żeby nas wszystkich nie przysmażył, bo wtedy to się będę gniewać" - pomyślała odskakując na nieco bezpieczniejszą odległość.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: WinterWolf »

Aine

Dziewczyna usłyszała wpierw wołanie smoka. Poderwała się na nogi szczęśliwa, że nie musi dobywać miecza, bo w dłoniach trzymała ten, który dostała od Zaphirela. Chwilę później okrzyk przerażonych pojawieniem się legendarnego stwora marynarzy pozbawił dziewczynę wszelkich złudzeń, że rejs minie spokojnie...
Błyskawicznie znalazła się przy burcie. W ostatniej chwili uskoczyła przed mackami stwora, który wpierw obrał za swój cel sąsiedni statek, a zaraz później po przeraźliwym wyciu będącym dowodem na celność Ahimeda na drzazgi wręcz rozwalił ich okręt.
- Diabli - zaklęła wściekła Aine. Biegiem ruszyła na wystające z wody macki krakena. Cieła w nie mieczem raz drugi i trzeci, ale doszła do wniosku, że zostać ochlapanym przez cuchnącą posokę stwora nie jest zbyt przyjemnie... Stwór był za śliski by się po nim wspiąć... Okręt chwiał się i kołysał. Aine wiedziała, że zaraz zatonie... Już czuła jak woda wlewała jej się do butów. Postanowiła działać szybko. Pospiesznie wypowiedziała inkantację zaklęcia Dam Brass, któego nauczył ją Zaphirel i wycelowała kulę energii wprost w krakena. Aktywowała zaklęcie, które skończyło się skoncentrowaną, niezbyt dużą eksplozją. Szybko wypowiedziała inkantację Tarczy Duszy biegnąc do pozostałości balustrady w pobliżu cielska krakena. Kątem oka zauważyła Rena tańczącego wśród macek stwora i kombinującego jak nakręcony. Nie traciła czasu na zawracanie sobie nim głowy. Chwilę później pojawiła się Kas. Otoczona ochronną aurą Aine zdążyła tylko krzyknąć do marynarzy, którzy nieopatrznie znaleźli się na drodze rozszalałej Kasandry:
- Z drogi! Usuńcie się jej z drogi! - miała nadzieję, że tym sposobem ocali paru ludzi jeśli nie od śmierci to choć od poważnego potłuczenia. Następnie skierowała kulistą sferę, którą była otoczona w stronę wody. Chciała znaleźć się jak najbliżej "centrum" bestii by móc wypowiedzieć zaklęcie bólu i poprzeszkadzać stworowi...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Qin Shi Huang »

Damu brass, odtrąciło nieco potwora do tyło, lec nie wyrządziło mu wielkiej szkody, oprócz szybko regenerującego się poparzenia. Lecąca macka walnęła w Szamanistyczną tarczę Aine. O dziwo, dziewczyna nawet nie drgnęła pod wpływem uderzenia. Potwór natomiast szybko cofnął mackę i zawył boleśnie.
Kasandra rzuciła się w morderczym szale. Ostrzeżenie rzucone przez Aine, poskutkowało. Marynarze zeszli z drogi wściekłej kobiecie. Dwóch nie zdążyło. Jeden z nich oberwał mieczem w nogę. Miecz rozciął mu nogę do połowy kości. Padł na ziemię rycząc z bólu. Próbował poruszyc nogą. Poskutkowało to dokumentym jej złamaniem. Widząc swoją kośc na wierzchu, wpadł w panikę. Wzmocniło to Kass, która kolejnym zamaszystym ciosem, pozbawiła kolejnego marynarza głowy. Ta wylądowała za burtą. Kracken, pochwycił martwe ciało i wsunął je do swej paszczy, z której wydostał się oród setek tysięcy gnijących ciał. Smród pozbawił na chwilę oddechu przebywających na statku. Kas rzuciła w oko potwora czarnym ostrzem. Sztylet wleciał w oko, lecz nie zadał rzadnego obrażenia. Jedna z macek potwora, pofrunęła w stronę Kassandry. Ta odruchowo wykonała ukośne cięcie i pozbawiła potwora połowy ramienia. jeden z marynarzy, próbujący przebic korpus harpunem, został pochwycony i żywcem pożarty.
renevan, kombinował jak mógł, aby uniknąc macek bestii. Uczepił sie jednej sztyletem i próbował przeskoczyc na inną. Niestety Kraken uderzył macką w okręt, zrzucając Rena. Uderzył głową w deski pokładu i już nie wstawał. Oddychał jednak.
Xan wpadł we wściekłośc. Skrzyżował ręce na piersi, po czym wytworzył małą białą kulkę. Świetlista sfera rozrosła się do gigantycznych rozmiarów pochłaniąjąc go w oślepiejącym świetle. Kass, przez krótką chwilę, mogła uraczyc się widokiem nagiego ludzkiego ciała Xana. Później, nic nie było widac, do chwili, gdy z kuli wyleciał Xan w smoczej postaci. Zionął ogniem w stronę krackena. Ten jednak szybko zapadł się pod wodę i wypłynął z drugiej strony. Smok szybko zanurkował i uderzył potwora, przebijając go szponami. Bastia zaryczała, wypuszczając na Xana odór gnijących ciał ze swej paszczy. Xan odwzajemnił to swoim ognistym zionięciem. Śmierdzące opary, zapaliły się w mordzie potwora. Ahimed rzucił kilka cienistych strzał w stronę bestii, która odsówała się od okrętu. Po chwili, wypluła żywego marynarza, który wypadł z paszczy i uderzył plecami o deski. Otrząsnął się, z oszołomienia i ruszył znów w strone potwora. Ahimed ujrzał tę sytuację
-Masz podwyżkę chłopie! -krzyknął do niego I chwycił za harpun. Wystrzelił pocisk w stronę Krakena. Harpun wbił się w jego skrórę tak, że nie dało sie już go wyciągnąc.
Xan, odrzucony wcześniej przez bestię, uderzył teraz od boku tak, że wywinęła ona koziołka w wodzie.
Ahimed podbiegł do Kass. uchylił sie zręcznie przed dwoma ciosami w jego kierunku i chwycił ją za ręce. O dziwo, nie mogła się ruszyc. Był od niej dużo silniejszy.
-Kasandro! Słuchaj! Musisz nam odda Swoją współlokatorkę. Smok nie może czarowac! Kraken, jak pewnie zauważyłas, jest wrażliwy na szamanizm! Tylko ona może mu teraz cos zrobic! Kasandro! -Cóż. Facet był magiem. Możliwe, że coś wyczuł. Możliwe, ze poczuł jej drugą osobowośc. po chwili jednak wypalił z czymś, coi całkowicie ja zaskoczyło.
-Zrób to, albo przy najbliższej okaji, powiem jej co wyczyniałas podczas jej nieobecności! -
tej rozmowy nikt więcej nie usłyszał. Był zbyt duży hałas. Zbyt duże zamieszanie.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ouzaru

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Ouzaru »

Kasandra/Sandra

Z jej oczu mógł wyczytać mieszane uczucia. Nienawiść, wściekłość, chęć zamordowania go, zaciekawienie i jakąś niezdrową fascynację. Przez chwilę odruchowo chciała się wyrwać, jednak on był (o dziwo) dużo od niej silniejszy. Nie widząc innej drogi niż tylko przed siebie, doskoczyła do niego i namiętnie pocałowała w usta. Nieco go to zaskoczyło, na tyle, że mogła mu sprzedać potężny cios 'z główki'. Kapitan zatoczył się pół kroku i puścił ją, ona od razu się odwróciła i zaczęła tworzyć przed sobą świetliste zaklęcie. Mężczyzna musiał się zdziwić, gdy jasna lanca pomknęła wprost na krakena i uderzyła z całą siłą w jego paszczę. Kasandra zachwiała się i niemal upadła, zaklęcia szamanizmu bardzo ją osłabiały, dlatego nie lubiła ich rzucać. Jednak gdyby pozwoliła Sandrze się tym zająć, ta zapewne wpadłaby w panikę i wyszłoby to jeszcze gorzej.
Odtoczyła się kawałek unikając ciosu jednej z macek i zaczęła zbierać siły na następny atak Magii Szamanistycznej. Kraken nie dał jej jednak odpocząć i skierował na kobietę całą swoją uwagę i siłę. Była zmuszona uciekać, kawałek po kawałku się wycofywać. Kręciło jej się w głowie, w uszach huczało,a przed oczami miała różnokolorowe mroczki. Przebiegając koło kapitana rzuciła mu swój przeklęty miecz.
- Tylko ma do mnie wrócić! - syknęła.
Jedna z macek z łoskotem uderzyła o pokład tuż za Kasandrą i wstrząsnęła całym statkiem. Dało się słyszeć trzask pękającego drewna, jednak konstrukcja pokładu wytrzymała. Demonica odetchnęła łapiąc równowagę i posłała w krakena kolejną lancę, tym razem nieco mniejszą, nie chciała przecież tutaj zemdleć. Jednocześnie sięgnęła do umysłu delikatnie budząc Sandrę i pozwalając jej widzieć swymi oczyma.
Tak jak przypuszczała, dziewczyna cholernie się bała i niemal zaczęła panikować.
"Cicho!" - wrzasnęła Kas w myślach. - "Twoja magia na niego dość dobrze działa, jesteś tu potrzebna!"
"Ale ja.. "
"Nie ma żadnych ale! Pomogę ci... " - krótkie warknięcie zakończyło rozmowę i Kasandra skupiła się na pokazaniu współlokatorce, jak może sobie radzić z tym ciałem przeciwko krakenowi.
Unikała, uciekała i ogólnie starała się nie zginąć, nim znów napełniła się energią i mogła oddać Sandrze ciało pod chwilową komendę. Po kilku dłużących się w nieskończoność minutach kobieta zregenerowała swoje siły i moc.
"Przejmujesz" - rzuciła niedbale i momentalnie pojawiła się na jej miejscu Sandra.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! - krzyk przerażenia i paniki poniósł się po pokładzie i nad wodą.
Dziewczyna zaczęła niemal biegać w kółko nie wiedząc co robić i tylko co jakiś czas docierały do jej wystraszonego umysłu jakieś słowa od Kasandry. Demonica kazała się jej uspokoić, nie działać tak chaotycznie, obrać jeden kierunek ucieczki a nie wszystkie jednocześnie. Mówiła, by Sandra wzięła się w garść i zaczęła inkantować.
W końcu się posłuchała i chwilę po tym jak kolejna, znacznie silniejsza już lanca pomknęła na krakena, ten złapał dziewczynę w jedną ze swych macek i zaczął mocno ściskać.
"Nie mogę oddychać, duszę się!" - panikowała Sandra.
"Nie musisz oddychać, idiotko... " - spokojnie odpowiedziała jej Kas znudzonym wręcz głosem. - "Albo sobie jakoś poradzisz, albo wszyscy zginą. Ach, twój przyjaciel elf leży gdzieś tam nieprzytomny, nie pomożesz mu?"
Słowa niczym jad wlewały się, atakowały i zatruwały umysł wystraszonej Sandry, która jednak starała się nad sobą zapanować. Nie miała pojęcia, jak demonica się teraz świetnie bawi, jak zwykle jej kosztem... Teraz tylko czekała, aż dziewczyna zemdleje i będzie mogła znów wrócić.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

Walka odnowiła zapasy umysłowe Zaphirela. Spojrzał na świat inaczej. Chłodno. Z dystansem. Emocje odeszły w niepamięć. Żądza zdechła. Zaczynał się zupełnie inny typ rozrywki. TEN typ rozrywki, który Zaphirel preferował od pewnego czasu. Sprawdzanie się, a z czymś takim jeszcze nie walczył.
Kraken go nie zauważył... jeszcze. Zaphirel nagle żałował, ze niema żadnego magnesu. Słyszał kiedyś o Elektromagnesach. Przepuszczając woltaż przez to cholerstwo ludzie przyciągali olbrzymie kupy złomu. Teraz przydałoby się mu przyciągnąć te parę-naście mieczy leżących na pokładzie... nie ma czasu by eksperymentować. Nie teraz.
Mag przygotował się i skoczył naprzód, przeturlał po posadce pod jedną z obecnie podniesionych macek i zgarnął dwa miecze lezące na pokładzie... no, na pokładzie i resztkach tego co kiedyś było pokładem. Macka poruszyła się szybciej, niż Zaphirel to przewidział. Mężczyzna udturlał się na bok i użył Damu brass, ale trochę inaczej. Nie tyle chciał uszkodzić mackę co odepchnąć się od niej używając naramiennika i ochraniacza na kolano jako płozy.
Wybuch.
Uderzenie.
Parę przekleństw.
Zaphirel pozbierał się z przeciwległej części pokładu. Wyciągnął miecz, który uwikłał się w płaszcz i z przykrością stwierdzi, ze ma zajęcie - zacerowanie choelrstwa. Nić chyba jeszcze ma...
Unik. Mkacka pogruchotała statek na prawo od niego, czyli tam gdzie sekundę temu stał.
Nie czas teraz na tego typu rozmyślania. Mag poprawił chwyt na mieczu, przebiegł na drugą stronę masztu, obrócił się.
- Damu brass, zarazo – syknął przez zaciśnięte zęby. Mały wybuch wypchnął miecz z dziwnie ułożonej dłoni Zaphirela jak pocisk z plujki aborygena... lub raczej kule z armaty. Ostrze przecięło trochę skóry i poleciało na bok. Mag się skrzywił. Za słabo. Większa ilość może rozerwać dłoń, a on nie może poświecić temu całej swej uwagi... choć z drugiej strony kraken też nie może poświecić całej uwagi jemu.
Mag przeskoczył na maszt i odbił się od niego, lądując po drugiej stronie macki. Ponownie poprawił chwyt i wystrzelił miecz w ten sam sposób...
Wbił się po samą rączkę. Macka zaczęła sunąć w stronę mężczyzny i nie było innej metody jak salwowanie się ucieczka na pomost. Porządny skok i... pięć mieczy. Na drewnianym pokładzie tutaj leży pięć mieczy. Na twarzy maga wykwitł uśmiech, który sprawiłby, ze stary marynarz rozpłakałby się jak dziecko.
Z pomostu w krakena wystrzeliły kolejne miecze... ale już nie w macki. Celem stało się oko. Pierwszy miecz chybił. Zaphirel zaklął i wycelował raz jeszcze.
Pudlo.
Przekleństwo.
Oczy maga zabłysły i nie jest to poetyckie określenie. Wycelował raj jeszcze. Znów trafił w mackę. Otrząsnął się i wyciszył na moment. Jedna z macek się podniosła. Zaphirel wiedział, że jest celem. Strzelił raz jeszcze. Ostrze poszybowało koło jednej z macek... i chybiło. Ostatni miecz. Zaphirel wycelował.. ale w tym momencie macka opadła. Strzał był niecelny i pogruchotał pomost. Zaphirel odskoczył w porę, łapiąc z posadzki jeszcze jeden miecz. Wygenerował kolejny Damu brass jeszcze w locie, miotajac mieczem „na odlew” i opadł na posadzkę. Przez umysł przebiegła wściekła myśl. *Diabli, ja przecież wreszcie MUSZĘ trafić!* ofuknął siebie w myślach i nagle rozległo się wycie. Mag podniósł głowę. Miecz wszedł cały prosto w gałę istoty. Mag na chwilkę poczerwieniał. Przez przypadek osiągnął to, co próbował osiągnąć celowo...
Chyba nikt nie zauważył, że nie było to celowe trafienie. Los właśnie go obraził. Poważnie.
Cos zaterkotało. Rozległ się dźwięk łamanego drewna. Zaphirel chwycił leżące koło niego drzazgi i miecze. Mała kiść drzazg... jeszcze trzy „naboje”... i kraken sunący prosto na niego. *To nie ja lubię być w centrum uwagi do diabła!* syknął do siebie w myślach i szybko się rozglądnął. Nie wyglądało to różowo. Widać bestia byłą przywiązana do tej części ciała. Oczko w głowie, hę? Na posadzce już nie było żelastwa w zasięgu rak Zaphirela. Aquide się opieprzał, nawet nie racząc wyjść na pokład, ale reszta coś tam robiła.
Z tą (Ka)Sandrą też cos się właśnie stało, ale Zaphirel miał inne zmartwienia na obecną chwilę. Wystrzelił dwa miecze lewą ręka, ostatni chwytając ostrzem w dół i kładąc ostrze po ramieniu. Trafił, ale niezbyt dobrze. Postanowił zagrać Va Banque. Ruszył naprzód i odbił się od pokładu Damu Brass. Teraz wystrzelił siebie. Poszybował naprzód mijając trzy macki, przeturlał się i wystrzelił cała garść drzazg prosto w łeb istoty, sięgając zarazem naprzód i kładąc rękę miedzy jej oczyma władował w krakeni łeb taki ciąg energii ciemności, jakim jeszcze nie torturował żadnej istoty. Kolejny skok, odbicie za pomocą Damu brass i był za istotą. Ruszył naprzód gotów wystrzelić jeszcze ostatni miecz w ewentualną sięgającą po niego mackę.
Zatrzymał się koło połowy drogi miedzy dziobem, a krakenem i zgarnął z posadzki jakieś dwie metalowe obejmy. Uśmiechnął się. Tym też może „strzelać”...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: WinterWolf »

Aine

Dziewczyna ze zdumieniem odkryła, że ta parszywa kałamarnicopodobna istota jest wrażliwa na magię szamanizmu... I to nawet magię ochronną taką jak jej tarcza. Odsunęła się nieco od stwora i rozejrzała dokoła. Kasandra szalała... No to chyba jednak już nie była Kas... Sandra panikowała było lepszym określeniem obecnej sytuacji. Źle... Zaphirel kombinował ale swoim Dam Brass nie zdziała za wiele. Młoda wojowniczka zdawała sobie z tego sprawę bo już wypróbowała to zaklęcie na bestii... Żelastwo, którym sowicie obdarowywał krakena moe zdziała więcej... Ale Aine teraz już wiedziała co zdziała najwięcej!
Podniosła dopiero co nabyty miecz:
- Astral vine! - zaklęła go mocą i z wrednym uśmiechem ponownie jak tylko mogła najbardziej zbliżyła się do krakena od strony pokładu mając nadzieję, że uda jej się uszkodzić jakieś wrażliwsze części ciała stwora. Na szczęście ten był teraz zajęty Zaphirelem i Kas... Znaczy Sandrą... Xan też dawał mu się we znaki. Dziewczyna skoncentrowała się, by przekształcić i wyzwolić duży ładunek energii w ciało stwora. Skoro był wrażliwy na magię szamanizmu ducha to powinno mu nieźle dopiec. Celowała uważnie by wybuchem tej energii ranić krakena albo jeśli bedzie mieć farta zabić poczwarę... Następnie wciąż otoczona Tarczą Duszy zbliżyła się jeszcze bardziej, wznosząc się nieco ponad to morskie ścierwo i zdejmując z siebie zaklęcie rzuciła się na krakena ze swym zaklętym mocą szamanizmu mieczem, by ciąć mocno i boleśnie mając nadzieje jak najbardziej uszkodzić przeciwnika. Już dość zniszczył drugi statek i wystarczajaco zdenerwował dziewczynę rozwaleniem okrętu, na którym ona i jej towarzysze przebyli długą i co prawdą niezbyt przyjemną, ale mimo to wspólną drogę. W razie czego starała się trzymać jak najbliżej poczwary (może na jego głowie lub na potężnych mackach?) i zadawać jak najwięcej szybkich ciosów i unikać jego ciosów. Co jakiś czas posyłała mu białą kulkę będącą skumulowaną energią jej duszy drażniąc się z kreaturą...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Qin Shi Huang »

Sandra dobrze i Kas, dobrze sprały potwora. Był rozwścieczony i poraniony. Wydawał z siebie ogłuszające wrzaski. Wrzaski podobne raczej do pisku, wwiercały się w uszy i zbólem. Xan, zdał sobie sprawę, że jest w stanie, wrzeszcze tak samo, w smoczej postaci. Uderzył Znowy potwora, przelatując nad nim. Powarznie podrapał go pazurami. Kraken wrzasnął znowu. W jego stronę, posypały się harpuny. Oprócz tych wielkich szpilek, w bestię, poleciały także ostrze wystrzeliwane z niesamowitą siłą portzez Zaphirela. Nie wiele mu robiły, jednak mocno rozwścieczały. Kraken puścił Sandrę, która prawie zwymiotowałaby na pokład, jednak nie miała czym. W tym czasie, Aine wzleciała w Szamanistycznej bańce nad bestię. W między czasie, słychac było okrzyk "Astral Vine", w którym dźwięczał metal. Z nieba, strzelił bez huku piorun o czerwonej barwie. Uderzył w miecz pozostawiając na nim poświatę tego samego koloru. Zleciała na potwora i zadała cios. Zawył znowu. Zadała serię ciosów a potwór kołysał się w bólu. Próbował rozpaczliwie zdjąc ją z głowy, jednak zwinna dziewczyna szybko odcinała kolejne macki, lądujace na pokładzie. Potwór machał bezradnie kikutami. W końcu, jedna za macek, chwyciła ją za nogę. Aine odruchowo odcięła obślizgłą mackę i wylądowała na pokładzie. potwór ustąpił. Zostawił swe drgające jeszcze kończyny na pokładzie i zszedł pod wodę. Długo nie wypływał na powierzchnię. chyba nie zdechł, ale przestraszony i ranny, powrócił do głębn.
Marynarze podnieśli wrzawę radości. Widząc jak Aine, pięknie pochlastała otwora, podnieśli ją do góry i z radości podrzucili ją kilja razy krzycząc: Hura! Hura! Hura hura hura! Nie dokończyli jednak rytuału, ponieważ jeden z nich, wyszedł z pod pokładu i rzekł.
-Chłopaki! Podczas walki, wyleciało trochę prowiantu. Nie martwcie się. Starczy, ale będzie trzeba ściasnąc pasa... -Mówił jednak bez przekonania. Oznajmił wkrótce, ze wyleciało także sporo rumu. Marynarze skonczyli radosne podrzucanie i upuścili swoją bohaterkę. Może i rozbolał ja tyłek od upadku, jednak była szczęśliwa. Podrzucanie, wprawiało ją w mdłości. Odetchnęła z ulgą, wiedząc że nie zwymiotuje. Przynajmniej nie teraz. Sandra upuszczona przez Krakena, wyladowała zaraz przy omdlałym Renie. Miał rozciętą czaszkę i wyglądało na to, że porządnie walnął sie w głowę. Zaphirel, dyszał ciężko. Tak intensywne używanie magii, osłabiało. Xan, spokojnie wylądował na pokładzie i przemienił się w człowieka. Aquide, zaczął się niemrawo budzic. Zauważył jak Kapitanm Ahimed, podaje Sandrze miecz mówiąc: Powiedziałaś, że ma do ciebie wrócic.

Dobra. teraz napiszcie, zakanczajac w miare niepewne watki, bo po moim nastepnym upie, dopływanie do lądu.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: WinterWolf »

Aine

Dziewczyna tańczyła wręcz z mieczem po głowie morskiego potwora zadając mu ból i wzbudzając w nim coraz większy strach o jego życie. Będzie miała zaraza nauczkę na przyszłość żeby nie atakować statku, na którym ona stara się dokołysać do brzegu... W końcu jedna z macek pochwyciła jej kostkę. Odruch nakazał ją odciąć, ale lądować dziewczyna musiała już na pokładzie okrętu, bo nie miała możliwości wrócić do przerwanej czynności... Opadła na deski pokładu w przyklęku na kolanie podpierając sie ręką. W drugiej dłoni trzymała miecz. Już chciała się poderwać na równe nogi gdy bestia umknęła jej z zasięgu przerażona chowając się pod wodę. Aine rozluźniła się i odetchnęła, ale nie dane jej było cieszyć się długo zwycięstwem. Nie wiedziała już co jest gorsze - kraken czy banda szczęśliwych marynarzy... W końcu jednak ogłoszone zostały nienajlepsze wieści i dziewczyna z bolesnym: "Ugh!" wyladowała na tyłku. Mimo bólu przywitała z radościa twarde podłoże pod stopami... Yyyy... Pod czterema literami... Szczesliwa, ze niebezpieczenstwo zwrocenia morzu sniadania oddalilo się jak sen jak zloty młoda wojowniczka licząc swoje obolałe gnaty odczołgala się na bok. Odetchnęła raz jeszcze w końcu mogąc się roześmiać z radości. Przeżyła, wraz z towarzyszami odpędziła morskiego potwora poważnie dając mu się we znaki i wciąż miała na czym płynąć do najbliższego lądu. Chwilowo lepiej być chyba nie mogło.
Podniosła sie na nogi, by rozeznac się co działo się z jej towarzyszami. Podeszła do Rena sprawdzając czy mer żyje i jaki jest jego stan. Odetchnęła z ulgą gdy okazało się że jest po prostu nieprzytomny. Uzdrowiciel powinien sobe jakoś poradzić z obrażeniami elfa. Aine obróciła się do Sandry. Jej mina wyrażała zatroskanie.
- Sandra, wszystko w porządku? Jesteś cała? - spytała cicho gotowa wesprzeć kobietę gdyby ta chciała wstać z desek pokladu.
- Xan, Zaphirel nic wam nie jest? - spytała obracając się w stronę smoka i maga. Widziała, że Aquide się budzi więc chyba nie było z nim źle.
- Aquide'a trzeba chyba poskładać. Ren ma rozbitą głowę, ale żyje, a Sandra chyba nie czuje się najlepiej - oznajmiła wiedząc, że takie ściśnięcie przez krakena wcale nie jest przyjemne...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Plomiennoluski »

Xan

Jego umysł musiał gdzieś zbłąkać na chwilę. Po wylądowaniu ogarnął spojrzeniem smutne resztki ich poprzedniego okrętu i masakrę zostawioną po jatce z krakenem. To faktycznie nie były ich najmilej spędzone dni, demon, jaszczu, kraken, jeszcze trochę i będą mogli wybudować muzeum stworów mitycznych. Nie podobało mu się to, ale chwilowo nie to było problemem.
Jęki marynarza ze złamaną nogą zwabiły smoka do rannego. Od razu widział że człowiek morza zbyt długo nie pociągnie bez pomocy, krzyknął tylko na jego towarzyszy żeby trzymali pechowca i wziął się do roboty. Gdy tylko go chwycili sięgnął po obie części kości i nastawił je z chrzęstem. Nie bał się o to że rana może być zakażona, ciągły odpływ krwi to powstrzymywał. Zebrał w sobie moc i przywołał do siebie to co umiał całkiem nieźle.
-Oh, blessed and humble hand of God, life and breath of Mother Earth, come before me and show your great compassion and deliver us RECOVERY Po dłuższej chwili rzucił jeszcze okiem na Aquide i stwierdził że będzie żył a pomoc chwilowo nie jest mu potrzebna. Spojrzał w morze i zamyślił sie, prawdopodobnie przez to przegapił Ahmeda wręczającego mroczny miecz dziewczynie.
Krzyk marynarza na temat zapasów przywrócił go nieco do rzeczywistości, statek na szczęście nie tonie tak od razu, choć niewątpliwie kraken przyspieszył dość poważnie ten proces. Niestety Xan chciał się dostać jeszcze na pozostałości drugiego statku. Poszukał wzrokiem jakiegoś dłuższego zwoju liny i dopadł do niego. Jeden koniec obwiązał wokół masztu, a drugi zawiązał w coś, w rodzaju uprzęży wokół siebie. Miał nadzieję że Kraken dał już sobie spokój, ale i tak wolał mieć ręce wolne. Nie był do końca pewien działania przedmiotów, które dzisiaj dostał w zamian za prowiant, ale musiał im niejako zaufać. gdy przygotował się do wyprawy na tonący wrak, skoczył.
Resztki statku już sie nieco oddaliły, ale i tak spróbował, rzucił się w zimne odmęty mocnymi ruchami ramion zanurzył się na głębokość, na której obecnie znajdowały sie kajuty, szukał swojego plecaka i niedawno zdobytego miecza. Przyświecając sobie pierścieniem i korzystając z mocy amuletu nie ograniczał się w poszukiwaniach czasem. Kolejnym celem była spiżarnia, spróbował ocenić co jeszcze da się uratować, a zwłaszcza poszukać beczułek z magiczną nalewką, wiedział że nie ma na to dużych szans, ale cóż, Bogowie czasem pomagają głupcom, jako ze z nich zawsze mają największy ubaw. Gdy stwierdził, że nie da się już nic uratować, wciągnął się po linie na pokład i wykrzesał z siebie wewnętrzną iskrę żeby się rozgrzać, może w domu latał między jęzorami lodu, ale kąpiel w morzu nie należała do wyjątkowo ciepłych.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Kaczor »

Renevan
coż....
Mer leży sobie na pokładzie. Znany byl ze swej beztroski totez....beztrosko zemdlal....:)
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Ouzaru

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Ouzaru »

Sandra/Kasandra

Przez dłuższą chwilę zbierała się z pokładu, czuła, że gdyby była zwykłym człowiekiem, kraken zapewne połamałby jej żebra. Nawet jeśli nic poważnego się nie stało, dziewczyna i tak czuła się paskudnie. Podniosła się na nogi i zachwiała z wyczerpania. Nagle koło niej znalazł się kapitan i pomagając utrzymać się w pionie podał Sandrze miecz. Przyglądała się ostrzu z wyrazem konsternacji na twarzy.
- Ale on nie jest mój - powiedziała cicho i niepewnie.
"Twój nie" - zauważył głos w jej głowie, więc nie chcąc się narazić wzięła klingę od mężczyzny.
Miecz wydawał się jakoś niezwykle ciężki i nieprzyjemny w dotyku. Przyjrzała mu się i skrzywiła, gdy ciarki ją przeszły po plecach. Wzdrygnęła się i szybko podziękowała.
Rozejrzała się po pokładzie. Ogrom zniszczeń i resztki walających się macek przyprawiały ją o mdłości, toteż mocniej ścisnęła klingę i wzięła kilka głębszych wdechów. Ze stanu zacięcia się umysłowego wyrwał ją głos Aine.
- Renevan! - zawołała dziewczyna szybko lokalizując swego przyjaciela.
Zapomniała o złym samopoczuciu, zawrotach głowy i wszelkich niedogodnościach. Doskoczyła do niego w kilku szybkich ruchach rzucając gdzieś po drodze miecz i objęła delikatnie głowę mera. Rana była paskudna, głowa zdawała się być nieźle rozbita.
- Uzdrowiciel! - krzyknęła w panice.
Ręce jej się trzęsły, kiedy delikatnie chciała odgarnąć mu włosy z twarzy i lekko obetrzeć spływającą na oczy krew. Oddychała szybko i nierytmicznie, była przerażona chyba bardziej niż przy spotkaniu z krakenem. Miała nadzieję, że przy pomocy Aquide i smoka, on jakoś z tego wyjdzie. Zrobiło jej się zimno i łzy same zaczęły napływać do oczu. Szybko przetarła je przedramieniem i pociągnęła lekko nosem.
Kasandra tym czasem się nie przejmowała tak bardzo jak Sandra losem jednego mężczyzny. Przecież miała pod dostatkiem innych, nie? Poza tym Aquide powinien niedługo dojść do siebie i go uleczyć, wszak nie walnęła go aż tak mocno. Jak to dobrze, że jej nie widział, inaczej mógłby się nieźle wkurzyć.
"Zaatakowałaś uzdrowiciela?" - spytała się Sandra.
Momentalnie Kas umilkła wściekła, że dziewczyna podsłuchała jej myśli. Kryjąc się gdzieś w zakamarku umysłu demonica przysnęła zapadając w coś na kształt letargu. Powoli obudowywała się od początku starając się powiększyć mur między sobą a Sandrą.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Qin Shi Huang »

-Dziękuję... -Wymamrotał marynarz, patrząc na swoją zdrową już nogę. Pozostała na niej tylko mała zgrabna blizna. Gdy Xan skoczył do statku, było już oczywiście zbyt późno. Xan nie mógł płynąc dalej pod wodę. Nie tyle z powody braku powietrza, co z powodu straszliwego ciśnienia. Kapitan Ahimed, obejrzał zniszczenia na statku.
-Złamane dwa maszty, Potłuczony kadłub, podarte żagle, rozwalone relingi, i... wszystko. -Ocenił po czym przeszedł kawałek w stronę steru.
-Moło byc gorzej - Dodał i sprawdził, czy nadal ma sterownośc. Odetchnął z ulgą i usłyszał krzyk oznajmiającą godnośc mera. Spojrzał w jego kierunku i przeskoczył balustradę podbiegając szybko.
-Aha... stłuczona czaszka... Nie wolno używac magii, bo mogłoby to spowodowac anomalie w mózgu... Chociaż... stłuczenie wygląda poważnie. No nic. Chłopaki! Dajcie tu bandaże i sprzęt! Zanieście go do mojej kajuty! Tam mu będzie wygodniej! - Zawołał, a marynarze szybko wypełnili rozkazy. Zanieśli Elfa do Kapitańskiej Kajuty. Ahimed poprosił, aby wszyscy jego przyjaciele, poszli za nim. Ciekawe było, że Kapitan okrętu, tak dobrze zna się na leczeniu. No cóż. Każdy ma jakieś hobby lub ukryte talenty. ren, ułożony został na wygodnym łóżku. Szybko założono mu opatrunek. W całej kajucie, panował rozgardiasz. Kraken, nieźle potłukł okręt. Ahimed dumał jeszcze chwilę nad Renevanem. Zastanawiał się, czy można użyc magii. Mówił, że na tym również się zna i chyba jednak będzie trzeba poczariwac nad głową Elfa, jeśli stan nię nie poprawi. Zostawiono Rena w Kajucie i rozpoczęto naprawy. Trwały one cały dzień i wszyscy zmęczeni robotą, szybko się pospali.
Rejs, trwał jeszcze kilka dni. Ahimed, co jakiś czas zaglądał do chorego. Trzeciego dnia, stwierdził że musi użyc magii, bo odłamek kości tkwi w mózgu i wchodzi dalej. Jesli się temu nie zaradzi, ren z pewnością umrze. Kapitan, razem ze smokiem i uzdrowicielem, duamli i szeptali nad Renem formuły. Ahimed co jakiś czas, między uzdrawiającymi impulsami, wysyłał nieco czarnej magii. Ledwo wyczuwalnej, ale jednak. Wszyscy cierpieli głód. Przewidywania, że żywności starczy, okazały się całkowicie nie trafne. Nie wzięto dużych potrzeb Xana pod uwagę. Na domiar złego, nikomu nie udało się złapac żadnej ryby. Najmniej, cierpiały Sandra i Kass. Były przynajmniej na tyle przytomne, że mogły patrzec przez lunetę. Inni, leżeli dośc bezwładnie na pokładzie. Ahimed, chyba stracił juz nadzieję. Bezczelnie wpatrywał się w Sandrę w dośc wymownym spojrzeniu. Aine, nie miała już choroby morskiej. Przez jakiś czas, wymiotowała samymi sokami trawiennymi. Po jakimś czasie i tego jej zabrakło. Zaphirel, zwyczajnie usnął z głodu. Brzuch Xana, burczał juz tak często i głośno, że wszyscy wokół, zaczęli zastanawiac się, co to za melodia. Uzdrowiciel, leżał nieruchomo i mimo iż wiedział co dzieje sie wokół, nie miał siły sie ruszac.
Po kilku godzinach, jednego z marynarzy, zaczęła dziobac mewa. Po chwili krzyknął wniebogłosy "PIECZONY KURCZAK!!!" Zerwał się trzymając męwę za nogę. Inni, rzucili się na ptaka, aby go oskubac. Biedne ptaszysko darło się i skrzeczało.
-MEWA! -Wrzasnął kapitan zrywając się na równe nogi. -Tu musi byc gdzieś ląd!!!!
Marynarze tak osłupieli, że ptak mimo umeczenia i brakach w upierzeniu, zdołał uciec.
Sandra zaczęła baczniej patrzec przez lunetę. Z jej ust wyrwał sie okrzyk
-LĄD!!! TAM!!! LĄD!!! -Wykrzykiwała. Wszystkim natychmiast wróciły siły. Nawet Xan poczuł, że jest w stanie czarowac. Niestety, statek poruszał się w ślamazarnym tempie. Nie było żadnego wiatru. Trzeba, jakis wywołac....

Prosiłbym, alby wasze następne posty zawierały także to co działo się z wami... że tak powiem, między wierszami
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Mr.Zeth »

Zaphirel:

Mag odczuwał głód trochę inaczej niż inni, gdyż i inaczej go postrzegał. Podczas gdy większość słabła z grymasem bólu i zdołowania, Zaphirela jakoś to nie ruszało. Przynajmniej nie przesadnie. Oczywiście czuł cały ten... ból i ssanie i osłabienie, nie pozwalające dźwignąć się z posadzki, ale... ale czuł inaczej. Postrzegał to jako kolejna okazje. Czy nie byłby w stanie przenieść tego stanu na kogoś innego? Czyn i byłby w stanie czerpać siły z własnego bólu?
Rozpoczęły się eksperymenty. Powoli Zaphirel zapomniał co jest przyczyną. Liczyło się to co odczuwa i to co może z tym zrobić. Medytacja, obejmowała oddzielenie ciała od umysłu, ale nawet, gdyby to jeszcze pamiętał to w tym wypadku było inaczej.
Pod koniec był już zbyt osłabiony by myśleć logicznie i porzucił to, by nie dojść do mylnych wniosków. Przymknął oczy i przysypiał. Powoli przestał rozróżniać sen i jawę. Koszmary wylewały się na statek, nieumarli maszerowali przez cementowe morze... Zaphirel klął. Klął bo szaleństwo wciekało do wewnątrz jego umysłu dziurami wyżartymi przez głód. Wreszcie rozległo się wycie, które sprawiło, że mag zasyczał wściekle.
Cos krzyczało o ladzie. Jakaś iluzja stałą się bardo mocna i trzeba ja zwalczyć...
Mag mrugnął. Użył resztek pozostałej mocy by się dźwignąć... I zorientował się w sytuacji. Dowlókł się do burty, wciąż kręciło mu siew głowie, wiec chwycił się jej mocno, klękając na jedno kolano. -Nieźle- mruknął. -Jak nieź... daleko?- zapytał bełkotliwie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ouzaru

Re: Storrytelling Realistyczny - Przebudzenie Shabranigdo

Post autor: Ouzaru »

Sandra/Kasandra

Każdą wolną chwilę spędzała u boku Renevan'a zazwyczaj nie odzywając się do nikogo ani słowem. Polecenia 'uzdrowicieli' wykonywała szybko i sprawnie, chciała, by mer jak najszybciej doszedł do siebie. Kas jednak była zadowolona tą sytuacją, gdyż mężczyzna miał na nią za duży wpływ i nie miała ochoty znów stać się miłą czy potulną. Póki co siedziała cicho i nie wychylała się, prędzej czy później znów jej będą potrzebować i wtedy będą prosić, by się pokazała. Ta myśl sprawiała jej dużo przyjemności i już nie mogła się tego doczekać.
A Sandra tymczasem odkryła, że nie musi dużo jeść czy spać, w ogóle nie odczuwała większego zmęczenia a fakt, jak wiele osób było cierpiących i osłabionych głodem tylko napełniał ją energią. Trzymała się nieźle i starała nie okazywać słabości, by inni czuli w niej oparcie. Widok lądu wprawił ją w dobry nastrój, ale bała się, że marynarze nie będą mieli siły dobić do brzegu. Trzeba by było zorganizować coś na własną rękę, zdobyć jedzenie i nakarmić ich, bo już długo nie pociągną.
Zablokowany